Skocz do zawartości

Mr Labrax

  • wpisów
    107
  • komentarzy
    976
  • wyświetleń
    473115

Shad and Freude


Kuba Standera

4417 wyświetleń

blog-0275912001368447834.jpgAch te wędrowne ryby. Mają w sobie jakiś przedziwny magnetyzm, zmuszając do porzucenia domowych pieleszy, wielogodzinnej jazdy, wydawania majątku na sprzęt i licencje. Gdzieś w wyobraźni i marzeniach drzemie obraz srebrnego olbrzyma w kropki, który wiedziony instynktem i węchem z oceanicznych otchłani przebywszy nieraz tysiące kilometrów trafia do naszej rzeki czy siurki by się rozmnożyć. Niczym w "salmon fishing in the Yemen" - na ten okres odkładane są wszelkie podziały, zawieszane uprzedzenia i ręka w rękę nad wodą stają starzy lordowie i synowie rzeźników, zjednoczeni w jednej pasji - uchwycenia srebrnej torpedy.

Wszystko pięknie, aż łzy w oczach się kręcą.

Co jednak, gdy srebrna torpeda bardziej rozmiarem odpowiada armatniej kuli? I to koniecznie małego kalibru? Co gdy wymarzony srebrny wojownik w efekcie przypomina... śledzia? I nie jest tarponem?

 

 

shad3.jpg

 

Jak to co - nic :D Pielgrzymka i tak jest i ludzie wiedzeni dziwnym instynktem niczym ryby na tarliska przybywają nad brzeg jednej z rzek, gdzie wpływają ostatnie niedobitki tego gatunku w Europie. Historia shadów, czyli parposzy przypomina tą znana z każdą rybą. Kiedyś obecny praktycznie wszędzie, olbrzymie stada wstępujące do większości rzek uchodzących do słonej wody. Z czasem ich białko okazuje się gdzieś komuś potrzebne, stają w rzekach i solance siaty, na rzekach ludki grzmocą zaporę odcinając je od tarlisk i w efekcie... W Europie jest już tylko kilkanaście systemów rzecznych, w których te ryby pojawiają się w większej ilości.

Hasło wyprawy na shady pada jeszcze głęboką zimą. Ze co wiosnę wchodzą w rzekę, że fajne łowienie, ryb sporo, srebrzyste, waleczne, takie mikro tarpony bo dość dziko skaczą podczas holu. Brzmi zachęcająco na tyle, że u moich progów po 3,5 godzinach jazdy staje TPE, szybkie przepakowanie i kolejna godzina z okładem nim staniemy nad wodą.

Wcześniejszy wywiad sugeruje, że ryby reagują najlepiej na jeden typ przynęt i stąd wszyscy łowią tylko na to - tasmanian devil czyli w skrócie tazzie. Przynęta ciekawa, przypomina ołowianą parówkę przebraną za latawiec, jednak to jej praca w wodzie "robi robotę". Od "myków na boki" przez lusterkowanie, opad i na końcu jak trzeba ruch wirowy - potrafi wiele sztuczek i podoba się shadom nad wyraz.

Uzbrojeni w tazzie późnym popołudniem stajemy nad smaganą wicherkiem i przelotnymi deszczami rzeką.

 

 

rzekao.jpg

 

Miejsce ciekawe, do złowienia oprócz shadów są okonie, szczupaki, pstrągi, łososie i... jelce i flądry. Spory przekrój gatunkowy jak na Irlandię. Rzeka leniwie płynie między zboczami porośniętymi... lasem. Tak Drogi Czytelniku. W kraju gdzie wydaje się, że najwyższe co rośnie to żywopłot wyrastają też znienacka lasy, będące smutnym wspomnieniem wielkich puszcz pokrywających całą Irlandię zanim Angole wpadli na pomysł wybudowania floty...

W każdym razie - zaczynamy łowić.

Sporadyczne spławy ryb, coś się kręci pod powierzchnią, ale dość rozpaczliwie małe. Rzeka żyje.

 

shadtpe1.jpg

 

Dość szybko Tpe ma pierwszą rybę i od razu ładną - 51cm

Szybkie przyjrzenie się zwierzowi - dziwnie wygląda. Ogon pokryty łuskami, na łbie jakby przyłbica z pleksi z dziurami na oczy - dziwny stwór.

 

 

shadtpe2.jpg

 

Ja jak zawsze, mam trącenia, podejrzenia o branie, podejrzenia o podejrzenie brania i bolą mnie plecy...

Tpe chwilę później doławia jelca, stąd mamy już jasność co tak postukuje w tazzie.

Wieczór zbliża się sporymi krokami i Tpe łowi jeszcze jedną rybę, troszkę mniejszą ale pięknie ubarwioną

 

shadtpe3.jpg

 

Nim się obejrzeliśmy jest pewnie koło 22 i pada decyzja zwitki do pubu. Tam po "czarnym złocie w płynie" i trochę się dogrzewamy przy węglach w kominku. Frytki i kiełbaski później jest już po północy, więc zwijamy się do auta nad rzekę przebranie w polary, zawinięcie w śpiwory i kima, przed nami całe 3 godziny nim telefon TPEgo rozerwie nam czaszki alarmem o 4.50. Ten kto w telefonie w standardzie ustawił taki budzik powinien smażyć się w piekle. Start dnia jest potwornie ślamazarny, lecz, o dziwo, dość ciepły. Mając w pamięci poprzednią kimę w aucie na Dingle, gdzie wypiździło mnie straszliwie, troszkę z niepokojem myślałem o nocy w aucie nad wodą, jednak udało się dość bezproblemowo.

Nad wodą, z racji noclegu, jesteśmy pierwsi, jednak dość szybko pojawiają się kolejni ludzie i pierwsze ryby. Jest dość opornie, sporadycznie gdzieś komuś wygina się wędka, ale nie ma szału. Dojeżdża David i decydujemy się zejść w dół, wyjść rybom naprzeciw.

David ma branie i ląduje ładnego shada

 

shaddavid.jpg

 

I u mnie pojawiają się brania, jednak niezbyt mogę je zaciąć i póki co jest 4/0. Ani ja z Hiszpanii, ani one z Niemiec, jednak idzie mi dość pod górkę, nie pomaga nawet zmiana kotwicy na taką nie wyklepaną z ruskiego czołgu.

Mijają kolejne godziny, pojawiają się tu i ówdzie jakieś ryby, a u mnie zaczyna się kryzysik związany z 3h snu w samochodzie. Powieki z ołowiu ważą tonę, zacinający deszcz słabo umila całą akcję. W końcu rzucam kij w krzaki i idę zrobić herbatę, bo bez kofeiny za chwilę będę się kwalifikować już jedynie na zastrzyk z adrenaliny w serce.

 

shadbreak.jpg

 

Chłopaki śmigają, woda bulgoce a ja najchętniej walnąłbym się gdzieś w krzory i przekimał godzinkę lub dwie, jednak nieustająca mżawka skutecznie zniechęca do drzemki. Herbata pomaga słabo i zupełnie skapcaniały kiszę na brzegu. Siadłem sobie w błocie i krzorach i już ostatkiem sił kręcę korbą i rozmawiam z Davidem. Raźne pierdyknięcie w wędkę skutecznie otwiera mi oczka. Ryba dość energicznie sobie poczyna, nie ma co, jednak obywa się bez spektakularnych wyfrunięć z wody etc - widać zimno przenikające kości udzieliło się i rybom.

 

shad2.jpg

 

 

shadm.jpg

 

 

fcukb.jpg

 

Szybka akcja i ryb na brzegu. Zgrabny, troszkę mniejszy od tego TPE, bo jedynie 49cm ale cieszy, nowy gatunek zaliczony. Kilka foto, trochę wygłupów i reanimacja ryby, która powoli dochodzi do siebie i dość majestatycznie, błyskając bokami odpływa.

 

 

shad4f.jpg

 

Kisimy jeszcze trochę, jednak brak akcji powoduje, że zwijamy się do Dungarvan, reanimacja kofeiną i już z bassowymi kijami suniemy wzdłuż wybrzeża, szukając jakiegoś miejsc do połowienia na niskiej wodzie. Wybieramy się najpierw na skałki, jednak tam coś powolnie idzie, więc szybka decyzja i przerzutka pod klasztor, do miasta. Wiatr wzmaga się i łowienie zaczyna przypominać troszkę walkę z żywiołem. Zaczyna się przypływ i z pierwszą morską wodą w zatokę wchodzą ryby. W odległości 5 metrów od nas błyskają bokami sztaby srebra, często po 60cm. Mimo mocnej fali widać jak majestatycznie suną tuż pod powierzchnią, ciągnąć za sobą imponujące kilwatery - duże mullety wróciły na płycizny. Będzie co łowić podczas bassowego banu, a jutro przecież już ostatni dzień sezonu...

Młócimy do 16, Tpe chce się zbierać, ma 4h drogi do domu i może zdąży na HW i połowi jeszcze trochę bassów?

Miło wiedzieć, ze są ludzie którym nawet po takim maratonie jest mało :D

22 komentarzy


Rekomendowane komentarze

 Super !  Daję lajka i 5 gwiazdek.  Dzięki za wpis :)

 

ps. zaciekawiła mnie przynęta - na zdjęciu wygląda jakby nie była uzbrojona bezpośrednio (jak np. wahadłówka) tylko na dosyć długim przyponie - mógłbyś rozwinąć temat 'tazzie' ?

Odnośnik do komentarza

Dzięki Friko

Tazzie czy diabeł tasmański to jak sama nazwa wskazuje wynalazek kangurski.

http://lureandmore.com/userpix/2_tazzie_devil_006res.jpg

Jak widać na foto jest to korpus, przez który przełożony jest drut z kotwicą i w zależności od potrzebnej akcji nakładamy go grubym do przodu lub do tyłu. Dodatkowo można go jeszcze wyginać w łapkach uzyskując rożną prędkość drgań. 

Drugim sposobem mocowania, którego używaliśmy my jest przepuszczenie środkiem żyłki - ja używałem 0,35 FC i dodanie po obu stronach koralików, na końcu przywiązanie normalnej kotwiczki - czyli +- jak mucha tubowa.

Przyneta na shady ponoć wyłączna, ale wielokrotnie widziałem też wędkarzy używających jej na lough Ree do trolingu za pstrągami (chyba do tego została wymyślona)

Odnośnik do komentarza

A przy tym drugim sposobie - to przypon długi dajesz i np. samą kotwiczkę "uatrakcyjniasz" jeszcze jakimś koralikiem czy wiązesz zaraz za korpusem przynęty? Na trzecim zdjeciu od góry wygląda jakby przypon mial >50 cm.

Odnośnik do komentarza

Dziś byłem tam znowu...Dwie godziny snu, 0200 wyjazd, tak, żeby być nad Barrow 3 h przed HW. Ponad osiem godzin jazdy w dwie strony i niecałe pięć godzin łowienia, trzeba być naprawdę zdrowo trzepniętym ;-) Ale opłacało się złowiłem dwie sztuki, w tym jednego ładnego. Miałem kilka stuknięć, trzy wyjścia ładnych ryb do diabełka. Przed samą HW coś zdrowo przywaliło, przygięło zdrowo MHX-a i pojechało na hamulcu kilkanaście metrów. France mają twarde pyski i niestety spadło. To pierwszy shad, którego straciłem podczas holu.

Chłopaki szykują się znowu na weekend, ja poczekam do przyszłego roku. Może Bigos da się też namówić? Tego gatunku na muchę chyba jeszcze nie złowił.

Odnośnik do komentarza

@Friko,

 

Do trollingu okoniowego diabul bedzie w sam raz ( ten tasmanski, nie mefisto z forum :) ) Jak juz byczus skoczy to taki na cala miske :)

 

Kuba- ja tam mysle ze shady byly na tarle, zlowione na wedke ale elektryczna, ewentualnie drygawice, a tak wogole to i tak jakas sciema, w tesco takie widzialem, jakis mistrz fotoszopa i sa jak zywe :) :) :) 

Odnośnik do komentarza

No i kolowrotek nie taki, tpe mial SW i zlowil 2 a ty jednego na czarnucha. Wiesz juz dlaczego :)

 

Nie, nie, nie na shady mam zwykłą Stellę, która jest zdecydowanie lepsza od nowej Ceraty, bo ta stuka pod diabełkiem, co udowodniliśmy nad Barrow ;-)

Odnośnik do komentarza

Historyczna chwila. Właśnie został ukuty nowy termin który być może za jakiś czas stanie się przebojem jerkbaita. Dotychczas Daiwy tylko "ząbkowały" teraz również "stukają" - myślę że nowe sformułowanie się przyjmie, tylko warunek jest taki żeby teraz we wszystkich wątkach o Daiwie [ nieważne jakiej ] pytać "czy ci stuka" - wystarczy zapytać, nic więcej ;) Jak termin chwyci, zobaczycie co będzie za 2 miesiące.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza

Kupiony.

To irolski patent, jeden z ciekawszych :D

Kelly kettle się zowie :

 http://www.kellykettle.com/

 

Drogi ale... lokalny.

przy dobrym materiale - suchych patykach etc pierwsze 3 pinty gotowe w 5 minut, kolejne w około 2. Pali wszystko, od benzyny (styl wujka sama) po owcze bobki (szkocka oszczędność) :D

Ten jest wielki, "rodzinny" ale Remek ma mały, 1 pintowy model, który na luzie można ze sobą zabrać na łażenie.

U takiego Szweda, gdzie woda rybna bywa pitna wystarczy paczka zapałek i troche herbaty :D na cały dzień na nogach.

Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...