Skocz do zawartości

Mr Labrax

  • wpisów
    107
  • komentarzy
    976
  • wyświetleń
    473116

Bassowy ban - zardzewiały Samson i rdzawce z kajaka


Kuba Standera

2794 wyświetleń

Ile można się za mulletami uganiać? Są takie momenty, gdy trzeba spojrzeć na dotychczasowe działania i jasno określić - niezbyt to idzie... Dlatego też, postanowiłem nie świrować i odkurzyć swój kajak i wyruszyć na wodę, poszukać tym razem pollocków. Dodatkowym motywatorem był kijek, dostarczony przez kuriera tuż przed weekendem - Cabelas Salt Striker, 3 częściowy castowy travel, opisany jako kij do 25lb. Ależ mnie korciło by sprawdzić go w akcji. Że nie wspomnę o długim weekendzie, kończącym się dopiero w poniedziałkową noc i prognozach zapowiadających prawie całkowitą flautę. Nastawiałem się na 3 dni wypasionego łowienia i.. czytajcie dalej :D

kajakz.jpg

 

Wybrane, upatrzone z satelity miejsce napawało optymizem - strome skały schodzące do wody, woda przy skałach od razu dość ciemna - nie za wiele jasnych plam oznaczających piasek, tak monotonnie tworzących "wymarzone bassowe warunki" w mojej okolicy, jednak w okresie gdy bassów łowić mi nie wolno, nawet nie chciałem się irytować i wolałem poszukać czegoś zdecydowanie pollockowego.

I znalazłem, choć muszę przyznać, że efekty przerosły moje oczekiwania.

 

 

samsonz.jpg

 

Łowy rozpocząłem jednak tak lubianym przeze mnie Black Rockiem. Kilka wyholowanych polloczków i już się mordka śmieje i zacieszam, jakbym nadał był dzieckiem i dzień dziecka był też dla mnie :D Stara wysłużona wahadłówka niestety zalicza kilka spadów, ryby chętnie ją zagryzają, ale kotwiczka słabej nowości powoduje u mnie gorączkowe przetrząsanie pudełek i wymianę na coś większego, ostrego i dla odmiany nie wyglądającego jak jakaś uświadamiająca reklama szczepień na tężec czy środków do odrdzewiania. Dryfuję powolutku pchany przez mizerny wiaterek, co jest też dość wygodne, tylko korekta wiosłami bliżej - dalej od brzegu.

Wpływam za kamienisty cypelek, woda trochę ciemnieje, znak, że jest głębiej. Nadal jednak w krystalicznie czystej wodzie widzę dno, kamienie, glony, mimo ze wydaje się ze pływam na jakiś 4-5 metrach! Widzę też zbliżającą się blachę i odrywającą się od skały pod kajakiem rdzawą smugę. Ryba wali w blachę z niesamowitym impetem i... było blisko połamania mojej lubianej Okumy.

troszkę zbyt dokręcony hamulec, ryba bierze "na krótkim dyszlu", szybkie wsadzenie kija w wodę tez nie rozwiązuje sytuacji. Niebezpiecznie zestaw się wysztywnia, dochodzimy do granicy giętkości wędziska gdy w końcu udaje się poluzować hamulec i ryba odchodzi. Krótka szarpanina i jest moja, wygodnie spoczywa w stalowym uchwycie gripa.

pol3h.jpg

 

pol2k.jpg

Ryba niby nie za wielka, a jednak walka z nią była na poziomie raczej nieosiągalnym dla ryb słodkowodnych.

Pollock po braniu ostro nurkuje w stronę dna i ciężko go wtedy przytrzymać, dodatkowo plecionka i sztywny kij wywołują w nim diabła i zaczyna wariować ile fabryka dała, a dała mu naprawdę sporo.

Na mojej drodze staje wrak zardzewiałej barki "Samson" z dźwigiem, muszę to opłynąć, łowienie w okolicy słabo możliwe, kręci się sporo kajakarzy. Dalej na brzegu mocna reprezentacja naszych rodaków, ani chybi, czas się zwijać, tym bardziej ze HW już za mną, a przecież pollocki biorą tylko do tego momentu.

Z drugiej strony, tyle się szarpałem z ustrojstwem, że mogę jeszcze kawałek popłynąć, choćby by pooglądać okolicę.

Mijam rozłożone pływaki bojek klatek na kraby i postanawiam połowić chwilę w okolicy, to zwykle są miejsca dość dobrze obdarzające rdzawcami. Tym razem do Salt strikera zakładam dużą gumę i zaczyna się orka.

Lub inaczej, zaczęłaby się, gdyby nie to, ze pierwsze przeprowadzenie gumy skutkuje potężnym braniem i spora, wściekła ryba zwiewa ile fabryka dała. Po krótkiej, ale bardzo siłowej walce ląduję ładnego pollocka, w okolicy "60 parę" i ta sama akcja powtarzać się będzie tego dnia jeszcze kilkadziesiąt razy! Rzut, chwila opadu w okolice dna, kilka drygnięć gumą, wściekłe branie, odjazd do dna, murowanie, podnoszenie do powierzchni, odjazd do dna z pół wody, kolejne dyganie do góry, odjazd bardzo mocny na widok kajaka i lądowanie ryby.

Szaleństwo zupełne, wszystkie ryby w tym miejscu mają ponad 60cm, co u pollocka przemienia się na siłę, której nie jeden szczupak i 20 - 30cm większy mógłby pozazdrościć.

Jednak, jedno z brań jest inne, nie przypomina najechania gumą na kanapę, która po kilku sekundach wahania ożywa. Ostre rąbnięcie w gumę, niczym sandaczowe pstryknięcie, ale nie młoteczkiem archeologicznym a takim do wyburzania ściany. Plecionka z sykiem wychodzi z multika, dokręcam swojego inshora chcąc zobaczyć co potrafi wędka, a jednocześnie nie chcąc pozwolić rybie na dotarcie do kryjówki, bo będzie po walce. Mam mocne bety, kij 25lb, Revo Inshore i 30lb plecionka, tu obawiać się nie muszę.

Chyba?

Ryba odchodzi do dna kolejny raz, plecionka w kilku miejscach niebezpiecznie kładzie się na blanku, aż się prosi w tym kiju o spiralę, koniecznie w tytanach ;)

Po kilku spektakularnych odjazdach wynurza się przy burcie wielki łeb, źle łypie na mnie swym wielkim, zimnym okiem.

"O matko wszystkich pollocków!" przechodzi mi przez głowę gdy wkładam draniowi chwytam w paszcze i ciągnę na kajak. Niby tylko na gumie z jednym hakiem, lecz dzisiaj straciłem już przynajmniej naście ryb, głównie w tej fazie holu, wiec nie chcę ryzykować z "króweczką".

 

pol1n.jpg

 

Przykładam rybę do kija, jest prawie długość gumy dłuższa od pojedynczego składu travela, a ten ma 7 stóp i 3 kawałki :D

 

pol4y.jpg

 

Nadzieje są wysokie po złowieniu krówki, lecz kolejne ryby już nie dają aż takiej satysfakcji, powoli muszę się zbierać. 3h ostrych holi, chyba ponad 30 sztuk na rozkładzie, a ponad 2km drogi powrotnej mnie czeka :D

 

pol5t.jpg

 

W niedzielę jestem umówiony z moim dobrym przyjacielem. Mamy zaaplikować wreszcie mały formacik, dać odetchnąć tym nielicznym szarym komórkom od smutnej rzeczywistości, nasmarować je troszkę Bushmillsem by lepiej się turlikały przez kolejny tydzień. Ale, koleżka dzwoni, mają akurat urodzinowe party u "mamy Madzi" więc mam być trochę później. Nie wnikam, czy będzie w bikini jeździć konno po ogródku, mi powtarzać nie trzeba i "bądź później" szybko przekształcam w "jedź na ryby". Dodaję - "weź muchówkę". Spróbujemy, jak żrą futro :D

 

ffpol.jpg

 

Żrą dość dobrze, i pollockowa orgia trwa w najlepsze. Kilkukrotnie byłem w sytuacji, ze już widziałem gdzie wędka strzeli, gdy spora ryba murowała do dna. Linka wyrywana z palców, kołowrotek odzywający się urywanym jazgotem, gdy coś większego odchodziło od kajaka z powrotem do domu. Ryby niestety mniejsze, przynajmniej te które wyciągnąłem, bo kilka mocnymi szarpnięciami wyrwało mi linę z palców i na kołowrotku odjechało w siną, czy też szmaragdową dal, smutnie zostawiając mnie bez muchy, bez ryby, z poczuciem, że było coś zgrabnego. Kilka ładniejszych się na muchę też trafiło

 

ffpol0.jpg

 

ffpol1.jpg

 

ffpol2.jpg

 

Jednak to klimat miejsca, łowienie ryb moją ukochana metodą i piękna, zapełnie nie irlandzka pogoda tak przepięknie gładziły i prostowały mi zwoje mózgowe.

 

ffpol3.jpg

 

ffpol4.jpg

 

Dwa dni z muchówką zamykam około 50 rybami, z czego naście przekroczyło "magiczne" 60cm od których pollock nie pozwala sobą rządzić, szczególnie mizerną #8.

ffpol5.jpg

 

W sumie, przez 3 dni weekendu, łowiąc po ok 5h dziennie zaliczam w sumie około 80 ryb. Chyba dobry wynik, co?

:D

13 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Mam pytanie o to łowienie na muchę - z tego co piszesz wygląda na to że miejscówka miała przynajmniej kilka metrów głębokości  - czy na tak głębokiej wodzie da się łowić na "muchę" gatunek jak rozumiem denny ?  I co to za "mucha" bo na zdjęciu wygląda trochę jak jakiś jig po prostu. Prośba o objaśnienie tematu flyfishingowemu ignorantowi :)

Odnośnik do komentarza

Hej Friko

łowić jak widzisz jak najbardziej można na tak głębokiej wodzie, tym bardziej, ze ryby bardzo chętnie się podnoszą i czasem widać je jak gonią muchy, by wziąć dosłownie 3-4 metry od kajaka. W czystej morskiej wodzie jest jak w akwarium więc widać sporo. Nie mniej - oczka pomagają jej trochę szybciej tonąć, więc i łowienie staje się szybsze - nie czeka się tak długo na zejście zestawu w "okolicę ryb", jednak sama  linka ex-fast robi robotę wystarczająco dobrze i można uzyć much nieobciążonych.

Co do muchy - to typowy DCM, czyli Deep Clouser Minnow - jedna z najprostszych much, a zarazem bardzo uniwersalny wzór "smukłej rybki". Nie jest to moim zdaniem typowy "wzór" którego nalezy się trzymać, co raczej koncept, metoda wiązania.

Można ją wykonac +- "klasycznie", z ciężkimi oczami, tutaj dodałem jeszcze mylar na tułów, plus mucha jest bardzo obfita:

[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/844/muchy2.jpg/]muchy2.jpg[/URL]
 
A można też wykonać ją w wersji bardzo smukłej, lekkiej, bez obciążenia, na płytką wodę:
[URL=http://imageshack.us/photo/my-images/28/muchyg.jpg/]muchyg.jpg[/URL]
 
W zależności od użytych materiałów, sposobu ich ułożenia możemy otrzymać muchę zarówno delikatną i smukła, jak i sporą, np płotkę czy śledzia
Dla mnie to jeden z najważniejszych wzorów i zarówno clouser jak i deceiver są zawsze u mnie w pudełku.
Odnośnik do komentarza

Pentax k-5 z kitowym obiektywem 18-55 WR.

Ma, szczególnie obiektyw, swoje ograniczenia, ale głównym + jest wodoodporność. Po dniu łowienia można wymyć aparat pod kranem słodką wodą :D

Stąd też waham się bardzo nad dokupieniem bardziej wypasionego obiektywu, bo raz ze nie będę

potrafił go wykorzystać, dwa, ze nie będzie już tej pancerności.

Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...