Skocz do zawartości

Mr Labrax

  • wpisów
    107
  • komentarzy
    976
  • wyświetleń
    473115

Targi muchowe w Galway – Galway Fly Fair 2013


Kuba Standera

4497 wyświetleń

blog-0717013001384293109.jpgZima zmierza wielkimi krokami, a tu na blogu cisza, tylko wicher wieje.

Jednak – szkoła pożarła cały mój czas, również ten który bym czasem mógł wygospodarować jako wolny na ryby. W efekcie – jak ja mogę, to wieje i leje, a jak jest akceptowalnie, to znowu ja o jakiś polifenolach i chemii chiralnej dziubię, tęsknie wzdychając do fal niższych niż metr. Jakże miło byłoby tam stać w tym deszczu, z wiatrem który wreszcie spadł poniżej magicznych 25 km/h. Być nad woda bladym świtem, ok 10 i łowić tak do zmroku samego, czyli gdzieś do 14.

Niestety, nie ma, „computer says no” i tyle.

Przez ostatnie 2 mce udało się mi wyrwać jakieś 4 razy, za każdym razem w warunkach gwarantujących gruntowne suszenie, odmakanie z soli, spektakularne widoki przez zalane morską woda okulary i nawet sporo adrenaliny, niestety związanej raczej z żywiołem, zupełnie nie słowiańskim ;) niż z rybami na końcu wędki.

blogentry-45787-0-79479700-1384295179_thumb.jpgblogentry-45787-0-28572000-1384295178_thumb.jpg

Smutna prawda jest taka, ze ten sezon należy raczej zaliczyć do zamkniętych, złowienie bassa o ostatnich sztormach wydaje się mi dość mocno wątpliwe. Może – coś się gdzieś trafi, jednak wielkich nadziei nie ma.

Ale – by nie opadać w fatalizm – pozytywnie myślę o kolejnym sezonie. Niech no tylko wyzwolę się z okowów chemii organicznej, ha, to poużywam za wszelkie czasy.

Stąd też, planując kolejne rewolucje w sprzęcie, muchach i podejściu do łowienia (jakoś o dziwo moje „mokre sny” nie uwzględniają innych metod niż mucha). Zdecydowałem się poświecić pięknie zapowiadającą się sobotę i popędzić do Galway, na drugi koniec wyspy, na targi wędkarskie, tym razem – stricte muchowe.

Podróż z postojami – wieczór u koleżki i nasza ciągle nierozstrzygnięta kwestia, czy lepszy jest Bushmill czy Tullamore Dew powodują, że ranek i krótka droga by spotkać się z Krzysztofem i ruszyć razem do Galway urastają do rangi wyzwania. Nie wiem kto otworzył okna, ale przeciąg w mózgu tego ranka miałem dość spory, spłaszczający i tak niezbyt okazałe zwoje mózgowe.

Ale – udało się dotrzeć i pędzimy razem dyskutując o taimenach w Mongolii i czy damy rade jeszcze za życia się załapać na nie i łososiach w Szkocji, które już wkrótce Krzysztof zamierza pacyfikować 15 stopową luśnią.

I tak docieramy wreszcie do Galway, stolicy miejscowej wędkarskiej rozpusty, miasta oferującego warunki do łowienia trudne do porównania z innym miastem w Europie.

Troszkę motanki po uliczkach i przybywamy do hotelu, umieszczają na naszych dłoniach „znamię bestii” pod postacią pieczątki i można wchodzić.

Zaraz po wejściu – stoliki flytyerów.

blogentry-45787-0-35787200-1384292343_thumb.jpg

Brwi idą do góry gdy spoglądam na nazwiska, każde gdzieś kiedyś obiło się o uszy. Charles Jardine, brygada Szwedów, Niemców, Holendrów – ech, żeby u nas którakolwiek z imprez była w stanie zgromadzić choć kilku zawodowców tej klasy. Co ciekawe – przynajmniej 1/3 to kobiety. Wiek zróżnicowany, od młodzików ok 20 po naprawdę sędziwych weteranów.

blogentry-45787-0-68304600-1384292341_thumb.jpg

Podobnie zróżnicowana tematyka – od kuchni fusion – muchowych swimbaitów, much szczupakowych, much morskich,

blogentry-45787-0-58141400-1384292346_thumb.jpg

przez robactwo wszelkich rodzajów i rozmiarów na hiperrealistycznych muchach i full dress skończywszy. W jednym pomieszczeniu przekrój większości nowoczesnych i tradycyjnych metod – od syntetyków i pianek, po tradycyjne łososiowe, jeszcze tradycyjnie – wiązane tylko w rękach, bez użycia imadełka.

blogentry-45787-0-74278500-1384292339_thumb.jpg

Muszę powiedzieć, że pokaz układania tułowi i skrzydeł w klasycznej łososiowej trzymanej w palcach lewej ręki, używając tylko prawej reki – budzi to uznanie, szczególnie układanie skrzydeł, gdy w tym samym momencie są one przytrzymywane i nawijana jest linka – no... nie wiem czy kiedyś zbliżę się chociaż do takiego kunsztu.

Zdecydowanie najbardziej wzrok przyciągają full dressy – kilku tyerów prezentuje swoje muchy,

blogentry-45787-0-63057500-1384292351_thumb.jpgblogentry-45787-0-70864900-1384292374_thumb.jpg

zarówno wersje „na wypasie” w gablotkach jak i troszkę mniej zaawansowane konstrukcje w pudełkach.

blogentry-45787-0-92625300-1384292344_thumb.jpg

blogentry-45787-0-98262100-1384292379_thumb.jpg

Jeden z nich ma dostępne pudełka muchowe – ach, co za wykonanie! Ślipię na nie, oglądam opukuję.

blogentry-45787-0-35114200-1384292348_thumb.jpgblogentry-45787-0-02465500-1384292350_thumb.jpgblogentry-45787-0-09247100-1384292371_thumb.jpg

Wykonane z lekkiego, lecz jak zapewnia mnie sprzedawca – twardego drewna. W pełni wykonane ręcznie – od drewna po zawiasy i zatrzaski, przez... emerytowanego stolarza Jej Królewskiej Mości Królowej Szwecji! Posiadając ogrom wolnego czasu jegomość postanowił połączyć obie życiowe pasje – fly fishing i zamiłowanie do pracy w drewnie. Wiele rozmiarów – od typowych wyścielanych pianką, po pudelka z małymi zasobniczkami zamykanymi ręcznie robionymi klapkami – na suche muchy. Siedzący obok fly tyer szybko pakuje do pudła swoje full dressy i umożliwia mi zrobienie kilku zdjęć.

blogentry-45787-0-03879700-1384292373_thumb.jpg

Panowie są w znakomitej komitywie – Szwed, Holender, Niemiec i Walijczyk – mimo ze spotkali się na targach już kilka godzin po otwarciu sprawiają wrażenie dobrych przyjaciół. Fly fishing łączy ponad podziałami?

blogentry-45787-0-35056700-1384292378_thumb.jpg

Krótka rozmowa i ruszam dalej – w stronę dolnego piętra, do głównej części wystawowej. Dwa duże pomieszczenia zapchane stoiskami, że ciężko się przecisnąć.

blogentry-45787-0-20183700-1384292383_thumb.jpg

blogentry-45787-0-88815200-1384292419_thumb.jpgblogentry-45787-0-47328000-1384292421_thumb.jpgblogentry-45787-0-19532900-1384292437_thumb.jpgblogentry-45787-0-18419400-1384292439_thumb.jpg

Wszystko do obejrzenia, obmacania, z każdym można sobie pogadać – zupełne szaleństwo, raj za życia dla każdego muszkarza. Dominuje tematyka salmonidów, ale i amatorzy słonej wody i zębów znajdą dla siebie coś ciekawego – muchy, filmy, sprzęt i co najważniejsze – kilka osób, by móc porozmawiać w realu, poprosić o radę.

Przedzieram się przez las wędzisk gdy wtem ktoś bezczelnie puka mnie w plecy, od tyłu i z zaskoczenia w dodatku!

blogentry-45787-0-63315900-1384292381_thumb.jpg

Sam Bigos, jego eminencja :D z Salmo gangiem na naszym forum znanym słabo, ale dokazującym po okolicznych wodach z dość morderczym skutkiem. I idź tu na targi, niby muszki sruszki a Big-gang znienacka, od tyłu i w plecy. Nie ma łatwo :D

Opowieści o tarponach, peacockach, dlaczego Europa jest coraz bardziej irytująca i tym podobne.

Pędzę na pokazy rzutowe – Glenda Powell, jeden z najlepszych instruktorów DH wywija potężną luśnią, tłumacząc rzuty krok po kroku.

blogentry-45787-0-53317800-1384292408_thumb.jpg

Ale - za wiele oglądania nie wyszło, trzeba było śmigać dalej – w jednej z sal wykład rozpoczynał Jason O'Riordan, lokalny guide z Dungarvan i casting-instructor, dzięki którego pomocy moje łowienie sea bassów nabrało kolorów i przyspieszenia.

Ciekawa opowieść o łowieniu potoków i tęczaków na muchę w zimnej wodzie lokalnych jeziorek.

blogentry-45787-0-17188400-1384292405_thumb.jpg

Cienkie żyłki, bardzo długie przypony – sięgające 8 metrów, amortyzatory z gumy i 4 muszki kuszące zmrożone potoki – bardzo ciekawa opowieść.

Z wykładu szybko na zewnątrz, a tam muchówką wywija już Charles Jardine.

blogentry-45787-0-35220400-1384292411_thumb.jpgblogentry-45787-0-69468700-1384292413_thumb.jpgblogentry-45787-0-80235800-1384292415_thumb.jpg

Podstawy rzutów, kładzenia linki, zmian kierunku rzutu. Wszystko z biglem, w dobrym klimacie – pełen profesjonalizm.

Sunę dalej do kolejnych stoisk, na jednym z nich, znany z relacji z Hooked.ie muchy kręci Dennis O Toole.

blogentry-45787-0-79152100-1384292417_thumb.jpg

Udaje się trzasnąć foto-rekonstrukcję poprzedniej relacji ;)

Burczące głośniki wzywają na kolejny wykład, jak się okazuje jeden z najciekawszych punktów targów.

„Trout in strange places” - o jednym z najbardziej inwazyjnych gatunków na Ziemi – pstrągu potokowym. Długo by o wykładzie opowiadać, może kiedyś uda się mi osobny wpis o tym wklepać.

blogentry-45787-0-18552300-1384292441_thumb.jpg

Jeszcze na koniec szybki przegląd wędek dwuręcznych Zpey w uroczych kolorach i... do domu...

8 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...