Skocz do zawartości

Mr Labrax

  • wpisów
    107
  • komentarzy
    976
  • wyświetleń
    473115

Ostatnie łowy w tym roku


Kuba Standera

3087 wyświetleń

Pomysł dość szalony, zważywszy na pogodę za oknem i kolejne wichury i ulewy przetaczające się za oknem, ale - jedziemy na ryby.

Wolne ma Krzysiek, wolne ma Jason, ja mam wolny na drugie imię, i gdyby nie top gear, to capitan slow byłby moją ksywką, tak zostaje tylko kapitan chaos.

Wyjazd na łosie jakoś rozszedł się po kościach, wiec zostają tęczaki.

Spotykamy się and wodą tuż prze 9. Zimno jak cholera, ale słonko wstaje, wygląda ze dzień będzie udany. Bardzo to było złudne wrażenie.

Zaczynam od niby-invaderów ukręconych specjalnie na to miejsce. 2 czy 3 rzut, mocne szarpniecie linką i... cisza. Ryby nie ma.

Piłuję wodę coraz bardziej zirytowany. Jason wpada w tempo i łoi biedne ryby niemiłosiernie, nad wodą co chwilę słychać jazgot jego kołowrotka. Pierwsze ryby bardzo zgrabne:

bb81.jpg

 

Niestety, tylko u Jasona, reszta jeziorka jakby atomówką zakilowana

Przefruwam węże, zonkery, pijawki, wszelkie inne stworki - woda milczy jak zaklęta. Chwilę później zaczyna się wiatr.

pierwsze podmuchy, w lekkich odstępach czasu umożliwiających rzucanie. Jednak - na horyzoncie pojawia sie ściana czarnej chmury - oj, nie będzie za ciepło.

Wiatr z podmuchów zamienia się we wściekłą nawałnicę - deszcz, grad. Wicher dmie tak,z ę kilka razy przesuwa mnie o kilka kroków, Krzysztof z racji mniejszej wyporności prawie odfruwa. Ogłuszający wiatr, kurtki przyklejone do ciała. Linki wiatr wyrywa z palców. Przynajmniej rzuty dośc dalekie wychodzą

Chwilę później Krzysiek zaczyna łowić ładne sztuki, wyjeżdżają jedna za drugą.

 

apgn.jpg

 

Tylko u mnie cisza i zero akcji.

Kolejne godziny mijają, trochę mnie krew zalewa. Krzysztof postanawia wracać, my z Jasonem zostajemy do ćmoku.

W końcu, w akcie desperacji - zakładam bloodworma, dziwną gumisiową muchą, na którą dzisiaj Jason pogolił sporo ryb.

Nie lubię tego łowienia - daleki rzut, chwilę czekam i zaczyna powolne wybieranie linki ósemką.

Nudne to jak oglądanie schnącej farby, ale - nie ma chyba innej opcji.

Z resztą - decyzja dobra, bo po kilku rzutach wyrywa mi linkę z palców. Ryba idzie ostro, wybiera linkę spod nóg i wreszcie odzywa się hamulec w moim kręciołku. Troszkę trwa przeciąganie liny, bo dośc delikatny przypon - 0,23mm a i ryba gruba, jak karp :D

W końcu ryba w podbieraku, szybkie foto i ryba do wody.

8nzy.jpg

 

Kolejne rzuty i znowu branie, ryba nie zapina się, ja burczę na wiatr faki.

Przychodzi Jason, daje mi brązową pijawę XXL. Zakładam ją do tonącej linki i prowadzę skokami przy dnie.

Słońce powoli zachodzi, ja coraz bardziej ssanie na dom odczuwam. Wreszcie tępe przytrzymanie i od razu odjazd. Znowu gra kolowrotek, ryba jest zaskakująco silna.

Mija dobrych kilka minut, nim wreszcie drania doprowadzam do siatki, która uprzednio naszykowal mi Jason. Obaj jesteśmy zaskoczeni, jak w sumie nie duza ryba dała popis sztuczek i fruwania

grj1.jpg

Ostatnie foto w zachodzącym słońcu i zwijamy sie do domu.

b9ul.jpg

Warto było się wybrać.

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Tęczaki zupełnie jak nie-burdelowe, płetwy całe, żadnych "nadgryzień" ani ubytków. Ciekawy jestem od czego to zależy - czy siedzą w wodzie tak długo że zdążyło im odrosnąć to i owo czy po prostu od początku w bardziej ludzkich, przepraszam - luckich - warunkach były chowane i nie zdążyły się pokancerować ?
Odnośnik do komentarza

Moim zdaniem obie sprawy mają miejsce.

Właściciel jest wziętym muszkarzem i "kuma czaczę" i to moim zdaniem jest najważniejsze.

Niby "burdel" więc pogardliwe podejście, tak naprawdę - bardzo wymagająca woda. Wczoraj z nastu osób walczących tylko Jason i muszkarz ze Słowacji osiągali w miarę wyniki, reszta po rybie, max dwie.

Ryb niby aż gęsto, jednak raz ze są tam od dawna, dwa ze sa dobrze najedzone, bo prawie rok staw "dojrzewał" zanim wpuszczono ryby, więc i drobnicy masa i rojki owadów itd. Ryby dodatkowo sa ćwiczone 363 dni  w roku więc pewnie muchy rozpoznają lepiej niż wielu wędkarzy :D.

Woda zimna, dobrze natleniona - ryby walczą jak wściekłe.

I największy plus - trafiają się sztuki po naście funtów, największe mają wg właściciela około 20!

Mniej więcej kilka razy w miesiącu wyjeżdża ryba 12-15 lbs, co jest jak na takie jeziorko i porównywalne jeziorka w IE ewenementem. Ryby które tam łowi się zwykle na większości innych jeziorek byłyby "dużymi. Te które są duże - są naprawdę duże!

Odnośnik do komentarza

nie

20e za dniówkę, od 9 do ćmoka.

W lecie to naprawde tona łowienia.

Fajna budka właściciela - dobra herbata, rewelacyjne zdjęcia z nad Fraser czy z Islandii. Wędkarski klimat na poziomie - świetnie zrobione.

Co na mnie zrobiło wrażenie - duza część łowiska dostosowana do potrzeb osób na wózkach - od łazienki po pomosty castingowe.Cieszy ze ktoś myśli o tym, choc to pewnie "ta straszna unia" za tym stała i był to jeden z warunków finansowania projektu.

Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...