Powodz cz. I
Zgodnie z zapowiedzia w poprzednim wpisie po powrocie do domu ruszylem z wedka, ale nie nad rzeke, bo mala susza dopadla nasza kraine deszczowcow i gdzies tak od maja nie bylo porzadnych opadow. Ruszylem na morze z kajakiem jednak rozpisywac sie o tym zdarzeniu nie bede, bo co tam makrele, dorsze i rdzawce, skoro dnia nastepnego zaczelo padac, a w zasadzie lac. Zdaje sie, ze to jakies resztki tajfunu, ktory dotarl do naszych wybrzezy. Rzekami poplynely drzewa, chatki wedkarskie, i owce, ktore nie zdazyly sie ewakuowac w bezpieczne miejsce. W poniedzialek ruszylem na zwiad nad rzeczke, ktora stosunkowo szybko wraca do normalnych poziomow. Woda byla jeszcze “troche” zbyt wysoka, zeby myslec o lapaniu.
River Feugh
Ale we wtorek rano po przejscu fali powodziowej zrobilo sie calkiem przyjemnie i gdy na pozostalych rzekach wedkarze topili smutek w wodce na myszach ja z kolega rozkladalismy wedki z nadzieja na letniego lososia.
To samo miejsce po 24h
Gordon dymal przez pol Szkocji, zeby ze mna polowic, wiec mialem nadzieje, ze rzeka nas obdarzy. Zaczelismy malo elegancko ze spininigiem, ale tez i odcinek byl malo muchowy.
Ciasnota
Do poludnia zaliczylismy kilka trotek, niestety nic srebrnego sie nie pokazalo. Sama miedz i to skapych rozmiarow.
Trotka
Pomimo zaawansowanego wieku moj kolega jest poczatkujacym wedkarzem, wiec pierwsze dwie ryby zrobily go w balona, ale chlopak sie nie poddawal i z duzym optymizmem i zapalem mieszal wode.
Grilse Pool
Po poludniu postanowilem podniesc poprzczke i rozlozylem muchowke, jesli przegrac to z honorem i po rownej walce. Wlasnie nadchodzil inny wedkarz lowiacy na tym odcinku zagadujac jak nam idzie i mialem mu odpowiedziec, ze slabo, gdy poczulem to przemilem pociagniecie linki. Kolowrotek zagral, podnioslem wedke, poczulem mily ciezar na koncu zestawu i z usmiechem odrzeklem: Fish on!
Fartowny pool
Zawolalem Gordona, ktory lowil ponizej mnie za zakretem, zeby przyszedl, bo mam rybe, ale odpowiedz byla malo wyrazna. Po chwili potwierdzily sie moje przypuszczenia, Gordon tez holowal. Nasza zdobycza padly dwa male loski, ktore zaledwie po roku pobytu w morzu wrocily do rzeki, czyli tzw. grilse. Zszedlem w dol i pomoglem koledze wypuscic jego rybe, po czym doprowadzilem moja do brzegu i zrobilismy kilka szybkich fotek
W tym momencie najszczesliwszy czlowiek na swiecie
Rybka stracila pare lusek przedzierajac sie przez wodospady.
Chwile po calej akcji, kiedy juz emocje opadly, Gordon chwile zadumal sie w swoim stylu i stwierdzil, ze tak piekne stworzenia bezwzglednie zasluguja na zwrocenie im wolnosci. Uznalismy, ze misja nad rzeka zostala wypelniona, a przyszedl czas na karkowke z grilla i sycylijski Shiraz.
Pieknie tu.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze