Sympatyczny filmik.... Ja odnośnie tej ryby na kolacje w jednym z ostatnich zdań.... Czy nie jest tak że w rzekach północnej Norwegii, w związku z "inwazją" gorbuszy jest całkowity zakaz zbierania łososia atlantyckiego ? A wypuszczenie  gorbuszy karane jest poważnym mandatem.

Nie spotkałem się z całkowitym zakazem zabierania atlantyków. W zależności od rzeki były różne limity. Wszystkie złowione gorbusze były usuwane z rzeki.

Spotkałem się za takim zakazem (lato 23) nad Komagiem (gdzie byliśmy tez świadkami usuwania gorbuszy -mało ciekawy widok) i w dorzeczu Tany gdzie informował nas o tym strażnik. Na dodatek informacja o odciekach udostępnionych i zamkniętych generalnie fatalna. W Internecie myląca mapa. Sprzedawca licencji "wpakował" nas na zamknięty odcinek. 

Komag finalnie zamknęli chyba 10 sierpnia ze względu na niską wodę. Ogólnie trudny rok się trafił. Musieliśmy się nieźle nagimnastykować żeby coś złowić.

Nie lowilem jeszcze lososi w rzece na muche, wiec merytorycznie nie mam nic do powiedzenia. Ale w innej, chyba dosc istotnej, szczegolnie tu na forum, kwesti rysuje sie fajny obraz wymiany mysli. Nawet bedac laikiem widac, ze rozmawiaja dwie osoby ze zblizonym doswiadczeniem i odimiennymi pogladami. Kazda z nich rozumie te argumenty adwersarza, ktore wpisuja sie w logike i doswiadczenie i nie kwestionuje ich. Pomimo (prawdopodobnie) pozostania przy swoich pogladach obaj zostawiaja margines dla jakies tam "rybiej tajemnicy" nieprzewidywalnego do konca ukladu brania i wlasnych indywidualnych reakcji oraz akceptacji dla ewentualnego niepowodzenia, ktore nie zawsze musi byc wytlumaczalne.

Czy to nie jest fajne?!

Czy wszystko musi byc 0-1-kowym przekazem?!

Ten filmik udowadnia moim zdaniem, ze nie!

Brawo Panowie :-)

Akceptacja ewentualnego niepowodzenia przy łowieniu łososi na muchę brzmi dla mnie jak hurraoptymizm. Jestem skłonny powiedzieć, że częściej to się sprowadza do akceptacji bardzo prawdopodobnego niepowodzenia. Szczególnie w tym roku tak to wyglądało. Zajęcie dla masochistów. Ogólnie nie polecam

Z trociami jest podobnie. Z pstrągami chyba też. Szkoda, że łososie są w Polsce gatunkiem tak egzotycznym - moglibyśmy ulubione style weryfikować bez końca

A tak to na forach muchowych  można spotkać niepraktykujących ale kompensacyjnie najaranych mistyków pętli i linki..  no i wielkiego sadhu mitomana, w trakcie tradycyjnej masturbacji

Łososie/trocie/stalogłowe, może tak bym to ujął Sławku. A co do pstrągów, zasadnicza różnica jest taka, że one żerują. Nie dziś, to jutro lub pojutrze będą musiały otworzyć pysk i coś łyknąć. Turyści z morza nie mają apetytu w rzekach i mogą się wyłączyć na wiele dni.

Kiedy miałem jeszcze okazję łowić łososie atlantyckie to łowiłem z pętla, a potem przestałem. Ilość zaciętych ryb raczej podobna.

Łososie pacyficzne zacząłem łowić bez pętli a potem z pętla i znów podobnie. Stalki zawsze łowiłem bez pętli, ale łowiąc te ryby w swingu to mamy najczęściej doczynienia z agresywna ryba która raczej chce wziąć i po prostu siada sama, jedyne co robię to mam lekko poluzowany hamulec. Jest branie ryba lekko pociągnie z hamulca kij do góry i siedzi. Najwięcej doświadczenia mam z pstrągami. Łowię je podobnie jak stalki, chyba że czasem ryby tylko lekko pukają ( szczególnie kiedy łowię softhackle) i wtedy używam pętli. Często pomaga mi coś wyjąć.

Podsumowując, myślę że ta pętelka lub jej brak nie ma aż takiego znaczenia. Moim zdaniem w wędkarstwie trzeba po prostu mieć szczęście czasami:-)

Pozdrowka

Stanowczo po stronie zacinania!