Przy imadle
Coś mi ostatnio nie idzie prowadzenie bloga. Głównie dlatego, że zima w pełni - wieje, leje, psa ciężko na spacer namówić a co dopiero na ryby jechać.
Są jednak takie chwile, gdy już nawet obfite dawki rumu i whiskey nie wystarczają. Ani poszerzanie, ani zawężanie świadomości już dłużej nie działają i trzeba stanąć przed smutną jak psia kupa rzeczywistością.
Na nic tropikalne łowy na flatsach w ruchomych obrazkach, nawet to nie pomaga. Ssanie jakoś pozwala zagłuszyć kręcenie much, więc burcząc niczym zombie i obijając się o ściany zmierzam do imadełka i produkuję przeróżne potworki, czasem sam siebie zaskakując "weną twórczą" a jednocześnie wyśmienitymi umiejętnościami w much wiązaniu ![]()
Ostatnio moda u mnie zapanowała na morskie żyjątka. Nereidy, sandeele, kraby i w końcu krewetki przeróżne.
Lubię je kręcić, można się oderwać od zaoknowego hardkoru i przenieść w świat wyobraźni. Mieszam dubbingi, kombinuję z materiałami, najdziwniejsze rzeczy wywlekam i dokręcić do haczyka próbuję, ozdabiając fleszami, gumowymi nóżkami i oczkami z topionej żyłki.
Byle do wiosny...
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze