Planując wyjazd do Irlandii, nie przypuszczałem, że przysporzy mi tylu wspaniałych wędkarskich wrażeń. Mieszkam obecnie w m. Dingle (pd. – zach. wyspy), przez co zostałem „skazany” na łowienie w morzu. Najbliższa rzeka pstrągowo-trociowa znajduje się ponad 60 km, jeziora jeszcze dalej, a niestety nie dysponuje własnym środkiem transportu. Pozostał wiec Atlantyk.
Moje ulubione miejsce na rdzawce, wargacze i makrele.
Największy złowiony przeze mnie rdzawiec.
Moimi przewodnikami w morskim łowieniu z klifów byli Polacy od kilku lat przebywający w Irlandii. Szybko się jednak okazało, że ich „irlandzkie” metody i przynęty przegrywają z klasycznym polskim opadem i polskim kopytem. Rybami, które przede wszystkim łowi się z klifów na spinning są pollacki (rdzawce), wrassy (wargacze) i makrele.
Kolejny pollack.
Złoty i srebrny rdzawiec.
Wargacz.
Portret wargacza, każdy ma inne ubarwienie.
Makrela.
Już na początku pobytu w Dingle zaintrygowała mnie inna morska ryba - bass morski (sea bass). Irlandzcy wędkarze bardzo cenią ten gatunek ryb za niesamowitą waleczność i wspaniałe walory kulinarne. Bass jako jedyna ryba morska posiada wymiar ochronny – 40 cm, limit dzienny – 2 szt. Oraz okres ochronny – 15.05 – 15.06.
Przeglądając czasopisma i rozmawiając z Irlandczykami dowiedziałem się, że złowienie bassa jest bardzo trudne. Łowi się go przede wszystkim z dużych plaż (Inch, Brandon) na żywe przynęty i muchę. Okazało się również, że bassy żyją także w zatoce Dingle, niestety są praktycznie nie do złowienia.
Bassowa zatoczka.
W tym miejscu łowię bassy.
O tym, że i w Dingle bassy są do złowienia, przekonałem się pięknego słonecznego i bezwietrznego dnia na początku maja (taka pogoda zdarza się w Irlandii raz na dwa miesiące). Dość wcześnie wracałem z klifów do domu, ponieważ pollocki odmówiły współpracy. Akurat zaczął się odpływ. Już z daleka, w niewielkiej piaszczystej zatoce, zauważyłem żerowanie sporych ryb. W wodzie po kolana pływały dziesiątki 50-60 cm mulletów. Najlepszą przynętą na mullety jest podobno chleb, a ja miałem w kamizelce tylko gumki…Zmieniłem szpulę z żyłką 0.40 na 0.22. Założyłem pomarańczowego twistera Manss’a (magiczna „piątka” Jacka Stępnia) na 7 g. główce. Gumę prowadziłem prawie boleniowym tempem z powodu bardzo płytkiej wody (ok. metra) i zielska na dnie. Gumka wywołała umiarkowane zainteresowanie mulletów, jednak od czasu do czasu któryś odprowadzał ją do brzegu. Słońce powoli chowało się za otaczającymi Dingle wzgórzami. Kolejny rzut, po kilku metrach szybkiego prowadzenia branie!!! Po kilku minutach w zielsku na brzegu leżał prawdziwy morski bass!!! Nie był zbyt duży - 42 cm. Dzwonię do kolegi, który od 5 lat mieszka w Dingle i nigdy nie złowił jeszcze tej ryby. Paweł jest w drodze na plażę, gdy zaraz po upadku gumy do wody mam mocne uderzenie. Tym razem w gumkę walnął piękny mullet (jednak biorą nie tylko na chleb)!!!
Pierwszy bass.
Mullet.
Na bassy ponownie wybrałem się nazajutrz. Zerwał się wiatr, na sfalowanej powierzchni zatoki nie było widać żerowania ryb. Dopiero tuż przed zachodem słońca zaczęły się spławy sporych ryb. I wtedy też miałem pierwsze uderzenie. Ale za to, jakie!!! Jednak bass po wyciągnięciu kilku metrów żyłki spiął się. Na kolejne branie czekałem kilka minut. Tym razem hol zakończył się powodzeniem. Bass miał 48 cm.
Bass w całej okazałości.
Bass na tle starej kamiennej wieży
Zaraz wróci do oceanu.
Portret bassa.
W swojej zatoczce złowiłem już ponad 20 bassów, dwa największe miały po 53 cm. Najczęściej mam jedno, dwa brania zaraz po zachodzie słońca. Raz udało mi się złowić aż cztery bassy i gdyby nie fotografowanie ich, złowiłbym pewnie więcej.
Wydaje mi się, że rozwiązałem zagadkę pojawiania się o zmierzchu bassów w tym miejscu. Wieczorem w mojej zatoczce aż gęsto jest od drobnicy, a bassy chyba dla własnego bezpieczeństwa wpływają na płycizny i rozpoczynają żerowanie dopiero o zmierzchu.
Próbowałem też łowić na inne przynęty, ale tylko na pomarańczowego Manns’a miałem brania. Co ciekawe pomarańczowe twistery uwielbiają też polloacki. Podejrzewam, że przypominają im jakieś morskie stworzenia (krewetki?).
Kolejny amator pomarańczowej „piątki”.
Wszystkie złowione bassy wypuszczam (dwa pierwsze skończyły na patelni, czego nie mogę sobie wybaczyć…). Nie mam serca pozbawić życia tak walecznej i pięknej ryby. Złowiłem w Polsce sporo 50-60 cm pstrągów, ale żaden nie walczył tak jak 50 cm bass. Łowię mocnym kijem do 50 g i żyłką 0.22, ale podczas holu bassa czuję, że sprzęt jest na granicy wytrzymałości. Specjalnie do łowienia bassów kupiłem w Irlandii kilka dni temu nowy kołowrotek – oryginalnego japońskiego Twin Powera XTR 3000, ponieważ przywieziony z Polski stary Aero GT niedługo „skończy się” na kilkukilowych pollackach.
Widoczek na Dingle, znad oceanu nadciąga mgła.
Zachód słońca, zaraz zaczną się brania.
Częsty gość – delfin Fungi.
Wędkarska mapa Półwyspu Dingle.
Przede mną szczyt sezonu, woda w zatoce Dingle kipi od żerujących ryb.
P. S. Przepraszam za kiepską jakość zdjęć, niestety bassy biorą przy słabym świetle.
tpe1, 2006
Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum.
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.