Skocz do zawartości

Storsjon – Malmigen 2014 cz.1 - szwedzki zlot jerkbait.pl


@slider@

Storsjon – Malmigen 2014 cz.1 - szwedzki zlot jerkbait.pl

 

 

W ramach przygotowań do obchodów 10-lecia jerkbait.pl postanowiliśmy w tym roku przetestować koncepcję zlotu zagranicą. Idea, która za tym stoi jest taka żeby zlot był nie tylko okazją do spotkania ale również połowienia na dobrej wędkarsko wodzie. Oczywiście takie wydarzenia miały miejsce w historii jerkbaita już wcześniej, jak chociażby pamiętny zlot w Irlandii, natomiast z reguły trwały one krótko. Tym razem chodziło o pełnowymiarowy wędkarski wyjazd dla większej grupy osób. We współpracy z biurem Eventur zarezerwowaliśmy na pobyt we wrześniu ośrodek nad jeziorami Storsjon & Malmigen gdzie przez dobry tydzień grupa 16 forumowiczów usiłowała dobrać się do ryb. Z jakim skutkiem, przeczytacie poniżej. Ponieważ do Szwecji jechaliśmy w zespołach 4-osobowych, postanowiliśmy, że każdy Team zaprezentuje swoją krótką relację z tej wyprawy.

 

@friko, 2014

 

 

Team Mario, Milupa, Slider, Friko

 

 

Nasza 4ka jechała w składzie: Paweł (Friko), Michał (@slider@), Piotr (milupa) i niżej podpisany Mariusz (mario). Po ponad 24h byliśmy na miejscu – kwaterujemy się w jednym z 2ch dostępnych domów, blisko jeziora. Właściciel (Martin) zapewnił komfortowe warunki – zarówno mieszkalne, jak i połowu (świetne fińskie łodzie Terhi Nordic 6020 z sinikami Tohatsu 15hp).

 

 

 

1.jpg

 

 

 

 

2.JPG

 

 

 

 

Ponieważ jest wcześnie, wypływamy na popołudniowy rekonesans – we 3ch (z Friko i Wojtkiem @woblerwz), kierunek: odnoga jez. Storsjon zwana Rammen. Łowimy kilkanaście ładnych okoni, obserwacja echosondy w drodze powrotnej – na plosie – pozwala z dużym optymizmem myśleć o kolejnych dniach.

 

 

Następny dzień spędziliśmy z Pawłem (Friko) na jez. Malmingen – to dużo mniejsze jezioro tego samego właściciela schowane w lesie w odległości kilku km od kwater (na tym jeziorze są tylko 2 łodzie dostępne dla jego klientów, w czasie całego wyjazdu tylko raz widzieliśmy inną łódkę na jez. Malmingen) – jezioro jest przedstawiane jako ‘dziewicze’ z dużą populacją ładnego szczupaka i okonia.

Co się potwierdza w czasie połowów na tym jeziorze (byliśmy 2-krotnie) – łowimy kilkanaście ładnych szczupaków 80+ i 90+ oraz okonia 46. Zarówno w trollingu na przynęty 15-25cm, jak i z rzutu – na jerki (tutaj Paweł zdecydowanie brylował) i duże gumy. Metrówki na jez. Malmingen nasza 4ka nie zaliczyła (na jez. Storsjön zresztą też nie)

 

 

3.JPG

 

 

 

 

4.JPG

 

 

 

 

5.JPG

 

 

 

 

6.JPG

 

 

 

 

 

7.JPG

 

 

 

 

Po powrocie weryfikujemy z kolegami wyniki i z rozmów zaczyna wyłaniać się schemat, który będzie się powtarzał do końca wyjazdu: ryby żerują rano i wieczorem, po porannych mgłach w ciągu dnia następowała totalna flauta i słońce (woda miała temp. prawie 20°C!), łowienie sandaczy na gumy i koguty nie przynosi spodziewanych efektów (próbowaliśmy także w nocy), dominuje trolling przynętami 15-30cm prowadzonymi na głębokości 4-10m (głębiej w ciągu dnia, płycej rano i wieczorem gdy aktywność ryb rosła), łowimy głównie szczupaki i pojedyncze sandacze (najdł. 85cm).

 

 

Tak wyglądały poranki.

 

 

 

8.jpg

 

 

 

 

9.jpg

 

 

 

 

10.jpg

 

 

 

 

14.jpg

 

 

 

 

A tak pogoda w ciągu dnia

 

 

 

 

11.jpg

 

 

 

 

12.jpg

 

 

 

 

13.jpg

 

 

 

 

15.jpg

 

 

 

 

16.jpg

 

 

 

 

Ryby oczywiście były

 

 

 

 

17.jpg

 

 

 

 

18.jpg

 

 

 

 

19.jpg

 

 

 

 

20.jpg

 

 

 

 

 

Niektóre nawet miały spotkanie 3go stopnia ze starszymi osobnikami

 

 

 

 

21.jpg

 

 

 

 

Warunkiem było precyzyjne napływanie

 

 

 

 

22.jpg

 

 

 

 

23.jpg

 

 

 

 

I odpowiedni dobór sprzętu

:)

 

 

 

 

24.jpg

 

 

 

 

25.jpg

 

 

 

 

26.jpg

 

 

 

 

To gwarantowało sukces.

 

 

A tydzień minął nieubłaganie :(

Spędzony w doborowych towarzystwie 16stu zapaleńców (dzięki, chłopaki!) pozwolił oderwać się od codzienności i poświęcić ukochanej pasji.

 

 

 

 

27.jpg

 

 

 

 

28.jpg

 

 

 

 

29.jpg

 

 

 

 

Musze przyznać, że nigdy nie spotkałem tak pomocnego gospodarza jak Martin.

 

 

 

 

30.jpg

 

 

 

W drodze powrotnej odwiedzamy sklep wędkarski w Västervik.

 

 

 

 

 

 

 

 

31.jpg

 

 

 

 

32.jpg

 

 

 

 

 

I port w Västervik, który serwuje nam niecodzienny obrazek – zawody wędkarskie kobiet!

Kilkanaście pań łowiło na spławik – piękne leszcze, płocie i okonie.

 

 

 

 

33.jpg

 

 

@mario, 2014

 

 

 

Team Hasior, Wiśnia, Zanderix, Talon czyli „lodóweczka Hasiora pełna metrówek”

 

 

Nie będę trzymał was w niepewności, pochwalę się już we wstępie a właściwie zrobiłem to już w tytule. Każdy w naszym samochodzie miał metrówę, co więcej każda z tych metrówek jest nowym PB każdego z osobna. Choć są to tylko cztery metrówki albo aż cztery, każdy z nas będzie pamiętał ten wyjazd bardzo długo. Celowo używam czasu teraźniejszego opisując te rybki ponieważ cały czas pływają dalej, mimo że tytuł może wskazywać coś innego. Taką nazwę dla swojego samochodu wymyślił sam właściciel, nasz kołowrotkowy guru, Hasior. Zwyczajnie jak przewrócimy lodówkę na bok jest do tego samochodu bardzo podobna…

 

 

 

Wyprawa oficjalnie zaczęła się 13 września, a właściwie 12 na promie do Szwecji, gdzie spotkaliśmy się wszyscy razem. Oprócz Hasiora ekipa z naszego samochodu można powiedzieć jest z przypadku, załapaliśmy się przez nieobecność kolegów (pozdrawiamy z tego miejsca Sławka Sobolewskiego, Jokera i Franza). Szwecja zadziwia, zaskakuje, wzbudza wielkie emocje ale potrafi też utrzeć nosa największym zapaleńcom, myślę że na tym wyjeździe doświadczyliśmy wszystkiego po trochu.

Cała przygoda zaczęła się w Gdyńskim porcie. Hasior można powiedzieć "przyleciał" do nas z biletami jak najszybciej potrafił… "Mam je Panowie, leeeeeeecimy.....!!!"

 

 

 

1.jpg

 

 

 

 

Po wjeździe na teren portu okazało się, że musimy trochę poczekać zanim dostaniemy się na prom, więc rozpoczęły się długie Polaków rozmowy. Większość z nas widziała się po raz pierwszy, choć z forum znaliśmy się bardzo długo, ilość tematów była więc nie wyczerpana.

 

 

2.jpg

 

 

 

 

3.jpg

 

 

 

 

4.jpg

 

 

 

 

Zanderix zaskakując wszystkich zaczął, sypać dowcipami jak z rękawa, zupełnie nie w jego stylu.

 

 

 

 

5.jpg

 

 

 

Prom z małym opóźnieniem, w końcu wypłynął. Szybko i sprawnie znaleźliśmy się po drugiej stornie Bałtyku, gdzie czekało nas jeszcze prawie 300 kilometrów po lądzie.

 

Kiedy dojechaliśmy, większość nie wytrzymała i od razu ruszyła na wodę. Pierwszy dzień nie był dla nas zbyt łaskawy, wróciliśmy w niezbyt w niezbyt dobrych nastrojach, morale tak spadło, że nie było komu jechać drugiego dznia na szczupakowe jeziorko Malmingen.

 

 

Ładny okoń slidera z pierwszego dnia.

 

 

 

 

6.jpg

 

 

 

 

Całkiem przypadkiem trafiło na mnie i na hasiora... No i nie żałowaliśmy!

 

 

 

 

Dzień zaczął się bardzo wcześnie a jezioro okazało się być trochę inne niż oczekiwaliśmy. Płytka jerkowa woda, jak wszyscy mówili, okazała się być klasyczną, dosyć głęboką rynnówka z nielicznymi płytkimi zatokami. Dobrze, że mieliśmy chociaż jedno pudło SDRów do trola... Hasior zaczął ładnym szczupakiem z podwodnej górki.

 

 

7.jpg

 

 

 

 

Pózniej były dwie moje rybki, jedna ładna spadła pod łodzią a druga była niezbyt fotogeniczna z racji swoich rozmiarów. Następnie zaczęła się złota seria Hasiora…

 

 

8.jpg

 

 

 

 

9.jpg

 

 

 

 

10.jpg

 

 

 

 

Kiedy moje poirytowanie sięgało już zenitu, Przemek jak gdyby nigdy nic dołowił jeszcze szczupaka na 86 centów …

 

 

11.jpg

 

 

 

 

"Dobra wiśnia skup się" pomyślałem i założyłem 4 calowe kopyto (rozmiar typowo Polski). Rzut opad do dna (10 metrów) jedno podbicie, drugie i jest ten wyczekany pstryk, myślałem że to ładny okoń, ale chwile po zacięciu wiedziałem że to raczej spory szczupak, choć nie byłem przekonany, że aż tak... Walka nie należała do najbardziej emocjonujących, szczupaki nie był zadziwiająco silny, emocje zaczęły się jak zobaczyliśmy jego rozmiar. Po chwili holu na powierzchni pokazała się piękna mamusia.

 

 

LOSZENCJA JEST!!!!

 

 

 

 

12.jpg

 

 

 

 

Całe 102 cm szczęścia!

 

 

 

 

Czas zleciał tak szybko, że nim się zorientowaliśmy trzeba było powoli zawijać do portu. W drodze powrotnej, w trollu mieliśmy jeszcze dwa brania.

 

 

Portrecik pajka z Malmingen

 

 

 

 

13.jpg

 

 

 

 

14.jpg

 

 

 

 

Ząbek Hasiora wieczorową porą tuż przed i w trakcie powrotu do domu.

 

 

 

 

15.jpg

 

 

 

 

16.jpg

 

 

 

 

Tak zakończył się dzień na Malmingen. Na następne nie było już problemów z obstawieniem kolejnych czwórek. Niestety były i złe strony tego dnia, później jakoś wszystkie szczupaki wydawały nam się takie małe, że prawie w ogóle nie mamy zdjęć. Cały tydzień nad Storsjon to już tylko trolling, trolling i jeszcze raz trolling. Czasami nie mogliśmy wytrzymać i próbowaliśmy połowić coś z ręki ale brały głównie zawodnicze okonie, więc z dnia na dzień coraz bardziej przekonywaliśmy się do dużo bardziej skutecznego trollingu, który mógł przynieść ładnego szczupaka lub sandacza.

 

 

Milupa i slider na porannej trollingowej rundce po jeziorze.

 

 

 

17.jpg

 

 

 

 

Małą rybkę wszystko zeżre - sandaczyk na percha 14.

 

 

 

 

18.jpg

 

 

 

 

Jeden z ładniejszych okoni na naszej łodzi, niestety nie mierzony.

 

 

 

 

19.jpg

 

 

 

 

Tak mijały kolejne dni na Storsjon. Kiedy wszyscy odwiedzili Malmingen zostały dwa dni dla farciarzy którzy trafią szczęśliwy los i będą mogli jechać jeszcze raz... Jak się pózniej okazało farciarzami zostali Ci którzy ostatniego dnia pływali po Storsjon. W piątek rozpruł się worek z rybami. Kiedy przepływaliśmy poraz 158 po południowo wschodnim stoku jednej z wysp, do którego ustawiały się kolejki, Hasior dokleił do pogryzionej wzdłuż i wszerz fartownej gumy (10 calowy manns!) kolejny ogon. Stwierdził, że z tym chyba chodzi jak należy (tzn. tak jak z oryginalnym, z którym była najbardziej łowna). Wrzuciliśmy zestawy do wody, ja siedziałem za sterem próbując jak najlepiej wycyrklować idealne przejście przynęt na ładnym kancie przy wcześniej wspomnianej wyspie. Kiedy wypłynęliśmy za wyspę, a przynęty znalazły się w optymalnym miejscu... „MAAAAAM”... Usłyszałem tylko krzyk hasiora. Po chwili zerkania na szczytówkę stwierdziliśmy, że chyba jednak mały bo jakoś słabo walczy ale przy łodzi przypomniało mu (jej??) się ile waży. "Ale daje, musi być dobry!!!" I czekamy aż wyjedzie... Jak tylko się pokazał słyszeli nas chyba na całym jeziorze...

 

 

20.jpg

 

 

 

 

Hasior doczekał się pięknego uwieńczenia wyprawy – 107 centymetrów.

 

 

 

 

21.jpg

 

 

 

 

Siedem dni zleciało bardzo szybko - za szybko, ale było przepełnione emocjami na jakie zawsze czekamy w naszym hobby. Świetny i bardzo udany zlot, pomimo ogólnej małej ilości ryb ich rozmiary były bardzo zadowalające. Moją ocenę niech przedstawi poniższe zdjęcie.

 

 

22.jpg

 

 

@Hasior, 2014


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze



"Niestety zorganizowanie zlotu dla Jerkbaita nie było możliwe na północy bo nie mam takiej bazy, która spełniała by założenia logistyczne takiej imprezy"

Chwała Panu za to, tam więc będę jeździł dopóki bazy nie powstaną.

Czytając nasunęła mi się jedna myśl-konkurencja. Relacja jak z wędkarskich zawodów- moje subiektywne odczucie i mam prawo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A masz , nie będę pisał o sobie natomiast kilkanaście osób bawiło się łowieniem, towarzystwem, po prostu odpoczywało.

A zawody, ja tak odbieram choćby "" okazy rocznik xxxx". Jakoś tak od piaskownicy jest , że chłopaki zawsze chwalą się kto ma dłuższego.. Szczupaka w tym wypadku.

 

 

Może przesadzam z tą skromnością , też się pochwalę. Świetnie bawiłem się okoniami, piękne, waleczne wypasione smoki.

 

2vkao7k.jpg

Edytowane przez woblerwz
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Czytając nasunęła mi się jedna myśl-konkurencja. Relacja jak z wędkarskich zawodów- moje subiektywne odczucie i mam prawo.

 

Krisu, oczywiście masz prawo do subiektywnych odczuć - ale skoro relacja takie odczucie w Tobie wzbudza to znaczy że nie oddaje rzeczywistości.  Myślę ze "konkurencja" czy "rywalizacja" zależy od tego co każdy z nas ma w głowie - można pojechać z na ryby we dwóch, albo nawet samemu, i "konkurować" - można w 16 i łowić na luzie ;)

 

Moim zdaniem na tym wyjeździe nikt nie miał napinki, ja przynajmniej tego nie zauwazyłem, Nikt się nie katował żeby przez całą dobę nie schodzić z łodzi czy tym podobne klimaty, które z nam z innych wyjazdów - część ekip wypływała na wodę o 11 czy 12, część tak jak nasza wstawała na ranek ale o 10 spływaliśmy bazy i robiliśmy sobie jedzonko, drinka, drzemkę - żeby wyruszyć na wodę z powrotem o 16.... myślę że to dosyć wyluzowane podejście, wolne od chęci robienia jakiejkolwiek statystyki ;) a mimo to 8 metrówek na wyjeździe padło, w tym 109 i 107 cm.

 

Ja to zapamiętałem jako fajny, letni, można powiedzieć nawet wakacyjny wyjazd. Ostatniego dnia naprawdę żal się było rozstawać z chłopakami - ci którzy byli na wyjeździe i pamiętają jego atmosferę, myślę że to potwierdzą :)

 

Co do samej wody - no cóż, miała 18 stopni i kwitła, co w Szwecji widziałem pierwszy raz.  Na echu - dużo dużej białej ryby, leszcza , lina, dosyć rozproszonej - drapiezniki jakby mniej widoczne, co nie znaczy że ich nie ma. Po prostu - lato :)  Myśle że jest to woda ze sporym potencjałem, który będzie rósł - bo gospodarz (Martin) bardzo o to dba -na łowisku w zasadzie obowiązuje no kill i z tego co wiem jest to nadzorowane przez właściciela.

 

Tak się składa że łowiłem i w północnej Szwecji i środkowej i południowej - i zapewniam że wszędzie można znaleźć dobrą wodę na ryby. Mnie osobiście wyprawy na północ nie kręcą - nie lubię poświęcać 4 dni urlopu tylko po to żeby dotrzeć nad wodę. Cenie sobie również komfort w postaci mozliwości wzięcia gorącego prysznica, kiedy mam na to ochotę, wyspania się w wygodnym łóżku czy wreszcie łowienia z łodzi a nie z pontonu (do której gospodarz przyniesie mi paliwko, jesli będę miał takie życzenie ) - mam prawo. Wędkarski survival - nie dla mnie :) chociaż znam ludzi, których właśnie taki klimat pociąga

 

To jest jednak zupełnie inna formuła że tak powiem, biegunowo odległa od naszego spotkania nad Storsjon / Malmigen, więc nie ma co porównywać.

 

 

 

... stay tuned for the Part 2  ;)

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"....

Czytając nasunęła mi się jedna myśl-konkurencja. Relacja jak z wędkarskich zawodów- moje subiektywne odczucie i mam prawo.

 

Akurat ta myśl jest nietrafiona odnośnie tego wyjazdu.

 

Przykładem niech będzie postawa chłopaków którzy oddali swój los do łowienia na Malmingen, mogli śmiało jechać na lepszą miejscówkę ale tego nie zrobili :)

 

Co do zaś zawodów to trudno mówić o takich skoro większość ryb nie była nawet mierzona, gdyby tak było to pewnie liczba metrówek by wzrosła - przepraszam @slider@  :wacko:

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krisu, oczywiście masz prawo do subiektywnych odczuć - ale skoro relacja takie odczucie w Tobie wzbudza to znaczy że nie oddaje rzeczywistości.  Myślę ze "konkurencja" czy "rywalizacja" zależy od tego co każdy z nas ma w głowie - można pojechać z na ryby we dwóch, albo nawet samemu, i "konkurować" - można w 16 i łowić na luzie ;)

 

Moim zdaniem na tym wyjeździe nikt nie miał napinki, ja przynajmniej tego nie zauwazyłem, Nikt się nie katował żeby przez całą dobę nie schodzić z łodzi czy tym podobne klimaty, które z nam z innych wyjazdów - część ekip wypływała na wodę o 11 czy 12, część tak jak nasza wstawała na ranek ale o 10 spływaliśmy bazy i robiliśmy sobie jedzonko, drinka, drzemkę - żeby wyruszyć na wodę z powrotem o 16.... myślę że to dosyć wyluzowane podejście, wolne od chęci robienia jakiejkolwiek statystyki ;) a mimo to 8 metrówek na wyjeździe padło, w tym 109 i 107 cm.

 

Ja to zapamiętałem jako fajny, letni, można powiedzieć nawet wakacyjny wyjazd. Ostatniego dnia naprawdę żal się było rozstawać z chłopakami - ci którzy byli na wyjeździe i pamiętają jego atmosferę, myślę że to potwierdzą :)

 

Co do samej wody - no cóż, miała 18 stopni i kwitła, co w Szwecji widziałem pierwszy raz.  Na echu - dużo dużej białej ryby, leszcza , lina, dosyć rozproszonej - drapiezniki jakby mniej widoczne, co nie znaczy że ich nie ma. Po prostu - lato :)  Myśle że jest to woda ze sporym potencjałem, który będzie rósł - bo gospodarz (Martin) bardzo o to dba -na łowisku w zasadzie obowiązuje no kill i z tego co wiem jest to nadzorowane przez właściciela.

 

Tak się składa że łowiłem i w północnej Szwecji i środkowej i południowej - i zapewniam że wszędzie można znaleźć dobrą wodę na ryby. Mnie osobiście wyprawy na północ nie kręcą - nie lubię poświęcać 4 dni urlopu tylko po to żeby dotrzeć nad wodę. Cenie sobie również komfort w postaci mozliwości wzięcia gorącego prysznica, kiedy mam na to ochotę, wyspania się w wygodnym łóżku czy wreszcie łowienia z łodzi a nie z pontonu (do której gospodarz przyniesie mi paliwko, jesli będę miał takie życzenie ) - mam prawo. Wędkarski survival - nie dla mnie :) chociaż znam ludzi, których właśnie taki klimat pociąga

 

To jest jednak zupełnie inna formuła że tak powiem, biegunowo odległa od naszego spotkania nad Storsjon / Malmigen, więc nie ma co porównywać.

 

 

 

... stay tuned for the Part 2  ;)

Potwierdzam w całej rozciągłości, zwłaszcza że byłem wśród tych, którzy czasem wypływali o 11-12, a raz nawet później się zdażyło. :lol:

Potwierdzam również fakt "nie mierzenia" i odpinania  w wodzie szczupaczych przyłowów wielkości 70-80 cm, podczas łowienia ślicznych okoni. Dopiero po kilku takich zorientowałem się, że u siebie mierzyłbym, fociłbym ;) i w ogóle skakałbym w radości jak wariat. Tam, cóż po którymśtam - stwierdziłem że szczupak ma bardzo śmierdzący śluz i nie ma sensu tracić czasu na mycie rąk ;).

Potwierdzam również fajną atmosferę, piekną pogodę, fantastyczne krajobrazy, zresztą co będę się rozpisywał - było świetnie i już! 

No, może troszkę za krótko ;)

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawody jak nic,niektórzy jak spali na dziobie z kijem w łapie ,to ryby z trolla ich budziły,generalnie ryby były skutkiem ubocznym trzymania przynęt w wodzie.

luzacko i na relaksie,oczywiście spragnieni większych niż wymiarowy szczupak,ludzie chcieli złowić,to i trochę łowili.ja bez spiny ale i nie na nieświadomce.

po prostu rozpoznanie,dopasowanie wabika,połowienie w miłym gronie,  uśmiech na mordzie ot i tyle,fajny czas,fajni ludzie i nasze hobby.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie uczestnicy, proszę, nie tłumaczcie .................... jak było. Oni i tak nie zrozumieją. Owczy pęd za centymetrami, kilogramami i sztukami nie pozwala tym ............ na zrozumienie bycia, przebywania w doborowym gronie. Nie jest ważne miejsce, cena, odległość. Ludzie są ważni i nic ani nikt tego nie zmieni. Jest jeszcze małe światełko w tunelu dla ........................., niestety bardzo nikłe. Owi ...................... mają zbyt słabe okulary by dostrzec tę słabą poświatę, tunel dla nich zbyt długi.  :( Może któryś z Was zabierze ......................... ze sobą, może ten .................... obudzi się zbyt późno o poranku i spotka na swej drodze jajecznicę i kawę zrobioną przez kolegę, może dotrze do .............. że ryby to tylko pretekst do szczęścia obcowania z ludźmi?  :rolleyes:

Eeeeeeeeeeeeeech, marzenia  :P

  • Like 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alek, Friko, ............... nie będę wymieniał Was wszystkich, ale jak ja się cieszę, to .............................  :ph34r:  moja słodka tajemnica. Mam nadzieję, że nic się nie zawali żadnemu z nas i będziemy mieli szansę na pogwarzenie przez kilka dni. 

Powtarzam za mnie tylko znanym człowiekiem, ale podpisuję się pod tym dwoma rękami - "ryba to tylko wisienka na torcie, tort jest równie smaczny bez niej". Mój mentor powiedział jeszcze jedno mądre zdanie w tym temacie - "trzeba mieć jakiś pretekst, by włóczyć się po świecie, dlaczego nie ryby?".

 

Mam nadzieję - do zobaczenia  :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z całego wyjazdu żałuję jeszcze tylko jednej rzeczy, że byliśmy zbyt krótko, żeby z każdym jeden dzień posiedzieć na łódce.

Jak dla mnie to to byłoby najważniejsze bo nigdzie nie da się podpatrzeć tylu sposobów łowienia. Każdy z nas robi to trochę inaczej i od każdego można się czegoś nauczyć.

Przyznam też, że odległość między domkami nie sprzyjała integracji bo choć mieliśmy kilka wspólnych spotkań to nie chciało mi się dymać do drugiego domku na ploty po całym dniu wędkowania. Dla niezorientowanych odległość między domkami to tak z 500m(?) i to pod górę :). Niby niedaleko, ale jak się po obiedzie/kolacji człowiek rozleniwi to jest to odległość nie do pokonania :).

 

Żałuję też, że nie będę mógł dołączyć do kolejnej imprezy. Ch*j z rybami, towarzystwo fajne! :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przypadku Storsjon określenia "dziewicze" nie używam, a używam go tylko w stosunku do Malmingen, które jest obok bo to właśnie taka woda - praktycznie nie ruszana nigdy przedtem i za to ręczę. Zresztą na wyniki na MAlmingen chyba nikt z uczestników nie narzeka.

 

Z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że jeżeli nad jezioro w SE można dojechać samochodem, to będzie obłowione. Jeżeli jest w całości prywatne - będzie łowił gospodarz i jego goście. Jeżeli tereny wokół jeziora będą należały do kommuny lub większej liczby właścicieli, to presja oczywiście będzie większa. Tylko w Norbotten nie widziałem większych jezior, nad które dałoby się dojechać samochodem i Szwed nie postawiłby chałupy - i to tylko dlatego, że był tam park narodowy.

Chyba inaczej rozumiemy słowo "dziewiczy"; ja - dosłownie, Ty - jako "o znikomej presji". No bo, jak widać, nawet "grupa testowa A.D. 2013" http://www.wyprawynaryby.pl/storsjon.html nie odebrała Malmigen "dziewictwa" ;) :)

 

malmigen to swietna woda, ma niesamowita strukture i rybostan, ktory rozrywal ekrany echosondy, dlatego baaardzo chetnie tam wroce ...

 

Takie zbiorniki mają swoje ograniczenia, mają i zalety. Generalnie uważam, że duży potencjał nieodłącznie wiąże się z dużą wodą. W SE drapieżniki występują jednak mniej licznie, niż na naszej szerokości geograficznej. Wrażenie "Eldorado" najczęściej bierze się z tego, że jest relatywnie dużo szczupaka w stosunku do innych ryb drapieżnych, a jeżeli rzadko widywał sztuczne przynęty to chętnie na nie bierze. Krótko mówiąc, łowi się bardzo duży odsetek ryb, w zasięgu których był wabik. Bywa, że drugiego czy trzeciego dnia na haku lądują te same ryby. Za to jeżeli na wodzie pływa jedna lub dwie ekipy, to takie łowienie jest bardzo przyjemne i efektywne: łatwiej jest rybę namierzyć, niż na tysiącach ha, nie rozwieje się, nie trzeba dużych jednostek, ani silników. Bardzo lubię takie kameralne łowy. Zastanawiam się nawet, czy nie urządzić sobie w 2015 takiego rajdu po małych zbiornikach środkowej SE, takich powiedzmy między 50 a 400ha - z tym że raczej za pstrągiem, niż szczupakiem. Na rekordy życiowe co prawda raczej nie można liczyć, ale urok takich jeziorek w pełni to wynagradza :)

 

 

 

Moim zdaniem na tym wyjeździe nikt nie miał napinki, ja przynajmniej tego nie zauwazyłem, Nikt się nie katował żeby przez całą dobę nie schodzić z łodzi czy tym podobne klimaty, które z nam z innych wyjazdów - część ekip wypływała na wodę o 11 czy 12, część tak jak nasza wstawała na ranek ale o 10 spływaliśmy bazy i robiliśmy sobie jedzonko, drinka, drzemkę - żeby wyruszyć na wodę z powrotem o 16.... myślę że to dosyć wyluzowane podejście, wolne od chęci robienia jakiejkolwiek statystyki ;) a mimo to 8 metrówek na wyjeździe padło, w tym 109 i 107 cm.

 

 

Jasna sprawa. Można nadużyć przed południem i cały dzień spędzić na pryczy, można balować do późna w nocy i wypłynąć po południu, można poświęcać czas na drinki i wykwintną kuchnię, można łowić do bólu - co kto lubi. Wszystko zależy od tego, w jakim celu się wyjeżdża: towarzyskim, wypoczynkowym, żeby się wyłowić, etc. Ja, ponieważ łowię rzadko i nie umiem, wypływam wtedy, kiedy biorą i jak warto - zostaję na wodzie. W zeszłym roku ryby pięknie brały w czasie białych nocy, tej wiosny żarły aż miło w ciągu dnia. Jesienią stwierdziliśmy, że sandacz dobrze żeruje dwie godziny przed wschodem słońca i dwie godziny po zachodzie - czyli w granicach dopuszczalnych przez lokalne przepisy (wcześniej i później nie próbowaliśmy) - i tak właśnie łowiło się najfajniej. Jak już wspomniałem wszystko zależy od planu. Tyle że doświadczenie pokazuje, że taki misterny plan potrafi się załamać, kiedy okazuje się, że np. koledzy łowią metrowe szczupaki, czy półmetrowe okonie, a nam - o dziwo, nie wiedzieć czemu - nie biorą ;)

 

Co do wyników - jak na wyjazd zorganizowany są ok., dziwię się wręcz, że czwartego, czy piątego dnia mieliście jeszcze co łowić. 8 ekip trollingowych na kilku km2 to potencjalnie bardzo duża presja. A jednak 16 chłopa na rybach to nie moje klimaty; jak mawiał Królik Bugs - "two is a couple, three is a crowd" ;)

Edytowane przez krzysiek
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapomnieliście dopisać jeszcze jednej ważnej rzeczy. Jedziemy nie tylko po kolejne rekordy ale również by doskonalić swój warsztat...

Podpatrywać lepszych od siebie, podejrzeć inny sprzęt, przynęty czy technikę łowienia

A w tym przypadku obecność kolegów jest jak najbardziej wskazana.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof, zaryzykuj raz i zabukuj sobie u nas wycieczkę do północnej lub środkowej Szwecji. Zorganizuję Wam wyjazd nad takie wody gdzie nie spotkasz przez tydzień (dwa, trzy, pięć tygodni) żadnego wędkarza i dojedziesz nad nie samochodem nad sam brzeg. W Szwecji byłem na rybach ponad 60 razy i mogę takie rzeczy zagwarantować na piśmie. A jak kogoś spotkasz, albo nie połowisz to oddam Wam wszystkie środki :-).

 

Przekonanie że jeśli da się gdzieś dojechać autem to woda jest "obłowiona" jest błędne i chętnie to udowodnię.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, co pisałeś wcześniej, samo w sobie jest sprzecznością. Jeżeli łowisko jest w ofercie biura podróży, to albo było testowane/regularnie obławiane i wtedy nie jest dziewicze, albo jest to strzał w ciemno (w co wątpię) i polecenie nie jest poparte doświadczeniem, a wtedy trudno cokolwiek zagwarantować. Na atrakcyjne wędkarsko miejsca zawsze będzie jakaś presja - minimalna, jeżeli są całkowicie prywatne. Wydaje mi się to logiczne...

 

Nie zależy mi na namiarach, "poławiam" całkiem sympatycznie, od ostatnich kilku lat nie zdarzyło się, żebym nie wrócił z SE bez kilku metrowych szczupaków na koncie. Ostatnią wtopę zaliczyłem w 2012 - jezioro miało potencjał na ryby 130+ (największa potwierdzona - 135cm), ale polegliśmy przez wyjątkowo niski poziom wody - a może po prostu nie trafiliśmy na szczyt cyklu żerowego. Za to bardzo fajnie połowiliśmy ładne pstrągi i kto wie, czy nie było to bardziej wartościowe.

 

Dzięki za gotowość, ale z ofert komercyjnych skorzystam, jak już nie będę w stanie wrzucić pontonu i silnika do bagażnika. Choć też niekoniecznie - może po prostu zainwestuję w przyczepę :) Ale fajnie, że składasz taką propozycję na łamach j.pl, bo - jak rozumiem - może ona dotyczyć nie tylko mnie. Oczywiście nie mam tu na myśli zwrotu gotówki, taki wredny nie jestem, tylko organizację wyjazdu w kameralne miejsca, które niekoniecznie są w ofercie na Twojej stronie.

Choć kto wie - może jak będę miał ochotę połowić wyłącznie palie czy oringi na zamkniętych łowiskach - skorzystam i ja z Twojej grzeczności :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedno mi się przypomniało - pamiętam, że chyba kiedyś przy okazji innej dyskusji na forum pytałeś mnie o Boren? Dochodziły stamtąd słuchy, że woda się "skończyła". W sezonie 2014 wysłaliśmy tam z tego powodu tylko kilka grup, bo baliśmy się polecać mocniej to jezioro skoro takie plotki się rozchodzą. Melduję, że pogłoski o rzekomym zubożeniu rybostanu na Boren to kompletne bzdury. Nasze grupy połowiły po prostu kosmicznie w tym roku na Boren (nie wiem czy wszystkie, ale na pewno zdecydowana większość). Statystycznie w maju/czerwcu na tydzień padało od kilku do kilkunastu szczupaków ponad 100 cm na grupę 3-6 osób, a ryb 80 - 100 cm były dziesiątki. Największe, których widziałem fotki miały 111, 113, 114 i 2 x 118 cm. Z całą odpowiedzialnością mogę napisać publicznie, że za wody Eventuru ręczę, bo nie robimy tego od wczoraj. Nie mogę zagwarantować, że każdy wróci wyłowiony bo to tylko ryby i byłbym oszustem gdybym mógł super łowienie zawsze obiecać. Ale gwarantuję, że w naszych wodach ryby są i to duże. A jak nie ma (bo gospodarz sprawę olewa i nie pilnuje) to po prostu takie łowisko wypada z naszej oferty (Asnen, Grankullavik, Osta i wiele innych dla przykładu)....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, składam taką propozycję publicznie :-). Nie mam się czego obawiać, bo wiem co możemy zaoferować. Jeśli więc ktokolwiek wróci z północnej Szwecji niezadowolony z powodu rybostanu lub "presji" na wodzie, to tak jak napisałem zwrócę wszystkie środki lub zorganizuję ponowny wyjazd za free :-). A ciebie serdecznie zapraszam do skorzystania z naszych usług :-). Nie takie wędkarskie biuro podróży straszne, jak je malujesz ;-). Pozdrowienia i połamania w 2015.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach




Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

Artykuły

×
×
  • Dodaj nową pozycję...