Skocz do zawartości

Welcome to the jungle...


DelTor0

...Amazon jungle.

 

Rok planowania, gromadzenia informacji i zdobywania potrzebnego sprzętu. I wreszcie opuszczamy zimowy szary Londyn, cel: tucunare i przygoda w samym sercu jungli.
Jedyne 12 godzin lotu do Sao Paulo, chwila przerwy i ruszamy do stolicy stanu Amazonas, Manaus. Po 20 minutach krążenia nad miastem, dostajemy informacje ze z powodu burzy jednak nie wylądujemy i lecimy na inne lotnisko. Ostatecznie trafiamy do Santarem i po wielu perypetiach, nocnym lotem wreszcie dostajemy się do miejsca przeznaczenia. Akurat, żeby zdążyć na następny lot... który, tym razem z powodu mgły, też jest opóźniony. Chciało by się powiedzieć… witamy w Brazylii ;)
Czarna rzeka, największa tego typu rzeka na świecie, jak ośmiornica oplata swoimi odnogami las deszczowy. Tysiące wysp, laguny, rzeczki i strumienie, po prostu świetne miejsce, żeby się zgubić i odetchnąć od cywilizacji.

 


001.jpg

 

 

 

002.jpg

 

 

 

003.jpg

 

 

 

004.jpg

 


Jesteśmy! Barcelos, stolica handlu rybkami akwariowymi i główna baza wypadowa wypraw na tucunare. Organizacyjnie odpowiednik naszego powiatu, tylko wielkości jednej trzeciej Polski, a zamieszkały przez 30 kilka tysięcy ludzi, jednym słowem… dziko. Szybki kurs po lokalnych sklepikach wędkarskich, załadunek na statek 'matkę' i ruszamy... tzn. następna doba płynięcia w górę Rio Negro i jednego z jej dopływów.

 


005.jpg

 

 

 

006.jpg

 

 

 

007.jpg

 

 

 

008.jpg

 

 

 

009.jpg

 

 

 

010.jpg

 

 

 

011.jpg

 


Stacja paliw na środku rzeki? Proszę bardzo ;)

 


123.jpg

 


Pobudka o 6 rano, szybkie śniadanie i wędki w dłoń. Dzień na równiku jest dość krótki, a najwyższy czas dobrać się do tych ryb. Marcin jako pierwszy łowi fajna sztukę, ja zaczynam od tucunare borboleta, najmniejszej odmiany peacock bass. Później worek z rybami powoli zaczyna się rozwiązywać.

012.jpg

 

 

 

013.jpg

 

 

 

014.jpg

 

 

 

015.jpg

 

 

 

016.jpg

 


I pierwsze wrażenie... ryby po wyjęciu z wody są... ciepłe. Temperatura w Rio Negro sięgała 32-34 stopni.

 


017.jpg

 


W czasie pływania, naszym łódkom ciągle towarzysza słodkowodne delfiny ‘Inia’. Niesamowicie inteligentne zwierzęta, w czasie holu ryby trzymają się w bezpiecznej odległości, ale zaraz po podebraniu naszej zdobyczy wpływają pod łódkę. Wypuszczony peacock nie ma szans, wielki wir i ląduje w paszczy delfina. W większości przypadków musimy pływać pod sam brzeg i wypuszczać ryby w zatopione drzewa lub inne zarośla.

 


018.jpg

 

 

 

019.jpg

 

 

 

020.jpg

 


Bezkres Amazonii, w którym tak łatwo się zagubić. Nasz statek baza płynął w gore, a my mniejszymi łodziami robiliśmy wypady po dwie godziny drogi w poszukiwaniu miejscówek. Raz nawet udało się trafić na indiańską wioskę w środku jungli.

 


021.jpg

 

 

 

022.jpg

 

 

 

023.jpg

 

 

 

024.jpg

 

 

 

025.jpg

 

 

 

028.jpg

 

 

 

029.jpg

 

 

 

030.jpg

 

 

 

026.jpg

 

 

 

027.jpg

 


Następne dni przyniosły coraz więcej kontaktów z rybami oraz... pozrywane zestawy i połamane wędki. Kolorowe ‘akwariowe’ rybki potrafiły pokazać swoja agresje, sztukę walki w powietrzu i nadzwyczajna sile. Nie dziwie się ze niektórzy mówią na nie ‘słodkowodne GT’.
Szczególnie zapadła mi w pamięci sytuacja, gdy obławiając bezskutecznie rozległą lagunę, usłyszeliśmy potężne uderzenie i cale stado piranii wystrzeliło w powietrze... Niesamowity widok, nasz indianin podekscytowany rzucił ‘big fish’, mnie przebiegło przez myśl: O ja Ciebie... National Geographic!!!

 

Tucunare borboleta (butterfly peacock bass), nawet dublecik się trafił ;)

 


031.jpg

 

 

 

032.jpg

 

 

 

033.jpg

 

 

 

034.jpg

 


Tucunare Paca (speckled peacock bass)

 


035.jpg

 

 

 

036.jpg

 

 

 

093.jpg

 


I główny cel wyprawy, dorastający do blisko 30 funtów, Tucunare Açú (Asu). Największa ryba pielęgnicowata świata, znana ze swojej agresywności i waleczności.

 


037.jpg

 

 

 

038.jpg

 

 

 

039.jpg

 

 

 

040.jpg

 

 

 

041.jpg

 

 

 

042.jpg

 

 

 

043.jpg

 

 

 

044.jpg

 

 

 

045.jpg

 

 

 

046.jpg

 

 

 

096.jpg

 

 

 

048.jpg

 

 

 

049.jpg

 

 

 

050.jpg

 

 

 

051.jpg

 

 

 

052.jpg

 

 

 

053.jpg

 

 

 

054.jpg

 

 

 

055.jpg

 

 

 

056.jpg

 

 

 

057.jpg

 


Trzeba przyznać ze znajomość okolicy, umiejętność poruszania się po jungli nasi 'piloteiros' mieli opanowane do perfekcji. Wiedza o wszelkich rybodajnych lagunach pochowanych w zakamarkach jungli, zwyczajach ryb, okazała się bardzo przydatna. Mistrzowie wczepiania przynęt, obozowi kucharze, ludzie orkiestra ;) Jednak najbardziej spodobało się nam to, że zawracali łódkę i zbierali każdy śmieć, jaki zauważyli na wodzie. Taka prosta rzecz, a mająca więcej wpływu na środowisko niż kanapowi ekolodzy, których działalność kończy się na wylewaniu żali w internetach.

 


058.jpg

 

 

 

059.jpg

 


Najlepsze miejscówki wymagały trochę przedzierania się przez las deszczowy. Mocne buty, długie spodnie, żeby tylko przypadkowo nie stanąć na węża, albo jeszcze gorzej na płaszczkę. Powalone drzewa pełne kolców też robiły swoje.
A jednak po dwóch dniach w tropikalnej spiekocie wygrała opcja ‘boso przez świat’… tzn. jungle ;)

 


134.jpg

 

 

 

135.jpg

 

 

 

136.jpg

 


Jednak warto było się trochę pomęczyć, ryby i widoki wynagradzały cały wysiłek.

 


137.jpg

 

 

 

141.jpg

 

 

 

138.jpg

 


I następny król wody wraca do swoich herbacianych odmętów Rio Negro.

 


139.jpg

 

 

 

140.jpg

 


W wolnych chwilach udało się strzelić kilka fotek lokalnej przyrodzie. W przerwie obiadowej taki jegomość załapał się na sesje ;)

 


064.jpg

 

 

 

065.jpg

 

 

 

066.jpg

 

 

 

067.jpg

 


Wielbiciel woblerów, dobre 15 minut obserwował nasze powierzchniowe przynęty.

 


069.jpg

 


Amazonski ‘Forfiter’ :D

 


068.jpg

 


Ary było słychać wszędzie, ale nigdy nie siedziały na drzewach blisko wody. Zawsze gdzieś głębiej w jungli.

 


077.jpg

 


Stali goście na lunch. Zaraz po rozbiciu obozowiska, krążyło nad nami cale stado tych padlinożerców. Dawało do myślenia...

 


071.jpg

 

 

 

072.jpg

 


Jakby ktoś chciał, to mógł spędzić wyjazd tylko na fotografowaniu ptaków lub innych zwierząt. My mieliśmy inne plany ;) Także zdjęcia tylko okazyjnie, jak zdążyło się wyciągnąć aparat z właściwym obiektywem...

 


073.jpg

 

 

 

074.jpg

 

 

 

075.jpg

 

 

 

076.jpg

 

 

 

078.jpg

 

 

 

079.jpg

 

 

 

080.jpg

 

 

 

070.jpg

 


Hoacyny, bardzo wdzięczne ptaki do fotografowania.

 


060.jpg

 

 

 

061.jpg

 

 

 

062.jpg

 

 

 

063.jpg

 


Oprócz trzech form tucunare, trafiliśmy też wiele przyłowów. Piranie dominowały ilościowo, ale w sumie udało nam się zaliczyć ponad 15 różnych gatunków ryb.

 


081.jpg

 

 

 

082.jpg

 

 

 

083.jpg

 

 

 

084.jpg

 

 

 

085.jpg

 

 

 

086.jpg

 


Zastanawialiśmy się, czy pirania da rade odgryźć palca razem z kością, dywagacje skończyły sie, gdy jedna odcięła Ownera ST46 przy moim woblerze. Mała rybka, ale przy uderzeniu potrafi pozgniatać groty w morskich kotwicach.

 


129.jpg

 


I następny przyjemniaczek, Traira, niszczyciel wszelkich przynęt spinningowych. Może mniej znana jak pirania, ale z zębiskami jak wściekły pies.

 


087.jpg

 

 

 

088.jpg

 

 

 

089.jpg

 


Arowana, niesamowicie sportowa ryba. Większość walki spędza w powietrzu. W sumie nic dziwnego, znana jest z tego ze poluje na małe ptaki. Potrafi skakać powyżej dwóch metrów i zbierać pożywienie z gałęzi nadbrzeżnych drzew. Lokalnie nazywana małpią rybą lub wodną małpą.

 


090.jpg

 

 

 

091.jpg

 

 

 

092.jpg

 


Bicuda, może nie jest super waleczna, ale pięknie atakuje szybko prowadzone przynęty przy powierzchni wody.

 


094.jpg

 

 

 

095.jpg

 


Oscar, juz typowa akwariowa rybka. Przy swojej wielkość, niesamowicie agresywna i waleczna. Gdyby tak mieć wędki UL, co to by była za zabawa.

 


097.jpg

 

 

 

098.jpg

 

 

 

099.jpg

 


Jacunda, piękna, kolorowa, z kolcami na pletwach brzusznych… o czym się przekonaliśmy jak się koledze w rękę powbijały.

 


100.jpg

 

 

 

101.jpg

 


Łowiliśmy głównie 7 stopowymi wędkami, czyli te 2.13m. Lepsze okazały się wędki 1.80-1.90m, można nimi precyzyjniej poprowadzić powierzchniowe przynęty, które tam używaliśmy. Dwa standardowe zestawy, jedna wędką do mniejszych przynęt i druga, sztywna pala do przynęt typu woodchopper (śmigło).
Multiki lub staloszpulowce, kto co woli. Używałem Daiwy Certate 3000 i BG 4000. Plecionki od 40lb do 60lb, w zależności od stosowanych przynęt. Plus długie przypony z fluorocarbonu, mniej więcej o grubości 0.7mm.
Podstawowy zestaw przynęt: blacha, śmigło i powierzchniowa Perversa.

 


124.jpg

 


Prowadzenie woodchoppera to nie jest lekka robota. Dynamika i dużo zamieszania w wodzie to coś, co tucunare uwielbia. Jednak w ponad 30-stopniowym upale nie dam się tym łowić cały dzień, tak szczerze ciężko tym łowić non-stop przez ponad godzinę ;) Za to brania są niesamowicie widowiskowe.

 


125.jpg

 


Chłopaki z dużym powodzeniem łowili na Perversy

 


126.jpg

 


Akurat nie miałem, ale zastępczo wobler Rapala SubWalk okazał się bardzo skuteczny. Zresztą widać po ‘obrażeniach’.

 


131.jpg

 

 

 

132.jpg

 


Kiedy ryby nie chciały brać z powierzchni, nieocenione okazały się smukłe wahadłówki. Szczególnie jedna od LuhrJensen i nasza poczciwa Wydra od Polsping. Rysy na blaszce po bliskich spotkaniach z piraniami :D

 


130.jpg

 

 

 

127.jpg

 

 

 

128.jpg

 

 

 

047.jpg

 


I ta przynęta Jaxona, która na każdym wyjeździe daje mi jakaś większą rybę... Patagonia, Amazonia, Syberia, zawsze się na to coś zaczepi.

 


133.jpg

 


Zastanawiacie się jak silne są te ryby? Siedem czy osiem złamanych wędek, dwa uszkodzone kołowrotki. Jeden z moich tucunare odjeżdżał kilka razy po kilkadziesiąt metrów, na zakręconym hamulcu, aż wreszcie zaparkował w podwodnym drzewie. Hamulec całkowicie skręcony, nie dało się bardziej, plecionka 50lb, morski travel Batsona... nie zrobiło to zbytniego wrażenia na rybie. Po dopłynięciu na miejsce, właściwie już myślałem ze po ptakach, czułem tylko zaczep. W tym momencie nasz piloterio wskoczył do wody i zanurkował po lince, i o dziwo ryba ruszyła. Jeszcze dwa krótkie odjazdy i... rozpadł się hamulec w Daiwie BG 4000. Reszta holu metoda ręcznej kontroli linki. A żeby było śmieszniej to nie koniec historii, nasz piloerio łapie rybę za ogon a wtedy agrafka wypina się z przynęty... Do ryb to jednak trzeba mieć szczęście.

 


107.jpg

 

 

 

108.jpg

 

 

 

105.jpg

 

 

 

106.jpg

 

 

 

109.jpg

 

 

 

110.jpg

 

 

 

102.jpg

 

 

 

103.jpg

 

 

 

104.jpg

 


Jeszcze zdjęcie grupowe i pogoń za amazońskimi drapieżnikami należy uznać za zakończoną.

 


120.jpg

 

 

 

121.jpg

 

 

 

122.jpg

 


Czas na powrót. Wylatujemy z Barcelos w pięknej słonecznej pogodzie... i po piętnastu minutach lotu wpadamy w sam środek burzy, później w następną, a na sam koniec w trzecia. Grad, błyskawice, woda wlewająca się do wnętrza samolotu... kilku kolegów straciło parę lat życia w tej metalowej puszce, tańczącej 'danse macabre' gdzieś tam w chmurach.
Po godzinie lotu lądujemy w Manaus. Największym mieście Amazonii i siódmym największym w Brazylii, do którego można się właściwie dostać tylko droga lotnicza lub wodna. Przede wszystkim mieście, gdzie swego czasu kauczukowi baronowie określenie ekstrawagancja, wznieśli na inny niedościgniony poziom.
Przepiękne kolonialne budynki, mocno nadszarpnięte mijającym czasem, przypominają dawna świetność i kauczukowy boom. Miasto w środku jungli, które zostało wcześniej zelektryfikowane niż większość europejskich metropolii.

 


111.jpg

 

 

 

112.jpg

 

 

 

113.jpg

 

 

 

114.jpg

 

 

 

115.jpg

 

 

 

116.jpg

 

 

 

117.jpg

 

 

 

118.jpg

 

 

 

119.jpg

 


Ktoś słyszał o paleniu pieniędzy, bo ma się ich za dużo? Tak, to historie z Manaus. Kauczukowi baronowie prześcigali się ze swoimi pomysłami aż do granic absurdu. Jeśli jeden zakupił sobie wielki jacht, to drugi sprowadził lwy z Afryki, a trzeci kąpał konie w szampanie. Potrafili wysyłać pranie do Paryża, lub pic tylko wodę importowana z Europy, wybudować jedna z największych i najnowocześniejszych oper w środku jungli. Dochody z kauczuku były tak wielkie, że w pewnym momencie w Manaus sprzedawano więcej diamentów niż w całym ówczesnym znanym świecie. Ale nic nie trwa wiecznie…

 

Tekst: Del Toro
Zdjecia: Del Toro, Marcin Ejankowski, Piotr Wisniewski & Marcin Janaszkiewicz


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze



Kapitalna wyprawa , świetny opis i super zdjęcia . Duuużo radochy przy czytaniu i oglądaniu - dzięki Byku  :) ! A swoją drogą obejrzałbym chętnie jakieś ruchome obrazki , sfilmowane równie pięknie jak zrobione fotografie . To byłaby uczta . Może coś się pojawi ?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

" ... Grad, błyskawice, woda wlewająca się do wnętrza samolotu... "

Takie atrakcje to zapewne bardzo ciekawe przeżycie :D

 

Jak ktos niespecjalnie lubi latac, a takich mielismy, to faktycznie mial przygode zycia  :D

Grad, zero widocznosci, bujanie po calym niebie, no i ta woda wlewajaca sie do srodka  B) Jak ktos siedzial kolo drzwi to wyszedl caly mokry z samolotu  :ph34r:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Graty, ten największy to prawdziwy amazoński byk. Pochwal się rozmiarem tej ryby

 

Najwieksze 8-9kg i pod 90cm. Mega waleczne ryby  B)

 

 

Kapitalna wyprawa , świetny opis i super zdjęcia . Duuużo radochy przy czytaniu i oglądaniu - dzięki Byku  :) ! A swoją drogą obejrzałbym chętnie jakieś ruchome obrazki , sfilmowane równie pięknie jak zrobione fotografie . To byłaby uczta . Może coś się pojawi ?

 

Robilem froche filmikow, nawet pare na fejsa powrzucalem, ale glownie z przemieszczania sie po jungli, po zalanym lesie deszczowym itd.

Jak byl czas na lowienie to sie lowilo, a nie krecilo filmy niestety  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczyma wyobraźni widzę te brania z  powierzchni i szalone odjazdy. Palące słonce i to wyjątkowe bicie serca po braniu.

Szalona mieszanka Pawle :)

 

Do diabła z resztą...

 

Zazdroszczę, ech.... :)

 

Slonce na wodzie nie bylo takie zle, sama woda tak jak pisalem 32-34 stopnie. 

Gorzej bylo dalej od wody, w drodze powrotnej wyskoczylismy w poludnie do miasteczka. Przeszlismy jakies 100m, wpadlismy do sklepu z klimatyzacja, ochlodzilismy sie przez 10 minut i wrocilismy spowrotem hehehe

 

 

 

Gratulacje. Świetnie opisana przygoda, super zdjęcia i piękne ryby ;)

 

Dzieki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej,

byłem chyba tydzień po Tobie, zrobiła się pełnia i z rybami nie było szału... Ale łowienie tych ryb to najlepsza wędkarska sprawa jaka mi się przydarzyła.

Najwięcej złowiłem na wtd pepino czy jakoś tak. Brania atomowe;) na pewno tam wrócę

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej,

byłem chyba tydzień po Tobie, zrobiła się pełnia i z rybami nie było szału... Ale łowienie tych ryb to najlepsza wędkarska sprawa jaka mi się przydarzyła.

Najwięcej złowiłem na wtd pepino czy jakoś tak. Brania atomowe;) na pewno tam wrócę

 

Czesc, jak byles w tej grupie z Krzyskiem Zielinskim to napewno minelismy sie na 'lotnisku' w Barcelos ;) 

Nawet chwile z nim pisalem i mowil ze juz duzo mniej ryb bylo zlowionych.

Lowienie naprawde emocjonujace, ma rybka troche powera  B)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak byłem z Krzyśkiem. Oj ma... chociaż ta traira też całkiem niezła. Ogólnie to trzeba tam wrócić

 

Traira jak wsciekly pitbull :D Z wiekszosci przynet robila nam sito, zebiska to one maja nieprzyjemne ;)

Arowany polowiliscie? Bardzo fajne sportowe rybki, wiekszosc walki w powietrzu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja trafiłem na nie tylko w jednej lagunie, kompletnie ignorowały woblery ale obrotówką już nie pogardziły. W któreś przynęcie mam zęby payary.

 

My sporo arowan nalowilismy na wahadelka, czasami po 20 sztuk z jednego miejsca. 

Payare trafilem tylko jedna, mala.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach




Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

Artykuły

×
×
  • Dodaj nową pozycję...