Skocz do zawartości

Regionalizm tworzenia woblerów w Polsce


Banjo

Wstęp
Od kilkudziesięciu lat interesuję się woblerami, a ich twórcami od dobrych kilku lat. W moim kręgu zainteresowań są twórcy, którzy w XX w. rozpoczęli swoją przygodę z ich wytwarzaniem. Staram się to wszystko spisać, kolekcjonuję woblery, robię zdjęcia, bawię się w detektywa, przeprowadzam rozmowy z twórcami lub osobami Ich znającymi. W kolekcjonerstwie nauczyłem się cierpliwości. Będąc w danym mieście zwykle pierwsze kroki stawiałem w sklepie wędkarskim pytając o woblery lokalnych twórców. Pozwoliło to na zauważenie pewnych faktów, którymi chciałbym się podzielić z Wami.
To były trudne czasy dla twórców. Młodszym przypomnę, że nie było wówczas internetu. Sam w drugiej połowie lat 90. XX wieku uczyłem się na uczelni korzystania z poczty elektronicznej, a strony internetowe otwieraliśmy w trybie tekstowym, bo transfer danych, karty sieciowe i skończywszy na kartach graficznych komputerów mocno odbiegały od dzisiejszego sprzętu. Dziś trudno w to uwierzyć, ale tak było. Większość z nas nie posiadała własnego środka lokomocji i w związku z tym podróże wędkarzy po Polsce w celu poznawania nowych łowisk oraz wędkarzy były ograniczone. Zdarzali się zapaleńcy, którzy jeździli na Pomorze za trocią wędrowną, pstrągarze uganiający się za pstrągami, czy też łowcy głowacic, ale nie odbywało się to na tak szeroką skalę jak obecnie. Wszystko to nie sprzyjało wymianie informacji w tworzeniu woblerów. Ponadto dostęp do zagranicznych woblerów, które często były pierwowzorami dla tworzonych przez Nich rękodzieł, był utrudniony. A jak już podjęta została decyzja o tworzeniu pierwszych woblerów, to brakowało materiałów do ich wykonywania. Robiono je często z tego, co było dostępnego pod ręką.
Okazało się, że ten brak wymiany informacji pośród twórców woblerów pozytywnie wpłynął na ich działania. Każdy musiał na swój sposób rozwiązać problem z wykonaniem pierwszych woblerów, a to sprzyjało kreatywności. I te różnice są zauważalne. Można się pokusić zatem o stwierdzenie, że w owych czasach występował regionalizm tworzenia woblerów w Polsce.
Woblery
Prawdopodobnie każdy łowiący ryby za pomocą woblerów zetknął się z wyrobami z Czarnego [6, 11]. Ich cechą charakterystyczną jest to, że wykonane ręcznie korpusy oklejane są tkaniną brokatową, nierzadko nazywaną szmatą. Jest to żmudny proces ozdabiania korpusów, ale bardzo efektowny. W Czarnem w ten sposób tworzyło znaczne grono wędkarzy. Pierwszy, który zaczął oklejać tkaniną korpusy woblerów był Lech Dylewski, chętnie udzielający porad młodszym kolegom.

 

 

 

 

01.JPG

 

 

 

 

Wobler Lecha Dylewskiego

 


W ten sposób powstała szkoła tworzenia woblerów w Czarnem. Jego uczniami byli: Piotr Kardas, Dariusz Kręcigłowa, Marcin Osowski, Dariusz Szyszka.

 

 

 


02.JPG

 

 

 

 

Wobler Dariusza Szyszki

 

 

 

 

 


03.JPG

 

 

 

 

Wobler Marcina Osowskiego

 


Swoimi sposobami tworzyli także Adam Bil, Zbigniew Kajtowski, Łukasz Sołowiej, Tomasz Kacpura, Andrzej Kumoch, ale nie raz konsultowali się z Lechem Dylewskim, czy też z Jego uczniami. W sąsiadujących miejscowościach z Czarnem także kilku wędkarzy tworzyło woblery oklejając tkaniną ich korpusy. Jednakże, może niektórych z Was zaskoczę informacją, to nie w Czarnem jako pierwsze powstały woblery, których korpusy oklejane były tkaniną brokatową. Najprawdopodobniej, powtarzam najprawdopodobniej tak zdobione woblery Lech Dylewski po raz pierwszy zauważył u Krzysztofa Greckiego ze Słupska, którego spotkał podczas łowienia ryb. Natomiast, czy Krzysztof Grecki był prekursorem takiego dekorowania korpusów woblerów, to tego nie wiadomo. Pytani Panowie o te zagadnienia solidarnie, ale wymownie milczą. W początkowym okresie tak dekorowania korpusów woblerów do Czarnego przybył Edward Jankowski, który z kolei nauczył się oklejać korpusy tkaniną brokatową od wędkarzy z Białegostoku [8].

 

 

 


04.JPG

 

 

 

 

Wobler Edwarda Jankowskiego

 


Niemniej należy podkreślić, docenić to, że to w Czarnem opanowano do perfekcji technikę oklejania korpusów tkaniną brokatową.
Kolejnym szczegółem odróżniającym woblery z Czarnego jest płasko ustawione oczko mocujące tylną kotwicę. Ma to zapobiegać zaczepianiu się tylnej kotwicy o przednią, zwłaszcza w mniejszych woblerach. Warto wspomnieć także o malowaniu na czerwono miejsca osadzenia oczka mocującego tylną kotwicę. Nie jest to konsekwentnie stosowane, gdyż spotyka się woblery z Czarnego, w których oczko tylne jest pionowo ustawione, a „dupka” ogonka nie jest malowana na czerwono.
Na ścianie wschodniej Polski również wędkarze łowiący woblerami wykazywali się kreatywnością w ich tworzeniu. Na pewno z tym regionem kojarzą się nam woblery Morel Team, zwane Morelkami. Wyróżniały się dekorowaniem korpusów.

 

 

 


05.JPG

 

 

 

 

Wobler Wojciecha Grocholi

 


Były oklejane skórą ściągniętą z ryb a potem malowane [9] lub jedynie malowane z użyciem farb do szkła, ale w sposób bardzo charakterystyczny, rozpoznawalny. Malowanie odbywało się po wklejeniu steru do korpusu. Zwykle w większości woblerów innych twórców ster był wklejany po malowaniu korpusu. Morelki wyróżniały się także tym, że dwóch twórców z Bychawy: Andrzej Kułak i Rafał Bancerz wykonywali imitacje raczków oraz żab, przy czym były to całkiem inne konstrukcje, ale miały także jedną wspólną cechę. Ich woblery posiadały oczko mocujące linkę umieszczone w sterze i formowane było w taki sposób, że drut po zawinięciu oczka nie wracał do korpusu, tylko był ucinany tworząc pętlę.

 

 

 


06.JPG

 

 

 

 

 

 

 

 

07.JPG

 

 

 

 

Woblery Andrzeja Kułaka

 

 

 

 

 


08.JPG

 

 

 

 

 

 

 

 

09.JPG

 

 

 

 

Woblery Rafała Bancerza

 


Imitacje ryb wykonywali Wojciech Grochola z Kraśnika oraz Krzysztof Łuczkowski z Lublina. Wojciech Grochola wykonywał także imitacje żab i raczków. Oczko mocujące linkę umieszczone w sterze wykonywał identycznie jak jego koledzy z Bychawy. Z kolei Krzysztof Łuczkowski znany był przede wszystkim z wykonywania łamańców, a zwłaszcza trój członowych imitacji minogów. Oczko mocujące linkę umieszczone w sterze formował podobnie jak większość twórców w Polsce, czyli po uformowaniu oczka drut wraca do korpusu.

 

 

 


10.JPG

 

 

 

 

Wobler Krzysztofa Łuczkowskiego

 


Do grona Morel Team należał także Piotr Zieleniak z Niedrzwicy Dużej, który specjalizował się m.in.: w wykonywaniu imitacji żab oraz cierników.
W Puławach kilku zapaleńców łowienia pstrągów potokowych w pobliskich rzeczkach musiało dopasować swoje woblery do warunków w nich panujących. Są to małe rzeczki, często z krótkimi dołkami, w których przebywały pstrągi. W takich warunkach nie zawsze pływający i wolno nurkujący wobler sprawdzał się zwłaszcza, gdy był krótki do jego poprowadzenia odcinek rzeki w pobliżu dołka. Zanim zanurkował na właściwą głębokość, to był już poza dołkiem. Wymyślili zatem wobler tonący ze sterem o dużej powierzchni, to pozwalało na szybkie jego sprowadzenie w głębinę dołka, a ster tej wielkości umożliwiał wyczuwalną pracę. Ponadto, w celu poprawy celności rzutów takim woblerem, był on obciążony w części ogonowej, co również było istotne aby trafić w pobliże dołka. Takimi woblerami mógł pochwalić się Andrzej Bełcikowski.

 

 

 


11.JPG

 

 

 

 

Wobler Andrzeja Bełcikowskiego

 


Jego woblery charakteryzowały się również sterami w kształcie rynienki, co miało wpływ na zwiększenie pracy lusterkującej. Wycinał je z butelek dla niemowlaków.
Warto wspomnieć, że woblery z drewnianymi korpusami i sterami w kształcie rynienki w początkach swojej twórczości wykonywał Marek Wieczorek ze Zwolenia, znajdującego się niedaleko Puław. Obecnie jego woblery znane są pod nazwą Siek. Także krakowscy twórcy: Janusz Czulak i Zbigniew Prałat tworzyli woblery (Krakuski) ze sterami w kształcie rynienki [3]. Stery w ich woblerach różniły się od puławskich grubością i metodą wykonywania. Były zdecydowanie grubsze i kształtowane w rynienkę po ich nagrzaniu.

 

 

 


12.JPG

 

 

 

 

Wobler Krakusek

 


Wracając do puławskich twórców możemy jeszcze zauważyć, że woblery Roberta Choluja oraz Andrzeja Dobrosielskiego posiadały korpus w kształcie banana. Były to najczęściej woblery z dużymi, płaskimi sterami, wyważone na ogon, ale pływające.

 

 

 


13.JPG

 

 

 

 

Wobler Roberta Choluja

 

 

 

 

 


14.JPG

 

 

 

 

Wobler Andrzeja Dobrosielskiego

 


Podobieństw do woblerów puławskich możemy doszukać się także w woblerach usteckich, których twórcami byli Kazimierz Michalak oraz Sławomir Proczek. Ich woblery posiadają bananowaty kształt korpusu, duże płaskie stery, są tonące i wyważone na ogon. Zamiarem takiego wykonania woblera było szybkie jego sprowadzenie w pobliże dna oraz stabilna praca w rynnie. Ze względu na dużą odległość, ponad 600 km, pomiędzy Puławami a Ustką można założyć, że były one wykonane niezależnie od siebie przez twórców w tych miejscowościach.

 

 

 


15.JPG

 

 

 

 

Wobler Kazimierza Michalaka

 

 

 

 

 


16.JPG

 

 

 

 

Wobler Sławomira Proczka

 


Pozostańmy jeszcze na chwilę w Puławach, gdyż pod koniec lat 90. XX w. funkcjonowała firma TEX, której właściciel wdrażał w życie ciekawe rozwiązania konstrukcyjne woblerów [2]. Pierwszy model woblera był wykonywany w taki sposób, że zarówno korpus jak i ster były wykonane z jednego materiału, jako jeden element. Jego pierwowzorem był wobler indiański, często zwany jest „kaczką” ze względu na kształt steru.

 

 

 


17.JPG

 

 

 

 

Woblery TEX

 


Podobne woblery produkowała firma Rapa z Wrocławia. Drugim modelem jest wobler charakteryzujący się tym, że zarówno stelaż jak i ster były wykonane jako jeden element poprzez odpowiednie wycięcie i zagięcie blachy. Korpus ze styropianu był nakładany na stelaż podczas jego formowania na gorąco. Jak na tamte czasy było to nowatorskie rozwiązanie, które zostało opatentowane. W rowek stelaża można było umieścić świetlik lub dodatkowe obciążenie powodując zmianę charakterystyki pracy woblera.

 

 

 


18.JPG

 

 

 

 

Wobler TEX

 


Będąc po stronie wschodniej Polski warto wspomnieć o woblerach Stork z miejscowości Poniatowa. Co prawda korpusy są oklejane sreberkiem z opakowań po papierosach, co wielu twórców wówczas czyniło, ale są bardzo starannie wykonane i to, co je odróżniało, to posiadały gruby, polerowany ster.

 

 

 


19.JPG

 

 

 

 

Wobler Stork

 


Łowcy głowacic oraz pstrągów potokowych w podkarpackich rzekach szybko zorientowali się, że stery z tworzyw sztucznych przegrywają z kamieniami osadzonymi na dnie zimnych rzek oraz ze szczękami głowacic. Ów problem rozwiązali stosując metal do ich wykonywania, czyli można wyróżnić stery mosiężne, miedziane, aluminiowe, z alpaki oraz wycięte z ocynkowanej blachy stalowej. Wśród twórców można wyróżnić: Janusza Wieczorka i Janusza Widła z Nowego Sącza, Krzysztofa Wójcika z Tomaszowa Lubelskiego, Tadeusza Ćwika oraz Jerzego Niewiarowskiego z Krakowa. Także twórcy Krakusków [13] wykonywali woblery z metalowymi sterami. Zaczęto również wykonywać woblery kilku częściowe, tzw. łamańce.

 

 

 


20.JPG

 

 

 

 

Wobler Janusza Widła

 


Jednakże ze sterami metalowymi pojawiał problem podczas ich montażu do korpusów. Nie zawsze trzymały się trwale w wyciętym rowku ze względu na kłopoty z doborem właściwego kleju. Swoje rozwiązanie znalazł Jerzy Niewiarowski mocując je, oprócz klejenia w rowku, za pomocą metalowych kołeczków. Ster był wycinany w przyrządzie z odpowiednimi wąsami służącymi do przymocowania steru do korpusu. Rozwiązanie nieco podobne do zastosowanego w woblerach Magnum fińskiej firmy Rapala.

 

 

 


21a.JPG

 

 

 

 

 

 

 

 

21b.JPG

 

 

 

 

Wobler Jerzego Niewiarowskiego

 

 

 

 

 


22.JPG

 

 

 

 

Woblery Krakuski

 


Generalnie w tamtych czasach był kłopot z doborem materiału na stery. Poliwęglan wówczas jeszcze nie był powszechnie znany. Z kolei pleksi było kruche i trudne w obróbce oraz łatwo pękało, także po kontakcie z przeszkodą w wodzie. Zatem naturalnym było szukanie rozwiązania w sterach metalowych. Już pod koniec lat 70. XX w. pierwsze woblery z korpusami wykonanymi z twardego styropianu i metalowymi sterami zaczęła produkować Spółdzielnia Rzemieślnicza "Centrum" z Warszawy. Ponadto kształty korpusów odpowiadały nazwom woblerów tj.: Sum, Płoć, Szczupak.

 

 

 


23.JPG

 

 

 

 

Woblery Spółdzielni Rzemieślniczej "Centrum"

 


W początkowej fazie swojej twórczości metalowe stery stosował także Andrzej Konowrocki z Jastrowia. Ale nie ster wyróżniał jego woblery, lecz kształt korpusu. W dolnej części był ścięty po linii prostej w literę V.

 

 

 


24.JPG

 

 

 

 

Wobler Andrzeja Konowrockiego

 


Pośród wielu polskich twórców można zauważyć woblery, których korpusy są podobne do korpusów woblerów Oryginal lub Countdown firmy Rapala. Trudno tutaj wskazać regionalizm, gdyż dostęp do woblerów Rapala był w wielu miejscach Polski. Niemniej warto wspomnieć tutaj środowisko warszawskie skupione przy AKW Bzdykfus, a zwłaszcza Tadeusza Mikołajuka i Stanisława Ciosa. Nie można także, nie wymienić Józefa Sendala z Oławy (obecnie Borne Sulinowo) i jego woblerów Balskor, a obecnie zwane są Sendalami [5] oraz Henryka Gębskiego z Lędyczka twórcy woblerów Gębala [1, 14]. Oczywiście ich woblery z biegiem lat troszkę zmieniały swój pierwotny kształt.

 

 

 


25.JPG

 

 

 

 

Wobler Józefa Sendala

 

 

 

 

 


26.JPG

 

 

 

 

Wobler Henryka Gębskiego

 

 

 


Wspomniałem o dekorowaniu korpusu woblerów w przypadku woblerów z Czarnego (oklejanie tkaniną brokatową) oraz Morelek (oklejanie skórą z ryb lub malowanie farbami). Korpusy woblerów były także malowane kredkami, czy też oklejane sreberkiem z opakowań po papierosach. Jednakże to nie jedyne sposoby. Warto zwrócić uwagę na wyroby Januarego Pawlosa ze Świdwina. Są perfekcyjnie oklejane kalkomanią, która wyróżnia jego woblery spośród innych. Początkowo korpusy były drewniane, a później z pianki.

 

 

 

 

27.JPG

 

 

 

 

Woblery Januarego Pawlosa

 

 

 

 

 


28.JPG

 

 

 

 

Woblery Januarego Pawlosa

 


Do tej pory mowa była o woblerach nurkujących, ale polscy twórcy woblerów nauczyli się łowić także ryby z powierzchni. Do tego potrzebne były przynęty, które niezbyt głęboko nurkowały lub poruszały się po powierzchni wody. Służyły głównie do łowienia kleni i jazi. Pierwowzory dzisiejszych woblerów powstawały w latach 90. XX w. w rękach Dariusza Duszy, Dariusza Mleczki z Ciborza oraz Andrzeja Lipińskiego z Wrocławia. Dariusz Mleczko dopracował imitacje: chrabąszcza, pływaka żółtobrzeżka, stonki, biedronki [7,12].

 

 

 


29.JPG

 

 

 

 

Woblery Dariusza Mleczki

 


Nieco inne podejście do kształtu, bazujące na uwypukleniu szczegółów, miał Andrzej Lipiński. Korpusy miały inny kształt, mniej płaski niż woblery Dariusza Mleczki. Posiadały imitacje odnóży wykonane z cieniutkich gumek.

 

 

 


30.JPG

 

 

 

 

Wobler Andrzeja Lipińskiego

 


Przedstawione woblery powierzchniowe powstały w większości przypadków podyktowane startem w zawodach wędkarskich. W niektórych sytuacjach dawały przewagę nad rywalami nie posiadającymi takie woblery. Ale był też taki jeden gatunek ryby, który spędzał sen z powiek niektórym wędkarzom. Widowiskowo żerował, ale był trudny do złowienia, podejścia, gdyż żerował na uklejach przy powierzchni wody. Mowa oczywiście o boleniu. Potrzebny był wobler, którego można daleko zarzucić i poprowadzić po powierzchni wody. Te wymagania spełniał wobler łomżyński. Był to jeden z pierwszych bezsterowców do połowu boleni wymyślony i dopracowany przez Marka Myślińskiego i Tomasza Siudakiewicza z Łomży. Charakteryzował się tym, że był mocno tonący, co umożliwiało dalekie rzuty, powierzchnia czołowa uformowana w literę V pełniła rolę steru niezbędnego do nadawania pracy woblerowi. A miał on ze względu na swój ciężar, niewielką powierzchnię oporową i korpus o płaskich bocznych ściankach i małej zbieżności pracę lusterkującą o niewielkiej amplitudzie i mógł być przemieszczany po powierzchni wody z dużą prędkością.

 

 

 


31.JPG

 

 

 

 

Wobler Tomasza Siudakiewicza

 


Była już mowa o kształtach korpusów i ich dekorowaniu, sterach, oczkach mocujących linkę, to warto także przedstawić nowatorskie rozwiązania z oczkami mocującymi kotwice. Nie stały się one powszechne, ale jak najbardziej można zaliczyć je do regionalizmu w wykonywaniu przynęt w Polsce. Wspomniany wcześniej Krzysztof Wójcik z Tomaszowa Lubelskiego w swoich głowacicowych woblerach przednią kotwicę przed plątaniem z linką zabezpieczał w ten sposób, że wykonywał dodatkowe oczko, przez które przechodził trzonek kotwicy, co powodowało, że kotwica ta była blisko korpusu i równolegle do niego ułożona [15]. Natomiast Aleksander Krówka z Bogatyni rozwiązał problem z zaczepianiem się o siebie kotwic w małych woblerach. Otóż oczko mocujące tylną kotwicę umieścił na grzbiecie woblera, a nie na jego końcu [4, 10].

 

 

 


32.JPG

 

 

 

 

Wobler Aleksandra Krówki

 


Podobne rozwiązanie zastosował w jednym ze swoich modeli woblerów Kazimierz Satora z Krakowa, twórca woblerów pod nazwą KSK.
Wracając jeszcze do oczka mocującego linkę, to Marian Szumełda z Przemyśla ustawił je poziomo w swoich woblerach tworzonych w latach 80. i 90. XX w. Zazwyczaj tak ustawione oczko możemy spotkać w woblerach bez steru, ale wówczas ich nie produkowano.

 

 

 


33.JPG

 

 

 

 

Wobler ALMA

 


Nie wszystkie odmienne cechy wytwarzanych woblerów możemy zauważyć nieuzbrojonym okiem. Czasami niezbędne jest zaglądnięcie do środka woblera, aby przekonać się o pewnych różnicach. Myśląc o stelażu, do którego zamocowana jest linka oraz kotwice wyobrażamy sobie, że jest wykonany jako jeden element z wygiętego drutu. I tak znakomita większość woblerów jest zrobiona. Jednakże nie każdy poszedł tą drogą. Wspomniany wcześniej Józef Sendal od początku tworzenia woblerów stosuje tzw. wkrętki, czyli oczka wykonuje ze skręconego drutu i oddzielnie wkleja je w korpus woblera.

 

 

 


34.JPG

 

 

 

 

Wobler Józefa Sendala

 


Tak też były wykonywane woblery z drewnianymi korpusami firmy MRM. Drugą różnicę, której nie jesteśmy w stanie zauważyć, to rozkład dodatkowego obciążenia. Henryk Gębski i Józef Sendal nie stosowali dodatkowego obciążenia. Niektóre modele Minnow firmy Salmo także nie miały dodatkowego obciążenia. Twórca Sendali obciążał całą objętość korpusu woblera, a nie punktowo np.: za pomocą ołowiu, gotując korpusy w pokoście. Wówczas korpus wchłaniał pokost bardzo szybko, zwiększając ciężar. Natomiast pozostali twórcy punktowo obciążali korpus za pomocą ołowiu, najczęściej w okolicy przedniej kotwicy starając się zachować stabilne położenie woblera. Niewielu w początkach tworzenia woblerów zauważyło, że ilość, jak i rozmieszczenie obciążenia, może wpływać na charakterystykę pracy woblera, ale to już całkiem inna historia.

 


Podsumowanie
Przedstawione powyższe przykłady świadczą o tym, że twórcy wykonywali odmiennie woblery i w sposób różnorodny rozwiązywali problemy związane z wykonaniem, czy też z zastosowaniem tej przynęty. W większości przypadków w XX w. tworzenie woblerów łączyło się z łowieniem ryb szlachetnych. Zauważyli, że to bardzo skuteczna przynęta, wówczas niezbyt powszechnie stosowana, co było związane z utrudnionym dostępem do niej. W związku z powyższym w regionach, w których występowały rzeki, rzeczki pstrągowe lub do których wpływały trocie powstawały woblery a ich twórcy tworzyli w odizolowanym środowisku. Ta izolacja związana była z brakiem możliwości przepływu informacji pomiędzy twórcami w różnych miejscach Polski. Rozwiązywanie problemów z tworzeniem przynęt w różny sposób jest bardzo wyraźne, ale można także dopatrzeć się podobnych rozwiązań w różnych regionach, choć nie zawsze intencje były identyczne. Być może słowo „regionalizm” użyte w tytule niniejszego artykułu jest użyte na wyrost, ale w tej chwili nie odnajduję innego określenia, aby przedstawić odmienność rozwiązań w poszczególnych regionach Polski. Być może „różnorodność” lub obecnie modne pojęcie: „innowacyjność” byłoby właściwsze.
Obecnie ów regionalizm zaciera się, choćby z powodu łatwego dostępu do informacji poprzez internet, czasopisma oraz możliwość kupna dowolnego wręcz woblera. Po roku 2000 nastąpiła eksplozja twórców woblerów, którzy podpatrując inne dzieła zaczęli robić je dla siebie, czy też na sprzedaż. Stąd można zauważyć różne zapożyczenia w ich wyrobach, a to powoduje, że trudno określić z jakiego regionu dany wobler pochodzi.
Chciałem jasno podkreślić, że jest to moje autorskie, być może subiektywne, spojrzenie na tworzenie woblerów w Polsce do końca XX w., co prawda poparte analizą co najmniej 100 twórców, przejrzeniem ponad 1000 modeli woblerów, ale nie każdy musi się z nim zgadzać. Z niecierpliwością czekam na dyskusję, propozycję pochylenia się nad nie wymienionymi twórcami.

 

Literatura:
[1] Branowski W.: Gębale, Wędkarz Polski, Nr 1/1994, str.22÷23.
[2] Cholewa W.: TEX, Świat Spinningu, Nr 11/97, str.55.
[3] Czulak J.: Krakuski, Świat Spinningu, Nr 3/97, str.54÷45.
[4] Dębicki W.: Górna Nysa Łużycka, Wędkarz Polski, Nr 2/2003, str.53÷58.
[5] Dębicki W.: Woblery Sendala, Wędkarz Polski, Nr 4/1997, str.31÷33.
[6] Dylewski L.: Woblery nie po sznurku chodzące, Wędkarz Polski, Nr 6/2000, str.71÷76.
[7] Firlej M.: Woblerami z powierzchni, Wędkarz Polski, Nr 7/2006, str.76÷77.
[8] Jankowski E.: Okopane pstrągi, Wędkarz Polski, Nr 6/2005, str.32÷33.
[9] Jaroszyński T.: Oryginalne woblery, Wędkarz Polski, Nr 2/2004, str.9.
[10] Krówka A.: Mój kolega wobler, Wędkarz Polski, Nr 3/2000, str.66÷67.
[11] Krupa Z.: Czarne story, Świat Spinningu, Nr 1/97, str.55.
[12] Mleczko D.: Uważnie obserwowałem żerujące jazie i klenie, Wędkarz Polski, Nr 11/2000, str.72÷74.
[13] Prałat Z.: Pstrąg i woblery, Wędkarz Polski, Nr 2/2004, str.8.
[14] Szymański M.: Gębale, Świat Spinningu, nr 2/97, str.11.
[15] Wójcik K. Trzynastka, Wędkarz Polski, Nr 1/1997, str.25.


Opinie użytkowników

Rekomendowane komentarze



Z tego co pamiętam wujek mi opowiadał jak pan Sendal siedział u Henryka Gębskiego i uczył się strugać. Być może stąd się wziął podobny wygląd w kształcie czy malowaniu czy też używaniu wkrętek zamiast pełnego stelaża.

Artykuł świetny.

 

Od Józka słyszałem inną historię  ;)  :) .

 

Cieszę się, że podoba się.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję dwóm Pawłom.

 

Pawłowi (@Friko) za wyrażenie zgody na publikację tego artykułu :) .

 

Pawłowi (@Del Toro) za przygotowanie i opublikowanie na jb :) .

Sławku, tak jak Ci napisałem w mailu, czujemy się zaszczyceni mogąc publikować takie artykuły :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od Józka słyszałem inną historię  ;)  :) .

 

Cieszę się, że podoba się.

Henryk też opowiadał różne historie. ;) Chyba trudno byłoby ustalić pierwszeństwo. Ale kiedyś mi dał taką szkołę łowienia lipieni na suchą, że do dziś sobie to przypominam. Fenomenalnie znał swoją Gwdusię i zwyczaje ryb.

I pomyśleć Sławku, że to wszystko wzięło się z powszechnej biedy jaka wtedy panowała w Polsce. Nie było dosłownie niczego. Stąd te wszystkie pomysły, które dzisiaj mogą się wydawać zabawne. Stery z butelek dla bobasów, tkaniny kupowane w Pewexie, folie z pudełek po papierosach, korpusy z pianek wyciąganych z kapoków, ja robiłem pierwsze ze spławek (z Polecolu) do sieci rybackich, bo ich trochę miałem. Pomysłowość twórców nie miała granic. Chyba wspominałem Tobie o woblerkach z grzechotką, które pokazał mi kiedyś ś.p. pan Danicki z Poznania (tata Zbyszka, tego od obrotówek Wrta). Nie słyszałem w tamtym czasie o czymś takim. Może jakieś amerykańskie wytwórnie to stosowały wcześniej? Nie wiem. Umieścić w niewielkim pstrągowym woblerku kuleczki i jeszcze tak żeby to jakoś działało - to była sztuka. Chociaż nie wykluczam, że istnieli wcześniej twórcy woblerów łowiących inne drapieżniki, to jednak prawdziwy bum zaczął się w środowisku łowiących pstrągi i trocie. Kortowo, Czarne, Lędyczek i cała reszta miejsc w kraju, gdzie mieszkali pstrągarze. Mnie Sławku też udało się rozszyfrować twórcę woblera wyłowionego z Wisły. Teraz już wiem, że tego "banana" zrobił Robert Chołuj. Sławku-prosimy o jeszcze. :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawy artykuł i kawał historii polskiego, wędkarskiego rękodzieła. Szacunek za poświęcony czas i włożoną w to pracę.

Jednak brakuje mi wzmianki o Góralach ,Wrzyszczach i Gabkorach. 

 

Racja. Patyczaki różnią się wyglądem od większości pozostałych woblerów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie,

wszystkie woblery, które wymieniliście są mi znane. Nie chciałem rozbudowywać artykułu i uznałem, że je pominę. No może ten Patyczak umknął mi w rozważaniach  ;) .

 

Trociowe Wrzyszcze też miały inną budowę niż pozostałe klasyki trociowe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Henryk też opowiadał różne historie. ;) Chyba trudno byłoby ustalić pierwszeństwo. Ale kiedyś mi dał taką szkołę łowienia lipieni na suchą, że do dziś sobie to przypominam. Fenomenalnie znał swoją Gwdusię i zwyczaje ryb.

I pomyśleć Sławku, że to wszystko wzięło się z powszechnej biedy jaka wtedy panowała w Polsce. Nie było dosłownie niczego. Stąd te wszystkie pomysły, które dzisiaj mogą się wydawać zabawne. Stery z butelek dla bobasów, tkaniny kupowane w Pewexie, folie z pudełek po papierosach, korpusy z pianek wyciąganych z kapoków, ja robiłem pierwsze ze spławek (z Polecolu) do sieci rybackich, bo ich trochę miałem. Pomysłowość twórców nie miała granic. Chyba wspominałem Tobie o woblerkach z grzechotką, które pokazał mi kiedyś ś.p. pan Danicki z Poznania (tata Zbyszka, tego od obrotówek Wrta). Nie słyszałem w tamtym czasie o czymś takim. Może jakieś amerykańskie wytwórnie to stosowały wcześniej? Nie wiem. Umieścić w niewielkim pstrągowym woblerku kuleczki i jeszcze tak żeby to jakoś działało - to była sztuka. Chociaż nie wykluczam, że istnieli wcześniej twórcy woblerów łowiących inne drapieżniki, to jednak prawdziwy bum zaczął się w środowisku łowiących pstrągi i trocie. Kortowo, Czarne, Lędyczek i cała reszta miejsc w kraju, gdzie mieszkali pstrągarze. Mnie Sławku też udało się rozszyfrować twórcę woblera wyłowionego z Wisły. Teraz już wiem, że tego "banana" zrobił Robert Chołuj. Sławku-prosimy o jeszcze. :)

 

Janusz, potrzeba matką wynalazku. A że nic nie można było dostać w sposób swobodny i że Polacy są zaradni, to powstało wiele środowisk, w których wykonywano woblery.

 

Dzisiaj, to już nie to samo, są internety, filmy, instruktaże itd.

 

Ale i tak jest fenomen tworzenia woblerów. Jest dużo twórców woblerów mimo łatwego dostępu do nich. Kiedyś regały do piwnicy robiło się samodzielnie, teraz można wysyłkowo kupić i samodzielnie złożyć i nie ma tylu producentów regałów co twórców woblerów  ;)  :) . Jest coraz bardziej podobnie do zachodu, czyli większość rzeczy można kupić, nie trzeba samemu robić.

 

Fajnie, że masz wobka z odzysku kolegi, którego za pewne znałeś  :) .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trociowe Wrzyszcze też miały inną budowę niż pozostałe klasyki trociowe. 

 

Budową raczej nie, ale kształt trochę odbiega. 

 

Założyłem pewien schemat podczas pisania artykułu.

Edytowane przez Banjo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sławku ale narobiłeś sobie biedy przed Świętami zamiast żonie pomagać w przygotowaniach to odpisujesz tu na wiadomości. ( super rozwiązanie ) ????

 

Apeluje by wspierać Sławka i jego hobby np: pozwolić mu czasem coś odkupić lub dać możliwość pierwokupu lub cokolwiek innego.

 

U mnie masz już jakiś ciekawy wobek w ramach podziękowań za włożony czas i pracę w to opracowanie!

Edytowane przez Salata
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach




Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

Artykuły

×
×
  • Dodaj nową pozycję...