woblery z Bielska Opublikowano 28 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2017 Znakomite łowisko, cudowne wspomnienia. Dziękuję bardzo, że zechciałeś się nimi z nami podzielić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mako150 Opublikowano 28 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2017 Mega wyprawa! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
lukomat Opublikowano 28 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2017 A robactwo mocno dało się we znaki? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rd1_68 Opublikowano 28 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2017 Piękna wyprawa , dzięki za przeniesienie nas w tamten świat -pełen ryb . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość S@lmo Opublikowano 28 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2017 Przy odrobinie roztropności nie było większych problemów. Trzeba było być czujnym godzinę przed i po zachodzie słońca - meszki. Potem wszystko znikało. Natomiast jak się ktoś zagapił to był biedny, podchodzące wodą rany gojące się kilkanaście dni. Druga sprawa to pszczoły, takie zwykłe jak nasze, ładne pszczółki, pokojowo nastawione. Tylko czasami wieczorem, podczas posiłku 50 miałeś na sobie a 100 na stoliku. Po zmroku też znikały, ale trzeba było być odpornym mentalnie aby się nie oganiać. Zaliczyłem kilkanaście ugryzień bo właziły wszędzie, kilka razy miałem między okularami i okiem, ale ogólnie to spokojne były. Lekko się niecierpliwiły jak były przyciskane np. pod pachą, ale to każdy by się wnerwił Z rzadka stada gzów, i z tym żartów nie było jedynie nabrać powietrza i iść pod wodę w nadziei, że sobie polecą. Średnio skutkowało, czasem czułem się jak koń Ogólnie z owadami nie miałem większych przygód. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartsiedlce Opublikowano 28 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Listopada 2017 iCzy da radę tam przetrwać bez rzucia liści? Ktoś próbował? W tamtych klimatach z liściami jest po prostu łatwiej, obowiązku nie ma.Będąc pierwszy raz, twardzielem chciałem być. Pierwszego dnia nie przyjąłem porcji i ciężko to przeżyłem. Po dwóch godzinach marszu przez błotnistą dżunglę, w upale i z meszkami na łbie, odechciało mi się życia. Dzień drugi z liściem w pysku był dużo przyjemniejszy. 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
lukomat Opublikowano 29 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2017 i W tamtych klimatach z liściami jest po prostu łatwiej, obowiązku nie ma.Będąc pierwszy raz, twardzielem chciałem być. Pierwszego dnia nie przyjąłem porcji i ciężko to przeżyłem. Po dwóch godzinach marszu przez błotnistą dżunglę, w upale i z meszkami na łbie, odechciało mi się życia. Dzień drugi z liściem w pysku był dużo przyjemniejszy. Mi praca niestety nie pozwala na tego rodzaju używki. Dlatego pytam, bo to pozostaje w organizmie przez kilka tygodni i jakby mi coś wykryli na testach to "bye bye baby". S@lmo, dzięki za wyczerpującą odpowiedź. Niby drobna rzecz, ale rozważając wyjazd w nowe tereny staram się wiedzieć jak najwięcej. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość S@lmo Opublikowano 29 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2017 (edytowane) @ bartsiedlceJa dokładnie odwrotnie, jak tylko zobaczyłem liście to się napchałem Tak dla sprawdzenia Natomiast muszę powiedzieć, że tak jak ze wszystkim tak i z liśćmi, ich działanie to sprawa osobnicza. Na jednych działają mniej na jednych więcej, ja ogólnie jestem odporny na działanie środków wspomagających bo maiłem spore problemy ze zdrowiem i nawet leki na opiatach nie robią na mnie wrażenia, nabyłem swojego rodzaju odporność. Pewnie z tego też powodu liście koki na mnie w sposób znaczny nie wpływały i drugą turę spokojnie przetrwałem bez nich. Inna rzecz, że adrenalina tryskała uszami a to napędza chyba jeszcze bardziej Z tego co zauważyłem, tam najbardziej liczy się determinacja i kondycja. Kondycja wcale nie po to aby kozaczyć, ale aby godnie połapać, a co najważniejsze nie być ciężarem dla tych co mają większą determinację i kondycję Edytowane 29 Listopada 2017 przez S@lmo 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartsiedlce Opublikowano 29 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2017 W temacie kondycji zgadzam się na stówę, lekko nie jest.Jeśli chodzi o liście, to wszystkim nam pomagały, po prostu mniej chciało się pić, mniej się człowiek męczył, one poprawiały kondycję.Łukasz, czy zostają ślady użycia i na jak długo, nie mam pojęcia. Działanie jest zupełnie odmienne od tego, co sobie niektórzy wyobrażają. Ilość kokainy jest śladowa, więc chyba nie powinna utrzymywać się w organizmie. 2-3 liście w ustach przestają działać po około 2 godzinach. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość S@lmo Opublikowano 29 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2017 Pomagają pomagają, tylko w różnym stopniu różnym osobom. He he, ja jednocześnie pchałem do policzka spokojnie ponad 10 i utrzymywałem przez 3-4h, od czasu do czasu przeżuwając. Natomiast podstawową sprawą jest fakt, że same liście praktycznie nie działają, muszą być uzupełniane co jakiś czas sodą oczyszczoną. Ja dosypywałem mniej więcej co godzinę. Reakcja z sokiem z liści jest natychmiastowa, czujesz się jak u dentysty po zastrzyku znieczulającym drętwieją usta i policzek. Ale działa Z tym piciem to trzeba uważać, jak się człowiek zagapi to udar gwarantowany. Trzeba bardzo dużo pić. Kiedyś policzyłem ile wypiłem (w słoneczny dzień). Wyszło mi 7litrów !!! i...... tylko raz sikałem przez cały dzionek Taki jest przerób przez skórę 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartsiedlce Opublikowano 29 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2017 Nam indianie dawali popiół z jakiegoś drewna Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość S@lmo Opublikowano 29 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2017 (edytowane) Nam indianie dawali popiół z jakiegoś drewnaMożna powiedzieć bardziej ekologicznie my tylko z sodą. W każdym miejscu gdzie można było nabyć liście, były również małe woreczki z sodą lub coś na kształt modeliny do odgryzania kawałków. To też zawierało sodę. Nie wiem jak z popiołem ale z sodą efekt był piorunujący, tak to trzymałeś jakieś zielsko w policzku, jak dodałeś sody i przemieszałeś językiem to po 2-3 minutach miałeś całą okolicę ust wokół kulki z liści zdrętwiałą, a soku robiło się dwa razy tyle. Edytowane 29 Listopada 2017 przez S@lmo 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartsiedlce Opublikowano 29 Listopada 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Listopada 2017 Ten sam efekt Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.