Skocz do zawartości

100% C&R przy połowie drapieżników.


Rekomendowane odpowiedzi

:huh:

. Dziś można mówić o większych umiejętnościach, lepszym sprzęcie, wreszcie o lepszej komunikacji i mobilności wędkarzy. To wszystko prawda. Ale mitu o presji utrzymać się nie da. Sławku, zastanów się mocniej, zanim coś napiszesz..

Tu się nie zgodzę.

Presją wywieraną na łowisko, rybostan( bo o to chyba chodzi) może być aktywność mniejszej ilości skuteczniejszych, nieuwalniajacych ryb wędkarzy.Presją może być obecność jednego nawet świetnie wyszkolonego i łowiącego codziennie w sposób skuteczny wędkarza odwiedzającego z potrzeby gastrycznych zachcianek niewielkie łowisko.

Nie boję się autobusu amatorów pojawiających się raz w miesiącu nad wodą i nie wiedzących "co i jak".

Boję się grupki snajperów znających doskonale wodę, świetnie wyposażonych i pozostających w kontakcie, a nasze forumowe przesłanie mających za nic.

Ostatnie zdanie cytowanego wpisu zadedykować należy zatem szerzej ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:)

Pawle, wiesz ilu było wtedy nad wodą wędkarzy? Tak sprawnych muszkarzy - autochtonów, jak opisany przeze mnie wcześniej było kilkunastu. Plus kilkudziesięciu mniej sprawnych, ale również zabierających po trzy sztuki (ówczesny limit), tylko zabierało im to więcej czasu i trochę rzadziej zdarzał im się komplet. A jezioro? Żywieckie miało brzegi obłożone tak, że co pięć metrów siedział wędkarz, a czasem gęściej, bo dwóch kolegów wpuszczało między siebie trzeciego. I na zakończenie dniówki nikt siatki nie opróżniał ;)

Sprzęt był inny, więc i zasięg skutecznego wędkowania również. Ale pamiętam dni, gdy będąc dumnym posiadaczem znaczka "Spinning" musiałem odejść od stacji kolejowej na odległość 1,5 do 2 km, by móc zarzucić blaszkę. Wcześniej się nie dało, bo każdy skrawek brzegu był zajęty. Oczywiście masz rację, to snajperzy wysoko wyspecjalizowani są w stanie zrobić prawdziwą krzywdę wodzie. I nie mówię tego z obserwacji, tylko z własnego przykładu. W końcu na miano "zawodowca" trzeba sobie zasłużyć ;) Ale podtrzymuję swoje stanowisko, że dzisiejsza presja jest dużo mniejsza. To nie presja, a przeciętna skuteczność wzrosła. I tyle :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzrosła przeciętna skuteczność wędkarzy, co w połączeniu z drastycznie pogarszającym się stanem ekologicznym wód spowodowało lawinowy spadek pogłowia.

Chemizacja rolnictwa czyli azotyny i azotany, środki powierzchniowo czynne, zawiesina w połączeniu z mniejszymi przepływami. Prostowanie rzek i odcinanie starorzeczy jako zimowisk i tarlisk. Do tego większa mobilność wędkarzy spowodowała praktyczny brak odcinków rzek bez presji. Takich swoistych mateczników w których często przebywały podstawowe stada tarłowe, które przy skutecznym i obfitym tarle jakoś utrzymywały populacje.

Moim zdaniem to, co po krótce tylko zaznaczyłem powoduje że mamy jak mamy. I jeśli jako wędkarze nie będziemy patrzeć dalej niż czubek własnego nosa, na poprawę nie ma co liczyć. Co więcej na takową zwyczajnie nie zasługujemy...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzrosła przeciętna skuteczność wędkarzy, co w połączeniu z drastycznie pogarszającym się stanem ekologicznym wód spowodowało lawinowy spadek pogłowia.

Chemizacja rolnictwa czyli azotyny i azotany, środki powierzchniowo czynne, zawiesina w połączeniu z mniejszymi przepływami. Prostowanie rzek i odcinanie starorzeczy jako zimowisk i tarlisk. Do tego większa mobilność wędkarzy spowodowała praktyczny brak odcinków rzek bez presji. Takich swoistych mateczników w których często przebywały podstawowe stada tarłowe, które przy skutecznym i obfitym tarle jakoś utrzymywały populacje.

Moim zdaniem to, co po krótce tylko zaznaczyłem powoduje że mamy jak mamy. I jeśli jako wędkarze nie będziemy patrzeć dalej niż czubek własnego nosa, na poprawę nie ma co liczyć. Co więcej na takową zwyczajnie nie zasługujemy...

Pozwolę sobie nie zgodzić się dla zasady !  :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również uważam, że presja była daleko większa. W latach 70-tych, 80-tych istotnie czasem trudno było dostać się do wody.

Oczywiście zastrzegam, że piszę o południu Polski, bo tu najczęściej łowiłem. I widziałem wypchane siaty, wynoszone z łowisk.

Mobilność wędkarza? Tak, jest większa. A w sprzęcie? Sprzęt spinningowy niewiele odbiegał od współczesnego, był równie skuteczny, na pewno mniej wygodny, cięższy, ale przecież skuteczny. Gruntowy, spławikowy, zwłaszcza przy połowie stacjonarnym, gdzie wędka spoczywa na podpórkach, różnił się tylko urodą od dzisiejszych wyrobów azjatyckich.

Sam wytargałem sporo głowacic na DDR-owskie przybory i krajową żyłkę 0,45, choć masa wędki dawała się odczuć po kilku godzinach spinningowania.

( Pełna Germina i Rex)

Największe różnice widzę w sprzęcie muchowym, zdobycie linki z prawdziwego zdarzenia było nie byle jakim wyczynem.

 

Ryby wszyscy, lub prawie wszyscy zabierali. Wstyd było się przyznać w gronie kolegów, że nie przywiozło się z Dunajca kompletu pstrągowo - lipieniowego, który wynosił 5 sztuk. I mimo takiej drapieżności większości kolegów, ryby były i dawały się łowić. Było ich dużo, tych ryb.

Na podkrakowskiej Rudawie, jak stanęło się wieczorną, letnią porą na moście, obserwując wodę, wydawało się, że deszcz pada; tak zbierała muszki

młódź pstrągowa.

W tym wpisie ograniczam się do łowienia pstrągów i lipieni, a inne ryby? Świnki na Dunajcu i Rabie, łowione na przynęty roślinne, wielkie klenie, leszcze

na zalewie Rożnowskim, wynoszone i bezpośrednio po złowieniu poddawane przetwórstwu w słojach?

Ja to widziałem, ta chciwość budziła mój niesmak, może z tego powodu, że ryb nie jadam, jakoś nie było takiej tradycji kulinarnej w rodzinie :)

 

Jesienią ubiegłego roku, w okresie połowu lipienia, kilkanaście razy odwiedziłem Rabę. Na ogół byłem sam nad wodą, aliści przyznaję, że te wyjazdy odbywały się w środku tygodnia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Presja traktowana całościowo - z pewnością macie rację @Janusz czy @sierżant. Wędkarzy - przynajmniej tych zrzeszonych czyli policzalnych było więcej - to fakt bezapelacyjny. Ale w życiu nie zgodzę się z tym twierdzeniem w odniesieniu do spinningu. W latach dziewięćdziesiątych bywałem jedynym spinningistą nawet na dużych zbiornikach, dużych rzekach czy pstrągowych potokach. Dziś na tych samych łowiskach muszę się "gonić" o miejsce z dziesiątkami spinningistów właśnie. Zmieniła się drastycznie struktura presji - dzisiaj są jej poddawane te najcenniejsze gatunki - ryby drapieżne. Wcześniej ten ogólnonarodowy nawał skupiał się na karpiach, leszczach czy płociach.

 

 

@sierżant
Sprzęt spinningowy niewiele odbiegał od współczesnego, był równie skuteczny, na pewno mniej wygodny, cięższy, ale przecież skuteczny...

 

 

Chyba raczysz żartować :D :D :D Spójrz na wyjebane z sandaczy zaporówki, zdziesiątkowane stada boleni, tysiące kleni i jazi które skończyły w octowej zalewie czy wybijane dzisiaj ostatnie duże sumy.... i  powiedz mi, że to samo dałoby się zrobić w latach osiemdziesiątych.

Edytowane przez Sayonara
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Zmieniła się drastycznie struktura presji - dzisiaj są jej poddawane te najcenniejsze gatunki - ryby drapieżne. Wcześniej ten ogólnonarodowy nawał skupiał się na karpiach, leszczach czy płociach.

(...)

Tu pozwolę sobie na zdanie odrębne. Pstrągi zawsze były pożądaną zdobyczą i były łowione. Przez etycznych na muszki i blaszki, przez etycznych mniej - na robala czy żywczyka. I przy tej ostatniej przynęcie na moment dłuższy się zatrzymując - od pierwszego maja, aż do pojawienia się lodu, znakomita większość wędkujących na jeziorach (i spora ilość rzecznych wędkarzy), od momentu złowienia pierwszej rybki, która mogła służyć za "żywczyka", stawiała "korek", na drugą łowiąc spławikiem czy gruntówką "z policjantem" gruntowe płocie, karpie czy leszcze. Co tam wzięło. To był najpowszechniejszy model wędkarstwa. Wędkarstwo karpiowe z samozacinającymi zestawami, ciężkie odległościówki, czy choćby drgające szczytówki, to już raczej czasy najnowsze, efekt zmian w podejściu do wędkarstwa. Z innymi stwierdzeniami w pełni się zgodzę.

 

 

Również uważam, że presja była daleko większa. W latach 70-tych, 80-tych istotnie czasem trudno było dostać się do wody.

Oczywiście zastrzegam, że piszę o południu Polski, bo tu najczęściej łowiłem. I widziałem wypchane siaty, wynoszone z łowisk.

Mobilność wędkarza? Tak, jest większa. A w sprzęcie? Sprzęt spinningowy niewiele odbiegał od współczesnego, był równie skuteczny, na pewno mniej wygodny, cięższy, ale przecież skuteczny. Gruntowy, spławikowy, zwłaszcza przy połowie stacjonarnym, gdzie wędka spoczywa na podpórkach, różnił się tylko urodą od dzisiejszych wyrobów azjatyckich.

(...)

Raczysz żartować :D

Dziś przeciętny wędkarz łowiący białoryb wyjmuje z pokrowca tyczkę czy bata, sprzęt nieosiągalny (lub kosztujący horrendalne pieniądze) w czasach słusznie minionych. A jeśli łowi na odległościówkę, bez problemu łowi w odległości 50-60 metrów od brzegu. Dzięki nowoczesnej budowie kija, spławika, linki, na kołowrotku skończywszy.

Sprzęt spinningowy :) O kołowrotkach wspomniałem, teraz trochę więcej szczegółów - łożysko oporowe ułatwiające zacięcie, precyzyjny hamulec, niezbędny przy holowaniu okazałych ryb na delikatne zestawy, dostępność przeróżnych modeli... Wędziska, o tu można by wręcz książkę napisać. Nie mówię teraz o sprzęcie specjalistycznym, tylko o klasie budżetowej, która dokonała przełomu w spinningu. Ot, choćby wklejka, która całkowicie zmieniła "dostępność" okoni. A przynęty? Gumowa rewolucja również zmieniła zarówno nasze łowiska, jak i sposoby wędkowania. Dawniej mówiąc, że łowię na spinning, nie musiałem nic więcej tłumaczyć. Dziś samo pojęcie "gumka" mało mówi. Opad, boczny trok, dropszot czeburaszka - wszędzie jest "gumka" :D

O ile kołowrotki i wędziska zmieniły sposób spinningowania, to plecionka dokonała wręcz rewolucji. Umożliwiła skuteczne łowienie z odległości (i głębokości) nieosiągalnych w latach osiemdziesiątych i wcześniejszych. GPS, echosondy, silniki (elektryczne i spalinowe) również dokonały znaczących zmian. Raptownie zostaliśmy przeniesieni do innej epoki. Jeśli tego nie dostrzegłeś, rozejrzyj się wokół, gdy następnym razem będziesz nad wodą B)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, Sayonara, ale weź jednakowoż pod uwagę, że wówczas raczej nie łowiło się sandaczy, kleni czy jazi spinningiem.

Sandacze łowiono głównie na uklejkę z gruntu, białoryb na spławik....

Co do bolenia, panowało przekonanie, że jest to ryba nie do złowienia na wędkę. Przynajmniej na Rożnowie tak sądzono.

A spinning był niejako wpisany w połowy szczupaka, i ten prymitywny sprzęt sprawdzał się wystarczająco.

Rewolucyjne było wprowadzenie cienkich, mocnych żyłek, i przynęt gumowych (też kogutów), o których nikt nie słyszał, a nawet sobie nie wyobrażał.

Łowiło się na wahadła i obrotówki, co niektórzy na woblery, jeśli je posiadali.

Obecnie każdy sklep dysponuje przynętami, które by się nikomu nie przyśniły, nawet w stanie nietrzeźwości.

Do tego echosondy, łodzie z silnikami elektrycznymi...technika.

Ale sprzęt naprawdę daleko nie odbiegał od współczesnego, mam na myśli sprzęt podstawowy, czyli wędzisko i kołowrotek. Widziałem pokoty szczupaków i okoni złowionych na taki prymityw.

Ponadto przepisy wędkarskie były bardziej liberalne, na podkrakowskich pstrągowych strumieniach: Dłubni, Szreniawie czy dolnej Rudawie regulamin dopuszczał każdą przynętę.

 

Ale obiegliśmy od tematu. Tak, jestem za całkowitym C & R przy połowie drapieżników, i nie tylko. Przy czym raczej nie czuję się obiektywny w swym sądzie, może z powodu dużej niechęci do kulinarnych fantazji z udziałem ryb.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drodzy koledzy!

Oczywiscie ilość wędkarzy mogła byc  kiedyś większa, choc na moich wodach nie zauwazylem  istotnej róznicy.Jednak jako "presję" uważam raczej szeroko pojęty wpływ na zmniejszenie sie ilosci drapiezników. To o nich jest wszak ten watek.

Tak więc ilość wyspecjalizowanych łowcow okazów skutecznie je poławiajacych z pewnoscią wzrosła.

Trolling ze specjalnymi sondami i silnikami, windami i gps em utrzymujacym łódź w stałym miejscu, mozliwość połowu ryby bezposrednio obserwowanej na ekranie sondy, nowe generacje przynęt osiagalne dzieki relatywnemu potanieniu i olbrzymiej podazy, sprzęt pozwalajacy łowić ryby z duzych głębokosci, cieniutkie plecionki, niezaczepiajace sie wabiki...postęp, po prostu postep z wszystkimi jego plusami i minusami.

A łowienie w morzu? W krótkim czasie doprowadzono do zmniejszenia się wielkosci poławianych dorszy, zlote czasy połowu przy naszym wybrzezu mineły, cóz wszystko było wszak smaczne...

A połowy salmonidów podczas trollingu w Bałtyku? Coraz popularniejsze, wyniki doskonałe, ryby wielkie i też raczej nieczęsto trafiające ponownie do wody...

Ktoś będzie czekał na nie w Słupi i Wieprzy, ale czy się doczeka?

Sierżant (pozdrawiam) napisał o muszkarstwie i to celne uwagi. Trzeba jednak przyznać, że popularyzacja wiedzy o budowie, wyglądzie much i dostępność do haków i żyłek oraz technik połowu i łowisk pozwalają stać się skutecznym muszkarzem naprawdę szybciej niż kiedyś.

Pojawia się pytanie `- czy to źle??? Ależ oczywiscie, że nie, wszak celem wędkarza jest skuteczne łowienie, a starszego kolegi pomoc w tym zakresie.

Jesli jednak tę silną presję- tu jestem uparty- uzupełnimy o pełne bezrefleksyjne czerpanie z aktualnych przepisów dotyczących zabijania ryb - przyszłość wędkarzy w Polsce widzę nieciekawie.

Samoograniczenie, ot co.

Polecam watek"Zdjęcia c&r"

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na presję na naszych wodach nie mamy i nie będziemy mieli wpływu, tak samo nie mamy co liczyć na szybką zmianę mentalności pewnej części naszych kolegów. Jedyną rzeczą jaką w chwili obecnej można zrobić to wprowadzenie niepopularnych przepisów w RAPR. Ale żeby to zrobić trzeba mieć jaja a nie wydmuszki. Ale na razie nie widzę ludzi w ZG mających chęć to zrobić. Nie powiem żebym był zadowolony ale w tym roku znowu zakaz spinningowania i połowu na żywą i martwą rybę oraz jej części na zbiornikach od 01.01-30.04 ale jak trza to trza. Amen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu pozwolę sobie na zdanie odrębne. Pstrągi zawsze były pożądaną zdobyczą i były łowione. Przez etycznych na muszki i blaszki, przez etycznych mniej - na robala czy żywczyka. I przy tej ostatniej przynęcie na moment dłuższy się zatrzymując - od pierwszego maja, aż do pojawienia się lodu, znakomita większość wędkujących na jeziorach (i spora ilość rzecznych wędkarzy), od momentu złowienia pierwszej rybki, która mogła służyć za "żywczyka", stawiała "korek", na drugą łowiąc spławikiem czy gruntówką "z policjantem" gruntowe płocie, karpie czy leszcze. Co tam wzięło. To był najpowszechniejszy model wędkarstwa. Wędkarstwo karpiowe z samozacinającymi zestawami, ciężkie odległościówki, czy choćby drgające szczytówki, to już raczej czasy najnowsze, efekt zmian w podejściu do wędkarstwa. Z innymi stwierdzeniami w pełni się zgodzę.

 

 

Dzisiejsze metody połowu potokowców uznajesz za tożsame z metodami sprzed 30 lat??? Korek na szczupaka czy uklejowego trupa na sandacza stawiasz na równi z dzisiejszym froggingiem, kogutowym opadem, łowieniem na jerki, czy trollingiem z zaawansowaną elektroniką??? Obudź się Janusz  z Bielska... Dziś jeden średniej klasy spinningista łowi na spina więcej niż całe koło z lat osiemdziesiątych. I to jest miara dzisiejszej presji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiejsze metody połowu potokowców uznajesz za tożsame z metodami sprzed 30 lat??? Korek na szczupaka czy uklejowego trupa na sandacza stawiasz na równi z dzisiejszym froggingiem, kogutowym opadem, łowieniem na jerki, czy trollingiem z zaawansowaną elektroniką??? Obudź się Janusz  z Bielska... Dziś jeden średniej klasy spinningista łowi na spina więcej niż całe koło z lat osiemdziesiątych. I to jest miara dzisiejszej presji.

:)

Myślałem, że wyrażam się dostatecznie precyzyjnie... Odnosiłem się do stwierdzenia, że dawniej presja była nakierowana na bialoryb, a teraz na drapieżnika. Nie mówiłem w tym akapicie o skuteczności, a o wędkarskiej presji. O różnych nowych, nieosiąganych wtedy formach sprzętowo-przynętowych wspominam w dalszej, niecytowanej przez Ciebie części wypowiedzi. A jeśli wspomniałeś o potokowcach, to zarówno trzydzieści lat temu, jak i dziś uważam, że łowiąc na muszkę jestem w stanie z jednej rynny wyjąć kilkadziesiąt ryb. Dziś, dzięki nowocześniejszym muszkom i pozostałym elementom zestawu zajmuje mi to troszkę mniej czasu. Mówię tu o "moich" łowiskach południa Polski. I pomimo całego wachlarza nowinek przynętowo-sprzętowych, takiej skuteczności w spinningu pstrągowym nie osiągam. Od "parkinsona" większą rewolucją były gacie neoprenowe, pozwalające podejść na odległość rzutu do stanowisk ryb w Dunajcu czy Sanie...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałem o spinningu. Różnica nawet między pstrągowym spinningiem z lat osiemdziesiątych i dzisiejszym to dwa różne światy. Na wędkarstwie muchowym się nie znam - ale średnio wierzę w teorię jakoby muchowe wędkarstwo nie podlegało naturalnemu rozwojowi ... cywilizacyjnemu. Choć z drugiej strony.. :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Presja kiedyś była dużo mniejsza. Inaczej też była rozłożona. Na Parsęcie albo Drwęcy, na pomorskich rzekach i mazurskich jeziorach, również na Wiśle poza miastami nie było nawet części takiego oblężenia jak w krakowskim albo na Śląsku - których mieszkańców reszta kraju słusznie ochrzciła mianem kormoranów. Przyuważ sobie Januszu, że ten milion członków miał do dyspozycji masę stale dorybianych, dość dobrze chronionych wód, , że więcej profesjonalnych podmiotów na wodzie gospodarowało, że skuteczność tamci wędkarze też mieli mniejszą..

Zauważ dzisiejszą Skrwę, Kamień, Wartę pod zaporą, albo trociowe rzeki.. :) 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, komuna ani eurokomuna to nie moja bajka. Mój przekaz jest oczywisty, jasny i prosty. Wędkarski świat - won!! Łapy chciwe precz od wody! Za dużo was! I nikomu niepotrzebna jest dyktatura ciemniaków.. :) 

Rozpisałem się znów Krzysiu, skróć wg własnego horyzontu.. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe ile osób którzy, którzy tak sumiennie podpisują się pod "100% C&R przy połowie drapieżników" stosują haki bezzadziorowe?

Ja i moja Partnerka! :)

Edytowane przez Alexspin
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Łodzi też. Po prostu wyłamuję zadziory w zwykłych hakach i kotwiczkach natychmiast po ich zakupieniu. Może nie jest to, to samo co hak bezzadziorowy, ale jeśli się to zrobi dokładnie, sprawdza się niemal tak samo.

Edytowane przez Alexspin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Łodzi też. Po prostu wyłamuję zadziory w zwykłych hakach i kotwiczkach natychmiast po ich zakupieniu. Może nie jest to, to samo co hak bezzadziorowy, ale jeśli się to zrobi dokładnie, sprawdza się niemal tak samo.

 

 

Na popularnym portalu aukcyjnym można kupić,są ownery i vmc. Usuwanie zadziorów też się sprawdza.

Usuwanie zadziorów ma sens ale niestety ma zgubny wpływ na kotwice przy słonej wodzie. Ruda włazi tam raz dwa.

 

Jest duży kłopot z zakupem kotwic bezzadziorowych w większych rozmiarach typu 2/0, 3/0. Owner robi ale bardziej sumowe i toporne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...