Skocz do zawartości
  • 0

Różne przypadki wędkarskie - niekoniecznie przyjemne


Stachu

Pytanie

Dzisiaj miałem wypad z niespodziewanymi atrakcjami...

 

Początek obiecujący - dwa jazie: ok 30 i 35 cm, potem powiesił się nawet całkiem ładny drapieżny krąp... Przy próbie uwolnienia go (skubaniec wszystkie groty kotwiczki miał w pysku) tak się sprytnie obrócił, że po chwili grot kotwiczki miałem już cholernie głęboko w palcu... Nawet w momencie, gdy już wiedziałem, że źle ze mną - próbowałem niczym Matka Teresa uwolnić go i darować mu życie. Jednak uwalnianie jedną ręką - nie jest proste... Po kilku kolejnych jego szarpnieciach - zobaczyłem z bólu przysłowiowe gwiazdy - więc szybko wyciągnąłem małe nożyczki i przyznaję - już bez żalu - zadźgałem biedaka...

 

Potem zbieranie gratów, marsz do samochodu, i trochę ekwilibrystyki - jedną ręką zdejmowanie neoprenów i jazda samochodem przez pół miasta też przy użyciu jednej ręki...

 

Chirurgia, ostry dyżur - wzbudziłem tam małą sensację - o ile zakrwawione paluchy (i inne części ciała) są tam na porządku dziennym) - o tyle widok woblera (cytuję: ooo, jaka ładna rybka!!!) dyndającego z palucha - to pewnie rzadkość...

 

Cóż, wszystko dobre co się dobrze kończy - muszę również przyznać, że pani doktor (pielęgniarka?) była baaaaardzo ładna...

 

pozdrawiam

 

 

W ten nietypowy sposób zakończyłem dzisiejsze połowy... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Hmm czasami tak bywa, ja miałem kotwice dwa razy wbite w palce. Pierwszy raz dawno temu przy łowieniu kleni, próbowałem nawet wyrywać kotwicę zębami ale ku mojemu zaskoczniu skóra okazała się bardzo mocna i elastyczna tak że przygoda skończyła się wyjmowaniem woblera peanami przez lekarza. W tym przypadku wyszedł już łatwo :D .

Drugi raz był ze 3 lata temu przy okazji jaziowania(jaź chyba najłatwiej wbija kotwicę bo ciężko go dobrze złapać). Tym razem udało mi się wyjąć kotwę samemu. Po prostu przebiłem palec na wylot, przygiąłem grot, wyjąłem kotwicę i łowiłem dalej :D

Pozdrawiam Wujek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

@Stachu

Ja zrobiłem tak samo, jak mi sie kleń na kotwicy uwiesił. Jeden grot w kciuku, na drugim wisiał kleń. Guzu pomogł mi zdjąć klenia bo jedną ręką się nie dało. Zdjęć już nie robiliśmy ;) Biały i na miękkich nogach zszedłem z przelewu i operacja wyjmowania kotwicy odbyła się już na brzegu. Wyrwać się nie dało, bo skóra elastyczna, więc przebiłem się grotem od środka, zagiąłem i wyjechała kotwica bardzo gładko. Szybki opatrunek i z powrotem do wody :D Dobrze, że to kotwiczka nr 10 i kleń, a nie 1/0 i szczupak 90 cm. Chirurgia jednak jest powiązana z wędkrstwem:)

 

Pozdrawiam

 

Ps. Ciekawe co by powiedziała ta ładna pani doktor jakbyś przyjechał z krąpiem jeszcze nie zdjętym z kotwicy:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zapytała by się: takie małe szczupaki pan łowi?

Ewentualnie jakby się znała na rzeczy: Krąpie na spinning? Niemożliwe.

 

Jakbyś przyjechał z zadźganym krąpiem uwieszonym u Twojego palca, broczącego krwią, to jedno jest pewne - pani doktor nie powiedziałaby: O, jaka ładna rybka :mellow: :mellow: :mellow: ... No chyba, żeby lubiła tego typu mocne doznania ;) .

 

Odnośnie kotwiczek wbitych tu i ówdzie, to nie mogę nie dodać swoich trzech groszy - bo jak niektórzy wiedzą, swego czasu na zlocie Salmo, Buri zahaczył mój nos przy wyrzucie Giant Chubby Darterem (masa wobka: 92g, wyposażony w 2 kotwice 4/0). Usłyszałem wtedy chrzęst mojej chrząstki w nosie :D . Jedna kotwica utkwiła u nasady nosa jakiś centymetr od kącika oka, a druga zajrzała od zewnątrz do mojej lewej dziurki od nosa. Gdy zostałem dowieziony na chirurgię w Piszu, w towarzystwie winowajcy ;) , Komancza i Griszy (dzięki chłopaki!!!), pani pielęgniarka oczywiście również zdziwiła się rozmiarem kotwicy (z haczykami w palcu to do nas przyjeżdżali, ale z taaaką kotwicą???). Najlepszy jednak był lekarz dyżurny, który wymyślił, żeby kotwice wyszarpnąć :huh: - przez co poczułem się nieco słabiej... Na szczęście zdecydowali się skonsultować z chirurgiem, który sprawnymi rękami delikatnie wyjął zza skóry górną kotwicę (tę blisko oka). Dolną natomisat pchnął, tak żeby grot wyjrzał przez moją dziurką z nosa na zewnątrz, następnie obciął grot, nieźle się przy tym męcząc (grubość kotwicy), a potem już bez problemu ją wyjął. Blizn nie ma i wszystko jest ok, ale stracha miałem naprawdę poważnego :wacko: :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Fakt, jeśli mierzyć się kto miał największą przygodę z wbitymi hakami to @Marcinesz ma rekord świata. Dobrze, że Buri mu nie wyrwał nosa tą jerkówką przy wymachu... :huh:

 

@Stachu, wziąłeś chociaż numer telefonu tej milutkij pigułki?!? :mellow:

 

Ja po raz pierwszy miałem chwilę grozy w tym roku na Oravie. W palcu wisiał mi mały slider a na drugiej kotwiczce 50cm sandacz. Mało fajnie bo chłopak wciąż walczył. Okazało się to jednak zbawienne, bo zanim go uciszyłem, starczyło mu czasu na niezłe rozbabranie/porozrywanie rany i później operacja wyciągania grotów udała się nad wodą. B)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

MArcin stracha to miał buri jak do niego indianin ze świnoujścia wyszedl i przedstawił swoja wersję

To fakt - Komancz (nie wiem, czy to nie był Grisza...) trochę z tą wersją pojechał za bardzo po bandzie <_< - szkoda było na Buri-ego wtedy patrzeć :( :D ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

też kikla razy miałem takie akcje, szczególnie przy podbieraniu klenio-jazi. ta fotka to z ostatniej, walczyłem z ta kotwiczką koło godziny...tak niefo :huh: :wacko: :mellow: rtunnie się wbiła, że nie mogłem ruszyć ani jednym ani drugim palcem połączonym z reszta kotwicą :wacko: , pomógł pen i trochę siły :wacko: :huh: :mellow:

post-286-1348913282,7174_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jak widać na załączonym obrazku mnie nie operowała seksowna siostrzyczka. Kotwice wbił mi w palec spory szczupak. Wpadł do wody i próbował odpłynąć z moim palcem. Tej szamotaniny nie wytrzymało kółko łącznikowe Slidera 10 cm, ani mój kolega z łódki który zemdlał. Na szczęście w okolicy był Tomek Wojda który przytrzymał mi kotwiczkę a ja odcinałem po kolei groty. Potem już sam musiałem sobie przebić palec aby z drugiej strony wyjąć żelastwo. Potem była opuchlizna i oczekiwanie czy nie wdał się tężec. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

post-158-1348913282,7777_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

:lol:

Mifek to taki terminator, że nawet krew mu nie poleciała... :mellow:

 

 

Niestety chyba każdy z nas miał podobne przygody z wbitymi hakami w ręce. Rzeczywiście, przy podbieraniu klenio-jazi dzieje się to najczęściej. Szczególnie duże jazie są trudne do utrzymania w jednym ręku.

Moja najbardziej boląca historia łączy się ze złowieniem przeze mnie rekordowego sandacza. Po podebraniu 93 cm ryby, trzymałem ją w jednej ręce, a drugą usiłowałem wyciągnąć kotwicę woblera, która była w pysku ryby. Pech chciał, że w tym momencie sandacz bardzo mocno się wierzgnął i wolna kotwica wbiła mi się w grubą część skóry pomiędzy kciukiem, a palcem wskazującym. Oczywiście żeby było mało to sandacz wyskoczył mi z ręki i zawisł na kotwicy, którą miałem wbitą w rękę. Dodatkowo kilka razy się rzucił, a ja prawie zemdlałem z bólu.

Łatwo sobie wyobrazić co może zrobić wiszący na ręku ponad 8kg sandacz... :huh:

Na szczęście, był ze mną mój brat i szybko wyhaczył rybę z drugiej kotwicy. Zrobiliśmy kilka zdjęć rybie i wypuściliśmy ją.

Dopiero po wypuszczeniu sandacza, wzięliśmy się za operację na mojej ręce. Groty kotwicy trzeba było przebić na wylot, ucięliśmy zadziory i musiałem wyszarpnąć kotwicę z ręki. Bolało jak cholera, ale tej nocy złowiliśmy jeszcze po jednym rekordowym sandale. :mellow:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Mnie akurat wyrolował kropek taki z 25-30 cm na Bobrze :D

 

po tej historii zakupilem sobie w hurtowni budowlanej cążki przegubowe, któym ijak sie okaząło równie sprawni emoge ciąć plecionkę, line kotwiczna jak i kotwice w wobkach. Czegoś takie mi właśnie brakowało w wyposażeniu. Człowiek często myśli o grubym sprzęcie zapominając zupełnie o tego typu niby pierdołkach. :D

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

No ja wczoraj mialem bardzo niefajne rozpoczęcie urlopu :( .

Pojechalem z kolegą na rybki z zamiarem przetestowania nowo nabytego kijka no i przetestowalem go na koledze :mellow: :blush::( :D

Kolega zaczą delektować się chmielem a ja rozpoczelem testowanie kija no i tak rzucilem niefortunnie że trafilem go Fatso 10 sinking w glowe :blush:Kotwiczka niestety zostala wbita jednym grotem pod skóre i niestety bez możliwości usunięcia.Jedyne co to moglem wyczepić calego jerka i pozostawić kotwiczkę i udać się na pogotowie w celu pierwszej pomocy :(

Piguly i doktor stwierdzil że to nie pierwszy przypadek wędkarza z okolic trzcianki bo niedawno byl pacjent z palcem,na pogotowiu jedyne co to troche śmiechu bylo i powiedzenie doktora że przynajmniej koledze czapka nie spadnie :lol: :D

operacja trwala dziesięc minut i zaraz byl powtót na rybki.Jednak kolega stwierdzil że zostanie i plotki z moim ojcem polowi :lol: że na dziś ma dosyć spinningowania :D

A ja lowilem dalej na kacu moralnym i niestety bez rezultatu bo nic niebralo bądz już się nieprzykladalem.

Kolega po powrocie stwierdzil że rzadko lowi się sztuki 75 kilowe dotego testując kij. :D

post-199-1348913287,5276_thumb.jpg

post-199-1348913287,5595_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

...i w ten oto sposób (i sam nie jestem tu bez winy, :lol: ) zgrabnie przeszliśmy od tematu jazi do tematu kto - kogo i na co złowił..? :mellow:

 

pytanie do adminów - a może warto by jakoś rozłączyć oba wątki..? (bo oba są interesujące i pewnie oba będą miały ciąg dalszy...)

 

pozdrowienia,

Stachu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Na rybach w ferworze walki różne wypadki się zdarzają :lol:

A mnie dwa lata temu,może trzy ,cos podobnego przydarzyło sie w warunkach parapoligonowych.

Jak zwykle na otwarciu sezonu trociowego mielismy goraca linie w pokoju hotelu Zamkowego w Słupsku z naszymi miejscowymi i przyjezdnymi kolegami.Sporo butelek o dużej pojemności(pustych) walało się już po podłodze,kiedy w amoku prezentacji wędek,przynęt,teorii i sposobów na złowienie łososka oparłem się pechowo na porozrzucanych wszedzie woblerach.Kotwica jednego z nich rozmiaru 2 wbiła mi sie w kciuk tak głęboko ze nie można juz było przebić grota na wylot.Wszyscy chcieli pomóc ale tu czujność medyka w pijackim amoku kazała mi zwątpić w szczerośc chęci dymiących czupryn.Nie dałem się nikomu dotknać i nie roniąc nic z dalszej czesci imprezy przez 40 minut konsekwentnie działając stałą siłą o przeciwnym kierunku na kotwicę, z krótkimi przerwami na kolejną dawke środka anestetycznego, wyjąłem sobie ją sam. :mellow: :lol: :lol: :lol: B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...