Skocz do zawartości

Dzikie zwierzęta,sytuacje z wypraw.


woblery L.E.

Rekomendowane odpowiedzi

Koledzy - litości... to żarty przecież

Ludojady to oczywiście tygrysy... i to nie wszystkie....

A w kontaktach z dzikimi zwierzakami wystarczy rozsadek. Nie zbliżamy się, nie karmimy, nie głaszczemy. Uważamy pod nogi, bo na żmiję wejść możemy(w lesie) A przypadku nie da się wykluczyć, tak jak nie da się wykluczyć, że się przewrócimy i rękę złamiemy...

 

Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bobry zjadły mi wszystkie wierzby przy których chowałem sie przed kleniami. to realne zagrożenie.

Dziury po bobrach są bardziej niebezpieczne niż same bobry.

co do dziur to podpisuję sie oboma rękoma - szczególnie tych ukrytych pod trawami i innym zielskiem - takie to potrafią zaskoczyć nieprzyjemnie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy bobry mają naturalnego wroga. Po za oczywiście wilkiem i człowiekiem.? ;) Dużo tych skubańcow się narobilo przez ostatnie 20 lat.

Nie ma. Kiedyś największym jego wrogiem był człowiek. Ogon bobra był rarytasem. Szczególnie podawany w sosie chrzanowym (nawet Sienkiewicz w Krzyżakach tak pisał). W XVII wieku kościół katolicki uznał bobra za rybę co oznaczało, że można było go szamać w czasie postu - przechlapane czasy dla boberów!

Wracając do czasów obecnych... Skoro EU uznała ślimaka za rybę to może bobry skończą tak samo?! Niewykluczone!!!

Bober dostanie wymiar ochronny a spragnieni mięsa gumofilce będą wpisywali go do rejestrów.

Nie śmiejcie się! Tak może być!

Edytowane przez marienty
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eRKa , a  gdzie tu przesada ?  nie stwierdziłem stanowczo ,że to był to wilk  ! - bardziej bezpański pies wielkości owczarka niemieckiego  , więc myślę że o wiele gorszy jeśli  zdziczały w lesie .

"Zna ktoś potwierdzone i wiarygodne przypadki takich ataków????

Czy tylko na zasadzie - jedna baba drugiej babie....  "

 

 

 Nigdy nie słyszałeś o atakach psów ..... nawet w kilka dni temu  psy zagryzły   jakiegoś gościa (owszem na terenie ogrodzonym)- więc  nie wiem skąd te drwiny  ....ale widocznie nie docierają do ciebie takie informacje - kozak jesteś  ,albo niedowiarek  lub wędkujesz z łodzi ......  bez obrazy  :D

Chyba w 2015 to było. Letnia nocka w lasach w okolicy ~Lubiąża. Łowimy w 3 osoby, każdy na swojej główce, ja na ostatniej.
Kolega z pierwszej główki coś zaczyna mówić do tego na środkowej, próbuję nasłuchiwać co; coraz głośniej i więcej idzie zrozumieć o "psiaku" rozmawiają:
"...
-Masz sandacza?
-Warczy na mnie.
-Choć!
Pytam:
-D. co się tam dzieje!
-U R. jest jakiś pies i warczy
- Idź tam!
- Nie mam nożna (teraz się śmiejemy z tego ale tak odpowiedział :) )
..."
Odruchowo biorę pasujący w ręce kamienie i szybko się przemieszczam, daje kamienie koledze, pamiętałem że koło środkowej główki gałąź leżał za dnia, praktycznie po omacku (słaba latarka) ją znajduję; idziemy dalej dopytując głośno o sytuację; wiedząc że "napastnik" jest gdzieś na skarpie w pokrzywach, w orientacyjnym kierunku ciskam jeden kamień, zostały nam jeszcze 2 to trzeba było oszczędzać "amunicję" :P kolega obchodzi śliskie muliste zakole przy ostrodze i jest, ODBITY :)
Zaatakowany kolega był na krótkiej główce z wysoką skarpą, mówił że najpierw usłyszał przedzieranie i pytał czy to ktoś z nas, ale jak usłyszał warczenie i że się zbliża, wszedł po kostki do wody, złożył wędkę jako jedyną broń i stał bez ruchu... zwierz niby zaczął się dopiero wycofywać jak byliśmy w połowie klatki.
Edytowane przez *Hektor*
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

następny ,  co wy z tym wilkiem , wystarczy że to był pies - w przypadku Piotrka w nocy ,nie widać jaki ,tylko słychać warkot - gdyby trafiło zapewne na ciebie  wspomógł byś kolegę mówiąc -nie pękaj  nic ci nie zrobi  , śmiało to nie wilk -wilki w bajkach , nie ugryzie . Kolega Hektora miał prawo się przestraszyć , każdy kozaczy zanim  nie dopadnie jego taka sytuacja i tyle .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja bym nie był taki sceptyczny co do wilków na naszym terenie. W okolicy Obornik Śląskich kolega, z którym pracuję a ma do pracy ze dwa kilometry drogą przy lesie i kilometr przez las, widział kilkakrotnie w tamtym roku, chyba trzy czy cztery w stadzie. Wie co mówi bo lubi po lesie połazić ;) Po tych jego spotkaniach pogooglowałem sobie nieco i wychodzi na to, że wcześniej to stado rządziło w okolicy Wołowa-Wąsosza-Ścinawy.

No i na monitoringu przejścia dla zwierzyny pod autostradą A4 na wysokości Psiego Pola już kilka lat temu, zarejestrowano "czerwonokapturkożerców".

 

Wszystko to nie zmienia faktu, że nie słyszałem aby były agresywne w stosunku do ludzi, to raczej psy są groźne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby to był wilk to by nie warczał tylko by się wycofał. Chyba że przyjechał na motorze ze zdjęcia @Tomka O. :D

Nie, to był kozioł sarny z infekcją krtani wywołaną przez pasożyty :P serio, jest taka możliwość ;)

Sam wyciągnąłeś takie wnioski, ja używałem słów "pies, psiak, zwierz".

Edytowane przez *Hektor*
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najprawdopodobniej to musiał być pies i jednogłośnie w trójkę zdajemy sobie z tego sprawę.

Wtedy jeszcze łowiliśmy z godzinę i paśliśmy się przespać na 2-3 godziny, jeden kolega w aucie, ja z kolegą od psiaka w namiociku.

Rano z ciekawości poszedłem pochodzić w okolicy szukając śladów i tropów, niestety susza i że "pies" nie zszedł ze skarpy na wilgotne miejsca po opadającej wodzie nie pozwoliła na 100% się upewnić. W okolicy były tylko tropy 2 małych psów, jenota i saren.

Rano okazało się że jest wizytówka od straży leśnej za wycieraczką z wezwaniem na poniedziałek do Wołowa (popołudniu po przyjeździe coś trąbiało w lesie, ale kto by się interesował jak klenie brały), udało się umówić telefonicznie ze strażnikiem i podjechać załatwić wszystko w przejezdnej atmosferze ;)

Zostaliśmy uświadomieni że jeśli w takich terenach nocami się szwendamy, to choć gwizdki odstraszające zwierzynę powinniśmy sobie zorganizować...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasza podświadomość lubi nam płatać psikusy.

Ciemno, coś tam warczy, szeleści, więc wiadomo, że groźnie może być :)

 

Pamiętam, jako nastolatek wróciłem z wycieczki szkolnej - rok bodajże 1977? późno w nocy. Miałem do przejścia ok 8 km, ale przez las połowę...lub 12 km drogą(bez lasu)

Dobrze po północy, wiec - droga.

Przeszedłem jedną wioskę, drugą, zaczynały się łąki.Ciemno, w dodatku pasemka mgły. No i przy drodze coś "straszy" Jakieś nierozpoznawalne dźwięki.Spietrałem, że ho hooo..Ale co robić - byłem w połowie drogi, wracać na dworzec? nie uśmiecha sie. Iść dalej - strach... Wyłamałem drzewko z przydrożnych nasadzeń i tak "uzbrojony" odważyłem się iść dalej. A to coś, dalej chrumkało, mlaskało, szeleściło trawą. Nie pomagały głośne potupywania...Przeszedłem i do dziś nie wiem co tam mogło być. A jak to mówią - strach ma wielkie oczy - dziś postawił bym, że ktoś mocno zabalował i odpoczynek zrobił sobie w rowie. Czerwcowa noc była ciepła...

 

Realne zagrożenia od dzikich zwierząt to raczej te bobrze nory. I... bliskie spotkania z samochodem. Są to zazwyczaj kosztowne spotkania, czasem niebezpieczne. Mój kuzyn całkiem niedawno miał takie.I nawet nie wie z jakim zwierzakiem. Szczęście, że jechał powoli, ale i tak poduszka strzeliła. A remoncik - niewiele 2,5 tysia... poooooszłoooo....

Edytowane przez eRKa
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jak jeździłem jeszcze na ryby przed świtem i szedłem przez las, (słyszałem wtedy sporo strzałów myśliwych, ale chyba były po 2 stronie rzeki), cisnąłem dalej i przebiegł ok 30 m z przodu przez ścieżkę jakiś spory zwierz, było ciemno, jeszcze słabo widziałem, ale było to coś w rodzaju dużego - zdziczałego psa. Chłopaki mówili później, że może jenot, ale to nie było wielkości lisa tylko bernardyna.

odpaliłem muzę z telefonu i cisnąłem zesrany dalej  - w stronę rzeki.

 

Najlepiej jak się idzie we dwóch i rozmawia to zwierzyna ucieknie.

 

Ale największym przypałem była akcja z dzikami. Z Michem chyba 6 lat temu wiosną, pojechaliśmy na ryby. rozdzieliliśmy się. Michał poszedł w dół od auta, ja w górę. Cisnąłem szybko obławiając rzekę. po kilku godzinach Michu dzwoni i poinformował mnie , że stado dzików przepłynęło na naszą stronę i do mnie biegną. Już wracałem góra i pomyślałem, tak daleko jestem to pewnie za 40 min do mnie dotrą :).

Szedłem takim krętym wąwozem i scieżką, widziałem tylko na odległość ok 30 m. Usłyszałem jakieś dziwne dźwięki, jakby jakieś ptactwo w okresię godowym. Nic bardziej mylnego, wyskoczyło mi za winkla stado dzików, ok 11 sztuk, sześć starych reszta warchlaki - biegnących prosto na mnie. Kij do góry i wbiłem przez krzaczory do rzeki, zsunąłem się po skarpie 4 metrowej na dupie. po chwili wszedłem na szczyt skarpy i zobaczyłem kilka dzików uciekających w pole po zielonej jeszcze pszenicy i w krzakach 5 m obok mnie coś piszczało i wołało matkę - jeden obrał zły kierunek. znowu zjechałem na dół i szedłem pół godziny dołem, brodząc w wodzie w klatkach, kierując się w górę rzeki do auta. jak wyszedłem na scieżkę sporo wyżej to już żadnego ryja nie widziałem.

dzików się sporo spotyka , czasem wielkie odyńce samotne, ale one nie są tak niebezpieczne jak lochy z młodymi wiosną....

 

Nad widawą z 10 lat temu, wychodziłem ze skarpy, podnoszę wzrok, a tu patrzy się na mnie wielkie dzikie psisko, chude mokre, posklejane kłaki, patrzył się na mnie jak na śniadanie... ale na głośne Wypier....laj poszedł sobie.

 

Bobry - to standard wszędzie, przytrafiło się , że z wielkim buuum wyskakiwały spod nóg, trzeba uważać i patrzeć na wszystkie jamy w skarpach przy rzece lub jakoś dźwiękowo dać znać, że się jest - to uciekną. Przy cichym przemieszczaniu się jebańce mogą ludzi nie słyszeć, słabo widzą.

 

 

 

Najniebezpieczniejsi są chyba ludzie...

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrek jak byłby to kozioł to byś z nim pogadał, przecież lubisz je przedrzeźniać w nocy nad Odrą :)

Teraz to się zdziwiłem :rolleyes: Mini cykadki???

 

No fakt zdarza się nocami zwierza przedrzeźniać ;)

Koziołki "oszczekiwane" podchodzą nerwowo odpowiadając...

Koźle wołające o mleko...

Czasem zakwilić jak rodzina puszczyków, żeby któryś przysiadł na pobliskim drzewie i się przyglądał...

Sowę zrobić, tylko gorzej jak próbuje przysiąść na głowie kolegi łowiącego obok na opasce :P

Po nocnym łowieniu na rykowisko podjechać, tylko najgorzej jak naładowany testosteronem byk przy łaniach, wystartuje w moją stronę bo dźwięk wyzywający go wydobyłem :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja kilka lat temu wlazłem na loche z młodymi 2 razy jednego dnia (2 różne stada). To była kumulacja. Na szczęście Ziomowe wspomniane wypie....laj pomogło się wycofać. Jeszcze spotkanie z borsuczą mamą z 2 młodymi też było bardzo ekscytujące udało się uciec ale ciepło mi było.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobne podejście jak @ Milan do tematu :)

Sporo buszuje po lasach z nastawieniem na ,,Czerwonokapturkowców" jak to ktoś napisał wyżej i nie jest lekko jednak coś tam udało się spotkać. Na pewno wilki już mnie znają i nie raz widziały kiedy ja nie miałem o tym pojęcia. Co ciekawe wciąż żyję i do wilka szedłbym w ciemno na odległość wystarczającą do strzału aparatem ale niestety zawsze spieprzają. W grudniu dwukrotnie miałem przyjemność widzieć 3 osobową wilczą ekipę. Wilczur jak to wilczur, uciekał w swoim stylu ale w końcu po latach mam jakieś fotki leśnych duchów.  

 

Inaczej sprawa ma się z psem. Pies wychowany przez człowieka nie czuje lęku, a często ma skłonności agresywne dzięki odpowiedniemu przystosowaniu. Sam jednego kundla znienawidziłem (myśliwski wyżeł) i odpuściłem wycieczki rowerowe w jego klimaty, bo za każdym razem czułem jego oddech przejeżdżając obok jednego z domów. Na szczęście przez kilka lat włóczęgi po lasach los nie skonfrontował mnie z żadnym psiakiem poza wymienionym wyżej.

 

Co na Psy? Kolega ma jakiś elektroniczny straszak i sobie chwali. Wciska guzik i wysyła jakieś dźwięki o niskiej częstotliwości odstrasza skutecznie niepożądane czworonogi. Sam nie miałem okazji przekonać się o skuteczności tego wynalazku ale kumpel zadowolony a ja mu wierzę. Gdzieś kiedyś widziałem jakieś metalowe rozkładane antenki, którymi się intensywnie machało i na podobnej zasadzie miało to odstraszać psiaki. 

 

Po tym co czytam chyba zacznę dmuchać na zimno i sprawię sobie jakiś wynalazek.

Edytowane przez Milan
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś jak jeździłem jeszcze na ryby przed świtem...

a myślałm że tylko mi już nie chce się w nocy wstawać :)

 

p.s. jeszcze mi się przypomniało (teraz sympatycznie to wspomnam ale wtedy nie do końca tak było). Przedświtem siedziałem sobie na opasce, za ną odrzańska stroma skarpa, słyszę, że coś tam łazi ale luzik, łowię. Coś tam łazi i sie zbliża, robi się ciekawie, ciemno nic prawie nie widać za to dobrze "czuć". Stworek stanął centralnie mi nad karkiem i smacznie zajdał zielsko mlaskajac mi na czubkiem głowy na tyle blisko że czułem, że dawno nie mył zębów :)

(nie wiem dzik czy jeleń - chyba jednako śmierdzą)

Edytowane przez analityk
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy ktoś o tym pisał, bo dokładnie wątku nie śledzę, ale ja zawszę czuję się nieswojo, gdy wpadnę nogami do bobrowej dziury, której wcześniej nie było widać(przykryta ziemią). Może tam przebywać zwierzak, który zaskoczony, w obronnym odruchu capnie za nogę. Wiem, wiem, że pewnie łatwiej w totka wygrać, ale wydaje mi się, że takie zagrożenie istnieje. Jeśli do tego trafi wyjątkowo "dobrze", czyli w tętnicę, to będąc gdzieś nad wodą, w gęstej "mandżurii", z dala od auta i cywilizacji... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy ktoś o tym pisał, bo dokładnie wątku nie śledzę, ale ja zawszę czuję się nieswojo, gdy wpadnę nogami do bobrowej dziury, której wcześniej nie było widać(przykryta ziemią). Może tam przebywać zwierzak, który zaskoczony, w obronnym odruchu capnie za nogę. Wiem, wiem, że pewnie łatwiej w totka wygrać, ale wydaje mi się, że takie zagrożenie istnieje. Jeśli do tego trafi wyjątkowo "dobrze", czyli w tętnicę, to będąc gdzieś nad wodą, w gęstej "mandżurii", z dala od auta i cywilizacji... 

Wszystko się może zdarzyć jak głosi pewna piosenka, ale nie można popadać w skrajnośći, bo to grozi paranoją i fobią.

Niektóre osoby mają tak z kleszczami. Na samą myśl, że gdzieś tam może czaić się kleszcz, panikują i z tego co miało być przyjemnością, robi się koszmar, który zmusza takiego człowieka do szybkiej ewakuacji z miejsca zagrożonego.

Edytowane przez Tom@son
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...