Skocz do zawartości

Dzikie zwierzęta,sytuacje z wypraw.


woblery L.E.

Rekomendowane odpowiedzi

A jeszcze opowiem o jednej sytuacji.
Co prawda nie z dzikimi zwierzętami ale z dzikimi ludźmi.
Było to z 15-20lat temu na wysokości
Burakowa nad Wisłą.
Przyjechaliśmy prawie po ciemku, po przygotowaniu sprzętu mocna szarówka. Zaczynam łowić przy wysokiej skarpie, po paru rzutach zaczyna  świtać , widzę coś stoi w wodzie przy skarpie. Pomyślałem pewnie sarna nie może wejść, ale po minucie bezruchu podchodzę bliżej i patrzę a to duży pies. Schodzę że skarpy cholera głęboko, krzyczę do kolegi bo nawet jak mi się uda wyjąć go z wody to pod pionowa skarpę z psiakiem nie podejdę. Wlazłem ostrożnie do wody sięgam po psiaka a ten z zębami, ale tak jakby nie miał siły. Trudno najwyżej dziabnie. Za trzecim razem udaje mi się go sięgnąć i tylko złapał mnie zębami za rękę ale tak lekko jakby nie chciał mnie ugryźć. Wyjmuje gościa z wody trzymam na rękach i patrzę na skarpę z 10 m a pies wielkości owczarka niemieckiego. No powoli się wspinam, przychodzi kolega jakoś po kilku minutach udaje mi się z pomocą kolegi wyleźć. Kładę psa na ziemi siadam obok sapiąc. Myślę se po coś tam spisku właził. Pies leży ledwo żywy, głaszczę i oglądam. Pies stary na grzbiecie rana. Chyba ktoś na wsi stwierdził że już mu nie potrzebny i zdzielił go łopatą albo siekierą. Przykrywam go kurtką, jak wyjmuje kanapki z plecaka unosi łeb, jest dobrze. Pierwsza zjadł, drugą zjadł, podzieliłem na kawałki dwie ostatnie i poszedłem do samochodu po telefon. Wracając dzwonię do weterynarza i uzgodnimy za ile będziemy. Podchodzę kanapek nie ma ale psa też. Poszedł sobie. Zbieram kurtkę bo to listopad i myślę że wrócił do tego pojebanego właściciela tak zwyczajnie jak wierny psiak[emoji22]. Jak bym spotkał to ręce bym połamał. Skończyliśmy łowienie bo zabrakło natchnienia.


Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka

Edytowane przez jacekp29
  • Like 19
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również miałem sytuację z psem nad wodą z tym, że moja ma happy end.

 

Gdzieś +/- 10-12 lat temu byliśmy z kumplem nad jeziorem. Jeziorko ekstremalne na uboczu, rzadko uczęszczane - niezbyt ciekawe wędkarsko, turystycznie jeszcze gorzej. Łowiliśmy jakieś okonki, chyba nawet szczupak się trafił, później na sam haczyk i skórkę od chleba zaczęliśmy łowić płotki i krasnopiórki. Wiadomo rozpaliło się ognisko, kiełbaski, oranżada i te sprawy :D

W pewnym momencie przybiegł do nas psiak w typie owczarka niemieckiego. Bardzo chudy, brudny, skołtuniony jakby błąkała się po okolicznym lesie od dłuższego czasu. Zwierz był tak głodny, że suchy chleb zażerał jakby było to najwykwintniejsze psie danie a za kiełbasę robił wszystko.

Spędził z nami kilka ładnych godzin, ani myślał się oddalać. 

Przyszła pora się zbierać, spakowaliśmy się i do domu. Pewnie nikogo nie zdziwi, że pies za nami. My do autobusu - pies za nami, wysiadamy - on też.

Zwierzaka nie zostawię na ulicy, do schroniska też jakoś głupio... Więc telefon do dziadków, bo kilka tygodni wcześniej musieli uśpić psa - namówieni, wezmą go! I u nich, w domku z ogrodem żyje do dnia dzisiejszego. W chwili gdy się do nas przybłąkał miał około roku, więc teraz jest już psim dziadkiem ale trzyma się zaskakująco dobrze i nadal tryska energią jakby był szczeniakiem :)

 

Uprzedzę wszystkie zarzuty, że trzeba było poszukać właściciela itp. itd.

Były to jeszcze czasy przed facebook'iem w Polsce (wtedy chyba królowała nasza-klasa) i na tamtą chwilę zrobiłem co się dało, aby umożliwić odnalezienie psa przez właściciela - nieskutecznie, również kontaktowałem się ze schroniskiem kilkukrotnie, czy aby ktoś nie zjawił się poszukując takiego psa.

Edytowane przez Matiz992
  • Like 14
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesień, październik. Jechałem na rowerze. W tubie przy ramie - spining. Wracałem znad Raby. Nie brało. Mieszkam w leśniczówce i droga do domu wiedzie przez kilka kilometrów lasu. Była już szarówka, a ja na kiepskiej lampce pędziłem do domu wąskim asfaltem. W pewnym momencie minąłem leżącą na środku czarną wełnianą czapkę. Wyminąłem ją w ostatniej chwili, ale zatrzymałem się zaraz, bo pomyślałem, że na pewno jakiś biegacz czy pracownik leśny zgubił i warto by było ją powiesić na przydrożnym krzaku. Jak tylko stanąłem "czapka" poderwała się i przybiegła do mnie. Miała sterczący ogonek i małe okrągłe uszy. Okazała się kotem. Tylko kolor się zgadzał. Mieścił się na dłoni i miał może ze 3 miesiące. Zupełnie się nie bał, a wręcz wyglądał na zadowolonego. Wszedł mi na but i bez problemu dał się wzięć na ręce. A że "towar macany należy do macanta"... to kocio powędrował za pazuchę i pojechał ze mną do leśniczówki. Gdybym go tam zostawił jestem pewny, że nie przeżyłby do rana. Lisy lubią takie okazje. 

Z miejsca gdzie go znalazłem do najbliższych zabudowań miałem około 3 kilometrów. Można być pewnym że tak mały kotek sam tam nie przyszedł. Dobrze, że skurczybyk, który go tam wywiózł nie zostawił kota w reklamówce na gałęzi.

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Stoje na pontonie, na środku Odry spinninguje, a tu przylatuje ptak i jak by nigdy nic siada sobie na moim kroksie jak by to była gałązka  :D  :D Zdążyłem wyciągnąć telefon i strzelić mu kilka fotek bo siedział chyba z minute  :D

 

taka sytuacja 

 

 

 

 

post-67797-0-74084900-1527439784_thumb.jpg

post-67797-0-53532900-1527439792_thumb.jpg

  • Like 20
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie ptak to dachowy obsraniec.

Taki obsraniec może być sporo wart :o  . Parę stelli by kupił :D .Może go Chińczyk źle karmił i mu uciekł.

Nawet trochę podobny do tego z zdjęcia? <_<

 

https://www.pipa.be/pl/newsandarticles/news/kaier-chinski-kolekcjoner-golebi-zaplacil-400000-euro-za-najdrozsza-samice#.WcJ0lZYFhgo.facebook

Edytowane przez Pisarz.......ewski Piotr
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu przeżyłem dziwną historię z "dzikim zwierzęciem" w tle. Późnym, letnim popołudniem łowiłem z brodzenia na nieregulowanej rzece w gęsto zaludnionej okolicy, klenie chętnie wspólpracowały żerując w rynnie i na wypłyceniach przy brzegu gęsto zarośniętym trawskiem i krzaczorami. Obławiałem miejscówki z odległości idąc z nurtem, kiedy przy kolejnym rzucie pływającym woblerkiem, który plusnął do wody tuż przy trwawach, zauważyłem w nich dziwny ruch i jakiś szarobury długi i nienaturalnie gruby kształt zsunął się do wody i wężowym ruchem skierował się w stronę środka rzeki tworząc małą falę ...  błyskawicznie zwinąłem przynętę i wyszedłem na brzeg. To były lata kiedy pojawiały się pierwsze doniesienia o egzotycznych zwierzętach wypuszczanych przez nieodpowiedzialnych hodowców do środowiska i być może pod wpływem słońca poniosła mne fantazja na widok zwykłej nutrii albo innego bobra, ale długo nie mogłem się pozbyć dyskomfortu łowienia w tej okolicy na myśl na rzecznych potworach rodem z amazonki :ph34r:  ;)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio jadąc na ryby na drodze stał borsuk. Wyglądał jak by piorun w niego strzelił. Zatrzymałem się on na mnie ja na niego i kukamy na siebie. Zaczęłem odblokowywac tel wtedy odszedł w krzaki. Nie chciał zostać gwiazdą YT... :)

Był rozczochrany i mokry. Za młodego pamiętam jak jechałem polonezem, wyskoczył taki z krzaków z charchotem gulgotem i złapał zębami za oponę.... Nie chciał bym wtedy jechać rowerem.

Znajomy myśliwy pojechał na wieczorną zasiadkę. Nic się nie działo wiec chciał wracać. A tam borsuk z młodymi. Co on na drabinę to ten dostaje szału i gryzie deski. Strzelał w powietrze i obok niego (pod ochroną) to ten dostawał jeszcze większego szału. Odszedł jak zaczęło świtać ok 4 rano.

Dobrze ze nie zapuszczają się nad Odrę. Mam ich dwa gniazda 1 i 2km od domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://warszawa.onet.pl/konstancin-jeziorna-nad-wisla-moze-przebywac-niebezpieczny-waz/vf43fby?utm_source=detal_viasg&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne&srcc=ucs&utm_v=2

 

Na tarnowskiej Wiśle w przyszłym tygodniu robię spływ belly i mam nadzieję, że to zwierze zbyt szybko się nie przemieszcza pod prąd

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...