Skocz do zawartości

Szwecja


yglo

Rekomendowane odpowiedzi

Na każdym gdzie nie ma firm turystycznych myślę że się da połowić. Ja co roku że znajomymi jeżdżę na inne i zawsze mamy wyniki, oczywiście na początku trzeba było zapłacić frycowe.

Szczególnie jak ma się swoją łódź wtedy otwierają się nieograniczone możliwości. Sam mam już namierzonych z 10 jezior tylko teraz trzeba znaleźć czas żeby tam pojechać. 

Wracając do tematu to ja bym pewnie wybrał się na Storsjon. Sandacze i szczupaki są tam na pewno.

Edytowane przez wujek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...nieograniczone :) o ile namierzysz slip, nie prowadzi do niego droga prywatna, poziom wody pozwoli się zwodować, a charakter slipu pozwoli się wyciągnąć. Zrobić 2 tys. km w jedną stronę i pocałować kłódkę na szlabanie - uczucie słabe, znam z autopsji. Im dalej na północ, tym jest z tym gorzej. Jeżeli nad jeziorem jest położone miasteczko, to z dużym prawdopodobieństwem będzie też slip gminny, czyli ogólnodostępny, ale będzie też presja. Jezior z bazami wędkarskimi w ogóle nie biorą pod uwagę. Jeżeli nad jeziorem nie ma miasteczka/wsi/kempingu - bardzo często slipy są prywatne lub nie ma ich wcale. Dla mnie to dziś największy problem w eksploracji nowych miejsc.

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He he, w Szwecji kilka jezior nazywa sie Storsjon

I to największe jest obok Ostersund miałem przyjemność tam być.

Zgadzam się z kolegą Krzysiek ,niestety na tych "dzikich" jeziorach jest zwykle problem albo z domkiem ( odległość od wody) , albo z brakiem łodzi, albo z brakiem możliwości slipowania. Tutaj ponton wydaje się być dobra alternatywą oczywiście łowienie nie będzie tak przyjemne jak z łodzi ale mamy pełną mobilność

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że jest tam ileś Storsjon, pisałem o najbardziej znanym z ofert Eventuru, jak ktoś nie ma Łodzi to jakieś sandacze tam na pewno są, co innego je złowić.

Slipy są problemem, w tym roku właśnie pocałowałem klodke ale dało się rozwiązać problem. Nie ma sytuacji idealnych, albo jeździć z biurem na cwelone wody, albo przecierać szlak samemu co może wiązać się z innymi problemami, albo po prostu siedzieć w domu i nie mieć żadnych tylko narzekać jakie życie jest ujowe ????

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczególnie jak ma się swoją łódź wtedy otwierają się nieograniczone możliwości. Sam mam już namierzonych z 10 jezior tylko teraz trzeba znaleźć czas żeby tam pojechać.

Wracając do tematu to ja bym pewnie wybrał się na Storsjon. Sandacze i szczupaki są tam na pewno.

Jakby co, mogę pomóc i sprawdzić czy jest sens tam jechać [emoji6]

 

Wysłane z mojego SM-G990B przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem że jest tam ileś Storsjon, pisałem o najbardziej znanym z ofert Eventuru, jak ktoś nie ma Łodzi to jakieś sandacze tam na pewno są, co innego je złowić.

Slipy są problemem, w tym roku właśnie pocałowałem klodke ale dało się rozwiązać problem. Nie ma sytuacji idealnych, albo jeździć z biurem na cwelone wody, albo przecierać szlak samemu co może wiązać się z innymi problemami, albo po prostu siedzieć w domu i nie mieć żadnych tylko narzekać jakie życie jest ujowe

 

Przecierać :)

W tym roku mieliśmy tyle zonków, że gdybym wcześniej nie wyłysiał, to z pewnością bym osiwiał. Ale nie żałuje ani jednego dnia :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie to jest to dlatego ja nie jeżdżę w to samo miejsce zawsze jest inne. Mimo iż rok temu nalowilismy szczupaków 110+ najwięcej ze wszystkich wyjazdów to i tak w tym roku pojechaliśmy w inne miejsce. I najlepsze jest to że za każdym razem działają trochę inne przynęty i w trochę innych miejscach stoją ryby

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Storsjon kolo Ostersundu ma duzo ciekawsze ryby niz szczupaki :)

 

Z samym lowieniem to roznie bywa, kazde lowisko ma swoj wspolny mianownik o ktorym zupelnie nie piszecie czyli czas w jakim zeruja ryby. Mowie o prawdziwym zerowaniu gdzie lowi sie rybe po rybie a nie je meczy jebiac 20 godzin na jeziorze... ale to juz inna historia.

 

Dla przykladu na rzece jaka znam w Szwecji na lipienie nie ruszalem do 8-9 w nocy bo wtedy zaczynalo sie ostre zerowanie, na orringi to tez trzeba bylo czekac na okreslone warunki pogodowe, czasem ze dwa dni. W tym czasie lowilismy inne ryby.

Edytowane przez Bujo
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby co, mogę pomóc i sprawdzić czy jest sens tam jechać [emoji6]

 

Wysłane z mojego SM-G990B przy użyciu Tapatalka

Musiałbyś wygryźć moją Monikę a to może być trudne

Przecierać :)

W tym roku mieliśmy tyle zonków, że gdybym wcześniej nie wyłysiał, to z pewnością bym osiwiał. Ale nie żałuje ani jednego dnia :)

Przygoda hej przygoda...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Storsjon kolo Ostersundu ma duzo ciekawsze ryby niz szczupaki :)

 

Z samym lowieniem to roznie bywa, kazde lowisko ma swoj wspolny mianownik o ktorym zupelnie nie piszecie czyli czas w jakim zeruja ryby. Mowie o prawdziwym zerowaniu gdzie lowi sie rybe po rybie a nie je meczy jebiac 20 godzin na jeziorze... ale to juz inna historia.

 

Dla przykladu na rzece jaka znam w Szwecji na lipienie nie ruszalem do 8-9 w nocy bo wtedy zaczynalo sie ostre zerowanie, na orringi to tez trzeba bylo czekac na okreslone warunki pogodowe, czasem ze dwa dni. W tym czasie lowilismy inne ryby.

Oczywiście , troci też polowilismy ;) brały ładnie na Salmo Minnow

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...nieograniczone :) o ile namierzysz slip, nie prowadzi do niego droga prywatna, poziom wody pozwoli się zwodować, a charakter slipu pozwoli się wyciągnąć. Zrobić 2 tys. km w jedną stronę i pocałować kłódkę na szlabanie - uczucie słabe, znam z autopsji. Im dalej na północ, tym jest z tym gorzej. Jeżeli nad jeziorem jest położone miasteczko, to z dużym prawdopodobieństwem będzie też slip gminny, czyli ogólnodostępny, ale będzie też presja. Jezior z bazami wędkarskimi w ogóle nie biorą pod uwagę. Jeżeli nad jeziorem nie ma miasteczka/wsi/kempingu - bardzo często slipy są prywatne lub nie ma ich wcale. Dla mnie to dziś największy problem w eksploracji nowych miejsc.

Sama prawda :) Dlatego my jeździmy z pontonami, można przenieść, ale i tak jest często bardzo ciężko i do tego ciasno strasznie, ale przynajmniej wyniki fajne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Lofotach jak była flauta to Niemiecka ekipa "latała" po Morzu Północnym łodzią 4 metry, której nad wodę wystawało może 30cm burty... Jak się robi taki wyjazd, to trzeba liczyć się z tym, że wypłynie się co najwyżej w okienku pogodowym, kiedy wiatr zmienia kierunek (a trwa to w porywach do raptem kilku godzin), nocami (choć nie zawsze zacicha) albo mieć plan B (czyli znacznie mniejsze jezioro, zatoki, albo po prostu inne zajęcie). Bywa, że trafisz z pogodą i po wielkiej wodzie popływasz cały albo prawie cały wyjazd. Bywa, że nie trafisz i wtedy trzeba kombinować. Poza tym ponton pontonowi nierówny. Ja używam wymiennie pontonu 4 metry, 20hp i łodzi 5m, 50hp. Ponton jest stabilniejszy na boki, ale słabiej sobie jednak radzi przy wietrze i fali. Natomiast zdarzają się dni kiedy na dużej wodzie (w moim przypadku dobrze ponad 100km2) po prostu nie da się bezpiecznie wypłynąć, ew. wypływamy w okienku pogodowym, robimy szybki transfer do zatok/wysp) i jesteśmy przygotowani na to, że powrót nie będzie możliwy przez następne np. 24-36h. Czytanie prognozy to podstawa. Coraz więcej serwisów podaje uśrednione (?) prędkości wiatru i wiatr w szkwałach. Ostatnio mieliśmy np. prognozę typu 2 m/s (9 m/s) (sic!) - łeb urywało. A pokusa jest wielka - na dobrym wianiu szczupaki biorą na ogół jak cholera :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie krytykuję - w 2013 byliśmy w dwa pontony na naprawdę dużej wodzie: my 360, koledzy 330. Bywało... różnie. Więcej bym tego nie powtórzył. Może to jest tak, że co jakiś czas czymś trzeba się sparzyć. Aktualnie pływam na trochę bardziej dzielnych jednostkach, a i tak, kiedy planuję dniówkę, to wybierając kierunek wyprawy, biorę pod uwagę kierunek i siłę wiatru na dopłynięciu i powrocie. Choćby w trosce o wypadający dysk kolegi... Tak jak pisałem - czasem wracać wieczorem nie ma sensu, lepiej przenocować w jakieś części jeziora. Fajnym rozwiązaniem są dwa kompaktowe śpiwory, dwie maty i namiot 2 seconds. Trochę suchego prowiantu, fasola w puszce, tuszonka albo ryba i głód nam też nie straszny :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy latali ostatnio na Vanern pontonami także da się , oczywiście przy w miarę znośnych warunkach

Na tym duzym Vanern nie ma potrzeby pływania pontonem, jest dużo fajnych slipów, mnie chodziło o dużo mniejsze jeziora ze znikomą presją, na których praktycznie nie ma szans na slipowanie łodzi, z przyczyn podanych właśnie przez Krzyśka, bo nawet z pontonem jest bardzo ciężko. W zeszłym roku wielokrotnie nieśliśmy ponton ze sprzętem prawie kilometr do miejsca wodowania, mieliśmy kółka, ale nie dało się jechać. Kto zna szwedzkie lasy, wie o czym piszę, a najgorszy jest powrót do auta. Jednak ryby wynagradzają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polnocna Szwecja wlaczajac nawet Jamtlandie ma potomkow starych plemion co posiadaja niesamowicie wielkie polacie ziemi, czesto trzeba tam latac helikopterem, czesto maja jeziora po 500-1000 hektarow na ktorych jak ktos lowi to najwyzej Szwedzi na muche... Eventuru, Zewu Przygody czy innych tam nie wpuszcza, stoja bramy zamkniete na klodki o jakich pisaliscie... Ot trzeba zaplacic za to by je otworzyli, czasem zaplacic za dowoz spod bramy na miejsce, mozecie sie smiac ale nas wiozla dziewczyna takiego kolesia, wtedy nowym Saabem jakims kombi najszybszy jaki byl, zapierdalala po szutrze ostro, miala blond wlosy, byla szczupla, studiowala w Londynie, smielismy sie cala droge w obie strony.

 

Wiec nawet jak sporo ludzi z jerka lowi na malym jeziorze jakie znam to apropo tego ze lowia doslownie caly c..j w porownaniu do naszych wypraw to i tak dalej okazow najwiekszych nie polowili chyba ze sie przypadkiem jaki w trolu trafil tak samo jak jakis orring, zagrozenie zadne, dalej na tych samych miejscowkach, w okreslonych porach dnia i nocy lowimy szczupaka za szczupakiem w najpiekniejszym wydaniu, na plytkiej wodzie, gdzie widac jego start do przynety.

 

Na te sie dostali bo jakas pizda sie wygadala, na te prywatne zobacza juz tylko zamknieta brame.....

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na tym duzym Vanern nie ma potrzeby pływania pontonem, jest dużo fajnych slipów, mnie chodziło o dużo mniejsze jeziora ze znikomą presją, na których praktycznie nie ma szans na slipowanie łodzi, z przyczyn podanych właśnie przez Krzyśka, bo nawet z pontonem jest bardzo ciężko. W zeszłym roku wielokrotnie nieśliśmy ponton ze sprzętem prawie kilometr do miejsca wodowania, mieliśmy kółka, ale nie dało się jechać. Kto zna szwedzkie lasy, wie o czym piszę, a najgorszy jest powrót do auta. Jednak ryby wynagradzają.

Oj Vanern to nie tylko okolice portów - a tych jak już unikam jak ognia, 2000km linii brzegowej więc dzikich miejsc jest tam ogrom. Zresztą ja pływam łodzią , a że koledzy się lubują w pontonach to niech sobie pływają. Do auta można zresztą dopiąć tylko jedna łódkę

Edytowane przez highvoltage
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Spędziłem ostatnio kilka dni w Szwecji, ryby są tam nadal i można je nie tylko łowić

post-59765-0-87041200-1659330944_thumb.jpg post-59765-0-70452800-1659330949_thumb.jpg

 

łosia też spotkałem

post-59765-0-22532600-1659330955_thumb.jpg

 

jak nie ma się własnej łódki, to czasem można wypożyczyć kajak w samoobsługowym kayakomacie, tyle że to w bardziej zurbanizowanych miejscach

post-59765-0-18005500-1659330960_thumb.jpg

 

W samej stolicy streetfishing ma długą tradycję.

post-59765-0-73042700-1659330965_thumb.jpg

 

A skoro już odwiedziłem Sztokholm, to i zobaczyłem lokalny sklep, który jednak wolę w wersji internetowej, na miejscu okazał się przeciętnym sklepem bo niektórych kolorów czy asortymentu nie ma na miejscu, choć można kupić  przynęty i akcesoria marek, które i u nas w sklepach są dostępne typu Dragon, Salmo, SPRO, Spinwall

post-59765-0-93415200-1659330970_thumb.jpg

 

A pod sklepem zobaczyłem taki oto widok

post-59765-0-18934800-1659330977_thumb.jpg

 

No i trafił mi sie piękny dwukilowy okaz, coraz trudniej dostepny w Polsce

post-59765-0-48519100-1659331768_thumb.jpg

tylko 3,7zł za kilogram

Edytowane przez wuran
  • Like 20
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Panowie, na początku września będę w Strömstad, Szwecja. Będę miał domek nad morzem i dostęp do łodzi motorowej. Wiem, że nawet w tym okresie są makrele, ale może ktoś z Was podpowie jaki sprzęt zabrać ze sobą i jakie przynęty. Może ktoś tam łowił w podobnym okresie i nie tylko makrele. Tym razem będę tylko nad morzem, nie wybieram się nad żadne jezioro, mam po prostu zagwarantowane poławianie krabów i małż i nie będzie czasu na słodką wodę. Może ktoś zna jakieś normalne sklepy typu lidl w okolicach tej miejscowości.

Edytowane przez Matteoo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...