Skocz do zawartości

SZCZUPAKI 2012


CLAUDIO

Rekomendowane odpowiedzi

Dziękuję wszystkim,dawno nie byłem tak szczęśliwy po wyholowaniu rybki :mellow:

Muszę przyznać ,że miałem więcej szczęścia niż rozumu.

 

Wszystko przez durne przyzwyczajenie z rzek pstrągowych,aby wystawić szczytówkę między drzewami,rzucić spod siebie i jakoś tam będzie,a że wander 9-tka ładnie frunie więc dotarł do rewiru krokodyla i stało to co się stało.

Przez ograniczone pole manewru kijem (około 50cm.)holu praktycznie nie było żadnego,takie przeciąganie metr w te i wewte dopiero po kilkunastu minutach zorientował się że coś jest nie tak potwierdzając to efektownym wyskokiem.

Po około godzinie tej nierównej walki podpłynął w moim kierunku szósty raz i stanął nieruchomo.Trzymając kij w połowie(320cm.dł.)ześliznąłem się z metrowej skarpy i stojąc w wodzie na styk z woderami próbowałem ogarnąć temat jedną ręką,bez efektu.

W celu użycia drugiej ręki odkładałem kij głębiej w brzeg i w tym momencie ryba ostro ruszyła w nurt,w miejscu gdzie trzymałem wędkę w dłoni tam powstała szczytówka :wacko:

pływał tak z tą anteną jeszcze z 10 min a ja zbierałem i popuszczałem linkę z ręki,a że skórę na łapskach mam grubą to było to tylko przyjemne łaskotanie <_<

Podciągając rybsko po raz kolejny już planowałem jak go capnąć na dwie ręce a tu niespodzianka cały jerk już na zewnątrz z jednym tylko grotem wbitym w okolicy nożyczek :wacko:

Odsuwając po lince połamaną część,kontem oka zerknąłem na okolice paszczy...ależ fajnie lusterkował wander w opadzie...chwila konsternacji...

i...atak na na krokodyla! Nie wiem jak to się stało jakoś wtarabaniłem rybsko na brzeg z lewym kciukiem w zaciśniętym pysku,położyłem na trawie i grzecznie poprosiłem żeby puścił palca,owszem posłuchał odbijając się na ogonie i robiąc pół obrotu na kciuku :angry:

Otworzył palucha jak puszkę jakiejś konserwy :lol:

Krew tryskała jak z zarzynanej świni,po wykonaniu czterech zdjęć cała komóra była już zalana krwią a do samochodu około 6km w tym 5km przez gąszcz habazi.

Zdjąłem długą skarpetę i zawiązałem na paluchu, niestety nic innego nie miałem.

Dobrze że znalazłem w plecaku puszke kopniaka z kofeiną,to mnie chyba uratowało,bo miałem już szare plamki przed oczami.

 

Ludziska z mijanych domostw mieli pewnie niezłą polewkę widząc takiego świra z wiszącymi końcówkami skarpety na kciuku i ręką na głowie a w drugim ręku z dyndającą anteną na wędce

 

:lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim,dawno nie byłem tak szczęśliwy po wyholowaniu rybki :mellow:

Muszę przyznać ,że miałem więcej szczęścia niż rozumu.

 

Wszystko przez durne przyzwyczajenie z rzek pstrągowych,aby wystawić szczytówkę między drzewami,rzucić spod siebie i jakoś tam będzie,a że wander 9-tka ładnie frunie więc dotarł do rewiru krokodyla i stało to co się stało.

Przez ograniczone pole manewru kijem (około 50cm.)holu praktycznie nie było żadnego,takie przeciąganie metr w te i wewte dopiero po kilkunastu minutach zorientował się że coś jest nie tak potwierdzając to efektownym wyskokiem.

Po około godzinie tej nierównej walki podpłynął w moim kierunku szósty raz i stanął nieruchomo.Trzymając kij w połowie(320cm.dł.)ześliznąłem się z metrowej skarpy i stojąc w wodzie na styk z woderami próbowałem ogarnąć temat jedną ręką,bez efektu.

W celu użycia drugiej ręki odkładałem kij głębiej w brzeg i w tym momencie ryba ostro ruszyła w nurt,w miejscu gdzie trzymałem wędkę w dłoni tam powstała szczytówka :wacko:

pływał tak z tą anteną jeszcze z 10 min a ja zbierałem i popuszczałem linkę z ręki,a że skórę na łapskach mam grubą to było to tylko przyjemne łaskotanie <_<

Podciągając rybsko po raz kolejny już planowałem jak go capnąć na dwie ręce a tu niespodzianka cały jerk już na zewnątrz z jednym tylko grotem wbitym w okolicy nożyczek :wacko:

Odsuwając po lince połamaną część,kontem oka zerknąłem na okolice paszczy...ależ fajnie lusterkował wander w opadzie...chwila konsternacji...

i...atak na na krokodyla! Nie wiem jak to się stało jakoś wtarabaniłem rybsko na brzeg z lewym kciukiem w zaciśniętym pysku,położyłem na trawie i grzecznie poprosiłem żeby puścił palca,owszem posłuchał odbijając się na ogonie i robiąc pół obrotu na kciuku :angry:

Otworzył palucha jak puszkę jakiejś konserwy :lol:

Krew tryskała jak z zarzynanej świni,po wykonaniu czterech zdjęć cała komóra była już zalana krwią a do samochodu około 6km w tym 5km przez gąszcz habazi.

Zdjąłem długą skarpetę i zawiązałem na paluchu, niestety nic innego nie miałem.

Dobrze że znalazłem w plecaku puszke kopniaka z kofeiną,to mnie chyba uratowało,bo miałem już szare plamki przed oczami.

 

Ludziska z mijanych domostw mieli pewnie niezłą polewkę widząc takiego świra z wiszącymi końcówkami skarpety na kciuku i ręką na głowie a w drugim ręku z dyndającą anteną na wędce

 

:lol:

 

ALEZ PRZYGODA!

WOW!

Gratuluje happy endu!

 

Pozdrawiam

 

Guzu

 

p.s.

A dales rade zmierzyc krokodyla ?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ALEZ PRZYGODA!

WOW!

Gratuluje happy endu!

 

Pozdrawiam

 

Guzu

 

p.s.

A dales rade zmierzyc krokodyla ?

 

 

Prawie ,jak usiadłem wzdłuż niego to cała głowa wystawała za wodera

B)

 

Dobry pomiar.

Ile mierzy woder ?:D

 

 

 

 

:lol: :lol: Jakoś nawet nie przyszło mi do głowy żeby go zmierzyć :unsure:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...