Skocz do zawartości

Powrót z emigracji


flpbl

Rekomendowane odpowiedzi

A moim zdaniem najlepiej pasujące do podsumowania tego tematu jest powszechnie znane powiedzenie "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Człowiek ma taką naturę, że z czasem wszystko nam powszednieje i niezależnie, gdzie nie jesteśmy, zawsze dążymy do tego by króliczka gonić, a niekoniecznie złapać, bo często się okazuje, że po jego złapaniu potrzebny nam inny króliczek.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arku, podsunąłeś lusterko w którym mogą się przejrzeć nie tylko emigranci. Tylko czy tak naprawdę każdy z ręką na sercu może powiedzieć, że najważniejszą rzeczą w jego życiu jest być patriotą i uczciwym Polakiem. Oczywiście, są i tacy osobnicy. Na początku napisałeś o ustaleniu priorytetów i sądzę, że to najważniejsze ale w oderwaniu od terminologii Polski i polskości. Przecież taki problem dotyczy ludzi, którzy doświadczyli rozłąki nie opuszczając terytorium naszego kraju. Nie lubię sformułowań o likwidacji granic, ale z praktycznego punktu widzenia większy problem może mieć osoba, która wyniosła się z Chicago do Phoenix (moja ciocia). Zlikwidowane bariery biurokratyczno-finansowe wraz z technologiami komunikacyjnymi  zmniejszyły poziom odczuwania bólu związany w rozłąką. Ale nie do końca. Zawsze odzywa się w człowieku potrzeba wspólnoty rodzinnej. Mamy to w genach. I odzywa się, bo mamy czas i warunki, żeby zatrzymać się i pozwolić na chwilę refleksji. Kilku skoczy mi do gardła. Polska, demokracja, Ojczyzna, państwo, patriotyzm. To mity. Najbliższa wspólnota jest pierwotnie prawdziwa i jej przede wszystkim potrzebuje każdy człowiek. Reszta przychodzi w sposób naturalny i spontaniczny. Czasem przy użyciu rozumu, czasem nie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co napisałem miało głównie pomóc Filipowie ale i także obedrzeć to co słusznie nazwałeś mitami z otoczki czegoś wyjątkowego.

Podstawowym środowiskiem i prawdziwą "ojczyzną człowieka" jest świat jego wartości  :) , świat dialogu uczuć z doświadczeniem spotkania drugiego człowieka.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A moim zdaniem najlepiej pasujące do podsumowania tego tematu jest powszechnie znane powiedzenie "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma". Człowiek ma taką naturę, że z czasem wszystko nam powszednieje i niezależnie, gdzie nie jesteśmy, zawsze dążymy do tego by króliczka gonić, a niekoniecznie złapać, bo często się okazuje, że po jego złapaniu potrzebny nam inny króliczek.

Na pewnym niezbyt wysokim poziomie ogólności można się pokusić o taką konkluzję, którą dostrzega wielu, najczęściej wówczas gdy brak już tchu w pogoni za króliczkiem....

W czasach gdy chodziłem do szkoły średniej, była taka nieobowiązkowa lektura W.Hugo "Nędznicy"  i wydaje mi się że jest dobry moment na przytoczenie pewnej sytuacji w której wyraźnym się staje, że dobro nie ma postaci infantylnego życzeniowego myślenia tylko do bólu realistycznego.

Czyli, że w naiwnym czy głupim nie ma dość miejsca na mądrość czy dobroć. Jak się to ma do tematu wątku.

A no tak, że jeśli się wyjechało za "chlebem" i okazało się że jest go jeszcze więcej niż się oczekiwało to warto nadwyżkę rozdać...

Sytuacja o której myślę, że jest warta przytoczenia to od  9:00 minuty do 16:40 ....

Myślę, że te 7 min dużo wyjaśnia :)

 

Edytowane przez Rheinangler
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doskonale rozumiem rozterki założyciela wątku choć ja mieszkam za granicą jedynie 4 lata. Ja mam jednak tę komfortową sytuację, że do jednych dziadków mamy godzinę jazdy a do drugich dwie. Widzę jaki super kontakt ma mój syn z dziadkami - dużo lepszy niż dzieci mojego brata który mieszka w Warszawie. Pół roku temu zrobiłem rachunek sumienia - pracowałem w Bawarii a żona sama była z synem pod Berlinem. Też myśleliśmy wtedy nad różnymi opcjami. Z jednej strony rejon Berlina to słaba kasa. Ale jednak blisko do Polski. Zdecydowaliśmy się nie przeprowadzać dalej choć ja bardzo chciałem - uwielbiam góry i zawsze chciałem blisko nich mieszkać. Tak więc rozumiem założyciela wątku choć z drugiej strony zawsze, na pierwszym miejscu postawiłbym przyszłość dzieci i rodziny (waszej czwórki jako takie). Ja rozważając ewentualny powrót do Polski najbardziej chciałem aby mój syn chodził do polskiej szkoły (idzie do pierwszej klasy teraz w sierpniu). Chciałem by uczył się tak jak my polskiego czy naszej historii. Wyleczyłem się z tego jak pogadałem z przyjaciółmi mającymi dzieci szkolne w Polsce. Obecne szkoły publiczne są dalekie od tej z moich wspomnień. Ostatecznie poślę syna do niemieckiej szkoły ale i tak będziemy się uczyć historii polski sami. W domu i tak rozmawiamy po polsku, poza domem też nie gadamy ze sobą po niemiecku. Jedynie jak do syna przychodzi niemiecki kolega - tak by nie czuł się nieswojo.

 

Za czym ja tęsknię? Za nieuregulowaną przyrodą, za znajomością języka urzędowego - jestem prawnikiem z wykształcenia i w Polsce potrafiłem poradzić sobie z wieloma problemami natury prawnej, tu zrozumienie prostego pisma urzędowego jest trudne nawet dla Niemców. Kontakty z rodziną mam więc tego nie napiszę choć jakbym mieszkał dalej to pewnie i to. 

 

Za czym nie tęsknię? Za kombinatorstwem, za złodziejstwem, za chamstwem na drogach, za klientami który wiedzą lepiej bo naczytali się wszystkiego w internecie i twoje wieloletnie doświadczenie jest guzik warte, za fasadowym katolicyzmem finansowanym z podatków ogółu - tu deklarujesz czy chodzisz do kościoła i jeśli tak to płacisz. Pisząc o tym katolicyzmie nie chcę urazić niczyich uczuć religijnych. Rozumiem przez to celebrowanie mszy świętej czy przyjmowanie sakramentów świętych tylko z poczucia obowiązku i tradycji. Z religią nie ma to nic wspólnego. I piszę to ja który ochrzcił syna, nie rozumiejąc do końca po co. 

 

Tak więc życzę podjęcia dobrej decyzji w tej trudnej kwestii.

Edytowane przez Pawgas
  • Like 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja najbardziej tęsknie z górami, ale by ten, żal nie stał się idiotyczny czy śmieszny ile razy mnie ten Tuwimowski "dusiołek" najdzie to przypominam sobie słowa mojego profesora filozofii, który zabrał głos w odwiecznej dyskusji jaka toczy się na Podhalu czyli "dokąd sięga Podhale".

Odpowiedź była zadziwiająco prosta,- Podhale sięga tak daleko jak góralskie portki  :lol:  :lol:  :lol:  :lol:

A ja mam i chodzę w nich  :P więc i jakąś część Podhala mam tu u siebie w Duss :)

Edytowane przez Rheinangler
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podhale to inna para kaloszy. To wyższy poziom umiłowania gór bo Tatry są najpiękniejszymi górami na świecie. Nie ma piękniejszego miejsca do wędkowania niż Dunajec pod Trzema Koronami. Koniec i kropka.  :D

Edytowane przez Pawgas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.......

Za czym nie tęsknię? Za kombinatorstwem, za złodziejstwem, za chamstwem na drogach, za klientami który wiedzą lepiej bo naczytali się wszystkiego w internecie i twoje wieloletnie doświadczenie jest guzik warte, za fasadowym katolicyzmem finansowanym z podatków ogółu....

Już Piotr Wielki na postoju w drodze do Holandii- w karczmie- mówił słowami Tołstoja: żrą, piją, śpią i się modlą, a wsłuchaj się Borysie: tu (za Odrą to już było) nawet psy mniej zajadle szczekają  :lol:

Edytowane przez ObraFM
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brakuje oczywiście rodziny i przyjaciów. O ile z przyjaciółmu człowiek już raczej dużo czasu nie będzie spedzał bo każdy jest zalatany, o tyle rodziców brakuje najbardziej. W końcu nie młodnieją i czas ucieka. Jestem świadom, że wiele osób zjechało z takich samych powodów i bardzo często pakowali się z powrotem. Mieszkam w Niemczech w najdalszym miejscu jaki może być od mojego miejsca rodzinnego. Za to mam pod nosem i Szwajcarię, i Francję. Dużo jest za zjechaniem jak również za pozostaniem, dlatego chciałbym jak najwięcej się dowiedzieć od osób co już to przeżyli. Nasi przyjaciele zjechali w lutym z Irlandii. Para. Facet zarabia bardzo dobre pieniądze, więc to nie jest problemem i stara się mi ciągle wybić z głowy ten powrót. Nie może się przystosować. Możliwe, że po prostu jeszcze za wcześnie. Drugi przyjaciel który nigdy nie wyjechał i prowadzi swoją działalność to mimo dużych pieniędzy jest na skraju wykończenia fizycznego i psychicznego. Nie napawa mnie to optymizmem. To są tylko dwa przypadki w moim najbliższym gronie, ale chyba musi być ktoś komu się udało i jest zadowolony z powrotu. Byłoby łatwiej gdybym był sam, ale już człowiek jest odpowiedzialny za dzieci. W końcu chcę dla nich jak najlepiej. Bardzo bym chciał aby mogli spędzać czas z dziadkami, ale również przeraża mnie myśl, że możliwe, iż ja nie będę miał czasu dla nich. Tak było zanim wyjechaliśmy.

Mialem napisać czego mi brakowało i skłonilo do powrotu, ale nie musze nic pisać, bo u mnie sytuacja wygladala identycznie.Starzejący się rodzice, to mnie wlaśnie skłonilo do powrotu. Po prostu na kolejnym urlopie stwierdziłem że ta cała emigracja nie ma sensu. Wróciłem, nie zarabiam tyle co w Holandii, ale mieszkam w swoim domu, rodziców widzę codziennie. Jem polskie żarełko, borykam się z tym codziennym polskim piekiełkiem, ale żyję szczęśliwie. Wolę te naszą konserwatywną Polskę, niż coraz bardziej zgniły zachód. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszesz o polskim piekiełku. Też się tym kiedyś bawiłem. I pewnego pięknego dnia stwierdziłem, że to warte funta kłaków. Gazety out, radio out, tv out. Nie da się w 100%? Nie da. Resztę wpuszczamy lewym uchem, wypuszczamy prawym. I życie staje się inne. Zaręczam. I ludzie wkoło stają się inni. Całkiem niedawno był u mnie znajomy. Dorosły syn, dobrze zarabiająca żona, on luźny pół-emeryt. Nagle wypalił, że noszą się z zamiarem emigrowania. Powód. Wycinka Puszczy Białowieskiej. No cóż, bardzo go lubię, ale chyba przedawkował. Jeśli ktoś chce to zawsze znajdzie dziurę w całym. Powinienem pociągnąć temat wpływu massmediów na psyche obywateli i jakość oleju w ich głowach, ale nie o tym. Tak jak pisaliśmy tu o naszych narodowych mitach, tak pokutują w społeczeństwie mity o eldorado jakie nas czeka gdzieś indziej. To ono, oprócz ekonomii pcha Polaków do wyjeżdżania. Jest na forum wątek o najlepszych kierunkach potencjalnej emigracji. I wygląda na to, że ideału nie ma. Każdy kraj ma swoją rodzimą "wycinkę Białowieży". Może więc lepiej wyważyć za i przeciw i spróbować zaadoptować się w macierzystym środowisku. Odpadają nam koszty i wysiłek poniesiony przy adaptacji w nowym miejscu. Działamy na znanym gruncie, bo tu wyrośliśmy i jesteśmy w większym lub mniejszym stopniu przystosowani. Marcin pisał o świetnym fińskim systemie edukacji. Nie jestem entuzjastą polskiego, ale trzeba przyznać, że nie produkuje samych głąbów. Ci, którzy potrafią się przystosować wyrastają na całkiem łebskich gości. A od masy średniaków można się odbić całkiem wysoko. Trzeba chcieć, a nie myśleć roszczeniowo i działać w myśl porzekadła "dajcie mi robotę". Zresztą ci co wyjechali odczuli to chyba na własnej skórze. Tam nikt chętnie nie daje.

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałem o tym polskim piekiełku nieco żartobliwie. Jasne, interesuje się polityką, wiem co się koło mnie dzieje, ale dawno przestałem się przejmować sprawami na które nie mam żadnego wpływu. Miałem raczej na myśli codzienne sytuacje typu żuliki pijące piwo pod moją klatką, niekulturalni kierowcy na drogach, śmiecenie na ulicach, nadmierna biurokracja. Drobne sprawy, których na zachodzie nie ma. Sprawy które irytują, ale z którymi idzie żyć.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dojrzale i mądrze napisałeś Paweł, pozwolę sobie dodać do tego dwa zdania.

Żeby umieć z tym żyć, trzeba przynajmniej trochę świat rozumieć od strony mechanizmów, które go napędzają a nie od ideologii, wtedy każda inność jest tylko inna bez wartościowania lepsza czy  gorsza, ....

No i niezbędny do tego jest  nawyk dokonywania wyborów nawet w najdrobniejszych sprawach ....

Edytowane przez Rheinangler
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dojrzale i mądrze napisałeś Arku. W zalewie podanej na tacy informacji i przy braku ochoty do jej weryfikacji postawiono znak równości między mechanizmami a ideologią. A co do inności to najkorzystniej byłoby podzielić świat na sferę, na którą mamy wpływ i tę, która funkcjonuje czy tego chcemy czy nie. A potem przyłożyć siłę i chęci do modyfikowania tej pierwszej. Ku wiecznej szczęśliwości. Bo to na co nie mamy żadnego wpływu będzie trwać, czy nam się to podoba czy nie. Zadajmy sobie pytanie, czy warto tracić czas i siły na podniecanie się tym lub frustrowanie. Ja, z perspektywy czasu sądzę, że nie warto.

Edytowane przez Maciej W.
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden bak paliwa to okolo 300 zł. W miesiącu pójdą ze dwa. Jakaś para ciut ponad przeciętnà gaci. Telewizja ,internet. Jedzenie. Życie.

 

I zaczyna się cienizna. Łatwosię przyzwyczajamy do dobrobytu. Ale już w drugą stronę jest już bardzo ciężko.

A gdzie rybki pipki?

 

Moze jednak mieszkać tam i zarabiać tam a jedynie przyjeżdzać częściej? Tyle że nie autem a samolotem lub nawet pociągiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy powinienem się w ogóle odzywać, bo nie wyniosłem się za granicę, ale jednak kilka lat pod Poznaniem i rok w Wawie, będąc ze Śląska, to jakaś różnica jest;). Być może te kilka lat z dala (kiedyś te odległości były większe) nauczyły mnie tego, że najważniejsze jest być u siebie. Tam, gdzie się urodziłem, gdzie są moi bliscy, groby przodków i stare śmieci, tam się czuję najlepiej.

Sporo świata zobaczyłem i mam swoje zdanie na temat lepszości/gorszości innych krajów, nie ma szału, wg mnie.

 

Mógłbym spokojnie już dawno siedzieć w Niemczech (Ślązacy wiedzą o co chodzi), nawet z prawie żoną stanęło na ostrzu noża, ale wolałem zostać i dzisiaj jestem dumny z siebie, że tak postąpiłem.

 

Nie wiem jaki masz zawód, ale obecnie w Polsce można naprawdę nieźle żyć. Szczególnie ostatnio mocno się polepszyło, to, jak wielu obcokrajowców u nas pracuje, jest najlepszym dowodem. Mam w rodzinie powracających z IRL, znajomi wrócili z Niemiec. Są zadowoleni, ale to ludzie z dobrym zawodem. Choć wystarczy być budowlańcem, by nieźle sobie radzić. Nie będę wchodził w politykę, ale zmienia się tez mentalność Polaków, cwaniactwo, łapówkarstwo i pogarda dla biedniejszych przestały być normą popieraną przez rząd.

 

Rodzina... Pamiętaj, że docenia się jak odejdą, a czasem dzieje się to szybciej niż przypuszczamy. Zdarzają się choroby rodziców, bądź zwykłe ułomności wieku. Nie potrafiłbym usiedzieć na miejscu, z którego nie mogę szybko podjechać do matki, albo na grób ojca. Być może jestem staromodny itd. ale człowiek bez korzeni jest jak drzewo, usycha, często nawet o tym nie wiedząc.

 

Nie doradzam, wracaj, bądź zostań. Skoro wyjechałeś, to pewnie jesteś innym człowiekiem, z drugiej strony, cały czas troszkę się zmieniamy. Im później się zdecydujesz, tym będzie trudniej. Powodzenia!

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wróciłem do Polski po prawie 11 latach życia w UK. Nie narzekam i cieszę się z tej decyzji. Są plusy i minusy powrotów. My widzieliśmy więcej plusów ???? Brakuje trochę luzu i fajnego podejścia Naszych rodaków do pewnych spraw ale można się na nowo przyzwyczaić.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szanuję Twoje przekonania Robert, ale się z nimi nie zgadzam. Nie zrozum mnie źle w sensie opacznie,- nie jestem zdania, że emigracja jest czymś naturalnym i właściwym. Rozumiem ją, nazwijmy to ogólnie jako wynik zbioru przemyśleń, "bóli egzystencjalnych", które powodują diametralną życiową zmianę, powstanie  jakieś tam konieczności ważnej dla danej osoby, co  nie znaczy, że ją gloryfikuję jako sposób rozwiązywania owych problemów...

Napisze w odniesieniu do twoich słów dwie rzeczy, które zapewne nie będą dobrze zrozumiane bo są niepopularne w tzw "polskim myśleniu"

1. Więź z rodzicami:

Więź uboga,- jest wynikiem różnych niesprzyjających czynników rozwoju, ale dla dziecka może być bez względu na wiek  dużym bodźcem do samorozwoju i dużej samodzielności. Samodzielność ta z kolei pozwala zauważyć, kim są rodzice jako ludzie, co bywa bolesnym doświadczeniem, ale na pewnym etapie dorosłości niezbędnym (niezależnie od pozytywnej czy negatywnej oceny), by pójść dalej w swoim rozwoju... Kolokwialnie mówiąc pępowina z Mamusią czy Tatusiem jest przecięta, gdy za wcześnie źle i gdy za późno jeszcze gorzej....

Ułomność takiego stanu  polega na tym, że brak w 'dziecku" tzw poczucia oparcia w rodzicach, przynależności do kogoś. Czy te uczuciowe kwalifikatory są aż takie ważne jak myślimy,- nie wiem,- wątpię.

Niestety nie można ustalić jakiejś ogólnej funkcjonującej zawsze "linii podziału"  do której jest zdrowo a od której jest to chore...

Jednak zbyt emocjonalne podejście do rodziców w wieku dojrzałym jest lustrzanym odbiciem "nie pozwalania" i opóźniania na siłę usamodzielnienia się dziecka (zarówno emocjonalnego jak i każdego innego) przez rodziców, czyli tak zwanej "małpiej miłości"...

Emocjonalne argumenty typu  "groby przodków" pogarszają tylko zrozumienie tej problematyki, ale o tym już pisaliśmy wcześniej mówiąc bez mała o platońskim podziale rozumienia świata... 

2.Wolność w sensie autonomicznego podejmowania decyzji w kontekście "Rodzice":

Widzenie rzeczy takimi jakie są bez iluzji poprawności emocjonalnej...

Skrajny przykład:

Moja matka co prawda jest głupią kobietą, skłonną do intryg, pełną sprzeczności, chętnie wykorzystującą swoją władzę (te cechy przypisujemy najczęściej niedoszłym żonom czy kochankom) ale ją kocham ot tak za nic, tylko za to że jest.

Dlatego z tej miłości i szacunku będę ją wspierał i troszczył się o nią gdy będzie trzeba ale w żaden sposób nie będę legitymizował cech, które uważam za złe....

Podobnie ma się z ojcami (brak jakichkolwiek różnic)

Albo po prostu,- moje życie należy do mnie i to ja jestem jego centrum...

Edytowane przez Rheinangler
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że odrobinę za bardzo filozofujesz ;). Nie piszę o przekonaniach, tylko własnym życiu i jego próbami kierowania. Czasem rozumem, czasem uczuciami, instynktem. Nie mam już 30/40 lat i wiele przeżyłem, także w stosunkach z rodziną, więc raczej zatoczyłem spore koło i wróciłem, bo do tego doprowadziły mnie moje doświadczenia/przemyślenia. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...