Skocz do zawartości

Gdzie Palie w Finlandii?


ivar

Rekomendowane odpowiedzi

Moge wam tylko opowiedziec moje 3letnie dos. Z dalekiej polnocy i wedrowkami za palia. Z setki jezior kazde bylo inne i zadzilo sie swoimi prawami . Byly jeziora ze tylko kilka razy w roki ryby sie pojawialy , mowa o duzych paliach czyli takich powyzej 50 60 cm po kilku dniach znikaly i na prozno ich bylo sxukac. Byly jeziora gdzie regularnie lowilo sie takie do 50 ale tam mialy one mp ciernika. Byly wody gdzie regularnie lowilo sie palczaki. A woda odkrywala duze egzemplaze raz na jakus czas. A byly takie jak studnia a ryby byly kapitalne bo sie pokazywaly. Dziwny kraj dziwne ryby . Najlepsze pory to zchodzacy lod. No i latem rujki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie, że piszesz  :)  

Strasznie mało jest informacji z północy Skandynawii. Jak się jedzie tam na 7-14 dni w ciemno, to ciężko, tak bez żadnej wiedzy. Każde doświadczenie osób, które były tam wcześniej bezcenne. Na północy nie ma już czasu na eksperymenty. 

Jak się jedzie tam latem pod namiot, to koniecznie ciepły śpiwór, bo potrafi być naprawdę zimno czasami. No i odzież przeciwdeszczowa, ale to chyba normalne. 

Zimą to już wyzwanie, pierwszy raz zaliczyłem wtopę. Chciałem łapać ryby z lodu. Na miejscu okazało się, że jest prawie metr śniegu na jeziorze i jeszcze bardzo gruby lód ok 60 cm. Można zapomnieć o łażeniu szukaniu ryb i kuciu dziur. 

Po godzinie człowiek ma serdecznie dość.

 

Generalnie najważniejsze to jakakolwiek znajomość łowisk na które zamierzamy jechać !!!!!!

Fajnie by było, jakby inni dodali swoje rady. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno są surowe warunki i ryby trzeba znaleźć - to też zależy od wody i tego na jaki gatunek się nastawiamy.

Przez 5 poprzednich lat, co roku spędzałem tydzień nad wybraną wodą w szwedzkiej Laponii (co roku inna, przy czym dwa razy była to woda wielkości kilku Śnardw), przy czym nastawiając się na szczupaki, a nie łososiowate (zawsze z namiotem, pontonem i zazwyczaj w dwuosobowym secie).

Scenariusz zawsze był podobny - najpierw kilka miesięcy typowania wody (na podstawie google maps i szczątkowych informacji dostępnych w internecie), potem 1-2 doby w podróży, straconych kilka godzin na znalezienie miejsca biwakowego z możliwością zrzucenia sprzętu do wody. Potem zwykle były 1-2 dni posuchy z pojedynczymi rybami w trakcie poznawania wody, a potem mniejsze lub większe eldorado. Co prawda nie zdarzyło mi się złowić setki ryb, przez tydzień, jak czasami słyszę w relacjach, ale zawsze były dziesiątki grubych szczupaków, zawsze z co najmniej jedną metrówką na koncie (wersja minimum). Raz połowiłem przy okazji pstrągów (w większości 50+, kolega trafił kolosa ponad 80cm), innym razem z pobliskiej rzeczce trafiliśmy lipienie, które biły w wahadłówki albo sztuczne muszki podane na staroświeckim zestawie z kulą wodną :)

 

Według mnie dużo zależy od taktyki - zmieniając często łowiska (zwłaszcza dotyczy to jezior, o lapońskich rzekach mam mgliste pojęcie), możemy chyba liczyć tylko na szczęście trafienia żerujących ryb. Dla mnie początek to w 99% trolling i wpatrywanie się w ekran - poznanie struktury dna, szukanie ryb na echu, na jakiej głębokości żerują, oznaczanie waypointów z co ciekawszymi miejscami do sprawdzenia o różnych porach dnia, etc. Zwykle przy takim opłynięciu padają pierwsze ryby, ale to procentuje po spędzeniu na wodzie pierwszych kilkunastu-, dwudziestukilku godzin.

Podobna taktyka sprawdziła się przy jeziorowych pstrągach, które najpierw trzeba było namierzyć, ale potem pojawiała się już regularność.

 

Natomiast szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie rozpoznawania takiej wody z brzegu, zwłaszcza z doskoku, zmieniając często miejsca połowu. Ryby w Laponii są według mnie o wiele bardziej skupione w ciekawych dla nich obszarach (zmieniających się okresowo - także w cyklu dobowym), natomiast wielkie połacie wody mogą być zupełnie puste. I przy ograniczonym czasie (1-3 dni na daną wodę) faktycznie trzeba mieć przewodnika albo liczyć na fart.

Edytowane przez womar
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

No więc żeby jakoś podsumować ten wyjazd..

Przewodników nie używam, ponieważ mam wrażenie że w wędkarstwie chodzi o to aby samodzielnie znaleźć i przechytrzyć rybę, a nie żeby ją tylko złapać, czasem takie rozpoznanie i nauczenie się zbiornika i ryb trwa krócej, a czasem dłużej...ale właśnie tym rożni się wędkarstwo od łapania...dokładnie z tego samego powodu nie jestem fanem łowisk specjalnych....Łapiąc tak "na dziko" wolę tez zbiorniki niewielkie bo rozpoznanie ich trwa zdecydowanie krócej, a w warunkach wyjazdowych czasu zwykle nie ma zbyt dużo..no i lubię powracać do takich poznanych już jezior, sprawdzać nowe pomysły i rozwiązania pod konkretne jeziorka..miejsca, ryby etc.. czasem gdy jakieś miejsce utkwi mi w głowie, cały rok kombinuję jak i na co powalczę następnym razem..

Nie używam również podbieraka, ponieważ często ryba ląduje u mnie na ognisku, uważam że należy jej dać szansę do samego końca, nie uwierzycie ile ryb wróciło do wody choć już były na brzegu..po całym długim holu i udanym lądowaniu uwalniały się z haka jednym dziwnym pląsem i wpadały do wody...przezabawne historie, bo czasem gdy woda płytka a okaz ciekawy, to zdarza mi się za nim wskoczyć..

Wracajac do wyjazdu..

Wędkarsko udany i to od samego początku, zawsze i wszędzie gdzie łowiłem coś brało i zwykle były to całkiem ładne okazy, nie mowie akurat o szczupakach czy okoniach, bo te tym razem ciężko nazwać okazami, ale całe okoliczności przyrody sprawiały że nawet 60 cm szczupaczki sprawiały sporo radości..mowie natomiast o jaziach na mikro jigi od naszego forumowego kolegi Mariusza 69, o hariusach i pstrągach na cykady SS, czy tez na wirówki Igora O...

 

38212385_1823553047712546_55799926831427

 

 

38025498_1823555104379007_72155159245168

 

Najbardziej jestem jednak zadowolony z poznania kilku nowych miejscówek, oraz oczywiście ze złowienia zadowalających rozmiarowo palii na które bardzo się napalałem...zaskoczyła mnie potężna siła  północnych pstrągów, co ciekawe tuz przed wyjazdem złapałem na Małej Wisle bardzo podobnego rozmiarowo kropkowańca (trochę ponad 40cm)i był on na brzegu w mniej niż minutę, tutaj nie było mowy o takim holu, miałem wizgi hamulca trwające po kilkanaście sekund, podczas gdy nasz Wiślany koleżka nie zdołał go nawet ruszyć, a sprzęt i nastawy miałem identyczne..no cóż może ten  północny miał więcej miejsca żeby się rozpędzić..:)

 

Ktoś pytał o komary, no wiec tego roku obrodziły...meszki również..

 

38013913_1823553354379182_12798749053110

 

 

I niby nic w ty niezwykłego, ale np suka po ataku meszek wyglądała jakby dostała odry..na szczęście zwykłe środki na komary działają również na psie..

 

38404574_1823555554378962_28506611912592

Edytowane przez ivar
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...