jerry hzs Opublikowano 27 Listopada 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Listopada 2006 Wtorek 19 wrzesien . Ten ranek byl szczegolnie zimny , oscylowal juz kolo 0'st C. Jak zwykle przygotowujemy sie do wyplyniecia . Przy molo spotykamy Mike ktory informuje nas ze dzis moze spasc pierwszy snieg . Tak mowi prognoza pogody . Po niebie przewalaja sie ciezkie chmury . Wiatr narasta i juz na srodku jeziora na naszym szlaku przekonywujemy sie ze bedzie ciezko . Fala co rusz spycha nas z kursu a woda spod lodzi zalewa rozbryzgami i chlosta nas po pyskach . Na skrzynie umarlaka ! Jest pieknie do stu tysiecy piratow . Walka z falami zmusza nas do wplywania w zatoki , w nich mozna liczyc na troche spokojnej wody . Malo tego , niebo co jakis czas sie przejasnia a nawet robia sie momenty ciszy . Wykorzystujemy wiec te chwile aby ostro pocastingowac . W kolejnej takiej zatoce woda staje sie na tyle klarowna ze spostrzegamy nareszcie cudowny podwodny swiat . Olbrzymie zatopione glazy , pomiedzy nimi rosliny , doskonale widac jak nasze przynety sie sprawuja pod woda . Wiemy kiedy odbic w lewo czy w prawo , kiedy podniesc szczytowke co by wabik przeskoczyl nad glazem . W tej zatoce Pan Bog sie ulitowal i muskie zaczely nam sie pokazywac . Najpierw mi za woblerem Yoka podplynal do samej lodzi . Ten wobler to Struggler , lamaniec ze sterem , jasno zielony , o pieknej akcji i proporcjonalnym ksztalcie . Muskie ten wygladal na okolo 90cm . Zdopingowala nas ta sytuacja do dalszych rzutow . Ryba lub ryby co jakis czas wylanaly sie z pod tych olbrzymich glazow i juz...juz mialy chwytac ....ale nie zagryzaly . Zjawisko to znamy juz z podobnych sytuacji i innych jezior a takze opisow . Kiedy juz praktycznie zwatpilismy , a minela prawie godzina tego wabienia , Piotrowi w koncu przywalil . Piotr jako sternik i motorniczy mialby trudniejsze zadanie podczas trolingu , cale szczescie dryfujemy w zatoce i zaciecie jest natychmiastowe . Ja automatycznie szykuje podbierak . Gdy rybe widac i moge juz ocenic wielkosc rezygnuje z podbieraka , szybko zakladam rekawice i laduje chwytem za karczek . Muskie ma okolo 72 centy , nie jest za duzy ale pierwszy i bardzo piekny . Nareszcie !!!. Rybka skusila sie Percha-12 SR RGS . Zaczynamy sie cieszyc , pstrykamy zdiecia i muskie wraca do swojego krolestwa . W tym dniu ja w koncu pekam i biore do reki lzejszy zestaw od Piotra , ten Compre z Pflugerem i na niego w koncu lowie pierwsza rybe . Jest to bass malogebus a skusilem go na Lake Dorado . Po zlowieniu Bassa natychmiast powracam do mojej wedki i lowie dalej juz po swojemu ...bassy mnie absolutnie nie interesuja . W tym dniu w kolejnej zatoce o podobnej konfiguracji znowu natrafiamy na muskie patrolujace swoj teren . Mam piekne odprowadzenia na Skinnera 20 RGS Salmo ...ale tylko odprowadzenia . W tym dniu do obiadu nic wiecej nie lowimy . Po obiedzie wracamy szybko w te same zatoki i przez poltora godziny smyczymy az do utraty tchu i zapadniecia zmroku . Wracamy w ciemnosciach wieczoru i tylko GPS nas kieruje do lodgy . W tym dniu zobaczylismy ile skal podwodnych czai sie minimalnie pod tafla jeziora . Dopiero spokojna woda i naslonecznienie ukazalo nam te niebezpieczenstwa . Do lodgy plynelismy wiec wedlug GPS ale wolno tak aby w razie czego za mocno nie przywalic . Wieczorem na mapie zaznaczam obie zatoki i nastawiamy sie entuzjastycznie na dzien nastepny . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerzy Opublikowano 27 Listopada 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Listopada 2006 jerry mam nadzieje, ze będziesz dawał nastepne części swoich przygód !! zacznij rozgladać sie za wydawcą!!! pozd JW Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
admin Opublikowano 3 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Grudnia 2006 Cześć,Dodałem zdjęcia do ostatniej części opisu wyprawy Jerrego. Czekam na następne PozdrawiamRemek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 4 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2006 Budzimy sie w srode z wielka otucha i skorzy do walki . Pierwsze kroki do okna i rzut oka na jezioro . Nareszcie piekny i sloneczny poranek , zatoka spowita mgielka . To dobry znak ze nie wieje , inaczej by te mgielke przegonilo . Szybkie mycie , szybkie sniadanko , szybkie pakowanko i hajda na lowy . Na otwartym jeziorze juz minimalna fala bo wiaterek juz tu pracuje . Z lodzi widac ze zatoki jedynie przymglone . Robimy swoj znajomy kurs . Nasze mysli kieruja lodz ku wczorajszym zatokom . Po drodze trolujemy ale nie omijamy zatok ktore do tej pory poznalismy , mimo ze nic w nich nie zlowilismy . Zauwazam pewna rzecz na ktora do tej pory nie zwrocilem uwagi . Jest to brak trzciny . Nie jest to calkowity jej brak ale jezeli juz spotykamy te rosline jest to skromne kilkanascie trzcinek . Z zeszlych wypraw zapamietalem duzo zatok na Populusie zarosnietych trzcinami i to mi przypominalo polskie jeziora . Tu nad Kakagi Lake jest wiecej roslinnosci podwodnej i tylko czubki lisci lub kwiaty wystaja na powierzchnie . W jednej z zatoczek Piotr na Percha-12 wyciaga szczupaka okolo 60cm , robimy zdiecie wypuszczamy i plyniemy dalej . Zblizamy sie pomalu do pierwszej zatoki w ktorej wczoraj byly muskie . Zblizamy sie trolujac . Na samym wejsciu Piotr ma branie na lzejszym zestawie i na Horneta 6 znowu zalicza bassa malogebusia . Moj kryzys sie poglebia . W samej zatoce stajemy w dryfie i zaczynamy oblawiac wachlarzem na lewo i prawo . Dzien jest sloneczny choc troszke zimny , zimny z powodu delikatnego wiatru . Ten wiatr powoduje minimalna falke , jak zanika widac podwodny swiat . Nie zauwazamy ryb . Nasze rzuty w koncu nas mecza i postanawiamy sprobowac w zatoce nr 2 . Obie te zatoki sa bardzo podobne , jedna strona brzegu to wysoka skala a druga strona porosnieta lasem iglastym . Nie sa to wiec klasyczne zatoki w ksztalcie pecherza ale zatoki zawarte w kacie prostym . W drugiej zatoce znowu usmiecha sie szczescie do Piotra i na Percha-12 ma branie ktore mocnej przygina wedke . Jest to ktores branie z rzutu w dryfie . Automatycznie przygotowuje podbierak . Po ocenie wzrokowej wielkosci ryby podbierak odkladam i laduje drugiego muskie rekawica za karczek . Jest podobnej wielkosci jak wczorajszy . Zdiecie i do wody . Te troche emocji wzmaga nasza energie i obrzucamy zatoke na wszystkie mozliwe sposoby , zmieniajac przynety . Poniewaz nic sie nie dzieje decydujemy sie na troling . Miejsce w ktorym jestesmy jest najdalszym jakie do tej pory zaliczylismy . Po naszej lewej stronie jest dluga wyspa , to pokazuje nam mapa i postanawiamy ja oplynac dookola trzymajac sie blisko brzegu . Plyniemy wiec trolujac . Mimo ze mamy echosonde to i tak nie zawsze potrafimy odpowiednio szybko zareagowac na rozne garby i wyplycenia na ktore naplywamy . Mamy wiec zaczepy co powoduje ze musimy cofac lodz aby uwolnic przynety . Powoduje to tez ze zmieniamy je na powierzchniowe , aby za chwile zalowac bo znowu naplywamy glebie . Pierwsze naplywanie nowej wody laczy sie nierozlacznie z tego typu niespodziankami . Dopiero kilku krotne przeplyniecia powoduja zapamietanie wszystkich podwodnych szczegolow i odpowiedni dobor taktyki i przynet . Po drodze tego trola Piotr ma dwa brania ktore nie zacina i ryby sie odpinaja , nie wiemy wiec co zagryzlo . Na mapie trudno ocenic wielkosc tej wyspy okazuje sie ze moze miec okolo 1 kilometra . Po drugiej stronie odkrywamy piekna zatoke , odslonieta od wiatru . Widac dokladnie piaszczysto zwirowe dno usiane olbrzymimi glazami . Okazuje sie rowniez ze na brzegu stoi domek mysliwski i hangarek na lodz . Opuszczonej lodzi nie widac , wyglada wiec ze nikogo nie ma . W tej zatoce podplywa za Whitefishem -18 Salmo , ktorego akurat cwiczylem , duzy muskie . Oceniamy go na okolo metra , czyli byla by to najwieksza ryba jaka spostrzeglismy . Dostajemy goraczki i robimy wszystko zeby rybe skusic . Muskie raz znika a raz podplywa , wplywa pod lodz , krazy ale nie bierze . Najbardziej dramatycznym momentem jest widok jak sie robi koncem kija tzw. osemke . Muskie plynie pol metra za przyneta , wydaje sie ze juz , juz ...ale jednak odplywa . Tak mija nam tu pol godziny i nadchodzi zwatpienie . Zaznaczamy to miejsce i plyniemy dalej . Za chwile na brzegu ukazuje nam sie juz kilka domkow , wyglada na to ze to wiekszy osrodek . Nie widac zywej duszy , ani lodzi . Gdy podplywamy blizej brzegu dostrzegamy ze wiekszosc domkow jest zaniedbanych . Wtedy wlasnie pomyslalem ze nam by sie przydal taki osrodek na Zlot Jerkbaita . Ciekawe ile ten osrodek lub ta wyspa kosztuje ? . Czy ma wlasciciela ? Ciekawe ?. Robi sie pozne popoludnie postanawiamy wracac i po drodze znowu odwiedzamy zatoki i tak na przemian trolujac i castingujac wracamy do obozu . Ja bez pykniecia ...Piotr z trzema zaliczonymi dzis rybami . Zgubilem gdzies swoje wedkarskie szczescie . Nie pomogla w tym dniu nawet zmiana czapeczki od Friko Zaczalem marzyc o byle jakim szczupaku , zostaly mi dwa dni . Czwartek to byl najbardziej cieply i sloneczny dzien jaki nadszedl . Prawdziwie jesienny dzionek o jakim sie marzy . Zalozylem z powrotem czapke Salmo i znowu ruszylismy z nadzieja ze dzis to dopisze . Zaliczylismy swoje stale trasy i jak zwykle zwiedzilismy cos nowego . W tym tez dniu zrobilismy lunch na brzegu , bez ognia . Chcielismy na maksa pokazac rybkom ze nam naprawde zalezy i zeby sie ulitowaly Mi znowu ulitowal sie bass malogebus na wobler Dorado . Piotrowi siadly dwa szczupaczki , jeden na Alge-3 , drugi na Percha-6 firmy Fortel . To wszystko przez caly dzien . Wracalismy juz o zmroku i w naszych glowach krazyly te same pytania ...Dlaczego tak slabo nam idzie . Wyprawe mozna bylo by raczej nazwac krajoznawcza niz wedkarska . Pozostal nam tylko jeden dzien ...piatek . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
admin Opublikowano 4 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2006 Cześć,Zdjęcia dodane! Jurku, ja bym wskoczył do wody za tymi wychodzącymi muskie. Znaczy się, że jeszcze się nie nadaję na połów tej ryby . Kiedy czytałem zastanawiałem się czy ktoś ma sposób na przekonanie takiego metrowego zwierza by jednak zabrał przynętę (oczywiście oprócz figury . Z drugiej strony oj ciężko patrzeć na takiego odpływającego, niereagującego stwora. PozdrawiamRemek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 5 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Grudnia 2006 Spotkalem sie z opisem dwoch sposobow ; stacjonarny - czyli kreslenie figury osiem lub zero i dynamiczny - czyli zastartowanie silnika i odplyniecie na full gazie tak aby pozostawiona przyneta gwaltownie zastartowala . Tego dynamicznego nie probowalem . Natomiast kreslenie figur jest wyjatkowo ekscytujace ale doprowadza po jakims czasie do wykonczenia nerwowego ...muskie to wyjatkowa bestyja . Podobnie jak bolen ktory uderza pod samymi nogami wedkarza [ czesto ] tak i muskie czesto z pod lodzi przywala w przynete ktora juz , juz jest wyciagana . Do konca trzeba byc czujny Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
GrynszpaN Opublikowano 5 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Grudnia 2006 Szczupakom też zdarzają się takie numery. Osobiście byłem świadkiem jak brata prowokowała taka bestia przez dłuższą chwilę. Chłopak w końcu zdenerwował się i postanowił zmienić przynętę. Żeby wziąć innego wobka z pudła schylił się, w tej samej chwili wobler luźno pacnął o wodę przy samej łodzi. Spod łajby wystartowała torpeda i z olbrzymim impetem walnęła tak , że braciak stracił równowagę i kończył hol za burtą trzymany przeze mnie za kamizelkę. Szczęśliwie się skończyło bo jeden spowrotem wrócił do wody (86 cm),a drugi do dziś wspomina to jako przygodę życia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
admin Opublikowano 5 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Grudnia 2006 Cześć,Ja też widziałem kilka takich akcji ale nie będę szukał daleko tylko powrócę wspomnieniami do ostatniej szwedzkiej wyprawy. Właśnie Mateusz (brat Rognisa) złowił metrówkę 0,5m od łodzi. Hol tej ryby trwał kilkanaście sekund? Podebrana momentalnie w przepastny podbierak - później jeszcze w tym podbieraku trzymaliśmy ją z minutę, może dwie by spadła jej adrenalina i do zdjęcia. Ryba odpłynęła w fantastycznej kondycji. Drugie wyjście podobnie zaliczył Mateusz w ostatni dzień - spod łódki. Niestety ryba zwyciężyła tylko dlatego, że nie została zacięta. Nie wspomnę jednak o przypadkach odprowadzenia przynęty do samej łodzi zakończonym odwrotem. Jednak wielokrotnie wystarczyło wrzucić przynętę z powrotem do wody w okolicę zwrotu i następowało ponowne branie. PozdrawiamRemek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rognis_oko Opublikowano 13 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 13 Grudnia 2006 @Jerry, świetna relacja. Bardzo lubię czytać o twoich przygodach Zdjęcia też fajne.Jezioro, po którym pływaliście bardzo przypomina szwedzkie szkiery. Duże podobieństwo.Łódkę mieliście rewelacyjną. Muszę kiedyś mieć taką. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 14 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 14 Grudnia 2006 Tak to prawda , ta lodz to najlepiej wyposazona lodka na jakiej plywalem . Standartem wygody sa dwie rzeczy ; przynajmniej czesc pokladu musi byc plaska oraz konieczne sa dwa siedzenia . Zarowno stanie jak i siedzenie musi byc w miare naturalne . Na pierwszych moich wyprawach siedzialem caly dzien na desce i ratowalem sie kapokiem podkladanym pod tylek . Kregoslop bolal bo brak oparcia . Z kolei proby spiningu stojac na polokraglym dnie lodzi powodowaly brak rownowagi , zmeczenie nog i bioder . Po kilku latach mialem dosc i kupilem w BassPS siedzenie montowane imadlowo na desce i nareszcie moglem docenic uroki trolingu . No a w tym roku siedzenie lezalo bezuzyteczne bo lodzie w Resorcie mialy wszystko . Wlasciwie to nie wszystko... bo dla mnie IDEALEM byla by lodz z zadaszeniem i mala kabinka ...tak co by deszcz i inne paskudy niestraszne mi byly ....i koniecznie maly grillek na lodzi ...awaryjnie . Tez marze se o takim stateczku . Rynek z lodziami niesamowicie tu bogaty . Jak juz jedzie sie przez Wisconsin , Minnesote , Ontario to prawie przed kazdym domem standartowo na yardzie stoja lodzie i samochody . Czesto sa wystawione ceny i mozna negociowac . Sa stare i wysluzone sa i prawie nowki , jak kogos przycislo to cena moze byc smieszna . Ja mieszkam w bloku wiec kupno lodzi odpada , na razie bazuje wiec na rentowaniu w osrodkach . Moze kiedys .... Wedkowanie z brzegu tutaj to nie jest wedkowanie to jest pozoracja . Tylko strumieni z pstragiem ta pozoracja nie dotyczy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Friko Opublikowano 14 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 14 Grudnia 2006 Fajne zdjęcia, super klimaty. Z rybami tak juz bywa, moze po prostu nie trafiliscie na okres zerowania? Na tak ogromnej, i do tego nieznanej wodzie, najlepsi nawet płaca frycowe. Ale tych widoków i tego obcowania z piekna przyroda nikt Wam nie odbierze.W czapeczce wygladasz zawodowo Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 17 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Grudnia 2006 Nadszedl piatek , ostatni dzien lowow i ostatnia szansa by powrocic z tarcza . Jeszcze wieczorem zastanawialem sie jaka bedzie pogoda . W miare sloneczna sroda i czwartek niosl optymistyczna prognoze ze piatek bedzie tym trzecim slonecznym dniem w ktorym ryby sie rusza . Ranek obudzil nas zimnem ,deszczem i wiatrem . Musze sie przyznac ze powaznie zastanawialem sie nad wyplynieciem , po prostu nadeszlo mnie zwatpienie czy wogole warto wyplywac , ot taka niewiara w swoje sily . Mysl ze przesiedzimy ten ostatni dzien szansy w domku byla jednak nie do przelkniecia . Zaprowiantowalismy wiec lodz i wyplynelismy na jezioro . Juz teraz napisze ze nic w tym dniu nie zlowilismy plywajac do godziny piatej po poludniu . Zaszlo jednak pewne wydarzenie ktore mna wstrzasnelo , pognebilo , ale tez przynioslo nadzieje ze duze muskie sa w Kakagi Lake . A bylo to tak ; zawsze na poczatku naszych wyplyniec zaczynalismy od trolingu . Nasza trasa trolingowa wygladala tak ze po prawej stronie mielismy wysoki skalny brzeg , plynelismy nieomal pod sciana . Po lewej stronie obszar jeziora . Byly jednak miejsca ze mijalismy wyspy ktore po dwie , trzy stanowily taki rozciagniety lancuch . Majac po prawej ta sciane skalna a po lewej lancuch wysp plynelismy jakby w nurcie rzeki . Wiatr ktory silnie wial w takich miejscach , ciesniny to dobra trasa dla rozchulanego wiatru , wzmagal fale i wydawalo sie ze ta rzeka ma niezly nurt . Tu zanim opisze co sie stalo musze zdradzic jaka glupote strzelilem regulujac moj zestaw . Otoz przygotowujac sie do trola zaciagnalem hamulec na sztywno . Zrobilem to mimo ze zawsze do tej pory regulowalem hamulec w naturalny sposob , probujac ciagnac plecionke dlonia jakby ryba to robila . I zawsze zostawialem ten pewny luz ktory pozwala w razie czego wyciagnac pare metrow plecionki co by nie urwac zestawu . Dlaczego tak zrobilem ? otoz jeszcze wieczorem Piotr czytal gazety wedkarskie i gdzies tam wyczytal zeby zaciagac hamulec na sztywno , ale w tym artykule chodzilo o taka regulacje w castingu przy rzucaniu i mocnym zacinaniu z reki . No i z tak wyregulowanym hamulcem rozpoczalem ten troling . W momencie jak wyplywalismy z tej ciesniny-rzeki i bralismy lekki zakret w prawo w zblizajaca sie duza zatoke nastapilo bardzo silne przygiecie na moim zestawie . Moj zestaw to Skinner 20 RGS zapiety na agrafke przyponu Tytanium Leader ktory byl przywiazany solidnym wezlem na plecionce Power Pro 50 LB a ta nawinieta na multiplikator Daiwy Millionaire CV-Z253LA , ten z kolei zamontowany na wedzisku St Croix Wild River 8. Sonda w tym mijanym miejscu pokazywala od 6 m do 12 metrow , znalismy te glebokosci bo przeplywalismy tam co dzien zawsze naczajeni . Zawsze to zbyt mocno powiedziane . Jak sie przeplywa caly tydzien bez brania to sie tak instynkt przymuli ze z wedkarza w barana sie zamienia . Tak tez i bylo ze mna . To branie bylo tak mocne ze koncowka wedziska weszla pod wode . Piotr natychmiast zatrzymal silnik . W tym czasie ja zerwalem sie z siedzenia i chwycilem za wedke ktora niestety byla w uchwycie trolingowym . Niestety nie trzymalem wedki w rece . Wedka w rece zawsze daje wieksza szanse wedkarzowi w tej pierwsze fazie . Proby wyciagniecia wedki z uchwytu nie powiodly sie . Ryba koncowka wedki bila o wode, hamulec nie popuszczal a ja nie potrafilem wedziska wyjac z uchwytu . Moja adrenalina kipiala a bezradnosc powodowala ze poczulem sie jak bezsilne dziecko . Trwala ta sytuacja kilka sekund a mi milony mysli przesunelo sie w otchlani mojej lowczej (nie)wiedzy W koncu udalo mi sie wedzisko wyrwac z uchwytu . Ryba nadal z cala sila ciagla a ja wtym momencie probowalem minimalnie popuscic hamulec , przyznaje ze pomylily mi sie pokretla i calkiem pogubilem sie . W koncu nadszedl krytyczny moment , krytyczny dla plecionki 50 funtowej , ryba urywa linke i zostawia mnie calkowicie sponiewieranego psychicznie i fizycznie na lodzi . Nie musze tu podkreslac jak czuje sie wedkarz ktory caly tydzien plywa bez sukcesow a w koncu jak dostaje szanse zycia jest nieprzygotowany i marnuje ja . Czuje sie jak zbity pies . Sila ciagu tej ryby wskazywala by ze byl to okaz . Ja pisze ze musky ale przeciez tej ryby nawet nie widzialem . Nie mysle ze nawet duza troc mogla by tak szarpac , bo to wygladalo jakby bila lbem na boki jednoczesnie ciagnac w dluga . Nie bez znaczenia jest fakt ze zostawilem rybe z woblerem w pysku , to jeszcze potegowalo moje przygnebienie . Zaraz po tym fakcie oplywamy to miejsce kilka razy , caly czas licze ze wobler wyplynie lub byc moze zauwaze plecionke na wodzie , wygladalo na to ze wieksza jej dlugosc zostala urwana . Niestety glebia jeziora zamknela tajemnice ryby i pozostal wielki smutek i zal . Dziwnym trafem robiac przez caly tydzien zdiecia zrobilem tylko jedno ujecie przynety jako takiej . I byl to wlasnie ten wobler ...Skinner 20 RGS , jest to jedyna przyneta jaka stracilem na tej wyprawie . Do dzis analizuje szczegoly tej porazki . Wylania sie wiele bledow ktore mozna bylo uniknac . Po pierwsze - odcinalem po kilka metrow plecionki co wieczor a mysle ze po tych trzech dniach to moglem ja przewinac w druga strone . Jak sie duzo rzuca to te okolo 30 metrow jest jednak zuzyte . Po drugie - blad regulacji hamulca , niestety nie dalem sobie szansy dociagajac go do oporu , i to mnie boli bo zawsze regulowalem go na swoj sposob , a tu mnie podkusilo . Po trzecie - wedka musi byc trzymana w rece , tylko jak ta reka jest juz zmeczona to co robic ? . Po czwarte - nastawiajac sie na okazy a wiec na walke z 50 calowym muskie nie ma co kombinowac tylko nawijac minimum 80 funtowa plecionke , tak tu robia wszyscy ...oprocz mnie i kilku myslacych inaczej ...ktorzy chca udowodnic ze na 30 funtowej tez wyciagna . A tu trzeba byc przygotowany na ekstreme . Sumujac gdybym choc jeden z tych czterech warunkow spelnil byc moze bym te rybe pokonal . Niestety w tym jedynym momencie szansy ani jeden warunek nie byl prze ze mnie zachowany . To jest nauczka i trzeba z niej wyciagnac wnioski . Po calym tym zdarzeniu plywalismy i probowalismy jeszcze cos zlowic . Ta porazka ciazyla nad nami a warunki pogodowe karaly nas dodatkowo za nieudacznictwo . O godzinie 17 podjelismy decyzje o splynieciu do bazy . Malo tego podjelismy decyzje ze pakujemy sie i wracamy do domu . Normalnie to mielismy jeszcze przenocowac i rano wyspani ruszyc w droge powrotna . Jednak te emocje doprowadzily do takiej decyzji aby sie zwijac . Spakowalismy sie wiec , pozegnalismy z Mikem i o godzinie 20.00 wieczorem udalismy sie w droge powrotna do Chicago . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pepe Opublikowano 18 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 18 Grudnia 2006 Jerry - Przyjacielu. Fajna historia. Łączę się z tobą w bólu!Bozia wszystko zaplanowała perfect - jak w kryminale Hitchcocka. Piękne stopniowanie emocji. No tylko miałeś tą rybę na końcu wyjąć! Faktycznie zrobiłeś sporo aby nie dać sobie szans. Ale nie przejmuj się - każdy popełnia błędy. Ważne aby wyciągać z nich wnioski. To najlepsza szkoła. Od razu widać, że ty wyciągniesz wnioski jak trzeba. Nie przesadzałbym tylk o z tą plecionką 80 Lbs! Nie widziałem zbyt wielu którzy uzywają aż takiej. Owszem jeśli łowili wędkami o grubości kija od szczotki i jakimś 25cio albo 30 cm potworem (jak np kolega Jim Bortz) to faktycznie widziałem u nich na kołowrotku 80 cio funtówkę. Jeśli miałbyś zamiar znowu zakręcać hamulec na maksa i wkładać wędkę w holder to rzeczywiście - lepiej nawiń 80 albo nawet 100 Lbs Sorry! To taki głupi żart! Jerry - założę się, że na przyszłej wyprawie Wielki Muskie da ci następną szansę a ty ją wykorzystasz! Trzymam kciuki.Nawiasem mówiąc ja, od czasu kiedy trolując na Mille Lacks po braniu w identycznych okolicznościach nie byłem w stanie wyjąć wędki z holdera zawsze trzymam ją w ręku. Czasami jakoś zapieram o ławkę albo inaczej blokuję ale zawsze tak, aby błyskawicznie zareagować. Muskie is not a fish - this is motherfucker ... ale to już chyba wiesz?! PP Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 19 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Grudnia 2006 Dzieki Pepe za kondolencje na moje nieudane interwencje na nastepna kadencje to ja wygram muskiego dupniecie i wtedy zmienie herbu pieczecie jerry herbu zebaty szczupak Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
admin Opublikowano 20 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2006 Muskie is not a fish - this is motherfucker ... ale to już chyba wiesz?! Jureczku,Życzę Tobie potwora z Loch Ness! A generalnie to masz o czym myśleć PozdrawiamRemek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pikeman Opublikowano 20 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2006 Jak patrzę na te ślady na Skinnerze to widzę, że ten szczupak ze 3kg miał......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
phalacrocorax Opublikowano 20 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2006 Jurek. Po pierwsze jeszcze raz gratuluję super relacji w kilku odsłonach. Całość czytało się rewelacyjnie.Następnym razem nie popełnisz już takiego błędu jak tym razem i na pewno złowisz jakiegoś wieloryba. Życzę ci tego z całego serca. A tak na marginesie to zawsze najbardziej wspomina się te ryby których nie udało się wyciągnąć. Muskie is not a fish - this is motherfucker ... - rewelacja Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 20 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2006 @ Pikeman vel kiciuniu .. nie przeczytales dokladnie . Zdiecie Skinnera zostalo wykonane przed ta przygoda z muskie . Muskie razem z tym Skinnerem dal nura w glab i to jest jedyny wobler jaki na tej wyprawie stracilem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 20 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2006 @ Phala jeszcze zakonczenie-podsumowanie i zdiecia moich przynet ...dla oka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pikeman Opublikowano 20 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 20 Grudnia 2006 Przecież żartuję, kolego sympatyczny !!!!! Jakie Wy tam macie największe szczupaki w tym całym Czykago???Mój rekord to 135cm(Szwecja) i 133cm(Anglia) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 21 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Grudnia 2006 W tym roku w Czykago pojawily sie szczupaki na jesien w zatokach jeziora Michigen . Zostaly zlowione dwie sztuki okolo 40 cali co wzbudzilo wielka sensacje w czykagowskich dziennikach . Jednego zlowil emeryt polskiego pochodzenia , drugiego ukrainski emigrant . Oba oczywiscie zostaly zabrane , pokazane w cyrku przewoznym i zezarte . Temat szczupakow w michigenie zaczyna mnie dopiero interesowac , do tej pory o niczym takim nie slyszalem . No , no , masz piekne wyniki , znaczy sie slawny z Ciebie wedkarz ...jam cienki leszcz i nie mam sie czym pochwalic Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
phalacrocorax Opublikowano 21 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Grudnia 2006 Upsss.... falstart To nawet dobrze się składa bo będzie jeszcze co czytać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pepe Opublikowano 21 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Grudnia 2006 Hej Pikeman - nie wiem czy wiesz ale jesli to prawda z tymi szczupakami 135 i 133 cm to jesteś jednym z lepszych na świecie. Takich ryb powyżej 130 cm pada w Europie 1-2 w roku. Może napisz coś więcej, załącz jakieś fotki ... Jestem bardzo ciekawy albowiem lubię duże szczupaki Pozdrawiam,PP Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pikeman Opublikowano 21 Grudnia 2006 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Grudnia 2006 @PepeWitam Prezesa!!! Jestem świadomy, że szczupaków powyżej 130cm nie łowi się regularnie, co do ilości to raczej bym się skłaniał do stwierdzenia, że takich ryb pada rocznie dużo więcej, w granicach 20 sztuk, tylko nie są one zgłaszane. Moi znajomi, łowiący w okolicach Vastervik mieli w tym roku 137cm, 131cm, 129cm i też nikt o nich nie wie, bo nie afiszują się z tym faktem. I bardzo dobrze bo reklamować takich łowisk z wiadomych powodów nie warto. Co do zdjęć to są one na tym portalu http://www.jerkbait.pl/forum/index.php?t=msg&goto=10546& amp; amp; amp; amp; amp; tutaj jest 123cm i 135cm . Niestety fotki 133cm z Londynu nie mam. 123 i 135 złowione na jesieni 2005r w Szwecji(jezioro), głęboki trolling, duże woblery z dociążeniem pracowały na 12-15m, linka 30lb, kij Batson HS1025F, pogoda zmienna. Nie wiem ile te sztuki ważyły bo zostały uwolnione, 135cm była bardzo chuda jak na swój rozmiar. Mam kilkadziesiąt sztuk ponad 120cm złowionych przez ostatnie 15lat, większość w UK, ale również sporo w Skandynawii. Akweny Szwecji tylko z pozoru są łatwymi łowiskami, znalezienie dużych sztuk wymaga doskonałej znajomości wody, której to nie nabiera się za pierwszym wyjazdem. Poza tym dobór terminu wyjazdu i przynęt ma według mnie bardzo duże znaczenie, ludzie z przyzwyczajenia łowią zbyt małymi woblerami. Niektóre łowiska są juz przełowione lub spaskudzone, Bolmen jest podobno wytrzepane przez niemieckich mięsiarzy, a na Vastervik( u Forsberga) presja jest ogromna i ryba jest podobno tak skłuta, że niektórzy zaczynają rezygnować z dalszych wyjazdów w to miejsce. Piotrze, mam prośbę do Ciebie jako szefa Salmo, nie dało by się skonstruować woblera 20-25cm do głębokiego trollingu, takiego który czesał by wodę powiedzmy na 20 metrze??? Sam przecież wiesz, że na rynku jest pod tym względem nędza i nie ma na co łowić sielawowców. Myślę, że sprzedaż miałbyś sporą, zarówno w US i w Polsce. @jerry hzs 40 to ledwo ponad metr, straszna cienizna !!! Ale pewien jestem, że większe muszą tam być. To tylko kwestia znajomości wody i ustawienia się sprzętowo na grubego zwierza. Czy jest tam sielawa?? pozd. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerry hzs Opublikowano 24 Grudnia 2006 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Grudnia 2006 Tak ...byc sielawa w Lake Michigen , nazywac sie Whitefish....cienizna...izna...zna...a a to echo wlasnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.