Skocz do zawartości
  • 0

Zarybianie boleniem - nowy artykuł


admin

Pytanie

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Gratuluję akcji i oby takich jak najwięcej.

Od siebie dodam, że przez kilka lat zarybień (co prawda pstrągiem)zauważyliśmy jeszcze jedna zależność dotyczacą sprawności zarybień. Im więcej osób w nim aktywnie uczestniczy, tym łatwiej i sprawniej rozprowadzić ryby na większej przestrzeni. 10-15 osób, każdy po wiaderku i na danym odcinku ryba jest rozniesiona momentalnie. Później następuje szybkie przemieszczenie na inny odcinek rzeki (najlepiej na 2, 3 samochody i znowu akcja :D.

Wbrew pozorom chętnych do pomocy znajdzie się dosyć łatwo - większość z nas lubi wypuszczać małe rybki do wody i marzyć o tym jakie w przyszłości będą.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Jakoś smutno mi sie zrobiło po przeczytaniu tego artykułu, myślę, ze dobrym pomysłem byłoby napisanie przekrojowego artykułu jak zarybiać kilkoma podstawowymi gatunkami ryb drapieżnych naszych wód tak, żeby przyklady ignorancji i marnotrastwa o jakich pisal R. Hamer były jak najrzadsze. Myśle, że jak pisał @Sławek wielu pasjonatów sami chetnie podjeliby sie takich akcji na swoich wodach.

Jerzy

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

... Myśle, że jak pisał @Sławek wielu pasjonatów sami chetnie podjeliby sie takich akcji na swoich wodach.

Jerzy

Chciałbym tylko przestrzec przed tak zwaną partyzantką, czyli wpuszczaniem tego co się chce i tam gdzie się chce. Warunki zarybień są regulowane przez prawo. Jakiekolwiek prywatne inicjatywy są niedopuszczalne chyba, że osoby zainteresowane skontaktują się z dzierżawcą wody i w pewnym sensie pod jego opieką zaczną konkretne działania.

Pozdrawiam i wiele chęci do pracy życzę :D warto naprawdę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Na zarybienie trzeba zdobyć zgodę uprawnionego do rybactwa. Jeśli jest to PZW to zwracamy się do właściwego okręgu. Proszę tylko nie zapominać, że jesteśmy najczęściej członkami tegoż związku a nie petentem a nadmierne zagęszczenie rybami naszych rzek nam nie grozi. W tej całej sprawie jest jeden hak. Należy się zabezpieczyć przed sytuacją, że ryby kupione ze środków prywatnych zostaną wliczone w deklarowane w umowie dzierżawnej zarybienie a nie jako zarybienie DODATKOWE, bo inaczej chłopcy z ZO za zaoszczędzone pieniądze zarybią sobie jakiś grajdołek karpiem. Należy ten warunek postawić jasno i najlepiej mieć pisemne zapewnienie chyba, że ma się tam zaufanych ludzi. Warunkiem ze strony ZO będzie z pewnością posiadanie świadectwa zdrowia. Z tym nie ma problemów bo najczęściej to ośrodki PZW produkują bolenia. Zanim zacznie się pertraktować z ośrodkiem, należy sprawdzić w sieci aktualne ceny narybku. Ja dysponowałem kwota 600 zł i kupiłem późny narybek jesienny po 40 gr stuka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Zabrakło mi w opisie jedynie kosztów powyższej operacji oraz tego jak zdobyć zgodę na zarybienie. Gratuluję pomysłu i życzę aby woda odwzajemniła się za kilka lat.

 

 

Kiedys ktos opisał kulisy akcji zarybieniowej na pewnym mazowieckim akwenie. T U T A J.

Moze komus sie przyda??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak się składa, że w zarybianiu szczupakiem mam o wiele większe doświadczenie. Zwłaszcza wiosenne zarybiania jest bardziej skomplikowane. Wiele zależy od pogody bo ta ma wpływ na aktywność okoni które to potrafią zniweczyć całą akcję. Druga ważna sprawa to zdobycie odpowiedniego wylęgu. Trzeba to tak zgrać aby szczupaki przeszły płynnie z objadania się planktonem na wylęg płotki. Tak dokładnie to wylęg żerujący powinien być wpuszczony kiedy płotka zaczyna się trzeć. Reszta jak w artykule. Jeszcze jedna rzecz odnośnie zarybienia rzeki. Aby mieć pewność, że PZW nie wliczy sobie zarybienia z środków prywatnych w swoją przymusową pule, przy zarybianiu nie może być przedstawiciel RZGW, bo ten jest wymagany aby obowiązkowe zarybienie było zliczone. Piszę tak o tym bo znam juz jeden taki przypadek. To może bardzo zniechęcić potencjalnych ofiarodawców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Może moja wypowiedź nie będzie na miejscu, ale co tam.

Nie wiem jak się wypowiedzą specjaliści od zarybień, ale rzucanie małymi rybkami chyba nie jest najlepszym sposobem na ich wypuszczanie. O ile znam praktykę to wylęg rozprowadza się przy pomocy kubeczka a narybek (taki jak na filmie) przy pomocy wiaderek a nie rąk. Jeżeli ja siedziałbym na dziobie łodzi to rozprowadzałbym rybki poprzez zanurzenie wiaderka w wodzie. Jeżeli rybki nie chciałyby same wypływać, to drobnymi ruchami wiaderka można dosyć dokładnie to zrobić (te najśmielsze potrafią same wyskakiwać z wiaderka, ale część narybku nigdy nie wypłynęłaby sama z wiaderka).

Czekam na opinie specjalistów, bo może niepotzebnie zabieram tu głos, zwracając uwagę na sposób wypuszczania pokazany na filmie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Tak ogólnie to zdaje się jesteś chodzącym sceptycyzmem. Ale co tam. Ciekawi mnie jakie to niebezpieczeństwo widzisz tym razem. Taka rybka waży bardzo mało ponad to jest jeszcze naprężenie powierzchowne wody które amortyzuje. Na rybią czerwonkę nie choruje, pleśniawki nie mam, więc zakażenie też odpada. Bolen to nie pstrąg i musi wytrzymać wiślaną wodę. Gdybym zauważył, że dzieje się coś nie tak to zmieniłbym technikę. Obserwowałem wpuszczone ryby i nic im nie było i to mi wystraczyło. Uważam, że najważniejszym było wpuścić ryby w miejsca niedostępne dla drapieżników, czyli płytkie. To oznacza, że nie dało się tam wpłynąć łodzią więc trzeba było je wrzucić. Ponad to liczył się też czas, bo im dłużej to trwało tym mnij żwawe były ryby. Na ironię ostatnia partię ryb (kilkanaście sztuk) wpuściłem w odmęt, wylewając je z wiadra. Po minucie widziałem tam atak drapieżnika. To potwierdziło moje obawy przed jakąkolwiek koncentracja ryb. Przerabiałem to już kiedyś. Do naszego jeziora późną jesienią wpuszczono narybek siei. Martwa listopadowa woda nagle ożyła. W miejscu wpuszczenie się gotowało. Miały okonie wyżerkę po 1 zł szt. I to jest dla mnie partyzantka spod znaku PZW.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

fakt to wyglądało jak sianie pszenicy na polu w XV wieku,pierwszy raz spotkałem sie z taką formą zarybiania :unsure:

no ale dobre intencje rekompensują mała nieudolność.lepsze takie zarybiane niż żadne :D .

ps.wiem od fachowca ,że nalepiej wypyszczać takie maluchy co kilkanaście metrów,po kilka sztuk,jesli bedziemy wypuszczać po kilka sztuk co metr,to takie skupisko narybku,15cm okonie moga rozpracować przez kilka godzin.lepiej wiec mniej na dużym obszarze.

pozdro Hasior

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Robercie nie proponowałem Ci rozprowadzania ryb kubeczkiem, bo do narybku się go nie stosuje. Wspomniałem o nim ze względu na zainteresowanie zarybianiem (a czasami zarybia się wylęgiem) w tym wątku.

Chodzącym sceptykiem nie jestem, ale widzę, że poczułeś się trochę dotknięty moją uwagą, a nie to było moim celem. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że im delikatniej obchodzimy się z rybą, tym lepiej. Jeżeli Twoim boleniom nic się nie stanie, to na pewno delikatniejsze się z nimi obchodzenie również im nie zaszkodzi - z tym się chyba zgodzisz. Wątek ten czytają też na pewno osoby, które nie wiedzą jak wygląda zarybienie, więc zwrócenie uwagi na delikatność chyba nie jest nadużyciem.

Z drugiej strony, moja uwaga była skierowana do specjalistów, by stwierdzili, czy takie rozprowadzanie ryb jest dla nich obojętne. Rozumiem Twoje argumenty i je przyjmuję. Jednak widząc Twój film można by było dojść do wniosku, że tak należy postępować, a może to być nie najlepsza rada (a le nie musi).

Cieszę się, że akcja zarybieniowa doszła do skutku i dobrze by była kontynuowana. Wziąłeś w niej udział, a ponieważ jesteś osobą znaną w środowisku, to wydźwięk Waszych działań jest jeszcze korzystniejszy. Mam nadzieję, że zapoczątkowaliście modę na działanie, a nie na oczekiwanie, że ktoś coś zrobi.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Co innego jest siedzieć za komputerem i szukć przysłowiowej dzóry a co innego robić. Nie opisałem ciemnej strony zarybiania aby nie zniechęcać innych bo uwazam,że warto podjąc ten trud. Ten aspekt częściowa poruszono w artykułu na WCWI. Ryby odbiera się na telefon i być może to taka specyfika, ale bardzo często umówienie ludzie nie dopisują. Ja musiałem te ryby rozwieźć sam. Czasu było mało i wiem z doświadczenia co jest dla nich bardzo a co mniej niebezpieczne. Pewnie, że można to zrobić super delikatnie, chociaż wątpię aby to miało jakieś znaczenie a w moim przypadku mogło by się skończyć utratą wielu ryb. Uważam metodę wlewania z wiadra za nieodpowiednią. Na Wiśle jest zbyt wielu chętnych na takie srebrne rybki w okresie kiedy ukleja jest dobrze pochowana. 5-8 ryb w kupie to już wabik. 80% ryb wpuściłem z brzegu tak jak w drugiej sekwencji w filmie. Chodzenie takim stromym kamienistym brzegiem nie jest łatwe i zabiera dużo czasu. Co chwilę trzeba wracać do worka i sprawdzać stan ryb. Jak skończyłem, miałem dosyć i cieszyłem się, że to było tylko 1500 ryb. Tak to wygląda od kuchni więc sory jale jak się czyta takie wynurzenia to nie wiem czy się śmiać czy płakać. Na szczęście przerabiam to wiele razy i wielokrotnie widział jak ewoluuje zdanie ludzi kiedy zaczynają to poznawać w praktyce. Polecam :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Robercie ,fakt lepiej szybko rozwieść rybki trochę miej delikatnie niż przyłożyć sie do 1 wiaderka i zastać worek z resztą śnietych bolków.jeśli sam to robiłeś bez pomocy to BIG SZACUNEK.moje spostrzeżenia tyczyły sie całej grópy łudzi i akcji zarybieniowej,no ale TY byłeś sam

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Też byłem młody i awanturowałem się w ośrodku zarybieniowym, że kasarek za głęboki, że ryby waży się bez wody i dostawałem gęsiej skórki jak ryba spadała z wagi na glebę. Trochę wywalczyłem, ale wielu przykrych wypadków nie da się uniknąć bo manipulacja rybami jest obarczona ryzykiem. Najlepiej byłoby nie zarybiać bo to sztuczne naprawiane przyrody. Ale jest jak jest i trzeba mocno stąpać po ziemi aby odnieś najlepszy możliwy skutek. Może to nie wyglądało najlepiej ale zapewniam - było skuteczne. Straciłem słownie 1 rybę która wyskoczyła z wiadra i wpadł w głęboką dziurę. Fakt - mogłem zadbać o wiaderko z automatyczną przykrywka :D To trochę jak z odhaczeniem szczupaków. Najlepsza metoda jest brutalna, ale w sumie najlepsza dla ryby i wędkarza. Liczy się skutek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...