wobo Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 (edytowane) Ok 600 tys w PZW. To co podałeś to chyba z kartą wędkarską.... Temat rzeka...Co - jakie wspólne interesy ma muszkarz i karpiarz?A obydwaj w jednym worku siedzą...Konflikt, a przecież każdy ma prawo do swojej metody wędkowania. Edytowane 16 Listopada 2018 przez eRKa Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
janusz.walaszewski Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 Ta nasza służba zdrowia, która po kolejnych "reformach" miała działać w oparciu o zasadę, że pieniądze idą za pacjentem. W PZW, chyba przyjęli ten sam model i również pieniądze idą, za wędkarzem, tym razem. Cały problem polega na tym, że owe pieniądze idą za wymienionymi, w takiej odległości, że kontaktu z nimi (pieniędzmi) nie ma. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bezi Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 W zaklętym kręgu niemożności - non stop.. Oczywiście, że można niewielkim staraniem mieć rybne wody! A staranie to chyba nie jest tylko kłapanie paszczą..Jeśli rezygnujemy z czynnego udziału w stowarzyszeniu - czyli decyzyjności, automatycznie idzie w górę znaczenie związkowej czapy, która zastępczo zaczyna pełnić funkcję zarządzającego i jedynego decydenta. Sprawującego władzę w sposób mało doskonały oraz prawie niekontrolowany - co z kolei budzi nienawiść i wyobcowanie, roszczeniowo zorientowanych członków.I w ten dziecinnie prosty sposób zło poniechania, drugie zło napędza.. i wciąż tkwimy w zaklętym kręgu niemożności.. Otóż to. U mnie w kole, małym kole, około 100 członków z tego co pamiętam jest taka niby sekcja (mafia) muchowa. Około 20 osób. Niektórzy członkowie do koła mają 50 i więcej km. Ale jak przychodzi co do czego to wszyscy potrafimy przyjechać na zebranie i wtedy frekwencją bijemy po głowach karpiarzy. Bo przychodzi ich 5, 10 czasami 15 na zebranie. Reszta ma w dupie. Byle by był karp w łowisku i karta się zwróci. Mamy w kole 2 zamknięte łowiska licencyjne. Jedno ogólne z białorybem i 'koloroworybem' drugie malutkie około 0,25ha muchowe. Na początku mieliśmy w nim tęczaki. Takie krowy po 70cm i 5-6kg. Onanizm muchowy w czystej postaci. Kładziesz jętke na przyponowe 0.22 tęczak robi zbiórkę i ciach nie ma jętki:D no ale tęczaki w łowisku zawsze widać, wiec mieliśmy amatorów połowu na robaka, spina itd. Kilka fotopułapek na drzewach z natychmiastowym powiadomieniem MMS do kilku osób które są zawsze w pobliżu załatwiło sprawę. Później wrzyciliśmy palie. Takie nie za duże, nie za małe w sam raz do zabawy. Palii w zbiorniku takim prawie Ne widać. I zabawa trwa. A wszystko to dzięki temu, że zarzad koła jest przychylny na tego typu inicjatywy i ze mafia muchowa w kole potrafi się skrzyknąć i coś zmienić na naszym małym podwórku... 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sławek Oppeln Bronikowski Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 W sumie, wszystko czego wędkarski świat zapragnie - otrzymuje.. Nic nie robić - a proszę bardzo, sport - ależ macie, porozumienia - ile dusza zapragnie, tanio - już jest tanio, członku. Skąd więc ten wieczny lament.. Powielasz chyba nieświadomie, Januszu, jedno z całego szeregu popularnych urojeń, prawie czysty nonsens. Albo nie rozumiesz w czym dobrowolnie bierzesz udział. Stowarzyszenie jako takie, z zasady nie świadczy usług, więc pieniądze nie podążają za członkiem. Składka nie jest opłatą za łowienie i wcale nie musi się zwrócić. Jest finansowym wkładem uczestnika w działalność związku - obok pracy społecznej. Myśmy tak wynaturzyli ideę stowarzyszenia, tak sobie zakodowaliśmy w głowach, żeśmy są wyjątkowymi klientami wymagającymi perfekcyjnej obsługi, przy lada okazji walącymi pięścią w stół - że naprawdę powinniśmy zacząć płacić kilkakrotnie więcej.. Była taka faza za Eugeniusza Grabowskiego, żeby zrobić z PZW quasi komercyjny związek sportowy.. ale państwo nie wzięło nas pod swoje troskliwe skrzydła, pani Mucha dała nam kosza.Musimy sami.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MaverikZagan Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 Wszystko fajnie kolego tylko to o czym piszesz to jest burdel a mnie np łowienie w burdelu Tęczaków nie interesuje myślę że tutaj mamy na myśli większą skale działania, San,Bóbr,Kwisa,Skawa,Raba,Poprad miesca w które można jechać i muchować. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wobo Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 Wszystko fajnie kolego tylko to o czym piszesz to jest burdel a mnie np łowienie w burdelu Tęczaków nie interesuje myślę że tutaj mamy na myśli większą skale działania, San,Bóbr,Kwisa,Skawa,Raba,Poprad miesca w które można jechać i muchować. Zapomnij kolego...Że powędkujesz skutecznie.Fizycznie nie starcza ryby za składkę. Z nieba ma spaść???Jak kiedyś manna? Nie ma szans.A rządzi większość. Czyli karp ma większą siłę przebicia niż lipień czy pstrąg.Czy to normalne? Gdyby... dobry gospodarz zezwolił na wędkowanie za dzisiejszą składkę, ale mięcho wycenił ... nooo... niech będzie, że trochę poniżej ceny rynkowej(ryby w końcu coś tam przyrastają)to ze skutecznym wędkowaniem byłoby nieźle.Są rejestry połowów - więc gospodarze wód wiedzą ile ryb zostało zjedzone.Uśrednić, podliczyć i wprowadzić opłatę za zabieranie ryb. Nikogo nie dziwi, że myśliwy który upoluje dzika jak chce go zabrać musi zapłacić. Normalka...Ale nie w PZW gdzie w ramach opłaty można sobie zabrać(teoretycznie) 200x5=1000kgAlbo kilkunastokilogramową głowacicę, albo dwudziestokilogramowego szczupaka.... Tona ryb na członka - za 200 zł...Szczyt "dobrego" gospodarowania Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MaverikZagan Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 To też lepiej wpuścić paskudne Tęczaki z ośrodka zarybieniowego do sadzawki i zrobić uciechę dla wędkarzy, byłem pare razy na takim łowisku znudziło mi się po 5 minutach żarły wszystko chrusty,jętki byle spadło do wody. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bezi Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 Wszystko fajnie kolego tylko to o czym piszesz to jest burdel a mnie np łowienie w burdelu Tęczaków nie interesuje myślę że tutaj mamy na myśli większą skale działania, San,Bóbr,Kwisa,Skawa,Raba,Poprad miesca w które można jechać i muchować.Mniej ugryziesz, szbyciej połkniesz kolego. Nas też by interesowały większe rzeki. Takie muchowe, gdzie jest sznurem machnąć i chociaż głowice wyrzucić, ale od czegoś trzeba zacząć. Wspomniałem o burdelu, nie ze względu na kierunek czy ścieżkę. Bardziej chodziło mi o przykład, że kilka osób skrzykniętych w kole może coś zdziałać. Tych kilka osób wystarczy, aby koło zgłosiło wniosek na zebranie okręgu i żeby w końcu ktoś coś zauważył z każdym kolejnym wnioskiem. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MaverikZagan Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 Sama inicjatywa jasne że super zawsze to jakiś ruch. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość MarcinW Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 Liczba wędkujących stale rośnie, a ci z kolei dysponują technologią, materiałami i wiedzą o której nasi dziadkowie z kijami bambusowymi mogli tylko marzyć. W pewnym sensie w związku z tym składki i limity też zmieniły się na przestrzeni 20-30lat, ale nie nadążają nijak za rzeczywistością. Dlatego powszechna jest bryndza, a najgorsze, że wędkarze sami nie potrafią dostrzec tych zmian od co najmniej roku 2000. Spójrzcie wstecz, pomyślcie o tym co było w latach 90 w wodzie, później 2000 i teraz. Jak myślicie co będzie w niedalekiej przyszłości? dorównamy Szwecji? nie, nie bardzo... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bober Opublikowano 16 Listopada 2018 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 podniesienie składki i wrzucenie kolejnych kilku ton ryb do rzeki nie rozwiązuje problemu przykład OS Dunajec - co roku wrzucane jest tam kilka ton ryb i co ?? i WIELKIE NIC !!! łowi się te "paszoki" przez dwa ,trzy miesiące a po zimie nie ma po nich śladu i przed kolejnym sezonem wszystko powtarza się od nowa a o OS San nie wspomnę moje zdanie jest takie że trzeba postawić na dwie rzeczy -naturalne tarło -"odpoczynek rzeki" po sezonie ( a sezon od 1 czerwca do końca września) rzeki w Szwecji mają naprawdę krótkie sezony takie jak napisałem wyżej a na wielu rzekach łososiowych sezon trwa maxymalnie od czerwca do końca sierpnia 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bober Opublikowano 16 Listopada 2018 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 dodam jeszcze że obserwuję zarybienia Białki i wpuszczone pstrągi w Jurgowie i Białce Tatrz. już po 3-4 dniach są na ujściu Białki.mały procent zostaje w tej trudnej rzece na stałe Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MaverikZagan Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 Skrócenie sezonu jest dobrym pomysłem czechy tak mają ryby mają kiedy odpocząć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wobo Opublikowano 16 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 "-"odpoczynek rzeki" po sezonie ( a sezon od 1 czerwca do końca września) " A pozostałe 2/3 roku siedzimy w fotelu i kręcimy korbką Stelli delektując się jej "maślaną" pracą???? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bober Opublikowano 16 Listopada 2018 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2018 "-"odpoczynek rzeki" po sezonie ( a sezon od 1 czerwca do końca września) " A pozostałe 2/3 roku siedzimy w fotelu i kręcimy korbką Stelli delektując się jej "maślaną" pracą????mówimy o odcinkach muchowych - możesz łowić na wodach nizinnych Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Krzysiek Dmyszewicz Opublikowano 17 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 Mniej ugryziesz, szbyciej połkniesz kolego. (...) Największym problemem jest ogólnodostępność wód. Przez jakiś czas należałem do koła, które pracowało na rzecz jednego dużego stawu. Kolega zbierał podpisy, żeby ograniczyć presję wędkarzy z zewnątrz. Aktywni ludzie muszą wykazać starania w okręgu, żeby takie ograniczenia wprowadzać. Normalnie funkcjonujące łowisko pod jakimś kołem PZW wymaga "opodatkowania" wędkarzy z zewnątrz rozsądną dniówką, a swojaków obciążyć pracą w łowisku lub / i ekwiwalentem pracy niewykonanej. Zanim się "ugryzie" kawałek rzeki, należy jechać do okręgu aby omówić zasady i jeśli spostrzeże się tępe oczy lub roszczeniową postawę socjalistycznego rozdawnictwa - zmienić okręg na inny, bardziej otwarty na takie działania i perspektywiczny. Koła czy kluby powinny też mieć możliwość przyjmowania pieniędzy na konto od sympatyków z całej Polski, którzy owe łowisko odwiedzają i poza dniówką mają ochotę dołożyć od siebie coś jeszcze. Bardzo ważne jest też sprawdzenie w okręgu operatu, czy wymienia minimalną kwotę na zarybienia czy ściśle określoną lub w widełkach. Od tego bowiem zależy możliwość dorybiania ulubionego odcinka. Nie widzę też powodu, aby polscy wędkarze łowili tęczaki w Wagu, a nie na przykład na Bobrze. Dlatego "algorytm tęczakowy" należałoby pozyskać od Józefa Jeleńskiego, który w tym temacie ma rzetelną wiedzę. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bober Opublikowano 17 Listopada 2018 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 he he Krzysiu - chyba spadłeś z kosmosu podaj mi przykład jednego klubu któremu udało się wydzierżawić rzekę i na niej nadal gospodaruje ?? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Krzysiek Dmyszewicz Opublikowano 17 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 (edytowane) Niestety znam tylko trochę przykładów półoficjalnego gospodarowania, ale jednak nie są to łowiska zabezpieczone przed inwazją i komuszą grabieżą. Opieka taka odbywa się zwykle bez rozgłosu, ponieważ prawo ogólnej dostępności wszystkich do wszystkiego jest w PZW oficjalnie obowiązującym. Nie zrobię rybom i Kolegom na złość, żeby coś pokazać. Czasami odrywam się od jelców, kupuję jakąś "egzotyczną" licencję, jadę daleko, łowię jednego pstrąga, wypuszczam go, palę fajkę nad rzeką i wracam pociągiem do domu. Ilość takich opiekunów półoficjalnych i współpracujących z okręgiem to zwykle grupki po 5 - 20 osób, rzadko więcej. W moim kole było tak samo. 20 / 300 pracowało w łowisku. Edytowane 17 Listopada 2018 przez Krzysiek Dmyszewicz 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Hansolo Opublikowano 17 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 Kiedyś mam nadzieję nadejdzie czas że "po ryby" to do sklepu. Wiele razy słyszałem już słowa " nie można zabierać to pie.....lę tą kartę ". Podejście do wody najlepiej widać jak pada inicjatywa stworzenia odcinka " no kill " . Lamenty , utyskiwania . Gen polowania , zbierania i zjadania jest silny. Samo "polowanie" to coś wspaniałego , ale czy musi być połączone ze zjadaniem. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Paweł nizinny Opublikowano 17 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 Samo "polowanie" to coś wspaniałego , ale czy musi być połączone ze zjadaniem.Może ale nie musi. Wszystko zależy od tego jak bardzo zabraniem ryby/ryb ingerujemy w jej naturalny dar podtrzymania stabilnej populacji. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Hansolo Opublikowano 17 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 (edytowane) Może ale nie musi. Wszystko zależy od tego jak bardzo zabraniem ryby/ryb ingerujemy w jej naturalny dar podtrzymania stabilnej populacji. Biorąc pod uwagę aktualny stan populacji w wodzie , wydaje mi się że ingerujemy i to bardzo. W miarę ogarnięty wędkarz , często bywający nad wodą , zabierający w ramach limitu np. lipienie , jest w stanie " wypatroszyć " ładny odcinek rzeki. Jedne gatunki z racji sposobu żerowania, zmiany miejscówek lub żadnych / dla niektórych słabych, dla innych nawet nawet / walorów konsumpcyjnych się opierają " wędkarzom " , ale inne gatunki np: lipień nie są w stanie. Wiecie sami dobrze jak to z lipieniem jest. Są dołki, rynny z których idzie je wyłowić. Jak nie dziś to jutro, jak nie jutro to w następnych dniach. Czas skończyć z myśleniem że w wodzie jest białko. Jak się poprawi można wrócić do zabierania, ale raczej szybko to nie nastąpi.Takie są skutki wędkarskich ambasadorów https://www.polishexpress.co.uk/polscy-wedkarze-dykryminowani-maja-zakaz-wstepu-na-brytyjskie-lowiska Edytowane 17 Listopada 2018 przez Hansolo 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bober Opublikowano 17 Listopada 2018 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 ależ samo "niezabieranie ryb" też nic nie zmieni !! przykładem Odcinki Specjalne Dunajec i San -pomimo C&R ryby nie ma !!! ryba wpuszczona i kilkanaście razy złowiona gdzieś znika - najprawdopodobniej ginie lub nie przeżywa zimy widziałem to w tym roku na OS Dunajec.brały tylko same "paszoki" - nie złowiłem dzikiej ryby !!!! tylko powrót do naturalnego stada rozrodczego i naturalnego dzikiego narybku da silne ryby które są w stanie przeżyć koledzy a jak jest na innych odcinkach No kill? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MaverikZagan Opublikowano 17 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 Jak ryby na Os San cofają się od prawdziwych much... Myślę kolego że masz sporo racji są przecież kraje w których nie ma czegoś takiego jak no kill, a mimo to pogłowie ryb jest znacznie większe. Zresztą same wykrzykiwanie ideologi no kill i rzucanie rybą żeby zobaczyły ją wszystkie portale społecznościowe to dla mnie już chyba lepiej była by ją kill. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Paweł nizinny Opublikowano 17 Listopada 2018 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 Moim zdaniem w Polsce jest ok 95-98% wód z których ryb nie powinno się zabierać. Natomiast wskazywanie zabierania ryb przez wędkarzy jako podstawowego powodu polskiego bezrybia, jest nieporozumieniem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bober Opublikowano 17 Listopada 2018 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Listopada 2018 (edytowane) obserwuję jak zachowują się szwedzi nad wodą przyjeżdżają sobie na luzie zaczynają łowić ,zabierają 1-2 rybyi na luzie siadają przy ognisku ,w czajniku gotują kawę z cukrem po czym pieką te ryby zjadają .po godzinie dwóch relaksu łowią dalej C&Rnie są nastawieni na złowienie (przerzucenie ) kilkunastu-kilkudziesięciu ryb cenią czas spędzony nad wodą Edytowane 17 Listopada 2018 przez bober 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.