Skocz do zawartości

moja "Analiza Sukcesu"


bober

Rekomendowane odpowiedzi

W takim razie nic nie trzeba zmieniać. Jest super. To że ryby cofają się przed prawdziwą muchą to minus oczywisty. Jednak ta ryba z jakieś powodu to robi. " Nauczyła się " totalnej ostrożności, bo wiele razy była na haku. Była wiele raz na haku, a mogła raz na patelni. San to specyficzna woda, stała się zakładnikiem własnego sukcesu. Może nie wielkiego , ale jednak. Im gorzej na innych łowiskach, tym więcej osób jedzie nad San, kuszonych  zdjęciami i filmami kręconymi przez  wędkarzy. W tym roku byłem nad Sanem , na OS nie bo na jego temat i sposobu dystrybucji licencji mam swoje zdanie. Połowiłem nawet  nawet, choć słabiej niż w roku ubiegłym. Jednak ilość dorodnych lipieni jakie widziałem  / w odniesieniu do np Łupawy / napawa optymizmem. Fakt że miały moje przynęty w d..e  , ale przynajmniej były.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem w Polsce jest ok 95-98% wód z których ryb nie powinno się zabierać. Natomiast wskazywanie zabierania ryb przez wędkarzy jako podstawowego powodu polskiego bezrybia, jest nieporozumieniem. 

Nikt nie wskazuje powodu bezrybia, a jedynie jakiś sposób na poprawienie tego stanu. Może i desperacki sposób, ale jakiś. Pamiętam fajne miejsce na sandacze nad Narwią  / Niwkowo przy krzyżach - Paweł pewnie znasz / . Kilka ładnych lat wstecz spokojnie można było wydłubać ładne sandacze, od 3-4 lat jedynie zwoje plecionki o ile da się zarzucić pomiędzy pajęczyną gruntówek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ględzić Panowie możemy tylko nic nam to nie da to jest najgorsze. nie ma ludzi którzy bo to wszystko gdzieś pociągli ruszyli i wstali z kolan, tak potężne lobby kasa turystyka, setki tysięcy ludzi. A za przeproszeniem gówno pozostawione samemu sobie, Słowenia,Bośnia,Czechy, Austria tam płynie podobna woda a ryby są u nas jak zwykle wszytko się kończy auta dostają 100 tysięcy km przebiegu mniej po przejechaniu granicy,a ryby sukcesywnie znikają. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic się nie zmieni, puki niestety rządzić będzie grupa ludzi, z hasłami "chleba i igrzysk". W dzisiejszym przypadku PZW, demokracja się nie sprawdza. To tak w woli podsumowania, bo na ten temat nieskończone elaboraty można by pisać...

pozdrawiam serdecznie

Paweł

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic się nie zmieni, puki niestety rządzić będzie grupa ludzi, z hasłami "chleba i igrzysk". W dzisiejszym przypadku PZW, demokracja się nie sprawdza. To tak w woli podsumowania, bo na ten temat nieskończone elaboraty można by pisać...

pozdrawiam serdecznie

Paweł

 

Amen

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby były ryby, muszą mieć gdzie żyć. Braki wody, a ta która płynie ma braki tlenu i temperaturę w której teczaki ledwo zipią...

Niestety skazani jesteśmy na burdele wędkarskie, nawet zamaskowane pod płaszczykiem oesów i pseudonaturalnych rzek. My tu mamy najmniej do gadania póki RZGW i inne twory typu Wody Polskie patrzą na rzeki jedynie jak na rynny odprowadzające wode do morza...

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie czytam jak zachowują się Szwedzi na rybach, to pomyślałem sobie, że chyba jestem Szwedem  ;)

 

Na mięsiarzy nie ma co się obrażać, można na nich doskonale zarobić. Wystarczy odpowiednio skonstruować "koszyk licencyjny", tak żeby zabranie przez nich tęczaka było opłacalne dla łowiska. Zresztą nie ma czegoś takiego jak mięsiarz, bo to zwykła łatka. Każdy z nas może sobie zjeść rybę hodowlaną, którą samodzielnie złowi na wędkę w rzece i sobie ją nawet na ognisku skonsumować - podczas gdy może jednocześnie wypuszczać pstrągi potokowe i lipienie. Na jednym i tym samym łowisku. Chodzi o to, że jeśli spektrum usług jest szersze - rentowność łowiska wzrasta. Wie o tym na przykład mój kolega, który do pizzy w swoim lokalu dołożył jeszcze dwa rodzaje piwa z kija i od razu ma bardziej rentowny biznes. Na rzeczywistość nie warto się obrażać. Są ludzie, którzy lubią jeść ryby i co z tego? Niech płacą i sobie jedzą.

 

Trzeba patrzeć szeroko, jeszcze szerzej myśleć, rozmawiać w punkt - a nie nawykami i odruchami. Chodzi o to, aby podczas oględzin powstania łowiska odbyła się dojrzała i głęboka rozmowa wraz z kosztorysem. Wyobrażam sobie to jakoś tak, że grupa 20 facetów spotyka się gdzieś w Sudetach w jakimś ośrodku wypoczynkowym na weekend i sporządzają masterplan. Wcześniej można podzielić się robotą informacyjną, żeby każdy ogarnął zdobycie informacji na jakiś temat. Później wykłady po 20 minut, burza mózgów. Zaprosić do tego ichtiologa okręgu, dyrektora, napić się wspólnie umiarkowanej ilości dobrego alkoholu i naszkicować plan łowiska. Kwestia wspólnych ustaleń.

 

Co do stanu wód, to już trzeba zabiegać o retencję obszarową we współpracy z Lasami Państwowymi. Przykładowo zanim Bieszczady zostały pocięte licznymi stokówkami i duktami które drenują dorzecze, zwykły potok Wołosaty, dopływ górnego Sanu 21 lat temu wyglądał tak.

 

post-47167-0-94405800-1542480682_thumb.jpg

Fot. 1) Okolice Stuposian, młody Dmychu łowił pstrągi na muddlera. Oczywiście na Shakespere #6/7 full flex.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie nie chciałem się Wam wtrącać, ale wrodzona złośliwość każe mi zwrócić mała uwagę:

 

Jesteśmy dobrzy z teorii, to teraz gdzie to wdrożenie? Bo chyba w tej całej dyskusji jedyny sens ma wpis @venom-a...

 

Nie chce Wam podcinać skrzydeł, ale troszkę siedzę w temacie i nie wygląda to tak prosto...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis Venoma ma najmniejszy sens w całym wątku, ponieważ sieje defetyzm i zwątpienie. Przykładowo świeżo po aferze z breją w Bobrze, rozmawiałem w RZGW na temat rozpisania przetargu na odmulenie Pilchowic z tych namułów zawierających w sobie m.in. syf z Celwiskozy. Wykonałem dwa telefony do jeleniogórskich muszkarzy i mi się odechciało.

 

Powiedziałem sobie w sercu nigdy więcej uszczęśliwiania ludzi na siłę, żeby później usłyszeć coś w stylu SOB-a kto cię o to prosił (w sprawie merytorycznego sprzeciwu w planowanej budowie zbiornika Kłodkowo - Gąbin na Redze). Niech jeleniogórski muszkarz dalej zbiera kołowrotki i wstawia ich zdjęcia na Jerka. On wszak wie lepiej niż Pani Dyrektor RZGW we Wrocławiu co jest techniczne możliwe. I ta kochana Pani Dyrektor jeszcze na odchodne powiedziała mi, że to my jako strona społeczna mamy największe możliwości w wywieraniu presji na rozpisanie takiego przetargu. Domyślam się tylko tyle, że RZGW po prostu nie wypada wymyślać przetargów z czapy i zawsze lepiej w kontaktach z właściwym Ministrem mieć za sobą głos społeczeństwa. Po rozmowie w jej gabinecie byłem pełen entuzjazmu. Ale po telefonie do Jeleniej witki mi opadł do ziemi. - Ach tak! - pomyślałem - To Ty mi pstrągarzu łaskę robisz, że za tym chodzę? To ja sobie pojadę na jelca, a Ty sobie zostań z tą bombą ekologiczną na Bobrze.

 

Publiczne pisanie o tym, że się "Trzaśnie drzwiami od ojczyzny i ją zostawi", pojedzie gdzie indziej, jest po prostu słabe.

 

Cały Jerk jest zbudowany na dwóch glinianych nogach. Jedną glinianą nogą jest wiara (a może nawet religia) w nokill, które ma oddalić od wędkarzy palącą potrzebę wzięcia odpowiedzialności za stan naszych wód. A drugą glinianą nogą jest ucieczka w sprzęt. Na sprzęcie i nokillu nigdzie nie dojedziemy. Kto wie, czy najpilniejszą sprawą nie jest wynajęcie naukowców do zbadania chemizmu wód pod kątem płodności ryb i owadów oraz analizy geochemiczne pól uprawnych znajdujących się w poszczególnych dorzeczach. Myślę, że nie tylko chemia w stylu proszków do prania jest inna na Europę zachodnią i środkową. Być może podobny gorszy sort środków ochrony roślin leci na Polskę, a my nie wiemy dlaczego nie ma ślizów i piskorzy w rowach melioracyjnych, które za "brudnego PRL-u" jakoś w tych rowkach żyły. Żyły, bo pamiętam wycieczki z tatą w latach '80 jako małe dziecko. W byle betonowym przepuście, były stadka różnych magicznych dla mnie wtedy rybek - różanek, piskorzy, kóz o ilościach raków nie wspominając. Tego nie ma, a nie sądzę, aby mięsiarze wyjedli różanki. Tym bardziej że UE dmie przed sobą w trąbę o azotanach i czystych wodach. Najciemniej pod latarnią... sprawdziłbym to, gdyby można było liczyć na innych wędkarzy. Sam tego nie uczynię, bo niestety nie jestem miliarderem. A moich Kolegów póki co interesuje upgrade sprzętowy i nokill. Ciekawe jak długo. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykładowo świeżo po aferze z breją w Bobrze, rozmawiałem w RZGW na temat rozpisania przetargu na odmulenie Pilchowic z tych namułów zawierających w sobie m.in. syf z Celwiskozy. Wykonałem dwa telefony do jeleniogórskich muszkarzy i mi się odechciało.

 

 

Krzysztof, jako człowiek siedzący w sprawach inżynierii środowiska od 30 lat, powiem otwarcie że nie wiesz o czym piszesz. Czy wiesz ile osadu znajduje się na dnie Zbiornika pilchowickiego? Napływał tam ponad 30 lat. Czy znasz jego skład chemiczny? W końcu, czy wiesz jak wybrać ten osad i jaka technologią zutylizować go (tę ilość, która tam zalega). Jaki jest koszt (ten w złotówkach i ten ekologiczny dla Bobru) wydobycia tego osadu ze zbiornika i jego utylizacji? Nie znasz odpowiedzi na te pytania więc nie opowiadaj bzdur o przetargu, który niby z winy wędkarzy nie został ogłoszony. Tyle w temacie. Porozmawiałeś sobie z Panią Dyrektor i co z tego wyniknęło? 

Już wypuszczenie wód zbiornika z niższych pieter powoduje bardzo złe skutki w Bobrze. Jak sobie wyobrażasz opróżnienie tego zbiornika z wody w całości łącznie z wodą nadosadową? Zbiornik ma powierzchnię 240 ha. Jeżeli na dnie zalega tylko 1 m osadów, oznacza to 2 400 000 m3 osadu. A jest go Krzystof więcej. Osad uwodniony to około 1 tony na m3, zatem masz do wywiezienia i utylizacji prawie 2,5 miliona ton. Przyjmując jeden transport osadu równy 15 t, masz 160 tys. transportów. To tak w uproszczeniu. Krzysztof, czy Ty wiesz o czym Ty piszesz?

 

Tak informacyjnie, nie byłem tym, z kim rozmawiałeś aby nie było o stole i nożycach.

Edytowane przez Marszal
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czym te osady są?

 

Kiedyś mnie uczono, że jak wylewał Nil to użyźniał glebę.Czy w tych osadach dzisiejszych to same trucizny?

O co kaman, bo nie bardzo rozumiem.

Czym innym jest taki osad w wodzie, na dnie zbiornika, a czy nie dało by się go jakoś rozsądnie zagospodarować?

Osady z oczyszczalni ścieków traktowane są jak nawóz organiczny.

 

Wyjaśnij proszę bo moja wiedza jest w tym temacie żadna...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To z kim rozmawiałem nie ma najmniejszego znaczenia, chodzi tylko o modelowe podejście do takich spraw w Polsce. Rozumowanie w stylu "RZGW to beton" jest nieprawdziwe, ponieważ pracują tacy sami ludzie jak my, mający te same naleciałości z jednego podwórka. Innymi słowy musimy się dźwigać wszyscy, we wszystkich instytucjach, firmach i organizacjach. Nawzajem siebie wspierać, a nie przekreślać bez sprawdzenia.

 

To ile leży osadu jest niewiadome, na pewno nie leży warstwa jednorodna, tylko jakaś struktura w formie soczewki z cieniejącymi warstwami w kierunku brzegów. Wymaga to osobnego przetargu na zbadanie miąższości i wykonanie modelu 3D tychże osadów np. w programie Surfer, który jest na stanie wielu instytucji w Polsce i jest masa ludzi w kraju, która by dobrze wykonała takie modelowanie.

 

RZGW we Wrocławiu rozpisało już kiedyś taki przetarg na czyszczenie jednego ze zbiorników ale gdzieś to utknęło. Być może należałoby taki przetarg ogłosić poprzez ambasady w innych krajach takich jak USA lub Chiny. Może mają jakiś duży odkurzacz, który można by pociągnąć aż do największego syfexu na Dolnym Śląsku, a mianowicie do zbiornika poflotacyjnego Żelazny Most. I tak tam jest środowiskowa kicha, więc jak się tam rzuci kupę gówna z Pilchowic na taflę tego chemicznego jeziorka, to i tak wiele się nie zmieni. Właściwie odkurzacz jest tutaj jedynym wyjściem z sytuacji, żeby nie mącić w Bobrze poniżej zapory. Może być napędzany "czystą energią" z zapory, będzie to moralnie uprawione ;) Zwykły rurociąg pilnowany przez firmę ochroniarską, z mobilną końcówką - w formie pontonu, o takiego z jakiego robiłem wiercenia z wody gdzieś w okolicach Szczecina i także pod terminal gazowy w Świnoujściu:

 

post-47167-0-37339800-1542495936_thumb.jpg

 

Z tym i tak coś trzeba zrobić, nawet jeśli ma to kosztować 200 mln zł. No chyba, że kiedyś samo się zrobi... za kilka pokoleń, po prostu sobie spłynie jak kiedyś z Leśnej tylko że na większą skalę.

 

Był czas gdy dziennikarze narobili szumu wokół tej brei co spływała Bobrem. I takich sytuacji się nie marnuje, nawet jak ma nie wypalić, to się próbuje. Ja zbankrutowałem trzy razy i jakoś nie boję się życia. Te trzy bankructwa dały mi też wiedzę z JavaScriptu, dziś mam dobrą pracę w JS - więc z działania zawsze coś zostaje, nawet jak się człowiek wywali na rowerku sto razy. Wywalić się to żadna hańba, hańbą jest leżeć i nie próbować dalej.

 

A nóż by odmulili Amerykanie, a tak nigdy się tego nie dowiesz, bo druga taka medialna okazja związana z Bobrem może nie być już za naszego życia. Ja mam już 39 lat, dużo palę, a jedzenie ma sporo chemii... ale mam przynajmniej jelce i full flex. Nawet jak Bóbr zdechnie na całej długości, dalej będę łowić na muchę, na Niżu Polski. Gorzej z fanami P&L, Ci to się chyba załamią.

 

Tak więc teoretycznie mi powinno mniej zależeć. Smutne jest tylko to, że narobiłem niezłej afery w RZGW i już nigdy się tam nie pojawiłem, te kilka rozmów z Kolegami i te telefony mnie zabiły. Nic na siłę. Kupujcie kołowrotki, alleluja i do przodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Z osadem dna zbiorników jest jak ze śląskimi hałdami.

Całe dziesięciolecia rosły i stanowiły coraz to większy procent krajobrazu wokół mnie. Niektóre płonęły regularnie, inne zaś nie gasły wcale przez kilkanaście lat na ten przykład. Do czasu aż okazało się że można na nich świetnie zarobić.

Obecnie nie ma już nawet połowy hałd na Śląsku w porownaniu do tego co było 10-20 lat temu. Nagle okazało się że kto ma hałdę, ten jest bogaty. Bo z hałd zarąbiście opłacalne jest wydobycie ... węgla, oraz jest to w wielu wypadkach (nie zawsze) świetny materiał do przeróżnych zastosowań w budownictwie i inżynierii lądowej.

To samo można powiedzieć o milionach metrów sześciennych pietrzących się hałd trocin - do niedawna odpadu produkcyjnego zalegającego przy tartakach i stolarniach. Ze świeczką można teraz szukać dostawcy takiego "rarytasu". Wszystko pochłania przemysł energetyczny.

Tak samo będzie z osadami. Ktoś zwietrzy biznes na ogromną skalę, opracuje proces technologiczny przerobu i się zacznie ogólne i na hurrrraa odmulanie wszelkich zbiorników zaporowych w naszym kraju.

Bo to czysta i żywa (choć martwa) materia, w więkoszości przypadków organiczna.

To tylko kwestia czasu.

Wody Polskie póki co nie wpadły jeszcze na to, bo są świetnie finansowane z budżetu naszego państwa. Wystarczyło by żeby zrobić je instytucją samofinansującą się ...

Przykład calkiem dobry jest pod nosem - Lasy Państwowe. Rentowność na poziomie 3-4 %, czyli nijaka na pierwszy rzut oka. Ale zapisana w prawnym umocowaniu funkcjonowania tej instytucji. I przy tem w skali całego kraju i powierzchni jaką lasy zajmują okazuje się że to największy "zakład pracy" w Polsce i w dodatku przynosi skarbowi państwa niezłe dochody.

Zasób wody w naszym kraju jest porównywalny. Brak tylko koncepcji, długofalowej polityki i lobbingu w tym zakesie. Bo wędkarzy, choć jest ich ponoć 600 tysięcy, nikt na serio nie traktuje.

Można takie dywagacje snuć w nieskończoność.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Forest-Natura
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygrałeś internety...

Wykonałeś dwa telefony (słownie DWA!!) do wędkarzy jeleniogórskich i juz masz modelowe podejście do sytuacji...

 

Baaardzo profesjonalne podejście, a raczej szybkie znalezienie sobie wymówki do stwierdzenia że "już mi się nie chce uszczęśliwiać na siłę ludzi".

Mówisz że to nie beton a tacy sami ludzie?? Otóż nie do końca. Oni rzeczy do których chcesz ich mobilizować mają wpisane w zakres swoich obowiązków.

Biorą pieniądze za działanie, a nie szukanie wymówek że to "przetarg z czapy"...

 

Mój wpis to sianie defetyzmu ?? To czysty realizm na większości mniejszych rzek w tym kraju. Zabieranie ze sobą termometru nad wodę i mierzenie termiki wody o każdej porze roku gdy jestem nad wodą. Obserwacje jak zmienia się na przestrzeni lat i zalezności oc działań meliorantów, MEW-karzy i innych czynników, oraz jako to miało przekład na populacje ryb w rzece. To w końcu też zwykłe doświadczenie w rozmowach z "uprzejmymi" urzędnikami, pełnymi pieknych słów, chęci współdziałania, a potem na końcu i tak .ebnięcie głową w betonową ścianę.

 

Po iluś razach już się po prostu nie chce. Czas poświęcony na walkę z wiatrakami woli się przeznaczyć na inne rzeczy. Utopione pieniądze w nową zabawkę.

 

Ponadto jest w tym kraju wielu, bardzo wielu ludzi którzy pracują dla rzek i robią naprawdę dobrą robotę, tylko efekty ich pracy mozna zobaczyć, a nie o nich poczytać w mediach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czym te osady są?

 

Kiedyś mnie uczono, że jak wylewał Nil to użyźniał glebę.Czy w tych osadach dzisiejszych to same trucizny?

O co kaman, bo nie bardzo rozumiem.

Czym innym jest taki osad w wodzie, na dnie zbiornika, a czy nie dało by się go jakoś rozsądnie zagospodarować?

Osady z oczyszczalni ścieków traktowane są jak nawóz organiczny.

 

Wyjaśnij proszę bo moja wiedza jest w tym temacie żadna...

 

Osady w zbiorniku Pilchowice zawierają sporo metali ciężkich i innych zanieczyszczeń, które dyskwalifikują go do wtórnego wykorzystania jako nawozy.

 

Krzyszto, jak pracowałem w końcu lat osiemdziesiątych w OBiKŚ (Ośrodek Badań i Kontroli Środowiska) w Jeleniej Górze, robiliśmy badania osadów w zbiorniku. Obejmowały one jakość wody na poszczególnych głębokościach i analizy osadów dennych. O ile z wodą nie było tak tragicznie to osady niestety były kiepskie. I było ich naprawdę grubo, zwłaszcza pod zaporą, na brzegach starego koryta i w zatokach. W 1991 roku odszedłem zakładając własną firmę ale wiem, że badania były prowadzone jeszcze na początku obecnego stulecia.

Odkurzacz powiadasz. A myślisz że odkurzacz nie ruszyłby osadów? Oczywiście że ruszyłby.

Oczyszczenie zbiornika Pilchowice wiązałoby się z zabiciem Bobru i być może Odry. A jak wypuścisz wodę ze zbiornika to niby jak elektrownia na zaporze miałaby produkować prąd. I ta mrzonka o transporcie ciśnieniowym na odległość 100 km. A którędy Krzysiu, 1000 m ponad ziemią? Przecież te grunty mają właścicieli. A 200 milionów pochłonęłaby pewnie budowa takiego układu transportowego.

Termiczne unieszkodliwianie tony odpadów organicznych to koszt nie mniejszy niż kijka tysięcy pln. Policz nawet przy stawce 2 tys. Krzysiu to są miliardy na całą operację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marian,

Jak nie potrafisz rozmawiać z urzędnikami państwowymi, to tego po prostu nie rób. Ale proszę nie pisz publicznie na RZGW jak oni patrzą na rzeki. Po pierwsze pracują tam różni ludzie. A po drugie być może na Jerkbaicie jest jeszcze paru chłopaków o umiejętnościach miękkich, których nie powinieneś zniechęcać do odwiedzania tej instytucji. Instytucji która jest dla nas największym sojusznikiem w przyjaznym naturze kształtowaniu rzek i potoków - że zacytuję przy okazji tytuł książki.

 

Głupotą jest walka z RZGW. Jeśli oni mają przetarg na regulację rzeki według starych kanonów, a my to chcemy zablokować - to stajemy się naturalnym wrogiem. Ale to tylko źle świadczy o nas, że nie zasypujemy ich regularnie inwestycjami według naszej wizji. Takimi, które ochronią drogę przed podmyciem, ale dadzą ładną łachę żwirową na tarliska - za jednym zamachem.

 

Cechą każdej instytucji, jest czysto ludzkie pragnienie bycia potrzebnym. Dlatego nowy design regulacji rzek można im zwyczajnie podrzucać. My zaś żyjemy tylko tym, gdzie już podrósł jakiś rocznik pstrąga, którego wcześniej sypnęliśmy, a później aj waj, chcą regulować... Nie wyprzedzamy ruchu, to nasz największy problem.

 

Pozdrawiam serdecznie

Krzysiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Odkurzacz powiadasz. A myślisz że odkurzacz nie ruszyłby osadów? Oczywiście że ruszyłby.

Oczyszczenie zbiornika Pilchowice wiązałoby się z zabiciem Bobru i być może Odry. A jak wypuścisz wodę ze zbiornika to niby jak elektrownia na zaporze miałaby produkować prąd. I ta mrzonka o transporcie ciśnieniowym na odległość 100 km. A którędy Krzysiu, 1000 m ponad ziemią? Przecież te grunty mają właścicieli. A 200 milionów pochłonęłaby pewnie budowa takiego układu transportowego.

Termiczne unieszkodliwianie tony odpadów organicznych to koszt nie mniejszy niż kijka tysięcy pln. Policz nawet przy stawce 2 tys. Krzysiu to są miliardy na całą operację.

 

Marszal,

Na Dolnym Śląsku infrastrukturalnie jedziemy na pomysłach wujka Bauera, nie dokładając wiele od siebie. Jak miałem 10-15 lat zawsze zastanawiał mnie stan poniemieckich budynków i tych starych, sypiących się dachówek - myślę sobie, ki diabeł, dlaczego moi rodacy tego nie odnawiają?

 

Rura nie musi być duża, a odmulanie nie musi być szybkie. Na krótkich odcinkach na słupach ale nie 1000 m ponad ziemią, tylko tyle, żeby traktor przejechał. Na większym odcinku wzdłuż dróg. Wszystko zależy od tego jaki jest cel przetargu, czy wzbogacenie się złodziei czy rozwiązanie problemu.

 

Ponton może zachowywać się jak głowica drukarki 3D. Mobilna część rury może się zwijać i rozwijać automatycznie, metalowy ponton może "skanować" zbiornik, opuszczając rurę zgodnie ze wskazaniami echosondy. Przy delikatnym i powolnym ssaniu można uniknąć wzbicia osadów. Poza tym może na wylocie być fotometryczny analizator mętności wody, który wpływałby na szybkość pracy pompy specjalnym algorytmem matematycznym, bazującym na maksimach mętności w stosunku do maksimów ssania pompy - tak aby kolejny cykl był poniżej progu akceptowalnej mętności. Cały układ może być sterowany automatycznie za pomocą programu komputerowego, który wcześniej musiałby mieć wczytany w GPS model 3D owej soczewki namułów. Fajne zadanko dla polskich i światowych firm.

 

I o wiele tańsze niż luka VAT-owska. Poza tym jeśli nie pompa, to co? Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie co z tym zrobić? Zalać betonem i puścić Bóbr przez sztuczny kanion w granitognejsach?

 

Edit:

Mamy ambasadę w Nowej Zelandii do rozgłoszenia przetargu? :)

 

 

 

Straszne Wody Polskie, straszne RZGW, bójmy się :D

 

 

Pozdrawiam serdecznie

Krzysiek

Edytowane przez Krzysiek Dmyszewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof, napewno Wody Polskie wyasygnują ze dwa miliardy złotych na oczyszczenie Zbiornika Pilchowice z osadów  dla kilkuset wędkarzy. Przejdą całą procedurę oceny oddziaływania na środowisko, poniosą koszty wydobycia i utylizacji tych osadów. Krzysiu, w kosmos też możemy polecieć, tylko jakoś portfel za cienki. Wracajmy do realnego świata. Arabowie mają sporo kasy i może ich na to stać.

Nie musisz udowadniać, że technologie istnieją, też umiem poszperać po internecie. Ale obracam się w bardziej realnym świecie mając kilkanaście razy w roku styczność z dawnym RZGW a teraz z Wodami Polskimi, jakoś merytorycznie nie do końca dorastającym do RZGW. Wbrew pozorom to w wielu przypadkach nie są ci sami ludzie. 

 

A to tak dla otrzeźwienia myśli:

https://www.teraz-srodowisko.pl/aktualnosci/nfosigw-na-plusie-wody-polskie-pod-kreska-3891.html

Edytowane przez Marszal
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę przewrotnie z pogranicza fantastyki. Gdyby tak idąc przykładem ostatniego "buntu " mundurowych, wędkarze zrzeszeni w PZW wzięli by zwolnienia od składek na rok. Może beton zacząłby kruszeć. Wiem że to nie realne, ale skutek jakiś byłby możliwy. Pozdrawiam i miłej niedzieli.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marszal, pisząc o realnym świecie mógłbyś dodać dwie pozornie niewinne poprawki. Pierwsza to taka, że oczyszczanie takich namułów nie jest dla kilkuset wędkarzy. Druga to taka, że 2 miliardy wyssałeś sobie z palca. Też obracam się w realnym świecie. Skaczę po firmach i po Polsce, mam dosyć duży obraz przed oczami.

Edytowane przez Krzysiek Dmyszewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysiu, tych osadów nie można będzie zgodnie z obowiązującym prawem składować, tak jak to się Tobie wydaje. Żadna z gmin nie zgodzi się na powstanie na swoim terenie zbiornika na takie osady, nie mówiąc już o organizacjach ekologicznych. Pozostaje termiczne unieszkodliwienie. Zatem te dwa miliardy to nie wymysł, to jedynie początek. Przyjmując że osad odwodniony będzie miał masę 0,5 uwodnionego to do termicznego unieszkodliwienia pozostaje 1, 2 mln m3. Po 2000 pln już przekracza dwa miliardy. A gdzie wydobycie, transport osuszenie? Krzysztof, to tak w bardzo wielkim uproszczeniu, bardzo, bardzo wielkim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś pracowałem w KGHM Cuprum. Dzięki temu poznałem Żelazny Most od strony dokumentacji. Namuły z Pilchowic nic tam nie zmienią. 40 cm warstwa pomiędzy odpadami poflotacyjnymi... KGHM dostanie pieniądze za odbiór i po kłopocie. Rura 90 km to 12 mln złotych. Jej ochrona i konserwacja drugie tyle. Wystarczy tylko wysłać maila do tej firmy z RPA i zapytać o cenę za każde 1000 m3. Muszą udzielić nam gwarancji na to, że nie będą wzbijać namułów.

 

Na Twoje rozwiązanie nas jako Polski nie stać, więc nie ma o czym mówić. Pozostaje więc afrykański odkurzacz.

 

P.S. Przyjąłem nieco ponad 130 zł/mb. Normalnie kosztuje to stówkę, ale żeby nie było ściągania partaczy do przetargu, zrobiłem małą górkę.

Edytowane przez Krzysiek Dmyszewicz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...