Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. pablo__20 Opublikowano 22 Października 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 22 Października 2019 (edytowane) Cześć wszystkim. Jeśli pozwolicie to i ja podzielę się z wami historią, która przydarzyła mi się niedawno.Plan był jeden. Wypad na sandacze za dnia i łowienie w nocy. Odwiedziłem miejsce, w którym dawno nie byłem, a kiedyś trafiały mi się tam ładne sandacze.Opaski przedzielone kilkoma małymi zatoczkami, miejscami z dość głębokimi rynnami jak na niżówkę. Zaparkowałem auto przy wodzie wyciągam wędkę i po chwili już łowię.Na pierwsze branie nie musiałem czekać długo. Już po około 20 minutach łowienia w momencie kiedy guma wpadała do rynny czuję mocne uderzenie. Zacinam i …. Trzask. Co jest? Pierwsza myśl- pękła wędka (a łamać potrafię, oj znam się na tym dobrze ☺). Patrzę i ze zdziwieniem nie dowierzam. Pękła plecionka 0,16. Na tyle dziwne, że pomiędzy przelotkami, a nie gdzieś na wiązaniu. Spoglądam na wodę i widzę jak znika w nurcie. Szybko straciłem uśmiech na twarzy z jakim wyjeżdżałem z domu, a jeszcze szybciej odeszła ochota na łowienie. Siadam i sprawdzam kilka metrów plecionki , ale wszystko wygląda ok.Wyciągam drugi kołowrotek z torby i zakładam grubszą linkę. Po kilku rzutach czuję, że to nie to samo. Guma „fruwa” w rynnie , a przy większym obciążeniu w środku rzeki „szura” po dnie. Zmieniam z powrotem na 0,16 i luzuję trochę hamulec, żeby czasem sytuacja się nie powtórzyła. Po około godzinie dochodzę do pierwszej zatoczki. Kilka rzutów i melduje się pierwszy sandaczyk. Krótki, ale w końcu ryba. Kilka rzutów później następny. Idę dalej i zatrzymuję się przy kolejnej zatoczce. Pierwszy rzut i znów branie. Kolejny sandacz tym razem wymiarowy. Zostaje tam jeszcze przez jakiś czas, znowu branie i znowu krótki sandacz. Humor mi się zdecydowanie poprawił i szybko nabrałem ochoty na dalsze łowienie. Idę na ostatnią opaskę i zatrzymuje się w pewnym miejscu. Kilka rzutów, znów branie i ledwo wymiarowy sandacz. Siadam na chwilę zapalam papierosa i myślę sobie, że to naprawdę fajny dzień, bo ryby biorą i mimo tego, że małe to ilość złowionych jak na naszą wodę jest naprawdę zadowalająca. Wypijam "Redbulla" , zakładam woblera i wracam na miejsce, gdzie opaski rozdziela zatoka. Staję i wykonuję kilka rzutów. Z drugiej strony rzeki na płytkich tamach zaczynają się dziać rzeczy jakich dawno nie słyszałem. Masa drobnicy zaganiana przez drapieżniki robi taki hałas jakby ktoś rzucał żwir do wody, albo co lepiej ”karpiarz” nęcił kukurydzą. Sandacze mają tam niezłą wyżerkę- Oj jak ja bym tam chciał teraz być -pomyślałem sobie. Stoję tak przez kilka minut obserwuję wodę i w pewnym momencie czuję niezłe pier… Zacinam i po chwili wiem, że nie jest to mała ryba. Przez długi czas nie chce się pokazać, a mi przez głowę przechodzą myśli „ a jak plecionka znów strzeli?”. Powoli staram się podciągnąć rybę do góry, żeby zobaczyć co się „uwiesiło”. Włączam latarkę i widzę naprawdę dużego sandacza. Trochę zaczynam panikować jak go podebrać i czy w ogóle mi się to uda. Dałem mu się jednak wyszaleć i spokojnie podciągnąłem pod nogi. Łapię go pewnym chwytem i wyciągam na brzeg. Banana mam twarzy jak cholera, ręce mi się trochę trzęsą bo dawno tak dużego sandacza nie złowiłem.Kładę go na trawie robię zdjęcie i mierzę. – K.., ale byk pierwsze co mi na myśl przyszło. Wyciągam z pyska woblera, a raczej to co z niego zostało. Niestety zasada NO KILL w tym przypadku nie została do końca zachowana, bo sandacz „zamordował „ moją rapalkę i jedyne co można z nią teraz zrobić to spalić w kominku☺. Odpalam kolejnego papierosa i szukam w pudełku woblera jakiego mogę założyć, bo wiem, że trzeba się śpieszyć, a ryby nie będą tam całą noc. Wyciągam koleją rapalkę tym razem „marchewkę”, którą kupiłem jakieś 18 lat temu w Szwecji będąc tam na dorobku. Staję w tym samym miejscu i w pierwszym rzucie znów mocne uderzenie. Docinam i siedzi. Znów coś dużego. Ryba trzyma się dna i trzepie pyskiem. Kilka sekund później spada. Kur…- dość głośno wyrywa mi się z ust. Co jest ?- zastanawiam się. Zwijam woblera oglądam kotwice niby wszystko ok, ale łapię za „zmasakrowaną” rapalkę i podmieniam je. Kolejna nerwowa „fajka” i rzucam dalej. Przez pół godziny nic. Myślę sobie już po wszystkim, skończyło się. Idę dalej na ostatnią opaskę , ale tam też nic się nie dzieje. Wracam z powrotem , gdzie wziął duży sandacz i w pierwszym rzucie w tym samym miejscu mocne uderzenie. Może tym razem nie spadnie- pomyślałem?. Chwilę później wyciągam rybę na brzeg i znów powracauśmiech na twarzy. Ładna silna ryba ,nie tak duża jak poprzednia, ale spory. Szybka fotka i do wody. Pełny rozluźnienia łowię dalej i po ok 5 minutach znów branie i znów ryba spada po kilku sekundach. Mimo to z uśmiechem na twarzy łowię dalej. Sytuacja powtarza się znów tak samo. Kilka minut rzucania i znów branie. W taki sam sposób, w tym samym miejscu, na tego samego woblera. Ten trochę mniejszy od poprzedniego, a na dodatek przy podbieraniu ładnie zatrzepał pyskiem wbijając mi w palca kotwicę.. Na szczęście nie była na tyle głęboko, żebym, nie mógł sobie sam wyciągnąć. (przygody nad wodą muszą być, żeby było o czym później opowiadać). Stoję w tym samy miejscu i łowię dalej. Nie mija 15 minut- tak sądzę, bo na zegarek nie patrzę. Znowu branie i kolejny , który spadł. Dobrego humoru dalej nie tracę bo wiem, że wyjazd na długo zostanie w mojej pamięci.Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Tak było i tym razem. Ryby rozpłynęły się, albo je przekłułem.Zwijam wędkę odpalam ostatniego papierosa i tak sobie po cichu myślę, że dzisiejszego dnia miałem więcej brań i złowiłem więcej sandaczy niż przez cały dotychczasowy sezon.Ten wypad dał mi sporo nerwów, radości, ale przede wszystkim motywacji na dalsze łowienie.Może kiedyś dane mi będzie powtórzyć coś podobnego. Życzę tego każdemu z Was. Pozdrawiam Paweł. NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 22 Października 2019 przez bartsiedlce 61 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
MARIUSZ 69 Opublikowano 25 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Października 2019 (edytowane) Można by powiedzieć że kolekcjonuję tzw."dni konia " w tym roku .Początek nie był za optymistyczny przez dłuższy czas obławiam miejscówki bez rezultatu i na domiar złego przykleił się jakiś sęp ,który podąża za mną, a jego zachowanie na łodzi nie wróżyło nic dobrego dla mnie ,trzeba go było jakoś wyprowadzić na manowce, udało się dał spokój i można było wracać do szukania sandaczy.Napływam na jedną z miejscówek i na echu widzę dużo drobnicy która się zgromadziła w tym miejscu, przy trzecim rzucie jest pstryk,czuje już na początku że nie za duży ,od kilku godzin bez brania to i taki cieszy ,gdy jest na powierzchni już gotowy do podebrania w akcie desperacji trzepie pyskiem i spada taki ponad 60 ,w tym miejscu już nic się nie wydażyło i trzeba coś zmienić ,nowe miejsce i szansa na kolejne branie teoretycznie ,jak się szybko okazało i praktycznie ,potężny strzał bez jakiś tam pstryczków, początkowo ryba stoi w miejscu po kilku sekundach powoli ale bardzo topornie rusza trzepiąc pyskiem co czuć dobitnie na wędce, nie ma szans na forsowny hol ,tym bardziej że łowię na lekko, szybko koryguję ustawienie hamulca, czuję że zaraz się zacznie i usłyszę ten dźwięk, sandacz jednak nie daje mi tej satysfakcji i majestatycznie porusza się na tej samej odległości to w lewo to w prawo co chwila trzepiąc pyskiem, i nagle rusza na to czekałem wybierając plecionkę z kołowrotka, mocno muruje do dna i nie chce się odkleić, nie odchodzi na jakieś duże odległości ale jego zrywy są stanowcze i mocne ,nie ma opcji na szybki hol i podebranie ,w pewnym momencie zbliża się niebezpieczne do linki kotwicy, udaje Mi się jednak wyjść z opresji obroną ręką jest już teraz bliżej pontonu i powoli idzie to góry jak czuje że jest bliżej powierzchni z całym impetem podąża w kierunku dna i zabawa zaczyna się od nowa ,ma jeszcze sporo sił ale już zaczynam powoli to ja dyktować warunki ,pokazuje się w końcu na powierzchni, przpuszczenia potwierdzają się jest gruby temat ,miarka pokazuje 80 cm choć myślałem że więcej może być.Robi się już ciemno i nie lubię w takich warunkach robić zdjęć, ale cóż poradzić. Coś jednak Mi mówi że warto by było jeszcze się przestawić i spróbować, nie wierzę w nowej miejscówce strzał jak z armaty uderzenie z piekła rodem ,ten od razu ostro daje popalić, kij amortyzuje nagłe zrywy ryby i nie pozwala na to aby spadła ,dwa razy obkrąża ponton ,w końcu kapituluje i jest gotowy do podebrania. Piękny grubszy od poprzedniego, miarka pokazuje ponownie 80 cm i kilka mm .Jest jeszcze jeden 70 i na tym kończę NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 25 Października 2019 przez bartsiedlce 43 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Z.Milewski Opublikowano 25 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Października 2019 (edytowane) Bez przesady z tą rybnością Odry, bardziej umiejętności i szczęścia ze znalezieniem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.Dorodniejsze ryby czasem się trafiają, ale rzadko i w nocy raczej. W dzień mikrusy rzadko przeplatane są wymiarowymi. Choć i niewymiarki nie wieszają się za często na wędkach, trzeba popracować by sandacza złowić, a jeszcze wymiarowego, ho ho. Ale w nocy szanse jakieś są, tylko trza umić. Edytowane 1 Listopada 2019 przez bartsiedlce Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piotr Gołąb Opublikowano 26 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Października 2019 (edytowane) Sandacze to ryby które łowię dość okazjonalnie, jednak o tej porze roku zawsze poświęcam im choć kilka wypraw z wędką.W tym tygodniu dwa razy po kilka godzin łowienia i udało się oszukać kilka mętnookich, w tym jednego już z tych fajniejszych.Branie na dwa razy, delikatne puknięcie a po kilku sekundach mocne przytrzymanie. Szedł jak średniaczek, dopiero przy łódce się postawił i chwilę żeśmy się poprzeciągali Edytowane 26 Października 2019 przez Piotr Gołąb 27 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Z.Milewski Opublikowano 26 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Października 2019 (edytowane) Odra też nie jest jakąś rybną rzeką, nie mówiąc o Wiśle. Sandaczy owszem, pewnie więcej w Odrze, ale np. z sumami podejrzewam jest odwrotnie. Dorodne sandacze zdarzają się, ale wymaga to szczęścia i poświęcenia wielu (często) godzin nocnych. W dzień można ewentualnie króciaki złowić.Wyraźnym problemem jest niska woda, trwająca całymi miesiącami, mnóstwo ryb uciekło w dół rzeki, np. leszcze, krąpie, jazie itp., a z nimi i drapieżniki. Zostały klenie, pojawiło się więcej brzan, czyli gatunki, którym nie przeszkadza mała warstwa wody. Nazwać Odry rybną rzeką nie można, a Wisły tym bardziej, z tym się zgadzam. Wisła ma swój urok, zupełnie inna rzeka, ale zbyt daleko ode mnie, bywam okazjonalnie. Edytowane 1 Listopada 2019 przez bartsiedlce Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. SAWIOLA666 Opublikowano 26 Października 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Października 2019 (edytowane) Postanowiłem w tym roku podnieść poprzeczkę i zmierzyć się z Wiślanymi Smokami z Mazowsza nie jest łatwo znaleźć tę wspaniałą rybę w mojej Wisełce , ale jak to mówią nadzieja umiera ostatnia , trzeba walczyć i nie poddawać się. Rybka wypracowana nie z przypadku i teraz mogę spać spokojnie do przyszłego sezonu , plan wykonany . Przepiękna ryba dała wiele radości a hol poezja , mega banan na gębie . Cały i w dobrej kondycji wrócił do swego królestwa . Edytowane 26 Października 2019 przez Sawiola 74 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Enio Opublikowano 26 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Października 2019 Kolejna udana sandaczowa nocka. Guma&wobler, to tu, to tam. Ogółem 21 rybek wyjechało na brzeg w tym kilka fajnych 78, 75, 72 i mniejsze gady.Chyba mają spory apetyt bo gumisie 12cm zasysane głęboko do pyska niczym okoniowe paprochy. 39 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jacekp29 Opublikowano 27 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Października 2019 W pełnym słońcu Wysłane z mojego Redmi Note 4 przy użyciu Tapatalka 23 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Enio Opublikowano 27 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Października 2019 (edytowane) Nie liczę ale w tym roku kilkaset sztuk już będzie. Sandacza tutaj sporo jednak trzeba wiedzieć gdzie i na co rzucać. Znajomość wody daje efekty. Jakby ktoś chciał to może przyjechać i próbować. Rzeka IJssel, Holandia. Edytowane 1 Listopada 2019 przez bartsiedlce Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
koziol1006 Opublikowano 27 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Października 2019 Potwierdzam a notabene znacie kogos kto lowi na odrze i woli np Wisłe? Bo ja nie:) Na fb mnustwo osob wstawia bolenie,klenie,sandacze z odry a z wisełki ? Mało kto.. wiec tak odra jak na Polskie warunki jest rybna rzeka choc osobiscie wole Wisle[emoji16][emoji16][emoji16] poprostu klimat nieporownywalny:)Sa i na Wiśle tylko trzeba złazić więcej km ale jak sie trafi to bardziej cieszy. Klimat Wisły niepowtarzalny chociaż na Odrze nigdy nie byłem. 87cm, kij do 10g na blanku muchowym, żyłka daiwa 0,18 niestety fotka szybka z kamienia żeby nie meczyć rybki i do wody. Wysłane z mojego MAR-LX1A przy użyciu Tapatalka 29 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Greg1407 Opublikowano 28 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Października 2019 Późno wieczorny woblerowy, branie ledwo wyczuwalne właściwie przygiął lekko wklejkę po odcięciu zaraz zapakował w zaczepie poczekałem dwie minuty i ruszył z niego.. 49 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Greg1407 Opublikowano 30 Października 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Października 2019 Na zestawie woblerowym nie było ani dotknięcia, na gumowym najpierw użarte dwa ogonki, za trzecim razem kopnął silniej i już ładnie się wciął w nożyczki czyli coś co natura stworzyła z myślą o wędkarzach.. 34 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Greg1407 Opublikowano 1 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Listopada 2019 Wczorajszy Dublet 70 i 71 cm, zakosztowały kolejno w woblerze płytko nurkującym i głęboko nurkującym, jeden z nich już gruby i przygotowany do zimy.. 36 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Trociarz Opublikowano 1 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Listopada 2019 Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk 16 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Trociarz Opublikowano 1 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Listopada 2019 Jezioro-na szczęście zapomniane przez Boga i ludzi.74 cmTX686; Stradic 4000; keitech wciągnięty w 2 rzucie po wcześniejszym delikatnym szczypnięciu w ogonek Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
diabel Opublikowano 2 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2019 (edytowane) Taki oto z października nocny zbój. 89 cm Edytowane 2 Listopada 2019 przez diabel 41 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. jerzy6 Opublikowano 3 Listopada 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2019 (edytowane) Jeszcze raz gratuluję wszystkim pięknych rybek, często łowionych o nocnej porze .Atmosfera nocnych łowów jest wspaniała.Mi też dzisiaj się poszczęśiło trochę.Co roku jesienią ostatnimi laty łowię trochę sandaczy na mojej jednej-niestety tylko jednej miejscówce, bo dawniej było ich kilka.Niestety w tym roku nawet na tej jednej było cienko. Może ja nie umiałem ich gdzie indziej znaleźć, może ciepły październik i wybrały inne miejsca, a może dodatkowo jest bardzo mało tej szlachetnej i pięknej ryby.A ta miejscówka to spokojna opaska z głębokim dołem, ze zwalonym drzewem-łowienie gumą to same zaczepy.W tym roku okazało się,że ów dół zasiedlił jakiś duży sum, którego już 3 razy miałem na wędce Dzisiaj też uderzył mi w zaczarowanego ołówka J.Widły chodził z wielką siłą pobiegłem chwilę za nim niestety rozerwał ogonem pleckęJMC bodajże 25ib- ona kompletnie na Wisłę się nie nadaje- byle otarcie i urywa się.Poszedłem do samochodu, zmieniłem kołowrotek z plećką pp25IB, która jest w/g mnie o wiele lepsza.Schodziłem nizej i 40 m niżej sandaczyk 50cm, a 50m nizej uderzenie mocne i odjazd- myślę dru gi sum , albo gruby sandacz, jak się okazało to zamierzony wreszcie cel wyprawy ładny , gruby sandacz. Pamiętając zeszłoroczne perypetie z podbierakiem .nawet nie próbowałem tylko podebrałem za pokrywę skrzelową iudało się.Powiem wam, ze chyba żadna ryba w nocy nie daje takiej radości jak złoty szlachetny sandacz.Miał ok. 86-87cm, dla mnie to już ładna rybka.Wybaczcie zdjęcia, ale bateria padała i musiałem przyświecić latarką... NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 4 Listopada 2019 przez bartsiedlce 56 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Micek31 Opublikowano 3 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2019 Tez coś podejmę probe wrzucę choć raczej przeglądam sandacz 90 cm na stojaka cieszy razy 2 :-) 33 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
jerzy6 Opublikowano 3 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2019 (edytowane) Dzisiaj mniejszy, ale też zajefajnie walczył. Kolega Tomek-donkicha miał pecha -spiął mu się bardzo ładny. Edytowane 3 Listopada 2019 przez jerzy6 24 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wesol Opublikowano 4 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Listopada 2019 Weekendowe smoczki 34 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. wildriver Opublikowano 4 Listopada 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Listopada 2019 Wiślany Sandał XXL :-)Mój nowy rekord wyjęty wczoraj na wobka własnej produkcji.PB podniesiony o 5cm :-) Pozdrawiam 58 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wildriver Opublikowano 4 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Listopada 2019 Zabrakło trochę do stówki :-) Wysłane z mojego Lenovo K53a48 przy użyciu Tapatalka 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
FRS1985 Opublikowano 4 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Listopada 2019 Królem tegorocznych sandokanów jest zmrok, na co nie mam czasu , ale i za dnia czasem coś dłubne. kopyto 47. 12 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Dano-G Opublikowano 5 Listopada 2019 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Listopada 2019 (edytowane) Piękne sandacze ludzie łowią - szacun dla Tych, którym się nocami chce łazić albo mogą Sumarycznie moje dwa tygodnie nieco się pokręciły i długo oczekiwany weekend nastał w ... poniedziałek . Ważne, że wolne i w końcu można się ruszyć i robić to, co tygryski lubią najbardziej.Poniedziałek: dzwoni budzik o piątej, co kwituję jedynie grzecznym "wyłączeniem" i pójsciem dalej spać. Jak przystało na rasowego łowcę sandaczy wstaję o godzinie dziewiątej...Ech... Jak zwykle życie ma swój scenariusz, a ja musiałem odespać zmęczenie. Zgaduję na się na Messenger z kolegą i okazuje się, że skończy pracę w południe - wspólnie ustalamy szczegóły spotkania i czekam. Czekam i dumam. Mamy jechać na sandacze na "jego" adres. Jak zwykle w takich sytacjach, nie wiem czego się spodziewać, więc najchętniej zabrałbym wszystko co mam, a mam zdecydowanie za dużo na Street Fishing i po przymiarce plecaka, mój kręgosłup każe mi się wypchać Odciążam plecak do niezbędnego minimum i jadę nad wodę, zredukować nadwyżkę czasu.Nadchodzi właściwy moment - wsiadam do auta kolegi i jedziemy około 40 km. Na miejscu szybko okazuje się że: po pierwsze miejscówkę opanowały okonie w ćwiczebnym rozmiarze 25-28 cm i namiętnie atakują nasze przynęty, choć sił na zżarcie pięciocalowej gumy brak oraz że sandacze gdzieś wyeksmitowały. Trzy godziny dają nam jedynie jednego stykusia, 2 okonie pod 30 cm i leszcza.Kolega musi wracać zatem zbieramy się i lecimy do mojego auta. Siadam na fotelu kierowcy, robi się szaro. Szybka decyzja - odwiedzę stary adres, póki są ryby. Niedługo zejdą na zimowisko i będzie "po ptakach"Pierwszy rzut i siada sandacz 62 cm. Ładny, ale jednocześnie jest ostatnim jakiego widzę tego dnia. Wracam do domu i cały czas knuję co tu robić we wtorek czyli moją "niedzielę".Jedno jest pewne - powtarzam schemat pobudki, z tą różnicą że po ósmej siedzę już w aucie. Jadę na sprawdzony adres - dwie godziny ciszy, nawet jednego dotknięcia. Zmieniam wędkę na okoniówkę i wydłubuję pięć ćwiczebnych okoni 25-30 cm. W aucie mam wszystko co potrzeba i wpadam na pomysł zmierzenia się ze szczupakami. W odległości 13 km od miejsca gdzie jestem mam taką niedużą wodę, gdzie jest dużo szczupaków, choć ich rozmiar nie powala. Chęc kontaktu z rybą wygrywa - przemieszczam się. Dwie godziny biczowania jerkami nie dają nic - żadnej rekacji, żadego życia, żadnych sygnałów żerowania, a przecież wiem że tam są... Ech. Piękna wędkarsko pogoda: delikatny wiaterek marszczy wodę, jest zimno i ultra pochmurno choć nie pada. Na szczęscie, bo tego nie lubię.Kolejna decyzja o zmianie wody również nie przynosi efektów - ląduję nad wodą gdzie są duże szczupaki, ale kompletnie nieaktywne.Lekko zrezygnowany i zdegustowany dumam co by tu zmienić wędkarsko, żeby ten dzień jednak był inny... Spojrzenie w kirunku zegarka mówi mi, że to dobry czas na powrót w sandaczowe miejsce gdzie zacząłem swój wędkarski dzień. Ponieważ odległość niewielka, decyzja jest szybka i po kilku minutach rozkładam podbierak. Nie lubię go nosić - jest wielki, jest ciężki, jest na łódkę i kupiłem go z planem używania podczas polowania na grube szczupaki Ale jest wygodny, gdy trzeba rybę podebrać, choć czterdziestocentymetrowe okonie wyglądają w nim groteskowo...Rozkładam stołeczek perkusity - wieloletnia przyjaźń z motocyklami i kilkuletnia przygoda z wyścigami na torze pozostawiły trwały ślad na moim kręgosłupie i czasem się wspieram takimi udogodnieniami, tymbardziej że od rana na rybach i ciągle na stojąco. To nie łódka, że człowiek sobie przycupnie.Rozpoczynam metodycznie obstukiwanie dna, co jakiś czas zmieniając jedynie przynęty. Pod nogami leżą trzy obficie wypchane pudła, ale ryby ignorują wszystko co się nadaje do rzucania moim ulubionym TX 713c, który ukręcił forumowy kolega @Ark70 jakoś w 2014 roku. To jedyny zestaw, wraz ze Stelką 2500 który mam od tamtej pory i nie zmieniłem go na nic inego. Ma tyle ryb na koncie i tyle "rybogodzin" że insert w SKSS pomimo że użyty jest dobry materiał, to ewidentnie jest wytarty od kciuka Godzina mielenia przynętami nie daje kompletnie nic, ale nie poddaję się. Wysiągam drugi patyk, zdecydowanie do walki z najwięszymi przeciwnikami z duuuuuużym i ciężkim dropshotem - jaskółka 10 cali. NIC.Tak mija kolejne pół godziny.Całkiem już zniesmaczony zwijam zestaw z droshotem i jeszcze na kilka rzutów biorę TeiXa.Kolejne mozolne przeglądanie pudełek, kolejne zmiany przynęt (tu uwaga chwalę kolejnego forumowicza - agrafki od Piotrka @ Hesher robią robotę, bo palce nie bolą i wszystko odbywa się ultra sprawnie).Jeszcze się nie poddaję i z auta wyciągam pudełko, które mi się zapodziało pod fotelem. Kilka Grass Pigów, kilka Lunkerów i jest ona, ostatnia Ukleja od Marcina @Cyprys. Wszystkie wcześniejsze zostały brutalnie zniszczone przez pazerne okonie.10 gramów ołowiu wystarczy - mam niespełna 5 metrów głębokości. Posyłam gumkę daleko i zaczynam klasyczne podbijanie na dwa razy. Nic.Zmieniam na lekkie podbijanie z kołowrotka na jeden obrót.W którymś momencie, w połowie drogi do mnie przynęta zostaje zebrana w sposób charakterystyczny dla szczupaków. Zacinam i SIEDZI.Ewidentnie szczupak - klasyczna walka ryby 80+. Ponieważ przypon mam z FC 0,4 holuję dosyć siłowo ( na ile pozwala mi wędka) żeby skrócić czas pojedynku do minimum i zredukować szansę na przecięcie FC przez szczupacze zębiska.Podbierak już w wodzie, ryba coraz bliżej i następuje moment kiedy widzę z kim tańczę... To NIE JEST SZCZUPAK, tylko piękny złoty i zdecydowanie DUŻY sandacz.Jeszcze jeden odjazd i ryba wpływa do podbieraka (tak, to ten moment kiedy znowu sobie dziękuję za dobrze wydane prawie trzy stówki )Jest ładny, jest zdecydowanie duży i przez myśl przebiega błyskawica, że może nowe PB...Jest piękny, złoty i ewidentnie już "stary"Wędkarz, który by w okolicy zgodził się robić za fotografa, za co mu dziękuję ponieważ mini statyw przedłuża zbędnie pobyt ryby poza wodą.Szybki pomiar, ryba już jakby mniejsza i faktycznie do PB jeszcze brakuje, ale i tak radość ogromna.Miara pokazuje równe 90 cm, silnej, tłustej, pięknej jesiennej ryby. Na pożeganie dostaję gejzer wody na twarz - uwielbiam ten moment gdy sandacze "odpalają".Ps.Zdjęcia tylko te, ponieważ na reszcie są charakterystyczne elementy krajobrazu, a z zasady chronię swoję miejscówki NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 6 Listopada 2019 przez bartsiedlce 63 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
malinabar Opublikowano 5 Listopada 2019 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Listopada 2019 (edytowane) Pierwszy tydzień października . Tuż po pierwszych przymrozkach , które odpaliły ryby ( głównie szczupaki , o czym w stosownym wątku pisałem ) i w połączeniu z mozolnie rosnącym poziomem wody wypływanie na wodę zaczęło mieć jakiś sens . Trafiam na iście paskudne popołudnie. Wiatr , deszcz - jednym słowem fajnie . Ten wiatr to taki południowy się zrobił , więc wieje mocno wzdłuż korytka rzeki na długim jego odcinku . To specyficzna sytuacja , bo przy mocnych podmuchach pozwala dobrze zaprezentować przynętę po obydwu jego stronach . Można postukać w miarę komfortowo po twardych miejscami krawędziach i przyległych blacikach , przecinając jednocześnie pod niewielkim kątem zagłębienie w dnie i prowadząc na dłuższym odcinku przynętę w samym korycie nie narażając się na zbyt duży balon na lince i mając jako taką kontrolę nad przynętą . Ryby pojawiają się na stosunkowo krótkim odcinku i dosyć nietypowym dla mnie , przez co pierwsze kontakty i brania zaskakują mnie zupełnie . Okrutnie spóźniam pierwsze dobre i delikatne pstryknięcie . Tnę zdecydowanie zbyt późno, nie dowierzając zbytnio w to , co czuję i widzę po tak długiej , blisko dwumiesięcznej przerwie w sandaczowych spotkaniach . Zacięcie jest spóźnione , ale zdążyłem poczuć bardzo miły ciężar , który zabujał się ze dwa razy na kiju zanim spadł . Emocje, adrenalina , pełna czujność . Im bardziej jestem elektryczny i wyczulony na sygnały spod wody , tym gorzej mi idzie . Inna sprawa, że ryby odzywają się mocno nietypowo w większości przygniatając przynętę ( mała łuseczka na końcu grota ) lub wynosząc ją do góry bądź przesuwając linkę w bok . Po kilku ewidentnych porażkach mam serdecznie dosyć . Z jednej strony cieszę się , ze wreszcie na nie trafiłem a z drugiej widmo porażki totalnej zaczyna być coraz bardziej namacalne , bo kontakty zaczynają ustawać . Wreszcie udaje się wciąć gagatka , który przełamał długi okres posuchy na moich bajorkach . Po kolejnym tygodniu milczenia ze strony sandałków znowu udaje się przeciąć ich ścieżki . Późnym już wieczorem zjawiam się na powszechnie znanej i dosyć niewielkiej obszarowo miejscówce . Jest zimno i dujący ostatnimi czasy wiatr ustaje nieco . Woda wciąż rośnie , próbując powrócić do w miarę normalnego stanu . Wykorzystuję to , aby założyć znacznie mniejszą gramaturę niż zwykle i poprowadzić przynętę w tym zaczepowym miejscu na tyle precyzyjnie i powoli , aby z jednej strony nie spalić miejscówy przy pierwszym przelocie , a wydłużonym opadem skusić ewentualnego mieszkańca do reakcji . Udaje się wszystko perfekcyjnie . Branie jest piękne i mocne, zacięcie idealnie w tempo , ryba się spina po sekundzie . Kończę z mocnym postanowieniem rewanżu . Następnego dnia nie wierząc absolutnie w możliwość powtórki , jestem na wodzie i płynę podekscytowany absurdalnie ( jak zwykle zresztą , to stan chroniczny chyba ) we wczorajszy obszar . Siła wiatru i jego kierunek wymuszają powrót do standardowych ustawień przynęta/obciążenie . Branie jest w trzecim chyba rzucie , kiedy to zbliżyłem się na tyle do korzeni , że bardziej spodziewałem się zaczepu . Jest mocno nietypowe i przypomina spotkanie z lecącą do dna płytą chodnikową . Brutalne pociągnięcie w dół ,pozostawiające totalnie poskręcaną na haku gumę . Rozdygotany nie wierzę w powtórkę . Ta jednak następuje w kolejnym poprowadzeniu przynęty . Ryba bije jakby z boku na szczycie podbicia , rozpoczynając momentalnie bardzo dynamiczną walkę . Po braniu i sposobie walki wiem , że jest zapięta nietypowo . I że jest naprawdę dobra . I że bardzo chciałbym ją wyciągnąć , choć szanse są raczej marne . Odjazdy są bardzo mocne i szybkie, dołowania połączone ze zmianą kierunku i przejściami pod rufą, podczas których kij zanurzony prawie po rękojeść w wodzie rozwalają system . Staram się zarejestrować wszystko w pamięci i reagować chłodno mimo łomotu serca , chcącego wyrwać się z piersi . Szczęśliwie udaje się powstrzymać dwukrotną próbę zaparkowania w kotwicy i podebrać kloca . Jest wpięty po zewnętrznej w policzek .Wiem, że na tle byków tutaj prezentowanych to może żaden wyczyn , ale dla mnie ta ryba jest absolutnie piękna i wielka . Ma nieco ponad osiemdziesiąt centów , jest cudownie kwadratowa z tą małą stosunkowo płetwą grzbietową i głową , co tylko podkreślało jej grubość . Największa w tym sezonie i jedna z piękniejszych moich kolczastych . Jestem przeszczęśliwy tym bardziej , że już zwątpiłem , czy ryby aby przeżyły dramatyczną tegoroczną niżówkę . Sprzętowo jak zwykle z M1-ką . A taki zjawiskowy zachód miałem w nagrodę tego wieczoru ... NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 6 Listopada 2019 przez bartsiedlce 46 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.