Skocz do zawartości

Jerkbait sie śmieje :)


benito

Rekomendowane odpowiedzi

Upgrade

Dążąc do posiadania wciąż nowych wersji programów, należy wiedzieć, ze nowa wersja to stary program z nowymi błędami. Przy podnoszeniu wersji mogą jednak zawsze wystąpić jakieś problemy. Oto jeden z nich:

Upgrade Problem

Ostatnimi czasy kolega zainstalował Upgrade programu Narzeczona 1.0 na Żona 1.0. Przy tej okazji musiał stwierdzić, że ta ostatnia aplikacja potrzebuje znacznie więcej pamięci systemu oraz zostawia niewiele wolnych „System Resources. Poza tym, aplikacja ta uruchamia dodatkowe procesy Child (1. - 3.), co dodatkowo może obciążać System Resources. Żaden z tych efektów nie jest opisany w dokumentacji ani w instrukcji użytkownika (chociaż trzeba przyznać, ze inni użytkownicy ostrzegali ' go, że należało się spodziewać takich efektów, gdyż lezą one w naturze tej aplikacji).

Nie dość, że Żona 1.0 podczas bootowania włącza się w systemowe procesy kontrolne, pozwalające na pilnowanie przebiegu innych aplikacji, z których niektóre w ogóle nie chcą pracować (Zalewanie 2.5, BridgeNight 3.6 czy też Knajpa 4.0), to System „idzie w buraki przy jakichkolwiek próbach startu tych aplikacji, jakkolwiek przedtem działały bez zarzutu. Przy instalacji, Żona 1.0 nie daje żadnych możliwości uniknięcia instalacji dodatkowych (i niepożądanych) plug-ins takich jak Teściowa 55.8 czy tez Szwagier Beta Release. Poza tym System Resources maleją z każdym dniem użytkowania programu.

Oto lista dodatkowych opcji, o które dobijają się użytkownicy Żona 1.0, a które powinny być wprowadzone w Wersji 2.0:

1. Button „Nie przypominaj mi o tym więcej

2. Minimize Button

3. Uninstall Program, który umożliwia zdeinstalowanie Żona 2.0 bez jakichkolwiek strat w System Cache lub innych Resources.

4. Multitasking Option, pozwalająca na lepsze wykorzystanie systemu.

Wielu użytkowników postanowiło uniknąć tych problemów z Żona 1.0 i pozostaje przy Narzeczona 2.0. Ale również przy takim wyborze nie da się uniknąć problemów. Po pierwsze Narzeczona 2.0 nie daje się zainstalować na istniejącą wersję Narzeczona 1.0. Przedtem program ten musi być zdeinstalowany. Niektórzy użytkownicy twierdzą, że to znany BUG, z którego należy zdawać sobie sprawę już przedtem. Jak łatwo stwierdzić, obie wersje tego programu powodują konflikty przy jednoczesnym używaniu I/O Ports. Wydawać by się mogło, że tak trywialny problem powinien być już dawno usunięty, ale gdzie tam,

Ale to nie wszystko. Uninstall Narzeczona 1.0 nie pracuje zbyt pewnie. Pozostawia on niestety niektóre elementy programu w systemie. Innym poważnym problemem obu wersji programu jest, że w nieokreślonych odstępach czasu pojawia się na ekranie informacja, z uciążliwym tekstem zwracającym uwagę, na korzyści wynikające z Upgrade na Żona 1.0.

WARNING! Żona 1.0 ma nieudokumentowany BUG: jeżeli próbuje się instalować Kochanka 1.1, zanim Żona 1.0 jest całkowicie zdeinstalowana, wszystkie zbiory MSMoney będą usunięte z Systemu, i to przed zakończeniem procesu deinstalacji... Następnie Kochanka 1.1 nie daje się zainstalować, ze względu na brakujące System Resources.

Ot, jakie to mogą być problemy z nowymi wersjami...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekcje życia w korporacji.

 

LEKCJA PIERWSZA.

 

Mąż idzie pod prysznic, spod którego chwilę wcześniej wyszła żona. Nagle

dzwoni dzwonek od drzwi. Po kilku sekundach sprzeczki o to, kto powinien

otworzyć, żona poddaje się, ciaśniej zawija ręcznik i biegnie po

schodach na dół.

Kiedy otwiera drzwi, widzi, że to sąsiad z naprzeciwka. Zanim zdążyła

cokolwiek powiedzieć, sąsiad składa jej propozycje: da jej 1000zł, jeśli

odwinie ręcznik i rzuci go na podłogę. Żona po chwilowym namyśle zgadza

się, pozbywa się ręcznika i staje przed sąsiadem kompletnie naga. Sąsiad

po kilku sekundach daje jej pieniądze i odchodzi bez słowa.

Zdziwiona, ale uradowana zarobkiem, owija się ręcznikiem, wraca do

łazienki, żeby dokończyć suszenie włosów. Mąż pyta:

-- Kto to był?

-- Sąsiad.

-- A oddał może w końcu mojego tysiaka?

 

Morał: Jeśli będziesz dzielił się ze swoimi akcjonariuszami ważnymi

informacjami na temat kredytów, wierzytelności i ryzyka, możesz zapobiec

zbędnym wydatkom.

 

 

LEKCJA DRUGA.

 

Jedzie ksiądz samochodem, nagle zauważył na poboczu zakonnicę. Zatrzymał

i zaproponował, że ją podwiezie. Zakonnica zgodziła się. Kiedy wsiadła,

założyła nogę na nogę, co spowodowało odchylenie się poły sukni, pod

którą ksiądz zobaczył wspaniałą nóżkę. Niestety, ponieważ co chwila

zerkał, prawie doprowadził do wypadku. Kiedy odzyskał panowanie nad

samochodem, postanowił spróbować szczęścia -- położył dłoń na kolanie

zakonnicy. Ta spojrzała na niego i zapytała:

-- Ojcze, czy pamiętasz psalm 42?

Ksiądz zawstydził się, ale zabrał rękę i przeprosił. Jednak mimo

wszystko ciągle zerkał. Po chwili, pod pretekstem zmiany biegu, znów

jego dłoń spoczęła na jej kolanie. Zakonnica znów zapytała:

-- Ojcze, czy pamiętasz psalm 42?

Ksiądz ponownie przeprosił -- przepraszam siostro, ciało jest słabe i

zabrał rękę.

Kiedy dojechali na miejsce, ksiądz szybko pobiegł do swojego pokoju,

otworzył Biblię i poszukał psalmu 42. Po chwili znalazł i jego wzrok

padł na słowa:

Jak łania pragnie

wody ze strumieni,

tak dusza moja pragnie

Ciebie, Boże!

 

Morał: Bądź dobrze poinformowany w dziedzinach dotyczących swojej pracy,

bo inaczej możesz przegapić niezła okazję.

 

 

LEKCJA TRZECIA.

 

Przeważnie pracownicy najniższego szczebla grają w piłkę nożną.

Menedżerzy średniego szczebla wolą tenis, samo szefostwo zaś gra tylko w

tenisa.

 

Morał: W miarę jak wspinasz się po korporacyjnej drabinie, twoje kulki

się zmiejszają. Pamiętaj o tym!

 

 

LEKCJA CZWARTA.

 

Sprzedawca, zaopatrzeniowiec i ich szef znaleźli starą lampę oliwna. Jak

zwykle przy takim znalezisku, okazało się, że jest w niej dżin, który

obiecał spełnić im po jednym życzeniu.

Pierwszy wyrwał sie sprzedawca:

-- Chciałbym być na Wyspach Bahama, pływać ścigaczami, bez trosk, bez

problemów o nic.

Puf -- znikł. Następny był zaopatrzeniowiec:

-- Chcę być na Hawajach, leżeć na leżaku, być masowanym przez moją

osobistą masażystkę, z nieskończonym zapasem pinacolady pod ręką.

Puf -- znikł. Przyszła kolej na życzenie szefa.

-- A ja chcę, żeby ta dwójka była w biurze za pół godziny.

 

Morał: Zawsze czekaj, zanim szef nie powie swojego.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leży chłopak z dziewczyna na ławce i nieźle nią obraca.

No ale taki był zapalony że nie zauważył że jego przyrodzenie weszło mu miedzy deski w ławce zamiast tam gdzie trzeba.

Dziewczyna widząc co się dzieje mówi do niego.

- Słuchaj, walisz w dechę.

Na to on:

- Wiem, wiem, ha, ha jebaka zemnie co!?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leży chłopak z dziewczyna na ławce i nieźle nią obraca.

No ale taki był zapalony że nie zauważył że jego przyrodzenie weszło mu miedzy deski w ławce zamiast tam gdzie trzeba.

Dziewczyna widząc co się dzieje mówi do niego.

- Słuchaj, walisz w dechę.

Na to on:

- Wiem, wiem, ha, ha jebaka zemnie co!?

@biosteron poprostu masakra :lol:

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Babcia z dziadkiem postanowili sobie na starość poużywać i umówili się, że o północy będą uprawiać sex. Gorączkowo się przygotowują, babcia skrycie w łazience wyczerniła sobie łono pastą do butów, a dziadek usztywnił swój interes dwiema kredkami i obwiązal go nićmi.O północy wchodzi do sypialni i widzi, że babcia naga leży na łóżku, a widząc ją pyta: - Stara, a po kim ty nosisz tą żałobę między nogami? Na to babcia: - A po tym, co go niesiesz na noszach.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kowalski poszedł z żoną na imprezę, a tam okazało się że jest to seks grupowy. Zgasło światło .... mija 10 ... 15 ... 20 minut. W końcu Kowalski zapala światło i mówi: - Stop, k.rwa, stop! Trzeba ustalić jakieś zasady, trzeci raz pod rząd robię loda!!!

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idzie Czerwony Kapturek przez las. Nagle z krzakow wyskakuje wilk, stary zboczeniec i sie drze:

- HA HA KAPTURKU, Nareszcie cie pocaluje tam, gdzie jeszcze nikt cie nie całowal !

Kapturek patrzy na niego zdziwiona i mowi:

- Chyba, kurwa, w koszyk...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom wariatów, lekarz siedzi na dyżurce, wokół sajgon. Szaleńcy wchodzą sobie na głowę, wydzierają się, bija się. Kompletny odjazd. Skaczą po łóżkach, jedzą karaluchy, rzucają się poduszkami. Nagle do lekarza podchodzi taki najbrudniejszy. Koszula - ścierwo, pazury czarne, tłuste włosy, na nogach podarte kapcie, nieogolony, sińce pod oczami. Lekarz na niego patrzy i mówi:

- A co to takie piękne do mnie przyszło ? Małpka ?

Facet nic

- A może Napoleon albo jaki Książe ?

Facet nic

- A może to taki piękny przybysz z obcej planety nas odwiedził ?

A facet na to:

- Panie, kurwa, ogarnij Pan ten sajgon, bo mi tu kazali neostradę podłączyć

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszego dnia szkoly, przed rozpoczeciem lekcji, Nauczycielka przedstawia nowego ucznia amerykańskiej klasie:

- To jest Sakiro Suzuki z Japonii.

 

Lekcja sie zaczyna. Nauczycielka mowi:

 

- Dobrze, zobaczymy jak sobie radzicie z historia. Kto mi powie czyje to sa slowa: Dajcie mi wolność albo smierc?

 

W klasie cisza jak makiem zasial, tylko Suzuki podnosi reke i mowi:

- Patrick Henry 1775 w Filadelfii.

- Bardzo dobrze Suzuki. A kto powiedzial: Panstwo to ludzie, ludzie nie powinni wiec ginac?

 

Znowu wstaje Suzuki:

- Abraham Lincoln 1863 w Waszyngtonie.

 

Nauczycielka spoglada na uczniow z wyrzutem i mowi:

- Wstydzcie sie. Suzuki jest japonczykiem i zna amerykanska historie lepiej od Was!

 

W klasie zapadla cisza i nagle slychac czyjs glosny szept:

- Pocaluj mnie w dupe pieprzony Japonczyku!!!

- Kto to powiedzial? - krzyknela nauczycielka na co Suzuki podniosl reke i bez czekania wyrecytowal:

- General McArthur 1942 w Guadalcanal oraz Lee Iacocca 1982 na walnym zgromadzeniu w Chryslerze. W klasie zrobilo się jeszcze ciszej i tylko dalo się tam uslyszec cichy szept:

 

- Rzygac mi sie chce...

 

- Kto to byl? - wrzasnela nauczycielka, na co Suzuki szybko odpowiedzial:

- George Bush senior do japonskiego premiera Tanaki w 1991 podczas obiadu.

 

Jeden z naprawde juz wkurzonych uczniow wstal i powiedzial kwasno:

- Obciagnij mi druta!!!

Na to nauczycielka zrezygnowanym tonem:

- To już koniec. Kto tym razem???

 

- Bill Clinton do Moniki Levinsky w 1997 roku w Gabinecie Owalnym w Białym Domu - odparl Suzuki bez drgnienia oka...

 

Na to inny uczen wstal i krzyknal:

- Suzuki to kupa gowna!!!

 

Na co Suzuki:

- Valentino Rossi w Rio na Grand-Prix Brazylii w 2002 roku

 

Klasa już calkowicie popada w histerie, nauczycielka mdleje,gdy otwieraja się drzwi i wchodzi dyrektor i mowi:

- Kurwa, takiego burdelu to ja jeszcze nie widzialem...

 

Suzuki:

- Leszek Miller do wicepremiera Hausnera na posiedzeniu komisji budzetowej w Warszawie w 2003 roku....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jarosław Kaczyński zginął w tragicznym wypadku. Jest przyjęty w niebie

przez Św. Piotra, który rzekł mu:

- Witamy ! Ale najpierw musimy załatwić drobny problem... Tak rzadko

widujemy tu premierów, że nie jesteśmy pewni, co mamy z tobą zrobić.

Szef chce, żebyś spędził jeden dzień w piekle i jeden dzień w niebie.

Potem

będziesz musiał wybrać miejsce, w którym będziesz chciał spędzić

wieczność.

- Ależ ja już zdecydowałem, chcę zostać w niebie

- Żałuję, ale mamy swój regulamin.

 

Św. Piotr prowadzi Jarosława do windy, która wiezie go do piekła.

Gdy drzwi otworzyły się, znalazł się na znakomitym, zielonym polu

golfowym, słońce świeci na bezchmurnym niebie i jest łagodne 25?C. W dali

rysuje

się wspaniały pawilon klubowy. Przed budynkiem jest jego ojciec, ksiądz

Rydzyk i premier Jan Olszewski. Jest tu także znaczna część prawicy.

Wszystkie

te piękne postacie zabawiają się, szczęśliwi, ubrani elegancko, choć

swobodnie (Dior, Versace, Armani, etc.). Podążają na jego spotkanie,

ściskają go

serdecznie i rozpoczynają się wspomnienia z przeszłości i homeryckie

debaty (ha! ha!). Zagrali przyjacielską partię golfa, potem zjedli

wystawny

 

obiad z kawiorem i homarem. Diabeł oferuje także lody...

 

- Wypij jeszcze Margheritę i wypocznij sobie, Jarku.

- Och, no ... , nie mogę pić, złożyłem przysięgę.

- E tam, mój drogi, tu jest piekło. Możesz jeść i pić wszystko co

chcesz bez obawy. Od tej chwili będzie tylko coraz lepiej!

 

Kaczyński wypija swój koktajl i zaczyna nabierać przekonania, że

diabeł jest całkiem sympatyczny. Jest grzeczny, opowiada niezłe kawały,

lubi

zabawne sytuacje itd.

Bawili się tak dobrze, że nawet nie zauważyli kiedy minął im czas... W

końcu nadeszła godzina odejścia. Wszyscy przyjaciele uścisnęli go i

Kaczyński

wsiadł do windy wiodącej do nieba.

Święty Piotr oczekiwał go przy wyjściu.

- Teraz pora na wizytę w niebie - rzekł mu staruszek otwierając drzwi

do raju.

 

Przez 24 godziny Kaczyński miał przebywać z Turowiczem, Giedrojciem,

Szczepańskim, Kisielewskim, całym bractwem życzliwych ludzi,

przechadzających się po Polach Elizejskich, rozprawiających na tematy

znacznie ciekawsze niż pieniądze i traktujących się z kurtuazją.

Żadnego złego zagrania ani świńskiego kawału; żadnego zachwycającego

pawilonu klubowego, tylko zwykła jadłodajnia. Jako że ludzie ci nie

należeli do bogaczy, nie znalazł tu nikogo dobrze znanego, nikt też w nim

nie

rozpoznał ważnej osobistości ani kogoś wyjątkowego. Gorzej! Jezus jest

kimś w rodzaju hippisa, osobą nieodpowiedzialną, która wciąż mówi tylko o

wieczystym pokoju i powtarza w nieskończoność komunały bez wyrazu :

- Wygnać przekupniów ze Świątyni, Trudniej będzie bogaczowi wejść

do mojego królestwa, niż wielbłądowi przejść przez ucho igielne itd.

 

Gdy dzień skończył się, Święty Piotr wrócił ...

 

- No, Jarosławie, teraz musisz wybrać.

Kaczyński zastanowił się przez minutę i odrzekł :

- Nigdy nie przypuszczałem, że dokonam podobnego wyboru. Ech, dobra.

Stwierdzam, że niebo jest interesujące ale jestem przekonany, że będę

czuł się znacznie swobodniejszy w piekle, wśród moich przyjaciół.

 

Święty Piotr odprowadził go aż do windy i Jarosław Kaczyński zjechał

znowu do piekła . Gdy drzwi otworzyły się, znalazł się w środku wielkiej

równiny, wypalonej i pustej, pokrytej toksycznymi wylewami i odpadkami

przemysłowymi.

 

Z przerażeniem dostrzegł wszystkich swoich przyjaciół na kolanach,

powiązanych wzajemnie łańcuchami, którzy zbierali śmieci, aby je

wrzucać do wielkich, czarnych worów. Stękali z bólu, zanosili skargi na

swoje

tortury; ręce i twarze mieli czarne od brudu. Diabeł zbliżył się,

obejmując

go

za ramiona swoją włochatą i śmierdzącą łapą.

 

- Nie rozumiem - bełkotał Kaczyński w stanie szoku- gdy byłem tu

wczoraj, było pole golfowe i pawilon klubowy. Jedliśmy kawior i homara i

podpiliśmy sobie. Podskakiwaliśmy jak zające i bawiliśmy się świetnie...

Teraz

widzę tylko pustynię wypełnioną nieczystościami i wszyscy mają wygląd

żałosny.

 

Diabeł spojrzał na niego, uśmiechnął się i szepnął do ucha:

- Wczoraj mieliśmy tu kampanię wyborczą; dzisiaj zagłosowałeś na nas!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Egzaminy wstępne na kierunek nauk politycznych. Profesor rozmawia z kandydatką:

- Co Pani wiadomo na temat programu ekonomicznego dla Polski realizowanego przez gabiten Donalda Tuska?

Dziewczyna milczy.

- No to co Pani wie o polityce społecznej tego gabinetu?

Dziewczyna milczy.

- A wie Pani kto to jest Donal Tusk?

Dziewczyna milczy. Profesor myśli, że jest niemową:

- A skąd Pani pochodzi?

- Z Bieszczad Panie Profesorze.

Profesor podszedł do okna, wygląda na ulicę, chwilę się zastanawia i mówi do siebie:

- Kurwa... może by tak wszystko pierdolnąć i wyjechać w Bieszczady!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Egzaminy wstępne na kierunek nauk politycznych. Profesor rozmawia z kandydatką:

- Co Pani wiadomo na temat programu ekonomicznego dla Polski realizowanego przez gabiten Donalda Tuska?

Dziewczyna milczy.

- No to co Pani wie o polityce społecznej tego gabinetu?

Dziewczyna milczy.

- A wie Pani kto to jest Donal Tusk?

Dziewczyna milczy. Profesor myśli, że jest niemową:

- A skąd Pani pochodzi?

- Z Bieszczad Panie Profesorze.

Profesor podszedł do okna, wygląda na ulicę, chwilę się zastanawia i mówi do siebie:

- Kurwa... może by tak wszystko pierdolnąć i wyjechać w Bieszczady!

Podoba mi się schemat tego dowcipu, zawsze mnie bardzo rozśmiesza. Piszę schemat, bo ten dowcip krąży od wielu lat i tylko nazwisko jest zmieniane.

Tak przy okazji kilka lat temu sam byłem w takiej właśnie komisji rekrutacyjnej i dlatego również ten dowcip tak mnie śmieszy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...