Skocz do zawartości

Jerkbait sie śmieje :)


benito

Rekomendowane odpowiedzi

Znalezione w komentarzach na gazeta.pl

 

Mama:
No więc tak, Mohamad. Socjalizm jest wtedy,
kiedy biali ludzie pracują codziennie, żebyśmy
my mogli przyjechać do ich krajów i dostawać zasiłki.
No wiesz - dopłaty do czynszu, kupony na jedzenie,
darmowe leczenie i takie tam. Na tym właśnie polega
socjalizm.

Mohamad:
- Ale mamo, czy ci głupi biali ludzie nie wściekają się,
że tak jest?
Mama:
Oczywiście, że tak, kochanie. I to jest właśnie rasizm.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szef pewnej firmy szukał pracownika do biura. 
Wystawił w oknie ogłoszenie następującej treści: 
POSZUKIWANY PRACOWNIK 
Musi szybko pisać na komputerze, umieć obsługiwać różne programy 
i musi znać przynajmniej jeden obcy język. 
Spróbuj. Nie dyskriminujemy nikogo! 
Jesteśmy firma bez żadnych uprzedzeń. Każdy ma szanse! 

Jakiś czas póżniej kolo okna przechodził pies. Zobaczył ogłoszenie i 
wszedł do środka. Podszedł do biurka recepcjonistki, delikatnie 
złapał ja za nogawkę, pociągnął do wystawionego ogłoszenia i zaczął stukać 
w niego łapą. Recepcjonistka zdumiona zrozumiała, ze pies chce się 
starać o posadę i wpuściła go do szefa. 

Kierownik w końcu otrząsnął się z szoku i mówi do psa: 
  - wiesz, nie mogę cię zatrudnić. Masz wyrażnie napisane, ze potrzebujemy 
kogoś kto szybko pisze na komputerze. 
Pies podbiegł szybko do komputera, wklepał w parę sekund dwustronicowy list, 
wydrukował i wręczył w zębach kierownikowi. 

Kierownik zdziwiony stwierdza: 
  - pięknie, ale wiesz... musisz tez umieć obsługiwać różne programy. 
Pies podbiega do komputera i w parę minut stworzył bazę danych, 
raport rozchodów firmy i jakieś trójwymiarowe wykresy. 

Kierownik już w totalnym szoku 
  - No wiesz, nie wątpię, ze jesteś genialnym psem i masz sporo ciekawych 
zdolności, ale i tak nie mogę cię przyjąć. Pies wybiegł na chwile z gabinetu 
przyniósł ze sobą ogłoszenie, które było wystawione w oknie, po czym łapą 
wskazał kawałek: 
Nie dyskryminujemy nikogo! 

Kierownik na to: 
  - No tak, ale tam jest tez napisane, ze trzeba znać jakiś obcy język. 
Pies spojrzał kierownikowi w oczy: 
  - Miau.
Edytowane przez anpart
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwóch górali mały i duży sika na mur. Mały strasznie mruga oczami. Widząc to drugi pyta:
- Co tok mrugos?
- Bo mi do ocu prysko!

 

 

 

Idzie Polak i widzi rzygającego Murzyna ( afroamerykanina! ) opierającego się o drzewo. Podchodzi i pyta:
- Co, wczoraj była imprezka?
- Tak...
- I trochę przesadziłeś?
- Tak, tak...
- Pewnie chcesz do domu?
- O tak!
- To chodż, podsadzę cię..
 
 
 
Kolega dzwoni do kolegi:
- Wpadaj do mnie, są dwie znajome, zabawimy się!!
- Ładne???
- Wypijemy, będzie ok.
 
 
 
 
 
8f3ba4446da5a54684cd70e0506de8b9_origina
Edytowane przez anpart
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogaduszki pilotów, część pierwsza (mniej znana): 

Wieża: Żeby uniknąć hałasu, odchylcie kurs o 45 stopni w prawo. 
Pilot: Jaki hałas możemy zrobić na wys. 35000 stop? 
Wieża: Taki kiedy wasz 707 uderzy w tego 727, którego macie 
przed sobą... 

Wieża: Jesteście Airbus 320 czy 340? 
Pilot: Oczywiście, ze Airbus 340. 
Wieża: W takim razie niech pan będzie łaskaw włączyć przed startem 
pozostałe dwa silniki. 

Pilot: Dzień dobry Bratysława. 
Wieża: Dzień dobry. Dla informacji - mówi Wiedeń. 
Pilot: Wiedeń? 
Wieża: Tak. 
Pilot: Ale dlaczego, my chcieliśmy do Bratysławy. 
Wieża: OK w takim razie przerwijcie lądowanie i skręćcie w lewo... 

Pilot Alitalia, któremu piorun wyłączył pół kokpitu: 
"Skoro wszystko wysiadło, nic już nie działa, 
wysokościomierz nic nie 
pokazuje...." 
Po pięciu minutach nadawania odzywa się pilot innego samolotu: 
"Zamknij się, umieraj jak mężczyzna" 

Pilot: Mamy mało paliwa. Pilnie prosimy o instrukcje... 
Wieża: Jaka jest wasza pozycja? Nie ma was na radarze. 
Pilot: Stoimy na pasie nr 2 i już całą wieczność czekamy na 
cysternę. 

Pilot: Prosimy o pozwolenie na start. 
Wieża: Sorry, ale nie mamy waszego planu lotu, dokąd lecicie? 
Pilot: Do Salzburga, jak w każdy poniedziałek... 
Wieża: DZISIAJ JEST WTOREK 
Pilot: No to super, czyli mamy wolne... 

Wieża: Wasza wysokość i pozycja? 
Pilot: Mam 180 cm wzrostu i siedzę z przodu po lewej... 

Wieża: Macie dość paliwa czy nie? 
Pilot: Tak. 
Wieża: Tak, co? 
Pilot: Tak, proszę pana. 

Wieża: Podajcie oczekiwany czas przylotu. 
Pilot: Wtorek by pasował... 

DC-1 miał bardzo daleką drogę hamowania po wylądowaniu z 
powodu nieco 
za dużej prędkości przy podejściu. Wieża San Jose: 
"American 751 skręć 
w prawo na końcu pasa, jeśli się uda. Jeśli nie, znajdź 
wyjazd "Guadeloupe" 
na autostradę nr 101 i skręć na światłach w prawo, żeby 
zawrócić na lotnisko. 

Część druga, bardziej znana: 

Po każdym locie, piloci linii lotniczych są zobowiązani do 
wypełnienia kwestionariusza na temat problemów technicznych, 
napotkanych podczas lotu. 
Formularz jest następnie przekazywany mechanikom w celu dokonania 
odpowiednich korekt. Odpowiedzi mechaników są wpisywane w dolnej 
części kwestionariusza, by umożliwić pilotom zapoznanie się z nimi 
przed następnym lotem. 
Nikt nigdy nie twierdził, że załogi naziemne i mechanicy są 
pozbawieni poczucia humoru. Poniżej zamieszczono kilka autentycznych 
przykładów podanych przez pilotów linii QUANTAS oraz odpowiedzi 
udzielone przez mechaników. Przy okazji warto zauważyć, że QUANTAS jest 
jedyną z wielkich linii lotniczych, która nigdy nie miała poważnego 
wypadku... 
P = problem zgłoszony przez pilota 
O = Odpowiedź mechaników 

P: Lewa wewnętrzna opona podwozia głównego niemal wymaga wymiany.. 
O: Niemal wymieniono lewą wewnętrzną oponę podwozia głównego. 

P: Przebieg lotu próbnego OK. Jedynie układ automatycznego 
lądowania przyziemia bardzo twardo. 
O: W tej maszynie nie zainstalowano układu automatycznego 
lądowania. 

P: Coś się obluzowało w kokpicie. 
O: Coś umocowano w kokpicie. 

P: Martwe owady na wiatrochronie. 
O: Zamówiono żywe. 

P: Autopilot w trybie 'utrzymaj wysokość' obniża lot 200 
stóp/minutę. 
O: Problem nie do odtworzenia na ziemi. 

P: Ślady przecieków na prawym podwoziu głównym. 
O: Ślady zatarto. 

P: Poziom DME niewiarygodnie wysoki. 
O: Obniżono poziom DME do bardziej wiarygodnego poziomu. 

P: Zaciski blokujące powodują unieruchomienie dźwigni przepustnic. 
O: Właśnie po to są. 

P: Układ IFF nie działa. 
O: Układ IFF zawsze nie działa, kiedy jest wyłączony. 

P: Przypuszczalnie szyba wiatrochronu jest pęknięta. 
O: Przypuszczalnie jest to prawda. 

P: Brak silnika nr 3. 
O: Silnik znaleziono na prawym skrzydle po krótkich 
poszukiwaniach. 

P: Samolot śmiesznie reaguje na stery. 
O: Samolot upomniano by przestał, latał prosto i zachowywał 
się poważnie. 

P: Radar mruczy. 
O: Przeprogramowano radar by szczekał. 

P: Mysz w kokpicie. 
O: Zainstalowano kota. 

P: Po wyłączeniu silnika słychać jęczący odgłos. 
O: Usunięto pilota z samolotu. 

P: Zegar pilota nie działa. 
O: Nakręcono zegar. 

P: Igła ADF nr 2 szaleje. 
O: Złapano i uspokojono igłę ADF nr 2. 

P: Samolot się wznosi jak zmęczony. 
O: Samolot wypoczął przez noc. Testy naziemne OK. 

P:3 karaluchy w kuchni. 
O:1 karaluch zabity, 1 ranny, 1 uciekł. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwóch facetów po długiej nocy spędzonej w barze nad ranem wsiada do samochodu. Po kilku minutach w okno pasażera stuka stary mężczyzna.
- Zobacz, w oknie jest duch! - krzyczy pasażer.
Kierowca dodaje gazu, ale twarz nie znika. Przerażony pasażer otwiera okno i pyta:
- Czego chcesz?
- Macie może papierosy? - pyta stary mężczyzna.
Pasażer rzuca przez okno paczkę i krzyczy do kierowcy zamykając ze strachem okno:
- Przyspiesz!
Kilka minut później uspokojeni zaczynają śmiać się i żartować z poprzedniego strachu. Nagle w oknie znów pojawia się ta sama twarz.
- To znowu on! - krzyczy pasażer. Otwiera okno i drżąc ze strachu pyta:
- Tak?
- Macie ognia? - dopytuje się stary mężczyzna.
Pasażer wyrzuca zapalniczkę przez okno i krzyczy:
- Przyspiesz jeszcze!
Kierowca wciska gaz do podłogi, straszliwa twarz znika z okna. Pasażer z kierowcą powoli dochodzą do siebie po spotkaniu z duchem, kiedy w oknie znowu pojawia się postać tego samego starego mężczyzny. Przerażony pasażer otwiera okno i pyta:
- Co znowu?
- Może pomóc wam wyjechać z tego błota? 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bajka o Wołodii i złotej rybce

Złapał Wołodia złotą rybkę

- Wypuść mnie dobry człowieku, a spełnię twoje trzy życzenia.
- Dobrze. Po pierwsze: daj mi władzę, ale nie taką jak ma nasz prezydent czy szef FSB, tylko większą i nie tutaj w Rosji bo za dużo zawistników i zaraz by zabójców nasłali. Po drugie: dużo pieniędzy, ale nie dużo na raz bo się rozejdą, tylko niech te pieniążki sobie do mnie stopniowo spływają, tak żeby zawsze były. Po trzecie: chcę żeby mnóstwo kobiet się we mnie kochało, tak żebym mógł sobie w nich wybierać.
- Dobrze.
Zaszumiało, zahuczało i się stało.
Patrzy Wołodia, a tu, siedzi w wygodnym fotelu przy ogromnym biurku, a przed nim cała góra listów. Wygląda za okno, a tu, i ulice inne i rejestracje samochodów inne i napisy na budynkach nie w cyrylicy. Myśli
sobie:
"No sprawiła się rybeńka, dotrzymała słowa. Ale kim ona mnie zrobiła?" Spojrzał Wołodia po sobie, ubranie z materiału w najlepszym gatunku, zegarek na ręce też niczego sobie, nie jakieś elektroniczne byle co. porządny zegarek od razu widać. Tylko kołnierzyk jakby ciśnie. "Chwat rybka" - pomyślał. "Widać, że bogaty jestem, ubrany dobrze i biuro pięknie urządzone. Ale kim ona mnie zrobiła? Przecież nie urzędnikiem?" Zagląda do listów Wołodia, a tu, pierwszy od kobiety, i drugi, i trzeci. I wszystkie piszą,że go kochają i wszystkie mu dobrze życzą. I od mężczyzn też są listy. I czyta Wołodia, że go szanują, że podziwiają. O radę go proszą. "No no no". myśli " To ci rybki czary. Znaczy nie byle kto teraz jestem, na pewno zrobiła mnie kimś ważnym, ale kim? " Wziął kolejny list do ręki, patrzy... Urzędowe pismo, a na nim tłustymi literami napis "Urząd Skarbowy". Przestraszył się. "No tak, nie mogła się ta beczka miodu bez łyżki dziegciu obyć" - skrzywił się Wołodia. "Nic to, zobaczmy czego chcą".
I czyta:
- Wielce szanowny, kochany ojcze Tadeuszu, uprzejmie donoszę...
 
 
 
 
 
3794dde63a95a615f5f1c18185d092aa.jpg
Edytowane przez anpart
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Listonosz odchodzi na emeryturę. Mieszkańcy jego rewiru 
postanowili go pożegnać, każdy na swój własny pomysł. 
Przychodzi do pierwszego domu, a tam otwiera facet, który 
bierze listy i wręcza mu czek na 200zł. 
W drugim domu dostaje pudełko kubańskich cygar. 
W trzecim butelkę dobrej whisky. 
Przychodzi do czwartego, otwiera mu odziana skąpo, ponętna 
blondynka. 
Patrzy na niego kocim wzrokiem i zaciąga do sypialni. 
Jeden, dwa... pięć orgazmów. Po wszystkim kobieta 
przygotowuje mu wspaniałe danie. 
Na sam koniec podaje mu kawę i banknot dziesięciozłotowy. 
Facet z lekka zblazowany drapie się po głowie. 
- To co pani dla mnie zrobiła było wspaniałe, ale po co mi 
te dziesięć złotych? 
- Zastanawiałam się co panu dać w związku z odejściem na 
emeryturę. 
W końcu mąż mi doradził: Pier...l go - daj mu dychę! - A 
posiłek to już sama wymyśliłam.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żona, wracając do domu z zakupów, zastała swojego męża w łóżku z 
atrakcyjną osiemnastką. W momencie, gdy chciała opuścić dom, maż zatrzymał ja tymi słowami: 
- Zanim wyjdziesz, chciałbym, żebyś posłuchała, jak do tego wszystkiego 
doszło. Gdy jechałem z pracy do domu autostrada, w czasie wielkiej ulewy, 
zobaczyłem te mila dziewczynę, zmęczoną i przemoczoną. Zaoferowałem jej, ze 
ja podwiozę. Ale gdy zorientowałem się, ze była głodna i bez pieniędzy, 
przywiozłem ja do domu i przygotowałem jej posiłek, z tej pieczonej 
wołowiny, o której zapomniałaś, w lodówce. Na nogach miała bardzo 
zniszczone sandały, wiec dałem jej parę Twoich dobrych butów, których nie nosisz, bo 
wyszły z mody. Było jej zimno, wiec dałem jej sweter, który kupiłem Ci na 
urodziny, a którego nigdy nie włożyłaś, bo kolor Ci nie odpowiadał. Jej 
spodnie były bardzo zniszczone, wiec dałem jej parę Twoich. Były jak nowe, 
ale już za male dla ciebie. I w momencie, gdy ta dziewczyna już opuszczała 
nasz dom, zatrzymała się i zapytała: 
- Czy jest jeszcze coś, czego Twoja żona już nie używa ? 

Edytowane przez anpart
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna z chłopakiem wpadli do pubu na parę drinków.
Siedzą,dobrze się bawią, i nagle kobieta zaczyna mówić o nowym drinku.
Im więcej o nim mówi, tym bardziej się podnieca i w końcu namawia
chłopaka, aby go skosztował.
Chłopak się zgadza i pozwala, by zamówiła mu tego drinka.
Barman podaje drinka i umieszcza na stole następujące składniki:
solniczkę, kieliszek śmietankowego likieru Baileys oraz kieliszek soku z
limonki.
Chłopak patrzy na składniki z głupią miną, więc dziewczyna mu
tłumaczy:
- Po pierwsze, sypiesz trochę soli na język, po drugie - wypijasz
kieliszek Baileya i trzymasz w ustach, a następnie zapijasz wszystko
sokiem z limonki.
Chłopak, pragnąc zadowolić dziewczynę, robi to, co mu kazała.
Sypie sól na język - słone, ale OK. Dalej idzie likier - gładki,
aromatyczny, bardzo przyjemny... Wporzo!
W końcu bierze kieliszek z limonką...
W pierwszej sekundzie uderza go w podniebienie ostry smak soku z limonki,
w drugiej sekundzie Baileys się zważa, w trzeciej -
słono-zważono-gorzki smak daje mu w przełyk. To wywołuje, oczywiście,
odruch wymiotny, ale nie chcąc sprawić dziewczynie przykrości, przełyka z
trudem.
Kiedy udaje mu się opanować, obraca się do dziewczyny.
Ta się szczerze i szeroko uśmiecha:
- I jak ci smakowało? Ten drink ma nazwę "Zemsta za Loda"... 
 
 
 
 
319f6c2f562409b5a486db58162ba3b2.jpg
Edytowane przez anpart
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Warszawa, korek na Jerozolimskich, do jednego kierowcy odzywa się drugi: 
- słuchaj, porwali premiera Tuska, żądają 100 000 000 złotych, 
bo inaczej obleją go benzyną i podpalą, robimy właśnie zbiórkę... 
- Tak? A po ile dają inni kierowcy? 
- No tak po 2 - 3 litry... 

 

 

 

 Putin dzwoni do sztabu Janukowycza i mówi,

umożliwimy wam utrzymanie władzy, ale musicie nam dać Lwów i Kijów.
W sztabie lekka konsternacja, po chwili odpowiadają:
- Ok, damy wam kijów, ale lwów musicie sobie sami nałapać. 

 

 

 

- Tato, mogę spróbować skoków bungee? 

- Lepiej nie synku, o ile sobie przypominam, od samiuśkiego początku prześladowały cię wypadki z gumą... 
 
 
 
- Kochanie, co sądzisz o seksie analnym?

- Jak dla mnie ok.
- Już się bałem, że będziesz miała coś przeciwko...
- A co ja się będę wtrącać, jak spędzasz czas z kolegami?

Edytowane przez anpart
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z archiwum Z U S 

Wyjaśnienie

 

 

Szanowni państwo!

W raporcie z wypadku jako przyczynę wypadku podałem: "próba samodzielnego
wykonania pracy". W liście stwierdzili Państwo, że powinienem podać
pełniejsze wyjaśnienie. Sądzę, że poniższe szczegóły będą wystarczające.
Jestem z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowałem sam na dachu nowego,
trzy piętrowego budynku. Kiedy zakończyłem prace, stwierdziłem, że mam
ponad 150 kilogramów cegieł porozrzucanych wokoło. Zdecydowałem nie znosić
ich na dół pojedynczo, lecz spuścić je na dół w beczce, używając liny na bloku
przytwierdzonym do ściany na trzecim pietrze budynku. Po zabezpieczeniu
liny na dole wszedłem na dach i zawiesiłem na niej beczkę załadowaną cegłami.
Potem zszedłem na dół i odwiązałem linę, a następnie, trzymając  ja mocno,
zacząłem powoli opuszczać 150-kilowy ciężar.

W raporcie o wypadku napisałem, ze ważę 80 kilogramów. Możecie sobie
Państwo wyobrazić, jak duże było moje zaskoczenie nagłym szarpnięciem do góry -
straciłem orientacje, nie puściłem jednak liny. Nie muszę dodawać, że
ruszyłem do góry w raczej szybkim tempie, po ścianie budynku. W połowie
drugiego pietra spotkałem się z opadającą beczką - to tłumaczy pękniętą
czaszkę oraz złamany obojczyk.
Zwolniłem trochę z powodu beczki, ale kontynuowałem gwałtowne wciąganie,
nie zatrzymując się, aż kostki mojej prawej reki nie weszły w blok. Na
szczęście pozostałem przytomny i bylem w stanie nadal trzymać mocno line 
pomimo bólu i ran.

W tym samym czasie beczka z cegłami uderzyła o ziemie. W wyniku uderzenia
jej dno pękło, a zawartość wypadła. Pozbawiona cegieł beczka ważyła już
tylko 25 kilogramów. Przypominam, ze ja ważę 80 kilogramów, wiec w tej
sytuacji zacząłem gwałtownie spadać, i w połowie drugiego pietra ponownie
spotkałem się z beczka, która tym razem wznosiła się do góry. W efekcie
mam pęknięte kostki i rany szarpane nóg. Spotkanie to spowolniło mój upadek na
tyle, ze odniosłem mniej obrażeń przy upadku na stos cegieł - złamane
tylko trzy zebra.

Z przykrością muszę stwierdzić, że gdy leżałem obolały na cegłach, nie
mogłem wstać, ani się poruszać, a ponadto przestałem logicznie myśleć i
puściłem linę. Pusta beczka ważąca więcej niż lina, spadła na dół i
połamała mi nogi.

Mam nadzieje, ze udzieliłem Państwu wyczerpujących odpowiedzi potrzebnych
do zakończenia postępowania w mojej sprawie. Teraz już Państwo zapewne
rozumieją, w jakich okolicznościach wydarzył się mój wypadek. 

Edytowane przez anpart
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...