Skocz do zawartości

"Gonimy króliczka"


Gość White--fish

Rekomendowane odpowiedzi

Zebrało się na sentymentalne wspomnienia i nic w tym dziwnego. Tym bardziej, że wnioski takie same. A historie z tamtych lat opowiadane dzisiejszym trzydziestolatkom wywołują reakcje od wzruszenia ramion po odesłanie do specjalisty. Bareja też nie jest wszędzie przyswajany. Pomijając bezsprzeczną patologię ówczesnej gospodarki i handlu bardzo rzuca się w oczy ciągle przywoływana pamięć o wydarzeniach związanych z upolowaniem wędkarskich skarbów. Można odnieść wrażenie, że utkwiło nam to bardziej niż bite wówczas rekordy w złowionych rybach. No i ten kontrast z obecną konsumpcją i podażą atakującą nas zewsząd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Megiere se wziąłem to teraz mam

Serdecznie współczuję... :(

Ja mam odwrotnie, nie daj Panie, żebym spróbował się ruszyć na ryby bez mojej Pani, albo kupił sobie nowy kijek, a dla Niej nie. Byłbym wyklęty, ekskomunika od stołu i łoża... ;)

Cyprys pisał o wędce leszczynowej. Zaczynałem identycznie w 1956r. Leszczynka, dwa gwoździki do nawinięcia zapasu żyłki (dopiero w następne wakacje uskładałem na "katuchę" zdiełano w CCCP), przelotki własnej roboty ze spinaczy biurowych, żyłka Stilon 0,50, spławik wystrugany z kory sosnowej, tylko haczyki były oryginalne, kupione w sklepie sportowym, a na nich rosówka lub gałka ulepiona z chlebka, rzeczka Dobrzynka z dwoma stawkami spiętrzającymi wodę do młynów, a RYBY BRAŁY... :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

..........

 

Kolego lexi, w Krakowie były trzy sklepy wędkarskie, mam na myśli jeszcze czasy komuny.

W Małym Rynku, na ul. Siennej był duży sklep, marnie zaopatrzony, choć czasem pojawiały się kołowrotki z importu, Rexy i Forelle z DDR-u, a nawet raz na kilka lat Mitchele 300 i 308, bardzo drogie, jak na ówczesne warunki. I wędki spinningowe z włókna szklanego, też z DDR-u.

Królował bambus i klejonki bardzo złej jakości, produkowane przez jakąś Spółdzielnię Pracy.

Sklep był państwowy, jak prawie cały handel w kraju.

Drugim sklepem był maleńki sklepik przy ul. Starowiślnej, noszącej wtedy nazwę Bohaterów Stalingradu (ładnie, nieprawdaż? :), prowadzony przez

Pana Stefana Cichonia, sympatycznego człowieka, wędkarza. Asortyment podobny, jak to w państwowej placówce.

I słynny Żurek, w Podgórzu, najpierw na Limanowskiego, później na Długosza, jeszcze później na Kalwaryjskiej.

........................................................

..widać przez upływ czasu konglomerat sklepów mi się utworzył ze sklepów na Siennej i u Żurka  :) .. a skoro wspomniałeś dawna nazwę Starowiślnej to wspomnieć trzeba ze Kalwaryjska równie dumne miano nosiła w owym czasie.......... Pstrowskiego  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...