Skocz do zawartości

WĘDKARSTWO 360


BOB1

Rekomendowane odpowiedzi

Czy ja tak na powaznie,- no  troche tak Tomek ;) zawsze bede z usmiechem wspominal te wszystkie glupoty, ktore robilismy nalezac do wspolnej bajki, do zaczarowanego swiata, ktory byl jeszcze wtedy mokry od rosy....

Namawiasz mnie do psychoanalizy,- to prosze  ;) wiesz jak Cie lubie :)

Jak sie przygladniesz temu co nastukalem to nie znajdziesz tam slowa "wina" ani slow przeprosin, chyba nie dlatego, ze nie potrafie przeprosic, czy walnac sie we wlasna piers...

Powod jest inny. To sie nie nadaje do kategorii wina-kara-przeprosiny...itd...

Bo i za co przepraszac,- za to ze czlowiek ogarniety pasja:

- zapomina o calym swiecie?

- za to, ze o niczym innym nie mowi i nie mysli?

- za to, ze chce o tym mowic, krzyczec i pisac jak najwiecej?

- za to ze nie ma umiaru?

Nawet gdyby sie ktos bardzo uparl zeby to uznac za na tyle szkodliwe, ze wymagalo by przeprosin,- to najpierw trzeba by bylo przeprosic samego siebie. Tu dochodzimy do sedna sprawy.

Jesli w tym przypadku w ogole istnieje jakas forma odpowiedzialnosci to najpierw wystepuje ona przed soba samym. To, ze ja dostrzegaja  niestety nieliczni to jest wynik wlasnie chorego mechanizmu polegajacego na tym, ze:

- najpierw pojawia sie cos lub ktos, kto pociaga innych

- grono nasladowcow rosnie bo jedni odkrywaja w sobie te sama strune a inni zwyczajnie kopiuja

Od tego momentu obie grupy zblizaja sie do tzw masy krytycznej i grono prawdziwych pasjonatow sie odsiewa, zaweza i z czasem robi hermetyczne, a grono kopistow eksploduje wielkoscia.

Natura kopistow szybko dochodzi do glosu i wylania nowych liderow po czym koncentruje sie na kompromitacji tych od ktorych sie zaczelo bo sa im tyle niewygodni co niepotrzebni, czesto tez "przezywa" sie ich "elita" i slowo to wymawia sie wowczas z akcentowany pogarda, przy okazji wypominajac wieksze lub mniejsze potkniecia. Malostkowosc i sloma z butow po calosci i jeszcze z metra cieta.

Owa Elita nie czuje sie elita, bo nie jest jej celem bycie nia... Formalnie lub nie powstaja jakies chore matryce zachowan sluzace odroznianiu sie od innych i podkreslania swej innosci a w gruncie rzeczy malosci. 

Taki sam mechanizm wystepuje w polityce z ta roznica, ze w niej mozna uzyc normy prawnej do regluacji zachowan... Uznajac arbitralnie jedno za dobre i reszte za zle zachowanie, po czym karac i nagradzac...

Ale nie poglebiam tego tematu bo forum jest, albo powinno byc miejscem wolnym od tego ..... (tu prosze sobie wstawic co komu pasuje). Ta analogia ma sluzyc tylko lepszemu zroumieniu problemu.

Wracajac do rzeczy, klopot jest z "kopistami" od momentu gdy ich masa dochodzi do wielkosci zdolnej do wyrybienia rzeczki "X" czy jeziora "Y". 

Dalej Tomku,- nie sadze, ze propagowanie Spinningu 365 jest odpowiedzialne za wyrybione polskie wody ale w polaczeniu z innymi faktorami jest jego istotna czescie. Duzym faktorem jest PZW zarowno w sferze prawno-finansowej jak i mentalnej. Prawno-finansowa forma PZW, uniemozliwiala przez wiele lat by 20-50 wedkarzy skrzyknelo sie i dzierzawilo np odcinek rzeki, gospodarujac nim, wydajac licencje i dostosowujac presje do porzadanego rybostanu.

Sama PZW jako organizacja nie panowala nad niczym procz wlasnych interesikow a protokoly opisujace stany wod byly pisane jak w wojsku czyli za pomoca oczu co bylo a moze i jest nadal tajemnica poliszynela. Ten twor albo raczej nowotwor rodem ze slusznie minonej epoki ostal sie na wedkarskim ciele w czasach wolnorynkowych - dlaczego - bo mial kapital, wsrod kapitalistow bez kapitalu...

Zdrowy klientyzm jaki mamy Tomek tu gdzie mieszkamy, jest oparty na innej mentalnosci, ktorej tam gdzie mieszkalismy nie ma i w tym miejscu rozumiem glosy tych co sie obawiaja tego przeszczepu...

Najwiekszym i moim zdaniem najgrozniejszym faktorem jest,- wlasnie mentalnosc. Umyslnie jej nie bede nazywac i opisywac by nie zasiac gownoburzy.

Reasumujac i dajac juz bardzo jasny przekaz bez odnosnikow,- gdybysmy troche bardziej trzymali gebe i mieli wiecej wyobrazni na temat tego co ktos o mentalnosci panszczyznianego chlopa moze zrobic z przekazywana przez nasze srodowisko wiedza, ta skladowa byla by godna pominiecia  i nikt by sie o nia nie upominal.

Edytowane przez Rheinangler
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będziesz zły jak się nie zgodzę z Twoim resume? No pewnie że nie będziesz. ;)

Jako że przez wiele lat dzielenie się wiedzą i doświadczeniem wędkarskim było częścią mojej pracy – ilość zjebek „za rzekome nie trzymanie gęby” była pewnie równa ilości jakiś tam pozytywnych odniesień ze strony czytelników.

Ja to zawsze widziałem tak, że postępu nic nie zatrzyma, więc miło być jakimś – nawet mikroskopijnym – jego trybikiem. Myśmy się Arek też uczyli – i z pewnością nie od tych co „gębę trzymali” Czyż nie tak? Gdyby tak nie było, wszyscy ramię w ramię do dziś miotalibyśmy Gnomami i na tym by się nasz spinning kończył. To pierwszy aspekt.

Drugi – czy to dzielenie się wiedzą naprawdę ma aż tak destrukcyjny wpływ na kondycję łowisk? W czasach kiedy u nas jedynym źródłem wiedzy była prasowa sierotka PZW – Wiadomości Wędkarskie, w Czechach czy na Słowacji funkcjonowały po trzy duże czasopisma wędkarskie. W Niemczech jeszcze więcej bo aż pięć. Internety hulają tak samo u nas jak i naszych sąsiadów. W naszym necie, ba – nawet na naszym forum – zdjęcia z łowisk z wymazanym tłem to zjawisko nagminne. A w niemieckim? Korzystasz to wiesz – znajdziesz info o każdej wodzie, każdej rybie, każdej metodzie. Nikt się nie czai.  A jednak o takich wodach jakie mają Czesi, Słowacy czy Niemcy można w Polsce tylko pomarzyć.

No to może aspekt trzeci – mentalność biorców tej wiedzy. Czy mentalność przeciętnego Niemca albo Słowaka, czy wręcz pazerność na rybę naprawdę jest aż tak różna od mentalności wędkarza polskiego? Niemcy maja nawet nakaz zabierania złowionych ryb. A jednak u sąsiadów wciąż jest co łowić – a u nas jakby nieco mniej.

Więc gdzie ta ryba, tfu!… pies, jest pogrzebany? Kormorany, wydry, rybacy, zimorodki? Bzdura. Lokalnie te czynniki miewają jakiś wpływ na rybność łowisk – globalnie nie mają znaczenia. Co nam tedy pozostaje? Organizacja i zarządzanie całym procesem wędkarskiego pozyskiwania ryb. Za tę zaś –  w Polsce – odpowiedzialny jest jeden twór. Polski Związek Wędkarski. Szach i mat!

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No pewnie ze nie jestem  ;) szach i mat przyjety i zaakceptowany. To co piszesz Tomek jest bardzo logiczne, porownania sa celne.

To co ja napisalem jest bardziej pokretne i wystepuje na polaczeniu odczuc i ich interpretacji na poziomie jednostki,- pozniej przelozone na zmultiplikowane jednostki. 

Nie osmielilbym sie nawet procentowo okreslic wplywu trzymania geby na wyrybione wody. W skali makro nie dowodze niczego innego niz Ty.

Swiat stoi organizacja, za rozwojem i postepem stoi praca, pozytywne wyniki zwane sukcesem to ich konglomerat w dluzszej perspektywie czasu...

Nasi sasiedzi to lepiej zrozumieli niz my, dlatego maja wyniki a my nie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprawa jest banalnie prosta, żeby ją odplątać nie potrzeba Herculesa Poirot. Po komunie i latach zbiorowego uprawiania ludowej demokracji,kompletnie wyalienowany lud wędkarskiego świata nie wrócił do swoich korzeni, ani tez tradycyjnych form zarządzania i organizacji - tu przywołam dla przykładu zachowane po dziś dzień urządzenie myślistwa, jota w jotę jak byłe towarzystwa wędkarskie - ale sprawnie przekierowano go w stronę zupełnie bezstresowego konsumpcjonizmu. I lud pognał tam w podskokach.. i jak widzę nie ma zamiaru wrócić.. :)  

Tu należy rozróżnić dydaktykę kultowych kultrednaczy - bo były od siebie odmienne, choć równie niechętne  wobec postkomunistycznej formuły naszego stowarzyszenia. No i jeszcze bardziej przeciw konkurencyjnemu WW.. :) 

Pan Wiesław Dębicki, na ten przykład, nawoływał do przywrócenia stanu organizacyjnego i struktur  sprzed zjednoczenia, inspirował i motywował oddolną aktywność, ale poprzednicy Wędkarstwo 360 przebili go, proponując dużo  łatwiejsze  rozwiązanie, czyli #dużotanotesco.. i niech się k....a ch..e biorą do roboty - a my czekamy, żądamy, trzaskamy i rozliczamy..Wprawdzie to tandeta na maksa, ale ta właśnie propozycja wygrała.. i dotąd jakoś takoś hybrydowo działa. Statut jest wg szczytnych założeń byłych towarzystw, ale działalność identico jak w spółdzielni..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do szacha i mata trzeba dołożyć jeszcze ilość wedkarzy i umiejętność obsługi sprzętu a myśle ze na tle tych dwóch krajów przebijamy ich o lata świetlne. Ciekawe czy Niemcy tak łupią bolki po swojej stronie jak my. Dziwnie co cwańsi przerzucili sie na niemiecka bo ryby niescwelone. To tez rzeka PZW. Wczoraj byłem na Wisle, ruch łodkowy jak na autostradzie, ciekawe co tak łowia, wszyscy bolenie?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szacunkowo cztery miliony dwieście tysięcy łowiących w Niemczech to ciut więcej niż u nas :) Umiejętności na poziomie przeciętnego wędkarza jakoś zasadniczo się nie różnią. Na "wyższych" poziomach te różnice zaczynają być bardzo duże. Tak, że...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ,widać można wymienić się poglądami w kulturalny sposób, ale nie wszyscy to potrafią.

pozdrawiam byniek

Spor byl lekki, powiedzialbym interpretacyjny, co do glownych przyczyn bylismy zgodni. Ja sie czepilem natury ludkiej/wedkarskiej, dlatego spor troche wygladal jak walka w kategori open czyli mikro kontra makro. Ale jak kazdy spor, tak i ten musiall sie kiedys skonczyc. Efekt nalezy w kategori makro choc zaczyna sie w mikro,- warto dykutowac i nabierac dystansu do wlasnych pogladow  :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Pewnie niektorych zainteresuje ta wiadomosc:

 

"Nowa jakość w polskiej prasie wędkarskiej! 

Mamy przyjemność ogłosić powstanie fuzji WMH i WŚ!
W kilku słowach:
 czasopismo ukazuje się pod marką „Wędkarski Świat”;
filmy ukazują się pod marką „Wędkarstwo moje hobby”;
artykuły piszą najlepsi dotychczasowi współpracownicy obu tytułów;
redagowaniem zajmuje się ekipa WMH i WŚ, a redaktorem naczelnym jest Paweł Mirecki.

Więcej informacji już niebawem.
Piszcie w komentarzach, kogo chcielibyście zobaczyć w pierwszym numerze nowego Wędkarskiego Świata. i co w ogóle o tym sądzicie.
Stay tuned 1f642.png:)"

 

"

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba jesteśmy powoli świadkami upadku czasopism wędkarskich. Kto kolejny... W360?

Nie sądzę, dopiero wystartowali i sporo wyłożyli na reklamę. Poza tym stoi za nimi duży wydawca. Wyniki musiałby być naprawdę bardzo słabe. Zresztą niech lepiej będą na rynku bo jak oni padną, to zostanie tylko tuba pzw czyli WW.

Edytowane przez Bootleg
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdaje mi się, że dawno temu, w epoce przedinternetowej, potencjalnym nabywcą prasy kolorowej mógł być każdy wędkarz potrafiący sklecić słowo z kilku sylab (bez poruszania przy tym ustami). Interes się kręcił. Przyszły czasy sieci (internetu, bo rybackie były od wieków) i zaczęła ona zbierać krwawe żniwo na rynku medialnym i wydawniczym. Książki, które zebrały wcześniej solidne baty od telewizji kablowej, otrzymały kolejny solidny kopniak w podbrzusze. Oberwało się tradycyjnej telewizji, prasa zaczęła krwawić, a teraz wydaje się być żywym trupem. Wystarczy przespacerować się do najbliższego kiosku (jeśli jeszcze się jakiś ostał w pobliżu) i pogawędzić o popycie na prasę na przestrzeni ostatnich lat. To proces nieodwracalny i trwała zmiana cywilizacyjna. To nie efekt przemyślanego spisku, czy umyślnego wykolegowania konkurencji. Oczywiście, ktoś nowy zbije kokosy, ktoś inny padnie trupem. Skąd więc te zmiany? Gdzie klient i jego przyzwyczajenia? Zmiany wynikają z niezwykłej atrakcyjności nowego produktu, iluzorycznego odczucia, że jest za friko (tu za darmo), łatwości dostępu, nieograniczonej kopalni informacji...można by długo wymieniać. Telewizja staje się atrakcyjna niby magnetofon szpulowy, a streaming i serwisy internetowe wciągają ją nosem. Książki stają się old fashion, a ich czytanie kradnie mnóstwo czasu potrzebnego na oświetlanie twarzy ekranem komputera. I o ile beletrystyka może zaoferować czytelnikowi miłe doznania, których próżno szukać w internecie, to kolorowa prasa branżowa jest w przysłowiowej czarnej dupie. Ktoś tu wcześniej napisał, że target wędkarskiej kolorówki to młodzi wędkarze. A czy młody wędkarz wie w ogóle co to kiosk, gazeta i czasopismo? Może kilku się znajdzie. A co z resztą nakładu. Gdzie zysk z przedsięwzięcia biznesowego? Coś mi się zdaje, że targetem wydawców tych pisemek są tylko i wyłącznie reklamodawcy. I pożyją one tyle ile potrzeba, aby finansujące te przedsięwzięcia firmy kapnęły się, w co wsadzają forsę i jakie korzyści z tego czerpią. Jeśli autor wątku jest urażony moim postem, bo lubi panów wydawców LUB CZASOPISMA, proponuję plażę nad Czerniakowskim.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(…) zostanie tylko tuba pzw czyli WW.

Odpukaj w niemalowane i spluń trzykrotnie przez lewe ramię :excl:  :angry: Przecież nie da się czytać tego propagandowego szmatławca. To ostatni periodyk jaki wziąłbym w rękę. Redakcja - tragedia, felietoniści - tragedia. Szkoda pieniędzy i czasu na przewracanie kartek. :angry:

Edytowane przez Alexspin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... To proces nieodwracalny i trwała zmiana cywilizacyjna. To nie efekt przemyślanego spisku, czy umyślnego wykolegowania konkurencji ...

Zmiany wynikają z niezwykłej atrakcyjności nowego produktu, iluzorycznego odczucia, że jest za friko (tu za darmo), łatwości dostępu, nieograniczonej kopalni informacji...można by długo wymieniać.

Na początku sieć nie była elementem jak piszesz przemyślanego spisku itp., itd. ... Od jakiegoś czasu jednak tak właśnie jest. To wybitnie przemyślana machina nad którą pracują zapewne dziesiątki tysiecy specjalistów z każdej dziedziny i zostanie tylko jeden o ile wspomniana przez Ciebie młodzież nie obudzi się z letargu w jakie wprowadza ją właśnie iluzoryczne odczucie, że w sieci wszystko jest za darmo ... Wszak sieć to nie słowo drukowane i łatwo się publikacje zmienia. Przypomina mi to w jakimś stopniu nie tak dawną walkę malutkich z koncernami tytoniowymi. Co do faktu połączenia się tytułów to nie jestem za bardzo w temacie, ale czy firmy wydające te czasopisma przypadkiem nie współpracują ze sobą ?

Edytowane przez Sławek Nikt
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sławku, czy ktoś pod kimś dołki kopie, czy nie to rzecz dla nas drugorzędna. Doszukiwałem się przyczyn obecnego stanu rzeczy i jego ewentualnych skutków. Jako potencjalnych konsumentów to nas powinno interesować. Spiskami mogą się co najwyżej zająć finansowo zainteresowane strony. Efekt tego zainteresowania i tak będzie żaden. Najwyżej temu czy owemu podskoczy ciśnienie.

Edytowane przez Maciej W.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...