Skocz do zawartości

łowienie na "łowiskach specjalnych"- czy to jeszcze WĘDKARSTWO?


cyprys19

Rekomendowane odpowiedzi

W sumie to nierozumiem takiego podejścia. Na łowiskach specjalnych też ryby same do podbieraka nie wskakują i mają humory nie raz czy dwa wraca się o kiju.Nie piszę tu o grajdołkach sto na sto. To że osoba prywatna ma wodę i o nią dba to jakaś ujma dla wędkarza że z tego korzysta ,chyba nie . Gdyby Pzw dbało o swoje wody ryby były i jeszcze brały to też by była komercja bo za zezwolenie trzeba zapłacić.?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozpisaliśmy się tu w Marcinowym wątku, a owa komercja i łowiska specjalne to tak nie bardzo zdefiniowaliśmy. Z grubsza można komercją nazwać każdą wodę do której użytkowania wymagana jest dopłata do wiadomych znaczków. Karpiowymi wodami nie przystoi się na tym forum zajmować. Chyba że na priv ;). Łowiska drapieżników ewoluują. Nasze zainteresowanie siłą rzeczy kieruje się ku wodom lepiej pilnowanym, bez presji rybackiej, objętych C&R. Warunek jest jeden. Trzeba zapłacić. Możnaby powiedzieć: chcesz lepiej połowić to beceluj. Tylko, że to opłata za normalność. Wystarczy wychylić nochal na północ czy na zachód, żeby się o tym przekonać. Siłą rzeczy tacy się zrobiliśmy zamożni, że zamiast dymać przez pół Polski na krajowe szczupakowe eldorado opłaca się wsiąść do aeroplanu i za parę godzin być nad szwedzkim jeziorem, albo fińskimi szkierami. I za proporcjonalnie podobne pieniądze. I oto kretyńska gospodarka wodami stworzyła wszędobylskiego wędkarza kosmopolitę. Dobrobyt pełną gębą.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siłą rzeczy tacy się zrobiliśmy zamożni, że zamiast dymać przez pół Polski na krajowe szczupakowe eldorado opłaca się wsiąść do aeroplanu i za parę godzin być nad szwedzkim jeziorem, albo fińskimi szkierami. I za proporcjonalnie podobne pieniądze. I oto kretyńska gospodarka wodami stworzyła wszędobylskiego wędkarza kosmopolitę. Dobrobyt pełną gębą.

Tylko jaki procent wędkarskiej braci naszego kraju jest tak zamożny, 5-10? Myślę, że mniej nawet.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę sobie o dobrobycie i zamożności bo o komercji jest ten wątek. A porównanie ze Skandynawią przyszło z czystej kalkulacji. Jeśli mobilny i dysponujący przyzwoitą ilością wolnego czasu wędkarz popodróżuje po kraju i połowi kilka razy na Żarnowcu, kilka na OS-ie na Sanie, wdepnie nad Piaseczyńskie, dopłaci za wody górskie, za łowiska specjalne, to i czasowo i kasowo wyjdzie podobnie do łowisk zagranicznych. Czy są one atrakcyjniejsze od rodzimych? Każdy sobie odpowie wedle swojej wiedzy, doświadczeń i odczuć. Moje doświadczenia skandynawskie są takie, że wyniki ilościowo i jakościowo są nieosiągalne w Polsce. A na miejscu wędkowanie kosztuje nieporównywalnie mniej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcin zakładając wątek dość wyraźnie napisał o jakiego typu wody mu chodzi. Ani Żarnowiec ani O.S. na Sanie w moim odczuciu takimi nie są. Piaseczno ze swoją raczej egzotyczną ichtiofauną to już bardziej, ale też nie do końca.

Zresztą, dla jednego komercja to staw z 3 karpiami z wstępem każdorazowo płatnym 2 dychy a dla drugiego to kilka/naście tysi za łowienie w naturalnym otoczeniu w PL lub nie.

Jeśli woda jest naturalna a zarybień nie ma bądź są symboliczne - na pokrycie uciekinierów i strat, gdy C&R jednak nie oznacza w pełni no kill i właśnie na niezabieraniu w nadmiarze opiera się jej bogactwo, to nie mam żadnych obiekcji do chwalenia się rybami z takiej wody o czym Marcin wspomniał.

Jeśli natomiast wody takie są zasilane cyklicznie rybami z hodowli, i to często dużymi rybami, w ilościach większych niż minimum, przez co utrzymuje się na akwenie z pozoru stabilna, silna i zdrowa "nadpopulacja", to chwalenie się takimi rybami to obciach trochę. Przybyłem, zapłaciłem, połowiłem bo mnie stać i jestem najlepszy, a wy szara masa macie prawo oklaskiwać... tak to czasem odbieram.

Jeśli w kwadratowym stawie o powierzchni hektara pływa 1000 karpi, do każdego pomostu jest dojazd żeby "wędkarz" nie musiał za dużo chodzić a i z pojazdu ulubione umcyk puścić by wszyscy słyszeli, grilla rozpalić przy stanowisku, poopalać się, wypić coś i zjeść no i pokazać jak się karpie łowi, bo właściciel wpuścił niedawno 3 "dwudziestki" i sporo nieco mniejszych to... no to dla mnie nie jest wędkarstwo po prostu, to ... łowienie ryb jakkolwiek głupio to brzmi. To tak jakby mienić podrywaczem łebka wychodzącego z agencji towarzyskiej.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie tam komercja nie przeszkadza. Na każdej wodzie fajnie jest zapolowac. Pojechaliśmy kiedyś na karpiowe łowisko z kumplami . Zauważyłem stadko ryb takich 4-7kg stojących pod powierzchnią. Wziąłem spławikówkę skórkę chleba i jazda. Ile było kombinacji żeby podać pelet pod wiatr tak żeby zapchal to pod stadko i zmusił do konkurwania. I wtedy rzut skórkę w środek i jazda. Wróciłem tam z muchówką. Sytuacja analogiczna. Stoi stadko w słoneczku w zaciszu wyspy. Linka pływająca na końcu hak do nimfy mikro wentylek i plastkiowa kukurydza. Można było coś ukrecic tylko po co. Pellet pod nogi po garsteczce czekam aż wiatr zabierze w stronę ryb. Płynie i płynie. Zainteresował się jeden i zbiera. Drugi niepewnie krąży cyk mała garstka z prich nad łeby . Drugi nie wytrzymuje i zbiera. Pierwszy się wkurza i wciąga coraz mocniej . Jest konkurencja. Teraz mija kolej. Rzuuuuuuuut pomiędzy ryby 1, 2 , 3 i zassane. Jeden dwa i w kły. Raczej w trąbkę ...heheh odjazd i 15min jazdy. 5kg pelnoluski na rozruch. Stadko się ploszy i znowu pellet skutecznie płynie w stronę zaciasza . Ale się pobawilem jak zły. Nie pamiętam czy 7 czy 8 tych karpi. Największego kolega trafił 8kg. Niby komercja A dałbym wszytko zeby powtórzyć. Jak się człowiek wczuje robi łowienie byle czego byle gdzie da frajdę

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcin zakładając wątek dość wyraźnie napisał o jakiego typu wody mu chodzi. Ani Żarnowiec ani O.S. na Sanie w moim odczuciu takimi nie są. Piaseczno ze swoją raczej egzotyczną ichtiofauną to już bardziej, ale też nie do końca.

Zresztą, dla jednego komercja to staw z 3 karpiami z wstępem każdorazowo płatnym 2 dychy a dla drugiego to kilka/naście tysi za łowienie w naturalnym otoczeniu w PL lub nie.

Jeśli woda jest naturalna a zarybień nie ma bądź są symboliczne - na pokrycie uciekinierów i strat, gdy C&R jednak nie oznacza w pełni no kill i właśnie na niezabieraniu w nadmiarze opiera się jej bogactwo, to nie mam żadnych obiekcji do chwalenia się rybami z takiej wody o czym Marcin wspomniał.

Jeśli natomiast wody takie są zasilane cyklicznie rybami z hodowli, i to często dużymi rybami, w ilościach większych niż minimum, przez co utrzymuje się na akwenie z pozoru stabilna, silna i zdrowa "nadpopulacja", to chwalenie się takimi rybami to obciach trochę. Przybyłem, zapłaciłem, połowiłem bo mnie stać i jestem najlepszy, a wy szara masa macie prawo oklaskiwać... tak to czasem odbieram.

Jeśli w kwadratowym stawie o powierzchni hektara pływa 1000 karpi, do każdego pomostu jest dojazd żeby "wędkarz" nie musiał za dużo chodzić a i z pojazdu ulubione umcyk puścić by wszyscy słyszeli, grilla rozpalić przy stanowisku, poopalać się, wypić coś i zjeść no i pokazać jak się karpie łowi, bo właściciel wpuścił niedawno 3 "dwudziestki" i sporo nieco mniejszych to... no to dla mnie nie jest wędkarstwo po prostu, to ... łowienie ryb jakkolwiek głupio to brzmi. To tak jakby mienić podrywaczem łebka wychodzącego z agencji towarzyskiej.

Michale świetnie to ująłeś. :good: :good: :good:

 

Zakładając wątek chciałem się dowiedzieć ilu kolegów podziela moje zdanie ,a dla ilu wędkowanie to po prostu woda i wędka w dłoni, bez różnicy jaka to woda i otoczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby nie było.

To co napisałem wyżej nie przeszkadza mi by głosić tezę, że jak ktoś złowi porządną rybę w naszych zwykłych wodach to jest to nie tyle wyraz jego umiejętności a ... fuksa.

Przy takim zagęszczeniu okazów jakie mamy umiejętności niewiele dają w konfrontacji z urodzeniem w czepku ????

Z wyjątkiem wszak osób, które na różnych wodach potrafią się odnaleźć i regularnie duże a przynajmniej mocno średnie ryby łowić.

Kiedyś tak zaczynałem, trochę teorii w głowie, dużo szczęścia i totalne ignoranctwo oraz beztalencie. I to połączenie łowiło sympatyczne ryby a nawet wygrywało zawody spinningowe.

Niestety czas leci do przodu, zmiany nastąpić musiały - szczęście uciekło, pozostała teoria w głowie, ignoranctwo i beztalencie, które łowić to już nie potrafi ????????

 

Chyba muszę jakiś burdel z karpiami wyczaić ????????

Edytowane przez morrum
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego dyskutujemy o karpiach skoro w naszym kręgu zainteresowań są raczej drapieżniki.

1 sytuacja:Byłem w zeszłym roku na takim szczupakowym łowisku,we trzech przez 12h.Ja miałem 90,70,kolega 2x80 A trzeci nic...Koledzy bywają tam systematycznie i bardzo często spływają o kiju mimo że ryb jest dużo,metrowych ryb.Trafiają się dni,że biorą i złowią kilka takich,ale częściej jest 1-2 wypracowane ryby.Nawet na takich łowiskach ryby same do podbieraka nie wskakują.Dlatego w majówkę tam właśnie pojadę

2 sytuacja :Stawy w mieście,dzierżawimy je od gminy jako stowarzyszenie i zarabiamy karp,okoń,szczupak,sandacz ostatnio pstrąg.Ryba jest,chłopaki łowiący całe dnie coś łowią.Ja mam czas wpaść na godzinę raz na kilka dni i np.pstrąga jeszcze nie złapałem...a od stawu mieszkam 500m.

Dlatego pewnie wolał bym pojechać nad dziką wodę i ten staw ti nie szczyt moich marzeń,ale życie zmusiło mnie do takiego wyboru

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

 

Na wodzie PZW piękna rzeczka, dzika, dojście przez hektary chaszczy, pokrzyw i trzcinowisk i bez kontaktu z rybą, albo brania kilku 10-15 cm okonków.

 

 

No bez urazy Kolego..... toż to biegi przełajowe a nie wędkarstwo.

 

Byłem wczoraj właśnie w takich warunkach(jeszcze komarów sporo) i kiszka... Widziałem jednego klenika - tak ze 20 cm i kilka spławów jakichś niewielkich rybek.

No to ja pytam - co w tym z wędkarstwa było?

 

I kolejny przykład - zawody na stawie hodowlanym.

O nie... tam też nie wszyscy połowili - kto kiepsko polosował - głęboką wodę ten wyzerował.

Ja miałem farta - w ciągu 4 godzin złowiłem 22 kg ryb.

Karpiki, ale też liny, płocie (naprawdę ładne) kilka karasi i okoni...

Ciężko było siatkę z wody wyjąć...

 

I wcale nie wygrałem, ktoś złowił jeszcze więcej...

 

Nie można deprecjonować łowisk gdzie ryba jest bez względu na to kto jest właścicielem. 

Nie wiem jak wam Koledzy, ale dla mnie to właśnie złowienie ryby jest istotą wędkarstwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie historyjki. W połowie lipca wybrałem się na ryby na daleki wschód Rosji. 3 samoloty, 2 samochody i na deser prawie 60 km pontonem po Morzu Ochockim. Po rozbiciu obozu idziemy nad wodę. Wykonałem 10 rzutów spinningiem... i zlowilem 7 ryb. Te 3 puste rzuty były na powierzchniowy wobler boleniowy RH. Na pozostałe przynęty, za każdym razem meldowala się kundża pomiędzy 45 a 60 cm. Odstawilem spinning, wziąłem muchowke. Ryby brały cały czas ale nie zawsze się zapinaly. Mój kumpel lowil cały czas spinem i liczył ryby. Po 140 kilku mu się znudziło liczenie.

Druga historyjka. Przy domu mam dziurę w ziemi z rybami. Karpie, karasie, trochę linow i kilka szczupaków. Takie prywatne łowisko specjalne. Wczoraj był u mnie mój tata. Zanecilem mu miejsce. Ustawiłem grunt. Pomagałem założyć robaki. Zlowil 7 karasi. Ja w tym samym czasie zlowilbym ich z 50... ale dla niego te 7 rybek to było większe osiągnięcie niż 140 kundż dla mojego kolegi.

 

Każdy ma swoje wędkarstwo.

Edytowane przez Mysha
  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No bez urazy Kolego..... toż to biegi przełajowe a nie wędkarstwo.

 

Byłem wczoraj właśnie w takich warunkach(jeszcze komarów sporo) i kiszka... Widziałem jednego klenika - tak ze 20 cm i kilka spławów jakichś niewielkich rybek.

No to ja pytam - co w tym z wędkarstwa było?

(...)

Do podobnego wniosku doszedłem kilka lat temu, z żalem zrezygnowałem z rzeczek i wybrałem tę trzecią opcję.

Raz że mogę połowić (choć ryby same do podbieraka nie lezą), dwa że wg mnie do gruntownych zmian w PZW i w zarządzaniu wodami  będzie mogło dojść jedynie w przypadku zaprzestania finansowania tego związku przez członków.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwie historyjki. W połowie lipca wybrałem się na ryby na daleki wschód Rosji. 3 samoloty, 2 samochody i na deser prawie 60 km pontonem po Morzu Ochockim. Po rozbiciu obozu idziemy nad wodę. Wykonałem 10 rzutów spinningiem... i zlowilem 7 ryb. Te 3 puste rzuty były na powierzchniowy wobler boleniowy RH. Na pozostałe przynęty, za każdym razem meldowala się kundża pomiędzy 45 a 60 cm. Odstawilem spinning, wziąłem muchowke. Ryby brały cały czas ale nie zawsze się zapinaly. Mój kumpel lowil cały czas spinem i liczył ryby. Po 140 kilku mu się znudziło liczenie.

Druga historyjka. Przy domu mam dziurę w ziemi z rybami. Karpie, karasie, trochę linow i kilka szczupaków. Takie prywatne łowisko specjalne. Wczoraj był u mnie mój tata. Zanecilem mu miejsce. Ustawiłem grunt. Pomagałem założyć robaki. Zlowil 7 karasi. Ja w tym samym czasie zlowilbym ich z 50... ale dla niego te 7 rybek to było większe osiągnięcie niż 140 kundż dla mojego kolegi.

 

Każdy ma swoje wędkarstwo.

Fajnie opisane i porównane, ciekawe historie z dwóch biegunów.

Jednak dla mnie zdecydowanie ta 1sza bylaby wędkarstwem. Od razu pisze- nie, nie ze względu na ryby. Ta cała wyprawa, przygotowania, trudy, wspomnienia.. To dla mnie esencja wędkarstwa. Wyprawy w nieznane. Ryby "spod kamienia" na pustej z pozoru, dzikiej rzeczce. Powroty nad "swoją" rzekę i na "swoje" miescówki. Czy nie zasypało, czy bobry nie zwaliły do końca drzewa pod którym tak świetnie brały okonie czy stał rekordowy pstrąg/kleń/szczupak. Mój, złowiony i wypuszczony raz czy kilka razy. Czy znów się uda. Pęknięte szklane termosy i zajęte nęcone miejsca. Wchodzenie latem po zerwaną zimą przynęte. Spotkania nad wodą starych znajomych, piersiówka, rozmowy..

No i przyroda. Bieliki, zimorodki, klangor żurawi o świcie czy te cholerne ryby które widzę a nie umiem złowić. Zreszta tu juz nie chodzi ryby. Jak ktoś kiedys powiedzial, na rybach nic nie musze...nawet łowić.

Co innego na ŁS. Tu licznik bije..Trzeba sie sprężać i nie wypada zejść o kiju.

Czasami jeżdzę na komercyjne karpie ze szwagrem czy kolega z pracy. Takich emocji i wspomnień nigdy nie przywoże pomimo czasami polowionych dużych ryb.

Dlatego łowienie w "akwariach" nigdy nie bedzie dla mnie wędkarstwem. Pozostaje łowieniem ryb.

Edytowane przez Krzysiek P
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof ok. Ja też mam swoje ulubione miejsca. Przedzieram się przez trzciny, pokrzywy, powoje. Brodze po pas w wodzie. Uganiam się za pstragami po Polsce i nie tylko. Ale.... siedziałem przy ojcu i słyszałem jak mówi pod nosem by mu wziął karp. I wiesz przypomniałem sobie, że ja potrafię tak samo zaklinac pstrąga, który zbiera jetki i olewa moją muchę. Emocje takie same. Różnica jedynie taka, że ja jestem sprawny, a mój tata średnio...

 

PS. Sorry za błędy i powtorzenia w obu wpisach. Klepie z telefonu. Nie ogarniam tego urządzenia.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzysztof ok. Ja też mam swoje ulubione miejsca. Przedzieram się przez trzciny, pokrzywy, powoje. Brodze po pas w wodzie. Uganiam się za pstragami po Polsce i nie tylko. Ale.... siedziałem przy ojcu i słyszałem jak mówi pod nosem by mu wziął karp. I wiesz przypomniałem sobie, że ja potrafię tak samo zaklinac pstrąga, który zbiera jetki i olewa moją muchę. Emocje takie same. Różnica jedynie taka, że ja jestem sprawny, a mój tata średnio...

 

PS. Sorry za błędy i powtorzenia w obu wpisach. Klepie z telefonu. Nie ogarniam tego urządzenia.

Ależ Stary, nie odbieraj mojego wpisu jako krytykę czy ocenę Twojego. Odniosłem się do Twojego postu li tylko dlatego, że ukazałeś dwa skrajne przykłady wędkarstwa właśnie. Przecież Twój staw nie jest łowiskiem specjalnym z panującymi nań zasadami. Moze troche chaotycznie napisalem i niejasno..

Opis czym dla mnie jest wędkarstwo, dlaczego i czym odróżnia sie od (także mojego) prostego łowienia ryb jest tylko moją historią i odpowiedzią na tytułową hipotezę. Nigdy nie byłem na tak dalekiej wyprawie i szczerze Ci zazdroszcze za to wielokrotnie gdy zaczynałem przygodę z wedkarstwem czy później łowiąc żywce podobnie jak Twojemu Ojcu, wiele radości przynosiły mi takie dołki i karaski. Tak jak napisałem, tu nie choodzi o wodę ani o ryby. Pozdro!

Edytowane przez Krzysiek P
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok. Nie odebrałem Twojego wpisu jako krytyki. Myślę, że dość podobny rodzaj wędkarstwa nas kręci. Uwielbiam pojechać nad rzekę pstragowa w środku puszczy, leżeć w trawie, gapic się na wodę lub czytać książkę. A ryby jakoś same się łowią w tzw. międzyczasie. Nie odbieram jednak innym ludziom tego, że ich kręci coś innego. Przez to, że pracuję w sklepie wędkarskim, to mam kontakt z różnymi wedkarzami. Mnie np. nie podnieca zlowienie 5 okoni po 22 cm na zawodach, za to ktoś inny może nie zrozumieć tego, że zdarzyło mi się latać na jetke do Irlandii. Moim zdaniem chodzi o emocje. Dla mnie te emocje to pstrąg zbierający suchą,zapach dzikiej mięty, świeży śnieg nad rzeką. Dla kogoś innego karp necony przez tydzień.

 

Jeśli zaś chodzi o dalekie wyjazdy to myślę,że powinieneś spróbować. Są różne opcje. Nie zawsze super drogie. Pozdrawiam i życzę udanego urlopu w Bieszczadach.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie opisane i porównane, ciekawe historie z dwóch biegunów.

Jednak dla mnie zdecydowanie ta 1sza bylaby wędkarstwem. Od razu pisze- nie, nie ze względu na ryby. Ta cała wyprawa, przygotowania, trudy, wspomnienia.. To dla mnie esencja wędkarstwa. Wyprawy w nieznane. Ryby "spod kamienia" na pustej z pozoru, dzikiej rzeczce. Powroty nad "swoją" rzekę i na "swoje" miescówki. Czy nie zasypało, czy bobry nie zwaliły do końca drzewa pod którym tak świetnie brały okonie czy stał rekordowy pstrąg/kleń/szczupak. Mój, złowiony i wypuszczony raz czy kilka razy. Czy znów się uda. Pęknięte szklane termosy i zajęte nęcone miejsca. Wchodzenie latem po zerwaną zimą przynęte. Spotkania nad wodą starych znajomych, piersiówka, rozmowy..

No i przyroda. Bieliki, zimorodki, klangor żurawi o świcie czy te cholerne ryby które widzę a nie umiem złowić. Zreszta tu juz nie chodzi ryby. Jak ktoś kiedys powiedzial, na rybach nic nie musze...nawet łowić.

Co innego na ŁS. Tu licznik bije..Trzeba sie sprężać i nie wypada zejść o kiju.

Czasami jeżdzę na komercyjne karpie ze szwagrem czy kolega z pracy. Takich emocji i wspomnień nigdy nie przywoże pomimo czasami polowionych dużych ryb.

Dlatego łowienie w "akwariach" nigdy nie bedzie dla mnie wędkarstwem. Pozostaje łowieniem ryb.

 

Krzysiu idealnie to ująłeś,bo oprócz wędkowania liczy się też cała otoczka z tym związana!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...