Skocz do zawartości
  • 0

Sandacze – kolory przynęt


Abborre

Pytanie

Witam

Łowiąc sandacze nie przywiązuję zbytnio uwagi do koloru przynęty. Łowię gł?łwnie na ?ź?łłte albo białe jigi poniewa?ź są dobrze widoczne w brunatnej wodzie moich łowisk. Do tej pory uwa?źałem, ?źe kolor jiga prowadzonego na kilku czy kilkunastu mertach nie ma znaczenia, bo sandacze i tak nie potrafią ich w takiej wodzie odr?ł?źnić i polując u?źywają linii bocznej.

Stwierdzenia typu ”dziś brały tylko na zielone z brokatem i na nic innego, a wczoraj tylko na ?ź?łłte z czarnym grzbietem” traktowałem zawsze z przymru?źeniem oka.

Jednak, spotykam się czasami z twierdzeniami wędkarzy (gł?łwnie łowiących na gumy i koguty w zapor?łwkach), ?źe w przypadku sandaczy kolor przynęty jest bardzo wa?źny i często decyduje o tym czy połowimy czy nie, oraz ?źe trzeba mieć w pudełku przynęty w wielu r?ł?źnych kolorach, poniewa?ź nigdy nie wiadomo na kt?łry będą danego dnia brały sandacze.

Zacząłem się więc zastanawiać czy mo?źe jednak coś w tym jest?

Proszę osoby doświadczone w łowieniu sandaczy o wypowiedzenie się w tym temacie.

Jeśli kolor sandaczowej przynęty rzeczywiście jest tak istotny, to jak myślicie jaki jest pow?łd tego, ?źe sandacze jednego dnia biorą np. tylko na białe a następnego biały ju?ź nie działa bo biorą na zielone?

Czy jest coś (np. konkretne warunki pogodowe, pora roku lub dnia, sezonowy pokarm sandaczy itp) czym kierujecie się w wyborze koloru przynęty? Czy te?ź po prostu niezale?źnie od wszystkiego pr?łbujecie ro?źnych kolor?łw aby za kt?łrymś razem trafić ten właściwy dzisiejszego dnia?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rekomendowane odpowiedzi

  • 0

Nosi człowiek tego szpeju, a łowi się na kilka kolorów. Według mnie kolor przynęty ma znaczenie, ale sandacze kierują się jakimiś dziwnymi trendami.
Challenge na następną wyprawę: zamiast do czterech pudeł 35x22cm zmieścić się do dwóch 20x14cm :D Electric shad, electric shad i electric shad.... :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

to teraz moje trzy grosze :

 

Łowię od 1981 na Rożnowie .Sandacz i okoń to mój główny cel. Praktycznie obławiam to same łowisko.I z całą stanowczością stwierdzam,że w sezonie letnim najbardziej łowne są odmiany brązu natomiast na jesień/zima rządzi seledyn....

 

Z drugiej zaś strony życiówka okonia (52) wzięła w czerwcu na fioletowego paprocha z konikiem a największy mój spiningowy sandacz (85) na keitecha shinera 4 w kolorach zbliżonych do uklei (listopad)

 

ps.widziałem i gadałem z  gościem z Sącza który rzucał  na róż i miał wyniki (szczególnie te okoniowe)

 

Ale........

 

Wydaje mi się  ,że technika prowadzenia to klucz do sukcesu......

 

Ale to tylko moje małe zdanie :)))

Edytowane przez sero1975
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

potwierdzam to co domyśla się kolega sero, klucz to prowadzenie a dopełnienie to zestaw, gramatura kolory ,wielkości i inne czynniki,Jak się wszystko jakoś zapnie to sukces powinien być gwarantowany, chyba że potrzeba jeszcze troszeczkę szczęścia,pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

potwierdzam to co domyśla się kolega sero, klucz to prowadzenie a dopełnienie to zestaw, gramatura kolory ,wielkości i inne czynniki,Jak się wszystko jakoś zapnie to sukces powinien być gwarantowany, chyba że potrzeba jeszcze troszeczkę szczęścia,pozdrawiam serdecznie.

 

Sukces jest gwarantowany przede wszystkim tam, gdzie jest dużo ryb. Zdrowej, mocnej populacji nic nie zastąpi. A gdyby tak jeszcze trafić na łowisko, gdzie kolcogrzbiete nie widziały sztucznych przynęt to ho .........ho!

Zdarzyło mi się łowić na zaporówce, gdzie wcześniej prawdopodobnie prawie nikt nie łowił na gumy, albo łowił niewiele. Sandacze brały bez względu na kolor, byle tylko przynęta uderzała w dno z lekkim impetem. Zapewniam że takie łowienie, po chwili daje niewiele frajdy. Ale to już temat na inną okazję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Najważniejsze jest to zeby ryba żerowała, bo jak nie żeruje to może nawet i na 200 zł na haczyku nie wziąć.  :P

 

A troche poważniej, to jak Sandacz jest aktywny, to może uderzyć we wszystko co mu się napatoczy.

Gdy jednak nie jest aktywny, to trzeba się troche postarać, aby takiego leniwego Zandera skusić do wysiłku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

potwierdzam przedmówców wywody,przypominam sobie czasy kiedy wchodziły u nas na prowincji pierwsze kwistery jakieś 25 - 30 lat temu, zakupiłem pierwszą partię wybranych gum i na Bugu na głęboczku Meksyk. łowiło się klkadziesiąt sandałów w dwie godziny , eldorado , to były początki gumoleonów i jakże skuteczne, teraz to już trzeba bardzo kombinować jak zwabić i przechytrzeć  mętnookiego, populacja jest przetrzebiona poprzez coraz to lepsze i skuteczniejsze metody połowu, przynęty, w wielu miejscach nie zarybia się sandaczem, ostatnio na Bugu zauważyłem wyciąganie zwalonych drzew przez straż graniczną aby rzeka graniczna była możliwa do patrolowania z łodzi,niechcący niszczy się naturalne tarliska sandaczy, przenosi się w miejsca bardziej dla siebie korzystne prokreacyjnie i żerowiskowo, toteż miejscówki jego też rok rocznie się zmieniają. Wniosek taki,że trzeba go wciąż szukać na nieregulowanej rzece jaką jest Bug.Co do techniki to zauważyłem że nie można zawsze schematycznie prowadzić przynęty,ponieważ to trochę jak sprawy łóżkowe z żoną, po jakimś czasie jedna pozycja się i własnej rodzonej żonie znudzi i nie ważne jakie są atrybuty męskości, małe, duże, kolorowe czy zapachowe itd. Technika sięliczy i niech to będzie motto dzisiejszego wieczora, pozdrawiam

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Przy innej świadomości ludzi nadal by było eldorado. Ale nic od tamtej pory się nie zmieniło nad naszym Bugiem... 

Też tak uważam . Zaczynałem łowić w czasach gdzie leszcz 70 nikogo nie dziwił ,Okonia 40+ łowiło się na blachy polspiningu albo jakieś samoróbki z łyżeczki od herbaty pełną germiną o wadze 1 kilograma :))

 

Ale to chyba już nie wróci .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Nie chcę być pesymistą koledzy ale raczej nie wróci,ryby są coraz bardziej bez szans, Widziałem osobiście jak wytrawni spiningiści w Nieliszu ( bardzo duży zbiornik w lubelskim) cieszyli się ze szczupaczków po 52 cm,a jak ten zbiornik został dopuszczony do wędkowania to z tego co rozmawiałem ze strażnikami PZW to rocznie było odławiane jakieś 15000 szt, i był, a dzisiaj coraz trudniej po kilkunastu latach trzebienia. Dużo małego leszcza to jest, z drapieżnikiem coraz gorzej.Myślę że jak ktoś łowił na Nieliszu to potwierdzi moje słowa. Ale niechcący zeszliśmy trochę na temat nostalgii i użalania się, coś niecoś zależy też od nas, Jeżeli nie zasada wpuść i wypuść to limity roczne jakoś sytuację jednak by poprawiły z czasem, bo na zwiększenia procentowego udziału z naszych składek na zarybienie przy tak rozbudowanej biurokracji w związku to ja nie wierzę. Pozdrawiam jak zawsze serdecznie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

limity roczne ,jak najbardziej to dobry kierunek

mysle ze ryb jest wiecej jak co niektorym sie wydaje i to wszedzie,wystarczy zejsc z butla pod wode i popatrzec troche ,moim zdaniem z rybami nje jest tak tragicznie jesli chodzi o rybostan ,sa poprostu przelowione bo presja jest niemala niemal na kazda wode

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Też tak uważam . Zaczynałem łowić w czasach gdzie leszcz 70 nikogo nie dziwił ,Okonia 40+ łowiło się na blachy polspiningu albo jakieś samoróbki z łyżeczki od herbaty pełną germiną o wadze 1 kilograma :))

 

Ale to chyba już nie wróci .....

Nie wróci raczej na pewno.

Kiedyś były rybniejsze wody i wedkarzy nie było tyle i presja była praktycznie żadna.

Człowiek w tamtych czasach zrobił sobie wędeczke z byle leszczyny, haczyk ze szpilki, robaczka wyjął spod kępy trawy i zawsze coś złowił.

Wtedy spinning nie był jeszcze tak powszechny.

 

Teraz jest ogromna presja i ryba przetrzebiona nieżle.

Wystarczy, że pójdzie fama, że gdzieś coś gryzie i nagle zatrzęsienie na tym miejscu i zjazd wszelkiego typy zmotoryzowanych i pieszych wędkarzy.

Do tego mentalność w obecnym świecie wędkarskim też jeszcze nie pozwala na to, żeby złowione ryby wracały do wody i mamy, to co mamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Witaj Robercik, tak czyta się różne spostrzeżenia wędkarskiej braci, można coś poprawić w tym czy innym, ale patrzę za okno i minus 10 na termometrze, śniegu 20 cm, dzieli nas jakieś 600 km a spotkałby się, wyciągnął ze świątecznego ubrania jakiś gąsiorek księżycówki bardzo dobrego sortu i przy kominku powspominał mijający sezon co nam się udało zrobić a na jakim polu jeszcze musimy popracować itd. Czy łowienie ryb jest w życiu najważniejsze???????????? to jest ten moment kiedy człowiek (czyt. wędkarz zapalony) traci delikatnie wigor i jako zwierze stadne zapragnie pobytować z zaprzyjaźnionym kolegą czy przyjacielem po kiju i pogawędzić o swej pasji, Co Wy Koledzy na to? przy dobrym trunku aż się gadać chce...Smacznego i pozdrawiam,

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Wiesz Wodzu że ja zawsze z Młodzieżą, trzeba zabrać sprzęt stacjonarny, namiot, zaopatrzenie , trochę pospininngujemy a nocka nasza, Temat do obgadania ale jestem za, jak coś co szczegółów to się zdzwonimy bliżej sezonu, trzymaj się ciepło i do usłyszenia niebawem bo będę coś  od Ciebie potrzebował. pozdro, Jaro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Podam przykład z życia wzięty.

Wiślana opaska,łowię z brzegu główka 35gr żeby w miare szybko dotrzeć do głębokiej rynny znajdującej się wzdłuż brzegu(zakręt). Mniejsze gramatury nurt znosi daleko,lub wcale nie docierają do dna.

Na końcu zestawu zakładam różne kolory. Zaczynam od bieli,pereł z brokatem,seledynów,marchewek,motorków...

Wykonuje wachlarzem kilkanaście rzutów danym kolorem i zmiana na kolejny.

Wkońcu na główkę leci wściekle krwisty czerwony gumiś...drugi rzut i z pierwszego podbicia niezacięte w tempo branie.

Klne pod nosem zwijam zestaw guma wisi na haku prawie ściągnięta...oglądam ją widze dwa nacięcia na gumie od dołu przy główce. Sandacz zażarł od spodu poczuł ołów i natychmiast wypluł. Poprawiam gume i śmigam dalej.

W kilkunastu rzutach mam jeszcze trzy identyczne brania.

Zakładam dozbrojke w postaci małej dwuramiennej kotwiczki wystającej w okolicach brzucha gumisia. Pół godziny biczowania wody i nawet stuknięcia nie mam. Myśle pewnie zmieniły miejsce lub skończyła się już pora ich brań.

Zmiana koloru do Wisły wpada seledyn z czerwonym ogonkiem. Trzecie podbicie i pstryk...tnę natychmiast i...kle pod nosem. Na czerwonym ogonku podwójny ślad zębów. Jednak są tu dalej myślę sobie z nadzieją na jakiś hol zandera:-)

Zakładam tą samą czerwoną gumę tylko bez dozbrojki po kilku nieudanych zacięcięciach wkońcu jest...łowię zandera 67cm. Foto buzi i woda.

Łowiłem gumami tego samego producenta w jednym rozmiarze,więc ich praca nie różniła się.

Po tamtym dniu wędkowania nikt nie przekona mnie,że kolor przynęty na sandacza nie ma znaczenia...doświadczyłem tego osobiście na własnym sprzęcie.

 

Sandacze są z rodziny okoniowatych...a kto łowił okonie wie że po kilkunastu braniach okoni na dany kolor wkońcu przestają reagować na kolor który jeszcze 5min wcześniej przynosił sukces w postaci pasiaka i trzeba kombinować...czasem strzałem w 10okazuje się dowiązanie do małej obrotówki kilka włóczek np czerwonej wełny.

Zainteresowanie okoniowatych naszymi przynętami można fajne obserwować w zimie łowiąc w czystej wodzie spod lodu na różne kolory mormyszek czy błystek.

Po kilkunastu lub kilku wyholowanych pasiakach z dziury nastepuje zazwyczaj przerwa w braniach. Kiedyś uklękłem na lodzie...potem się położyłem zsłoniłem otwór ręką i poczułm się jakbym łowił pstrągi w górskiej wodzie. Po opuszczeniu na ok1,5m do dna blaszki widziałem jak okonie pływały wkoło przynęty,podpływały do niej jakby chciały ją obejrzeć z bliska. Raz na jakiś czas któryś pyszkiem trącnął zielono-czerwoną naklejkę powyżej kotwiczki...zazwyczaj przy podciąganiu lub bujaniu przynęty. Ale nigdy nie wziął żaden którego miałem w zasięgu przynęty. Jeśli jakiś pasiak atakował blaszkę to zazwyczaj był to ten jakby nie z tej ławicy oglądaczy.

Łówcie jak najwięcej i wyciągajcie wnioski z Waszych wypraw a sukcesy w postaci pięknych ryb przyjdą same.

Sukcesów życzę...aha jeszcze jedno...

NIE BĄDŹ PAŁA-WYPUŚĆ SANDAŁA !!!

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Oczywiście również moim zdaniem kolor przynęt ma znaczenie zdecydowanie jeśli chodzi o gumy królują seledynki fluo natomiast jeśli chodzi o koguty najlepsze efekty miałem na koguty w naturalnych barwach piór (czerń, biel, odcień szarości).

Ganiam mętnookie po zbiornikach zaporowych od lat i potwierdzam słowa kolegi. Jeśli chodzi o gumy, to seledynki i różne odcienie tego koloru. Koguty natomiast, mnie najlepiej sprawdzają się w naturalnych kolorach piór, brąz to podstawa ale i biały czasem robi robotę. Wszelkiego rodzaju czerwone, żółte, niebieskie itp. nie przynoszą efektów w moim przypadku. Sprawdzałem to wielokrotnie, gdy łowiąc kilka sandaczy z jednego miejsca na brąz w międzyczasie zakładałem inne kolory. Brania, (bardziej trącenia) czasem były ale bardzo rzadko kiedy udawało się zaciąć , natomiast wspomniany brązowy był w przełyku. 

Kolory rozróżniają na pewno, na ciśnienie i pełnie nie zwracam uwagi nigdy, próbować trzeba zawsze.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 0

Ganiam mętnookie po zbiornikach zaporowych od lat i potwierdzam słowa kolegi. Jeśli chodzi o gumy, to seledynki i różne odcienie tego koloru. Koguty natomiast, mnie najlepiej sprawdzają się w naturalnych kolorach piór, brąz to podstawa ale i biały czasem robi robotę. Wszelkiego rodzaju czerwone, żółte, niebieskie itp. nie przynoszą efektów w moim przypadku. Sprawdzałem to wielokrotnie, gdy łowiąc kilka sandaczy z jednego miejsca na brąz w międzyczasie zakładałem inne kolory. Brania, (bardziej trącenia) czasem były ale bardzo rzadko kiedy udawało się zaciąć , natomiast wspomniany brązowy był w przełyku. 

Kolory rozróżniają na pewno, na ciśnienie i pełnie nie zwracam uwagi nigdy, próbować trzeba zawsze.

To potwierdzenie, to tylko na podstawie wybranej wody/wód. Uwierz, na innych wodach jest zupełnie inaczej.

I nie ma jednego, idealnego koloru na wszystkie wody.

Choć w przeciągu lat potwierdza się, że na jednej wodzie króluje jakiś kolor, to jakaś wyraźna zmiana w wodzie (np. zmętnienie), może spowodować iż zmieni się kolor skutecznych przynęt.

Na łowiskach które obławiam, seledynowe gumy są generalnie mało skuteczne. Sięgam po nie (jak i inne także) w akcie rozpaczy. Ale wielokrotne mieszanie przynętami, przynosiły wyniki na "moich ulubieńców". Seledyny miały w głębokim poważaniu.

Mam kilka ulubionych kolorów, które stosuję zależnie od łowiska.

Kolory sandacze rozróżniają, tak wynika nie tylko z moich obserwacji.

Edytowane przez Z.Milewski
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz na pytanie...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...