Skocz do zawartości

Hamulec w kołowrotku muchowym- na ile jest potrzebny?


Herman

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Naszły mnie refleksje nt. hamulca w kołowrotku muchowym- na ile jest potrzebny/niezbędny?

Są np. Original'e Danielsson'a- pozbawione całkowicie hamulca. Owszem, istnieje tu pokrętełko, ale ustawiamy nim tylko luz szpuli na podtrzymujących ją rolkach, siła hamowania jest nieduża. Wysnuwająca się linka ma małe opory na wyjściu, ale jednak nie ma zjawiska overrun (tak wyczytałem). Miałem okazję sprawdzić to osobiście- faktycznie, nawet przy silnym, gwałtownym szarpnięciu linką kołowrotek oddał jakiś jej odcinek i momentalnie się zatrzymał. Kołowrotek jest produkowany również w rozmiarze łososiowym, czyli na duże rybska.

Są kołowrotki Hardy, którym jedynym hamulcem jest terkotka, właściwie jej opór też nie jest za duży, możliwość zmiany oporu jakaś jest, ale w niedużym zakresie i służy do tego malutkie pokrętełko na krawędzi korpusu. Na pewno tym pokrętełkiem nie da się sensownie manipulować w czasie holu ryby.

Są też nowoczesne kołowrotki wyposażone w hamulce tarczowe z możliwością nastawienia oporu w dużym bardzo zakresie itd.

Pomijam łowienie albul, ryb oceanicznych itp. - tu faktycznie widzę potrzebę zamontowania sprawnego układu hamującego w kołowrotku.

Ale czy nasze ryby- szczupaki, trocie, łososie- czy hamulec jest tu niezbędny? Czy wystarczy brak overrun plus hamowanie szpulki dłonią? Temat dla mnie ciekawy a nie mam żadnego doświadczenia z holu dużych ryb (moja największa na muchę miała 62 cm, i nie potrzebowała użycia hamulca kołowrotka).

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Kilka lat temu (no, może dziesiat) super wypasów nie było. Nawet tarpony były łowione na zwykłe kręciołki z hamulcami o małej mocy - stosowano bardzo zmyślny trick. W kołowrotkach morskich doszywano do ramy kołowrotka skórzaną patkę, by nie poharatać palców podczas odjazdu ryby, duzej ryby. Dzięki temu bezpiecznie łowiący mógł dociskając rant szpuli hamować i kontrolować poczynania ryby.

Ja z biegiem czasu chyba coraz mniej się wkręcam w super-hiper-duper high endy z nie wiem jakimi wodotryskami. Większość ryb złowiłem normalnym sprzętem, zawsze był spory zapas gdyby ryba była większa. Największa jaką miałem była naprawde spora, wytachała mnie bellyboatem dobre kilkadziesiąt jak nie lepiej metrów - wszystko kreciołkiem za 300pln.

Dość długo łowiłem kołowrotkiem z symbolicznym hamulcem - danica, spokojnie dawał radę. Z powodu jakiś dziwnych wydarzeń wylądowałem z nim w Szwecji w tym roku, gdzie hamulec padł i musiałem chałupniczo go naprawić, zamiast dociskającej gumki dając kawałek złożonej pianki muchowej, by nie wypadała mi z krecioła szpula z linką :mellow: :mellow: <_<

Złowiłem takim sprzętem sporo ryb, w ostrym nurcie, myślę ze jak nasze realia dosć niezłych. Za każdy razem udawało się mi rybę okiełznać bez hamulca, dociskając szpulę ręką.

 

Nie wiem czy wybrałbym się na jakieś powazne ryby bez kręcioła z hamulcem, skoro już sa dostępne?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hamulec jest potrzebny, bo jak będziesz miał tylko taki symboliczny opór, to przy rzucie na dłuższy dystans ciężar sznura bedzie go uruchamiał przy odrzucie do tyłu i przy nawrocie linki co powoduje spadek predkości sznura w ważnych dla rzutu momentach. Ta sytuacja jest niezbyt groźna w małych dystansach a dla wielu szczególnie doswiadczonych muszkarzy wręcz nieistotna, za to w dystansie takim że juz cała głowica i kawałek rollingu jest w powietrzu, mnie osobiście irytuje mocno.

Ale poza ty jakichś wodotrysków w hamulcu być nie musi, już sama linka układana pod odpowiednim kątem w stosunku do nurtu spokojnie męczy każdą rybę i jest fajnym bo płynnym hamulcem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

 

Co do muchowego kołowrotka i jego hamulca zawsze zdania będą podzielone – potrzebny, zbyteczny... Przykład – w latach koniec ’70-te miałem czeskiego Tokoza, NRD-owską Libellę. Ta ostatnia miała hamulec dociskowy (filc i dokrętka), działało to dup… jednak średnica młynka pozwalała utrzymać linkę w jak najmniej skręconym stanie. Mowa o czeskich sznurkach z PCV, hamowało się ręką i hamulcem, który miał tendencje do zacierania. Dodawałem oleju, chwilowa poprawa, po wyschnięciu problem powracał. Następnie zdobyłem Shakespeare automat, ciężki sprężynowy kołowrotek z automatycznym wybieraniem linki spod ręki. Całość holu była z ręki. Sporo ryb traciłem, jednak ich mnogość pozwalała zaraz dołowić coś nowego. Głównie klenie, jelce no i pstrągi. Lipienie, to było tabu - dla bardziej wtajemniczonych. Mój pierwszy kołowrotek z sensownym hamulcem według obecnych standardów ściągałem z Szwecji przez znajomego Taty. Zestaw – kij szklak + młynek, ful wypas jak na tamte czasy, gdzie klejonki to podstawa na górskich łowiskach. I tutaj wspomagałem się lewą ręką. Miał hamulec dociskowy typu terkotka. Kupa „larma” nad wodą, wyciszyłem gościa pilnikiem… Byli tacy co mieli sprzęt z kontrabandy lub od rodziny z Zachodu. Widziałem też Hardy dopiętego do kija, widok jednak tak osobliwy i rzadki jak Jaguar na polskich drogach. Marquis Hardy miał Wiesiek G. z Sromowiec, jak wieść niosła dostał od „hamerykańskiego” cepra na spływie Dunajca. Wiesiek był flisakiem i wyśmienitym muszkarzem. Trochę piwa przefiltrowaliśmy w gospodzie u podnóża Trzech Koron, coś nie coś o rybach dyskutując, raczej słuchałem z rozdziawioną gębą…

Przełom nastąpił w roku 1984, gdy kupiłem w Pewex-ie na Grodzkiej (Kraków) ABU Diplomat 56 i 78. Płaciłem „dutkami” kupionymi u „cinkciarza”. Oszczędzałem dwa lata, cena 28$ sztuka. To było coś, Szwed produkowany w Japonii. Tarczowe hamulce jak w samochodzie, nowatorska forma no i najważniejsze precyzyjny jak na tamte czasy. Całość się zbiegła z moimi początkami połowu na nimfę. Podpatrzone u Zakopiańczyków na sromowieckich miejscówkach. Pierwsze skuteczne hole lipieni, docięcie z ręki i dalej gra muzyka. Całkowicie nowa sytuacja dla moich muchowych poczynań. W podbieraku meldują się pstrągi, kleniory, brzany (największa 3,6kg), świnki, certy. Tak, te ostatnie były w Dunajcu. Od tego momentu zmieniając kołowrotek na nową jednostkę zawsze patrzyłem by miał hamulec i to jak najbardziej precyzyjny. Dzisiaj większość ryb które udaje mi się wyciągnąć staram się ściągać na tym jakże przydatnym dodatku do muchowego zwijadła. Po zacięciu i szybkim wybraniu nadmiaru linki, resztę holu kontroluję hamulcem. Tracę mniej ryb, jestem pewny swego, no i muzyka na odjeździe „grubaska”… Każdy kołowrotek ma inny klank - terkoczą, buczą, bziuczą, klikają, jednak za każdym razem mamy przyjemne doznania, ten dźwięk elektryzuje, gęsia skórka murowana. Można z ręki, jednak wolę na hamulcu…

 

Pozdrawiam

 

Andrzej

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Witam!Sovereign 8/9 od Hardy'ego-produkcja ok 20 lat temu,hamulec z odłączaną terkotką o bardzo szerokim zakresie oporu.Przystosowany do wody morskiej,dość mała średnica wewnętrzna szpulki.Niezawodny-jak na razie :D @Herman-wątek ciekawy, ja jak zwykle krótko-holuję z kołowrotka,zaczynałem od Tokoza(nazywaliśmy go Terkozem),los i mój Dziadek sprawili ,że szybko-ok.1977 przesiadlem się na Marquisa,ten ma naprawdę rim controlale hamulec to tylko terkotka o małym stopniu regulacji.Teraz large arbor,i hamulec najlepszy jaki proponują.Trudno lądować,podbierać, dużą rybę,nawet już nie walczącą,ale ciężką, blokując szpulę ręką.Liczne filmy z Japonii udowadniają jednak ,ze kołowrotek muchowy może być całkowicie wyeliminowany,tak więc licz się z takim rozwojem wątku :mellow: pzdr-kardi

post-866-1348917184,9271_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy zaczynalem lowic lososie na muche lat temu X uzywalem kolowrotka bez hamulca, z terkotka w obydwie strony. Wtedy bywalem nad rzeka bardzo czesto, lowiac wiele ryb. Chyba doszedlem do takiej wprawy przy poslugiwaniu sie bez hamulca ze kiedy w nastepnym sezonie kupilem nowy kreciolek large arbor z hamulcem lapalem sie na tym ze malo go uzywalem i tak mi troche zostalo do tej pory, raczej nie zdaza mi sie zeby nawet przez krotki moment podczas holu nie przylozyl bym palca do szpuli. :D Mysle ze wszystko to kwestia przyzwyczajenia i praktyki.

kardi- ja ladujac duza rybe, kiedy mam ja blisko podbieraka raczej luzuje hamulec a linke dociskam do rekojesci dwoma palcami z dloni trzymajacej wedke i wtedy podciagam. Kilka zrywow rozpaczy wygrywam w taki wlasnie sposob, w ulamku sekundy mozna popuscic linke z dloni, na krecenie hamulcem napewno potrzeba wiecej czasu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hamulec jest potrzebny, bo jak będziesz miał tylko taki symboliczny opór, to przy rzucie na dłuższy dystans ciężar sznura bedzie go uruchamiał przy odrzucie do tyłu i przy nawrocie linki co powoduje spadek predkości sznura w ważnych dla rzutu momentach. Ta sytuacja jest niezbyt groźna w małych dystansach a dla wielu szczególnie doswiadczonych muszkarzy wręcz nieistotna, za to w dystansie takim że juz cała głowica i kawałek rollingu jest w powietrzu, mnie osobiście irytuje mocno.

Ale poza ty jakichś wodotrysków w hamulcu być nie musi, już sama linka układana pod odpowiednim kątem w stosunku do nurtu spokojnie męczy każdą rybę i jest fajnym bo płynnym hamulcem.

Tyle ze mało kto rzuca na dłuzsze dystanse bez double haul, wtedy problemu nie ma?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

jesli chodzi o hamulec to fajnie ze kolowrotki go maja. Jednak jak dla mnie to przy kolowrotkach powedzmy do rozmiaru #9 moglo by go nie byc. Przy wyrzszych klasach mysle ze jest bardzo duzym udogodnieniem (np.przy lowienu lososi)tam hole czasami troche trwaja, a chwila dekoncentraci roznie sie konczy. Mysle ze dobrze wyregulowany hamulec w takich sytuacjach jest jak aniol stroz.

 

Co do pytania Kuby, to powiem tak powiem tak:

jesli jest ktos kto potrafi rozlozyc przed soba 30 m wf-ki jednorecznym kijem bez double haul-u to jest KOZAK.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Co do pytania Kuby, to powiem tak powiem tak:

jesli jest ktos kto potrafi rozlozyc przed soba 30 m wf-ki jednorecznym kijem bez double haul-u to jest KOZAK.

 

Pozdrawiam

Myślę że nawet i z D H jest niezły Nie jest to wbrew pozorom takie łatwe i bum-cyk proste. 20-pare - spokojnie osiągalne dość szybko, ale tak zeby calą linkę wyśmigac, w sensie całą, a nie 8m runningu na kręciołku... to trochę komplikacji z tym jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba trochę nie w tym rzecz ...

 

Nie trzeba szaleć na dalekie dystanse, żeby angażować obie ręce w trakcie rzutów... Ileż jest takich sytuacji (poza bardzo powszechnym łowieniem na krótką nimfę), w których wykonuje się rzuty nie trzymając pętli wolną ręką, a przynajmniej nie blokując linki (z pętlą lub bez) na rękojesci lub między palcami? Jak daleko i na ile sprawnie rzuca się bez podjęcia linki z wody przez pociągnięcie jej wolną ręką? Kto zaciska pętle linki na szpuli kołowrotka, poddając ją siłom działającym w trakcie rzutu?

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

 

PS. Osiągane odległości zależą od wielu czynników ... przyzwoicie zestawionym sprzętem, w dryfie na łodce, cała linka wylatuje na wodę w dwóch ruchach, wyrywając jeszcze kawałek backing'u z kołowrotka ... delikatna terkotka wystarczy w zupełności, żeby wyhamować rotację szpuli, wydając jeszcze porcję linki, bez blokowania jej w miejscu i psucia wykończenia rzutu ...

 

Holowanie, jeśli nie używa się ciężkiego sprzętu, na rzeczywiście duże, albo dynamiczne ryby, też nie wymaga specjalnego hamulca kołowrotka ... tak do #6/#7 można się bez niego obejść ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przyzwoicie zestawionym sprzętem, w dryfie na łodce, cała linka wylatuje na wodę w dwóch ruchach, wyrywając jeszcze kawałek backing'u z kołowrotka ... delikatna terkotka wystarczy w zupełności, żeby wyhamować rotację szpuli, wydając jeszcze porcję linki, bez blokowania jej w miejscu i psucia wykończenia rzutu ...

 

 

 

Często zdarza się Ci wywalić całą linkę z kawałkiem backingu, na siedząco, z dryfującej łodzi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przyzwoicie zestawionym sprzętem, w dryfie na łodce, cała linka wylatuje na wodę w dwóch ruchach, wyrywając jeszcze kawałek backing'u z kołowrotka ... delikatna terkotka wystarczy w zupełności, żeby wyhamować rotację szpuli, wydając jeszcze porcję linki, bez blokowania jej w miejscu i psucia wykończenia rzutu ...

 

 

 

Często zdarza się Ci wywalić całą linkę z kawałkiem backingu, na siedząco, z dryfującej łodzi?

 

To się nie zdarza. Jeśli trzeba daleko rzucić, to się rzuca ...

 

Siedzenie w łodzi, na ławce opartej na burtach, zapewnia warunki takie jakby stało się na podeście ... zestawem takim #7-8, z linką dobraną do 10'6 wędziska (bez szaleństw i siegania do najwyższych półek) ... do tego rzuca się z wiatrem ... wystarczą dwa, najwyżej trzy wymachy, żeby wystarczającej długości linki nadać dynamikę i wypuścić za nią resztę ... w końcu muchy nie łowią, kiedy są w powietrzu, tylko kiedy są w wodzie :D... szkoda tracić czas i energię na wymachiwania ...

 

 

Ale ja napisałem o zupełnie innych sytuacjach i o znaczeniu hamulca w kołowrotku muchowym ... w tym (albo nawet głównie) w czasie wykonywania rzutów ...

 

Pozdrawiam serdecznie

 

Jerzy Kowalski

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Można skutecznie łowić zarówno z hamulca jak i z ręki. Zapewne dlatego, że zaczynałem łowić w czasach PRL-u, gdzie dostępne kołowrotki posiadały urządzenia hamujące bardzo wątpliwej jakości szybko nauczyłem się tego drugiego sposobu i...tak już jakoś zostało. Kołowrotek traktuję delikatnie mówiąc po macoszemu. Ma mi pomieścić linkę z podkładem, ma wyważyć zestaw i mieć zwartą konstrukcję aby nie wciskała się linka pomiędzy szpulę i obudowę. Hamulec jest elementem dla mnie nieistotnym. Do tego kołowrotki jakie pojawiały się w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych cechowała konstrukcja wąskiej i głębokiej szpuli. Na fizyce znam się mniej więcej jak żaba na tranzystorach ale być może koledzy podeprą bardziej fachową wiedzą i wzorami. Wraz z ubytkiem linki na kołowrotku wzrasta siła konieczna na uruchomienie szpuli. Przekładając to na praktykę wartość siły hamowania ustawiona przy pełnej szpuli zwiększa się wraz z ubytkiem linki. Dlatego łowiąc cienko na sporym dystansie można było solidnie się zdziwić ufając wyłącznie hamulcowi, który do tego nie był najwyższych lotów. Obecne, szersze kołowrotki w jakiś sposób ograniczają ten problem co nie zmienia faktu, że i tak holuję z łapki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Male ryby mozna z reki holowac, ale do lososia, troci, czy duzego pstraga, ktory moze zaserwowac kilkunasto metrowy odjazd w dwie sekundy to moim zdaniem hamulec jest niezbedny. Nie musi byc mocny, wazne zeby byl plynny. Ja zawsze ustawiam tak, zeby mi sie linka nie splatala, a moc reguluje lewa dlonia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Male ryby mozna z reki holowac, ale do lososia, troci, czy duzego pstraga, ktory moze zaserwowac kilkunasto metrowy odjazd w dwie sekundy to moim zdaniem hamulec jest niezbedny. Nie musi byc mocny, wazne zeby byl plynny. Ja zawsze ustawiam tak, zeby mi sie linka nie splatala, a moc reguluje lewa dlonia.

 

Czyli de facto holujesz z ręki :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jaka jest twoja definicja z reki, ale moja jest taka, ze nie nawijam na kolowrotek. Do dynamicznie walczacej ryby plynny hamulec jest potrzebny, zeby sie linka nie splatala przy odjazdach lub zeby nie powstal luz gdy ryba sie zatrzyma. Reszte reguluje reka, chyba ze mam naprawde duza rybe, wtedy juz tylko z hamulca, bo szkoda mi dloni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

kardi- ja ladujac duza rybe, kiedy mam ja blisko podbieraka raczej luzuje hamulec a linke dociskam do rekojesci dwoma palcami z dloni trzymajacej wedke i wtedy podciagam. Kilka zrywow rozpaczy wygrywam w taki wlasnie sposob, w ulamku sekundy mozna popuscic linke z dloni, na krecenie hamulcem napewno potrzeba wiecej czasu.

 

Sprytne,sądzę że skuteczne,wazne,ze się sprawdza.Osobiście unikam kontaktu z linką w trakcie holu.Sądzę,że wybierając linkę ręką w trakcie holu lub oddając ją w trakcie ucieczki nie czynimy tego tak płynnie jak nowoczesny hamulec kołowrotka muchowego.No i ten dzwięk przy odjezdzie!!!Konstrukcja large arbor zmniejsza wpływ róznicy srednicy na siłę hamowania co słusznie podniesiono w dyskusji.Powiem więcej-zacinam także chętnie z kołowrotka,jeśli tylko dystans i połozenie linki na to pozwalają.Lowiąc na suchą muszkę na malych i średnich dystansach ,a szczególnie przy cienkich przyponach,także posiłkuję się hamulcem.Gwałtowne ,zaskakujace branie nawet po latach wedkowaniach skutkować może zbyt silnym zacieciem.Hamulec może to zniwelować,a lewa ręka ...w kieszeni :D Pzdr.kardi

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczytując się w dyskusję chciałem dzisiaj jeden hol przeprowadzić tylko lewą ręką podciągając w trakcie. Moje spostrzeżenia - nie miałem kontroli nad holem, ryba chodziła agresywnie jak na sztywnej smyczy skacząc nad wodę, całość zbyt nerwowa. Odpuściłem - szybkie nawinięcie linki a trochę tego było, branie na ok. 15 metrze i dalej spokojnie na hamulcu, ryba pod pełną kontrolą. Szybkie podebranie, wypięcie i do wody. Wydaje mi się, że z hamulca łatwiej i bezpieczniej...

 

 

http://img833.imageshack.us/img833/2306/73655329.jpg

 

http://img515.imageshack.us/img515/2552/20036673.jpg

 

 

Prosta i skuteczna muszka na szczupaczki...

Przygięcie SAGE Xi3 na odjeździe pod kontrolą hamulca...

 

 

http://img18.imageshack.us/img18/1934/45783446.jpg

 

http://img84.imageshack.us/img84/5585/98590265.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodzi o hol bez kołowrotka, co o hol bez super mocnego hamulca.

Czytam ostatnio fajną ksiażke - Lefty Kreh, czyli legenda muszkarstwa w USA, o łowieniu w słonej wodzie, na co mnie napadlo całkiem. I cóż pisze? Że największe ryby lądował kołowrotkami mającymi funt mocy hamulca. Że podobnie jak on wielu przewodników używa starych Billy Pate o hamulcu na tyle mocnym, by uniknąc brody na szpuli, nic więcej. Cała reszta - docisk szpuli, przyszyty kawałek skóry żeby paluchów nie sfajczyło. Co więcej, pisze sporo o rybach które stracił, używając kołowrotków współczesnych z powodu problemów z raz ustawionym hamulcem i zmianą podczas walki z rybą - w sensie docisk szpuli zmienia w ułamku sekundy, jak ryba skacze czy nieoczekiwanie nurkuje przy samej łodzi, a zanim zmieni pokrętłem jednak sekunda z czyms mija.

Ciekawie pisze tez o ustawianiu hamulca w kolowrotka na niektóre ryby - np bonefishe, gdzie moc powinna być ustawiona tak, by suchymi ustami, bez zaciskania na siłę nie było się w stanie wyciągnąć linkę z kołowrotka, by był minimalny poślizg.

Fakt, ksiażka napisana sporo temu, choć wydanie revised z końca lat 90tych. Niemniej jednak polecam jego ksiazki kazdemu, zdroworozsądkowe podejście i wiedza jak z encyklopedii, w zasadzie można znaleźc w nich odpowiedź na każde pytanie z muchy, a na pytania do których odpowiedzi nie ma widac nie jest wymagana

W każdym razie, gdyby tylko udalo się na muchę złowić wreszcie jakąś dużą rybę, potwora co zabieże i linkę o pół backingu, nie omieszkam o swoich doświadczeniach poinformować :mellow: :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym hamulcem lub inną formą wygaszania impetu szarżującej ryby można pisać bez końca... Jest rok 2012, nowe sprzęta i technologie. Reszta to miłe wspomnienia minionych czasów, kolekcjonerstwo, lub łowienie w dawnym stylu - chylę czoło za podtrzymanie tradycji... Idę z postępem, wykorzystując to co nowe... Wchodząc na łódź, dymając naście kilometrów na wiosłach zawsze mam przed oczami rybę życia - szczupaka, suma, grubasa. Coś co potencjalnie może zrujnować sprzęt, uszczuplić moje wędkarskie ego, dać po dupie... Są jeszcze ryby, które mogą to zrobić. Co jakiś czas meldują o małym potworku, widuję fotki w zamkniętym obiegu lub łby na rybaczówce. W zeszłym roku i ja miałem okoliczność z tajemniczym stworkiem o sile ruskiej łodzi podwodnej. Po krótkim, błyskawicznym odjeździe zostałem z rozdziawioną gębą... Stąd zakładam, że mogę trafić rybę przez duże R. Na ogół rozsądkowo dobrany kij mocą do namierzanego gatunku i stosowanych przynęt + kołowrotek z mocnym i precyzyjnym hamulcem zapewniający walkę z dużo większym przeciwnikiem niż ten, którego mogę sobie wyobrazić. Z tego co czytam na forum i przykładów z otoczenia, większość Kolegów goniących za łososiami, trociami, szczupakami, dorado lub innymi egzotycznymi gatunkami stosuje sprawdzone konstrukcje z mocą pod łapą. Widać to na fotach z forum lub innych wędkarskich stronkach, portalach. Wiekowo jestem z pokolenia średniaków, cenię sobie wygodę i komfort. Wolę młynek z mocnym hamulcem jak nieporadność i ekwiblirystykę sprzętową na łowisku na dodatek w trakcie holu z rybą życia...

 

Nooo to teraz ktoś powie, że nie czuję klimatów...

Rozumiem tych co łowią dalej w tradycji - szacunek...

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...