Skocz do zawartości

Górny Śląsk - gdzie na ryby?


samwieszkto

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawiam się gdzie możnaby pojechać na ryby gdzie jeszcze w tym roku nie byłem albo gdzie jeszcze nigdy nie byłem.

@kefaspirit gdzie jedziesz jutro ? Może masz jakiś sensowny pomysł , to pobrodziłbym z tobą . Mam czas od 5'00 do 14'00. Może cofka Brynicy przy zbiorniku Kozlowa góra ? Jakby nic się nie działo to można przeskoczyć na łódkę albo pojechać nad Chechlo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zwierzu, Szanowny Kolego

 

Wiadomo, że okazy trafiają się sporadycznie jednak osoby które je dostają świadomie polują za nimi. Przewaga to ryby średniaki jednak szukając konsekwentnie okazu w końcu go dostajemy. Decyduje pora dnia, przynęta, miejscówka, szczęście też jest potrzebne. Dopiero co zjechałem z łodzi - miałem jedno branie, ryba spora, sandacz. Spięta przy burcie. Niefart, brak szczęścia, nie wiem. I tak jestem szczęśliwy czując na kiju jak walczyła...

Z Twojej listy jeden zbiornik jest bardzo rybny i to w duże sztuki. Sprawdzone empirycznie przez kolegę z forum. Nie obnosi się z tym, po prostu łowi... Jest często nad woda, zna miejscówki, wypracował sobie przez lata technikę. Ot wszystko, recepta na sukces...

I co ważne nie jest emerytem...

 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Andrzej z uporem utrzymuje że ryby są i to duże , ale popatrzmy tylko na losy tego wątku. Jest nas tu na forum , z Górnego Śląska , statystycznie rzecz biorąc , jakieś 600 osób. To gdzie te wpisy , gdzie wymiana opini , gdzie zgłoszenia złowionych okazów.

Nie ma rybek Andrzeju. Odpłynęły . W teoretycznie najbogatszym ( finansowo ) dominium PZW nie ma co łowić . Może jednak powinniśmy nie płacić już więcej składki w okręgu Katowickim skoro żeby połowić trzeba jechać do Żywca , do Czorsztyna , czy na Poraj.

A tutaj jak ktoś chce pomachać wędką to można zdjąć kotwice z woblerów i pomachać za gratis . Efekt będzie taki sam :mellow:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak Kolega jest nad wodą raz w miesiącu to trudno o rybę...

 

Pływam obecnie cztery razy w tygodniu po około 5-6 godzin na wypad. Na ogół mam co trzeci wyjazd ponad miarową sztukę, innych nie ma... Sandacza poniżej 50 cm nie widziałem ze dwa sezony, jestem kontent. Są koledzy którzy przebijają mnie ilością i wielkością drapieżców, widuję fotki, czasami napomkną o metodzie i przynęcie połowu. To jak mam się do tego ustosunkować, są te ryby czy nie. Pisałem wcześniej - cwaniaki, trzeba kombinować by dostać swoje. Wczoraj wiał silny wiatr, wieczorem północno-zachodni, przewiało mnie na amen, na brzegu byłem po zmroku. Biorąc łódź z przystani jako jedyny który wypłynął. Jak się trochę uspokoiło wypłynęły dwie następne. Na czterdzieści łodzi tylko trzy na wodzie... Staram się, szukam, poluję. Będąc często na wodzie widuję okazy o jakich wielu się nie śni. Głównie sumy, amury, klenie i karpie - wygrzewają się spławiając. Niedzielne wędkowanie to przypadek, trafienie na okaz LOTERIA. To jednak nie świadczy o zasobności naszych śląskich zaporówek. Ryby są i to duże i tyle w tym temacie...

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oh . Andrzeju , jeśli tak jest jak piszesz , to nie mam powodu nie wierzyć . Faktycznie , Ja na rybach bywam raz , góra dwa razy w tygodniu i zwykle wybieram te bliższe akweny ( z braku czasu ).

Pozostaje mi tylko pozazdrościć tego że masz czas i doświadczenie które pozwalają ci przeżyć prawdziwe wędkarskie przygody.

Jeżeli te grube ryby jednak tu u nas mieszkają to dobrze że są takie cwane że nie każdy niedzielny wędkaż je przechytrzy; niech sobie żyją spokojnie zamiast dokonać żywota w czyjejś zamrażarce.

Jednak co do zasobności wód to przytoczę słowa mojego znajomego Zbyszka Kowalczyka ( może go znasz - facet jest z Bytomia i też pracuje w branży reklamowej ). Zbyszek często bywa w Szwecji i w Norwegii, jeździ w takie miejsce gdzie jest ok. 2000 jezior. Nad niektórymi z nich przez lata nie pokazuje się żaden wędkarz. Zbyszek pływa coprawda z echosondą , ale jak już znajdzie dobre miejsce to na 10 rzutów ma 9 brań i nie są to małe rybki. To się nazywa woda pełna ryby - nawet jeśli Zbychu trochę przesadza.

Co do Nas Tutaj.

Jeśli pozwolisz to chciałbym cię kiedyś odwiedzić i porozmawiać chwilę o wędkach . Planuję zamówić sobie CTSa i nie ukrywam że to Ty właśnie jesteś ojcem chrzestnym tego zamiaru. Mam nadzieję że może się polubimy i jeszcze kiedyś zaprosisz mnie na wspólny wypad. Raz już mnie zapraszałeś lecz nie skożystałem. Teraz żałuję.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Samwieszkto- sorki że ni eodpisałem wcześniej ale nie zauważyłem wpisu.

W niedziele byłem z kumplem na Leśnym w Gierałtowicach-pierwszy raz w tym roku-obeszlismy cały zbiornik praktycznie na pusto.

Tyle, że jeszcze do końca czerwca jest wyłączony z łowienia najciekawszy odcinek- zatopiony las- sprubuje jeszcze w lipcu :D

W tą niedziele planujemy wypad na Wisłe w ok. Oświęcimia-mam nadzieje że w końcu będe mógł się pochwalic jakąś rybką...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, przede wszystkim, żeby ustalić czy ryby są, czy nie, to trzeba mieć jakiś wspólny punkt odniesienia :D

 

Andrzej mówi, że ryby są i to duże, bo co 3 wyjazd ma ponad miarową sztukę - czyli konkretna ryba co 15 - 18 godzin na wodzie. Tak to ja też mam, natomiast nie uważam, że to sukces :D Też widuję duże ryby, też jednego dnia z kolegą mieliśmy na kiju 5 dużych sumów (na śląskiej wodzie) w tym 2 wyholowane 120, 160cm. Też złowiłem amura 110cm itd.. Jednak są to przypadki na prawdę sporadyczne. Wystarczy spojrzeć na wyniki zawodów o GP okręgu Katowice. Jednego roku na Kozłowej Górze obniżono wymiar na zawodach do 45cm - Złowiono kilkadziesiąt szczupaków i sandaczy do miary. W następnych latach

było już 50cm i tych ryb pada w porywach 6 - 7 sztuk na 60 osób (tura trwa 7 godzin) i mało kto nastawia się na okonia.

 

Jakieś ryby są, muszą być :D Nie da się wszystkiego wyłowić na wędkę. Natomiast nawet porównując to z Odrą poniżej Wrocławia, to jest przepaść. Jak wracam znad Odry, to nie chce mi się iść na moje łowiska. A znam je dobrze od lat i wiem gdzie, jak i na co łowić... Na Odrze nie wiem, a efekty mam lepsze.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Z Twojej listy jeden zbiornik jest bardzo rybny i to w duże sztuki.

 

W zależności na co się nastawiamy ja wskazałbym na dwa/trzy zbiorniki, aczkolwiek żadne z nich do fenomenalnych zaliczyć nie można, bo to dłubanina na iluś tam ha (mówimy o drapieżnikach) a mnie dramatyzm poszukiwania przez 12h rzekomego kabana i spłynięcie o przysłowiowym kiju nie bierze.

 

Niestety Panowie jakie te nasze wody są, każdy widzi i wie, Szkierami południa zdecydowanie nigdy nie zostaną.

Tak jak Jarek wspominał, popatrzcie na wyniki zawodów, ile osób bierze udział i jakie miarowe byki są łowione.

Jedno jest pewne, żeby łowić trzeba nad wodą bywać i to często, bo raz w tygodniu w sobotę czy w niedzielę, podczas największego spendu gawiedzi a więc i konkurencji to niestety nie wystarczy.

I nie ma co tu liczyć na mapki z naniesionymi pkt-ami gps miejsc pewniaków, przy takiej presji wędkarskiej jaką mamy w okręgu każdy orze jak może.

 

Pozdrawiam

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zwierzu, ale to frajda polować, tropić, szukać... Pływając ograniczam się do jednego kija (30lb) i dużych przynęt typu wahadła. Jestem przygotowany, czekam na to wymarzone potworne branie, próbę spacyfikowania mojego zestawu i psychiki. Czuj duch, jestem gotów. Dla tego pływam tylko 5-6 godzin, na tyle mam sił by być w ciągłym skupieniu i dyspozycji. Jako przyłowy trafiają się sandacze, ten rok najmniejszy 63cm. Sporadycznie biorę echo, sprawdzam miejscówki, rozmieszczenie ryb - są, stoją na rewirach. Zbiornik ma potworną presję spiningistów, w tym upatruję problem nikłego zainteresowania przez okazy i te mniejsze średniaki. Im starsza ryba tym więcej widziała, instynkt podpowiada im o zagrożeniu, uodparnia na mieniące się przynęty. Gruntowcy łowiący na trupa mają zdecydowanie lepsze wyniki. Widuję zdjęcia, znam paru. Sandacze ponad 90, szczupaki +100... Na pewno rybostan jest przetrzebiony, jednak nie jest jeszcze tragicznie. Chcę w to wierzyć...

 

Pozdrawiam

 

 

http://img843.imageshack.us/img843/1038/87274545.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

No cześć Panowie .

Czy z sześciuset (statystycznie) wędkarzy ze śląska, zarejestrowanych na tym forum ; nikt nic ! Przez ostatnie dwa tygodnie ?

 

Sądzę że i tak dużo zostało napiasane dla tych 600 śledzących. Jest ryba tylko wycwaniona, może nie dużo ale jest, tylko przebłyszczona :D.

Czasem lepiej się nie chwalić. Wystarczy że napisałem w inny wątku coś dokładniej a zaraz dostałem oper na priv - pikuś, to nie problem, ale jak na następnym wyjeździe chodzi się jak na deptaku to odechciewa się pisać dokładniej. Jak zdradziłem że miałem metrówke szczupaka i wrócił do wody to za 3 dni już go nie było - zszedł na żywca ( zbiornik nieduzy to widzieli gdzie byłem). Jak dobrze się wczytać to i tak z obecnych wpisów można wiele wywnioskować, a nie chodzi przecież aby dać rybę na talerzu. Tym bardziej że zdarza mi się namierzyc miejscówke gdzie biorą na wypłyceniu 2 x 4 m, rzuty tylko z jednego kierunku i tylko przez 20 min wieczorem (potem stado sandaczy płynie gdzieś indziej - nie mogę ich namierzyć) biorą tylko na woblery smużące po powierzchni. Okres takich brań to czasem 2 tygodnie i pikuś do następnego roku. Nie podam takich dokładnych namiarów, bo z jednej strony szkoda mi ryb, z drugiej jak brania się skończą to usłyszę że wpuszczam w maliny, a po trzecie to cała frajda znaleźc taki namiar. I to cała przyjemność wedkowania. Po znalezieni takiego namiaru to większa satysfakcja niż samo złowienie ryby.

Co do dużych ryb, jak już było napisane na typowych miejscówkach najczęściej są łapane małe i okołowymiarowe. Te większe są w nietypowych miejscach i dlatego oprócz obławiania swoich miejscówek zawsze część czasu poświęcam na obławianie miejsc nietypowych i nietypowo - czasem to się opłaca.

A na zakończenie cukierek :D - sumy (góra do 90 cm) lipiec, wleczony po dnie motoroil - ten sum którego zabrałem był wyżarty małymi rakami. Pora dnia i typ dna - to już do odkrycia. Podpowiedź powinna wystarczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koledzy te nasze ryby to są , ale odłowione czekają w tesco na klienta w lodóweczce , a to co zostało w wodach to jeszcze resztki które ciężko dopasć .

Przez cały sezon 2012 do tej pory dwa szczupaki 70 i 74 pozatym kilka niemiarowych a poluję tylko na ten gatunek i na rybkach byłem około trzydziestu pięciu razy na trzech pobliskich zbiornikach w których miałem opanowane miejscówy i z roku na rok było coraz gorzej ,ale się coś wyciągnęło ,a w tym roku porażka i niesłyszałem żeby ktoś bij jakieś rekordy poza sporadycznymi efektami .I GDZIE TE RYBY NIKT NIC NIE ŁOWI ? :huh:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ostatnio byłem na Brantce wieczorkiem.

Co prawda nic nie złowiłem ale na tabliczce PZW przeczytałem że ostatnio wyciągnęli trzy wielkie sumy. Największy miał 190cm. Domyślam się że złapali je na żywca ( ten proceder tutaj kwitnie ). Aż strach pomyśleć jak je dobijali - bo jestem pewien że tak się stało. Tutejsi wędkarze uważają suma za szkodnika i nawet gdy są skłonni wypuszczać inne ryby , to sumowi nigdy nie przepuszczą.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Śląsku wszystkie drapieżniki są uważne za szkodniki ,sum ma dodatkowo prze rypane bo duży i zjadł wszystkie sandacze na zaporówkach :unsure:.P.s nigdy nie widziałem na śląsku wypuszczanego miarowego drapieżnika .

 

To niestety racja... Zeżarli wszystkie sandacze, a teraz twierdzą, że to nie oni tylko sumy :unsure: Też nie widziałem by ktoś poza mną wypuścił drapieżnika...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zabiorę z cztery ryby w sezonie, a mam z dwieście. Ale tylko z gatunku sandacz, pstrąg okoń. Reszta wraca do wody. Ale pseudo wędkarze to na śląsku duży problem. Dzisiaj na Przeczycach dziadek pokazał wnuczkowi jak się zabija suma 170 cm. Brawo hanysy a kajś indziej są gorole. C&R jest dla wędkarzy którzy znają rzemiosło, a jak facet ma dwie ryby w roku to zabije wszystko :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

 

A ja zabiorę z cztery ryby w sezonie, a mam z dwieście. Ale tylko z gatunku sandacz, pstrąg okoń. Reszta wraca do wody...



O ile nie mam nic przeciwko zabraniu kilku ryb przez wędkarzy (regulamin nie zabrania), to pojąć nie mogę jak mi chłop na łowisku mówi panie w tym miejscu 5 lat temu to my po 150 leszczy dziennie wyciągaliśmy, a jakie sandacze brały ... i na pytanie no i co pan z tym robił pada odpowiedź cyt: jedliśmy... - dziękuję wszystko w temacie, ciekawe czy na łowisku komercyjnym zabrałby 150 ryb ?
No ale skoro jest za darmo (tytułem opłaty karty) to trzeba żreć aż do posrania.
I do PROSTAKA (celowo z dużej) nie dotrze że teraz łowi tylko kilka marnych sztuk dziennie bo wcześniej żarł i srał na potęgę tą rybą, on nie zrozumie że tacy jak on sami strzelili sobie w stopę biorąc ryb na potęgę w myśl zasady, bo jak nie ja to kto inny.
O sprzedawaniu ryb na targowisku nie wspomnę, bo taki proceder wśród czerwonych nosów również kwitnie.
Mamy wprowadzone w śląskim limity połowowe, roczny limit połowu ryb cyt:w ilości 35 szt. łącznie dla następujących gatunków ryb: karp, lin, węgorz, szczupak, sandacz, pstrąg potokowy.
Już przy opłacaniu karty, stojąc w kolejce w maju, spotkałem się z opinią typków że w dooopie mają ten zapis - czy coś więcej muszę dodawać ?

Ryby, owszem czasami zjadam (preferuję morskie), od czasu do czasu zjem pstrąga, którego zamiast kupować w formie mrożonych filetów w sklepie, jadę na prywatne łowisko złowić i zapłacić od kg, mam wtedy 100% pewność że jest świeży biggrin.png.
A ilość zabieranych przeze mnie ryb w sezonie mógłbym policzyć w skali od 1-10 i bynajmniej nie są to rozpłodowe sztuki,
tudzież ryby których w naszych łowiskach coraz mniej.

Niestety w większości nad wodami spotykam nie wędkarzy a tzw. swołocz, swołocz bijącą w łeb każdą złowioną rybę.
Otóż swołocz czasami dumnie rozprawia jak to pięknie przyjechac na ryby i podziwiać okoliczności przyrody, tymczasem 2m dalej od stanowiska swołoczy ,kwitnie śmietnik złożony z pustych butelek po wódzie, stos puszek po jakże zacnym piwie marki harnaś a wszystko to okraszone srajtaśmą świecącą z pobliskich krzaków niczym łuna zimową porą nad Tatrami, grzbiet jeden nie zauważyłby nawet jakby na śmietniku siedział i łowił sad.png.
Ponadto owa swołocz przyjeżdżając nad wodę łowić ryby uszczęśliwia wszystkich na około swoją ulubioną muzyką i bynajmniej nie jest to Habanera z opery Carmen.
A jeśli swołocz siedzi nad wodą już 3-4h to zazwyczaj tylko dlatego że nie może już stać o własnych siłach na nogach, a jak wstaje to głównie po to aby po kilku nieudolnych próbach ponownie zarzucić zestaw tym razem nie na drzewa.
Notabene nie mieliście czasami wrażenia podchodząc do kogoś przywitać się, że staliście się czynnikiem niepożądanym, nagle wkrada się jakaś nerwowość,
coś jest nie tak, rozmowa wybitnie się nie klei itd ? - i pierwsza myśl ciekawe co jegomość ma w siatce mellow.png.
Sorry Panowie za tę łyżkę dziegciu - ale takie widoczki nader często można spotkać.

Ja uciekam, uciekam o ile mogę, uciekam w okresie lata jak najdalej od miejsc spędu gawiedzi maści wszelakiej i łódź jest dla mnie w tym czasie azylem od całego tego syfu i głupiej brzegowej gadaniny o szkodliwości suma tudzież innego drapieżcy.

Z drugiej strony miło spotkać nad wodą ludzi dla których wędkarstwo stanowi formę sportu i wypoczynku, dla których koszt opłacenia karty i zakup pelletu/czy czegoś tam innego, nie jest czynnikiem determinującym do przebywania nad wodą, dla których liczy się adrenalina a nie mięso w lodówce - tylko pytanie czemu jest Was tak mało ?

Apropos, ile razy w tym sezonie mieliście kontrole PSR-u ?



  Edytowane przez Zwierzu
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Śląsku wszystkie drapieżniki są uważne za szkodniki ,sum ma dodatkowo prze rypane bo duży i zjadł wszystkie sandacze na zaporówkach :unsure:.P.s nigdy nie widziałem na śląsku wypuszczanego miarowego drapieżnika .

 

 

Powiem krótko, najwidoczniej widzisz to co chcesz....

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hmm całkiem możliwe zapewne jeżdżę po tych samych zbiornikach co wy, fakt jest w chuuuu mięsiarstwa. Ale spotkałem nad wodą sporo kumatych ludzi, którzy nie tylko przyjeżdżają po mięso. A nic i tak nie przebije wkurzających karpiarzy z markerami po 200 m od brzegu.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...