samwieszkto Opublikowano 25 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Maja 2012 Chyba was Panowie trochę poniosło. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mari Opublikowano 25 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Maja 2012 Powiedz Mari, o jakim opluwaniu mówisz?O opisaniu konkretnych przypadków z konkretnymi ludźmi?Bardzo bym prosił Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gumofilc Opublikowano 27 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2012 Odpowiadajac na pytanie zawarte w tytule: A powinno to zeelektryzowac spora rzesze wedkarzy czytajacych j.pl...Zastanowmy sie rzeczowo...jaki jest stan wod w Polsce kazdy wie (a raczej wie wybiorczo bo jakby zdawal sobie sprawe z caloksztaltu to by sie przerazil). Ludzie odpowiedzialni za ten stan rzeczy (odpowiedzialni jakby nie patrzyl bo jak ktos cos firmuje, bierze pieniadze za swa prace to bierze odpowiedzialnosc) wymyslili sobie genialny w swojej prostocie plan.Otoz to wszyscy ludzie zrzeszeni w PZW sa odpowiedzialni za w/w stan. W zasadzie w normalnych warunkach po takiej wypowiedzi chyba wiadomo co nalezaloby zrobic... Jedzmy dalej...skoro z roznych powodow tego nie zrobilismy to dlaczego: skoro, zeby miec szanse na lowienie trzeba byc czesto bardzo mobilnym - skutek - policzmy na ile dni lownienia w roku nas stac (czasowo i finansowo)Byc moze lepszym rozwiazaniem bedzie wykupienie licencji jednorazowych? Skoro kolo domu, gdzie moglbym lowic najwiecej jest z rybami przyslowiowa studnia?Przypuszczam, ze juz takie podejscie zachwialoby systemem - w wielu przyp. okazaloby sie, ze tych licencji bylo potrzeba tyle ilu palcow u reki. Natomiast niepewny, nieprzewidywalny wplyw do kasy dalby o sobie znac. Wlasnie w tym roku naszla mnie refleksja - po obserwacjach w kilku miejscach, gdzie do tej pory notorycznie stali ludzie z wedkami. Otoz ludzi tych...czesto juz tam nie ma - powodu chyba kazdy sie domysla..Moze w tym roku jeszzce wykupili zezwolenia...a w przyszlym wykupia? Dobre pytanie do zastanowienia sie dla tych, ktorzy biora z tego pensje... Jakby nie patrzyl wyglada to na oczekiwanie na koniec...jeszzce jednym dowodem na to jest to, ze juz nawet pisac sie chce malo komu.. Tu widac jedna rzecz, jaka sie dokonala ostatnimi czasy - nie ma juz zadnych NAS, sa tylko jednostkowe interesy, ktorymi rzadzi kasa i osobiste korzysci. Przy okazji nastapil upadek wszelkich wartosci, idealow oraz wspolnoty panstwowej.(pozostala dzialka, gril i browar)Tym bardziej w takich warunkach model funkcjonowania PZW nie ma szans. Gumo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rheinangler Opublikowano 27 Maja 2012 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2012 Taka własnie, jak piszesz Gumo, była moja myśl-marzenie, chodziło mi jak najbardziej o pewnego zbiorowego klapsa w ochydne dupsko PZW (z możliwością ponownego i ciągłego łajania finansowego) i próbę zobaczenia tego przez inny pryzmat,- oparty na motto-bez tego utrwalonego reliktu przeszłości damy sobie radę nie rezygnując z naszej pasji a ten relikt bez nas istniec nie może bo do życia potrzebuje naszych pieniedzy i funkcjonuje tylko poprzez brak jedności wędkarzy i w znacznej mierze jest oparty na strachu przed tym, że trzeba będzie więcej płacić za łowinie...Strach przed tym jest najbardziej idiotycznym powodem jaki mogę sobie wyobrazić, gdyż i tak co roku płacimy więcej za mniej, szlag nas trafia i płacimy dalej, aż w końcu bedziemy mieli całkiem zachodnio-europejskie ceny i głęboko wschodnio-europejski standard! Wiem dobrze, że wielu ludzi wchodziło i wchodzi w struktury zwiąku by go zmieniać ale po chwili zostają tak upaprani, że już siedzą cicho i robią to co ich koledzy,- ot stara komunistyczna metoda wciągania przeciwników-aktywistów ciągle działa doskonale...Żeby nie byc gołosłownym przykład:Włosy mi sie na głowie zjeżyły jak przeczytałem odpowiedź PZW w sprawie górnych wymiarów ochronnych podpisaną przez Maćka Brudzińskiego, którego poznałem 10 lat temu na memoriale im taty Maćka... No cóż Maćku,- nie takim Cie poznałem.Szkoda, że poszedłes tą drogą,- jak mowił mój profesor filozofi przekladając to co ważne i naukowe na prosty góralski język: honor kosztuje pieniądze,- ale kto ma honor ten ma w dupie pieniądze Reasumując zacznę od siebie i zarówno w tym roku jak i w przyszłym roku podczas wizyty w Polsce nie wykupię nawet dniówki na jakiekolwiek łowisko należące do PZW.Co oczywiście jest tylko ziarenkiem piasku na pustyni ale jest... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Włóczykij Opublikowano 29 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2012 Mi leci już 3 rok jak nie opłacam składek i dopóki nic się nie zmieni w tym kraju nie zamierzam tego zmieniać.W ogóle dziwi mnie że przy polskiej mentalności aż tak duża rzesza wędkarzy te składki opłaca, bo jednak dość powszechną praktyką w naszym kraju jest to że jeśli nie ma kontroli to nie ma przestrzegania przepisów. Ja przez 15 lat wędkowania na wodach PZW zostałem skontrolowany 5 razy, a znam ludzi którzy łowią dłużej i nie wiedzą jak kontrola wygląda. Może jak by więcej ludzi wędkowało z nieopłaconymi składkami to w końcu PZW doszło by do tego że ochrona wód jest ważniejsza od zarybień? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Sławek Oppeln Bronikowski Opublikowano 29 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2012 Włóczykiju , to nic specjalnego ani odkrywczego . Jest powszechne jak złodziejstwo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zwierzu Opublikowano 29 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2012 Ja mocno namyślam się nad pieprznięciem książęczką pzw (celowo z małej).Ostatnio policzyłem koszty i wychodzi na to że jak 2 x w roku odwiedzę Szwecję i kilka razy Bornholm to koszt będzie taki sam, jak opłacenie składki + paliwo na dojazdy + czas + inne rybne wydatki. Jazda nad rzekomo zarybiony zbiornik i dziabanie wody kijem po to żeby złapać 2-3 pistolety to niestety jest żenua, ale oczywiście pzw twierdzi - ryba jeeeeeest i tak za każdym razem, ryba jest tylko ci nieudacznicy z wędkami nie potrafią złapać wymiarowego szczupaka, sandacza, pstrąga, karpia itd, którym my czyli pzw zarybiamy w tonach (znaczy robimy wałki przy zarybieniach). A górny wymiar, to my czyli pzw mamy tam gdzie kura jajko nosi. Gdybym pojechał nad wodę i catch en releasował powiedzmy 2 ~ metrówki wróciłbym do domu szczęśliwy z takiego kontaktu z rybą, tymczasem w naszych warunkach człowiek cieszy się że mu pistolet raczył przynętę zębami napocząć, a włodaże na rybaczówkach na to - a mówiłem RYBA jest - tfu w dupę ich mać ! Ostatnio miałem przyjemność spotkać PSR, chwilę porozmawialiśmy i panowie do mnie mówią : o tej porze roku to tu pełno wędkarzy po krzakach siedziało a teraz patrz pan, wędkarzy nie ma czyżby naród stwierdził że nie ma sensu łowić na tych rybnych wodach czy też wykupią pozwolenia dopiero od sandaczowego czerwca ? Problem jest tylko jeden, przez długi czas pomiędzy wyjazdami, człowiek bez łowienia będzie usychał bo ja łowisk prywatnych na których można spiningować w pobliżu nie mam, a w gliździorza bawił się nie będę Inna sprawa, idę opłacić kartę, stoję jako 9 osoba w kolejce przez ponad 1,5h.W jednym okienku jeden dziadek o trzęsących się rękach odbiera ode mnie rejestr połowów, zakłada okulary, czyta i układa na stoliku, w drugim okienku kolejny dziadek (o mniej trzęsących się rękach - pewnie pieczątki lepiej wychodzą) zbiera pieniądze i przybija pieczątkę ze znaczkiem, dobrze że nie ma trzeciego okienka - nosz kur...mać ! Człowiek czuje się jak w czasach głębokiej komuny. Mamy XXIw i ten zasrany system już dawno powinien być uczciwie zinformatyzowany a członkowie opłaty i pozwolenia na dowolny obszar/akwen powinni załatwiać poprzez internet od ręki. Ough, skończyłem swoje niezadowolenie z dziadostwa bo jakoś inaczej tego nazwać nie mogę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kuba Standera Opublikowano 29 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2012 Inna sprawa, idę opłacić kartę, stoję jako 9 osoba w kolejce przez ponad 1,5h.W jednym okienku jeden dziadek o trzęsących się rękach odbiera ode mnie rejestr połowów, zakłada okulary, czyta i układa na stoliku, w drugim okienku kolejny dziadek (o mniej trzęsących się rękach - pewnie pieczątki lepiej wychodzą) zbiera pieniądze i przybija pieczątkę ze znaczkiem, dobrze że nie ma trzeciego okienka - nosz kur...mać ! Człowiek czuje się jak w czasach głębokiej komuny. Mamy XXIw i ten zasrany system już dawno powinien być uczciwie zinformatyzowany a członkowie opłaty i pozwolenia na dowolny obszar/akwen powinni załatwiać poprzez internet od ręki. Ough, skończyłem swoje niezadowolenie z dziadostwa bo jakoś inaczej tego nazwać nie mogę. A gdzie wtedy miejsce na wały? W czystym, przejrzystym rozliczeniu z komputera? Na rozliczenie ile licencji KUPIONO na Rabę czekaliśmy chyba coś dwa lata, tyle trwało zebranie papierków w jedno miejsce, bo to przeta mega k.... trudne Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tomy Opublikowano 30 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2012 Gdyby nie to że mam blisko nad wodę na której doskonale testuje się woblery co do pracy to bym nie płacił już tym roku.Wszystko to jest zajebistą żenadą.Pamiętam czasy rzeki Soły,Skawy ryb była masa a C&R nikt nie słyszał.Teraz jest pustynia.Kto jest winny? a no pzw.Weźmy na ten przykład łowisko Mała Wisła Pana Wilka,porządnie chronione z głową prowadzone.Ryb jest masa i tak powinna wyglądać każda rzeka czy jej odcinek.Zdecydowanie dać w ręce prywatne a stetryczałych dziadków czerwononosych z pzw.skroić na bigos i paszoł won! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
majster Opublikowano 30 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2012 Pamiętam czasy rzeki Soły,Skawy ryb była masa a C&R nikt nie słyszał.Teraz jest pustynia.Kto jest winny? a no pzw. To te rzeki w tamtych czasach były prywatne? Bo jak były pod władzą PZW, to problem leży chyba gdzie indziej albo w czasach PRL-u PZW lepiej funkcjonowało...? W Polsce dla wielu imperatywem jest hasło: bierz co się da, bo ch...wie co będzie potem. Nie wiem, czy obalenie PZW cokolwiek zmieni, wątpię. Zmiany powinny być o wiele głębsze, nie tylko strukturalne, ale tego nie dożyję... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Tomy Opublikowano 30 Maja 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Maja 2012 Nie nie były prywatne bo wtedy nie było prywaty ale nie grzebali w nich spychami co chwile.Teraz zrobi się jakaś dziurka to od razu wyrównać.Nie było dresów którzy obecnie czyszczą łowiska pod tamami na siaty a pały nie przyjadą bo może być kulka w łeb itd. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zwierzu Opublikowano 16 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Czerwca 2012 Czyżby coś drgnęło, bunt na pokładzie ? Link do oryginału jest TUTAJ. A poniżej wklejam tekst gdyby zniknęło z sieci. Mazurscy samorządowcy i wędkarze idą na wojnę z Polskim Związkiem Wędkarskim. Twierdzą, że organizacja rabuje polskie jeziora i wykańcza agroturystykę. Generał Eugeniusz Grabowski stoi na czele Polskiego Związku Wędkarskiego od 1989 r., kiedy to opuścił resort spraw wewnętrznych (pion polityczno-wychowawczy) i fotel redaktora naczelnego „W służbie narodu”, tygodnika dla milicjantów i członków SB. Przyznaje, że stowarzyszenie obraca grubo ponad 100 mln zł rocznie. PZW zrzesza 650 tys. wędkarzy, którzy płacą słone składki, wykupują zezwolenia na wędkowanie i karty wędkarskie. Znaczna część pieniędzy pochodzi jednak wcale nie z wędkowania, ale z rybackich, masowych odłowów gospodarczych, prowadzonych na mazurskich jeziorach. Organizacja kontroluje większość wód na Mazurach i Suwalszczyźnie i 40 proc. w kraju. Wyłączność na użytkowanie 220 tys. hektarów jezior, rzek i zalewów to świetny biznes. Szarzy członkowie z kijami do moczenia mają dawać kasę i siedzieć cicho. Aż dziw, że dopiero teraz przestało się to wędkarzom podobać. Burmistrzowie i radni z powiatu piskiego, członkowie 18 kół wędkarskich protestują przeciwko tej rabunkowej, jak twierdzą, gospodarce, która doprowadziła do spadku atrakcyjności turystycznej regionu. Utworzyli poziomkę (tak w PZPR nazywano zbuntowane struktury poziome): Porozumienie Kół PZW Regionu Mazury. Mają poparcie władz okręgu olsztyńskiego PZW i parlamentarzystów z regionu. Pod petycją do ministra rolnictwa zebrali kilka tysięcy podpisów. W gminie Orzysz podpisali się właściciele wszystkich gospodarstw agroturystycznych. – Ani lokalna społeczność, ani jej przedstawiciele we władzach samorządowych nie mają żadnego wpływu na użytkowanie wód leżących na ich terenie – mówi burmistrz Orzysza Tomasz Jakub Sulima. – A to jest sprzeczne zarówno z Europejską Kartą Samorządu Lokalnego, jak i z ustawą Prawo wodne. Punkt 1 ustawy precyzuje, że wody Skarbu Państwa są wodami publicznymi i dobrem ogólnospołecznym. Gospodarowanie na nich powinno uwzględniać zasadę wspólnych interesów, czyli również lokalnych społeczności. – Tymczasem u nas wszystko odbywa się pod dyktando jednego użytkownika i tylko on czerpie z naszych jezior korzyści – mówi radny powiatu piskiego Robert Barma, koordynator mazurskiej poziomki. – Gminy nie dostają ani złotówki od tzw. użytkowników rybackich, a dochody z turystyki spadają na łeb na szyję.Cała wina kormorana Samorządowcy i poziomkowi wędkarze twierdzą, że ryb w jeziorach nie ma, bo PZW (a także inni prywatni użytkownicy jezior) odławia je bez umiaru. Choć zgodnie z obowiązującym prawem. Stary Związek winą za bezrybie obarcza kłusowników i coraz liczniejsze kormorany. Przyrodnicy twierdzą, że ptaków jest coraz więcej, bo – na skutek masowych rybackich połowów – w jeziorach została sama drobnica, łatwy łup dla tych ptaków. Złapanie ryby na wędkę w mazurskim jeziorze to dziś duża sztuka. W Rucianem-Nidzie w trakcie podlodowych zawodów wędkarskich o puchar burmistrza żadnemu z zawodników, starych wędkarskich wyjadaczy, nie udało się złowić pełnowymiarowego okazu. Dwa lata temu Jezioro Wierzbińskie w gminie Orzysz rybacy z PZW przeczesali niewodem. To system sieci obciążonych łańcuchem, ustawionych przy brzegach dookoła całego jeziora, zaciąganych do środka zbiornika. – Na tak płytkim jeziorze łańcuch szoruje po dnie i zbiera wszystko, nie tylko ryby, ale i tarło – mówi Arkadiusz Siemieniuk, architekt, od niedawna prezes koła wędkarskiego w Orzyszu (zbuntowanego). – Po zniszczeniu tarła nic się nie da złowić przez wiele lat. To gorsze niż łowienie prądem, co także jest zgodne z prawem i praktykowane na Mazurach. Wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke, odpowiedzialny za rybołówstwo, przyznaje: – Mazurskie jeziora są wytrzebione z ryb. Są miejsca, gdzie ta eksploatacja była nadmierna. Za gospodarkę rybacką na Wierzbińskim i 129 mazurskich i suwalskich jeziorach odpowiada Gospodarstwo Rybackie Suwałki, podlegające bezpośrednio prezesowi Grabowskiemu i zarządowi głównemu PZW. Dyrektor gospodarstwa Robert Stabiński nie chce ujawnić ani przychodów za zeszły rok, ani ilości wyłowionych ryb, zasłaniając się tajemnicą handlową. – Zarobiliśmy, ale naszym celem nie jest zysk – mówi. Dyrektor zapewnia, że większość zarobionych pieniędzy przeznacza na inwestycje i zarybianie: – Prowadzimy racjonalną gospodarkę rybacką.Mazurskie śledzie, duńskie łososie O tym, jak wygląda racjonalna gospodarka w wykonaniu zarówno PZW, jak i prywatnych spółek, można poczytać na wędkarskich forach internetowych: „Dzierżawcy wód są największymi kłusownikami na jeziorach mazurskich. Swego czasu organizowałem rejsy żaglowe poza sezonem letnim. Wczesną wiosną, gdy jest tarło, wszystkie przesmyki między jeziorami, cyple, były tak obstawione sieciami, że ryba naprawdę nie miała szans” – pisze Drzazy na mazury.pl. Łowienie w okresie ochronnym to najczęstsze przewinienie rybaków. Wędkarze próbują ich pilnować. W listopadzie zeszłego roku władze koła PZW Orzysz złożyły skargę do marszałka województwa na rybaków odławiających sielawę w okresie ochronnym. Straż rybacka znalazła jednak tylko wiadro świeżych bałtyckich śledzi. Jak wyjaśnił jeden z rybaków, kupionych dla kolegi. Wędkarze oskarżają rybaków o oszustwa przy zarybianiu. „To fikcja, wrzucą trochę drobnicy, nie sposób skontrolować, gdzie jaki narybek wpuszczono” – pisze na forum mazury.pl Sławek. Zarybianie to też świetny pretekst do odławiania ryb w okresie ochronnym. Do wyhodowania narybku potrzebne są przecież osobniki w trakcie tarła. Arkadiusz Siemieniuk należy do zbuntowanej poziomki z poczucia społecznego obowiązku. Bo na ryby już od lat jeździ do Szwecji albo Norwegii. Co dwudziesty rzut – szczupak, i to nie byle jaki. Ale tam ryby hoduje się w stawach, a w naturalnych zbiornikach siecią łowić nie wolno. Raj dla wędkarzy. Wakacyjne miejscówki trzeba rezerwować z dwuletnim wyprzedzeniem. Z Danii można przywieźć nawet 350 sztuk łososi. Co złowione ponad limit, trzeba wypuścić. W Polsce także prowadzony jest program restytucji łososia, na który z budżetu idą miliony, ale u nas złowienie łososia na wędkę to wydarzenie sezonu. – To prawda, że na Zachodzie praktycznie nie istnieje rybactwo śródlądowe – przyznaje Antoni Kustusz, rzecznik PZW. – Ale my mamy dzikie, naturalne wody i trochę inną tradycję. Rybactwo śródlądowe to ważny element wyżywienia narodu. Skandynawowie obliczyli, że jeden 10-kilogramowy szczupak, złowiony przez wędkarza, przynosi 500 euro dochodu, bo wędkarz nie tylko moczy kij w wodzie, ale je w restauracjach, wynajmuje domek lub pokój w pensjonacie, robi zakupy, tankuje paliwo i często przyjeżdża z rodziną, która nie tracąc czasu na wędkowanie, wydaje jeszcze więcej pieniędzy. – U nas mogłoby być tak samo – przekonuje Siemieniuk. Zwłaszcza że turystyka opłaca się znacznie bardziej niż połowy rybackie. Z jeziora Orzysz odłowiono w zeszłym roku około 7 ton ryb. Odliczając prowizję dla rybaków (gospodarstwo rybackie PZW podpisuje umowy z prywatnymi firmami, które w ramach wynagrodzenia zabierają 40 proc. uzysku), związek wyciągnął z jeziora około 25 tys. zł. A w jednym tylko punkcie, w sklepie Ochotka w Orzyszu, sprzedano zezwoleń na wędkowanie na jeziorze Orzysz za ponad 50 tys. zł. Tyle że turyści wędkarze coraz częściej się awanturują i żądają zwrotu pieniędzy. Mirosław Nazaruk, właściciel Ochotki, wątpi, czy zniechęceni wrócą do Orzysza. Już nie sprzedaje zezwoleń wędkarskich. Podpisał się pod protestem poziomki, więc PZW uznało za stosowne ukarać buntownika. W gospodarstwach agroturystycznych wokół jeziora turystów z roku na rok mniej. Poza sezonem w Orzyszu, Rucianem, Piszu, Węgorzewie – pustki. – Wędkarz nie musi mieć dobrej pogody, jeżeli ryba bierze – mówi radny Robert Barma. – Turystyka wędkarska – poza okresami ochronnymi – jest całoroczna. Zimą łowi się spod lodu. Lecz rybacy nawet zimą nie odpuszczają, na Jezioraku ciągną wielkie sieci samochodami.Żegluga z przeszkodami Turystyka jest jedyną szansą na rozwój Mazur i Suwalszczyzny, twierdzą samorządowcy. Przede wszystkim agroturystyka, turystyka wędkarska i wodniacka. A gospodarka rybacka PZW to uniemożliwia. Żeglarze i motorowodniacy zaplątują się w sieci. Nic dziwnego, skoro za prawidłowe oznakowanie sieci przyjęto przezroczystą plastikową butelkę. W sezonie rybacy zdejmują sieci tylko na weekendy. Burmistrz Orzysza wiązał wielkie nadzieje z projektem przyłączenia gminy do Szlaku Wielkich Jezior. Nawet jeśli się uda i powstanie trzykilometrowy kanał (na co są duże szanse, bo w projekcie bierze udział także 13 gmin powiatu ełckiego), i tak nigdzie z Orzysza nie da się popłynąć. Od tego roku na wszystkich rzekach i kanałach powiatu piskiego, na przewężeniach jezior i w zatokach, rybacy PZW postawią tzw. przestawy – sieci, przez które nawet węgorz się nie prześliźnie. A co dopiero łódka czy żaglówka. Większość przestaw ma być całodobowa. Zdejmowane będą tylko na okres ochronny dla węgorzy, od połowy czerwca do połowy lipca. Zgoda na przegradzanie cieków wodnych, wydana przez starostwo piskie dla Gospodarstwa Rybackiego Suwałki, jest ważna na 12 następnych lat. Wędkarze od lat próbują reformować swoje stowarzyszenie. Udało się chyba tylko w Toruniu. Wybrano tam nowe władze okręgu i zakazano połowów gospodarczych. – Po czterech latach bez masowego odławiania sytuacja bardzo się poprawiła – mówi Tomasz, jeden z członków toruńskiego koła. – Zwłaszcza w Porcie Drzewnym – największym tarlisku sandacza na Wiśle, który był prawie bezrybny. Skończyło się odławianie tarlaków, są tylko odłowy kontrolne, a ich terminy podajemy do wiadomości, więc wędkarze patrzą rybakom na ręce. W Łomżyńskiem zmiana warty się nie powiodła: zarząd główny PZW po prostu rozwiązał okręg, wcielając koła do Mazowsza, podległego centrali. Na Mazurach zagrywka była jeszcze bardziej finezyjna. Gdy wędkarze z okręgu Suwałki zaczęli protestować przeciwko masowym połowom rybackim, wszystkie koła przeniesiono do Olsztyna, a sam okręg rozwiązano, tworząc w jego miejsce Gospodarstwo Rybackie, podległe bezpośrednio zarządowi głównemu. Teraz władze PZW chcą rozwiązać poziomą strukturę, a być może i 18 zbuntowanych kół. – Reguła subordynacji jest jedną z głównych zasad organizacji – mówi Antoni Kustusz, rzecznik PZW. – Porozumienie kół jest nielegalne w pojęciu związku i niezgodne ze statutem. A ich działania przynoszą szkodę. Piszą skargi, oskarżają o łamanie prawa i w Gospodarstwie Rybackim bez przerwy są kontrole.Polowanie na szczupaka Chodzi o pisma do marszałka województwa, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW), w końcu do ministra rolnictwa. Nazbierał się cały skoroszyt. Razem z odpowiedziami, w których urzędy zapewniają, że wszystko jest zgodnie z prawem. – Użytkownicy rybaccy wyłaniani są w konkursach ofert, organizowanych przez dyrektorów zarządów regionalnych – wyjaśnia Janusz Wrona, wicedyrektor departamentu rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa. – Ocenia się doświadczenie, wartość deklarowanych zarybień i zgodność oferty z tzw. operatem rybackim danego obwodu. Wartość zarybień musi stanowić przynajmniej 15 proc. dochodów z odłowów. Samorządowcy postulują zmiany ustawowe. Chcą całkowitej rezygnacji z odłowów gospodarstw rybackich na Mazurach i pozostawienia jezior dla turystów, wędkarzy i wodniaków. Na razie osiągnęli tyle, że Ministerstwo Rolnictwa zauważyło problem i zaprosiło samorządowców z mazurskiej poziomki na spotkanie. Senator Marek Konopka z Pisza (PO) zapowiedział, że posiedzenie senackiej komisji rolnictwa poświęcone rybołówstwu śródlądowemu odbędzie się w Orzyszu z udziałem mazurskich samorządowców. – Władze samorządowe chciałyby mieć większy wpływ na to, co dzieje się z jeziorami – przyznaje wiceminister Plocke. – I przy współpracy Ministerstwa Środowiska chcemy dać więcej kompetencji samorządom. Czas najwyższy. W maju na jeziorze Roś, na zawodach spinningowych, 50 wędkarzy łowiło przez pięć godzin. Złapali jednego wymiarowego szczupaka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gumofilc Opublikowano 16 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Czerwca 2012 @Zwirzu to wiedza niemal wszyscy co napisales...pzw jednak wciaz dziala...to tak jak J23 nadawal ciagle....dopuki nadaje nic z tego nie bedzie, nie da sie od wewnatrz reformowac rozkladajacego sie trupa... Gumo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Mari Opublikowano 17 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Czerwca 2012 Jak mój stosunek do ZG PZW jest absolutnie jednoznaczny, to swoją drogą ten artykuł to niezły bełkot.Chyba najbardziej podoba mi się ten fragment o 350 łososiach z Danii.Przy okazji zupełnie pominięty aspekt turystyczny.Wielce jestem ciekaw, ilu to turystów przyjedzie na Mazury, jeżeli nie będą mogli w tym miejscu zjeść świeżej rybki?A już gloryfikacja najbardziej przekręciarskiego okręgu PZW zakrawa na kpinę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zwierzu Opublikowano 17 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Czerwca 2012 Gumo, owszem o tym jak działa PZW wiedzą wszyscy, bardziej chodziło mi o uwypuklenie tego iż działania pzpr-pzw zaczynają się nie podobać władzom samorządowym. Mam nadzieję że ktoś w tym kraju z wysoko postawioną dupą radnego/burmistrza/posła (itd/itp) i być może zapalony wędkarz (niekoniecznie z powiatu piskiego) będzie w stanie wstrząsnąć tymi skostniałymi strukturami. Oczywiście ile w artykule dziennikarskiego bełkotu tego nie wiem, bo sytuacji z mazurskich jezior nie znam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gumofilc Opublikowano 17 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Czerwca 2012 A wlasnie to jest zastanawiajace...dzisiaj w dobie wszechobecnego kultu pieniadza chyba malo kto mysli, zeby sprobowac wyciagnac z tego (wód, jezior) pieniadze.Wyglada na to, ze ludzi, ktorych wymieniles powyzej bardzo czesto maja 1 i 2 zasade: TRWAĆ. Na Mazurach nie bylem juz chyba z 10 lat, nie wiem jak teraz to wyglada ale trudno sobie wyobrazic, ze ludzie beda przyjezdzac, majac do dyspozycji Skandynawie...a i do plazowania/ uprawiania sportow wodnych znajda sie ciekawsze rejony, gdzie na bank bedzie dobra pogoda... Gumo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rheinangler Opublikowano 24 Czerwca 2012 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 Co i rusz słychać głosy (równiez na naszym forum) o tym, że podejście do wędkarstwa nie może i jest wręcz ochydne gdy przybiera forme płacę i wymagam.Szlag mnie trafia jak słyszę i czytam takie teksty bo:- po pierwsze to co piękne w wedkarstwie (poza sprawą główną - złowieniem ryby)odgrywa się pomiędzy człowiekiem-wedkarzem a naturą i czasem - innym wedkarzem lub kilkoma...Nie potrzeba zapraszać żadnego związku np:PZW by tę rozrywkę nam organizował, bo organizację międzyludzich stosunków przez system już przeżyliśmy i się nie sprawdziła!!! A organizacja którą mamy, każe sobie za to słono płacić i na pytanie co zrobiła z zapłaconymi w składkach pieniędzmi co i raz odpowiadał: że to organizacja kosztuje, sport,- bo mamy zawodników, dietki (pokaźne zródlo dochodów niejednego działacza)a potem dodaje, że utrzymywanie ośrodków zarybieniowych,- głównie przetwarzających nasze składki na zarybienia marnym materiałem wyławianym masowo zaraz po wpuszczeniu nie nie dorastających do choćby 5cm ponad wymiar ochronny... O ochronie wód organizacja wspomina tylko w wymiarze westchnień niemożności prawnych i finansowych zamykając gęby pytającycm domyslem,- jeszcze więcej będziemy musieli placić jak i tego bedziemy się domagać itd...- po drugie według mnie wedkarstwo jest forma relaksu i pewnego swoistego widzenia turystyki więc spokojnie jak i relax i turystyka może funkcjonować jako dziedzina tzw gospodarki rynkowej opartej na prawie popytu i podaży i rachunku ekonomicznego tak jak to się dzieje w innych krajach. Jestem przekonany, że nie trzeba się bać upadku PZW i trzeba odważnie do niego dążyć. Przyjęcie wolności w tym wzgledzie (jak i w każdym innym) bedzie nas wędkarzy na pewno wiele kosztować ale za cenę późniejszej normalności według mnie warto! Dlatego dziękując Darkowi za Uwiąd' ponawiam swoją myśl jeszcze bardziej zdecydowanie:RZUĆMY LEGITYMACJAMI PZW Arek Wałęga Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kuba Standera Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 Ja tam rzuciłem Z kraju raju - w porównaniu wędkarskim, to łatwo mi było Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Marcel Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 Moja karta? To pamiatka dla wnukow. Spoczywa w gdzies w szufladzie i wiecej stempla nie przewiduje...Tez było latwo Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kuba Standera Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 Permanentnie nawiałeś?Jakoś zawsze Ciebie kojarzyłem z boleniami i Wisłą? Choć od jakiegoś czasu widziałem inne gatunki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
popper Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 W okolicy mam łowiska tylko PZW albo..... karpiowe stawy hodowlane, czy też łowiska specjalnej troski, którym do tych naprawdę specjalnych lata świetlne dystansu.Nie rzucę legitymacją. Nie rzucę, bo nie wyobrażam sobie, że w opczekiwaniu na wyjazd do Irlandii, czy innej landii będę czekał miesiące, wptarując się w gablotowe młynki.Dla mnie być nad wodą jest równie ważne jak łowić. Ryby są tylko dodatkiem do każdego wypadu. Mniej lub bardziej atrakcyjnym pretekstem do bycia nad wodą.Gdzie będę nad wodą jak rzucę legitymację? Nad wanną? <_< Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kuba Standera Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 Czechy? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
popper Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 Czechy?Chyba na knedle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kuba Standera Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 Z tego co wiem, to ryb tam mają w pip i troszkę, w porównaniu z plWielu znajomych i z jg i z wrocka śmiga tam, mimo odległosci Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
FidoAngel Opublikowano 24 Czerwca 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Czerwca 2012 W okolicy mam łowiska tylko PZW albo..... karpiowe stawy hodowlane, czy też łowiska specjalnej troski, którym do tych naprawdę specjalnych lata świetlne dystansu.Nie rzucę legitymacją. Nie rzucę, bo nie wyobrażam sobie, że w opczekiwaniu na wyjazd do Irlandii, czy innej landii będę czekał miesiące, wptarując się w gablotowe młynki.Dla mnie być nad wodą jest równie ważne jak łowić. Ryby są tylko dodatkiem do każdego wypadu. Mniej lub bardziej atrakcyjnym pretekstem do bycia nad wodą.Gdzie będę nad wodą jak rzucę legitymację? Nad wanną? <_< I ja myślałem aby rzucić to w cholerę ale też po prostu lubię być nad wodą, najczęściej codziennie jestem, a co a nie mam siły ani chęci dyskutować z nawiedzonymi obrońcami naszych wód. Za te durne stówe se łapie w spokoju a ostatnio nawet zacząłem rejestr wypełniać bo za brak wpisu dwie stówy ponoć w moich okolicach liczą. I żeby nie było, przez ostatnie 30-ci lat skontrolowali mnie raz, piętnaście lat temu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.