Skocz do zawartości

Haki bezzadziorowe


Rekomendowane odpowiedzi

Witam Panowie,

bardzo interesujący temat. Od dwóch sezonów stosuję haki/kotwiczki bezzadziorowe

Zadziory usuwam przy pomocy płaskich kombinerek, zdecydowanie odradzam - jak przedmówcy - szlifowanie mechaniczne.

Nie zauważyłem powiększenia liczby spadów. Przez dwa sezony złowiłem blisko 30 pstrągów, setkę kleni, kilkanaście sandaczy, szczupaków, boleni - liczba spiętych ryb w czasie holu (nie liczę niezaciętych brań)waha się w granicach 10-15% dla każdego gatunku, tak wynika z moich notatek. Uwagi kaznodziei-Fryca słuszne, największe prawdobodobieństwo straty ryby możemy wiązać ze specyfiką gatunku (tu: pstrąg), choć przyznam, że z moich doświadczeń wynika,iż spady pstrągów mieszczą się w dolnych granicach procentowych. Zauważyłem natomiast – też w przypadku pstrągów – większą liczbę udanych zacięć, ale może to tylko subiektywne odczucie (absolutnie nie dorabiam tu żadnej teorii).

Natomiast uwalnianie ryb przebiega zdecydowanie szybciej i sprawniej oraz zapewne o wiele przyjemniej (szczególnie dla ryb, ale i dla mnie).

I jeszcze jedna kwestia:); ważny problem poruszony przez Roberta - likwidacja drugiej kotwicy. Coraz częściej skłaniam się ku temu, by zrezygnować z tylnej w przypadku woblerów stosowanych do połowu pstrągów i kleni, na rzecz pojedynczego haka w przypadku wobków o długości 4-5-6 cm(na przednią zapinam zdecydowanie więcej ryb).

Pozdrawiam

Marcin.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam, czytam i zastanawiam się w jakim kierunku pójdzie dyskusja.

Co do rozhartowania haka. Jeżeli użyjemy papieru o bardzo drobnej ziarnistości , to rzeczywiście rozgrzejemy ten fragment kotwicy do niezłej temperatury. Jednak tego nie polecam. Wystarczą wysokie obroty (a takie powinna posiadać miniszlifierka) i dosyć mocno zbierający materiał. Szlifowanie powinno zabrać jakieś kilka sekund - a kto zabrania krótkich przerw? O rozhartowanie w takim przypadku trudno mówić.

Co do osłabienia kotwiczki, czy haka. Teoretycznie ostnieje taka możliwość, ale zwróćcie uwagę w którym miejscu dokonujemy ingerencji. Prawie przy samym grocie. Czy wygięła się Wam kiedyś w tym miejscu kotwiczka? Pewnie nie. Dlaczego? Bo siła jest proporcjonalna do ramienia, które w tym przypadku jest bardzo krótkie. Inna sprawa, że pozbywając się grota nie ingerujemy w ogólny rys danej kotwicy. Zadzior jest tylko dodatkiem. To tak jak z hubą na drzewie. Czy jezeli ją zetniemy, to osłabimy drzewo??

Pozdrawiam

 

PS Robercie to co piszesz jest poparte doświadczeniami. Cienkie kotwice przecinają a pstrągi są bardzo wrażliwe... Szacunek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z pstrągiem sprawa jest bardziej skomplikowana bo to ryba która ma bardzo wrażliwe skrzela. Jak się zaczepi o nie kotwiczką to szanse ma małe a zdecydowany hol pozbawia go szans w ogóle. Wobler z dwoma kotwiczkami też jest dla nich bardzo niebezpieczny. Uważam, że jedna kotwiczka bez zadziorów powinna być normą.

Skaczą raczej małe pstrągi więc jak nawet spadnie, to strata niewielka. Na wyposażeniu powinny być też odpowiednie szczypce do wyhaczania bo czas tego zabiegi w przypadku pstrąga ma bardzo duże znaczenie.

 

Choć czytałem kiedyś artykuł gdzie pisano właśnie o odczuwaniu bólu przez ryby i była foata złowionego pstrąga który podczas poprzedniego opłyniecia zatoczki spiał sie w czasie holu - pewność że to ta sama ryba była własnie dzięki muszce, okazało sie że druga much przecieła całkowicie jeden z łuków skrzelowych (wystawał kikut spod pokrywy) a mimo to ryba nie przestała żerować, nie krwawiła ze skrzela, wyglądała całkiem ok.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem specem od obróbki metalu, ale raczej jak już mechanicznie walczyć to sugerowałbym niskie obroty. Podobnie sprawa wygląda w przypadku ostrzenia noży, szczególnie tych wysokiej jakości, raczej wolno i mokro <_<.

Robert, do ekwipunku warto dołączyć niewielki podbierak uwieszony na plecach wojownika-pstrągołapa :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie dzięki Sławku :D Fakt, wiedzy nie czerpie z książek i to co pisze jest sprawdzone. Pewnie dlatego wiem, że nie można rozhartować grota, bo ile jest tego piłowania :D Masz też rację, że nic się nie osłabia. W hakach Ownera z systemem CUT POINT grot ma kształt teownika (patrząc z góry) . Taki grot wbija się głębiej a o jego wytrzymałości decyduje wytrzymałość kolanka a nie grota. Ja piłuje groty ponieważ miałem kilka przypadków kiedy haczyk z przygiętym grotem stawiał zadziwiający opór. Boleń ma takie miejsca z których hak wychodzi opornie a z zadziorem jest czasem niezwykle trudny do wyjęcia. Tak jak nienawidzę tej szarpaniny w stylu amerykańskim przy odhaczaniu, tak wyjmowanie haka bez zadziorna działa kojąco na duszę i sumienie. Cieszę się, że podzielacie moje zadanie w kwestii drugiej kotwiczki. To problem nie mniejszy niż zadzior i często obrażenia ryby są koszmarne. Polecam wyjeżdżającym do Skandynawii zdjęcie chciażby na próbę przedniej kotwiczki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Standerus, to zapewne pojedynczy dziwny przypadek. Przez 6 lat zarybiałem pobliskie jezioro pstrągami i trochę się grzebałem w tym temacie. Rozmawiałem długo z ichtiologiem/wędkarzem i to on uczulił mnie na ten temat. Wszystko co mi powiedział sprawdzało się w praktyce. Obserwowałem masowe odłowy pstrągów i sam sporo łowiłem. Używałem głównie gumki z pojedynczym hakiem bez zadziorna i nie miałem problemów. Padł mi jeden pstrąg który dostał idealnie w żyłę na łuku skrzelowym. Padł błyskawicznie. Ryby zabijało długie grzebanie w pyski i majstrowanie pluchami w skrzelach. Dlatego mam zakodowany obraz pstrąga jako ryby bardzo wrażliwej. Byłoby fajnie gdyby inni też tak postrzegali tą rybę bo to mniejsze ryzyko :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Majster wiesz po czym mozna poznac ze ktos lowi sporo np. kleni wlasnie i ze faktycznie ma doswiadczenie? Jesli Ci mowi, ze wiekszosc ryb zapina na pierwsza kotwiczke a tylna przewaznie odpina lub zastepuje pojedynczym hakiem jak Ty B)(a taki maly cukier a co...) Tak faktycznie jest. Nasze wody sa trudne a ryby wyszkolone przez wedkarzy, obyte z przynetami. Na dzien dzisiejszy lowienie woblerami pod prad w sposob klasyczny jast chyba najmniej efektowna technika jesli chodzi o potoka, jazia, klenia, czy brzane. Z lowieniem takim wiaze sie wlasnie sposob ataku ryby w woblera. Zwroccie uwage, ze ryby zapinane na tylna kotwiczke byly standartem w odleglej juz przeszlosci. Dzisiaj zeby skutecznie lowic wzrokowce takie jak wymienione wyzej zwlaszcza klenie i jazie, trzeba pojsc bardzo daleko w specjalistyczne przynety oraz sposob ich prezentacji. Dzisiaj skuteczne metody to prowadzenie przynety w poprzek wody, splawianie z nurtem czy oblawianie nurtu wachlarzem. Z tym wiaze sie wlasnie specyfika ataku na przynete, nie jest to juz podarzanie za nia przez dluzsza chwile i spokojne zassanie od tylu. To bezskuteczny dzisiaj juz sposob prowokacji. Ryba uderza w przynete z boku lub od przodu dla tego konczy sie to zapieciem na srodkowa kotwiczke. W przypadku stosowania malych woblerkow 2, 2.5, czy 3 nawet do 5cm pozostawienie tylko jednej srodkowej kotwiczki to swietny patent stosowany przez najlepszych tego swiata. Co do brzany chodzi nie o finezje, bo ryba ta nie ma nic wspolnego z subtelnoscia ani podczas ataku na wobler ani tym bardziej podczas holu, bardziej o skuteczny i pewny hol. Gdyz ta uwieziona na koncu naszej zylki wyczynia najprzerozniejsze manerwy przy dnie by pozbyc sie przynety. Do najskuteczniejszych nalezy szorowanie pyskiem o zwir badz kamienie na dnie, kiedy to druga kotwiczka bedaca na zewnatrz pyska czesto gesto grzeznie gdzies w zawadzie co rownoznaczne jest z utrata ryby. Jak wiec widac po licznych wypowiedziach kolegow stosowanie pojedynczej kotwiczki jest skuteczne, wygodne, humanitarne i praktycznie nie posiada zadnych argumentow przeciw.

Polecam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. :D

Wątek nieco zmienił kierunek, ale jest ciekawy.

Z tym zdejmowaniem kotwic jest różnie i każdy ma tu trochę racji. Woblery rzeczywiście zaczynają dziwnie pracować po zdjęciu kotwiczki, niektóre po zdjęciu tylnej, a inne przedniej. Sprawa jest prostsza w tych woblerach, które mają oczko do zapinania: poniżej osi woblera, jego środka ciężkości lub oczko wychodzi ze steru. W innych przypadkach prawie zawsze dojdzie do zmiany pracy przynęty. Nie piszę tu, o woblerach „ekspresach” na bolenie czy Popperach.

W małych przynętach masa kotwiczek ma spory wpływ, na wyważenie i stopień wyporności przynęty. Dlatego, po zdjęciu jej, nie raz trzeba doczepić w tym miejscu np. małą śrucinę, by wobler nie zgubił właściwej pracy.

 

Każdy na pewno ma własną teorię na temat, dlaczego większość ryb łowi na przednią lub tylną kotwicę? Z moich skromnych obserwacji, z własnych połowów: pstrągów, kleni i jazi wynika, że duży wpływ na to, na którą kotwicę zapnie się ryba ma, nie tylko kierunek/sposób prowadzenia woblera względem nurtu rzeki ale też tempo, w jakim go się prowadzi. Szybciej prowadzone wabiki mam więcej zapięć za tylną, a w wolniej prowadzone, zwłaszcza z wachlarza, za przednią kotwiczkę. W tym roku wszystkie moje pstrągi wyjechały na przedniej jak na razie kotwiczce. :o

Ciekaw jestem, jakie jest zdanie innych. :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele razy miałem taką sytuację w czasie holu widziałem, że ryba jest zapięta za tylną kotwiczkę a kiedy podciągałem ją do wyjęcia była zaczepiona za przednią. Jest jeszcze inna kwestia do rozważenia. Czy ryba bez przedniej kotwiczki nie zatnie się jeśli ryba złapie ją w okolicy głowy lub w połowie? Myślę, że szanse na zacięcie są duże. W całej tej sprawie rządzi trochę przypadek bo nic tu nie odbywa się według schematu.

Widziałem gdzieś woblery które miały tylko jedną kotwiczkę przednią mocno przesuniętą to tyłu. Przy prowadzeniu kolanka wystawały za koniec woblera. To takie kompromisowe wyjście. Czy dobre? Nie wiem bo nie próbowałem. Zapewne producent odpowiednio wyważył wobler aby wszystko zagrało. Mam wątpliwości czy śrucina do końca zastąpi kotwiczkę. Rozkład masy jest całkiem inny. Woblery nie są moją podstawową przynętą ale wiem, że dla wielu wędkarzy minimalna zmiana akcji ma kolosalne znaczenie. Z ciekawością poczytam inne opinie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garść uwag.

Istotnie, trudno jest skodyfikować żelazną zasadę w przypadku zależności między skutecznym zacięciem a umieszczeniem kotwicy w woblerze. Z moich oserwacji wynika, że bez zbytniego żalu mógłbym zrezygnować z tylnej kotwiczki w przypadku połowu pstrąga oraz klenia, myślę, że nie wpłynęłoby to również na moje samopoczucie i wiarę w skuteczne zacięcie. Jednak wahałbym się zrezygnować z tylnej kotwy przy połowie opaskowych sandaczy, podobnie przy połowie brzany - tutaj zdecydowanie jedna ale z tyłu (sposób walki zapiętej brzany dobrze opisał Slouli). Tak na marginesie, coraz rzadziej poluję na brzany z powodu bardzo częstego podhaczania tych sympatycznych ryb, średnio na 10 złowionych, 3-4 zapięte są prawidłowo, reszta za płetwę, grzbiet itp. Próbowałem wielokrotnie różnych sposobów prowadzenia przynęty, łowiłem w różnych porach, na różne przynęty itp., by wyeliminować wątpliwą przyjemność holowania podczepionej ryby - nic nie skutkowało. Wracając do tematu. Pozostaje problem ułomności pracy wobka w przypadku zdjęcia tylnej kotwicy. Ciekawe zdanie napisał Robert: Woblery nie są moją podstawową przynętą ale wiem, że dla wielu wędkarzy minimalna zmiana akcji ma kolosalne znaczenie. Bardzo często łowię na wobki i sporo też eksperymentowałem stosując woblery o rozmaitym charakterze pracy w różnych warunkach. Nie jestem zwolennikiem tezy, że minimalna zmiana akcji wpływa na łowność woblera - takie przekonanie wiązałbym raczej ze sferą mistyczną, czyli naszą wiarą w przynętę. Na przykład pstrągi z powodzeniem łowiłem woblerami o bardzo zróżnicowanej pracy, od drobnego lusterkowania przez dostojne ,szerokie kolebanie się na boki aż do zupełnie niepoprawnego zachowania się wobka tzn. nie trzymanie się nurtu, wykładka na bok ;) Ale co wędkarz to obyczaj...

Na koniec drobna dopowiedź do uwag Roberta na temat pstrąga i kaleczenia małych przedstawicieli tego gatunku. Otóż w czystych prześwietlonych potokach, gdy doskonale widać wielkość atakującej ryby, staram się po prostu tych najmniejszych nie zacinać.

A może stosować dwa pojedyncze haki? To też jakieś wyjście. Rzecz do dyskusji i weryfikacji nad wodą.

Pozdrawiam,

Marcin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokladnie jesli brzana to jedna kotwa tylko i wylacznie z tylu. I to koniecznie wymieniona z byle czego na markowa inaczej lipa. Kwestia podchaczania brzan jest znanym zjawiskiem wynikajacym ze specyfiki zerowania i budowy tej ryby. Opisywalem tzw. furkotanie brzan podczas intensywnego zerowania w rynnie w artykole Z mucha na nizinie ,byl to dwu czy trzy czesciowy cykl w Wedkarskim Swiecie niepamietam juz dokladnie czy z 2005r ale raczej tak. Przy sprzyjajacych warunkach ryby zeruja nie tylko przy dnie ale takze w pol toni a czesto tuz pod powierzchnia wody na drobnicy. Robia to tak zapalczywie ubiegajac w atakach pobratymcow z tej samej rynny, ze czesto mozna zaobserwowac charakterystyczny furkot na powierzchni wody wywolany postawiona na sztorc pletwa grzbietowa. Jak ona wyglada i w co jest wyposarzona kazdy wie. Ryba podczas ataku wychyla cialo nieco do tylu poniewaz jej pysk nie jest przystosowany do pobierania pokarmu z toni. Atakuje wobler identycznie jak lipien zbiera suchara. Podniesienie od dna, wychylenie glowy w strone pionu, atak, blyskawiczny zwrot przez bok i szybki sus do dna. Trwa to ulamki sekund i dla wedkarza wyczuwalne jest jako potezne lupniecie w kij, prawie wyrywajace wedke z dloni jesli ryba jest naprwde duza i jesli trafila w wobler nieprzystosowanym do tego pyskiem, co n ie jest prosta sztuka. Jesli nie trafila wobler mija szpiczasty leb omyka sie po ciele natrafiajac zazwyczaj na mocna, wyposazona w kolec pletwe grzbietowa w ktorej grzezna kotwiczki lub na ktoras z pletw brzusznych gdzie sytuacja jest identyczna stad czeste podhaczenia wlasnie brzan. Nie wypowiadam sie o opaskowych sandaczach bo tu raczej jestem bardziej kompetentny w gumach niz woblerach.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Majste, tak się składa, że akcja występuje nie tylko w woblerach więc jeśli rozszerzyć temat na inne przynęty to muszę napisać, że podważyłeś istotny przedział mojej wiedzy. Bolenie poznałem najlepiej ze wszystkiej ryb i wiem na pewno, że niuanse w pracy przynęty mają bardzo duże znaczenie. Nie dotyczy to oczywiście wszystkiej ryb w każdej sytuacji, ale w pewnych przypadkach. Zawsze staram się znaleźć najlepsze miejsce do łowienia, czyli takie w którym można liczyć na kilka ryb. Często są to zgromadzenia gdzie pływa dobrze ponad 100 ryb więc jest czas na eksperymenty. Ponieważ przynęty są dla mnie nie mniej ważne od samego łowienia eksperymentuje bardzo dużo. Przy tej mnogości przynęt mamy sytuację, że różną się one w swojej pracy niuansami. Dotyczy to ołowianek jak i woblerów. Znam takie sytuacje kiedy te niuanse powodują to, że na łodzi jeden wędkarz łowi rybę za ryba a drugi nic, lub ma tylko wyjścia do przynęty. Ostania ciekawa sytuacja polegała na tym, że łowiliśmy jesienią na przykosie gdzie grasowało duże stado bolenie. Nie rozpieszczały one nas zbytnio i od rana do 16 złowiliśmy z kolega 12 ryb. Ryby były zbliżonej wielkości od 1,5 do 2 kg. W penym momencie postanowiłem zmienić akcje przynęty przez zmianę ustawień łopatek mikroskopijnego śmigiełka umieszczonego na końcu kotwiczki. Konia z rzędem temu kto wizualnie zobaczy jakąś zmianę. Ponieważ stworzyłem tą przynętę wiem, że będzie pracować inaczej. Już po pierwszym rzucie zobaczyłem, że ta minimalna zmiana dała niesamowity efekt. Zaliczyłem 2 spektakularne pościgi dużych boleni. W końcu atak zakończył się wyhodowaniem 5 kg ryby. Kolega który ze mną łowi ma podobne poglądy do moich na temat niuansów więc natychmiast poprosił mnie aby i jego przynętę „podkręcić”. Brzmi to może niewiarygodnie ale i on bardzo szybko złowił rybę niewiele mniejsza. Zaznaczę, ze cała akcja trwała w warunkach bardzo stabilnych więc wpływ czynników innych wykluczam. Ten temat mam przerobione do bólu. Myślę, że wszyscy którzy ze mną łowili przez dłużysz okres czasu potwierdzi z chęcią moje spostrzeżenia. Być może temat dotyczy ryb „najmądrzejszych” i nasze wody gdzie ryby są poddawana nieustannej presji wędkarskie. Nie zmienia to jednak faktu, że teza jest prawdziwa. W ubiegłym roku łowiłem z Tomkiem na rybnych wodach Skandynawii. W większości miejsc prawdopodobnie byliśmy pierwszymi łowiącymi w sezonie. Najskuteczniejszą przynętą były Slidery. Co ciekaw, że model 7 cm i 10 cm dzieliła przepaść w skuteczności. Do modelu 7 cm ryby praktycznie tylko wychodziły a złowienie ryby graniczyło z cudem. To tylko 3 cm różnicy. Nie zauważyliśmy różnic pomiędzy modelem 10 cm a 14 cm. Logicznym jest sadzić, że istniała wielkość krytyczna i z pewnościa to niuanse decydowały o skuteczności. Spraw dotyczy ryb niezbyt wybrednych z dzikich wód. Daje to wiele do myślenia na temat wpływu niuansów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robert, absolutnie zgadzam się z Tobą. Uprościłem trochę wypowiedź i użyłem skrótu myślowego - i w polityce się zdarza :mellow: . Cały czas jak myślę o woblerach, to zawsze mam przed oczami pstrągi, no czasami kleniki, a tu zdecydowanie ważniejszy jest sposób podania/prezentacji przynęty związany często z porą roku, niż drobne różnice w pracy, może nawet kolor ma większe znaczenie niż amplituda drgań/wychyleń/odchyleń.

Boleń natomiast to specyficzna ryba i tutaj rzeczywiście byłbym ostrożny, wynika to chyba z zorientowania tej ryby na jeden typ pokarmu (głównie ukleja), a jak powszechnie wiadomo spece od połowu tej ryby najczęściej kombinują właśnie z przynętami. Jeśli chodzi o inne wabiki (gumy, obrotówki) to też zaliczam się do mistyków i mam swoje ulubione o charakterystycznej pracy wspieranej moją wiarą w ich wyjątkowość:D - choć eksperymenty mam we krwi i nie zamykam się w ciasnym pokoju własnych wyobrażeń. Szczerze mówiąc temat trudny do jednoznacznej klasyfikacji, i dobrze.

Jeszcze dodam, że istnieje grupa wędkarzy przekonana o niepodważalnej skuteczności jednego typu woblera, jednej obrotówki itp. Próbują łowić taką przynętą wszystko i wszędzie, czasami z dużym powodzeniem - a czasami, jak mawiają, ryby nie żerują :mellow:. Powiem przewrotnie; ciesze się, że jest ich sporo (dla dobra ryb). I rzeczywiście dla nich niewielka zmiana pracy ulubionej przynęty może być nie do przyjęcia.

Robert, nijak nie pasujesz do tej grupy <_<

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 lat później...

HAKI BEZ ZADZIORA

 

Koledzy pisząc ten post chciałbym poruszyć temat haków bez zadziora, zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej wsadzam kij w mrowisko ale … . Moja przygoda z hakami bez zadziora zaczęła się w już 1995 roku podczas pierwszych w Polsce zawodów wędkarskich na których obowiązywał zakaz używania haków z zadziorami. Pamiętam ile było wówczas wokół tej decyzji zamieszania, ile było kontrowersyjnych komentarzy czy niejednoznacznych spekulacji. Dzisiaj po przeszło siedemnastu latach obowiązywania tego przepisu nikt z łowiących na zawodach muchowych nie wyobraża sobie możliwości użycia haków z zadziorem, mało tego na większości wód górskich obowiązuje już od kilku lat zakaz stosowania takich haków i mam nadzieję, że będzie ich przybywać. Wracając do moich początków i do wspomnianego 1995 roku sam miałem wówczas wiele obaw i wątpliwości nad sensem tego rozwiązania tym bardziej, że zanotowałem wiele spadów ryb podczas treningów jak i podczas samych zawodów. Mimo to po zakończeniu zawodów i ich dokładnym przeanalizowaniu doszedłem do wniosku, że to nie wina haczyków, a braki i niedoskonałości w technice mojego holu. Było coś jeszcze, coś wewnątrz, coś co podpowiadało mi, że to jest to, że jest to zgodne z moim postrzeganiem wędkarstwa, moim podejścia do ryb. Używanie haków bez zadziora potraktowałem jako następny wyższy pułap mojego wtajemniczenia wędkarskiego i tak to już jest od 1996 roku i trwa nieprzerwanie do dnia dzisiejszego. Dla mnie podstawową zaletą haków bez zadziora są dużo mniejsze uszkodzenia tkanki (mniejsza rana) niż w przypadku haków z zadziorem i to zarówno podczas wbijania grotu (zacięcia) jak i późniejszego uwalniania ryby z haka kiedy to powodujemy największe uszkodzenia. Haki bez zadziora pozwalają również na uwolnienie ryby bez konieczności wyciąganie jej z wody, jest to szczególnie ważne podczas upałów jak i temperatur ujemnych kiedy ryby poza swoim środowiskiem narażone są na poważne uszkodzenia skrzeli. Główną zaletą dla samego wędkującego jest skuteczniejsze zacięcie ryby i bezpieczniejszy hol tak, tak wyda się to dla większości wędkujących absurdem ale w dalszej części tekstu postaram się to wykazać. Są i inne bardziej pragmatyczne zalety jak łatwość usunięcia wbitego haka w palec, czapkę, ubranie czy siatkę podbieraka. Wracając do ryb, zacięcia i holu spróbuję na przykładzie kilku, mam nadzieję dość obrazowych, przykładów przedstawić zalety haków bez zadziora i udowodnić ich „wyższości” w stosunku do haków z zadziorem. Przykład pierwszy przeanalizujemy na rybach mających twarde wręcz kostne „stalowe” pyski jak pstrąg, głowacica, szczupak itd. Jeśli używamy haka z zadziorem to dość często zdarza się, że zatniemy rybę zbyt delikatnie, zbyt płytko bo był za duży dystans i żyłka zamortyzowała zacięcie, bo była za wysoko uniesiona wędka i nie było odpowiednio obszernego ruchu wędki, bo spóźniona reakcja, bo delikatne branie itp. wówczas często hak wbije się tylko do zadziora, który zadziała jak swoisty ogranicznik co w konsekwencji, w większości przypadków, kończy się odpadnięciem ryby gdyż hol na końcu grota nie może być i raczej nie będzie skuteczny. Rozpatrując analogiczne sytuacje jak powyżej ale z hakiem bez zadziora to przy zacięciu o wiele częściej i łatwiej wbijemy grot do kolanka nawet w twardą pokrywę kostną gdyż na grocie nie ma żadnego ogranicznika, jest on po prostu gładki. Nawet w przypadku gdy zacięcie będzie zbyt delikatne to i tak, jeśli ryba nie odpadnie w pierwszych sekundach, jest realna szansa, że grot wbije się głębiej pod ciężarem i mocą uciekającej ryby. Jaki w tym miejscu wniosek się nasuwa? Holując poprawnie rybę więcej wyholujemy ryb stosując haki bez zadziora gdyż zdecydowanie więcej zacięć będzie skuteczniejszych i częściej będziemy holować ryby na „kolanku” haka, a nie na końcu grota. Przykład drugi będzie dotyczył ryb o pyskach delikatnych wręcz kruchych szczególnie narażonych na uszkodzenia takich ryb jak między innymi lipień lub okoń. Tu posłużę się doświadczeniem, działającym na wyobraźnię, z użyciem np. gumy z dętki rowerowej. Weźmy kawałek gumy i wytnijmy równy okrągły otwór, i spróbujmy rozerwać gumę. Sądzę, że się nie uda bo dętka jest zbyt mocno chyba, że ktoś chłop nad schwał. Teraz weźmy żyletkę i natnijmy lekko brzeg otworu guma rozrywa się prawie bez użycia siły. Jak widać na powyższym przykładzie wbijając hak bez zadziora wykonujemy w pysku ryby równy otwór, a tak naprawdę tylko ją lekko nakłuwamy co powoduje, że skóra pyska przeważnie się nie rozrywa. Niestety inaczej jest w przypadku haka z zadziorem, który działa praktycznie jak „żyletka” którą nacinamy skórę i podczas holu ta często się rozrywa poszerzając się z każdą minutą holu. Często zdarza się, że taka ryba odpada lub uwolniona odpływa z wielką paskudną raną. Dawniej często zdarzało mi się wyholować lipienia bez nożyczek lub z niemiłosiernie wykrzywionym pyskiem, a w czasach kiedy stosowałem haki z zadziorem często po spięciu na haku pozostawał fragment wyrwanego pyszczka lipienia. Przykład trzeci dotyczy ryb takich jak brzana, karp, sum itp. mających mięsiste często również twardawe pyski. W tym przypadku największe schody zaczynają się w momencie wyciągania haka z zadziorem z pyska choć i zdarzają się problemy z prawidłowym wbiciem haka. Uszkodzenia pyszczka i destrukcja w miejscu wbicia haka z zadziorem jest dużo większa niż w przypadku haka bez zadziora, a rana dużo większa tak jak możliwość jej zakażenia i infekcji. W przypadku haka bez zadziora jest zupełnie inaczej z takiego haka uwalnia się ryby bezproblemowo bez prawie widocznych uszkodzeń i ewentualne negatywne następstwa są dużo, dużo mniejsze. Jak widać stosowanie haków bez zadziora dotyczy nie tylko ryby z krainy pstrąga i lipienia ale również ryby wód nizinnych. Od momentu jak zacząłem używać haków bez zadziora poprawiła mi się technika holu, a co za tym idzie i skuteczność. Prawie od początku stosowanie haków bez zadziora przeniosłem je na inne metody w tym również na spinning, poszedłem nawet o krok dalej do zbrojenia wszystkich przynęt stosuję pojedyncze haki bez zadziora. Dlaczego? bo mała rybka niewiele większa od przynęty zapięta na trzy groty, nawet bez zadziora, nie przeżyje skomplikowanej operacji odhaczania, z pojedynczym hakiem jest inaczej. Dzisiaj nie wyobrażam sobie łowienia ryb z użyciem haków z zadziorem po prostu nie wyobrażam jak również nie wyobrażam sobie stosowania haków z zadziorem przez wędkarzy stosujących C&R. Tu nasuwa się pytanie, pytanie wynikające z praktycznego doświadczenia, a nie z przemyśleń teoretycznych, czy zasadnym i wskazanym było by powszechne wprowadzenie HAKÓW i KOTWIC BEZ ZADZIORA?

 

post-46596-0-35593700-1353832627_thumb.jpg post-46596-0-43307300-1353832469_thumb.jpg post-46596-0-07648700-1353832547_thumb.jpg post-46596-0-89211200-1353832688_thumb.jpg post-46596-0-30034800-1353832704_thumb.jpg

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet teoretyczny punkt widzenia przemawia za słusznością takich założeń. Tu poparte dodatkowo praktyką.

Szykuje się kolejny zakręt w moim wędkarstwie? Co prawda nie miewam już spazm i całodniowej frustracji po spiętej rybie. Dziwne, że wcześniej na to nie wpadłem.

Dzięki za interesujący temat :) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na łowienie bezzadziorowe przestawiałem się kilka lat a od dwóch łowię tylko w ten sposób. Odczepienie przy pływadle suma jest teraz dziecinnie proste. Jest jeszcze łatwość uwolnienia siebie . Hak czy kotwica wbita w palec po samo kolanko jest bardziej przerażające niż bolesne przy wyjmowaniu. Spady zdarzają sporadycznie ale ja fanem superszybkich wędek nie jestem. Nawe sandacze wolę łowić mod-fastem :)

W następnym sezonie mam zamiar przymierzyć się do pstrągów i wobki będą uzbrajane w pojedyńcze haki. Zobaczę jak to się sprawdzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od 3 lat łowię wyłącznie na wabie wyposażone w haki pozbawione zadziorów i namawiam do tego każdego wędkarza. Takie rozwiązanie ma same zalety, zwłaszcza dla osób, dla których wędkarstwo nie jest sposobem na pozyskiwanie rybiego mięsiwa. Brak zadziora umożliwia pewniejsze zacięcie (hak stawia mniejszy opór), pozwala zminimalizować ranę w pysku ryby, zarówno podczas zacięcia, jak i jej odhaczenia oraz pozwala na bardzo szybkie uwolnienie ryby i, ponownie, mniejsze straty w jej organizmie. Wnioski płynące z mego, kilkuletniego już, doświadczenia są tożsame z wnioskami Kolegi Zdzisława Czekały :) Nie trudno wyobrazić sobie, że i odhaczenie człowieka będzie znacznie szybsze i mniej bolesne (tego akurat nie sprawdzałem i mam nadzieję, że sprawdzać nie będę :P ). Plus, w przypadku gdy z jakiś powodów ryba zerwie linkę, o wiele łatwiej pozbędzie się ciałą obcego, o ile hak nie będzie posiadał zadziora.

 

Od kiedy łowię bez zadziorów, nie tylko nie notuję większej liczby spadów, ale odnoszę wrażenie, iż ta liczba wręcz zmalała. W szczególności, dotyczy to kruchopyskich okoni. Esox nie umknął mi z haka pozbawionego zadziorów dosłownie nigdy B)

 

EDYTKA:

 

@ robert67: Zagniatanie. U mnie się to zprawdza. Nadto, czytałem, że piłowanie znacznie osłabia hak. Ile w tym prawdy? Trudno powiedzieć... Wolę nie eksperymentować.

Edytowane przez Dienekes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie już techniczne pytanie, bo nowe zakupy wędkarskie muszę odłożyć w czasie.

Co jest właściwsze? Zgniatanie zadziora czy spiłowanie?

Zgniatanie jest o wiele szybsze, wystarczą dobrej jakości szczypce z niewielką perforacją choć lepsze by były gładkie ale takich nie robią.Czasem można uszkodzić grot ale mam wrażenie że to groty z wadą.

Osobiście od 6, może nawet 8 lat łapię na haki bez zadziorów i nie zauważyłem by było więcej spadów niż z zadziorów. Dzięki temu łatwiej jest mi odhaczać ryby a w okresie zimowym nawet ich nie wyciągam z wody tylko dłuższą chwilkę dam luźną żyłkę i ryba sama się uwalnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...