Skocz do zawartości

[Artykuł] Edge


korol

Rekomendowane odpowiedzi

Bez urazy,żle mnie odebrałeś,chodziło mi o to że idealnie opisałeś stan naszych wód.Od momentu,,Przychodzi czas na podjęcie wyzwań..."Ale przy okazji dowiedziałem się co to asperger.I znalazłem coś takiego

-mają problemy ze zrozumieniem żartów i znaczeń dosłownych;

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi o problemy ze zrozumieniem, bynajmniej po mojej stronie, zwyczajnie szkoda mi ciekawego wątku, miejsca gdzie zaistniała ciekawa wymiana informacji. Parafrazując, wszyscy wiemy jak łatwo zepchnąć temat na totalnie inny tor, co moim zdaniem, rozpoczynasz ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

"Szybciej zakładające się wodery" ? Dlaczego nie jeszcze szybsze ? Gdzie w tym wszystkim jest przyjemność ?

Wędkowane to etapy. Pogoń za ilością, pogoń za okazami, stawanie w szranki zawodów podwórkowych, okręgowych, GP i MP, a potem przychodzi ten właściwy czas. Zdobyłeś wszystko, albo nic, ale masz praktykę, wiedzę i wyciągnąłeś wnioski.

Wreszcie jesteś zdystansowany, zrelaksowany i czerpiesz czystą przyjemność nawet z samego wędkowania w jedynych i niepowtarzalnych okolicznościach przyrody. Najlepiej w doborowym towarzystwie tych, którzy do tego dojrzeli :).

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy jest tak, że jest to ewolucja.
Jedni lubią rywalizacje, inni pogoń, trzeci relax.
Wędkarstwo, dla tych którzy traktują je poważnie, jest ważną częścią ich życia.
A życia prowadzimy różne / różnie .
Brzmi być może banalnie. Ale irytuje mnie ten model narracji , dochodzenia do jakiegoś ZEN w wędkarstwie.
Jako pasja jest za bardzo związane z emocjami , a te z założenia są subiektywne.
To o czym pisze @gucio, o rozmawianiu, czy też braku możliwości rozmowy - to wynika z osiągniętego poziomu umiejętności , świadomości i czucia tematu - czyli konkretnego łowienia. Łowienia rozumianego jako interakcja z mieszkańcami środowiska wodnego. Własna refleksja, analiza, nie szukanie drogi na skróty - to wpływa na rozwój rozumienia tego co się odbywa w warunkach podwodnych.
Narracja o istnieniu hiper przynęt i inne marketingowe tricki są tak samo pułapka jak przekonanie, że przynęta nie ma znaczenia.

Odnosząc się do poruszonego w tekście Piotra zagadnienia, czyli tych czynników składających się na sukces... To im mniejsza wiedza i znajomość łowiska i warunków tym większe wrażenie o wadze szczęścia jako czynnika decydującego o sukcesie. Czy sukcesach.
W kompleksowych warunkach łowisk splot okoliczności, które rozumiemy sprawia że zdarza się, że dochodzi do sytuacji jak podczas tarła uklei czy jętki. Sygnały które odbieramy z otoczenia, interpretujemy i na tej podstawie łowimy. Ale to właśnie ta wiedza i rozumienie uwarunkowań umożliwia wykorzystanie tych sytuacji występujących w przyrodzie.
Im większa wiedza i doświadczenie tym więcej schematów, sytuacji, które rozumiemy, czujemy, czy po prostu interpretujemy na naszą korzyść.

Z upływem lat widzę, że tak lubiana przez wielu chęć porównywania swoich wyników, okazow czy też chierarchizowanie wędkarzy na lepszych / gorszych itd. to raczej czysto ludzka cecha. Wystepujaca przeciez nie tylko w wedkarstwie. Cecha niemajaca związku z doświadczeniem wędkarskim czy osiąganymi wynikami. Po prostu są osoby, które lubią się mierzyć miara innych albo w porownaniu z innymi.

Pozdrawiam

Edytowane przez Guzu
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ot taka konkluzja mnie naszla po przeczytaniu ostatnch postow,- bez filozoffi - wylowionemu/wyluzowanemu latwiej o luzniejsza gume w majtach  ;)

Jednak proporcji wylowienia do wyluzowanej gumy  nie jestem w stanie ujac, bo mam napiete stosunki z matematyka  :lol:

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wojtek,
odpowiadając na pytanie gdzie przyjemność.

Tak jak wspomniał Daniel, pasja jest częścią życia, zmienia je, ale też styl bycia jednostki wpływa na podejście do pasji.

W moim przypadku przyjemnością jest możliwość łowienia. Wole łowić dłużej niż krócej. Ale jak mam do wyboru Most Północny (słynny wypływ ścieków do Wisły) i Podlaski przełom Bugu, to jednak więcej przyjemności czerpię z łowienia nad Bugiem.
Kiedy mam spędzić czas w pięknych okolicznościach przyrody - super, ale jeszcze lepiej gdy złowię wtedy trochę rybek. Nie ma co się oszukiwać - łowić ryby to większa frajda niż tylko chodzić na pusto. W moim przypadku jeszcze większą frajdę przynosi celowe złowienie okazu, najlepiej z gatunku który najbardziej lubię łowić (brzana, sum na spinning). Akurat zawody mnie nie kręcą, bo wole samotne polowanie i okazy od szybkościowego łowienia małych i co najwyżej średnich ryb (a taka strategia jest najlepsza na cykl GP) chociaż jak już startowałem dobrze mi szło.

Wyłowienie to kwestia dyskusyjna. Niby przez 25 lat złowiłem tak duże ilości ryb, że już dawno nie popadam w euforie, nie drży mi ręka przy podbieraniu okazów, spokojnie podchodzę do porażek. Mogę co najwyżej powiedzieć, że jestem spełniony w pewnych gatunkach. Ale całościowo? Przecież nie miałem okazji, aby spędzić 2 listopadowych tygodni nad Dunajcem, Sawą, czy też styczniowych nad Parsętą. Nie brodziłem zimą w morzu. Z sumów nie złowiłem jeszcze piraiby, nie złowiłem wielu, wielu ryb morskich z marlinem na czele. Nie wiem kiedy będę spełniony. Pragnę spędzić miesiąc na Syberii, ze 2 tygodnie nad Wielkim Jeziorem Niedźwiedzim, złowić rekina grenlandzkiego. Chcę niby tego samego co inni, tylko czasem więcej.

Życie jest krótkie, a ja nie znoszę marnowania czasu. Staram się wyciągnąć ile się da. Jak szybciej się przebiorę, moje szczęście wzrośnie. Będę dłużej łowił :)
Codziennie, gdy odwożę dzieci 15min jazdy wykorzystuję na uczenie ich angielskiego, w drodze do pracy ustalam zadania z podwładnymi, wracając realizację. W długich trasach słucham audiobooków, rozmawiam z bliskimi, ze znajomymi ze studiów których dawno nie widziałem.
Nie płaczę, że dużo godzin w pracy i dzieci uniemożliwiają mi rozwój. Jak trzeba wstaję o 3 lub 4 rano i w nocy uczę się do międzynarodowego egzaminu. Wszystko się udaje. Klucz to wiara i zarządzanie czasem.

Co do porównywania się z innymi. Mnie osobiście mało interesuje otoczenie. Raczej skupiam się na swoich celach. Nie obchodzi mnie, czy ktoś złowił jednego dnia 11, czy 17 boleni, czy jego największy miał 68, czy 84 cm. Nudzi mnie to. Wędkarzy dzielę na tych co zjadają i tych co wypuszczają ryby. Wartościowanie doświadczenia co najwyżej pojawia się w momentach, gdy poszukuje wiedzy, rozwoju. Staram się uczyć od najlepszych i takich to pytam o zdanie.

Edytowane przez korol
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji czynników decydujących o skutecznym łowieniu zacząłem się zastanawiać nad jeszcze jednym aspektem. U nas jest to rzadkie, bo rybostan przeważnie słaby, ale wyobraźmy sobie, że mamy rybne łowisko.
Jak spośród kilku gatunków zajmujących wspólną niszę łowić ten jeden pożądany. Jak wyłuskać dużą rybę z wielu małych i średnich?

Jak unikać łowienia sumów podczas tarła uklei, co zrobić, by w Piasecznie złowić nie tęczaka, a palię? Miałem jeszcze takie zadanie - uniknąć pacu oraz niszczuk i złowić araphaimę.
 

Edytowane przez korol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotr, pytanie rzucone było pół żartem, pół serio. Wędkarstwo z małymi przerwami towarzyszy mi całe życie, a swoje lata już mam :).  Podzieliłem się z Tobą swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi zmiany swojego jak i wielu przyjaciół,  podejścia do tej zabawy, ba nawet pasji.  Od jakiegoś czasu najbardziej kręcą mnie podróże związane z wędkowaniem. Kocham poznawanie nowych miejsc, ludzi i ryb (zdarzały się endemiczne). Lubię dzicz, namiot i nie przeszkadza mi tułaczka nawet ryzykowna. By do tego dojrzeć przeszedłem etapy, o których pisałem. Teraz najważniejsze na rybach i wyprawach jest towarzystwo. Wyścigi z innymi i z samym sobą są już mi obce. Być może nowy rozdział i nowe przyjemności ? Tego Ci życzę :).

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podróże wiadomo, to jeden z lepszych sposobów na wydanie pieniędzy. Zwiedzanie, poznawanie odmiennych zwyczajów, podziwianie architektury, smakowanie potraw. Wyprawy wędkarskie to już całkiem super.
Jakiś czas temu sobie policzyłem, że olewając zobowiązania itd. i licząc 26 dni urlopu, święta oraz urlop za nadgodziny mógłbym w ciągu roku zorganizować 10 tygodniowych wypraw wędkarskich. A będąc na home office, tak jak teraz od połowy lutego, mógłbym dodatkowo sobie tylko zmieniać co 3 tygodnie lokalizacje, w dzień pracować z hotelu, a o świecie i po zachodzie łowić różne kolorowe ryby z zębami :) Potem tydzień w dziczy i znów 3 tygodnie na jakiejś wyspie.

Ale wracając do rzeczywistości, na wszystko w życiu jest czas. Na razie jestem na takim, a nie innym etapie. Liczę minuty i maksymalizuje efekty dla z trudem wygospodarowanego czasu. Dziś 30min, jutro 40, w piątek może godzina :)
Jak plaga przeminie wrócą zagraniczne wyjazdy - 4 gwiazdki i trekking dla żony, plaża dla dzieci, dla mnie oil fishe i inne egzotyki.  W tym roku musiałem odwołać wszystkie 3 planowane wyprawy, ale chociaż odkułem się zawodowo :)

A wyścig, kto wie. Może kiedyś mi się zmieni. Na razie lubię się ścigać z samym sobą, nie ważne w jakiej dziedzinie - sporcie, pasji, rozwoju zawodowym.. zwłaszcza, że robię co lubię, co chciałem.
 

Edytowane przez korol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...