Skocz do zawartości

Z historii rybołówstwa


S. Cios

Rekomendowane odpowiedzi

Kill' em lepsze od no kill. Zjedz to.. od nie zjedz. Żarcie jako podstawa masowej moralności. Dobre  :)

 

Zabroniono w krajach, w których społeczeństwo zostało poddane długoletniemu praniu mózgu - w stylu pani Spurek, albo naszych zielonych w uniesieniu zamieniających zwierzę w osobę, a człowieka w zwierzę. Karp z ludzką twarzą. Pan Karp!  Plus  bezstresowe wychowanie dzieci! Nie dajcie się zwariować..  :)

A co z rybami podlegającymi prawnej ochronie, a co z profesjonalnymi rybakami - naszymi starszymi braćmi - też padną ofiarą schizy? 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inaczej wątki byłyby martwe, bo  nie bierzecie w nich udziału..  a jeśli nawet, to zwykle wybrzmiewa to jak chór śpiewający z jednego klucza - niszczą nam rzeki, niczego nam nie dają, rybacy won,  PZW wy...ać, najlepsza wędka do 150zł na Wartę we wtorek, seriale, pop, co tanio jest na ali. Jestem przeciw.. :)   

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, napatoczyłem się właśnie na taki tekst z 1953 r., że spinning jest be, a żywiec cacy. Producenci i handlarze sprzętu stali się ofiarami własnego sukcesu. Reklamy o tym, że błystki są skuteczne wyrobiły przekonanie, że należy je więc zakazać. 

post-52468-0-66049500-1610056298_thumb.png

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pod koniec lat 90-tych w sklepie wędkarskim na Grochowskiej pracował pan Jan Marek Kochański. Pełnił tam funkcje doradcze na dziale z wędkami. Zamówienia robiło się z nim ciężko. Za to godziny można było z nim przegadać o historii wędkarswa i literaturze dotyczącej naszego hobby. Znał wszystkie katalogi znaczących firm na wyrywki. Uwielbiałem się z nim spotykać.

 

A taką oto pozycję, kilka lat temu,sprezentował mi znajomy klient.

post-46253-0-19039900-1610115417_thumb.jpeg

post-46253-0-47815200-1610115435_thumb.jpeg

Edytowane przez Mysha
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej książce po prawej (z 1974 r.) Rulewicz nieprawidłowo interpretuje średniowieczne spinki do pasów jako błystki.

Ale mam cos innego - tekst z 1967 r. Chodzi o odwieczny problem odłowów sieciami na wodach użytkowanych przez wędkarzy. Jest stary jak świat i obecny nie tylko w Polsce. Na kanwie poniższego tekstu rodzą się 2 refleksje:

- fascynujący jest argument, że należy odławiać duże szczupaki, bo... urywają wędkarzom błystki. Tego bym nigdy nie wymyślił, nawet po pijanemu.

- Nie bardzo rozumiem, po co walono do wód tyle narybku szczupaka (co trwa do dziś), skoro uważano, że szczupaki są zbędne, wręcz niepożądane, bo szkodliwe, w tym dla wędkarzy. Oto jedna z nieprzeniknionych tajemnic wędkarstwa i rybactwa.

post-52468-0-20089900-1610170900_thumb.png

post-52468-0-26154100-1610170913_thumb.png

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dziwoląg w tym serialu. Oto informacja z 1973. Zalew Zegrzyński zarybiano dużym szczupakiem, choć wcześniej go tam intensywnie odławiano, z uwagi na jego szkodliwość. Przecież to się kupy nie trzyma. W dodatku wpuszczono ryby tuż przed sezonem wędkarskim, kiedy wiadomo były, że C&R w tamtym okresie to była utopia. Zapewne do faszerowanego szczupaka z Zalewu nie trzeba było żadnych przypraw, bo tak jechał fenolem.

 

post-52468-0-13153700-1610187296_thumb.png

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

- fascynujący jest argument, że należy odławiać duże szczupaki, bo... urywają wędkarzom błystki. Tego bym nigdy nie wymyślił, nawet po pijanemu.

 

Przecież to proste. Pamiętam, by kupić sensowną blachę, trzeba było się nachodzić po sklepach. Odłowy zapobiegały temu by nie załamał się rynek przynęt spinningowych. Partia nauczona na przykładzie mięsa, papieru toaletowego lub sznurka do snopowiązałki musiała temu zapobiec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kaliszanin, 1875:

 

"Kalisz ma także swoich lazaronów. Zima ukrywa ich w szynkowniach i izbach lub brudnych zaułkach miasta, skąd dopiero wiosna wywabia ich na boży świat. Skoro tylko cieplejsze ogrzeją ziemię promienie, próżniacze te istoty wyłażą z nor swoich i z wędką lub podrywką wychodzą poza miasto na lekki zarobek. Tego lekkiego zarobku dostarczyć im ma rybołówstwo, toteż po kilkunastu owych rybaków widzieć można po całych dniach leżących nad brzegiem Prosny, przerywających z tylko od czasu do czasu miłe far niente wyciąganiem siatki lub wędki, aby zobaczyć, czy się jakaś ryba nie złapała. A zdarza się często, że parę dni z rzędu połów się nie udaje, lub co najwyżej, napędza do kieszeni jaką złotówczynię, za którą wyżywić się niepodobna; wtedy rybak porzuca na czas pewien niefortunną wędkę, a sam wraca na ulice miasta wyciągać rękę po jałmużnę lub szukać innych środków, z wyjątkiem pracy, aby nie umrzeć z głodu. Doprawdy, wartoby nad tymi ludźmi rozciągnąć jakąś kontrolę, wydawać bilety na prawo rybołówstwa na Prośnie w dni powszednie, lub inny jaki skuteczny obmyślić środek, a wtedy znagleni potrzebą może wezmą się do produkcyjnej pracy, co niemało przyczyni się do zmniejszenia licznego zastępu próżniaków, którzy dla miasta naszego prawdziwą są plagą".

 

(tego typu zapisów mam cały wór w moim archiwum)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"1:23 widać że do filmu dziewczyny wyciągnęły najlepsze sukienki i w ogóle"

____

To "w ogóle" to trafne spostrzeżenie. :)

W każdym z tych starych filmów te "stroje robocze" rzucają mi się od razu w oko. Dziwią mieszczucha ale w zasadzie na wsi do tej pory nic się nie zmieniło. W pracy też "cza jakoś wyglądać". :D ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

1938 r.

"W niedzielę, 3 lipca Bydgoski Klub Sportu Wędkarskiego urządził letnie konkursowe łowienie ryb na wędkę. Impreza ta odbyła się w Łęgnowie, w godzinach porannych od 2-8. Już w sobotę, w przeddzień zawodów, zaczęła zjeżdżać brać wędkarska na nocleg do szałasu, gdyż brak jest wczesnych pociągów, które zatrzymują się w Łęgnowie, tak ważnym ośrodku sportów wodnych. Pogoda zapowiadała się niepomyślnie. Z wieczora mżył deszczyk. W nocy od czasu do czasu wychodził ktoś z szałasu, a wracając pocieszał, że deszcz leje. Ale co to za rybak, który nie zmoknie. O spaniu nie było mowy. Noc krótka. Ten i ów powiedział dowcip. Zresztą, jak u wędkarzy, zawsze sport i humor. To są ludzie humoru, trzeba ich tylko dobrze poznać. Wreszcie nadeszła godzina 2 w nocy. Zbiórka zawodników. Odjazd z własnej przystani łodziami - w nieznane, gdyż teren zawodów ustala się przed samym rozpoczęciem zawodów. Świta. Deszcz wprawdzie nie leje, ale pada. Jest nadzieja, że się wypogodzi. Wreszcie lądujemy, ale na tratwach. Teren wędkowania wyznaczono chorągiewkami, a na dany sygnał wszyscy rozwijają wędki. Zaczyna się wyścig i humor. Już słychać, że ten i ów coś złapał, tamtemu coś większego porwało wędkę. Jeszcze ktoś wpadł do wody po kolana, tak go ryba ciągnęła. Niektórzy zmieniają stanowiska, bo ryba im nie bierze. Tam ktoś złapał szczupaka. Gdzie indziej było uderzenie jedno i drugie, a ryba nie wzięła. To się słyszy, że ktoś ma już 3½ funta, ale... grochu. Tak czas przeplatany dowcipami zeszedł do godziny 8. Znowu sygnał. Zwijanie wędek. Ważenie ryby na brzegu i odmarsz na śniadanko do restauracji p. Dzierżawskiego w Łęgnowie. Tutaj spędzono resztę czasu na miłej pogawędce i opowiadaniu o przeżytych emocjach. Rozdano czternaście nagród. Pierwsze miejsce - serwis do kawy na 6 osób - zdobył p. Lankiewicz (7½ kg ryb), drugie miejsce - komplet do likieru - p. Gawroński (6¾ kg), trzecie miejsce - serwis do kompotu - p. Waszak (6¾ kg ryb) i tak dalej, wreszcie czternasta nagroda - tarka do ryb na 1000 sztuk - zdobył wędkarz bezimienny. W ten sposób mniej więcej zawsze wędkarze urządzają swoje zawody".

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

O, znalazłem coś dla miłośników No-Kill. Rok 1877:

 

Co uderza przede wszystkim z drugiej strony Dunaju – donosi angielski korespondent – to łatwość z jaką Bułgar zaopatruje się w ryby. Liczne małe i duże rzeki: Dunaj, Osma, Isker, Wid, Timok, Lom oraz spienione potoki górskie, dostarczają mieszkańcom tak wielką moc ryb różnego gatunku, iż miejscowa konsumpcja jest na nie za małą, potrzeba wysyłać je w dalsze strony.

To też ryba choć najpiękniejsza, jest uważana w Bułgarii za nader poślednie pożywienie. Pewien podróżny opowiada, iż zawitał razu pewnego do jednej wioski, położonej w okolicach Selvi. Dzień był gorący, a podróżny nasz od rana w ustach nic nie miał.

- Co jest jeść? – zawołał na cały głos, wszedłszy do komnaty bułgarskiej.

- Nie ma nic – odpowiada młoda dziewczyna, zakrywając twarz zasłoną.

- Jak to nie ma? Przecież na stole walają się przepyszne pstrągi.

- Czyżby taki pan jak wy to jadł? – odpowiada wtedy zdziwione dziewczę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, znalazłem coś dla miłośników No-Kill. Rok 1877:

 

(...)Liczne małe i duże rzeki: Dunaj, Osma, Isker, Wid, Timok, Lom oraz spienione potoki górskie, dostarczają mieszkańcom tak wielką moc ryb różnego gatunku, iż miejscowa konsumpcja jest na nie za małą, potrzeba wysyłać je w dalsze strony. (...)

 

No i chuj... Skończyło się! Cytując "klasyka": żarło, żarło i zdechło... ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...