Kuba Standera Opublikowano 2 Sierpnia 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Sierpnia 2012 Pewnie, karta sie musi zwrócić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
dawid_ Opublikowano 17 Sierpnia 2012 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 17 Sierpnia 2012 Ja złowiłem kiedyś.. maczetę z pokrowcem! Nawet ładna, czarna, oksydowana. Teraz ojciec tnie nią drewno na rozpałkę. Nie chciałem zgadywać co cięła wcześniej, że trafiła do rzeki.. Wzięła na srebrną obrotówkę no 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
admin Opublikowano 2 Września 2012 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Września 2012 Zeszłoroczna wyprawa wiosenna była wyjątkowa, a ta miał być jeszcze bardziej wyjątkowa. Takie przynajmniej były zamierzenia i chęci. Wiosna A.D 2010 pozostawiła niedosyt, ale przede wszystkim dawała wyobra?źenie i przedsmak tego, po co mo?źna sięgnąć - dotrzeć do sumowego El Dorado.W tym roku tylko 4 dni i nas czterech. Daniel (@hle hle) przyleciał do mnie w środę wieczorem, Krystian i Grzesiek dotarli z samochodem z Londynu przez Francję wieczorem tego samego dnia. Zwiad i rozpoznanie poczynione przeze mnie w poprzednich tygodniach dawały nadzieję, ?źe „będzie dobrze”, no ale po kolei...Ruszamy na łowy w czwartek rano, ja z Danielem, chłopaki naszym śladem, ale zachowując dystans. Sprawdzamy kilka miejsc, i Daniel ma pierwsza rybę. Sum postanawia jednak, ?źe nie poka?źe sie nam, za to poka?źe Danielowi gdzie jest zatopione drzewo w tej zatoce. Skutek wiadomy. Jednak kolejną rybę udaje się wyholować i 155 cm o sportowych proporcjach ciała ląduje na pokładzie. Konto otwarte, łapiemy dalej!W godzinach popołudniowych podczas trollingu moim ulubionym woblerem mam branie, po kt?łrym okazuje się, ?źe na końcu zestawu znajduje się „fortepian”. Ryba siłą, ruchami i sposobem zachowania przekracza wszystkie znane mi granice. Walka trwa, mi się wydaję, ?źe nieskończenie długo. Zestaw 65 lb a ryba wydaje się nie słabnąć. Zaczynam tracić nadzieję, bo gdy dokręcam w moim morskim kołowortku hamulec do oporu to nie jestem w stanie jej przyciągnąć do łodzi! Sum jest zmęczony, ale jest po prostu bardzo cię?źki i nie zamierza ułatwić mi walki. Jednak po upływie kwadransa zaczynamy powoli odnosić wra?źenie, ?źe to my kontrolujemy sytuacje. Mijają kolejne minuty, ryba pokazuje się pod powierzchnią wody przez ułamek sekundy, widze zarys „fortepianu”. Kolejny nawrot....i luz. Przeciera się przypon – linka Sufix Super Cat, dedykowana do przypon?łw sumowych nie wytrzymuje tarcia o szczękę suma. Jestem załamany. Potrzebuję kilku minut by dojść do siebie. Podczas trollingu pod wiecz?łr zacinam kolejną rybę, kt?łra zn?łw, w niewiadomy spos?łb niszczy przypon z materiału Sufixa. Tego za wiele! Wszystkie przypony do kosza. Do gry wchodzi plecionka z kevlaru (dzięki @K2). Poranna wizyta w sklepie sumowym i szpulka kevlaru o wytrzymałości 54 kg ju?ź pływa z nami na łodzi. Następnego dnia zmiana zał?łg. Ja pływam z Kryckiem, Daniel siada za sterem drugiej łodzi. My więcej trollujemy, oni spiningują. Wynik remisowy. U nas 3 ryby – 3 razy Krystian, u chłopak?łw podobnie. Po pora?źce z „fortepianem” ponoszę kolejną pora?źkę. Drzewo i podmuch wiatru gilotynują szczyt?łwkę mojej ulubionej wędki sumowej – Phenixa 65 lb. Stwierdzam : „mo?źe ju?ź być tylko lepiej”...Trzeciego dnia składy na łodziach pozostają niezmienione. Moj towarzysz na łodzi zalicza nową ?źyci?łwkę. Lądujemy 190 cm. Mamy jeszcze drugą rybę, mniejsza. Łowca ? - oczywiście Krycek. A ja na zero. Ktoś m?łwił, ?źe mo?źe być tylko lepiej ? Gdy mijają 3 dni na łowisku, gdzie czujesz sie gospodarzem. Koledzy mają na koncie 16 wyholowanych sum?łw, a ty przegraną walkę z ?źyciowym sumem i złamaną ulubioną wedkę, to nie pozostaje nic innego jak robić swoje. Tak jakby to był zn?łw pierwszy dzień.Dzień czwarty. Ruszamy wyjątkowo wcześnie. Jest jeszcze szaro. Daniel zn?łw u mnie na pokładzie. M?łwi, ?źe przyniesie mi szczęście jak rok temu i będzie ?źyciowa ryba. Oby...Po kwdransie chłopaki na sąsiedniej łodzi zacinają konkretnego suma – zn?łw Krycek(!!!) – to jego si?łdma ryba na pierwszej wyprawie. Łącznie złowi 8 ryb i ilościowo zostanie „kr?łlem grzybobrania”.Chwile potem ja mam branie. To nie jest normalny wyjazd, to nie jest (zn?łw) normalne branie. Ryba te?ź sprawia wra?źenie nienormalnej. Zaczyna się walka, a raczej WALKA. Daniel za sterami, ja na dziobie i na reszcie łodzi. Pierwsze minuty to dominacja zawodnika na drugim końcu zestawu. Tak naprawdę to niewiele mogę zrobić poza wydawaniem komend Danielowi : „wsteczny”, „luz”, „w lewo”, „w prawo”. Gdy ryba zawraca to obraca przy okazji naszą łodź. Ciekawe doświadczenie – tego nie znałem. Walka trwa, pompowanie i mozolne przeciagąnie liny z uciekaniem przed rybą pr?łbującą „wejść pod ł?łdź” wydają się trwać w nieskończoność. Chłopaki wylądowali 185 cm na pokład i teraz ju?ź z pewnej odległości przygladają się naszym zmaganiom. Walka przenosi się do parteru. Moja technika „no?źna” – pompowania ryby przez robienie przysiad?łw męczy mnie bardziej ni?ź tego suma. Zatem na kolanach na dziobie kontynuuje walkę. Ryba staje się coraz bierniejsza. Teraz to ju?ź tylko walka z jej masą. „Tylko”... zn?łw pytanie o „fortepian” i czy to co tam jest pod wodą da się wyjąć. Mija 20 minut, mi przez głowe przechodzi myśl o daniu wędki Danielowi i chwili odpoczynku (ale tylko przez chwile taka myśl), jednak ryba tez ju?ź zmęczona. Widzę ją i to wcale nie poprawia mi humoru. Kotwica wbita za jeden, a mo?źe dwa groty w środek g?łrnej wargi ryby. Robi się naprawdę nerwowo. Mimo, ?źe sum ju?ź niby na powierzchni, to jednak jeszcze nie jest gotowy by dać się podebrać. W końcu udaje się! Daniel łapie go za szczęke, ryba wachluje ogonem, ale nie udaje jej się wyrwać. Druga ręka łapie za szczęke...i następuje STOP. Ryba nie drgnie, Daniel te?ź. Co mam zrobić ? Staję na na drugiej burcie dla utrzymania r?łwnowagi łodzi. @Hle hle ląduje suma!!!I patrzymy na siebie. We trzech. Ryba le?źy na dnie, patrzymy na siebie, o na nas a my zn?łw na nią i jakoś nie potrafimy ocenić jej rozmiaru. Przypływają Grzesiek i Krycek. Oficjalne mierzenie...220 cm!!! I jeszcze raz mierzenie i...220 !!! Do tego taka wersja XXL - szerokość i wielkość brzucha budzą respekt i sprawiają, ?źe w łodzi początkowo nie wygląda nam na a?ź tyle. A mo?źe to emocje po tej walce ? Spływamy do przystani, do wyjęcia jej z łodzi potrzebujemy pomocy Grześka, we trzech wyjmujemy suma na płyciznę a ja zaczynam się przymierzać do zdjęć z moją rekordową rybą. Zn?łw na pomoc przychodzi mi Grzesiek (DZIĘKI) , kt?łry wchodzi i pomaga mi podnieść do zdjęć dwieście dw?łdziestkę .Po kr?łtkiej sesji ryba spokojnie odpływa w kierunku głębiny a ja dochodząc do siebie zbieram gratulacje. Wracamy na łowisko. Daniel przejmuje stery na łodzi, ja mam w planach łowić na „p?łł gwizdka”, co @Hle Hle skutecznie wybija mi z głowy. Łowię, ryby mi biorą. Po południu na koncie mam 3 sumy i niezłego sandacza. Postanawiamy sprawdzić w trollingu miejsce gdzie pierwszego dnia miałem spotkanie z „instrumentem muzycznym”, a w kolejnych dniach pozostali uczestnicy wyprawy do El – Dorado złapali ładne ryby. A Grześkowi udało się nawet złapać „krowę”. Jak to pieszczotliwie został nazwany jego sum o długosci 179 cm. Pierwszy przejazd bo „bank?łwce”. Komentuję, ?źe przydałby się „czwarty do bryd?źa”, co Daniel kwituje uśmiechem. Chwile wcześniej stracił ładną rybę w tej samej zatoczce, w kt?łrej pierwszego dnia ryba pokazała mu drzewo... Wypuszczam przynętę wyjątkowo daleko – by uło?źyć lepiej linkę na kołowrotku. Dosłownie chwilę po stwierdzeniu „jak mi teraz weźmie, to mo?źe być niezły taniec”...branie.Zacięcie i odjazd.Konkretny przeciwnik. Zaczyna się walka. Nie jest zwariowana jak ta pierwsza, poranna. Walka, mo?źna by powiedzieć „podręcznikowa”. Długi odjazd, przyjście pod ł?łdź, odjazd w prawo. Spływamy jakies 200 metr?łw. Potem w drugą stronę. Siły nadwątlone poranną walką sprawiają, ?źe zn?łw mi ryba zaczyna rosnąć w oczach. Kolejne minuty pompowania. Widać go przy łodzi. Jest du?źy. Pewnie zapięty w no?źyczki. Tym razem bez nerw?łw w końc?łwce. Daniel łapie jedną ręką za szczękę, ja łapię te?ź. Teraz na trzy....i stoimy w miejscu. Dokładam druga rękę, ju?ź bez rekawicy (teraz ją reperuję). I wciągamy suma na pokład. Bez słowa patrzymy na siebie. Wygląda, ?źe jest bardzo du?źy. Długi. Dłu?źszy ni?ź ten poranny ? ...Nie. 214 cm!Ale proporcje ciała ju?ź normalne. Dlatego przez chwile wydawał się wyjątkowo długi. Bo to du?źa ryba jednak. Spływamy do brzegu. Ryba wyjęta z łodzi – przydaje się ogrodowa plandeka. I zaczynamy sesję. Jeden na jednego. Przed pierwszym strzałem migawki ryba zsuwa się z maty i gonię ją. Udaję się ją zatrzymać, ale po pas wlazłem w wodę. Teraz ju?ź zdjęcia w wodzie. Nie na śliskiej macie. Potem następuje moment, kt?łry sprawił mi chyba największą satysfakcje – a przynajmniej to, ?źe udało się to Danielowi uwiecznić tę wyjątkową chwilę na zdjęciach. Myśle, ?źe komentarz jest zbyteczny.Przypływają chłopaki, ja się suszę, więc ju?ź sie domyślają co sie działo...Dzień dobiega końca, spływamy do przystani i podsumowujemy 4 dni naszych zmagań. Kilkadziesiąt brań, 23 sumy powy?źej metra wyholowane. Top 5 tego wyjazdu wygląda tak : 220, 214, 190, 185, 181... Mamy na koncie 12 ryb powy?źej 150 cm. Oczywiście wszystkie ryby zostały ostro?źnie wypuszczone do wody. 4 dni w El Dorado minęły. Chłopaki jako, ?źe to ich pierwszy raz, maja bonus i jeszcze dwa dni łapania. My z Danielem p?łłprzytomni ze zmęczenia i emocji ruszamy w drogę powrotną do Barcelony.W tym miejscu jeszcze raz dziękuję uczestnikom wyprawy – Danielowi, Krystianowi i Grześkowi za te wspaniałe 4 dni. Wyprawa A.D. 2012 ju?ź zaplanowana! @Guzu, 2011Jeśli chcesz skomentować ten artykuł zapraszam na forum<script type="text/javascript"></script><script type="text/javascript"src="http://pagead2.googlesyndication.com/pagead/show_ads.js"></script> Click here to view the artykuł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.