MSZ-64 Opublikowano 15 Listopada 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 15 Listopada 2022 Moje listopadowe sandacze 76 i 75 cm z jeziora. 23 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mirek2000 Opublikowano 16 Listopada 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2022 Minimalnie ponad forumowe minimum, ale jest???? 18 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
SPIDERLING84 Opublikowano 16 Listopada 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2022 Panowie, dzieje się. W końcu, po tylu latach błądzenia i nocnego latania za zedami! Jest, rozpracowane. Kluczem okazały się jak zwykle leszcze. Ostatnio 68, później 70 by dziś kumpel z tego miejsca 92cm... Łzy radości płyną po policzku. A jak widać, przymrozki dopiero przed nami. Będziem eksploatowwać metę 8 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. PePe. Opublikowano 19 Listopada 2022 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Listopada 2022 (edytowane) Witam, wczoraj od godziny 17 łaziłem po domu od okna do lodówki i tak przez 3 godziny zanim się zdecydowałem pojechać sprawdzić czy bardzo przelotki zamarzają bo termometr wskazywał -2. Szybkie przewiązanie zestawu na nowy fc i zmiana kotwic w woblerze bo były tępe że nawet w palca mi ciężko było wbić Ze względu na mróz pomyślałem że nie będę się zbytnio oddalał od domu zanim nie sprawdzę jak szybko przelotki zamarzają. Przyjechałem na miejsce, zmiana obuwia na cieplejsze, rozkładanie sprzętu i schodzę w dół ze skarpy na opaskę, chwila spojrzenia na wodę w dół do góry i cisza , pierwszy rzut na rozprostowanie linki taki nie siłowy jakieś 10-12 metrów w środek rzeki, jestem w połowie drogi i mam mocne walnięcie pierwszy lekki odjazd i pompen do siebie, jeszcze kilka krótkich odjazdów i jest blisko, zastanawiam się czy uda mi się go zmieścić za pierwszym razem do podbieraka 60x50 ale idealnie się ułożył i jest mój chwilę stoję i nie wyciągam go z wody bo jest duży, odkładam na bok wędkę i dopiero za obręcz biorę i przekładam na trawę. Szybka wypinka woblera z pyska (jeden grot wbity) i ustawiam telefon do szybkiego selfie ale spada po trawie w dół i tak 3 razy więc rezygnuje z selfie i robię zwykłą fotę, na koniec szybki pomiar około 92cm i do wody. W ułamku sekundy kiedy go puściłem zanurkował w głębinie na tym nie koniec historii, bo pojechałem w inne miejsce i złowiłem jeszcze jednego około 80cm a drugi spadł, mimo że było zimno byłem spocony NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 21 Listopada 2022 przez bartsiedlce 59 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. malinabar Opublikowano 21 Listopada 2022 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Listopada 2022 (edytowane) Po fatalnych dwóch pierwszych miesiącach sezonu sierpień okazał się absolutnie beznadziejny . Praktycznie brań sandaczowych nie zanotowałem , a i zapisów na echu mogących dawać choćby cień nadziei na kontakt nie stwierdziłem . Jedynie dwa lub trzy wyjazdy na jeden z większych zbiorników zaporowych w rejonie dały mnogość pstryków , kontaktów i holi rybek nie tylko nie zdjęciowych , ale i niewymiarowych . Oddałem się zatem bez reszty poszukiwaniom pasiaczków przeplatanych niewielkimi , szczupaczymi przyłowami . Poziom wody w tym czasie osiągnął najniższy w tym roku pułap , który ocierał się już o ryzyko niżówki katastrofalnej . Po kilku dniach intensywnych opadów zanotowałem jeden z najbardziej spektakularnych przyborów na moich małych kałużach . W ciągu zaledwie dwunastu mniej więcej godzin poziom wody na całym zbiorniku podniósł się o dobre 70 cm , osiągając tym samym jeden z najwyższych wyników w historii . Dość powiedzieć , że niewielka skarpa , przy której cumuję łódkę , zrównała się nieomal z lustrem wody a ja , chcąc pakować się na łajbę , musiałem to robić w woderach . Ciekawe doświadczenie ...Pierwsza ryba po tej bardzo długiej przerwie melduje się na początku września . Miejsce jedno z nielicznych , dających już w tym roku wyniki . Klasyczne zejście z twardej półeczki w mulisty dołek . Na samym pograniczu mocne i wyraźne sieknięcie . Ryba łyknęła gumę bardzo pewnie . Zapięta twardo w sam koniec paszczęki . Bardzo waleczna i silna . Branie wieczorem i bez świadków na szczęście . Po dwóch tygodniach to samo miejsce i ta sama mniej więcej godzina . Jest całkiem chłodno jak na tę porę roku , choć woda jeszcze ciepła . Tym razem branie na płytkim i twardym blacie , na pełnym wyrzucie . Mocne walnięcie i hol z dużej odległości . Silny byczek , który łyknął nieśmiertelne 4,5 cala głęboko po samą główkę . Krwawi przy wyhaczaniu jak mi się wydaje ale okazuje się , że jest tak silny i dynamiczny , że jeszcze przy zdjęciu haracze mi nieco palce . Odpływa wściekły i zły w ten niepowtarzalny dla sandaczy sposób , który uwielbiam ... Koniec miesiąca przynosi prawdziwe spektakle pogodowe pełne niepowtarzalnych zachodów słońca , chmur spektakularnych i kilkukrotnych ulew w pełnym słońcu , dających tęcze tak piękne i pełne , że aż nierealne . Ostatni dzień września daje fajnego i silnego szczupaka , natomiast w pierwszym tygodniu października trafiam wreszcie na dobre zapisy na echu . Miejsce z takich typowo późnojesiennych . Jest głębiej i miękko ,choć w pobliżu twardego . Są ryby , jest pokarm , więc nadzieje na stołówkę sandaczową rosną . Tylko ludzi na brzegu znowu jakby więcej ... Tego dnia najpierw na płytkim trafiam pięknego okonia . Później łowię grubaśnego , choć nie zdjęciowego szczupaczka . Przy korycie bierze mi niewielki sumek . Dzieje się absurdalnie dużo po tygodniach posuchy . Praktycznie już nieomal po zmroku trafiam na miejsce z pięknymi zapisami . Rzucam cierpliwie obławiając rejon . Jest już dawno po zachodzie słońca , jednak bardzo jasny księżyc daje niebywały komfort łowienia . Wreszcie miękki wjazd w przynętę połączony z momentalną eksplozją złości na końcu zestawu . Ryba chodzi ciężko i nieco dziwnie , ale jest już przyjemnie masywna w odbiorze . Po kilku nerwowych chwilach w świetle czołówki pakuję smoczka do podbieraka . Jest wpięty centralnie w krawat , stąd to nietypowe zachowanie . Próbuję jakoś zrobić zdjęcie ale jest tak ciemno , że trzeba działać nieco na oślep głównym aparatem . W międzyczasie , po cichutku podpływa do mnie ponton ze starszym jegomościem , który próbuje mnie uprzedzić o wywiezionych niedaleko zestawach . Ręce opadają ... Ebię go nieco obcesowo za wpłynięcie w moje łowisko , starając się zamaskować gatunek ryby , którą właśnie fotografuję . Będę spotykał jeszcze ten ponton nie raz niestety ... Te wydarzenia i ten rejon były niejako preludium do tego , co zadziało się w tym miesiącu i choć obyło się bez potworów niestety , to było i tak pięknie .Sprzętowo MXS72L od Dąbka , Stellka 2500 18' , Duel Hardcore x8 PE 1,0 , wolfram 10 kg 35 cm i najczęściej ES 4,5 " w kolorach żywych i wesołych . NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 22 Listopada 2022 przez bartsiedlce 50 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
przemyslaw_pajak Opublikowano 24 Listopada 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 24 Listopada 2022 86 cm z Angiielskiej zaporowki. Wędka kraag elite 16 lb . Przynęta fox zander pro. Sent from my SM-S901B using Tapatalk 33 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
PePe. Opublikowano 4 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2022 Wybicie na środek boiska i prowadzenie wzdłuż lewej lini (prawie miałem aut) nagle kopnięcie/zacięcie i gooool ???? tą rybkę złowiłem w czesie meczu Polska/Francja ???? 29 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
SPIDERLING84 Opublikowano 4 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2022 Wybicie na środek boiska i prowadzenie wzdłuż lewej lini (prawie miałem aut) nagle kopnięcie/zacięcie i gooool tą rybkę złowiłem w czesie meczu Polska/Francja Gdyby tylko Bielikowi chciało się wracać do obrony, to może więcej byś takich zanderów wyjął 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Grzesiek Opublikowano 6 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Grudnia 2022 Wybicie na środek boiska i prowadzenie wzdłuż lewej lini (prawie miałem aut) nagle kopnięcie/zacięcie i gooool tą rybkę złowiłem w czesie meczu Polska/Francja To dlatego Polska przegrała ! Kibiców zabrakło Gratulacje Piotrze P.S. Jakiego statywu do robienia zdjęć używasz ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
PePe. Opublikowano 6 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Grudnia 2022 Kamień, korzeń lub plecak 6 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. malinabar Opublikowano 12 Grudnia 2022 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Grudnia 2022 (edytowane) Połowa października dała wreszcie oczekiwany przełom w moich poszukiwaniach sandaczy w bajorku i całkiem dobitnie pokazała, że doopa ze mnie nie rybołap i po prostu znaleźć ryb nie potrafiłem przez ten kwartał z okładem . A tak najzupełniej szczerze to nie wiem, co o tym sądzić ale faktem jest , że ryby nagle się pokazały mimo tych wszystkich zagrożeń czyhających na nie zewsząd . Zaczęło się od znacznego załamania pogody nazajutrz od ostatniej kolczastej ryby . Miałem jeden dobry kontakt tego dnia, jednak oszałamiający zachód słońca zwiastował nieliche wichury , które mocno przemeblowały porządek pod wodą ... Po kilkudniowym pogodowym przesileniu stanęło na pięknej , złotej jesieni, całkiem ciepłych dniach i mocniej już chłodnych wieczorach . Temperatura wody całkiem przyjemnie poszybowała w dół tylko ta nieszczęsna , wschodnia cyrkulacja , która zawitała na dłużej i prawie całkowita flauta , która zazwyczaj nie gra u mnie i nie daje zbyt wielkich szans na powodzenie . Natomiast zdecydowanie dobrym i pożądanym zjawiskiem stało się okresowe odpuszczenie brzegowych ekip połowowych , które jakoś mniej licznie zjawiały się wieczorami nad wodą zastawiając ją znacznie mniejszą ilością zestawów . Zresztą ten rejon , w którym znalazłem ryby , był z racji lokalizacji znacznie mniej narażony na eksplorowanie przez łódki wywózkowe niż inne , z pozoru ciekawsze obszary . Środa Miejsce poźnojesienno-zimowe . Głęboko , mulisto , nieciekawie z pozoru . Zapisy na echu wreszcie są i to obiecujące . Po dziwnym branku równie dziwny hol niewielkiej rybki i w rękach melduje się sandaczyk wpięty w krawat . Cieszę się bardzo bo to pierwszy od bardzo dawna mały przedstawiciel gatunku . Po chwili dziwne branie . Tak , jakby guma straciła na moment swój rytm , wróciła z powrotem do tańca nad dnem po czym znowu wpadała na ułamek sekundy w coś twardego . Zacinam profilaktycznie ( co trwa znacznie krócej niż ten opis tak naprawdę ) i coś dużego momentalnie wywala się na powierzchni . Wiem , że to musi być dobry szczupak . Choć idzie jakoś tak bardziej jak najechany leszcz . A tak właściwie to wiem też , że na powierzchni widziałem cały ogon dużego sandała . To wszystko trwa znacznie krócej niż ten opis i już po chwili świadomość holu dobrego zandera rozpromienia mi michę od ucha do ucha . Ryba jakoś dziwacznie wpięta w żuchwę a guma cała poskręcana i zmielona w paszczęce . Po wypuszczeniu pięknisia mam dwa przedziwne brania . Przy podciąganiu betonowy opór trwający ułamek sekundy . Nie do zacięcia . Po jakimś kwadransie subtelne drgnięcie plecionki zwiastujące kolejnego , przyłowowego okonka okazuje się drugim sandaczem . Tym razem wpiętym znacznie głębiej i klasycznie w sam koniuszek twardej szczęki . Bardzo waleczna i mocno szalejąca ryba . Jestem w siódmym niebie tym bardziej , że do nocy mam kolejne brania . Nawet jeśli trafiłem na ostatnie stado ryb w tym zbiorniku , to ilość kontaktów dotychczas tutaj nieomal nieosiągalna wprawiła mnie w osłupienie . Czwartek Oczywiście zaraz po pracy jestem na wodzie . Mam jedno bardzo dobre branie na takim offsetowym bardziej miejscu i ryba niestety tym razem wykorzystuje minusy tej metody zbrojenia i po dwóch tęgich bujnięciach spada . Na kolejnym spocie zakładam tęgie pięć cali gumy i po takim okoniowym bardziej kąśnięciu zacinam sandacza nieco mniejszego jak wczoraj , ale wariata i furiata chcącego podziurawić mi rękę . Czas połowu mniej więcej ten sam , rejon także . Piątek Staram się być na wodzie jak najszybciej . O dziwo nadal jest dziwnie pusto na łowisku i jestem w tych moich podchodach nieomal samotny . Jest bosko . Notuje kilka dobrych brań , których nie udaje mi się zaciąć . Wreszcie o tej samej mnie więcej porze co ostatnio wcinam kolejną rybę po kolejnym , bardzo delikatnym braniu . Mimo nadal bezwietrznej aury gra nieco mocniej niż zwykle dociążone 4,5" w żywych kolorach . Sobota Startuję oczywiście rano . Wiatr się pojawia i wchodzi w cyrkulację południową , co na tym łowisku lubię bardzo . Robi się też znacznie chłodniej . Pierwsze branie dużo wcześniej niż rejon dotychczas obławiany . Przy południowym wietrze i nieco podniesionej wodzie twarde blaty zawsze dobrze grają tym bardziej , że wreszcie są zapisy białorybu . Walnięcie na maksymalnym wyrzucie jest tak mocne i dynamiczne , że byłoby chyba w czołówce brań w tym sezonie . Zacinam dokładnie w tempo i ... pudło . Guma skręcona dookoła haka , łomot serca . Ciągnę nieśpiesznie w docelowy rejon i dokładnie w miejscu ,w którym spodziewam się brania ono sobie po prostu następuje . Uwielbiam takie momenty , kiedy wszystkie założenia się spełniają i jest dokładnie tak , jak to sobie wyobraziliśmy . Ryba bierze trochę dziwacznie wynosząc przynętę do góry . Łowię pod wiatr i kwituję ten nagły luz skutecznym tym razem zacięciem . Ryba jest cholernie silna ,szybka i dynamiczna . Nieomal nie do opanowania na pokładzie . Nawet zrobienie zdjęcia jest małym wyzwaniem . Jest jakby zbyt gruba i masywna do swojej długości , czego może nie oddaje fotka , ale jest właśnie taka - krótka i gruba . Zsuwam się nieco z wiatrem na pobliski twardy i płytszy blacik . Branie tym razem zupełnie normalne i klasyczne , choć z tych delikatnych . Żadne tam "bum". Ot ,spokojne wyłapanie szybującej gumy na lekkim balonie w poprzek wiatru skwitowane równie dostojnym zacięciem . Opór betonowy . Pierwsze chwile niedowierzania . Później nieco zwątpienia , bo mimo ciężaru nie czuję przeskoku wolframu po zębiskach a ryba chodzi nieco dziwnie . Ale cholernie mocno i ciężko . Kiedy widzę ją po raz pierwszy od razu robi mi się gorąco . Jest grubo , a cała guma na wierzchu . Podebranie dopiero za trzecim razem . Ryba wpięta centralnie w krawat tak mocno , że hak rozgina się przy wyhaczaniu . Jest piękna . Odpływa dostojnie , jak królowa . Ma dobre osiem dyszek .Praktycznie jestem już wyłowiony i niedługo potem kończę pływanie . Niedzielę odpuszczam nieco , bo robi się tłok na wodzie i na brzegach . Nie chcę zbytnio stawać na miejscówkach , bo obserwujących i łowiących przybyło z dnia na dzień dramatycznie . Sprzyjająca aura zrobiła swoje . Wypływam na krótko , łowię jakieś okonki i szczupaczki , mam jedno dobre branie . Poniedziałek Znowu krótka , popołudniowa sesja . Pierwsza ryba melduje się w miejscu i o porze takiej , jak się spodziewam . Bardzo pewne branie zacięte w tempo , cała guma w paszczęce łyknięta bardzo głęboko . Po godzinie kolejne branie z płytkiego blatu . Bardzo delikatne przygięcie szczytówki bez żadnych dodatkowych odczuć w łapce . Reakcja taka niedowierzająca , ale skuteczna . Po kolejnej godzinie , w zupełnej już ciemności , melduje się prawdziwy "nocnik". Pobiera gumę pojawiając się oporem na kiju i rozpoczynając po prostu walkę . Mam świadków zarówno brzegowych całej akcji , bo blisko brzegu byłem , jak spływającej właśnie łodzi ze spinningową ekipą . Widzieć co to nie widzieli , ale na pewno słyszeli . Bardzo cieszy mnie ta ryba , bo jest prawdziwie nocna i zapięta głęboko , po samą główkę . Te kilka dni pokazało , że jednak mam jeszcze jakieś ryby w łowisku mimo tej całej absurdalnej presji i tylko od mojego uporu , premedytacji , wiary w sukces i w ukochaną wodę zależy , czy coś z niej jeszcze wycisnę . I żeby nie było zbyt różowo to oczywiście ryby zniknęły z rejonu równie nagle , jak się pokazały a ja znowu zacząłem ich mozolne poszukiwania . Dopiero po dobrym tygodniu , w zupełnie innej części zbiornika udało mi się sprowokować do brania sandacza nieomal wyłuskanego spomiędzy wywiezionych , trupkowych zestawów . Wziął przy samej łodzi delikatnym skokiem plecionki , walczył na krótkim dystansie jak szalony i wypiął się w podbieraku . Widok brzegowych rzeźników przy wypuszczaniu ryby - bezcenny . To była pierwsza tegoroczna ryba z płytkiej części mojej kałuży . Sprzętowo MXS72L , STL 2500 , Duel Hardcore X8 Pro PE 1,0 , wolfram 35 cm 10 kg , ES 4,5" najczęściej . NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 13 Grudnia 2022 przez bartsiedlce 68 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
oldziu Opublikowano 12 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Grudnia 2022 Zawsze ciężko mi coś po takich wpisach napisać. Bo jak odruchowo chciałem napisać gratulacje, to tak na prawdę łapię się na tym , że nie ma czego i że jest to cholernie smutne. No bo jak się umie łowić, tak jak Ty, no to kilka ryb na kilka miesięcy to jest dramat. Szczerze zazdroszczę tej ciągłej Twojej radości Bartku. Ja przez tą postępującą mizerotę coraz częściej odpuszczam rybim niedobitkom i celowo nie łowię. żeby nie było, ze po za tematem.Zdjęcie z wody gdzie jeszcze pare lat temu można było wykręcić kilkanaście sandaczy z dniówki. Dzisiaj studnia, wspomnienia … 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
papierzakilures Opublikowano 13 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 13 Grudnia 2022 Ja bardzo lubię takie opisy ze zmagań czytać. Mam wtedy poczucie, że nie jestem sam na placu boju. Sandacze to chyba najbardziej fascynujące ryby oprócz glowacic. Potrafią zerować jak wściekle i nawet nie spojrzeć na zle dobraną sztuczną przynętę. Znikają bez śladu po to żeby pojawić się w najmniej spodziewanym miejscu i czasie.... 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Z.Milewski Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Grudnia 2022 Te kilka dni pokazało , że jednak mam jeszcze jakieś ryby w łowisku mimo tej całej absurdalnej presji i tylko od mojego uporu , premedytacji , wiary w sukces i w ukochaną wodę zależy , czy coś z niej jeszcze wycisnę . Choć łowię głównie na Odrze, to parokrotnie miałem podobne wrażenia z pobytów nad wodą, tak było np. dwa lata temu i bywało wcześniej. Aż w tamtym roku nagle woda niespodziewanie zaczęła dawać ryby. Każdy pobyt nad wodą dawał kilka sandaczy i do tego kilkanaście brań nie wykorzystanych. Przyłowem bywały szczupaki i sumy, ale co dziwne, z sumami latem było słabo, a dobrze brały na jesieni, aż do połowy listopada.Sandacze dobrze brały nie tylko daleko od domu, ale też i "koło komina", gdy pod koniec sezonu w zasadzie skoncentrowałem się na krótkich wyjściach wieczornych, na 2-4 godziny. Każdy wieczór dawał ryby, najczęściej od 2 do 7 sztuk złowionych głównie na woblery, a rekordem było 12 sztuk w około 3 godziny. Ryby głównie średnie 45-70 cm, ale trafiły się dwie sztuki 90+. Jak na Polskie łowisko, sezon wybitny i ekstremalnie owocny, do tego szczupaki w tym parę 90+ i świetne sumy, jednego dnia wyjąłem 3 średniaki (jako przyłów przy sandaczach) miedzy 130 a 160cm, a trafiały się i takie, przy których kapitulowałem, albo sprzęt.Ten rok był najgorszym odkąd pamiętam, na szerszym odcinku trafił się ekstremalnie zły układ przykos, ale i tak nie powinno być tak źle jak było. Miałem mało czasu na początku sezonu, tyle tylko co na obejrzenie rzeki. A gdy czas pozwolił na więcej łowienia, nagle złote algi zaatakowały Odrę, co spowodowało zakaz połowu a następnie zabiło wiele dorodnych sztuk. Parę wyjazdów nad wodę dało tylko potwierdzenie rozgoryczenia i poczucie bezradności. Wieczorne łowy na woblery pod domem, niczego nie zmieniły i już nie zmienią w najbliższej przyszłości. Dużych sandaczy prawie nie ma w Odrze, jeden wymiarowy sandacz złowiony w co drugi wieczór nad wodą, tylko to potwierdza. Jest tragedia w rzece. I nie zmienia tego jedna wyprawa na daleki, dolny odcinek rzeki, gdy w jeden dzień wyjąłem kilkadziesiąt (40-50) małych ryb, bo zajmą się nimi rybacy zanim zdążą dorosnąć. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wilczybilet Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Grudnia 2022 Choć łowię głównie na Odrze, to parokrotnie miałem podobne wrażenia z pobytów nad wodą, tak było np. dwa lata temu i bywało wcześniej. Aż w tamtym roku nagle woda niespodziewanie zaczęła dawać ryby. Każdy pobyt nad wodą dawał kilka sandaczy i do tego kilkanaście brań nie wykorzystanych. Przyłowem bywały szczupaki i sumy, ale co dziwne, z sumami latem było słabo, a dobrze brały na jesieni, aż do połowy listopada.Sandacze dobrze brały nie tylko daleko od domu, ale też i "koło komina", gdy pod koniec sezonu w zasadzie skoncentrowałem się na krótkich wyjściach wieczornych, na 2-4 godziny. Każdy wieczór dawał ryby, najczęściej od 2 do 7 sztuk złowionych głównie na woblery, a rekordem było 12 sztuk w około 3 godziny. Ryby głównie średnie 45-70 cm, ale trafiły się dwie sztuki 90+. Jak na Polskie łowisko, sezon wybitny i ekstremalnie owocny, do tego szczupaki w tym parę 90+ i świetne sumy, jednego dnia wyjąłem 3 średniaki (jako przyłów przy sandaczach) miedzy 130 a 160cm, a trafiały się i takie, przy których kapitulowałem, albo sprzęt.Ten rok był najgorszym odkąd pamiętam, na szerszym odcinku trafił się ekstremalnie zły układ przykos, ale i tak nie powinno być tak źle jak było. Miałem mało czasu na początku sezonu, tyle tylko co na obejrzenie rzeki. A gdy czas pozwolił na więcej łowienia, nagle złote algi zaatakowały Odrę, co spowodowało zakaz połowu a następnie zabiło wiele dorodnych sztuk. Parę wyjazdów nad wodę dało tylko potwierdzenie rozgoryczenia i poczucie bezradności. Wieczorne łowy na woblery pod domem, niczego nie zmieniły i już nie zmienią w najbliższej przyszłości. Dużych sandaczy prawie nie ma w Odrze, jeden wymiarowy sandacz złowiony w co drugi wieczór nad wodą, tylko to potwierdza. Jest tragedia w rzece. I nie zmienia tego jedna wyprawa na daleki, dolny odcinek rzeki, gdy w jeden dzień wyjąłem kilkadziesiąt (40-50) małych ryb, bo zajmą się nimi rybacy zanim zdążą dorosnąć. Panie kolego, jakbym co drugi wieczór miał chociażby kontakt z tą piękną i nieprzewidywalną rybą, byłbym szczęściarzem. Być może jestem słaby w tropieniu sandaczy na moim terenie, ale w tym, jak i poprzednim sezonie nie miałem niestety żadnego, natomiast 2-3 lata temu, udało mi się namierzyć miejscówkę, gdzie szedłem i z zegarkiem w ręku miałem branie o tej samej godzinie z przesunięciem +-10-20 min. Żerowanie było bardzo krótkie, ale cieszyłem się jak dzieciak, że miał em chociaż kontakt. Od 2 lat kompletna cisza i drapie się po głowie co się z nimi stało... 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Z.Milewski Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Grudnia 2022 Panie kolego, jakbym co drugi wieczór miał chociażby kontakt z tą piękną i nieprzewidywalną rybą, byłbym szczęściarzem. Być może jestem słaby w tropieniu sandaczy na moim terenie, ale w tym, jak i poprzednim sezonie nie miałem niestety żadnego, natomiast 2-3 lata temu, udało mi się namierzyć miejscówkę, gdzie szedłem i z zegarkiem w ręku miałem branie o tej samej godzinie z przesunięciem +-10-20 min. Żerowanie było bardzo krótkie, ale cieszyłem się jak dzieciak, że miał em chociaż kontakt. Od 2 lat kompletna cisza i drapie się po głowie co się z nimi stało...Panie kolego, gdyby sandacze byly w wodzie w której łowisz, to trafiłbyś je wcześniej czy później. Najprawdopodobniej ich tam nie ma, albo są w znikomych ilościach, na tyle mało, że złowienie jest świętem. W takim wypadku lepiej poświęcić czas na inne gatunki, albo jeździć gdzieś indziej, szkoda czasu.Ja na te wieczorne łowienia wychodzę tylko dlatego, ze potrzebuję się przewietrzyć, postać nad wodą, a ryb jest na tyle mało, że to dodatek do spaceru, bo średnio wypada na jeden wieczór (ok. 2 godzin) jedno branie, z tego co drugie branie daje rybę.Być może mam skrzywione postrzeganie rzeczywistości, a raczej na pewno tak jest, bo po owocnych latach nastała posucha, a bieda po okresie dostatku jest najbardziej dotkliwa .Jeśli ci mogę doradzić, to znajdź jakąś wodę, gdzie te sandacze są, po prostu. Ja mimo że coś się udawało złowić pod domem i tak jeździłem za nimi po paręset km w jedną stronę, bo woda bardziej obiecująca i więcej ryb tam było. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wujek Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zbyszek niestety doświadczasz tego co się dzieje w Wiśle, sandacz to święto choć raz w tym roku miałem jednego dnia 5ryb i jeszcze spadł mi kaban ale to był wyjątkowy dzień. Codzienność to mizeria i podziwianie widoków. 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Z.Milewski Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zbyszek niestety doświadczasz tego co się dzieje w Wiśle, sandacz to święto choć raz w tym roku miałem jednego dnia 5ryb i jeszcze spadł mi kaban ale to był wyjątkowy dzień. Codzienność to mizeria i podziwianie widoków.Niestety Janie, rzeczywistość teraźniejsza jest tragiczna, a przyszłość nie napawa optymizmem, wręcz przeciwnie. W swoich możliwościach utrzymania dorodnych (przynajmniej wymiarowych) ryb niektórych gatunków, Wisła i Odra zbliżyły się nieodlegle. Jedziemy od lipca na tym samym wózku i choć miłe to towarzystwo, to wcale się z tego nie cieszę . Całe szczęście dla Ciebie, że boleni zostało niemało, nie tylko w dole rzeki, ale i w środkowym biegu, niedaleko mojego komina. Z boleniami i szczupakami nie jest źle, ale tych gatunkó docelowo nie łowię, a te w które celuję-sandacze, brzany, klenie i sumy, wyraźnie zubożały. Po wcześniejszych doświadczeniach, trudno mi się pogodzić z tym stanem, lekceważone środowisko nie radzi sobie z zatruwaniem przez ludzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wilczybilet Opublikowano 19 Grudnia 2022 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 19 Grudnia 2022 Panie kolego, gdyby sandacze byly w wodzie w której łowisz, to trafiłbyś je wcześniej czy później. Najprawdopodobniej ich tam nie ma, albo są w znikomych ilościach, na tyle mało, że złowienie jest świętem. W takim wypadku lepiej poświęcić czas na inne gatunki, albo jeździć gdzieś indziej, szkoda czasu.Ja na te wieczorne łowienia wychodzę tylko dlatego, ze potrzebuję się przewietrzyć, postać nad wodą, a ryb jest na tyle mało, że to dodatek do spaceru, bo średnio wypada na jeden wieczór (ok. 2 godzin) jedno branie, z tego co drugie branie daje rybę.Być może mam skrzywione postrzeganie rzeczywistości, a raczej na pewno tak jest, bo po owocnych latach nastała posucha, a bieda po okresie dostatku jest najbardziej dotkliwa .Jeśli ci mogę doradzić, to znajdź jakąś wodę, gdzie te sandacze są, po prostu. Ja mimo że coś się udawało złowić pod domem i tak jeździłem za nimi po paręset km w jedną stronę, bo woda bardziej obiecująca i więcej ryb tam było.Najprawdopodobniej masz niestety rację, bo łowię na małym nieco ponad 10 ha jeziorku, gdzie kilka lat temu niestety Towarzystwo Wędkarskie zarybiło ten niewielki i bezodpływowy zbiornik sumem. Teraz robi spustoszenie i o pistoleta już nawet trudno, gdzie wcześniej bez brania schodziłem bardzo rzadko, a teraz cieszę się jak cokolwiek "pyknie". Ze względu na rodzinę mam czas na wyskoki ze spinem na 2-3 godz. więc wyjazdy, o których mówisz u mnie nie mają szans, bo jakbym się wybrał autem kilkaset km na poszukiwanie rybnej wody, to zabrakło by czasu na powrót do domu . Tak więc zostaje mi chodzenie na spacer z wędką i podziwianie widoków, a jak weźmie cokolwiek to już jest coś . Dlatego chciałbym mieć taką wodę jak ty i uświadczać branie obojętnie jakiego sandaczyka chociaż raz na tydzień Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. malinabar Opublikowano 1 Stycznia 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Stycznia 2023 (edytowane) Pierwszy tydzień listopada . Miejsce wyjątkowo grające w tym roku . Kilka twardych wyniesień dna poprzedzielanych zamulonymi obszarami nieco głębszej wody . Na tych twardościach sekwencje sandaczowych dołków i wgłębień , żłobień dna i gdzieniegdzie zaczepów . Był tu kiedyś całkiem spory i wysoki karcz , ale po którymś sezonie zniknął . Prawdopodobnie brzegowe towarzystwo usunęło przeszkodę pochłaniającą zestawy , bo spot absolutnie będący w polu ich rażenia, zresztą jak 90% powierzchni zbiorniczka . Jednak jakieś pozostałości zaczepu nadal są groźne dla przynęt , więc łowiąc tutaj używam najczęściej czeburaszki i gumy na offsecie , coby nie palić miejscówki szarpaniem na samym starcie . Branie jest cudowne . Na dalekim wyrzucie , jeszcze przed zaczepowym rejonem , dźwięczne sieknięcie tuż po wylądowaniu przynęty na dnie . Stosunkowo lekkie obciążenie jakie tu stosuję , daje fajny efekt dłuższego nieco slajdu w toni i lewitowania gumy już po opadnięciu ciężarka na dno . Zawsze opóźniam start kolejnej sekwencji poderwania przynęty po to właśnie , żeby przez tę chwilę zafalowała kusząco nad dnem . Tak to sobie wizualizuję i chyba to działa . Poza tym przegubowe połączenie z gumą daje całkiem inne odczucia w prowadzeniu w stosunku do klasycznej główki jigowej . Nie wartościuję lepsze czy gorsze , ale jednak inne . Mówię tu o płytkim łowisku i obciążeniach rzędu 5-7 gram , żeby była jasność . Ryba jest ładna i waleczna jak wszystkie bestyje z tego łowiska . Hol z racji odległości , w jakiej nastąpiło branie , dal mnóstwo radochy . Ryba wpięta w sam policzek . Stosunkowo cienki hak wciął ją idealnie . Po dobrym tygodniu , przy korycie łapię fajny zapis . Rejon zbliżony do tego , w jakim dwa dni wcześniej trafiłem fajnego już szczupaczka . Dwa , trzy rzuty i bardzo delikatnym braniem kilka metrów od łodzi melduje się fajny przystojniak . Mimo ciepłej aury jak na tę porę roku w wieczornym powietrzu czuć już przenikliwy chłód . Woda z dotychczasowych 8 st.C co dzień staje się chłodniejsza ... Następnego dnia jest już tak zimno , że zakładam kombinezon . Wschodnia cyrkulacja z porywistym , mroźnym wiatrem jest wyjątkowo dokuczliwa . Dzięki temu na wodzie pustki , co uwielbiam . Brzegowym specjalistom ukrytym w ciepełku luksusowych przyczep nic to niestety nie przeszkadza ... Mam jedno branie nie wcięte i wyjmuję małego sandaczyka . Kolejnego w tym roku , co cieszy bardzo . Następnego dnia walczę w lodowych już klimatach . Na plecionkę nałożona warstewka silikonu w sprayu , przelotki też spryskane . Jest tak na pograniczu zamarzania linki , co tuż przed zmrokiem się nasila znacznie . Około 16.00 na moim zaczepowym miejscu piękne branie . Dokładnie w miejscu karczowym wyłapanie gumy na szczycie podbicia . Wyraźne drgnięcie plecionki bez śladu sygnału w łapce . Zacięcie w tempo . Ryba walczy jak wściekła , jest czarna i smolista . Dokładnie taka , jak dzień wcześniej potwornie gruba i wielka sztuka , którą widziałem na dnie łodzi miejscowych specjalistów . Ręka im nie drgnęła przy uśmiercaniu tego cuda natury . Ja takie zdarzenia odbieram jak osobistą porażkę i przeżywam bezsensownie . Nic to nie zmienia i nie zmieni . I niech nikt nie mówi , że potrzeba wymiany pokoleniowej , że dziadków gumofilców zastąpić muszą nowocześni , młodzi wędkarze . To właśnie ci nowocześni , świadomi i usprzętowieni dają w łeb okazom . I wszystkiemu , co zgodnie z przepisami lub im wbrew zabrać mogą . Szkoda gadać .Wracając do ryby . Jest wcięta offsetem w sam koniuszek pyska tak mocno , że hak pęka przy próbie wyhaczania . Guma zmasakrowana totalnie , a ja kompletnie szczęśliwy i mimo zimna zagrzany porządnie . Kręcąc się jeszcze po wodzie notuję nieśmiałe dotknięcia i drgnięcia , jakieś domniemania kontaktów i szczupaczka malutkiego udaje się wyciągnąć . Tak niepostrzeżenie zapadła noc , a ja skostniały i zgrabiały spłynąć na bazę coś nie mogłem . Wracam na spot , kotwiczę w punkcie . Dokładnie w miejscu , w którym spodziewam się brania ono następuje . Czuję je i widzę na tle rozjaśnionego nieco nieba na zachodzie , choć tak naprawdę ciężko powiedzieć , jak odbiera się te kontakty w ciemnościach . Tak czy inaczej reakcja jest prawidłowa , zacięcie skuteczne a hol w ciemnościach przeszytych światłem czołówki bezbłędny . Ryba wpięta w twarde tak jak ta pierwsza . Hak rozgięty przy wypinaniu . Guma rozerwana zostaje w podbieraku . Kolejna nocna ryba w tym sezonie , co jest dla mnie nowym jakby nie patrzeć doświadczeniem .Świadkowie brzegowi niestety obecni . Następnego dnia wypływam dosłownie na półtorej godzinki . Mam mocno ograniczony czas . Jest już tak zimno , że obsługuję kołowrotkiem nie plecionkę a sznur muchowy chyba . Szczytowe przelotki zamarzają nieustannie , a linka kotwiczna nie zagina się na rolce zbyt chętnie . Miejscówka świeci pustkami , ale notuję jedno dobre , choć bardzo delikatne branie z efektem w postaci twardej łuseczki na grocie haka .Weekend to już ujemne temperatury w ciągu dnia , choć woda jeszcze nie zamarza . Wypływam we wtorek . Jest całkiem znośnie i nie wieje . Kompletna flauta ma wodzie . W dotychczas grającym rejonie , jakieś 100 metrów dalej zdecydowanie twardy blat poprzedzony mulistym rowkiem . Kotwiczę na głębszym , mają w bezpośrednim zasięgu sam uskok i żłobioną zagłębieniami jego krawędź . Na tym pograniczu najczęściej są brania , choć wrzutka dalej też bywa skuteczna . Na końcu zestawu już solidne 5" sandaczowej klasyki w żywych kolorach . Ten rozmiar właśnie w tym jesiennym sezonie zaczął mi towarzyszyć częściej niż zwykle . Ma dobrą wyporność , co w połączeniu z lekkim stosunkowo obciążeniem daje świetną możliwość dłuższej nieco prezentacji w opadzie w porównaniu do nieco mniejszych wariantów . Branie na zejściu w dołek klasycznie delikatne , acz wyraźne i nie do przegapienia . Rybka piękna i złota , choć zdjęcie tego nie oddaje . Dwa dni później . Końcówka listopada . Taki wzorcowy , późnojesienny wieczór . Mimo braku wiatru dojmujące zimno i wilgoć wciskają się wszędzie mimo ciepełka , jakie daje kombinezon . Wydaje się , że nawet oddycham mglistą zapowiedzią nocnego przymrozku . Nawet gęsie kursy na niebie ustają oddając pola martwej , piszczącej w uszach ciszy . Jestem na wodzie zupełnie sam poza kilkoma brzegowymi trupiarzami , którzy pięknie wpisują się w klimat . Nawet oni są cisi i niemi . To takie momenty kiedy wydaje się , że jeśli coś miałoby się jeszcze wydarzyć w tym sezonie , to właśnie teraz jest ta chwila . W momencie , kiedy to się spełnia , wchodzimy już w obszary magii ...Zatrzymuję się jeszcze dwadzieścia , trzydzieści metrów przed miejscówką . Po prawej pojawiają się zapisy białorybu i czegoś , co nim nie jest . Jest grubo . Celuję w stronę korytka i twardości przy nim . Kolejny rzut poza obszar , który łapie wiązka przetwornika . Na końcu zestawu 5" kanarkowego smakołyku . Branie jest absurdalnie mocne . Guma na szczycie spokojnego podbicia jest wyłapana i brutalnie ściągnięta w dół z siłą pędzącej ku dnu płyty chodnikowej . Momentalnie zaczyna się potwornie silne pulsowanie i murowanie , jednak spokojne i dostojne , bez gwałtowności brania . Uderzenie gorąca , miękkość nóg , łomot serca . Wreszcie ... Jest dziwnie i niebezpiecznie , bo nie czuję przeskoku wolframu po zębach . Wiem , że to sandacz i wiem , że po dziwnym w sumie braniu może być różnie zapięty . To , co wyczynia z moim lekkim zestawem jest imponujące a ja staram się znaleźć kompromis między siłą i stanowczością holu , a ewentualnością zapięcia smoka za skórkę . Po kilku przejściach przez dziób do rufy , z burty na burtę i próbie zaparkowania w kotwicy widzę Go wreszcie w krystalicznej wodzie . To widok najpiękniejszy na świecie , kiedy olbrzymi sandacz pokazuje swe potężne cielsko wyginające się na boki w zaciekłej walce tuż przed moimi oczyma . Najgorsze jest to , że pod wielkim jak wiadro łbem widzę majtającą się luźno gumę . Jak się okazało , zapięty centralnie w krawat i ciężki do wypięcia kombinerkami . Parkuję go do podbieraka za którymś z kolei podejściem . Jest tak silny , że nie sposób wyłapać go nawet wtedy , kiedy wydaje się gotowy .I nawet w siatce wariuje jak wściekły , kiedy rozkładam statyw drżącymi rękoma . Jest idealny . Bez skazy . Proporcjonalny . Ani smukły , ani gruby . Mamroczę cały czas jakieś podziękowania dla Wody za to , że jeszcze raz pozwoliła mi cieszyć się tym jej skarbem i pięknem , które kryje w sobie . Ryba jest cholernie ciężka . Odpływa dynamicznie i żwawo jak na swoje gabaryty . Ma 94 cm . Jestem spełniony w tym dziwnym sezonie . I zagrzany tak , że pot spływa mi po plecach . Po tej rybie mam generalnie dosyć i mógłbym kończyć łowienie tym bardziej , że się ściemnia a mi zaczyna znowu być zimno . Płynę powoli wzdłuż koryta śledząc zapisy na echu . Ewidentny , wrzecionowaty i jarzeniowo świecący sygnał elektryzuje i znowu podnosi ciśnienie . Branie w drugim rzucie tuż przy burcie . Silne , mocne i szybkie palnięcie w opadzie . Zaskakująco "letnie" w dynamice jak na około 3 st.C pod wodą . Ryba wychodzi tuż po braniu pod powierzchnię trzepiąc wściekle pyskiem , robiąc rajdy na boki a ja w panice próbuję luzować nieco hamulec . Jest nerwowo , szybko i mocno bo branie blisko łodzi a ryba spora i silna . I znowu widoki w przejrzystej wodzie warte wszystkich wyrzeczeń i niedogodności chłodu i rąk skostniałych . Nawet w podbieraku i w rękach rybon trudny do opanowania . Dobre 74 centy . Ja w siódmym niebie wędkarskiej nirwany kończę łowienie . Sprzętowo MXS72L od Dąbka , Stella 2500 18' , Duel Hardcore X8 Pro PE 1,0 , wolfram 35 cm 10 kg , gumy 5" ( miękkie i kolorowe }. NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 5 Stycznia 2023 przez bartsiedlce 55 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wilczybilet Opublikowano 1 Stycznia 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Stycznia 2023 Bartku gratulacje ! . Zawsze świetnie opisujesz swoje spotkania z sandaczami i nie tylko z nimi, ale ten wydaje mi się najlepszy . Pięknie opowiedziane, świetnie się to czyta i ogląda 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Werem Opublikowano 1 Stycznia 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Stycznia 2023 (edytowane) Twoje opisy Bartku powalają mnie z nóg, a zarazem potrafią mnie przenieść na łódkę i dać duża dawkę adrenaliny, jakbym sam łowił. Gratuluję, tak po prostu. Edytowane 1 Stycznia 2023 przez Werem 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sero1975 Opublikowano 1 Stycznia 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Stycznia 2023 Bartek gratulacje . Po raz kolejny udowadniasz ze jesteś mistrzem pisarskiego i wędkarskiego rzemiosła ???? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
malinabar Opublikowano 1 Stycznia 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Stycznia 2023 Dziękuję bardzo. Tylko z tym mistrzowaniem to nie do końca tak . Podstawą jest posiadanie w swoim zasięgu wody z rybami , o co coraz trudniej w naszej rzeczywistości . Reszta jest funkcją czasu, szczęścia , obserwacji i takich tam . Ale bez ryb w łowisku nic się nie da zrobić . I rybnych rzek , ciurków , jezior i zbiorników wszystkim niniejszym życzę . 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
sero1975 Opublikowano 1 Stycznia 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Stycznia 2023 (edytowane) Miałem nie pisać ale jakoś Bartek mnie zmotywował . Zacznę od tego , że mój tegoroczny rok z sandaczami zaczął się od majowej porażki z boleniami . Porażki to może za dużo powiedziane ale generalnie bolenie nie chciały współpracować tak jak chciałem co dla mnie oznacza ze daje się kilka sztuk za dniówkę przechytrzyć . Dla mnie boleń to najbardziej ulubiona ryba do łowienia - atomowe strzały czy ataki pod samym nosem przyprawiające o zawał serca to coś co tygryski lubią najbardziej Niestety w tym roku bolenie ,,u mnie” jakby wywiało .Ryby odpalały się na dosłownie kilka minut z samego rana i na taki sam czas pod wieczór . Przyzwyczajony do dwucyfrowych wyników jeżeli chodzi o ilość łowionych w ciągu doby pomyślałem sobie że może pora dać im całkowicie odpocząć od mojej osoby a ja w tym roku spróbuje swoich sił na pięknym mętnookim drapieżniku , którego do tej pory praktycznie tylko od dłuższego czasu poławiałem jak już bolenie układały się do zimowego letargu . Rozpoczęcie sezonu zacząłem z górnego ,,c” czyli 4 osobników 60+ i jednego na 75 cm - miałem szczęście udało mi się błyskawicznie wstrzelić w gusta tych wybrednych drapieżników . Podsumowując rok 2022 na 87 wypadów 5 razy zszedłem ,,o kiju” co uważam za kapitalny wynik jeden z najlepszych moich roków w połowie sandacza . Złowiłem sporo osobników 70+ trafiły się tez trzy osobniki 80+ no i …. zdjęć nie będzie bo 22.12 podczas wysiadania z pontonu usłyszałem charakterystyczny plusk , który słyszałem już trzykrotnie w życiu oznajmiający że mój telefon postanowił się napić wody i dalszej współpracy pomiędzy nami już dalej nie będzie …. Na szczęście zachowało się jedno zdjęcie mojego króla sezonu , które wysłałem do żony : Moje 95 cm szczęścia , które było grubsze niż dłuższe . Naprawdę mam na rozkładzie sporo fajnych sandaczy ale ten był jak skrzyżowanie Bruneiki z Pudzianowskim . Wzrok miał taki jakby chciał mi zaraz przyłożyć za to że ośmieliłem się wyciągnąć go z wody No i na zakończenie wczorajsze 71 już na nowym telefonie Szczęśliwego Nowego Roku i samych okazów Wam życzę . NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 5 Stycznia 2023 przez bartsiedlce 19 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.