Skocz do zawartości

Warszawska i podwarszawska Wisła


tomek307

Rekomendowane odpowiedzi

Wychodze z domu około 21, fajna pogoda - ani zimno, ani upał, wiatr nie dokucza. Dojeżdżam nad rzekę, i zaczyna padać. No pięknie...

Na poprzednim wypadzie namierzyłem ładnego sandacza. Może zanim dojdę na miejscówkę to przestanie siąpić? Przestało. Zamiast siąpić leje. Przeczekałem pod drzewami ten większy i do roboty. Skradam się na miejscówkę, oglądam wodę i..jest! Atakuje drobnicę. Pięknie zagania z rynienki  na wypłycenie. Skubaniec, niezły....wygląda bardziej na 70 niż 60cm. Po pare rzutów różnymi wobami, później gumy, znów woby....brań brak a i ganiać przestał. Nagle strzał na gumę, tnę...i wyciągam króciaka. No żesz....

Do północy bierze jeszcze jeden króciak i muszę kończyć łowienie. 

Wypad na plus bo emocje. Na minus bo młynek zapiaszczyłem a do tego odhaczany zanderek wymsknął mi się z ręki i żeby nie pacnął o kamienie musiałem go złapać przedramieniem. Przy czym dokładnie wtarł mi śluz w bluzę. Cóż...przynajmniej ludzie w komunikacji miejskiej myśleli o mnie jako o 'wędkarzu skutecznym'  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sumki czasem się trafiają, ale małe. Duże...o dziwo baaardzo rzadko, a do tego jakoś tak się złożyło że zawsze po chwili się spinały. Sandacze...ja coś robię źle, bo na ponad 100 sandaczy zeszłorocznych tylko 3 miały wymiar. Dziwne o tyle, że łowię w książkowych miejscach i na dość duże przynęty (woblery głównie 11-13cm, gumy kopyto 8.5cm+). W tym roku już 20 króciaków za mną i ani jednego normalnego. Ale jest światełko w tunelu, zgłosiłem się na korepetycje do właściwego człowieka i są wnioski...pozostaje poczekać i zobaczyć czy przełożą się na efekty ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sandacze...ja coś robię źle, bo na ponad 100 sandaczy zeszłorocznych tylko 3 miały wymiar. Dziwne o tyle, że łowię w książkowych miejscach i na dość duże przynęty (woblery głównie 11-13cm, gumy kopyto 8.5cm+). W tym roku już 20 króciaków za mną i ani jednego normalnego. 

 

Dobrze, że chociaż są te małe. Muszą być i duże. Jest nadzieja. Dzięki tym małym jest szansa, że Sandacz na odcinku warszawskim nie wyginie bez powrotnie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem 20-30 i tylko 2 ledwo miarowe. Żadnego ładnego. Tyle, ze wszystko w dzień przy kleniowaniu. Ciekawe z sumkami. W dzień przylawim je dość często. Koło grota i polnocnego łowi nocami skuteczny wędkarz. Jeśli się spotkacie polecam korepetycje;)

Pozdrawiamp

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychodze z domu około 21, fajna pogoda - ani zimno, ani upał, wiatr nie dokucza. Dojeżdżam nad rzekę, i zaczyna padać. No pięknie...

Na poprzednim wypadzie namierzyłem ładnego sandacza. Może zanim dojdę na miejscówkę to przestanie siąpić? Przestało. Zamiast siąpić leje. Przeczekałem pod drzewami ten większy i do roboty. Skradam się na miejscówkę, oglądam wodę i..jest! Atakuje drobnicę. Pięknie zagania z rynienki  na wypłycenie. Skubaniec, niezły....wygląda bardziej na 70 niż 60cm. Po pare rzutów różnymi wobami, później gumy, znów woby....brań brak a i ganiać przestał. Nagle strzał na gumę, tnę...i wyciągam króciaka. No żesz....

Do północy bierze jeszcze jeden króciak i muszę kończyć łowienie. 

Wypad na plus bo emocje. Na minus bo młynek zapiaszczyłem a do tego odhaczany zanderek wymsknął mi się z ręki i żeby nie pacnął o kamienie musiałem go złapać przedramieniem. Przy czym dokładnie wtarł mi śluz w bluzę. Cóż...przynajmniej ludzie w komunikacji miejskiej myśleli o mnie jako o 'wędkarzu skutecznym'  :D

Przestały ganiac drobinię, bo ja się pojawiłem i zacząłeś ze mną gadać - niby z przypadku a to bylo moje zamierzone dzialanie - ja nie lapie i Ty tez nie będziesz :)

 

Ps. dziś lecę . Dzwoń

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sumki czasem się trafiają, ale małe. Duże...o dziwo baaardzo rzadko, a do tego jakoś tak się złożyło że zawsze po chwili się spinały. Sandacze...ja coś robię źle, bo na ponad 100 sandaczy zeszłorocznych tylko 3 miały wymiar. Dziwne o tyle, że łowię w książkowych miejscach i na dość duże przynęty (woblery głównie 11-13cm, gumy kopyto 8.5cm+). W tym roku już 20 króciaków za mną i ani jednego normalnego. Ale jest światełko w tunelu, zgłosiłem się na korepetycje do właściwego człowieka i są wnioski...pozostaje poczekać i zobaczyć czy przełożą się na efekty ;)

W zeszłym roku małem podobny wynik. Dwa lata temu było całkiem sporo dużego sandacza, gdzie się podział? Ten rok ... bez komentarza. Ciekaw jestem wyników korepetycji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem na porannej sesji. Sektor Siekierki.

Bez szału. Trafił się okoń, no okonek :), i rapka 40-stka. Kleni nie było. Nawet tych około wymiarowych pstrykaczy.

 

Ciekawostka.Na odcinku opaskowo-płytowym, gdzie ludzie nie chodzą, spotkałem wędkarza.Spinningistę! :)Naprawdę rzadkie spotkanie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie lekki wpierdolino od bolka i wisełki w sobotę, a było to tak:

 

W piątek dotarła dostawa wobków, a właściwie uzupełnienie pudełka po ostatnich wypadach, na których Królowa była wyjątkowo mało łaskawa dla moich zbiorów. W związku z tym w sobotę pełny nadziei ruszyłem na 3h zwiadu na podwarszawski odcinek. Plan był taki aby odwiedzić najpierw burtę, która co roku parę rybek daje, a jak nic się nie będzie działo zjechać kilka km niżej i obłowić trochę bardziej kamieniste rewiry. Na burtach byłem o 9:30. Burty puste, zero oznak żerowania boleni i o tyle to dziwne że uklejki i kleniorki stały w darniach i w wyrwach z brzegu i beztrosko sobie oczkowały, ale absolutnie nic się nimi nie interesowało. Dość solidnie obłowiłem bardzo dobrze mi znaną burtę inna sprawa, to muszę przyznać, że z roku na roku jest jej co raz mniej...burta znika a piach z burty systematycznie zasypuje rynienkę która darzyła bolkami przez kilka ostatnich lat - no cóż znamy to wszyscy...taki urok Wisły w tym miejscu.

 

W związku z tym, że poza urwanym Spirycie absolutnie nic się nie wydarzyło - tak jak sobie wcześniej zaplanowałem po 11ej zjechałem niżej na drugą bardzo dobrze mi znaną miejscówkę. Woda płyciutka, ale kilka bardzo obiecujących przykosek i kantów dało się zaobserwować - można rzec bankówki...ale wiadomo jak jest...

Obłowiłem całość bardzo dokładnie, używając chyba wszystkiego co miałem w pudełku - znowu martwo, poza drobnicą oczkującą przy brzegu oraz ptasiorem interesującym się powierzchniowym chlapakiem...Po 12ej z żalem stwierdziłem, że niestety "nie dzisiaj" i udałem się z powrotem w kierunku auta, gdy przechodziłem obok ostatniej miejscówki na prostej do fury stwierdziłem, że jeszcze 10 rzutów w tym jednym miejscu - jest tak zachęcające, że nie może być puste. I nie było....2 rzut na skraj przykoski, brzegu i kępy trawy...plecionka zachaczyła o źdźbło trawy, ale udało się uratować ten rzut...dwa obroty korbką i beton...sekunda i beton rusza w kierunku brzegu, po 2 sekundach beton zmienia zdanie i rusza na otwartą wodę...po kolejnych 3 sekundach betonu już nie ma....chwilę stoję z kocią mordą, po czym szybko zwijam spiryta i naiwnie katuję ten sam tor prowadzenia przynęty jeszcze przez kilka minut. Nie ma się co oszukiwać, szansa że nabierze się drugi raz była nikła...nie nabrał się.

 

Zawsze największe są te niewyjęte i te których nie widzimy, ale ja wiem że był to duży boleń - nie będę demonizował wielkości i pisał o rybie z 8 z przodu bo nie mam o tym pojęcia. Po prostu wiem, że był duży i silny...czekałem na takie branie od 1ego maja i myślę że spokojnie była to ryba ponad 7 dych a to rozmiar bolka, który od dłuższego czasu bardzo skutecznie nie chce zagościć w moich łapkach. Ten sezon jest dziwny, w porównaniu do poprzednich lat jestem nad wodą bardzo rzadko ale jeśli przystawię do tego ilość ryb to średnia ryby na wyjście jest dużo wyższa niż w poprzednich latach, natomiast wielkościowo kaplica - miejsca te same, przynęty te same a czepiają się same fistaszki.

 

Dzisiaj robię wieczorną sesję gdzieś w okolicach północnego, a po kolegę z przykosy zajrzę być może jutro przed pracą.

Pozdrawiam i połamania!

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie to życie spinningisty. Łatwo nie jest, ja z kolei wczoraj na drugim pontonowym wypadzie z rzędu zaliczyłem Barbarę na wędce i drugi raz poległem. Ale po kolei.

 

Żona z dzieciakami wybyła do rodzinki, to ja telefon do brata - bierzemy ponton i popływamy parę godzin. Przed 16 jesteśmy nad wodą i obławiamy śródrzeczne rafki w poszukiwaniu kleni. Mocny wiatr utrudnia łowienie małymi przynętami więc postanawiamy zmienić miejscówki na bardziej osłonięte od wiatru. Kilka ciekawych miejsc przynosi tylko jednego klenia, ja osobiście mam dwa pobicia, w tym jedno uderzenie dość konkretne, ale ryba się nie zapina. Generalnie jest słabo, teoretycznie super miejscówki z piękną wodą nie przynoszą ryb. Pod wieczór zmieniamy miejsce na dobrze nam znaną opaskę. Po około półgodzinie bezowocnego biczowania wody, na przelewie mam rybę: kilka sekund walki i wybierania żyłki i nad wodę pięknie wyskakuje całkiem konkretna brzana. Za chwilę drugi raz, wyskok jak delfin. Nie złowiłem zbyt wielu brzan w  życiu, ale te które miałem, zawsze ostro waliły w dno, a ta sobie fruwa. Po paru sekundach trzeci wyskok i luz na żyłce. Parę przekleństw pod nosem, ryba się spięła.... Dziwna sprawa, może wypowiedzą się bardziej doświadczeni łowcy brzan, ale mam podejrzenia, że zaczepiłem tą brzanę za kapotę i dlatego zamiast iść do dna wyskakiwała co parę sekund ponad wodę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie to życie spinningisty. Łatwo nie jest, ja z kolei wczoraj na drugim pontonowym wypadzie z rzędu zaliczyłem Barbarę na wędce i drugi raz poległem. Ale po kolei.

 

Żona z dzieciakami wybyła do rodzinki, to ja telefon do brata - bierzemy ponton i popływamy parę godzin. Przed 16 jesteśmy nad wodą i obławiamy śródrzeczne rafki w poszukiwaniu kleni. Mocny wiatr utrudnia łowienie małymi przynętami więc postanawiamy zmienić miejscówki na bardziej osłonięte od wiatru. Kilka ciekawych miejsc przynosi tylko jednego klenia, ja osobiście mam dwa pobicia, w tym jedno uderzenie dość konkretne, ale ryba się nie zapina. Generalnie jest słabo, teoretycznie super miejscówki z piękną wodą nie przynoszą ryb. Pod wieczór zmieniamy miejsce na dobrze nam znaną opaskę. Po około półgodzinie bezowocnego biczowania wody, na przelewie mam rybę: kilka sekund walki i wybierania żyłki i nad wodę pięknie wyskakuje całkiem konkretna brzana. Za chwilę drugi raz, wyskok jak delfin. Nie złowiłem zbyt wielu brzan w  życiu, ale te które miałem, zawsze ostro waliły w dno, a ta sobie fruwa. Po paru sekundach trzeci wyskok i luz na żyłce. Parę przekleństw pod nosem, ryba się spięła.... Dziwna sprawa, może wypowiedzą się bardziej doświadczeni łowcy brzan, ale mam podejrzenia, że zaczepiłem tą brzanę za kapotę i dlatego zamiast iść do dna wyskakiwała co parę sekund ponad wodę.

 

Też wielu brzan nie złowiłem w życiu, a największa którą trafiłem była właśnie najechana i zachowywała się właśnie w ten sposób - niemniej myślę, że jest przynajmniej kilka osób śledzących ten wątek którzy ocenią to zdarzenie zdecydowanie bardziej merytorycznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie nienaturalna walka oznacza nienaturalne zaczepienie.

Albo była podhaczona, albo zaczepiona z boku pyska.
Przeważnie się nie spinają w czasie skoków (nawet po holu ciężko odhaczyć). Już szybciej prostują w tym momencie zbyt słabe kotwice. Moja pierwsza 75+ wyprostowała mi kiedyś podczas wyskoku obie.

Edytowane przez korol
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kotwiczki są całe, z resztą rybie do 75 trochę brakowało ;)

 

Zakładam, że była delikatnie podpięta i przy trzecim skoku poszła... Trudno, najważniejsze że emocje jakieś były. Nie ma nic gorszego jak wrócić do domu bez żadnych wędkarskich przeżyć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak przy okazji. Rozmawiałem dziś ze spininngista 50+ szukającym boleni. Narzekał na obecny sezon i wspominał, że w zeszłym roku miał prawie metrowego.

 

Wiadomo, "prawie", ale jednak. Pewnie 90+ było.

Edytowane przez korol
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak przy okazji. Rozmawiałem dziś ze spininngista 50+ szukającym boleni. Narzekał na obecny sezon i wspominał, że w zeszłym roku miał prawie metrowego.

 

Wiadomo, "prawie", ale jednak. Pewnie 90+ było.

No i jak to z opowieściami napotkanych przypadkowych wędkarzy bywa, wypada przemnożyć przez "współczynnik" ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...