Skocz do zawartości

Warszawska i podwarszawska Wisła


tomek307

Rekomendowane odpowiedzi

Czy się mylę, czy to ten sam typ, który jest właścicielem śmietnika z trzodą i drobiem nad Łachą Nowiewiejską? To co się tam dzieje, przechodzi ludzkie pojęcie. Zawodnik podobno ma status uchodźcy i można mu naskoczyć. Żyje całkiem zamożnie z zasiłków i dodatków socjalnych. Dom ma w innym miejscu, a nad Łachą prowadzi interes, przypominający widokiem słynną Dżunglę w Calais. Sanepid i opieka społeczna chyba nie widzą problemu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan Abdullah K. na podstawie umowy z miastem za kozy dostawal 12000 zl miesiecznie od miasta.

 

Robota marzenie, na rafe blisko, kozy na oku, wyspa prawie na własność

Niesamowite . :o

 

 

Panowie, dajcie spokój polityce

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czepiacie się pasterza. Abdullah ma 11 dzieci i 3 żony, do tego te 60 kóz i nie wiadomo ile kur i innej trzody - kto by to wszystko obrobił!. Te 12 000 zł to ledwo ledwo starczało dla samego Abdula... Ratusz dał za mało kasy - to skandal!

W Niemczech taka rodzina to dostaje z 5 razy tyle (a z dotacji na ekokozy, ekokury i ekotrzodę drugie tyle)   i stać ją by zatrudnić do opieki z pięciu Polaków. Skąpimy to potem mamy wstyd na całą Europę. Była jedna ZIELONA WYSPA NORMALNOŚCI w tym kraju to musieli Judasze ją zniszczyć. Tylko mi Pawła Rabieja w tym wszystkim szkoda, jemu to teraz serce krwawi za tym wszystkim...

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to czekam na punch w stylu:
-"Krajem chcecie rządzić, a 60 kóz nie potraficie upilnować"
- "ee… ale..."

- "nie, one poumierały, nie wstyd Panu?" :D

 

Ale wracając to ryb, wczoraj trochę porzucałem towarzysko na południu. Daleko, ale jeszcze wrócę. Pogoda była dobra, to znaczy wiało i padało. Potem jeszcze z godzinę w centrum.
Rybek nie widziałem, za to jakaś grupka przy Ludnej chciała zeta, nie miałem drobnych. Tyle.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to czekam na punch w stylu:

-"Krajem chcecie rządzić, a 60 kóz nie potraficie upilnować"

- "ee… ale..."

- "nie, one poumierały, nie wstyd Panu?" :D

 

Ale wracając to ryb, wczoraj trochę porzucałem towarzysko na południu. Daleko, ale jeszcze wrócę. Pogoda była dobra, to znaczy wiało i padało. Potem jeszcze z godzinę w centrum.

Rybek nie widziałem, za to jakaś grupka przy Ludnej chciała zeta, nie miałem drobnych. Tyle.

 

Piter, weź Ty się z raz umów ze mną na ryby, a nie tylko towarzysko, bo to skandal, że łapiesz i łapiesz, a przy mnie nie chcesz...  :P

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gościnne występy u @Sawioli. Dziś tylko jako asystent-fotograf. Bohaterem @IW.

 

Cieszę się że wypad w moje strony był na plus, tylko trzeba było dać cynka że będziesz to bym wpadł przebić piątke

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze tylko przeglądam (i podziwiam) Wasze zmagania z Wisłą, ale dziś chyba i ja w końcu dodam coś od siebie :D.

 

Tytułem wstępu

 

Na warszawskiej Wiśle spinniguję od ok. 5 lat, wcześniej zaś latałem za leszczami z feederem. Pamiętam kiedy po raz pierwszy udałem się do Centrum Wędkarstwa, w celu innym niż zakup zanęty i koszyczków. Nabrałem wtedy najróżniejszych przynęt i z głową pełną marzeń o spotkaniu z wielkim drapieżnikiem, ruszyłem nad rzekę. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w niespełna godzinę pozbyłem się całych zakupów, które zginęły gdzieś w wiślanych odmętach :ph34r:. Od tamtego czasu toczę tą nierówną walkę z królową rzek. Ilości powrotów o kiju nie zliczę, jednak pomimo przeciwności losu oraz szczątkowych informacji w internecie nt. technik połowu, jak i zwyczajów ryb (o dziwo 90% artykułów w prasie dotyczy sprzętu i całej otoczki) - nie zniechęciłem się. Wkładany wysiłek i ośli upór w końcu (3 lata :lol:) zaczął przynosić wymierne efekty. Dziś już wiem, że w tym sporcie teoria nie zawsze chodzi w parze z praktyką, a kluczem do sukcesu nie jest ilość przeczytanych stron i pudełka wypełnione po brzegi, lecz czas spędzony nad wodą. Z każdej "porażki" staram się wyciągać wnioski, a każde zejście o kiju motywuje mnie do działania. W dalszym ciągu nie uważam się za specjalistę, ale dziś już potrafię obserwować wodę, w miarę trafnie interpretować różne czynniki oraz dostosowywać się do sytuacji. Czy warto było szaleć tak? TAK, TAK, TAK :D, ponieważ nic nie przynosi takiej satysfakcji, jak samodzielnie wypracowany sukces! Dlaczego o tym wszystkim piszę? Ano dlatego, że ten sezon jest dla mnie poniekąd przełomowy. Mam poczucie jakby woda przede mną się otworzyła. Dziś idąc na ryby, potrafię złowić to na co się nastawiam, a nie to co się przypadkiem uwiesi. Piszę to również po to, aby docenić ciężką pracę każdego z Was - tych którzy mają wyniki oraz tych którzy stawiają dopiero pierwsze kroki na wiślanych kamieniach. W tym miejscu chciałbym wszystkim życzyć powodzenia!!!

 

W końcu coś o łowieniu

 

W to miejsce przychodziłem już od jakiegoś czasu. Pomimo licznej obecności drobnicy oraz korzystnych warunków pogodowych, drapieżniki nie dawały żadnych oznak życia. Klasyczne metody połowu zawiodły raz, drugi i trzeci - pomimo tego, że miejsce wręcz pachniało rybą! Lekko już zniechęcony zostałem wyciągnięty przez kolegów kolejny raz na ryby. Wytypowaliśmy tą samą miejscówkę, lecz tym razem postanowiłem nieco zmienić swoje podejście. Wybrałem trochę delikatniejszy zestaw oraz pudełko z mniejszymi przynętami od tych, którymi łowiłem ostatnio. Tego wieczoru złowiłem sandacza i sumka, zaś na sam koniec zaliczyłem szczupakową obcinkę, która niestety była efektem mojego lenistwa, ponieważ po ostatnim zaczepie nie chciało mi się już wiązać przyponu na 10 minut łowienia :huh:. Z racji tego, że kontaktu z tą rybą nie miałem na Wiśle od bardzo dawna, zdarzenie to znacząco rozbudziło moją wyobraźnię. Następnego dnia wybrałem się w omawiane miejsce, z zamiarem sprawdzenia czy wybrana taktyka znów okaże się skuteczna. Trochę mielenia wody, zmiana kolorów przynęt, parę puknięć w wabik - z tego wszystkiego starałem się wyciągnąć jakiś wspólny mianownik. W końcu udało mi się wybrać najbardziej obiecującą tego dnia przynętę i w drugim rzucie rejestruję lekkie przytrzymanie podczas opadu. Lekko przyciąłem i poczułem spory opór. W pierwszej chwili pomyślałem, że to leszcz za kapotę, ale mocne szarpanie łbem szybko wyprowadziło mnie z błędu. Chwilę później moim oczom ukazał się piękny szczupak :D. Ryba pomimo złowienia na UltraLight'a do 10g, została wyholowana w niecałą minutę i po szybkiej sesji zdjęciowej wróciła w świetnej kondycji do wody, z nadzieją na to, że znacząco przyczyni się do odbudowy pogłowia szczupaka na warszawskim odcinku rzeki :ph34r:.

post-60902-0-77995200-1570197789_thumb.jpeg post-60902-0-17880400-1570197413_thumb.jpeg

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU  "OPIS MIESIĄCA"                                      :good:

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 39
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...