Skocz do zawartości

Warszawska i podwarszawska Wisła


tomek307

Rekomendowane odpowiedzi

Pryncypia może i słuszne, za to konwencja trąci pianką w kącikach ust. Nie sądzę, żebym wytrzymał z tym typem choć pół godziny na rybach. Pomimo, że uważam się za realistę, przez innych postrzeganego jako maruda i pesymista. Myślę, że podobnie ocenia się ten typ. Gadka ma być dosadna i przekonująca, a wychodzi z tego chaotyczny bełkot. O hipokryzji w kwestii trollingu temat chyba się już tu wyczerpał. Jak to w życiu, nie ma co przekonywać tych, których przekonać się nie da.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełamując schematy ....

 

W tym roku mało czasu na wędkowanie, więc chodzę utartymi "ścieżkami", co prawda omijając CW, ale nie do końca, bo mocno zawziąłem się na miejscówki po przeciwnej, praskiej stronie. Miejscówki książkowo-kleniowe.

Za każdym razem widzę na drugim brzegu, na ulubionym miejscu, spalonym przez WSz, kilku wędkarzy non stop biczujących ten jeden mega napływ (zgroza).

Dziś schematycznie, trzy godziny obławiania napływów, przelewów, wirków, kamieni i kamyczków ... i nic. Nawet skubnięcia, trącenia, czy przytrzymania. Zero.

Na koniec, siadam przy starym kolektorze, oglądam piękną rafę i wyciągam kanapkę. I przypominam sobie rozmowę jaką odbyłem dawno temu z moim ojcem (wędkuje od lat 60tych ubiegłego wieku) na temat kleni.

- Są miejsca synu gdzie kleń będzie zawsze, albo prawie zawsze, ale tylko do czasu, aż nie pojawią się tam ludzie. Kleń jest płochliwy i ostrożny, pamiętaj o tym.

- Będę pamiętał.

Chyba jednak zapomniałem.

Pamiętam moje pierwsze klenie na odcinku CW, rekordowy 53cm, czterdziestaki+, sporo tego było.

Ale wtedy była tam wzdłuż brzegu wąska ścieżynka, którą nie każdy odważył się chodzić, bo błoto, pokrzywy ect.

Dziś jest autostrada, rowery, spacery, pikniki, wrzaski, krzyki. To dlaczego do cholery miałby być tu kleń, pomimo książkowych warunków bytowania. Eureka.

Tu gdzie jestem (praska strona) jest podobnie. Eureka.

Kończę kanapkę i wyciągam mapę (telefoniczną). Już przerabiałem ten temat, nawet miejscówki wytypowałem, ale nigdy nie zrealizowałem, dlaczego ?

Bo wpadłem w schemat, bo tak mi wygodniej. Dobry dojazd, parking, blisko etc. Mam już odpowiedź, dlaczego nie łowię kleni.

Mam jeszcze sporo czasu, więc koniec ze schematami, koniec z wygodnictwem.

Wraca do mnie koniec tamtej rozmowy.

- Klenia trzeba wychodzić, a najlepiej być tam gdzie kleń dobrze się czuje, a nie ma w ogóle ludzi.

Decyduję się na miejscówkę trudno dostępną, ale chyba o to chodzi.

 

Wracam do samochodu, jadę. Gdy jestem na miejscu, to trochę nogi mi miękną, przecież tu jest dżungla. Jak mam się dostać do brzegu ?

No cóż, na przełaj, ale nie mam maczety. Ale mam scyzoryk, a to już coś :)

Przez chwilę idę wzdłuż ściany tej "dżungli" wypatrując jakiejś ścieżynki, o coś widzę. To chyba ścieżka bobrów, no cóż miałem przełamywać schematy.

Cholernie gęste krzaczory prawie mnie pokonały, ale dałem radę. Jestem na brzegu. Patrzę w lewo, patrzę w prawo. Nikogo. NIKOGO. A woda, tak to moja bajka, mój sen. I w drugim rzucie ze snu wyrywa mnie ten Pan....

 

Nowy PB (55)

attachicon.gif Kleń Wisła 2 23052020.jpg

Szkoda @skorio że tak rzadko wrzucasz takie teksty byłoby co poczytać na forum. Świetny opis i myślę odzwierciedla wędkarstwo dużej części wędkarzy...normalnie jakbyś siedział mi w głowie [emoji28] Ilekroć jadę na "swoje" miejscówki brzegowe to gdy wracam powtażam sobie że trzeba się ruszyć w trudniejszy teren. Może jak będzie chwila to ten tekst mnie zmobilizuje.

Pozdrawiam

 

 

Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To i ja pochwalę się moją wyprawą z piątku, zakończoną happy endem, chociaż do końca nic na to nie wskazywało.

 

Jestem nad wodą parę minut po 17 z nastawieniem na bolenia.  Cisza na wodzie, zero aktywności drapieżnika, 2 godziny łowienia bez kontaktu, dramat. Dochodzę do fajnej opaski, pachnie mi tu kleniem, wyjmuję więc parę kleniowych wobków i próbuję coś złowić. Kolejne pół godziny - nadal bez kontaktu i zero aktywności drapieżnika. W końcu udaje mi sie wydłubać dwa kleniki takie około 30 cm, dobre i to, ale sytuacja nie napawa optymizmem więc postanawiam wracać do domu.

 

W drodze powrotnej do auta postanawiam odwiedzić jeszcze jedną miejscówkę. Zakładam z powrotem boleniowego wobka i wykonuję kolejne rzuty, jednak nadal bez skutku. Myślę sobie - ostatnie 3 rzuty i spadam do domu. Pierwszy rzut - nic. Drugi - siedzi. W końcu! Po krótkim i i siłowym acz emocjonującym holu, podczas którego ryba próbuje wejść w zwalone kilka metrów ode mnie drzewa, udaje mi się nie bez kłopotów podebrać rybę. Mierzę - równe 65 cm. Żaden gigant, ale w sumie dopiero drugi sezon nastawiam się celowo na bolenie, więc to mój nowy PB. 

 

Mogę kończyć łowienie, warto było wierzyć i walczyć do końca.

 

Ps. ze zdjęcia i ułożenia miarki może wynikać że miał trochę mniej niż rzeczone 65 cm, ale po równym ułożeniu ryby i dokładnym zmierzeniu bez telefonu w ręce miał dokładnie tyle, musicie mi wierzyć na słowo :-)

 

post-59408-0-54537500-1590316335_thumb.jpg

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU  "OPIS MIESIĄCA"                        :good:

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 22
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyskoczyłem dzisiaj na chwilę od 20 do 21.30, udało się skusić dwa bolenie: większy 58 cm siadł w pierwszym rzucie (pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło), drugi był kilka cm krótszy. W końcu zaobserwowałem jakieś konkretne ataki na przykosie, niestety poza zasięgiem. Czas odpalić ponton, bo jeszcze w tym roku nie pływałem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moich znajomych dwóch wędkarzy miało taką samą sytuację z rybą jak wyżej tj jeden złowił 65 cm na obrotowke drugi 57 cm bodajże tyle ze na Zegrzu co mnie zdziwiło niemiłosiernie skąd na zegrzu taka ryba?

 

Było to +/- około 2 tygodnie temu

Edytowane przez Kamil_D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkim, którzy z jakiś powodów nie znają się na łososiowatych, a posiadają kartę wędkarską (nie taką z worka z czipsami) proponuję zapoznać się z regulaminem ponieważ na Wiśle i jej dopływach (powyżej Włocławka) obowiązuje zakaz bicia w łeb troci od czwartku do niedzieli i oczywiście w całym okresie od października do końca roku. Ale w sumie nie wiem po co ja to piszę skoro tu sami nołkilowcy ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...