Skocz do zawartości

Warszawska i podwarszawska Wisła


tomek307

Rekomendowane odpowiedzi

Pomimo rzutu beretem na Mazury wybrałeś Szkiery, dlaczego? Żeby normalnie połowić, a nie pływać na pusto.

 

 

????????????. Serio? Miałem być na tajmieniach w Kraju Chabarowskim. Tylko mnie tam nie wpuszczą w tym roku. A na szkiery pojechałem bo mnie tu jeszcze nie było. I jest blisko. Ot cała historyjka. Ja nawet specjalnie szczupaków nie lubię łowić ????. Mazury wolę zimą. Zawsze bardziej lubiłem wodę płynącą.

 

A na warszawskiej Wiśle pływałem i łowiłem. Specem nie jestem na tym odcinku. Wożono mnie ????.

 

Co do boleni to łowię je na Narwi. Rok temu było ich tyle samo, co 2 i co 5 lat temu.

W tym roku jeszcze nie wiem. Łowię je jesienią.

 

A odpowiedź była do kolegi @eRka. Nie zawsze ryby biorą pomimo, że są.

Edytowane przez Mysha
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam podobne odczucia, tyle że dotyczące kleni. Ale chyba się juz starzeje bo zawsze po kiepskim sezonie byłem wsciekły i obiecywałem sobie że w następnym będę jeszcze częsciej nad wodą. Ten rok nie jest dla mnie nawet kiepski, tylko tragiczny, ale dziwnie jakoś w ogóle nie mam ciśnienia. Jutro skoczę, może się coś uwiesi, przynajmniej powietrza zażyje i kundel po krzakach sobie polata  :)  Pozdro!

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....................

 

A odpowiedź była do kolegi @eRka. Nie zawsze ryby biorą pomimo, że są.

 Zupełnie przypadkowo(nie śledzę go) przed chwilą przeczytałem dwie ostatnie strony tego wątku 

"Wisła koło Krakowa"

Zajrzyj i Ty.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajrzałem. Niektórzy marudzą, a niektórzy łowią. Standard.

Niektórzy jeszcze łowią i siedzą cichutko, jak mysz pod miotłą. Reszta nic nie łowi i milczy, bo czym tu się chwalić. I to byłoby na tyle. W miarę miarodajną diagnozę zasobności naszych mazowieckich wód najłatwiej postawić, opierając się na relacjach łowiących/piszących. Wypada, na wstępie, odsączyć mądrości mędrców, udowadniających na każdym kroku swoją genialność i kalectwo ogółu. Kompleksy się leczy, a nie uwzględnia w statystykach. Łowiący/piszący wciąż mają wyniki. Cóż, nie dziwi to, bo są w doskonałej większości świetnymi wędkarzami. Należało by zasięgnąć u nich języka i dowiedzieć się, czy dzisiejsza znajomość rzeki, dostępny sprzęt, zebrane doświadczenia na temat łowionych gatunków ryb, przyniosłyby dwadzieścia lat temu podobne, jak dziś, wyniki? Pytanie moim zdaniem retoryczne, ale potrzebne. A temat wiślanych wyników zdaje się naprawdę intrygujący.
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... Należało by zasięgnąć u nich języka i dowiedzieć się, czy dzisiejsza znajomość rzeki, dostępny sprzęt, zebrane doświadczenia na temat łowionych gatunków ryb, przyniosłyby dwadzieścia lat temu podobne, jak dziś, wyniki? Pytanie moim zdaniem retoryczne, ale potrzebne. A temat wiślanych wyników zdaje się naprawdę intrygujący.

Pytanie raczej głupie niż retoryczne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maciej ja tu nie dyskutuję czy kiedyś było lepiej, a teraz jest gorzej. Po prostu po 40 latach łowienia ryb wiem, że twierdzenie że "jeśli ryby są to biorą" jest nieprawdziwe. Czy to na Wiśle, Narwi, czy w Szwecji, Irlandii lub Rosji. I twierdzę, że są ludzie którzy łowią lepiej i są tacy, którzy łowią gorzej. Toć to truizmy.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maciej ja tu nie dyskutuję czy kiedyś było lepiej, a teraz jest gorzej. Po prostu po 40 latach łowienia ryb wiem, że twierdzenie że "jeśli ryby są to biorą" jest nieprawdziwe. Czy to na Wiśle, Narwi, czy w Szwecji, Irlandii lub Rosji. I twierdzę, że są ludzie którzy łowią lepiej i są tacy, którzy łowią gorzej. Toć to truizmy.

Wędkuję tyle lat ile Ty, zaliczam się do tych gorzej łowiących. Z doskonaleniem się jest u mnie na bakier. Brak cierpliwości i konsekwencji kompensuje mi radość z przebywania nad wodą. Wyniki łowiących lepiej pomagają mi zmotywować się do odwiedzania takiej, czy innej wody. W nosie mam rywalizację z innymi wędkarzami i szczerze cieszę się ich sukcesami. Z bliższej, czy dalszej perspektywy czasowej zaczynam odczuwać jednak niepokój, bo z roku na rok jest coraz gorzej, a przyczyna takiego stanu rzeczy jest dla mnie nieznana. Piotr zauważył, że ryb jest mniej. Odnoszę takie samo wrażenie. Wisła blisko mojego domu, w porównaniu z tą sprzed dwóch lat, wydaje się martwa. I nieważne, czy odwiedzę ją o świcie, wieczorem, czy nocą. Rybaków w Warszawie nie ma, Siekierki nie spuszczają do Wisły wrzątku (Kozienice są chyba za daleko), wędkarzy jest jak na lekarstwo. Bolenie chyba nie ewoluowały intelektualnie do tego stopnia, by robić sobie jaja z gościa z wędką? Przystosowanie się do coraz cięższych warunków ma swoje granice. Tym bardziej, że rzecz dotyczy hobby.
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jeden truizm: na tytułowym odcinku jest znacząco mniej ryb niż jeszcze kilka lat temu, niektórych gatunków drastycznie mniej.

To na pewno, przykładowo szczupaka. Jakieś 6-7 lat temu potrafiłem złowić na Wiśle w sezonie kilka szczupaków 70+, nawet celowo się na niego nie nastawiając. Ot, czasem uderzył przy kleniowaniu w obrotówkę nr 2 albo 3,5 cm wobka. Teraz już w ogóle za szczupakiem nie chodzę, jako przyłów też sie nie trafia. 

Szczęśliwie jeszcze coś w tej wodzie pływa i przy odpowiedniej ilości wędko-godzin i dobrym doborze łowiska daje się coś jeszcze złowić, a nawet pobić bądź wyrównać PB. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobi się stan 50 cm, wejdziecie na rafy i zaczniecie łowić :) Ot, taka prawda ;)

 

A co do ryb, no ..... jest ich mniej niż kiedyś, faktycznie. Ale raz jest lepiej, raz gorzej.

 

Jeszcze odnoście mantyczenia. Oglądaliście "Pełnię" Kondratiuka? Kojarzycie scenę ze śp. Tadeuszem Fijewskim? Film jest 1979 r. Ale wtedy musiało być ryby!!! ;)

 

Dla tych co nie widzieli - KLIK

Edytowane przez minkof
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maciej ja tu nie dyskutuję czy kiedyś było lepiej, a teraz jest gorzej. Po prostu po 40 latach łowienia ryb wiem, że twierdzenie że "jeśli ryby są to biorą" jest nieprawdziwe. Czy to na Wiśle, Narwi, czy w Szwecji, Irlandii lub Rosji. I twierdzę, że są ludzie którzy łowią lepiej i są tacy, którzy łowią gorzej. Toć to truizmy.

 

Jeśli ryby są to biorą. Jeśli nie okazy, to okonek, klenik czy inny drobiazg przynętę zaatakuje. A jeśli użyjesz pudełka przynęt, kilka godzin na brzegu czy łódce i bez puknięcia? 

I umiejętności zupełnie nic do tego nie mają.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytając ostatnie strony o mazowieckiej Wisełce, to szczerze się zastanawiam-czy Wy Panowie zabieracie zawsze wędki ze sobą? Bo bez wędek, to trudno zaliczyć jakiekolwiek branie ryby. Niewiarygodne to bezrybie wiślane, Odra jawi się jako eldorado wędkarskie i dziękuję losowi, że ulokował mnie nad tą rzeką. Co prawda boleni nie łowię w ogóle, ale kilka trafiło się w tym roku jako przyłów przy sandaczach i brzanach, a to więcej niż niektórzy celowo złowili w Wiśle. A podejrzewam, że wielu wędkarzy wykazuje się wyższymi umiejętnościami ode mnie, bo przecie nic tak nie rozwija biegłości, jak trudność z dopięciem celu :) .

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że ryb jest mało, to wiadomo od wielu lat. Już encyklopedie zostały w internetach napisane na ten temat i jest to fakt.

Ale jeśli chodzi o ten rok, który jest jakiś "dziwny", na wschodzie Polski, wliczając Wisłę, boleni praktycznie nie widać. A przecież nie zniknęły z roku na rok. Śmiem twierdzić, że w tych rejonach 99% boleniarzy ma gorsze wyniki niż w latach poprzednich. To tak z tego, co wiem po sobie, po znajomych i z netu. Czemu tak jest? Nie wiem. Wody więcej, niby powinno być lepiej...dla mnie zagadka, bo przecież ryby coś jedzą.

Na zachodzie, to nie wiem, co się zmieniło w stosunku do roku, czy dwóch przed, ale widać, że coś jest łowione.

Z kleniem na wschodzie też cienko.

Edytowane przez drakmen
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem o przyborze i zerknąłem sobie w stare notatki, a w zasadzie pierwsze od kiedy zacząłem prowadzić.

Wrzesień 2008, zanotowane mam 310 cm, 2 wieczory po pracy i ponad 20 fajnych sandaczy.

Nadal tak fajnie biorą w Wawie?

Jeśli któryś z optymistów (sam nim jestem :D) odnotuje w tym roku taki wynik i uczciwie o nim napisze, to uznam, że ryba jest a ja jestem wędkarski patałach.

Przy okazji, a może ktoś wskazać mi w PL zbiornik z takim pogłowiem ryb, mogą nawet nie brać, aby były :D? http://hlehleblog.pl/2021/08/16/znalazlem-sandaczowe-eldorado/

 

Edit: ok, coś tam łowię w mieście, ale nie pytajcie ile miałem wyjść nad wodę...

Edytowane przez MaleX
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stan wody jest teraz dobry - na bolenia, suma i sandacza. Tylko pod brzane z 30cm za duzo.

Dokładnie tak jak Piotrek pisze - dlatego właśnie korzystając z "okienka" wyskoczyłem dzisiaj (niestety niemal w samo południe - "nierybne godziny") na chwilę na rafki (te na które można wejść przy tym stanie, choć prawie na granicy przelania woderów - wysoka woda pozmieniała co nieco).

Nastawiłem się typowo pod sandacza (pochmurna pogoda + przy tym stanie można było mieć w przeszłości z nim w tych miejscach kontakt). Ryby nie złowiłem, za to kontakt był, tyle... że z wąsem...wyprostowana kotwiczka, dwie, trzy minuty na kiju... i tyle (ponad metr śluzu na fluo i pletce). Z pozytywów... to co dziś zahaczałem z dna, to była tylko i wyłącznie roślinność (głównie spływające po dużej wodzie trawy, wiechlinowate), liście itp. Poza tym było spotkanie... z 2 bobrami, sarną - pokazała mi jak się pływa "na sarnę" , młodym łosiem (skubaniec mega mnie wystraszył jak się przedzierałem przez chaszcze), czaplą białą, ...no i z 45 min. podziwiałem ataki zimorodka, siedzącego na jednym z przybrzeżnych konarów, którego uważam za najpiękniejszego z ptaków w naszym Kraju... :)

Dziś (znów) nie było mi dane coś złowić, choć wróciłem szczęśliwy :)

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli któryś z optymistów (sam nim jestem :D) odnotuje w tym roku taki wynik i uczciwie o nim napisze, to uznam, że ryba jest a ja jestem wędkarski patałach.

Przy okazji, a może ktoś wskazać mi w PL zbiornik z takim pogłowiem ryb, mogą nawet nie brać, aby były :D? http://hlehleblog.pl/2021/08/16/znalazlem-sandaczowe-eldorado/

 

Edit: ok, coś tam łowię w mieście, ale nie pytajcie ile miałem wyjść nad wodę...

Przyznaję, nie ma w warszawskiej Wiśle tylu sandaczy co kiedyś. W sumie, to mi nigdy jakichś zawrotnych rekordów liczby złowionych sztuk nie udało się tu wykręcić. Najwięcej było to 6. No, ale w Wisełce można liczyć na prawdziwe cukiereczki... Ten ze zdjęcia jest kolegi. Złowiony zimową porą. Osobiście nigdy większego nie widziałem :)

post-45828-0-92579000-1631912803_thumb.jpg

Edytowane przez minkof
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 No, ale w Wisełce można liczyć na prawdziwe cukiereczki... Ten ze zdjęcia jest kolegi. Złowiony zimową porą. Osobiście nigdy większego nie widziałem :)

 

Oczywiście, że zdarzają się okazy, jak wszędzie. Chodzi przede wszystkim o regularne łowienie ryb średnich! Taki przykład,  jeszcze zupełnie niedawno złowienie dwóch boleni (po 60 cm) w maju uchodziło za słaby dzień, chimeryczne żerowanie ;). Teraz ludziska po kilkunastu wyjściach nie mogą pochwalić się takim wynikiem, owszem można sobie mydlić oczy, że nie potrafią. Owszem, ryby mogą nie żerować (dzień, dwa), ale nie przez dwa tygodnie (a tyle ponoć bez brania pływał znany youtuber). Nie lubię biadolić, ale jestem też realistą. Poprzedni sezon wiślany miałem niezły, ten jest znacznie gorszy, ale coś tam łowię, jednak daleki jestem od mówienia, że ryb jest dużo tylko nie biorą, bo to najzwyczajniej śmieszne.     

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ryby pewno jest dużo mniej ale jeszcze jest. Pytanie co bedzie dalej. Wbrew pozorom, pojedyncze duże ryby nie zwiastują nic dobrego. Raczej jest to objaw przełowionej populacji, gdzie jest mało średnich i małych ryb. Wtedy udaje się złowić te duże, które są ostrożniejsze.

Edytowane przez Lucas
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jeszcze się Was zapytam z ciekawości. Pamiętacie Pana Tadeusza, który łowił w nocy sandacze na żywczyka na podciąganego z przeciążonym zestawem? Nosił okulary z mocnymi szkłami (musztardówy). W małym wiadereczku obłożonym styropianem zazwyczaj miał kiełbiki, co jakiś czas dotleniał je "ciapaniem" ręką w wodę. Zestawik był niby prosty, ale były w nim "myki". Można go było spotkać dość często powyżej Poniatowskiego, czy też przy Klasztorze. Miałem szczęście podziwiać jego baaaardzo skuteczne łowienie:)

Edytowane przez minkof
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Któż by teraz paplał się w błocie i dźwigał wiaderko. Ot choćby wczorajszego dnia. Wypasiona, duża aluminiowa łódź, silnik na małych obrotach, kwok uderzający w wodę. Ciemno już się robiło, odległość duża, lecz pewien jestem, że spływający trol wpłynął do portu macierzystego (jak sądzę) koła PZW nr 4 Sum. Biedny, chyba nie czytał zasad wędkowania w OM...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...