ezehiel Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 (edytowane) Piotrek bierz kij #10 do tego ze 2 sznury F/I.Bierzemy imadła i jedziemy na pajki nad jezioro Edytowane 26 Maja 2017 przez ezehiel 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Karollo11987 Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 Wczoraj byłem ale tylko przez chwilę może 30min... Jakoś weny nie było... Więc wolałem zwinąć się od razu. Macie tak czasami? Wysłane z mojego Sony Xperia za po?= To moze kolegę mijałem za Gdańskim?Bo widzialem wlasnie osobnika, który przyszedł rzucił 5razy i poszedł No wczoraj bryndza generalnie, ja godzina rzucania i jeden okoń ok 20cm na zielono-czerwoną gumę relaxa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Karollo11987 Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 koledzy czy uzywacie na naszej Wisełce blaszek, obrotówek? mam je w swoim pudełeczku, sa równiez gumki z ktorych najczesciej korzystam, jednak czasem założe wlaasnie wirówki.Czy to nie strata czasu, jesli sie go ma nie za wiele? Kiedys tam wyjalem niemalego szczupaka na Wiselce ale to bylo dawno, jak to jest z waszymi wynikami na obrotówki? Czy na Wiśle głownie gumy i wobki rządzą..Do woblerów w oogle nie jestem przekonany nie potrafie chyba nimi łowić, tym bardziej ze jest sporo zaczepów w wodzie i łatwo urwać a tanie to niej.Dlatego rzucam głownie gumkami roznej maści, do tej pory były na tej przynecie najlepsze efekty rowniez, jednak chyba trzeba sie probowac przestawic na woblery, bo widzę ze sporo z Was ma extra efekty na 7-9cm przynety. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Qcyk Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 To moze kolegę mijałem za Gdańskim?Bo widzialem wlasnie osobnika, który przyszedł rzucił 5razy i poszedł No wczoraj bryndza generalnie, ja godzina rzucania i jeden okoń ok 20cm na zielono-czerwoną gumę relaxa.No nie do Gdańskiego to miałem spory kawałek :-) Wysłane z mojego Sony Xperia za pomocą Taptalka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rybakaw Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 Kolego Karollo11987 generalnie z przynętami to jest tak: jeżeli w jakąś wierzymy i czujemy sens korzystania to nią często rzucamy i mamy efekty. W efekcie jedne przynęty u danego wędkarza są w ciągłym użytku i twierdzi, że są the Best a te same u innego wędkarza kurzą się w szufladzie a łowi z powodzeniem na te które omija szerokim łukiem ten pierwszy. Tyle tytułem wstępu A odpowiadając na twoje pytanie: obrotówka wg mnie to przynęta bez której nie ruszam się nad Wisłę. Zwłaszcza Aglia 1 i 2 srebrna. Prowadzona np. Wzdłuż kamiennej opaski dała mi niejednego klenia, bolenia itp. Reasumując: warto je mieć i używać. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
rybakaw Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 Kolego Karollo11987 generalnie z przynętami to jest tak: jeżeli w jakąś wierzymy i czujemy sens korzystania to nią często rzucamy i mamy efekty. W efekcie jedne przynęty u danego wędkarza są w ciągłym użytku i twierdzi, że są the Best a te same u innego wędkarza kurzą się w szufladzie a łowi z powodzeniem na te które omija szerokim łukiem ten pierwszy. Tyle tytułem wstępu A odpowiadając na twoje pytanie: obrotówka wg mnie to przynęta bez której nie ruszam się nad Wisłę. Zwłaszcza Aglia 1 i 2 srebrna. Prowadzona np. Wzdłuż kamiennej opaski dała mi niejednego klenia, bolenia itp. Reasumując: warto je mieć i używać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Qcyk Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 Warto też pamiętać o prowadzeniu takowej obrotówki wachlarzem 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
grzesiekre Opublikowano 26 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Maja 2017 Obrotowki zawsze na propsie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
BjornOFF Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Dziś ganiałem za bolesławami tradycyjnie od strony Wału Miedzeszyńskiego.Uwiesił się pistolecik kaczodzioby koło 40cm i na odchodne aspius 53 (moja trzecia rapa w życiu,zaraziłem się boleniozą )obaj panowie zawiesili się na boleniowe siódemki od Bielika. Dzien uważam za udany,przynajmniej jak na moje standardy A i jakieś runmageddony owstążkowały mi główki 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Jawa Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Ja też dziś byłem pochodzić jedno dziecko bolenia na Hermesa widać było sporo ataków boleni. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
dekosz Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 To moze kolegę mijałem za Gdańskim?Bo widzialem wlasnie osobnika, który przyszedł rzucił 5razy i poszedł No wczoraj bryndza generalnie, ja godzina rzucania i jeden okoń ok 20cm na zielono-czerwoną gumę relaxa.Tym osobnikiem to pewnie ja byłem haha Ale rzutów to myślę dobre 10 zrobilem 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Skorio Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Panowie, w naszej Wiśle pływają potwory !!!Dziś nie mogłem być gdzie indziej jak tylko na „swoim” sektorze. Stan 150 cm na wodowskazie, to dla mnie idealna woda. Znając każdy kamień na tym odcinku, można pięknie się pobawić. Nastawienie na dziś – szukam kleni, jazi i może bolków. W ręku Daiwa 3-18, żyłeczka 0,20 i RedArc4000. Pierwsze rzuty za klenio-jaziem i nic. Na powierzchni aktywności brak. Drobnica oczkuje, ptaszki ćwierkają, słoneczko świeci, woda płynie i jest dużo bardziej przejrzysta niż we wtorek. Po kilkudziesięciu rzutach jestem na miejscówce, gdzie mam swój PB boleniowy, a przy obecnym poziomie wody jest tu idealnie. Małe zakole, ostry nurt, potężne głazy pod wodą, więc woda buzuje. Zakładam większego woblerka (KC Lure Score'5 Cyclop) i zaczynam obławiać miejscówkę. Rzucam ok. 30 min, mija mnie sympatyczny wędkarz i zajmuje miejscówkę ok. 40 m ode mnie w dół rzeki. Po kilkunastu następnych minutach mam branie, nie, nie branie… mam UDERZENIE POCIĄGU. W odległości ok. 5m od moich butów nad głazami jakiś potwór łyka Cyclopa i …. odjeżdża ze stacji. Kierunek – Praga. I nic, absolutnie nic nie jestem w stanie zrobić, żeby ten pociąg zatrzymać. Trochę wierzga, trochę marudzi, ale jedzie gdzie chce. Po dokręceniu hamulca na maxa wędka gnie się jak wierzbowa witka, a pociąg lekko zwalnia, bardzo lekko. Po wyciągnięciu ok. 30-40m żyłki pociąg się zatrzymuje na ułamek sekundy na mojej wysokości w ostrym nurcie i … wraca w kierunku brzegu. Gdy dopływa do niego, jest na wysokości sympatycznego wędkarza. Macham do kolegi, żeby mi pomógł. Biegnie do mnie, bierze podbierak i w tym momencie żarty się kończą. Odjazd na zabetonowanym hamulcu jest taki, że mało nie wyrywa mi wędki… i … luz. Jak to ku.wa luz ? Zwijam żyłkę, na końcu wisi wobler i nic nie wskazuje na to, że przed chwilą bawił się nim potwór. Trzęsę się cały, adrenalina buzuje, kolega się uśmiecha. Chwilę rozmawiamy, żegnamy się i …analiza. Siedzę i rozmyślam. Już prawie się nie trzęsę. Co trzeba zrobić, żeby zatrzymać taki pociąg, w takim miejscu. Sprzęt, głowa i mięśnie. No cóż… wędka – nie ta moc; żyłka – przecież wytrzymała, chociaż to właśnie o nią najbardziej się bałem, ale lepiej mieć coś mocniejszego, niestety nie dziś, plecionki na drugiej szpuli jest tylko 50-60m; kołowrotek (hamulec)- hmmm, mocniejszego nie mam. Jedyne co mogę zrobić, to zmienić wędkę. Głowy nie zmienię, a i mięśni nie wyczaruję w kilka chwil Mam za to w samochodzie mocniejszą Daiwę 10-40. Czy jest sens ? …Wściekły jestem, o tak. Ale sens jest. Idę, daleko nie jest. Wracam z „mocniejszą” wędką na miejscówkę, zbroję się i … rzucam. Jak się domyślacie, to nie koniec historii, tak, tak, potem wydarzyło się coś co wywaliło mnie z butów. Po kilkunastu minutach zmieniam miejscówkę, schodzę w dół, następna to „typowa miejscówka kleniowa”, więc próbuję rzucać małymi woblerami, ale ten kijek nie jest do takich przynęt. Trochę topornie to idzie, ładowania żadnego, ale od biedy można dorzucić w wybrane miejsce. Za sztywny jest na te maleństwa, ale rzucam. Schodzę jeszcze w dół. Bez sensu rzucać maluchami. Zakładam bliźniaka Cycylopa (5cm ok.7g) i obławiam kamieniste blaciki, tu nurt już nie jest taki ostry ale mocno pofałdowany. Jeden blat pusty, przy drugim zatrzymuję się dłużej, znam to miejsce bardzo dobrze, wiem gdzie blacik ma kanty, jak spadają, gdzie są większe kamienie. Miejsce to zyskało ostatnio ozdobę, powalony przy brzegu konar, który zatrzymał sporo gałęzi i innego „eco” syfu. Blacik jest w górę od tego konara i można sięgnąć krawędzi blatu „od nurtu”, a było to kluczowe, by poczuć ….UDERZENIE POCIĄGU !!! Tak, dejavu, połknięcie i odjazd ze stacji, ale teraz jestem zdeterminowany, żeby to pociąg przyjechał do mnie Hamulec dokręcam do bólu, wędka trzeszczy, jeszcze nikt w ten sposób jej nie wyginał… Pociąg stoi…i sapie, dyszy i dmucha… tzn. ja, dyszę i sapię, ale MAM GO, prawie…. Ruszam do ataku, nie mogę dać mu chwili, żeby się zorientował, że ja to ja, siłowo, raz, raz, raaaaaz, ale dwa już nie. Mamy pat. Ale trzymam go. Nie odjeżdża. Chwilę to trwa, wreszcie pociąg chyba się namyślił… odjazd. Ucieka, ale powoli. Zaczyna go ściągać do brzegu… o cholera, w kierunku tego konara, oż ku…..wa, nie dam rady go podciągnąć. ATAK, raaaaaz, dwaaaaa, raaaaaz, dwaaaaa, przyciągam go, naprawdę, odzyskuję żyłkę, jeszcze 1-2m i będzie przed konarem, raz, dwa, już, już, już … i tu krótki odjazd na bocznicę…. i żyłka zahacza za ostatnią gałąź, która mogła narobić bałaganu….i narobiła.Zobaczyłem tylko płetwę ogonową… WIELKĄ płetwę ogonową Pani Basi, Matki wszystkich BAŚ.Pozdrawiam Was. 32 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
kmr1 Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Kris, super emocje i opis. Mnie też podczas czytania wyrwało z butów.... Pozdro. Coś czuję, że jeszcze spotkasz się z Basią ☺ Tapnięte smarkfonem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Qcyk Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Świetny opis Krzysiek...zazdroszczę lekkiego pióra i emocji. ja dzisiaj wyrwałem się na lubelską Wisłę ale przybór w nocy był spory i płynie czoko + gałęzie. Wysłane z mojego Sony Xperia za pomocą Taptalka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
pisarz Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Kris fajna przygoda i kolorowo opisana. Jednak wrzucę w temat troszku szarości . Biorąc pod uwagę że łowiłeś na wobler powierzchniowy typowo boleniowy i porę roku , to jest mocno prawdopodobne , że trafiłeś na tarlisko i brzany były podhaczone. 4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
olo86 Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Kris fajna przygoda i kolorowo opisana. Jednak wrzucę w temat troszku szarości . Biorąc pod uwagę że łowiłeś na wobler powierzchniowy typowo boleniowy i porę roku , to jest mocno prawdopodobne , że trafiłeś na tarlisko i brzany były podhaczone.I to by tłumaczyło siłę i nieprzewidywalność odjazdów...ale opis - mega Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Skorio Opublikowano 27 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Maja 2017 Kris fajna przygoda i kolorowo opisana. Jednak wrzucę w temat troszku szarości . Biorąc pod uwagę że łowiłeś na wobler powierzchniowy typowo boleniowy i porę roku , to jest mocno prawdopodobne , że trafiłeś na tarlisko i brzany były podhaczone.Piotr, myślałem o tym intensywnie.Analiza.W pierwszym przypadku (braniu) wobler ściągałem już wzdłuż brzegu, nad głazami, atak (1,5m od brzegu, a 5m ode mnie) ewidentny od tyłu i wrażenia z odjazdu jak przy "gębowym" kontakcie. Nie mam 100% pewności, że tu była baśka. Czy Bolek mógłby tak odjechać ? W drugim przypadku, branie/zahaczenie (?) nastąpiło na krawędzi blatu, wobler rzucany za krawędź blatu, przeprowadzany przez krawędź na napiętej lince i BAM. W momencie kontaktu linka była tylko napięta, nie zwijana. Wrażenie też raczej "gębowe". Przed samym wejściem ryby w gałęzie widziałem wejście żyłki do wody i cielsko (falę), która była za woblerem, ale czy miała go w otworze gębowy, czy w okolicy tego nie wiem. Nie wyciągnąłem jej, wtedy miałbym pewność.Mam nadzieję, że krzywda jej się nie stała (kotwice bezzadziorowe ). Pozdrawiam K. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Kruszek Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 Sympatyczny wędkarz pozdrawia Jeszcze je dopadniesz, do zobaczenia nad wodą Panowie, w naszej Wiśle pływają potwory !!!Dziś nie mogłem być gdzie indziej jak tylko na „swoim” sektorze. Stan 150 cm na wodowskazie, to dla mnie idealna woda. Znając każdy kamień na tym odcinku, można pięknie się pobawić. Nastawienie na dziś – szukam kleni, jazi i może bolków. W ręku Daiwa 3-18, żyłeczka 0,20 i RedArc4000. Pierwsze rzuty za klenio-jaziem i nic. Na powierzchni aktywności brak. Drobnica oczkuje, ptaszki ćwierkają, słoneczko świeci, woda płynie i jest dużo bardziej przejrzysta niż we wtorek. Po kilkudziesięciu rzutach jestem na miejscówce, gdzie mam swój PB boleniowy, a przy obecnym poziomie wody jest tu idealnie. Małe zakole, ostry nurt, potężne głazy pod wodą, więc woda buzuje. Zakładam większego woblerka (KC Lure Score'5 Cyclop) i zaczynam obławiać miejscówkę. Rzucam ok. 30 min, mija mnie sympatyczny wędkarz i zajmuje miejscówkę ok. 40 m ode mnie w dół rzeki. Po kilkunastu następnych minutach mam branie, nie, nie branie… mam UDERZENIE POCIĄGU. W odległości ok. 5m od moich butów nad głazami jakiś potwór łyka Cyclopa i …. odjeżdża ze stacji. Kierunek – Praga. I nic, absolutnie nic nie jestem w stanie zrobić, żeby ten pociąg zatrzymać. Trochę wierzga, trochę marudzi, ale jedzie gdzie chce. Po dokręceniu hamulca na maxa wędka gnie się jak wierzbowa witka, a pociąg lekko zwalnia, bardzo lekko. Po wyciągnięciu ok. 30-40m żyłki pociąg się zatrzymuje na ułamek sekundy na mojej wysokości w ostrym nurcie i … wraca w kierunku brzegu. Gdy dopływa do niego, jest na wysokości sympatycznego wędkarza. Macham do kolegi, żeby mi pomógł. Biegnie do mnie, bierze podbierak i w tym momencie żarty się kończą. Odjazd na zabetonowanym hamulcu jest taki, że mało nie wyrywa mi wędki… i … luz. Jak to ku.wa luz ? Zwijam żyłkę, na końcu wisi wobler i nic nie wskazuje na to, że przed chwilą bawił się nim potwór. Trzęsę się cały, adrenalina buzuje, kolega się uśmiecha. Chwilę rozmawiamy, żegnamy się i …analiza. Siedzę i rozmyślam. Już prawie się nie trzęsę. Co trzeba zrobić, żeby zatrzymać taki pociąg, w takim miejscu. Sprzęt, głowa i mięśnie. No cóż… wędka – nie ta moc; żyłka – przecież wytrzymała, chociaż to właśnie o nią najbardziej się bałem, ale lepiej mieć coś mocniejszego, niestety nie dziś, plecionki na drugiej szpuli jest tylko 50-60m; kołowrotek (hamulec)- hmmm, mocniejszego nie mam. Jedyne co mogę zrobić, to zmienić wędkę. Głowy nie zmienię, a i mięśni nie wyczaruję w kilka chwil Mam za to w samochodzie mocniejszą Daiwę 10-40. Czy jest sens ? …Wściekły jestem, o tak. Ale sens jest. Idę, daleko nie jest. Wracam z „mocniejszą” wędką na miejscówkę, zbroję się i … rzucam. Jak się domyślacie, to nie koniec historii, tak, tak, potem wydarzyło się coś co wywaliło mnie z butów. Po kilkunastu minutach zmieniam miejscówkę, schodzę w dół, następna to „typowa miejscówka kleniowa”, więc próbuję rzucać małymi woblerami, ale ten kijek nie jest do takich przynęt. Trochę topornie to idzie, ładowania żadnego, ale od biedy można dorzucić w wybrane miejsce. Za sztywny jest na te maleństwa, ale rzucam. Schodzę jeszcze w dół. Bez sensu rzucać maluchami. Zakładam bliźniaka Cycylopa (5cm ok.7g) i obławiam kamieniste blaciki, tu nurt już nie jest taki ostry ale mocno pofałdowany. Jeden blat pusty, przy drugim zatrzymuję się dłużej, znam to miejsce bardzo dobrze, wiem gdzie blacik ma kanty, jak spadają, gdzie są większe kamienie. Miejsce to zyskało ostatnio ozdobę, powalony przy brzegu konar, który zatrzymał sporo gałęzi i innego „eco” syfu. Blacik jest w górę od tego konara i można sięgnąć krawędzi blatu „od nurtu”, a było to kluczowe, by poczuć ….UDERZENIE POCIĄGU !!! Tak, dejavu, połknięcie i odjazd ze stacji, ale teraz jestem zdeterminowany, żeby to pociąg przyjechał do mnie Hamulec dokręcam do bólu, wędka trzeszczy, jeszcze nikt w ten sposób jej nie wyginał… Pociąg stoi…i sapie, dyszy i dmucha… tzn. ja, dyszę i sapię, ale MAM GO, prawie…. Ruszam do ataku, nie mogę dać mu chwili, żeby się zorientował, że ja to ja, siłowo, raz, raz, raaaaaz, ale dwa już nie. Mamy pat. Ale trzymam go. Nie odjeżdża. Chwilę to trwa, wreszcie pociąg chyba się namyślił… odjazd. Ucieka, ale powoli. Zaczyna go ściągać do brzegu… o cholera, w kierunku tego konara, oż ku…..wa, nie dam rady go podciągnąć. ATAK, raaaaaz, dwaaaaa, raaaaaz, dwaaaaa, przyciągam go, naprawdę, odzyskuję żyłkę, jeszcze 1-2m i będzie przed konarem, raz, dwa, już, już, już … i tu krótki odjazd na bocznicę…. i żyłka zahacza za ostatnią gałąź, która mogła narobić bałaganu….i narobiła.Zobaczyłem tylko płetwę ogonową… WIELKĄ płetwę ogonową Pani Basi, Matki wszystkich BAŚ.Pozdrawiam Was. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wujek Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 (edytowane) Z doświadczenia wiem że te dziwne brania, hole, odjazdy, murowania przeważnie dotyczą sumów lub najechanych ryb, niekoniecznie dużych. Najeżdżałem ryby różnych gatunków, leszczy, brzan, boleni, też sumów i ryba która się wydawała potężna okazywała się często średnio wyrośniętym osobnikiem. Prawidłowo zapięte potwory przy boleniowaniu przeważnie okazywały się sumami, najczęściej do 120cm. Nawet ostatnio holowałem jednego jegomościa który wypiął się przy podbieraniu, choć biorąc pod uwagę okres nawet się ucieszyłem że nie musiałem brudzić rąk śluzem. Na pewno tego typu przeżycia wywołują duże emocje bo pokazują że jeszcze są ładne ryby w naszej rzece . Edytowane 29 Maja 2017 przez wujek 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
mako150 Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 Najdroższe mooje wyjscie w Tym sezonie zaliczone... Zerwane 5 woblerów w tym 3 Adama . A wszystko to żeby złowić jednego wypierdkowatego bolenia. Kurde do tej pory nie wiem co mnie pokusiło o żeby założyć szpulę z żyłką.... 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Krzysztof Jeżyna Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 Ja bylem dzisiaj rano. Kazdy odcinek jest dla mnie czymś nowym. Tylko jedno branie- mały klenik. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Błachy Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 Najdroższe mooje wyjscie w Tym sezonie zaliczone... Zerwane 5 woblerów w tym 3 Adama . A wszystko to żeby złowić jednego wypierdkowatego bolenia. Kurde do tej pory nie wiem co mnie pokusiło o żeby założyć szpulę z żyłką....Ja też dziś na minusie dwa woblery w plecy i zero kontaktu. Kombinowałem głębiej za boleniami. W zeszłym tygodniu trafiły mi się w ten sposób dwie 50-tki a dziś tylko zaczepy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Franciszek Buchner Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 Jestem dość świeży w Wiślanym spinningu, właściwie to trzeci sezon latam nad Królową z bardzo marnymi efektami. Dużo lepiej idzie mi łowienie szczupaków z opadu w jeziorach ale już dawno postanowiłem że Wisełka musi być numer 1 i koniec. A determinacji mi nie brak. Dziś rano wybrałem się na moje ulubione główki. Jedyna wiślana miejscówka która kiedykolwiek dała mi ryby. Spędziłem tam 5 godzin w poszukiwaniu bolenia. I... oczywiście nic. Ale parę okoliczności dało mi do myślenia. Nie widziałem ABSOLUTNIE żadnej aktywności drapieżników. Za to drobnica oczkowała jak szalona. W klatkach między główkami i wzdłuż kamieni. Próbowałem tam rzucać wabik ale nie odniosło to żadnego skutku. Wiał bardzo silny wiatr. Po powierzchni wody pływała gigantyczna ilość syfu - brązowa piana wymieszana z puchem topoli. I teraz prośba do doświadczonych kolegów po kiju - podpowiedzcie na którą z tych okoliczności zwracać uwagę i jak się dostosować by mieć efekty. Wiem że miejscówka jest rybna, w zeszłym roku bolki biły dosłownie pod nogami w dużej masie. Wiem też że topola "zatyka" ryby. Zawsze skradam się do główek i obławiam siedząc na jakimś kamieniu by nie podchodzić do wody, a wyniki i tak marne. Nie przestanę próbować i będę starał się wyciągać wnioski ale może po prostu brakuje mi jakiejś elementarnej wiedzy? Pomóżcie proszę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
urasenty Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 @Franciszek Buchner na co łowisz? Woblery powierzchniowe? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Franciszek Buchner Opublikowano 29 Maja 2017 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Maja 2017 Tak, wobkiCzasami zakładam gumy knight, ale głównie wobki Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.