Skocz do zawartości

Warszawska i podwarszawska Wisła


tomek307

Rekomendowane odpowiedzi

Mariusz.

Ja nie uważam , że rybak to kłusownik . Był czas kiedy wody były tak bogate i wtedy było miejsce dla wędkarza i rybaka ^_^  . Znam lub znałem osobiście rybaków , a z niektórymi się kolegowałem :) .  Do Góry Kalwarii byłem zapraszany na wspólne łowienie przez kolegę , którego dziadek i ojciec byli rybakami.

Jednak dziś kiedy moja ukochana rzeka , to tylko cień tej dawnej , inaczej postrzegam rybactwo wiślane. Bo to kopanie leżącego. :angry:

Ten rybak z Góry Kalwarii ma w dzierżawie kilkanaście kilometrów rzeki, tak więc bliżej Warszawy też podpływa. Poza tym mogę oficjalnie napisać, że akurat ten rybak to kłusol i to taki pełną gębą. Gość przez kilkanaście lat przetrzebił Wisłę w tej okolicy niemiłosiernie, ale nie tu upatrywałbym głównego powodu totalnego bezrybia. Kilkanaście, kilkadziesiąt lat wstecz w każdej nadwiślańskiej wiosce było po kilku kłusoli stawiających siaty, sznury i ryba była. Teraz ten proceder jest znacznie mniejszy a ryby brak. Tak jak pisali koledzy wcześniej - nie ma jednej przyczyny, a moim zdaniem jedną z głównych jest coraz niższy stan wody i wysychanie naturalnych tarlisk takich jak odnogi, starorzecza itp.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja łowię w 90% z łodzi i też rewelacyjnych wyników sandaczowych nie mam, więc to nie to. Krótkie czasami się trafiają, z wymiarowymi cienko. W tym roku już całkiem odpuszczam sandacze- szkoda czasu. Nawet nie będę brał przynęt sandaczowych na łódź, żeby mnie nie kusiło.

Co do kormoranów, to widziałem taką oto scenę nad Bugiem: chmara (ponad 100) kormoranów płynęła tyralierą od środka rzeki w kierunku brzegu jednocześnie nurkując. Za cel obrały sobie najciekawszą rynnę w okolicy. Nie sądzę, żeby bo takiej jatce za wiele w tej rynnie zostało. Wiadomo, że muszą coś jeść, ale jest ich mega dużo. Ze 3 lata temu na Mazurach zauważyłem jak kormoran wynurzył się ze szczupakiem tak na oko 35-40 cm. Parę podrzutów w dziobie i szczupak skończył w brzuchu.

Niem wiem dlaczego ten ptak jest pod ochroną- przecież to obcy gatunek...

 

 

Zadaj sobie pytanie dlaczego przeciętny tarlak sandacza składa kilkaset tyś.ziaren ikry a nie np.kilka.Zadaj również sobie pytanie dlaczego jest znikoma ilość drapieżników potrafiących poradzić sobie z upolowaniem ryby 60-70+(pomijając człowieka) :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie,

Wczorajszy wypad nad naszą Wisłę nareszcie inny. Śledziłem oczywiście dyskusję dotyczącą „rybności” naszej rzeki i już, już miałem dorzucić swoje trzy grosze, bo przecież widzę, że dobrze nie jest … ale na razie… dorzucam ten opis.

Wczorajsze wędkowanie, to dziewiąty wpis w rejestrze. Do tej pory efekty gorsze niż mizerne. Łączenie sześć rybek. Rozmyślam, główkuję, coś jest nie tak. Poprzednie wypady to warunki krytyczne, wschodni lub północny wiatr, niski stan wody, zazwyczaj jestem w weekend, czyli mój sektor to głośne imprezy, grille, piwo, wino, wódka, ect. Nawet zmiana sektora na prawą stronę tylko upewnia mnie, że jest beznadziejnie słabo.

A wczoraj…

W pracy mam trochę luzu, więc szybki telefon do żony „– Jadę nad Wisłę” „- Ok, tylko wróć wcześnie, chcę dziś pobiegać, zostaniesz z Olą”. Super, akurat dziś, ehhh. Pakuję wyprawkę i postanawiam odwiedzić okolice mostu Grota po prawej stronie. Standardowa kontrola korków, kontrola radarów pogodowych. Hmm, coś ciemnego i mokrego czai się na południowym zachodzie. Ale jadę.

Pod mostem zaczynam grubo i głęboko. Plecionka, ciężkie przynęty. Jest w miarę spokojnie, ale na horyzoncie już widać „mordor”. Mija pół godziny, sprawdzam radary, no żesz ku…a. Za chwilę będzie burza, ale nic to, dalej obławiam jedyne ciekawe miejsce. Zaczyna wiać, a burza się rozdziela. Jedna idzie wschodnią, a druga zachodnią flanką… uratowany :) Niestety wiatr jest porwisty i dalsze rzuty bez możliwości kontroli trakcji przynęty wydają się bezsensowne. Staję za filarem i czekam, czekam. Radary „mówią”, że już za momencik… Niebo się przeciera, wychodzi słońce, wiatr cichnie. Nawijam na szpulę nową żyłkę (York INVISIO 0,18) zakładam małego woblerka i schodzę niżej. Rzucam, rzucam… cholera nie czuję tej wody, nie ma ona nic wspólnego z moim sektorem. Tu płynie leniwie, dno mało urozmaicone, nie ma warkoczyków, nie ma bystrzy, nie ma napływów, przelewów, nic nie ma … i nie ma ryb :)

Sprawdzam radary, widać nową komórkę burzową, jest większa od poprzedniej ale jest jeszcze daleko. Mam godzinę. Szybka decyzja, jadę na swój sektor.

 

Tu zaczynam z małym woblerkiem. Kilka rzutów i słyszę w oddali grzmot. No to już połowione. Sprawdzam radary, mam jeszcze trochę czasu. Schodzę niżej na moją ulubioną „bankówkę”. W trzecim rzucie w małego woblerka uderza Boleń. Miejsce mam rozpracowane, wiem, że nie mogę go podciągać, muszę zejść niżej i tam na spowolnieniu mogę podebrać. Zanim tam docieram, w nurcie robi ze mną co chce. Wreszcie doprowadzam go do brzegu i podbieram.

 

post-55187-0-68339700-1527069158_thumb.jpg

 

Wreszcie. Cały szczęśliwy, dopiero teraz zauważam parę kibiców, małżeństwo. Są mile zaskoczeni („- To tu są takie ryby ?”) i pomocni. Robią fotę. Bolek wraca do wody. Chwilę odpoczywam, a za plecami groźne pomruki są coraz bliżej. Wysyłam żonie fotę. Szybkie spojrzenie na radary, nie ominie mnie ta burza. Ale jeszcze chwila, jeszcze kilka rzutów. SMS od  żony „-Nie musisz się spieszyć”. Miód na moje serce. Schodzę niżej i przecieram oczy. Na wypłyceniu fruwa drobnica. Jednocześnie atakują dwa lub trzy bolki. To jest piękne, magiczne. Stoję i patrzę jak w obrazek. Zaczyna padać i dopiero bliski grzmot podnosi mi szczękę. Muszę uciekać, wokół same krzaki i wysokie drzewa. Idę szybko w kierunku samochodu, wędka złożona, jestem cały mokry. Blisko parkingu zatrzymuję się pod małym daszkiem, niestety ażurowym, więc leje na mnie niemiłosiernie. Pod wysokimi topolami nie mam odwagi stanąć. I nagle błysk, który wypełnia moje całe pole widzenia i po ułamku sekundy potężne uderzenie. Dopiero po chwili orientuję się, że siedzę w kucki. W uszach mi dzwoni. Było bardzo, bardzo blisko. Cholera nie jest tu bezpiecznie. Ale bez paniki. Kolejne grzmoty są już dalej, czekam, aż burza przejdzie. Przestaje padać, więc …wracam w miejsce, gdzie przydzwonił bolek. Kilka rzutów i siada kleń. No teraz to już jestem mega szczęśliwy.

 

post-55187-0-80821700-1527069308_thumb.jpg

 

Po chwili doławiam jeszcze jednego mniejszego. Dochodzę do wypłycenia, ale bolków już nie widzę. Oczywiście przeczesuję cały odcinek i dalej sektor, ale już nic się nie dzieje. Sprawdzam radary, niech będzie tam burza, niech będzie jeszcze jedna… nie ma :(

 

Ps. Zdaję sobie sprawę, że ryby nie powalają wielkościowo: Bolek (65), Kleń (40). A radość (może przesadna) ze złowienia trzech ryb w ciągu jednej sesji, to tylko kolejny dowód na to, że nasza Wisła to nie jest wędkarskie eldorado.

 

 

NOMINACJA DO KONKURSU  "OPIS MIESIĄCA"            :good:

Edytowane przez bartsiedlce
  • Like 28
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość DAWIDspinn

Wczoraj był niezly dzień. Przed ulewą zdążyłem złowić jednego bolka a łowiłem dosłownie 15 minut. W tym roku byłem nad wodą w maju około 7 razy, złowiłem 6 ryb ale dużych od 65 do 76 cm. Wiąże się to z taktyka jaka obrałem w tym roku, łowię tylko glebiej, nie zabieram powierzchniowych woblerów wogole, żeby nie kusiło. Z jednej strony brań pewnie mniej ale ryby większe i jest szansa na naprawdę grubego bolenia.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dłuższym odpoczynku od Królowej dzisiaj miałem dosłownie 1h po pracy. Udało się skusić bolka na 70+ troszkę krwi się polało ale mam nadzieję że sobie poradzi. . Ryba dość gruba i gabarytowa czego zdjęcie nie oddaje. Pojechałem z zamiarem ochrzczenia nowego kijka bo od 2 tygodni stał w kącie i patrzył tymi swoimi smutnymi przelotkami. Udało się więc dzień na +

 

post-54784-0-42429900-1527092413.jpgPozdrawiam Daniel

post-54784-0-42429900-1527092413_thumb.jpg

Edytowane przez Qcyk
  • Like 15
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj był niezly dzień. Przed ulewą zdążyłem złowić jednego bolka a łowiłem dosłownie 15 minut. W tym roku byłem nad wodą w maju około 7 razy, złowiłem 6 ryb ale dużych od 65 do 76 cm. Wiąże się to z taktyka jaka obrałem w tym roku, łowię tylko glebiej, nie zabieram powierzchniowych woblerów wogole, żeby nie kusiło. Z jednej strony brań pewnie mniej ale ryby większe i jest szansa na naprawdę grubego bolenia.

I u mnie raczej większe bolki najwięcej +-70cm, ze 3 ok 73cm.

Jak na razie tylko jeden boleń na przynętę powierzchniową (sterowa stynka 10cm od Adama), wszystkie pozostałe z głębi :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...