Skocz do zawartości

Warszawska i podwarszawska Wisła


tomek307

Rekomendowane odpowiedzi

W pewnym momencie miałem dziś podobny nastrój jak Dawid. Ale po kolei.
 

Pierwszy rzut i mały sandacz. Idę dalej. Nie po nie przyszedłem, szkoda męczyć jego kolegów  w rozmiarze S. Obławiam kolejne rynny i rynienki. Jakoś dziwnie pusto.

Zająłem właściwe stanowisko. Dla odmiany wyciągam z pudełka mały pływający woblerek sygnowany P.O. Skrót nie wróży niczego dobrego, ale oddzielające kropki dają nadzieje.

Jeden z pierwszych rzutów, idealny, tam gdzie chciałem. Siedzi!
Powoli się wycofuję, aby kontynuować walkę na spokojniejszej wodzie. Co jest? Ryba się w zaczepie. Może ruszy? Nie, nie da rady, nic z tego ugrzęzła na amen. Nic to, powoli wchodzę z powrotem w silny nurt. Bardzo daleko. Gdy jestem już kilka metrów od ryby ruszam ją z dna. To nie zaczep. Podnosi się na ułamek sekundy i zatrzymuje jakiś metr obok. Rośnie poziom adrenaliny.
Stoję w b. silnym nurcie na granicy spodniobutów, obok nóg mam nieświadomą wielką brzanę. Mam rekord, myślę zuchwale. Próbuję się szybko cofnąć. Nie ma jak, za plecami rynienka, przeleje mnie. Powoli idę bokiem na około stawiając malutkie kroczki. Gdy już opanowałem nurt i własne bezpieczeństwo mogę się skupić na rybie. Muruje do dna, robi leniwe odjazdy, wydaję się, że bez wysiłku, ale też bez przekonania. Ufff, jakie szczęście, że nie chce spływać. W życiu bym jej nie zatrzymał. Fajnie też, że nawinąłem dla odmiany mocniejszą żyłkę 0,2. Dalsza analiza, dolna kotwiczka zdjęta i zamieniona śruciną. Raczej nie zaczepi o dno i najprawdopodobniej jest mocno zapięta. Mijają kolejne długie minuty, a ja zdobywam cenne metry. Wciąż jest niebezpiecznie, wciąż wystarczy jej jeden zryw. Gdy w końcu podciągam ją blisko spokojnej wody, ukazuje się po raz pierwszy.

-To sum, sum, nie brzana, sum, mam suma.

Na usta cisną się wszelkie przekleństwa, ale stoję w milczeniu. Chwilowa burza nienawiści i powraca opanowanie. Hol kontynuuje na zimno, z codziennym dla mnie wyrachowaniem. Jeszcze z 10 minut i jest mój. Normalnie bym się cieszył, ale nie dziś. Wobler niemal w przełyku. Nożyczki za krótkie, muszę włożyć rękę do paszczy. Leżał spokojnie, udało się bez zadrapań.

Idę sobie dalej, łowie dwa małe klenie z 35-38cm. Wracam na chwilę, jeszcze raz spóbować złowić brzanę, ale nie mam weny. Zmierzając do samochodu łowię jeszcze bolenia niespełniającego formułowego minimum.

A oto moja rekordowa brzana.
post-57267-0-73332900-1535633890_thumb.jpg post-57267-0-87639800-1535633909_thumb.jpg  post-57267-0-63242800-1535633902_thumb.jpgpost-57267-0-51816300-1535633906_thumb.jpg



 

Edytowane przez korol
  • Like 25
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, wolałbym nie poruszać tego typu tematów.

 

A tymczasem dziś szybkie trzy kleniki 38-41.

Mam wrażenie, że tych maluchów można się obłowić, ale ryby 50+ są już cholernie trudne.

 

 

Klenie 40+ to nie maluchy, to już ryby fajne - nie przesadzajmy :P Co do pięćdziesiątek masz zdecydowaną rację....

Bez przesady każdy powyżej 60sieciu cieszy :) Nie ma co zawyżać standardow, trafił się to super, traktujmy to jako taką wisienkę na torcie :)

 

 

Dawid, raczej truskawką :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malcz,

przy kleniach cieszę się od mniej więcej od 45, a tak mocno od 50 cm. Stąd nazewnictwo.
Wiadomo, w tym temacie ilu wędkarzy, tyle miar.

Zastanawia mnie, czemu tak słabo z tymi dużymi. Wydawałoby się, że odcinek Warszawski ma mega potencjał.
I tak, jak na przykład duże jazie można łowić dość regularnie w miejscach sąsiadujących z różnymi "zrzutami", tak na regularne duże klenie nie mam pomysłu.

Chyba tylko taki, aby częściej bywać nad Bugiem :)


 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Malcz,

przy kleniach cieszę się od mniej więcej od 45, a tak mocno od 50 cm. Stąd nazewnictwo.

Wiadomo, w tym temacie ilu wędkarzy, tyle miar.

 

Zastanawia mnie, czemu tak słabo z tymi dużymi. Wydawałoby się, że odcinek Warszawski ma mega potencjał.

I tak, jak na przykład duże jazie można łowić dość regularnie w miejscach sąsiadujących z różnymi "zrzutami", tak na regularne duże klenie nie mam pomysłu.

Chyba tylko taki, aby częściej bywać nad Bugiem :)

 

 

 

Ty i te Twoje bużańskie mety....zazdroszczę łowienia kleni w takich miejscach, a właściwie znajomości ich bytowania.

Co do kleni to rzeczywiście mega dziwne, duża rzeka, dużo kamieni...mają wszystko co potrzebne....ja mam tylko jednego 50+ z Wisły...i złowiony w miejscu całkiem z d**y...tam gdzie brały takie 15-20...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...