radeqs Opublikowano 22 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia Kotwice i kółka łącznikowe w pilkerach do zmiany na mocniejsze. Przywieszek do łowienia dorszy i czarniaków nie używam. Dorsze niezbyt reagują na przywieszki, a czarniaki mogą Ci porozrywać zestaw jak Ci się trafi solidny dublet. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 22 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia Sorki, że zamęczę Was pytaniami, ale tak to jest z norweskimi prawiczkami W Szwecji czuję się już starym wygą, byłem 10 razy, ale fiordy, choć podobno z ręki jedzą, wciąż mnie zastanawiają. Zastanawia mnie, czy jest sens zabierać dryfkotwę? Mam taką małą i nie wiem, czy fiordy na jej widok nie padną ze śmiechu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
radeqs Opublikowano 22 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 22 Stycznia (edytowane) Nie wiem jaką łodzią będziesz pływał (jaki ma kształt kadłuba, jak bardzo jest podatna na dryf, jaka jest duża). Zasadniczo, aby unikać splątań łowiących na łodzi ustawia się ją bokiem do fali/wiatru. Łowi się na nawietrznej burcie. Dryfkotwę też musiałbyś przywiązać do nawietrznej burty, aby spowalniała dryf. Zapewne gdzieś w okolicy połowy jej długości, aby łódź ustawiła się prostopadle do wiatru. Trochę upierdliwe może być wyciąganie/rozkładanie dryfkotwy przy każdym dryfie, ale dla chcącego... Ja łowiłem zawsze z łodzi które miały co najmniej 7m długości, z niezbyt płaskim kadłubem (solidne V), z liczną załogą na pokładzie (przynajmniej 5 osób ), więc w moim przypadku dryfkotwa raczej nie miała sensu, ale też waga łodzi i kształt dna nie powodował, że pod wpływem wiatru "leciała w ślizgu" ;-) Jak będziecie łowić we dwoje, to teoretycznie moglibyście łowić z rufy, ale przywiązanie dryfkotwy do dziobu w takim przypadku raczej odpada, bo przynęty będą szły pod łódź i dodatkowo z dziobu trzeba by było wyciągać, rozkładać dryfkotwę. Podsumowując: z osobistych doświadczeń nie mam pojęcia czy się przyda. Edytowane 22 Stycznia przez radeqs Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 23 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Stycznia (edytowane) Nie wiem jaką łodzią będziesz pływał (jaki ma kształt kadłuba, jak bardzo jest podatna na dryf, jaka jest duża). Dobre pytanie Mam do wyboru: 21 stop i 60 HP, oraz 17 stóp i 30 HP. Różnica w cenie bez wielkiego znaczenia: 600 NOK na 2 tygodnie. I nie wiem co wybrać. Na co dzień pływam łupinką 3,6 m z 10 HP. W Szwecji najczęściej od 4 do 4,50 z malutkimi silniczkami.Trochę się "boję" tej większej i skłaniałem się do tej mniejszej. Różnica w paliwie pewnie też ma znaczenie, ale nie mam pojęcia ile więcej taka 60 pali. Co byś wybrał? Edytowane 23 Stycznia przez Yelcyn 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
radeqs Opublikowano 23 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Stycznia (edytowane) Co do łodzi, zdecydowanie bierz większą. Zwłaszcza jeśli ma wyższe burty. Nie ma się nad czym zastanawiać. Ja w Norwegii zacząłem skromnie od około 7,5m i 150KM Nie ma się czego bać! Jak umiesz podchodzić łodzią do kei, to czy będzie miała 30KM czy 300KM, chyba nie będzie większej różnicy. W przypadku wiatru bardziej bałbym się braku mocy niż jego nadmiaru. Musisz mieć moc, abyś to ty decydował o kierunku płynięcia a nie fala, która uderzy w łódź.Masz gdzieś zdjęcia tych łodzi? Jeśli ta duża ma kształt dna bardziej w kształcie V (patrząc od strony dziobu), to jest to kolejny argument za większą. Edytowane 23 Stycznia przez radeqs 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
radeqs Opublikowano 25 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Stycznia (edytowane) Jeszcze napiszę parę porad, pewnie dla niektórych oczywistych, ale mogą się komuś przydać. Na mapie echosondy koniecznie włącz sobie rysowanie śladów. Dzięki temu jak znajdziesz ławicę, w kolejnym napłynięciu będziesz widział w jakim kierunku łódź dryfuje i gdzie się ustawić, aby przedryfować tą samą ścieżką, albo kilka/kilkadziesiąt metrów obok. Zatrzymując łódkę do dryfu wyhamuj ją delikatnie silnikiem na wstecznym. Po całkowitym zatrzymaniu łodzi i wrzuceniu luzu/wyłączeniu silnika wykręć go w stronę wiatru. Silnik będzie stabilizował dryf i łódka powinna iść dryfem prostopadle do fali. Edytowane 25 Stycznia przez radeqs 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modesty wand Opublikowano 25 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Stycznia Sorki, że zamęczę Was pytaniami, ale tak to jest z norweskimi prawiczkami W Szwecji czuję się już starym wygą, byłem 10 razy, ale fiordy, choć podobno z ręki jedzą, wciąż mnie zastanawiają. Zastanawia mnie, czy jest sens zabierać dryfkotwę? Mam taką małą i nie wiem, czy fiordy na jej widok nie padną ze śmiechu Tu gdzie będziesz łowił woda płynie raz w jedną raz w drugą stronę więc dryfkotwa się nie przyda.Jak będziesz na miejscu to daj cynk, dam ci namiar na lowne miejscówki. A co do trolingu to łososie na które się nastawiam w tym roku.Jeśli będą kalmary to trolling ma sens. Zakładasz kawał kalmara i trolujesz za naprawdę dużymi czarniakami a uwierz mi że taki 10 kilo to istna petarda na kiju. Wysłane z mojego ELE-L29 przy użyciu Tapatalka 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 25 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 25 Stycznia Dziękuję za wszelkie porady i proszę o więcej, każda się przyda. Michał, zaciekawiły mnie te kalmary.Po pierwsze - skąd jak je zdobyć?Po drugie: jaka technika? Zakładam kawałek kalmara na pilkera? Ciągnę 50 m za łódką? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modesty wand Opublikowano 26 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Stycznia Dziękuję za wszelkie porady i proszę o więcej, każda się przyda. Michał, zaciekawiły mnie te kalmary.Po pierwsze - skąd jak je zdobyć?Po drugie: jaka technika? Zakładam kawałek kalmara na pilkera? Ciągnę 50 m za łódką?Kalmary łowię pod koniec lata koło kościoła w Sjoholt.To świetna przynęta na wszystkie ryby. Wysłane z mojego ELE-L29 przy użyciu Tapatalka 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 26 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Stycznia Piękny i potężny. Taki jeden to chyba wystarczyłby na 2 tygodnie łowienia. W jaki sposób je łowisz? A później w jaki sposób je stosować w trollingu? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 26 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Stycznia Kalmary łowię pod koniec lata koło kościoła w Sjoholt. Pięknie tam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modesty wand Opublikowano 28 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Stycznia Pięknie tam Tu widzisz całe moje ulubione łowisko Wysłane z mojego ELE-L29 przy użyciu Tapatalka 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 28 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Stycznia A te kalmary jak łowisz? Kalmary łowiłem maleńkie kiedyś w Chorwacji, ale to zupełnie inna bajka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
maciekg Opublikowano 29 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Stycznia (edytowane) Z brzegu możesz spokojnie łowić kalmary. Trzeba szukać raz przy dnie raz w toni ławic. Ja na tego typu pilkery najwięcej łowiłem. Edytowane 29 Stycznia przez maciekg 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
modesty wand Opublikowano 29 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Stycznia A te kalmary jak łowisz? Kalmary łowiłem maleńkie kiedyś w Chorwacji, ale to zupełnie inna bajka Kalmar łowię na zwykle małe pilkery lub na takie jak na foto.Jak znajdę je na echosondzie to po prostu opuszczam pilker po łódkę i to cała filozofia.I fajna sprawa bo one biorą niezależnie czy jest przypływ czy odpływ. Wysłane z mojego ELE-L29 przy użyciu Tapatalka 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 29 Stycznia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 29 Stycznia Dzięki Panowie za odpowiedź. Widzę, że moje stare "chorwackie" powinny się sprawdzić.Mają po 10 cm.Nie przypuszczałem, że będę je pakował do Norwegii Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 30 Marca Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Marca Hejka, Poprosiłem tatę (85-latka), ślusarza od stu lat na emeryturze, by mi zrobił parę pilkerów.Pokazałem mu parę zdjęć, ale przecież tata wie lepiej na co biorą w Norwegi A Wy jak sądzicie? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 30 Marca Zgłoś Udostępnij Opublikowano 30 Marca I jeszcze pytanie: oprócz samoróbek, mam oczywiście już jakiś zapas zrobiony: od klasyków norweskich bananów, przez polskie tobiasy, czy parasolki.Czy w Norwegii dużo rwiemy przynęt?Na polskiej Odrze, czy Wiśle - to wiadomo. Ile byś nie miał przynęt - wszystkie i tak wcześniej, czy jeszcze wcześniej urwiesz.W Szwecji - 90% zaczepów jest do uratowania - wystarczy zmienić napłynięciem kąt i przynęty wychodzą z kamieni.A jak jest w Norwegii? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartsiedlce Opublikowano 31 Marca Zgłoś Udostępnij Opublikowano 31 Marca Praktycznie nie rwie się wcale, łowisz głównie w dryfie. Jeśli już jest zaczep, to zwykle napłynięcie "od góry" pozwala odczepić przynętę. Poza tym masz potężny sprzęt, kij, kołowrotek, linkę 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
radeqs Opublikowano 2 Kwietnia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Kwietnia Chyba, że na dnie, na skałach są pourywane sieci rybackie. Wtedy uwolnienie przynęty jest praktycznie nie możliwe. Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 2 Kwietnia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Kwietnia Praktycznie nie rwie się wcale, łowisz głównie w dryfie. Jeśli już jest zaczep, to zwykle napłynięcie "od góry" pozwala odczepić przynętę. Poza tym masz potężny sprzęt, kij, kołowrotek, linkę To przestaję kupować pilkery. Jeszcze parę, a boje się, że będę przyczyną zatonięcia promu przez zbyt dużo ciężar Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piasek Opublikowano 28 Lipca Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Lipca Witam.Szukam informacji na temat dobrych miejscówek i szlaków w tej pięknej krainie -> Norwegia - Finnmark.Interesują mnie głównie palie i pstrągi z jezior ew. rzeczki między nimi. Może ktoś był, albo wie gdzie jechać, żeby w miarę optymalnie spożytkować czas. Przy najmniejszej ilości wychodzonych kilometrów (wiem że i tak będą) coś konkretnego połowić. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
ObraFM Opublikowano 28 Lipca Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Lipca Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Piasek Opublikowano 28 Lipca Zgłoś Udostępnij Opublikowano 28 Lipca Bardziej chodziło mi o takie tereny i ryby: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Yelcyn Opublikowano 23 Sierpnia Zgłoś Udostępnij Opublikowano 23 Sierpnia (edytowane) Życiowa wyprawa na norweskie ryby – czyli jak prawie przegrałem z własną żonąNorwegia – kraj fiordów, trolli, wikingów i… ryb tak wielkich, że polski sandacz przy nich wygląda jak akwariowy gupik. Już od dawna marzyłem o wyprawie, gdzie zamiast złapać karasia wielkości dłoni, mógłbym pochwalić się czymś, co pomiędzy głową a ogonem ma trochę długości.I udało się – razem z żoną wylądowaliśmy na życiowej wyprawie w krainie dorsza, rdzawca i… małżeńskiej rywalizacji.Początek dramatu, czyli podróżNorwegia – piękne fiordy, waleczne ryby i… podróż, która trwała dłużej niż cały serial „Niewolnica Isaura”. Piętnaście godzin przez kraj, gdzie każda droga wygląda jak pocztówka, ale niech Was to nie zwiedzie: kamery czujnie śledzą każdy ruch, a radarów jest więcej niż łososi w hodowlach.Dojeżdżamy w końcu do naszego domku. Dwustuletnie cudo, stojące nad samą wodą. Romantycznie, klimatycznie… tylko jak patrzysz zbyt długo na podłogę, to zaczynasz się zastanawiać, czy aby na pewno wytrzyma ciężar dwóch osób i pilkerów w torbie.Wysiadamy. Widoki jak z pocztówki – góry, fiordy, woda tak czysta, że można by w niej płukać soczewki kontaktowe. Początek łowienia, czyli rdzawce i makrele Ledwo wypłynąłem, a moja żona – pierwszy rzut, pierwsza ryba. Na niebieskiego pilkerka 20 gr na totalnej płyciźnie zacina rybę. Płycizna to 20 metrów. Gwizd kołowrotka. Wyciąga rdzawca – świeci się w słońcu jak złota moneta, a ja czuję, że zaczyna się mój dramat w odcinkach."No i co, mówiłeś, że to męska wyprawa? Ja już mam obiad!" – rzuca z uśmiechem.Zakładam makrelowa choinkę. W końcu mam i ja pierwszą rybę wyjazdu. A raczej ryby, gdyż wszystkie haki zajęte. Fajne odczucie jak co chwilę czujesz jak się dołączają kolejne ryby do zestawu. Oleńka, jak to Oleńka: na tę samą przynętę łowi makrelę 44 cm. I rzuca okiem na moje zdobycze, mówiąc: phii, rozmiar ma znaczenie!Ja: No to spróbujmy na głębi – 200 metrów! Tam podobno siedzą największe sztuki.Ola: (entuzjastycznie) Jasne, dawaj!Oboje wrzucamy zestawy. Po godzinie nasze 300 gr pilkery osiągnęły dno…Ja: (sapię) O matko… przecież to się zwija jak kabel od przedłużacza na całe osiedle.Ola: (jęczy) Ja już nie czuję rąk… To jakiś sport ekstremalny, a nie wędkarstwo!Ja: (spocony) Myśmy przyjechali tu łowić ryby, a nie robić trening bicepsów na siłowni.Ola: (rzuca wędkę na burtę) Dobra, koniec! Takie głębokości to nie dla nas.Ja: Zgadzam się. Jak będę chciał się tak zmęczyć, to pójdę nosić węgiel do piwnicy.I to był ten moment, gdy już wiedzieliśmy: 100 m, max 150 metrów. Głębiej to już nie dla nas. Kłopoty techniczne, czyli echosonda buntownik Garmin Striker, czyli echo strajkuje i nic nie pokazuje.Wszystko gotowe: wędki, przynęty, a ja odpalam echosondę.I co? Nic. Pustynia. Jakbyśmy łowili w Bałtyku po sezonie.Stukam, resetuję, youtubuję, kombinuję – a ona uparcie pokazuje jedno wielkie zero.Normalnie norweski sabotaż.Żona się śmieje:– „A po co ci ta echosonda? Wystarczy, że ja spojrzę w wodę i wiem, gdzie ryby.”I zaraz wyciąga pierwszą molwę, a ja patrzę na ekran, który dalej udaje kalkulator w trybie awaryjnym. Telefon do przyjaciela Bartka W końcu nie wytrzymałem. Wyciągam telefon i dzwonię do przyjaciela Bartka – wędkarza, co to zna wszystkie triki.– „Bartek, ratuj! Echosonda zwariowała, pokazuje pustkę, a żona ciągnie ryby jak na taśmie produkcyjnej! Co robić?”Bartek spokojnie, jak guru zen:– „Stary, odłóż echosondę. Słuchaj żony. One mają wbudowany sonar. To się nazywa intuicja.”I wiecie co? Najgorsze, że miał rację. Halinkowe marzenie Mój cel i marzenie: złowić halibuta. Króla stołu, celebrytę norweskich fiordów. Ryba, o której każdy wędkarz śni, a której smak wynagradza każdą minutę walki.Problem w tym, że pierwsza złowiła go… oczywiście Ola. Ola złowiła Halinkę. Dumna, a ja robię jej zdjęcie, wyglądając jak paparazzi na premierze filmu. Ona z halibutem – jak gwiazda na czerwonym dywanie, ja z aparatem – jak ten smutny fotoreporter, co zawsze stoi obok.Na szczęście fortuna uśmiechnęła się też do mnie. Po kilku dniach, setkach rzutów i litrach potu wreszcie poczułem na wędce „to coś”. Szarpnięcia, walka, ból ramion i… jest! Mój własny halibut. Może nie tak fotogeniczny jak Oli, ale mój. Wtedy poczułem, że wreszcie dołączyłem do grona wybrańców, którzy złapali fiordowego celebrytę.I tak, zamiast jednej królewskiej ryby, mieliśmy dwie. A to znaczy, że przynajmniej przez chwilę mogłem poczuć się jak równy w rywalizacji… dopóki Ola nie złowiła kolejnego potwora… Konger – czyli norweski kabel z piekła rodem Kiedy słońce zaczynało chować się za górami, nagle to Ola poczuła potężne szarpnięcie. Hol trwał wieczność – ręce jej bolały, kręgosłup jęczał, a ja obok wyglądałem jak trener personalny, który tylko krzyczy: „Dawaj, jeszcze trochę!”.I wtedy – jest! Konger. Wąż z morskiej otchłani, wściekły, wijący się jak kabel USB, którego nigdy nie można poprawnie podłączyć za pierwszym razem. Ola dumna, z triumfem w oczach, 153 cm chwały, a ja… cóż, stałem z boku, smętnie trzymając podbierak. Wiadomo: umiejętności podbierakowego się nie liczą, to cichy bohater każdej wędkarskiej wyprawy, ale bez splendoru i bez chwały… Klęska w łowieniu dorszy Nie wszystkie ryby były skore do współpracy. Dorsze najwyraźniej miały wykupioną wycieczkę na Nordkapp. I na nasz widok momentalnie wyjechały. I tyle je widzieliśmy – pustka, cisza. Wyglądało to jak film katastroficzny: dwoje wędkarzy, dzika woda i dorsze, które unikają ludzi skuteczniej niż ja unikam sałaty.Norwegia to nie tylko piękne fiordy i widoki jak z folderu biura podróży. To przede wszystkim emocje, które sprawiają, że człowiek czuje się jak dziecko z pierwszą wędką w ręku. No i nauczka: nigdy nie zapraszaj żony na wyprawę wędkarską, jeśli boisz się przegrać.Ale wiecie co? Warto było. Wrócimy. NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 25 Sierpnia przez bartsiedlce 29 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.