bartosz311287 Opublikowano 26 Września 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 26 Września 2023 Kilka wampirków z dwóch ostatnich wypadów. Tylko one chcą jakoś współpracować, reszta rybek znikła. Wysłane z mojego M2101K6G przy użyciu Tapatalka 28 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartosz311287 Opublikowano 5 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Października 2023 Jednooki wampirek [emoji48] Wysłane z mojego M2101K6G przy użyciu Tapatalka 33 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartosz311287 Opublikowano 6 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 6 Października 2023 Kolejny brzydalek zapozował. Co prawda nie umiem w sandaczyki, ale ten rok udało mi się coś skusić [emoji846] Wysłane z mojego M2101K6G przy użyciu Tapatalka 28 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Thomas-xXx Opublikowano 8 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 8 Października 2023 Dzisiejszy na teście łupinki, dziwne że branie na chatterbaita od foxa z twisterworm na haku pod okonie???? Pozdrawiam???? 13 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartosz311287 Opublikowano 8 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 8 Października 2023 Nieduże,ale mega cieszą [emoji846] Wysłane z mojego M2101K6G przy użyciu Tapatalka 26 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Wacha Opublikowano 11 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Października 2023 (edytowane) Według mnie są co najmniej dwie przyczyny małej ilości fotek w tym wątku:1) ta smutna - chyba wszyscy obserwujemy negatywny trend związany ze stałym, rokrocznym zmniejszaniem się pogłowia ryb drapieżnych niemal w każdym zakątku naszego kraju (co niestety dokonale widać na przykładzie mętnookich);2) ta nieco bardziej radosna - w przypadku sandaczy nie każdy Jerkbaitowicz zapewne chce się dzielić na forum sukcesem związanym ze złowioną rybą, bo wiemy czym to może niebawem grozić. Znam kilku forumowiczów, którzy z powodzeniem coś tam potrafią wyskubać z wód na których i mi dane jest połowić, ale nic o tym nie wspominają, bo po prostu nie chcą aby sandacze zostały zjedzone. Sam najczęściej jeśli jadam jakąś rybę, to jest to z reguły okoń lub właśnie sandacz (kupiony w sklepie lub zjedzony w smażalni ryb), który co by nie mówić ma bardzo smaczne mięso. Ostatni raz zabrałem z łowiska złowionego sandacza w 2008 r. (ryba złowiona z dużej głębokości), wówczas nie praktykowałem jeszcze w 100% C&R, ale jeśli coś tam zabierałem z wody, to tylko dla potrzeb własnych.Ale głowa do góry - najlepszy okres na sandacze, dopiero przed Nami ... aaaa i na 3 stronę już wskakujemy Pozdrawiam serdecznie, życzę połamaniaAdam W. (Wacha) Edytowane 7 Listopada 2023 przez bartsiedlce 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Thomas-xXx Opublikowano 11 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Października 2023 (edytowane) U mnie na najbliższym kanale co są sandały trafiają się pojedyncze sztuki albo +-50, duża woda co innego ale jak któryś z przedmówców pisał: ja n.p. wrzucam tutaj pomimo że Niderlandy max 20% moich ryb, kto ma wiedzieć ten wie co i jak a Holender powie: buitenlander meegenomen…. Edytowane 11 Października 2023 przez Thomas-xXx 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartosz311287 Opublikowano 11 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Października 2023 (edytowane) Dorzucam coś i ja, aby ta czwarta strona się pojawiła [emoji16] Ryb jak na lekarstwo nie biorą. Edytowane 11 Października 2023 przez bartosz311287 17 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
malinabar Opublikowano 11 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Października 2023 Brawo Bartek ! Brzegowe dzienne jak rozumiem - super ! Opad gumowy , wobler ? Czy to za dużo informacji ? 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartosz311287 Opublikowano 11 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Października 2023 Dzienne, w nocy się boje wampirów i wilkołaków ???? opad gumowy. Teraz kolega jedin przejmuje pałeczkę i będzie kosił. Najlepsze że w tym roku mało jestem na sandaczach, a złowiłem więcej niż przez całe moje życie. Na te zbóje trzeba dużo czasu, aby zobaczyć ich przyzwyczajenia bo potrafią zaskoczyć np stać na wodzie 40-50cm. Może źle robię że się chwalę rybkami. No trudno, może i ja w przyszłości będę zachowywał zdjęcia dla siebie. Pozdrawiam 5 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Flexx Opublikowano 11 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 11 Października 2023 (edytowane) Sądząc po fotkach, dzienne, brzegowe i wnioskując po ukształtowaniu brzegu oraz charakterze roślinności - ze stojącej wody. To że potrafią stać na głębokości 40-50 cm, to rzeczywiście interesująca informacja. Edytowane 11 Października 2023 przez Krzysiek Rogalski Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Zybi81 Opublikowano 12 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Października 2023 (edytowane) No to moja mała cegiełka aby ta 4 strona się zaczęła.Sandacze to dla mnie czarna magia, 4 sandacz w życiu i trzeci wymiarowy[emoji38] , dla mnie może być, z 7 z przodu wodny wilk zrobił mi dzień [emoji846] https://youtube.com/shorts/zhBDGJDZz1E?feature=shared Bartosz dzięki za zdjęcie [emoji2936][emoji2935] Wysłane z mojego moto g23 przy użyciu Tapatalka Edytowane 12 Października 2023 przez Zybi81 25 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
AdrianNaklo Opublikowano 13 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 13 Października 2023 To i ja coś dodam od siebie , ostatnie cieplejsze jesienne dni 15 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
bartosz311287 Opublikowano 14 Października 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 14 Października 2023 (edytowane) Czwarta strono mocy przybywaj [emoji1787][emoji3577] Wysłane z mojego M2101K6G przy użyciu Tapatalka Edytowane 14 Października 2023 przez bartosz311287 31 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
troutowy Opublikowano 2 Listopada 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 2 Listopada 2023 Sandacze nocą 16 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pulsar Opublikowano 3 Listopada 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 3 Listopada 2023 (edytowane) Na spinning łowię już kilka ładnych lat, od samego początku moim marzeniem było złowienie sandacza. Pierwszego w życiu zandera złowiłem w czerwcu tego roku, miał całe 10... no może 15 centymetrów i był przyłowem przy XUL. Wydarzyło się to zaraz po słowach wypowiedzianych w stronę kolegi, że chciałbym wreszcie złowić sandacza. Udało mi się jeszcze złowić kilka takich maluchów, które żerowały między karasiami na które polowałem. Pod koniec sierpnia postanowiłem, że muszę skompletować zestaw sumowy i spróbować złowić wąsacza jeszcze w tym sezonie. Zaliczyłem więc pierwszy wypad nad rzekę w poszukiwaniu króla wód. Poziom wody był podniesiony o pół metra. Przez kilka ładnych godzin biczowania wody, nie miałem ani jednego kontaktu z rybą. Kiedy zaczęło się ściemniać, do wody poleciał Salmo Squarebill 6 cm w fikuśnym kolorze. Przy piątym czy szóstym przeprowadzeniu przynęty przez niewielką rynnę znajdującą się pod moimi nogami, poczułem bardzo mocne kopnięcie. Pomyślałem wtedy, że łowienie sumów to bułka z masłem, skoro na pierwszym wypadzie już zaliczyłem niewielkiego suma. Po dwóch minutach przeciągania liny, pod brzegiem pokazał się potężny sandacz. Szybki rzut oka i widzę, jak bardzo delikatnie jest zapięty za jeden grot kotwicy. Nogi się ugięły pode mną, stałem około 70 cm powyżej lustra wody i nie mogłem zejść niżej, podbieraka oczywiście nie miałem ze sobą, przecież przyszedłem tu łowić sumy. Podjąłem wtedy trzy próby podebrania tej wielkiej ryby, jednak nie byłem w stanie go objąć jedną ręką i cały czas mi się wyślizgiwał. Za czwartym razem odłożyłem wędkę, złapałem plecionkę do ręki i właśnie w tej chwili sandacz mocno się szarpnął. Widziałem jak przynęta wyskakuje z jego pyska, a On majestatycznie i powoli odpływa zostawiając mnie z karpiem na twarzy i rozciętą dłonią od plecionki. Bardzo żałowałem, że nie zdołałem zrobić mu zdjęcia. Oceniałem go wtedy na okolice 90-95 centymetrów... To byłoby piękne zdjęcie z pierwszym wymiarowym sandaczem... Po jakichś dwóch tygodniach znów znalazłem czas aby wyskoczyć na wieczorne sumy. Tym razem miałem ze sobą już spory podbierak. Scenariusz był taki sam, przez całe popołudnie nie działo się zupełnie nic. Nie pomagały zmiany miejscówek oraz przynęt. Pod wieczór, w miejscu gdzie zauważyłem już wcześniej przepotężne spławy które brałem za sumowe. Pokazał mi się sporych rozmiarów boleń, niestety nie był w żaden sposób chętny do współpracy. Po zmroku, na miejscówce zauważyłem bardzo dziwne wyjście do powierzchni. Ryba pokazała się i cicho uderzyła robiąc sporych rozmiarów wir. Byłem bardzo zdziwiony, nie widziałem nigdy wcześniej czegoś takiego. Po 3 minutach od tego zdarzenia, mam potężne kopnięcie w Horneta 9 którego wprowadzałem właśnie z płycizny w kilkumetrową rynnę pod brzegiem. Kolejny raz przez moją myśl przeszło, że zaraz będę się babrał w sumowym śluzie. Ta ryba walczyła zdecydowanie agresywniej na sumowym zestawie. Po kilku minutach, drapieżnik wylądował w podbieraku. Okazało się, że tym razem będzie mi dane zrobić sobie zdjęcie z przepięknym mętnookim. Hornet 9 został zassany tak, że miałem problem go wyjąć z przepastnego przełyku ryby. Po niezbyt udanej sesji rybka wróciła do swojego królestwa. To było piękne rozpoczęcie przygody z sandaczami. Poprzeczka została ustawiona na 88 centymetrów. A sumów jak nie było tak nie ma... NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 3 Listopada 2023 przez bartsiedlce 34 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. malinabar Opublikowano 5 Listopada 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 5 Listopada 2023 (edytowane) To już listopad , a ja dopiero teraz popełniam pierwszy wpis w moim ukochanym wątku . To pokazuje , że moje czarnowidztwo dotyczące sytuacji na lokalnych zbiornikach się spełnia niestety i nie są w stanie nasze wody poradzić sobie z nadmierną , rabunkową i pozbawioną jakichkolwiek śladów zdrowego rozsądku presją wędkarską . Do tego dochodzą coraz dłuższe okresy dramatycznych niżówek i mamy komplet czynników , które degradują każdą , nawet najlepszą wodę . Czerwiec był jak zwykle piękny i pełen nadziei . Inauguracja w tygodniu , łódek niewiele , pogoda piękna a stan wody idealny . Wypływam uskrzydlony i z nieznośnym drżeniem serca . Tego nie pozbędę się chyba nigdy ... Mam nadzieję . Pierwsze miejscówki , pierwsze zapisy , mijający czas i ... cisza na końcu zestawu . Żadnych stuków , żadnym puków , zero kontaktów . Próbuję w miarę szybko i sprawnie zorientować się , gdzie mogą być ryby . Wreszcie kontakt w dosyć nietypowym miejscu , które grało kilka sezonów wstecz . Niewielka struktura porytego i twardego dna , wyniesiona odrobinkę ponad obszar mulistego zagłębienia . Leciutka przynęta spada delikatnie stukając o podłoże , choć może nieco zbyt wyraźnie ... Takie niby zacięcie , które generuje na końcu kija dwa lub trzy mocne bujnięcia i luz . To jednak było branie ...Szukam podobnego w charakterze hot spota i w przeciwległej części zbiorniczka znajduję . Tam powtórka z rozrywki . Branie okazuje się tak delikatne , że mimo reakcji mam pudło . Po prostu efekt , jaki daje spadająca na twarde dno lekka główka okazuje się atakiem grubej , jak można przypuszczać po kilku sekundowym kontakcie , ryby . One na tej wodzie na początku sezonu tak mają i już . Po jakimś czasie i opłynięciu sporej części akwenu wracam na pierwszy namiar i tym razem wyczulony do granic możliwości reaguję w tempo na powtórkę ataku , już znacznie bardziej wyraźną , choć nadal subtelną . Pierwsza ryba sezonu jest piękna , walczy jak zła i zapięta jest za koniuszek pyska w twardym . Cudowny widok walczącego sandacza w krystalicznej wodzie po miesiącach przerwy jest czymś tak ekscytującym i pięknym , że mógłbym przeżywać to ciągle i wciąż . Ryba jest smukła , wymęczona amorami ale już w świetnej kondycji , ma ok. 73 centy i odpływa z fajerwerkami wody . Cudo . To był jedyny sandacz tego dnia . Drugi czerwca przynosi dwie niewielkie rybki i ze dwa może kontakty . Te maluchy cieszą , bo pokazują wielorocznikowość w rybostanie , a to zawsze dobrze wróży . Rybki około 40 i 50-ciu paru centymetrów , więc możliwe dwa różne roczniki . Brania i kontakty w zdecydowanie płytszej części akwenu i tam też kręcę się przez następne dni , ale już bez sukcesów .Wracam zatem w poszukiwaniach na "głębokie" i pewnego pięknego wieczoru , na pograniczu dnia z nocą , na miejscu typowo jesiennym , znajduję skupisko białorybu . Między nim ewidentnie przemyka czas od czasu coś dużego . Wreszcie mam konkretny strzał , zacięty w tempo i ryba z przynętą łykniętą po główkę melduje się na pokładzie o 21.30 . Jest dobrze . Na kolejnego gagatka czekam do końca miesiąca . Absurdalna presja wędkarzy brzegowych, wywożących zestawy głównie sumowe , ogranicza w coraz większym stopniu możliwość pływania i łowienia na tej niewielkiej wodzie . Łowię praktycznie tam , gdzie mogę płynąć a nie tam, gdzie chciałbym . Ten problem jest palący i wciąż nabrzmiewający . W chłodniejszych porach roku te ekipy dokonują eksterminacji pozostałych sandaczy na masową skalę , ale o tym jeszcze pewnie napiszę ... Wypływam wczesnym popołudniem . W pobliżu kręci się z wywózką zestawów kolega , z którym zamieniam kilka zdawkowych uprzejmości . Ustawiam się na miejscówce , która powinna dać rybę w założeniu przecież i tak też się staje . Pierwsze kotwiczenie , obraca łódkę , zapinam przynętę na agrafkę , pierwszy rzut , ze dwa podskoki niewielkiej gumki dochodzącej do pierwszego dołka , piękny strzał i na oczach świadków holuję walecznego , choć chudego skurczybyka . Podbieranie nieco chaotyczne na wpół rozłożonym podbierakiem , szybka fotka i wodowanie . W komentarzach wymienionych z brzegowcami staram się utwierdzić ich w przekonaniu , że to szczupaczek . Trzy zdjęciowe ryby w czerwcu to nie jest dobra statystyka , jakby nie patrzeć .Sprzętowo MXS72L , STL 2500FJ , Duel x8 Pro 1,0 , wolfram 35 cm 10 kg i gumki japońskie 4-4,5 ". NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 6 Listopada 2023 przez bartsiedlce 55 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
troutowy Opublikowano 9 Listopada 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Listopada 2023 Ryby były bardzo chimeryczne, ale udało się złapać kilka fajnych, największą podrzucam poniżej 27 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
skius Opublikowano 16 Listopada 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 16 Listopada 2023 (edytowane) Dupa marznie(0,5 na minusie) ,ale coś się dzieje.Woda PZW ,okręg Ciechanów. Ciężko samemu na belly zmierzyć i sfotografować rybę, zwykle podczas tych czynności spadają z pływadełka.Orientacyjnie(belka poprzeczna w belly ma 100cm ,i przymierzyłem sandacza) 80cm.Sprzętowo jakby kogoś interesowało: Chronarch 151 mglSt Croix SCV76MF2 berkley saltwater PE1,2Keitech es 3 na głowce 5g Mgła straszna więc i zdjęcie niewyrażne. Edytowane 16 Listopada 2023 przez skius 33 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. hlehle Opublikowano 18 Listopada 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 18 Listopada 2023 Tylko 3 strony sandaczy w 2023. Dorzucę kilka polskich wampirków z jesieni 53 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
malinabar Opublikowano 27 Listopada 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 27 Listopada 2023 (edytowane) Kontynuując krótką historię tego sezonu - lipiec minął bez większych sensacji i sandaczowych ochów i achów . Był pod znakiem sukcesywnie opadającej wody , stopniowo pojawiającego się zakwitu , absurdalnie rozpanoszonych brzegowych miłośników sumowych wywózek i coraz bardziej ograniczonej przez to swobody wyboru miejsca , w którym chciałem łowić . W skrajnych przypadkach blisko 70 % akwenu była pokryta bojami zrywek i "linami" ciągnącymi się do nich nad wodą . Obłęd , który przekroczył w tym sezonie granicę absurdu . Mimo to miałem kilka spektakularnych brań , które mogłyby w Sevres posłużyć za wzorzec sandaczowego strzału . Oczywiście raz odwróciłem uwagę na ten ułamek sekundy , w którym walnęło jak piorunem chcąc rzucić na kolana , ze dwa razy wszystko poszło dobrze , ale offset nie pozwolił przez okręconą gumę na skuteczne zacięcie , a finalnie po potężnym walnięciu na zwykłą główkę ślady kłów na ołowiu oznajmiły , że atak nastąpił tym razem od frontu . Sandacza żadnego finalnie nie wyjąłem , a pojawiające się przygody sumowo-boleniowo-okoniowe traktowałem jako przemiły przerywnik na bezrybiu . W sierpniu jedyną rozsądną taktyką , wraz z nadal opadającą wodą i potężną presją na moje małe sadzawki , wydawało się łowienie w tych nielicznych miejscach , które mogłem eksplorować , w porach zdecydowanie zahaczających o noc . Miało to oczywiście swój absolutnie niepowtarzalny klimat o tej porze roku ... Mniej więcej w połowie miesiąca , w miejscu absolutnie dobrym , ale nie darzącym kompletnie w tym sezonie , wreszcie łapię kontakt . Pojawiają się dobre zapisy , są dziwne stuki i puki , aż wreszcie w przynętę miękko i płynnie wjeżdża ryba . Nie żadnego strzału , tylko zaczyna się hol . Początkowo wydaje mi się , że to coś zahaczonego , po chwili obstawiam nocnego szczupaka , który wyszedł do powierzchni , a finalnie w świetle latarki w zielonej wodzie pojawia się piękny i gruby sandacz , któremu niewiele brakuje do ósemki z przodu . Ryba jest obłędnie waleczna a ja holuję ją dosyć ostrożnie i zachowawczo . Robi kipisz przy łódce a ja po długim poście nie mogę opanować drżenia kolan i finalnie jest nerwowo . Przy wypinaniu okazuje się, że puszcza smoczkowi szczękościsk i guma wypada z pyska . Był nie zacięty w ogóle ... Staram się zrobić fotkę bez lampy , bo bliskość brzegowej "braci", która mogłaby natychmiast wysłać swoje łódeczki zdalnie sterowane w mój rejon , była zbyt oczywista . Za drugim razem fotka wychodzi dobrze . Po kilku dniach wracam w ten rejon znowu skutecznie . Pierwsza ryba pojawiła się około 21.30 . Tym razem pół godziny później mam ewidentny , choć niezbyt agresywny strzał w opadzie . Zacięcie jest siarczyste , walka już ostra i brutalna , podebranie skuteczne za pierwszym razem choć bez plusków się nie obyło . Dla bezpieczeństwa miejscówki odpływam jakieś sto metrów i tam dopiero odpinam rybę . Chcę spróbować użyć lampy błyskowej z przedniego aparatu , co wychodzi ... jak wychodzi . Ryba jest piękna . Nieco dłuższa i dużo grubsza od pierwszej , czego może na zdjęciu nie widać , ale daje mnóstwo satysfakcji . Zapięta solidnie w sam koniuszek twardego . Kolejne kilka wypraw nie przynosi już efektów . Ryby ewidentnie się wyniosły , a i pogoda zmieniła się znacznie . Później mam przerwę urlopową i nad wodą zjawiam się w końcówce miesiąca . Ostatni dzień sierpnia to przełom frontu pogodowego , który pięknie maluje niebo wieszcząc zmiany ... Tuż przed nadciągnięciem chmur na twardym blaciku , przy zupełnej pustce na echu , dźwięcznym i mocnym strzałem melduje się smukły , ale waleczny i w super kondycji smoczek . Szczęśliwie bez świadków . Sprzętowo bez zmian , choć obciążanie przynęt z racji coraz mniejszej głębokości łowisk zaczęło być nieomal symboliczne . NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 28 Listopada 2023 przez bartsiedlce 41 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. pablo__20 Opublikowano 1 Grudnia 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 1 Grudnia 2023 (edytowane) Listopadowe sandacze Zeszłoroczny sezon sandaczowy na Odrze nie był zbyt udany. Zatruta rzeka, masa śniętych ryb, później zakazy łowienia w rzece. Wszystko to nie napawało optymizmem w dalszej perspektywie wędkarskiej. W prawdzie jakieś ryby jeszcze zostały i kilka średnich sandaczy udało mi się złowić to porównując swoje wyniki do lat wstecz był to tylko malutki procent tego, czego można było doświadczyć kiedyś. Z racji tego, że sandacze to moje ulubione jesienno-zimowe ryby spinningowe, w tym sezonie postanowiłem skupić się na nich bardziej i poświęcić im znacznie więcej czasu. Łowienie brzan zakończyłem z końcem sierpnia i od września zacząłem pływać za sandaczami. Jak się później okazało z bardzo marnym skutkiem. W miejscach, gdzie powinny stać ryby było przeważnie pusto, ewentualnie trafiały się tylko szczupaki i to z reguły małe. Minął cały wrzesień i połowa października, a ja nie złowiłem nic. Nawet krótkiego, ba napiszę więcej. Nie zaliczyłem nawet żadnego sandaczowego brania. Tak właśnie przedstawiała się prawdziwa rzeczywistość na lubuskim odcinku Odry. Jedynie widoki zachodzącego słońca powodowały, że z chęcią wracałem nad rzekę. Zwinąłem na stałe ponton i postanowiłem zmienić trochę podejście. Być nad wodą krócej, ale tylko po zmroku. Za dnia i tak nie było żadnych efektów. Listopad zacząłem od odwiedzenia swojej ulubionej opaski i jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę. Pomimo tego, że nadal było bardzo ciepło jak na ta porę roku, to po zmroku woda zaczynała żyć. Znalazłem sobie bardzo płytką kamienisto-żwirową rafę, na której było ok 50-70 cm wody. Wieczorem gromadziło się tam bardzo dużo drobnicy, która wędrowała w blasku księżyca wzdłuż opaski.Pewnego wieczoru doświadczyłem jak „wpadło” tam stado drapieżników i przez około pół godziny urządzały sobie prawdziwą ucztę. Na przemian atakowały biedne ukleje, które co rusz uciekały pod brzeg „wbijając się kamienie opaski.Tej nocy nie miałem odpowiedniej przynęty, która mogłaby skusić jak się później okazało niejednego odrzańskiego sandacza. Wszystkie woblery, które miałem w pudełku schodziły zbyt głęboko i co chwilę zaczepiałem nimi o dno.Takie łowienie nie miało najmniejszego sensu. Spłoszyłem wtedy żerujące bardzo intensywnie ryby i zniesmaczony całą sytuacją pojechałem do domu. Bogatszy jednak o kolejne doświadczenie jeszcze tej samej nocy spakowałem do pudełka moją ponad 20 letnią Rapalę Oryginal , którą kupiłem kiedyś w jednym ze szwedzkich marketów w Bromolli. Uzbrajając ją w dobrej jakości kotwice dałem jej kolejną szansę na „wykazanie się”. Kolejnego wieczoru byłem w tym samym miejscu o tej samej porze. Wszystko wyglądało tak jak sytuacja z dnia poprzedniego z tą jedną różnicą, że byłem już przygotowany na to, co może się w krótce wydarzyć. Wyciągnąłem wędkę założyłem woblera i dosłownie w drugim rzucie miałem już na kiju rybę. .Siedzi- W końcu….- powiedziałem sam do siebie. Ależ miałem uśmiech na twarz. Udało mi się złowić pierwszego jesiennego sandacza. Nie była to w prawdzie duża ryba, ale dała mi ogromną motywację na kolejne podejścia. Odwiedzałem te miejsca, tak często jak tylko mogłem. Średnio było to 2 czasami 3 razy w tygodniu. Nad wodą pojawiałem się o dość późnej porze. Często po godzinie 22.00. Po pierwsze dlatego, że był całkowity spokój i cisza co cenię sobie najbardziej w samotnych nocnych wypadach, a po drugie ryby pojawiały się zawsze „ jak w zegarku ” o tej samej porze. Za każdym razem kiedy zaczynałem łowienie wystarczyło wykonać kilka- kilkanaście rzutów, aby doświadczyć brania. Raz tylko wróciłem do domu na pusto bez żadnego kontaktu, a tak przeważnie udawało się złowić 1-2 sandacze.Coraz częściej na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a w moim woblerze było coraz więcej dziur po sandaczowych zębach. Czułem się trochę tak jak za dawnych czasów, kiedy tych ryb w Odrze było naprawdę DUŻO. Ostatni listopadowy wyjazd zapamiętam na długo. Tego dnia miała nastąpić duża zmiana pogody. Zapowiadana była zmiana frontu atmosferycznego. Temperatura na zewnątrz mocno spadła. Zrobiło się zimno, zaczęło wiać, a na dodatek pojawił się drobny śnieg. Idealna pogoda, żeby nie wychodzić z domu, ale nie dla mnie. Właśnie tego dnia miałem jakieś przeczucie, że muszę pojechać, chociaż na chwilę wykonać kilka rzutów, po prostu spróbować (pewnie nie jeden z Was tak ma. Trudno to wytłumaczyć – ja mówię na to po prostu wędkarski instynkt). Nad wodą byłem wyjątkowo wcześnie, bo już po 19.00. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to ciekawie. Woda skoczyła kilkadziesiąt cm w górę, a przez płytką dotychczas rafę przelewała się już szybka, zimna woda. Wiedziałem już, że tego wieczoru ryb raczej tam nie będzie. Drobnica uciekła niżej na tzw. „wolniaczek”, za którym utworzył się delikatny wsteczny prąd. Nie było już tam tak płytko, ale miejsce wyglądało obiecująco. Co jakiś czas można było zaobserwować oczkującą drobnicę. Wyciągnąłem wędkę i wykonałem łącznie może ze 20 rzutów.Po kolejnym poczułem niezbyt mocne branie. Zaciąłem oczywiście tak jak zawsze czyli solidnie na dobrze zakręconym hamulcu. Wędka się wygięła, ale opór jaki stawiała ryba porównałbym co najwyżej do średniej wielkości walczącego sandacza. Ryba spokojnie płynęła pod prąd wzdłuż brzegu dając się bez problemu holować, aż do momentu kiedy była na mojej wysokości tuż pod nogami. Wtedy pokazała swoją siłę. Kilkukrotny odjazd w stronę środka rzeki i potężny opór w nurcie zwiastował coś dużego. Przez chwilę przeszło mi po głowie, że może to być sum, ale szybko zmieniłem zdanie, gdy na powierzchni pokazał się piękny sandacz. W ciemności widziałem tylko jego ogromny biały brzuch kiedy co rusz przewalał się na powierzchni wody.Zapakować go w podbierak nie było szans. Nie byłem przygotowany na taki gabaryt. Przy pierwszej próbie wobler mało co nie zaczepił o siatkę podbieraka, dlatego szybkim i pewnych chwytem pod skrzela wyciągnąłem rybę na brzeg.Zobaczyłem pięknego złotego, jesiennego odrzańskiego sandacza w pełnej okazałości. Ale byk!!- powiedziałem na głos sam do siebie. Z tyłu głowy myśl – będzie metr, coś pięknego- Zabrakło jednak kilku cm, a dokładnie 4. Tak czy inaczej radość i euforia. Długo czekałem na tą rybę. Kilka pamiątkowych zdjęć i zwracam mu wolność. Z uśmiechem na twarzy i skostniałymi palcami u rąk wracam do domu. Myślę sobie będzie co wspominać. Dzień później woda była już tak wysoka, że do dnia dzisiejszego łowienie na opaskach jest niemożliwe. Dodatkowo ujemne temperatury skutecznie utrudniają wędkowanie, dlatego z niecierpliwością czekam na „okno pogodowe” i liczę na choćby jeszcze jedną grudniową rybę. Pozdrawiam i „połamania” Paweł NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 1 Grudnia 2023 przez bartsiedlce 82 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. malinabar Opublikowano 9 Grudnia 2023 Ta odpowiedź cieszy się zainteresowaniem. Zgłoś Udostępnij Opublikowano 9 Grudnia 2023 (edytowane) Wrzesień na moich kałużach zaskoczył zupełnie totalnym ... brakiem zmian . Woda jak spadała , tak robiła to nadal osiągając z każdym tygodniem niższy poziom , tak że na przełomie miesięcy z rozrzewnieniem wspominałem letnie wypełnienie zbiornika . Upał wciąż dopisywał , opady bywały mocno sporadyczne a jeśli już do nich doszło , to po każdym burzowym i intensywnym incydencie woda spadała jeszcze bardziej . To była jakaś masakra . Dość powiedzieć , że do miejsca , w którym normalnie cumuję łódkę , miałem teraz ze cztery metry suchego dna i nowego brzegu a łańcuch , do którego jest przypięta przedłużałem dodatkowym odcinkiem . Wędkarsko wrzesień przyniósł kilka fajnych i intensywnych epizodów szczupakowych , jednak żadna z wielu w sumie ryb nie osiągnęła rozmiarów zdjęciowych , choć parę było blisko . Sandacze zniknęły zupełnie i nie pojawiały nawet w domniemanych kontaktach mogących być cieniem podejrzenia . Dzięki sprzyjającej pogodzie brzegowa ofensywa wciąż trwała i praktycznie całymi tygodniami trzeba było wybierać łowiska bardziej pod kątem możliwości pokonania slalomu między bojkami zrywek, niż sensownego planu działania . Miałem też jedno spotkanie trzeciego stopnia z czymś potężnym , szybkim jak błyskawica i prawdopodobnie najechanym . Ogromna ryba po miękkim wjeździe w przynętę odpaliła niesamowite przyśpieszenie , które z upływem kilku sekund tylko rosło a tempo zmian kierunku podczas pokonania kilkudziesięciu chyba metrów było zastraszające . Nie pamiętam raczej takiej torpedy na kiju i niestety nie dane mi było dowiedzieć się , co to była za potwora . Ryba się po prostu wypięła, hak cały i ostry , śluzu na lince kompletnie brak . Jedyne, co przychodzi mi do głowy , to wielki amur albo coś w ten deseń ...Taki stan rzeczy trwał mniej więcej do połowy października , kiedy to coraz częstsze i intensywne opady wreszcie zaczęły przynosić tak wytęskniony przeze mnie i mozolnie rosnący poziom wody , który umożliwiał wzrost ilości potencjalnych miejscówek do obłowienia . Od tego momentu można było już w miarę sensownie śledzić ruchy ryb na echu co dawało jakiś cień szansy na wytypowanie rejonu , w którym mogą być ryby . Na brzegach też się przerzedziło , co nie było bez znaczenia zdecydowanie .W trzeciej dekadzie października zaglądam z kolegami na jeden z większych zbiorników w rejonie, który został skutecznie wyczyszczony z populacji sandacza przez wędkarzy i "dziwnie" przestał darzyć już trzeci chyba sezon . Po długiej przerwie wreszcie udaje się wszystkim zgrać terminy i trafiamy oczywiście w niedzielne super okienko pogodowe , zapewniające deszcz praktycznie non stop . Prognozy się sprawdzają i od rana pływamy w ulewnym deszczu , który od czasu do czasu tylko się nasila . Po kilku godzinach mamy serdecznie dosyć i choć po dobrym braniu każdy zaliczył , to już spływaliśmy . Na echu zauważam wyraźne ślady życia i Adaś upiera się, żeby stanąć . To było słuszne posunięcie . Mam jeden czy dwa kontakty, po czym zacinam ultra delikatne drgnięcie plecionki i prawie z sześciu metrów wyjeżdża ryba , której dawno w tym rozmiarze tutaj nie złowiłem . Jest w świetnej kondycji i choć jeszcze smukła , to bardzo silna . Po kilku chwilach od wypuszczenia gagatka zacinam coś wielkiego i od razu oznajmiam , że teraz to będzie trochę zabawy , bo na końcu zestawu zagościł duży wąs . Okrutny i nieustępliwy odjazd na kilkadziesiąt chyba metrów , potężny opór , walka na dużym dystansie , no pięknie jest . Koledzy kibicują , ale po dłuższej chwili próbują już łowić, bo zapowiada się dłuższa przepychanka . Kiedy udaje się rybę nieco podciągnąć , Adaś zacina coś pięknego i mamy podwójny hol . Tego już tutaj dawno nie grali . Udaje mu się uporać w miarę sprawnie z metrowym mniej więcej sumkiem , kiedy ja w międzyczasie już prawie jestem pewny, że mam coś za kapotę . Po kilku kolejnych minutach na końcu mojego zestawu pojawia się olbrzymi ... karp . Jeden z największych , jakie widziałem na żywo i niestety za ogon. Ryba może nie jest zbyt długa, ale jest praktycznie okrągła i ma zbliżone wymiary w każdym kierunku . Waży pewnie ze dwie dychy i kiedy po krótkiej sesji ją wypuszczam , to wpada do wody jak podkład kolejowy . Na koniec Arturo dokłada swoją kropkę nad "i" tego fantastycznego wyjazdu. Następnego dnia w zupełnie innej scenerii , lokalizacji , głębokości i przy pięknym słoneczku obławiam jedno z powszechnie znanych i okupowanych miejsc , które w dzień po intensywnej ulewie jest o dziwo wolne i puste . Woda urosła już o jakieś 10 , może 20 centymetrów co umożliwia jakąś sensowną prezentację niewielkiej gumy na offsecie . Obciążona sześcioma gramami czeburaszki skacze ponad zaczepami , żeby finalnie nad największym karczykiem zawisnąć w przedłużonym opadzie na sekundę czy dwie . Naprawdę delikatne , takie okoniowe bardziej puknięcie skwitowałem siarczystym zacięciem i się zaczęło . Ryba wzięła praktycznie pod łodzią , a przy swojej sile i masywności dała popalić jak wściekła . Walka była twarda i na krótkim dyszlu . Sandacz z tych już grubych , więc jeszcze na łodzi dał popis nieustępliwości i zdjęcie z nim było również wyzwaniem . Piękna , zdrowa ryba wpięta hakiem w sam pas zębów z boku tak , że trudno go było wypiąć . Fontanna przy wypuszczaniu obowiązkowa . Po dwóch dniach przerwy na przejście wichury uniemożliwiającej praktycznie wypłynięcie wreszcie jestem na wodzie , której stan ciągle wraca do normy . Późnym wieczorem odnajduję ryby przemeblowane mocno zmianą pogody na jesiennych zdecydowanie rewirach . Mam jeden czy dwa kontakty . Praktycznie nocą udaje się sprowokować do pewnego brania jeszcze większą niż poniedziałkowa rybę , która walczy w ciemnościach spokojnie i statecznie , ale w świetle czołówki przy podbieraniu chaotycznie i nerwowo . Pięć cali gumy łyknięte po główkę, ale wyjęcie przynęty z paszczęki bezproblemowe . Ja po tylu tygodniach posuchy uskrzydlony i wniebowzięty . Ostatni weekend października to dalsze intensywne opady a ja wyłączony jestem z wędkowania wyjazdem po nową łódkę i obowiązkami domowymi . Nad wodę trafiam ostatniego dnia miesiąca . Jej poziom jest już podwyższony , co stanowi cudowną odmianę od kilku miesięcy . Wreszcie mogę płynąć tam gdzie chcę, bo chwilowo przerzedziło się na brzegach . Ryby znajduję w miejscu sprzed lat , które już kiedyś darzyło , ale niezbyt szczodrze i nachalnie . Najpierw kilkanaście metrów przed miejscówką mam mega twardy wjazd w przynętę , połączony ze zgrzytnięciem dokręconego hamulca , ale bez sukcesu przy zacięciu . Czuję , że jest grubo i jestem czujny jak ważka . Jeszcze jedno dziwne coś , jakby guma zawirowała od bliskości z czymś , co zawróciło w ostatnim momencie . Jest praktycznie przedwieczorna flauta , więc nic nie zakłóca sygnałów płynących do ręki z końca zestawu . Kotwiczę wreszcie tam , gdzie w zasięgu rzutu mam interesujący mnie rejon . Łódka odwraca się powoli w jego stronę , kiedy wykonuję pierwszy rzut . Branie jest w trakcie tego ruchu i bardzo delikatne , więc nieomal je przeoczam , na szczęście reagując zupełnie odruchowo na delikatne przesunięcie plecionki zacięciem . Ryba początkowo nie walczy zbyt ambitnie i podejrzewam nawet szczupaczka , bo podchodzi do wierzchu . Jednak z każdą sekundą i każdym metrem opór rośnie a parcie do dna i walka pokazują , że to wreszcie upragnione grube sandaczysko dało się skusić . Widok tych wielkoludów w czystej już wodzie , kiedy pokazują te swoje wygięte cielsko i nastroszoną paszczę podczas potężnych targnięć łbem jest bezcenny i kasuje te wszystkie dziesiątki jałowych i pustych godzin poświęconych na ich poszukiwanie bezpowrotnie . To dla mnie esencja łowów .Ryba ma prawie 85 centów , jest cudownie krępa i masywna , zdrowa i piękna . Wpięta mocno w zewnętrzną część szczęki , przez co guma dyndała na zewnątrz i dawała dodatkowy zastrzyk emocji w końcówce holu , jednak jak się okazało bezpodstawnie . Wypięcie było ciężkie i zniszczyło hak główki . To cudo było zwiastunem tego wszystkiego , co wydarzyło się w listopadzie . Sprzętowo bez zmian . Na lekko MXS72L , STL 2500FJ , Duel 1,0 . Na średnio TX723 , STL3000MHG FK , Duel 1,2 . Wolfram zawsze , gumy 4"-5" najczęściej . Kolorowe . NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA" Edytowane 11 Grudnia 2023 przez bartsiedlce 65 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
wujek Opublikowano 12 Grudnia 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Grudnia 2023 Bartek pięknie, 85 to już kawał rybska. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
malinabar Opublikowano 12 Grudnia 2023 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 12 Grudnia 2023 Dzięki . Ta ryba i następne była wyjątkowo masywna i nabita , jakby nieco za krótka w ogólnych proporcjach z masywnym ogonem . Jakby nowy trend w populacji - podoba mi się bardzo . 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.