Skocz do zawartości

Dziki


Grzesiek

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, jest problem :( Otóż w moich miejscówkach sandaczowych, po których włóczę się po zmroku, pojawiły się dziki. Znajomi donoszą zarówno o pojedynczych samcach, lochach z młodymi, jak i całych rodzinach. Jak się zachować po spotkaniu face to face z tym zwierzęciem ? Czy warto mieć ze sobą jakiś odstraszacz, typu gaz, petardy czy pistolet hukowy ? 
Wszelkie poważne sugestie mile widziane...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem na rybach spotkanie z dzikiem. Nie wiem czy to była samica czy samiec ale wielkie to było. Sparaliżowany strachem stałem w strumieniu odgrodziny rowerem :) na szczęście nie podszedł/ nie podeszła bliżej. Więc dalej myśląc to żaden gaz raczej by temu rady nie dał.

Buty przemoczyłem ale zwieracze nie puściły:D

 

Wysłane z mojego SM-G781B przy użyciu Tapatalka

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widziałem nad Wisłą jak się włóczyłem w nocy taki patent że gość przyczepił sobię do kurtki dzwoneczek taki jakie gruntowcy mocują na szczytówki wędek

Dzięki temu jak chodził zwierzęta słyszały do z daleka i w porę usuwały się z drogi dla obopulnej korzyści

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy wracałem z ostatniego spotkania świąteczno-noworocznego jerkbaita to przechodziłem dosłownie slalomem pomiędzy stadem dzików na swojej dzielnicy, bo nie chciało mi się nadrabiać drogi :) jeden chrumknął ostrzegawczo i tyle. Finalnie wylądowałem po tej imprezie w domu telemarkiem chociaż niejaki @pieczywko i kilku innych gagatków robili wiele, żeby było inaczej :D Wracając do dzików, na Białołęce jest ich tyle, że można się albo przyzwyczaić, albo zmienić miejsce zamieszkania. Akurat u mnie jest o tyle dobrze, że to "zurbanizowane" stada, ale na Żeraniu już trzeba być ostrożniejszym, a też są. Ostatnio niemal wpadłbym rowerem w stado ryjące pod krzakami. Dzwonek to dobra metoda, słyszałem o nim od innego jerkbaitowicza. Gaz podobno też, ale byłbym jednak ostrożny, bo niewiadomo w którą stronę zacznie szarżować wściekły oślepiony zwierzak. Mój sąsiad niechcący wracając z ryb rowerem wystraszył stado i ruszyły prosto na niego. Opowiadał, że w życiu nie jechał rowerem tak szybko. Maj i czerwiec to miesiące, kiedy można się naciąć na agresywne lochy ale i odyńce. Pierwsze bronią młodych, a te jeszcze kumplują się z całym światem i potrafią harcować w bezpośredniej bliskości ludzi. Widziałem taki pozorowany atak na biegaczkę w mojej okolicy. Prosiak wyszedł w kierunku szczytu wału i matka broniąc młodego rzuciła się w pogoń za dziewczyną, ale odpuściła po paru metrach sprintu obu pań. Dziewczyna dodatkowo wystraszyła lochę piskiem, od którego pękają bębenki w uszach. Była z kimś jednocześnie "na słuchawce" i skwitowała całość zdaniem: "a nic nic, biegam sobie na Białołęce" :) Hałas to chyba dobry sposób, ja ze dwa lata temu wstecz miałem takie spotkanie, że dziki pod wieczór całym stadem zaczęły ładować się na główkę, na której szczycie stałem ja. Nie było żadnej alternatywnej drogi ucieczki więc zacząłem drzeć ryj i rzucać kamieniami w wodę zaraz obok nich. Poskutkowało bo cofnęły się i weszły prosto na stanowisko grunciarza u podstawy główki. On już nie krzyczał :D Odyńce w okresie godowym są nabite hormonami i też się zdarzają spotkania zakończone sprintem. Chyba nawet bardziej bym się ich obawiał niż samic, bo mogą tak łatwo nie odpuścić. Ja akurat nie miałem na szczęćie okazji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że "dzikie' zwierzęta nie tylko dziki będą reagowały na hałas zejściem z drogi.

Te miastowe mogą być odporniejsze.

A najciekawsze spotkania ze zwierzętami miałem we wrześniu w górach

Stojąc przed świtem w rzece obserwowałem byki jeleni jak schodziły się na rykowisko

Od czasu do czasu któryś stawał na środku, odwracał się w moją stronę i żucał wyzwanie

Grzecznie czekałem aż się im znudzi i na szczęście szły sobię w swoją stronę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziadek był leśniczym, obcowanie z szeroko pojętą dziką zwierzyną nie jest mi obce. W nocy, przy sandaczowaniu, a raczej niesandaczowaniu, bo sandacza od kilku lat nie widziałem na Wiśle, zdarzają się dziki, sarny, norki amerykańskie, łosie, szaraki, lisy i bobry. Nigdy nie uciekam, nie rzucam kamieniami, nie krzyczę. Chrząkam albo zaczynam gwizdać lub rozmawiać i w miarę możliwości po woli zmieniam miejscówkę, bądź schodzę na bok. Tak jak latam nad Wisłę od ponad 25 lat, spotkań ze zwierzyną miałem kilkanaście , i nie wyobrażam sobie latać z gazem, pistoletem czy petardami. To ja jestem w gościach i to ja muszę się dostosować.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że "dzikie' zwierzęta nie tylko dziki będą reagowały na hałas zejściem z drogi.

Te miastowe mogą być odporniejsze

 

Nie tylko mogą być odporniejsze, ale są więcej niż odporne. Kraków, odcinek  przylegający do ul. Niepołomskiej - Łażą za tobą, prawie jak psy. (Pewnie liczą, że coś dostaną).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Codziennie mijam się z dzikami, bobrami, wydrami, często z borsukami i od czasu do czasu z jeleniami, sarnami nigdy zwierzęta te nie starały się atakować mnie lub gonić. Nigdy nie słyszałem, żeby kogoś w mojej okolice czy zaatakował dzik a zdarza się, że zwierzęta te bawią się w piaskownicach dla dzieci. 

Edytowane przez guciolucky
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie tylko mogą być odporniejsze, ale są więcej niż odporne. Kraków, odcinek przylegający do ul. Niepołomskiej - Łażą za tobą, prawie jak psy. (Pewnie liczą, że coś dostaną).

Kawał mi się przypomniał :)

Idzie facet po chodniku, za nim człapie pies. Inny facet widząc to krzyczy:

-Panie, weź pan tego psa na smycz!

-To nie mój pies!- odpowiada tamten pierwszy.

Drugi idzie za nim i powtarza:

-Panie, mówię! Weź pan tego psa na smycz!

-Przecież tłumaczę, TO NIE JEST MÓJ PIES!

-To dlaczego tak za panem człapie?!

-Tak się do mnie przypierdolił jak i pan! :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Codziennie mijam się z dzikami, bobrami, wydrami, często z borsukami i od czasu do czasu z jeleniami, sarnami nigdy zwierzęta te nie starały się atakować mnie lub gonić. Nigdy nie słyszałem, żeby kogoś w mojej okolice czy zaatakował dzik a zdarza się, że zwierzęta te bawią się w piaskownicach dla dzieci.

Różnie bywa

Siostra uciekała z dzieciakami do Bałtyku jak stado młodych pod czujnym okiem lochy przyleciało na plaży sprawdzić czy nic w torbach dobrego nie ma

Sprawdziły i poszły sobie ale co się rodzinka strachu najadła to jej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzwonka używał mój znajomy, miał taki rowerowy, twierdził, że na dziki działa.

 

Z moich doświadczeń to locha, która stacjonowała z młodymi u podnóża wału, którym górą musiałem przechodzić, raz wystartowała z szarżą w moim kierunku. Od tego czasu jeździłem tamtędy samochodem, mimo zakazu. Jak młode podrosły to cała rodzinka wyniosła się gdzieś indziej.

A młode, od etapu pasiaka do normalnego ubarwienia, uwielbiały się bawić, właśnie na mojej drodze bo na dole straszne chaszcze były i nie dało się pobiegać. I to one "skarżyły" a matka zawsze nieprzyjaźnie chrumkała oprócz tego jednego razu jak wystartowała, zresztą nie wiem czy to ona była czy może jej mąż, bo darłem jak sprinter ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...