Skocz do zawartości

[*] Woblery z Bielska - wspomnienie o Januszu Sikorze


Rekomendowane odpowiedzi

Wieści z pracowni.,

Najwyższa pora uzupełnić zapasy we własnych pudełkach. Jakaś Strzebla w szarym ubarwieniu, kilka twitch'y, okonki.. W niedzielę spinningowe Mistrzostwa Koła, a w pudełkach hula wiatr :D Jeszcze tylko stery, kotwiczki i można działać dalej.

 

post-52580-0-79829400-1526638995.jpg

 

post-52580-0-79829400-1526638995_thumb.jpg

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale..

 

Dziś były spinningowe zawody o tytuł Mistrza Koła. Na Sole, bo na rzece spinningiści też muszą umieć łowić ;)

Ale ostatnie dwa dni opadów pokrzyżowało plany i w związku z informacją o mającym wkrótce nastąpić zrzucie wody z zaporówek, zmieniliśmy plany. Zawody na jeziorze Międzybrodzkim. Krótka odprawa, start i na ryby! Woda na tzw. "kanale" trącona. Idealnie. Zakładam poppera 6 cm, któremu odrobinkę skorygowałem obciążenie. W sunie to jakieś 2 mm od standardu. Drugi popper, który ma obciążenie przesunięte o podobną wartość, tyle że w drugą stronę, oczywiście został w drugiej torbie. Czyli go nie sprawdzę... Brak oznak żerowania powierzchniowego, ale wytrwale rzucam. Branie zaskoczyło mnie. Ryba atakuje przynętę, krótki odjazd, jakaś minuta walki i "sześćdziesiątak ląduje w podbieraku. Uff. Kwadrans łowienia i już jest nieźle :D Ale nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca, jak mawia znane porzekadło. Przy odczepianiu kotwiczka zostaje w kciuku.

Auć.

Ryba w podbieraku, kotwiczka w palcu. Sam nie wiem, czy mam się cieszyć :D

Chłopaki nie płaczą, więc zacisnąłem zęby, wyjąłem kleszcze i gmeram z tą kotwiczką. Wbita głęboko, próby przebicia na wylot w celu obcięcia grota i wyjęcia nie powiodły się. Czas leci, z doświadczenia wiem, że nie ma na co czekać. Zacisnąłem zęby i zacząłem wyciągać. Powolutku, ale idzie. Dwie minuty później, cały spocony, ale szczęśliwy. przestałem z kotwiczką stanowić jedność i na powrót jesteśmy dwoma osobnymi bytami.

Uff.

Z rybą wciąż w podbieraku wyszedłem na brzeg, a tu akurat idzie dwóch kolegów z koła. Ale mam fart, bo akurat dwa podpisy są konieczne, by móc wypuścić rybę :) Szybki pomiar, 60,2 cm. Te dwie dziesiąte miały swoje znaczenie! Szybka konsultacja telefoniczna, co kto złowił (no dobra, dzwoniłem, by się pochwalić :D ) i powrót na łowisko. Gdy wchodziłem na murek oporowy odebrałem jeszcze jeden telefon, co miało swoje konsekwencje. Po rozmowie słuchawka nie powędrowała do bezpiecznej wewnętrznej kieszeni, ale do teoretycznie bezpiecznej zewnętrznej. Tej, w której zwykle ją nosiłem. Do czasu, gdy pewnego dnia telefon w tej kieszonki mi wypadł. Do łódki, więc tragedii nie było, ale wtedy postanowiłem zmienić kieszeń "telefoniczną". W międzyczasie z Jeziora Żywieckiego puścili wodę. Pokazały się jazie. Zmieniałem woblerki, bez efektu. Wróciłem do boleniowych, ale już troszkę głębiej pracujących. Nadal bez efektu. W pewnym momencie wykonując silny wymach zauważyłem, że nie tylko przynęta poleciała, ale i "coś" jeszcze. Telefon wpadł i natychmiast zniknął pod wodą. Na murku oporowym było kilkanaście cm wody, ale obok głębia 4,5 metra i tam właśnie udała się komórka w swoją ostatnią podróż. Dokonałem jeszcze desperackiej próby wyłowienia jej, przy pomocy odpowiednio długiego drąga i przymocowanego do niego podbieraka, ale po pół godzinie bezowocnych prób poddałem się. 

Zszedłem do mostu. W jego okolicach na płynącej wodzie już kilka razy fajnie połowiłem okoni. Ale nie zawsze, bo nie ma "bankówek" które za każdym razem darzą. Zmontowałem boczny trok, na haczyk założyłem jaskrawe "nano". W trzecim rzucie przytrzymanie i fajne pulsowanie na drugim końcu wędki. Ku mojemu zdziwieniu, złowiłem jazia :D Miarowego, a jakże, nawet miał kilka cm więcej. Krótkie poszukiwanie konkurentów łowiących w tych samych zawodach i można rybę wypuścić. Już dwie sztuki zapisane, jest nieźle. Konkurencja jednak nie śpi i dwóch z nich ma już po 5-7 okoni. Trzeba się sprężać, bo jeszcze gotowi mnie wyprzedzić ;) Przynęta zdała egzamin, więc zostaje na haku. Niedługo później kolejny raz coś fajnego zagryza "nano". Akurat kolega jest na moście i obserwuje moje zmagania. "Dziś mnie lubią" - mówię na głos, ale zdobyczą okazuje się szczupak, który na "naszych" wodach wciąż ma okres ochronny. Bez mierzenia wrócił do wody. Kolejne miejscówki, kolejne przynęty... Czas zawodów nieubłaganie zbliża się do końca. Najgroźniejszy dzisiejszy przeciwnik podchodzi do mnie z okoniem 33,5 cm. Mierzę, podpisuję. Ryba odpływa do swojego domu, a ja szybko w myślach podliczam punkty. Nie wiem, jaki dokładnie będzie wynik, ale jedno jest pewne - będzie blisko :) Kwadrans przed końcem zawodów zapinam fajnego okonia, około 25 cm. Metr od podbieraka wypina się... Ale pięć minut później łowię kolejnego, 19,1 cm. Uff. Kończymy zawody, Artur zwija swój zestaw i wtedy uderza mu Boleń. 62 cm! Ja swój zegarek w komórce utopiłem, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy został złowiony w trakcie zawodów, ale Maciek który był zaraz obok Artura potwierdził - ryba została podebrana już po czasie. Szkoda...

Wracamy do punktu zbornego i następuje podliczenie punktów. Okazuje się, że zadecydował ten malutki okonek złowiony pod koniec zawodów. Wyprzedziłem Artura o 55 punktów. Bez tego okonka, albo gdyby boleń miał o 2 mm mniej i byłbym drugi. Piękna walka do samego końca :)

 

Zdobyłem tytuł spinningowego mistrza koła, ale utopiłem telefon. Złowiłem Bolenia na zmodyfikowany popper, ale wbiłem sobie kotwicę w kciuka. Ot, zezowate szczęście... Ale pogoda dopisała, humory też, wszystkie ryby pływają dalej, więc zawody uważam za udane :)

  • Like 21
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha. ..Ha. ..a z tym telefonem to niezła ściema, żeby ludzie o autografy nie dzwonili!

Palec też boli, to pisać nie można. ..

Niestety to nie ściema. A do pisania na klawiaturze, od pewnego czasu, używam już dwóch palców, ale wskazujących B)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie się czytało, moje gratulacje :D

 

Wow gratulacje :) ,a tak na marginesie to po tej akcji z telefonem ja bym z pewnością odpuścił i niczym zbity pies wrócił do domu.Tak że jeszcze raz gratulacje również za wytrwałość  ;)

Zależy jaki kto ma telefon :D jedni noszą w kieszenie 3 500 zł, a inni 50 zł ;) 

Tak czy owak niesmak by pozostał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Janusz polecam takie rozwiązanie - telefon na 'smyczy' którą przypinasz do kółka w kamizelce, suwaka od zamka, szlufki na pasek, itp. Zapobiega nie tylko przed przypadkowym wypadnięciem, ale pozwala szybciej wypuścić rybę po zrobieniu zdjęcia bo nie przejmuje się telefonem :)

 

post-52787-0-20013800-1526850069_thumb.jpg

 

Smycz to w moim przypadku linka od zepsutego retraktora, ale można użyć każdego sznureczka z zapięciem.

W poprzednim telefonie miałem specjalny otwór na sznureczek. W obecnym nie mam, więc wykorzystuję otwór w etui :) jak widać na fot.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dobrze pamiętam przy samym dnie jest sporo prętów zbrojeniowych.

Ale spróbować zawsze warto..

Powodzenia.

Niestety, masz rację. To nie będzie prosta sprawa...

 

 

Gratulacje:)

 

A z kotwiczką w palcu.... A na raz - jedno szarpnięcie i po bólu.

Od tego zacząłem. Tak jest najprościej. Nie zadziałało..

 

 

Na rzekę szykowałem sobie małą partię Robali w ulubionym kolorze, czyli oliwkowym kameleonie. Nie było okazji sprawdzić, jak będą smakowały rybom z Soły. Na zdjęciu jeszcze przed sterami :)

 

post-52580-0-85621100-1526899633.jpg

 

post-52580-0-85621100-1526899633_thumb.jpg

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś chciałem Wam pokazać mój podstawowy zestaw boleniowy.

 

W tym roku dokonałem korekt przynęt boleniowych. Odchudziłem Gandalfa (biały wobler) i Magic'a o 2 milimetry, przy pozostawieniu dotychczasowej wagi. Dodatkowo znacznemu zmniejszeniu uległa powierzchnia steru, co ma oczywiście wpływ na lotność przynęty (mniejsze opory powietrzne). Woblery nadają się do prowadzenia w średnim tempie, dają radę też podczas ekspresu, ale z mojego doświadczenia wynika, że częściej Bolenie reagują na tempo średnie z epizodycznymi przyspieszeniami. Wasze doświadczenia mogą być oczywiście inne ;)  

 

Dodatkowo odświeżyłem poppera i wreszcie jestem zadowolony z efektu. Wygasiłem (zmniejszyłem) pracę ogonową, ale nie zgasiłem jej tak, jak to czynią zwyczajowo montowane chwosty, przez co wobler nadaje się do łowienia okoni czy szczupaków poprzez powolne popperowanie, jak i do łowienia boleni w tempie szybkim i w ekspresie.Przy szybkim ściąganiu popper płynie zygzakiem, daje się też bardzo łatwo animować, choć skuteczny jest również podczas zwykłego ściągania i pozwala łowić nawet początkującym :)

 

Zestaw widoczny na zdjęciu:

Woblery ważą po 5 gramów, długość 5,5 cm.

Popper waży 6,5 gramów, długość 6 cm.

 

Prace nad kolejnymi przynętami trwają i zamierzam w lecie zaprezentować jeszcze jakieś propozycje B)

 

post-52580-0-50049800-1527518154.jpg

 

post-52580-0-50049800-1527518154_thumb.jpg

  • Like 13
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...